barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
42.

- Ooo, sorry, nie wiedziałem, że ktoś tu jest - poderwał głowę do góry, słysząc jakiś ruch na tarasie domku jednorodzinnego, w którym mieszkał jego kumpel ze szkoły - gospodarz bezokazyjnej imprezy. Jak to zwykle bywało, Fitzgerald odpuszczał sobie kolejne drinki, czy browary, racząc się bardziej śmiesznymi papieroskami domowej roboty, które sam posiał, wyhodował, ususzył i nawet skręcił. Nie miał nic przeciwko dzieleniu się, bo w przeciwieństwie do przeciętnego palacza, nie musiał myśleć o cenie za gram, skoro wszystko miał pod ręką, ale nie ogłaszał też wszem i wobec, że zaraz za balkonowymi drzwiami odbędzie się grupowe palenie, bo tłum to też wcale nie była dobra sprawa.
W półmroku, rozświetlonym jedynie migającymi światłami z wnętrza domu, dostrzegł dziewczęcą sylwetkę, której w żaden sposób nie mógł jednak dopasować do żadnej twarzy, na to było zbyt ciemno i zbyt daleko. Wiedział jedynie, że nie jest to Lyra, ona tego wieczora umówiła się z jakimiś kumpelami, a Lorne Bay, choć małe, nie było na tyle małe, żeby skończyli na jednej imprezie. - Chcesz zostać i zapalić? Bo jak otworzysz drzwi to zaraz poczują zapach i zleci się masa sępów - nie czekając na odpowiedź, odłożył zapalniczkę na drewniany stolik, na którym stał słoik do połowy wypełniony petami i zsunął się trochę na plastikowym krzesełku, stopy opierając na barierkach balkonu. To była jakaś kosmiczna magia, że na tak małej przestrzeni, zmieściło się na balkonie tyle rzeczy, a w jednego sylwestra, jeszcze w szkole, doskonale pamiętał jak na tym balkonie stało kilkanaście osób choć długi był może na półtora metra, a szeroki na dwa, czy trzy. Ciężko mu było powiedzieć, jak już się tak wygodnie rozłożył, a pierwsze zaciągnięcie blantem przyjemnie drapało w gardło. Pierwsze zaciągnięcie tym blantem, ale z pewnością nie pierwszy blant wieczoru.

Rose Hepburn
ryder fitzgerald
nata#9784
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
#20

Ryder Fitzgerald

Dzień jak co dzień w pracy, wiele różnych przypadków, w tym też i takich, które wymagały podania zastrzyku, który pozwalał zwierzakowi odejść. To zwykle psuło jej humor, ale po pracy przyszedł po nią brat, twierdząc że zabiera ją na imprezę do swojego kumpla, który wynajął domek nad rzeką czy tam jeziorem. Hepburn początkowo się wahała, nie wiedząc czy obudzi w sobie imprezowego zwierza, czy przynajmniej dobry nastrój, ale jej brat potrafił być prawdziwym komediantem i sprawiał że cały zły nastrój szatynki pękał niczym bańka mydlana. Przyszła zatem po godzinie (tak szybko jej zajęło, co należy docenić znając to, ile czasu kobiety spędzają na szykowaniu się na imprezę) w jasnej sukience z małymi wisienkami nadrukowanymi na niej, z uśmiechem na twarzy, który mimo zmęczenia po pracy, był naprawdę szczery. Była już po pracy, zamierzała się zatem dobrze bawić i przede wszystkim wyluzować, co polecał jej własny, młodszy brat. Ale gdy podczas imprezy nagle poczuła się senna to postanowiła wyjść, przewietrzyć głowę, to ją pewnie otrzeźwi na tyle by mogła wrócić na imprezę i bawić się dalej. Niedługo po niej wyszedł jeden z gości imprezy, a może nawet sam gospodarz tego domku, bo jednak w półmroku ciężko było kogokolwiek rozpoznać, jedyne czego była pewna to to, że to nie był jej brat. Głos też nie był ten.
- Nie szkodzi, możemy przecież zawsze pobyć tu razem, to nie jest taras zarezerwowany wyłącznie dla mnie. - odpowiedziała, posyłając mu jednocześnie uśmiech, którego pewnie nie mógł zobaczyć w tym nikłym świetle. Gdy ten zaś zaproponował by z nim zapaliła to nawet się nie wahała, jak już wcześniej wspomniałam, chciała się wyluzować.
- Tak dawno nie paliłam że chyba zapomniałam jak to smakuje, zatem dawaj. - i wyciągnęła ku niemu dłoń by podał jej papierosa, tudzież skręta, którego pewnie niedawno zrobił.
- Fajne miejsce na imprezę, ogółem świetna impra, Znasz organizatora? Podobno to jakiś kumpel mojego brata, ale nas sobie nie przedstawił, w ogóle zniknął gdzieś w tłumie, pewnie podrywa znowu kolejną blondynkę. - odparła, choć pewnie w tej wypowiedzi było ukryte pytanie co jej towarzysz sądzi o imprezie na której byli, a potem wywróciła oczami, wspominając o bracie, który tak zapewniał że będą się świetnie bawić, a jak przyszło co do czego to zniknął w tłumie bawiących się gości. A może to ona pomyliła adresy? Nie, głośna muzyka grała tylko od tego domu, żadnego innego.
happy halloween
nick
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- W sumie śmiesznie by było, jakby sobie można było rezerwować balkony na imprezach - ale balkony, jak i kuchnie, miały to do siebie, że w pewnym momencie każdej domówki stawały się najbardziej rozchwytywanym miejscem, nawet jeśli ktoś nie palił, to stał z grupą kopcących papierosa za papierosem, niezależnie od pogody. - Cały czas tak sam dobrze - zapewnił, zaciągając się po raz trzeci, bo przecież według niezapisanej nigdzie zasady, to właśnie tyle buchów trzeba było przyjąć do płuc. Nigdy nie zastanawiał się czemu akurat po trzy, ale taka to może była jakaś boska liczba idealna? Bo były jakieś symboliczne i numerologiczne wytyczne, jak choćby zabobony o szczęśliwej siódemce i pechowej trzynastce. I może to miało głębszy sens, ale Ryder nigdy się tym nie interesował, żadną religią, wierzeniami. Może tylko ostatnio trochę bardziej legendami miejskimi, aborygeńskimi, bo głupio mu było, że pomimo korzeni niewiele pamiętał z opowieści babci, a teraz nawet nie miał kogo pytać, najwyżej Gwen, bo ona jeszcze kojarzyła niektóre fakty z rodzinnych historii, miała jednak więcej czasu z dziadkami i rodzicami, bo po prostu była starsza.
- Spoko miejsce do mieszkania - wzruszył ramionami, bo nic szczególnego w tym domu nie widział, ot, taki był zupełnie zwyczajny, ale każdy dom bez wścibskich sąsiadów był dobrym miejscem na imprezę. U nich, przy Fluorite View, czasem były poważne problemy, a jeszcze parę miesięcy temu częściej było głośno, cudem nikt nie wzywał policji. - Ale no, znam, to mój kumpel - kiwnął głową, bo znali się jeszcze ze szkoły, grali czasem po lekcjach w gry komputerowe i pierwsze piwka pewnie też pili u niego, zwijając je z baru rodziców Rydera. - Kolejną? - bo nie załapał, czy to jakieś nawiązanie, które powinien znać, a może brat Rose rozmawiał tylko z blondynkami, nikim innym nie?

Rose Hepburn
ryder fitzgerald
nata#9784
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryder Fitzgerald

- Gdyby tak było to bym specjalnie przychodziła jako pierwsza i wieszałabym kartkę z rezerwacją "balkon tylko dla Rose". - zaśmiała się, bo z taką rezerwacją mogłoby być ciężko, bo to trzeba pilnować żeby nikt zawistnie tej kartki nie ściągnął potem i nie twierdził, że przecież żadnej rezerwacji nie było. A tak to mogłaby szatynka samotnie ochłonąć gdy impreza zacznie ją przerastać, albo zrobić sobie kółko wzajemnej adoracji na balkonie, choć wtedy to raczej byłby prostokąt niż kółko, bo kto robi okrągłe balkony?
- Sam hodujesz, czy masz dobre stałe źródło? - może to zabrzmiało jak przesłuchanie, ale była ciekawa, więc pytała bardziej jak klient klienta, aniżeli jak policjant podejrzanego, którym to zresztą przecież w ogóle nie była, tylko zwykłym weterynarzem. A oni też powinni mieć dostęp do leczniczej marihuany dla zwierząt.
- Chociaż wydaje się trochę niebezpiecznie. Ta bliskość rzeki i hałas, oraz zapachy wydobywające się z takiego domku może przywoływać różne niebezpieczne gady. - w tej okolicy przecież lubiły grasować, mieszkać, żywić się i wylegiwać aligatory, więc Rose nawet mimo wykonywanego przez siebie zawodu, raczej nie chciałaby mieszkać w takim miejscu jak to. Ale zważywszy na piękno przyrody, a nie widok ściany zza okna to by rozważyła tę opcję. Normalnie Hepburn jak kobieta, zdanie zmieniała często, bardzo często.
- Tak, mój brat ma ogromne upodobanie do blondynek. Dlatego jeśli masz blondwłosą siostrę i jest tutaj na imprezie, to lepiej jej pilnuj, by ten nie złamał jej serca. - Rose tego nie pochwalała, że jej brat tak się zachowywał, a mianowicie polował na śliczne blondynki, rozkochiwał je w sobie i łamał im serce tak, jak jemu złamała pewna blondynka z Francji. Ale to był jej brat i mimo tego że nie pochwalała wszystkich decyzji w jego życiu to nadal był jej młodszym braciszkiem. Poza tym ostrzegła Rydera przed ewentualnym zbałamuceniem jego potencjalnej siostry, czując że spełniła przy tym dobry uczynek. A potem zaciągnęła się skrętem, rozkoszując się tym smakiem i zapachem, bo oj dawno nie paliła, oj dawno.
happy halloween
nick
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- Sam - odpowiedział krótko. - To znaczy, Lyra i Bowie coś tam pomagają - dodał zaraz, niespecjalni przejmując się tym, że Rose może nie mieć zielonego pojęcia, że pod imionami dziewczyn kryją się jego dziewczyna i przyjaciółka, która była też współlokatorką. Odkąd parę miesięcy temu jego poprzednia, długoletnia ekipa się rozpadła i rozjechała po świecie, a on został na lodzie, po czym zamieszkał ze swoją dziewczyną i ich przyjaciółką, żeby nie musieć wynosić się z domu przy Fluorite View, układało im się całkiem nieźle. Co prawda Bowie potrafiła przywlec do domu kompostownik z dżdżownicami, które przecież mogłyby rozpełznąć się po całym mieszkaniu, ale oprócz tego było naprawdę dobrze, a do tego dziewczyny też przykładały się do pielęgnowania ich ogródka, w końcu Bowie też z niego korzystała w celach handlowych, nie miał co do tego wątpliwości, ale wątpił, żeby ktokolwiek miał ich kiedykolwiek przyskrzynić.
- Wszędzie mogą się pojawić. Jakoś żyję te dwadzieścia cztery lata i nigdy nic mi nie było. Oprócz tej koali - westchnął sobie pod nosem, pamiętając jak chciał małą koalę zabrać do domu, bo padało, a ona na niego nasikała, zarażając go paskudną chorobą. Nigdy jednak nie musiał uciekać przed aligatorami, czy pająkami, a szwendać potrafił się dosłownie wszędzie. - Moja blondwłosa siostra próbowała mnie ostatnio zdzielić kijem bejsbolowym, kiedy wpadłem z niespodzianką, więc nie wiem kto tu jest zagrożony - zaśmiał się cicho, osuwając niżej na fotelu. Co prawda Gwen wtedy myślała, że Ryder jest jakimś włamywaczem, bo kto późnym wieczorem zakrada się do czyjegoś domu przez uchylone drzwi do garażu? Ale wierzył, że nie musi się martwić ani o nią, ani o Jinx, czy Jamie, głównie dlatego, że był tym najmłodszym w rodzinie, a reszta rodzeństwa raczej traktowała go jak dzieciaka i żadna z sióstr nie byłaby nawet w minimalnym stopniu zainteresowana jego kolegą. - Ja chyba wolę brunetki - wyciągnął rękę po jointa, marszcząc przy tym brwi. Czy rzeczywiście tak wolał? Lyra miała ciemne włosy, a Lyra była po prostu idealna.

Rose Hepburn
ryder fitzgerald
nata#9784
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryder Fitzgerald

Rose nie wiedziała kim są Lyra i Bowie, ale na początku pokiwała twierdząco głową, myśląc że jej nowy znajomy rozwinie wypowiedź dotyczącą obu pań, ale skoro tak się nie stało, to ciekawość wzięła górę.
- Rozumiem że Lyra i Bowie to dziewczyny z którymi obecnie się spotykasz? - powiedziała to tak na luzie jak gdyby to było całkiem normalne w jej mniemaniu, ale Ryder nie wyglądał na kogoś, kto szuka stabilizacji, a jeśli też przyjaźnił się z jej bratem to bardziej niż pewne było to, że mężczyzna spotykał się z kilkoma pannami jednocześnie, jak to robił jej kochany braciszek zresztą.
- To prawda że ta hodowla jest czasu i energochłonna? - dopytała jeszcze, bo ona cóż, nawet z orchideami miała ciężkie życie, a co dopiero z tak wymagającą roślinką jaką jest Marysia. Ponadto w każdym filmie kryminalnym gdzie hodowano plantacje marihuany to potworne rachunki płacili za prąd, więc uznała to za coś oczywistego. A teraz mogła się przekonać jak to jest naprawdę.
- Bez jaj, koala cię zaatakowała? - jako że się pani weterynarz już trochę zjarała to zaczęła się śmiać czy raczej wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Bo koale były takie grzeczne, na pewno nie należały do niebezpiecznych, zagrażających człowiekowi zaierząt. Zatem koniecznie chciała poznać tę historię, uprzednio zaciągając się joined.
- Może jeszcze powiesz że ta twoja siostra jest może policjantką? - to byłby wręcz układ doskonały, mieć nielegalną hodowlę marihuany i jednocześnie wtyki w policji przez rodzinę i nigdy nie zostać złapanym. Słysząc zaś o brunetkach, chwyciła kosmyk swoich włosów i przyjrzała mu się badawczo.
- Sama już nie jestem pewna czy mój kolor zalicza się bardziej do ciemnego blondu czy już do jasnego brązu, zatem łapię się na twój typ czy niekoniecznie? - na pewno by nie była tak bezpośrednia na trzeźwo, a teraz nie miało to dla niej znaczenia nawet jeśli Ryder powie że ona nie jest w jego typie.
happy halloween
nick
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- Ehe, a do tego przycinam niesforne liście - kiwnął głową, trochę prześmiewczo, bo uznał, że i sama Rose mówi bardziej żartobliwie. Jako wieczny singiel, przynajmniej przed tym, jak zeszli się z Lyrą po wielu perypetiach, nie był wcale przyzwyczajony do postrzegania dwóch osób płci przeciwnej jako ewentualnych partnerów. Na dobrą sprawę w mieszkaniu miał zawsze więcej dziewczyn niż chłopaków i poniekąd przez to jakoś ciężko mu było zrozumieć, czemu każda interakcja z płcią przeciwna jest najczęściej przez osoby postronne postrzegana jako flirt, czy próbę podrywu. - No... trochę? Nie wiem, jak ktoś ma tego nie wiadomo ile, to pewnie zajmuje dużo czasu, jak każda robota - wzruszył ramionami, bo trochę nie rozumiał o co pytała. Miał kilka krzaczków na własny użytek, z czego nadwyżką chętnie dzielił się ze znajomymi, o ile Bowie nie zakosiła części na sprzedaż, ale nie było to jego źródło zarobków, a przez to wcale nie poświęcał na to tak dużo czasu. - Co? Skąd wiesz? - popatrzył na dziewczynę podejrzliwie, bo tylko o tym pomyślał, a jeśli... jeśli ona umiała czytać w myślach? Ale akcja! To jak w tym filmie o wampirach, który oglądał zawsze z Rają, jak mu tam... Zmrok? Coś takiego, coś o nocy, bo to przecież wampiry, szkoda tylko, że t akurat w świetle dnia się nie spalały, a świeciły.
- Nie, czemu miałaby być? - kompletnie nie rozumiał toku rozumowania Rose i trochę nie wiedział czy to zasługa jointa, czy może po prostu mieli tak rozbieżne procesy myślowe, ale co miałaby mieć Gwen wspólnego z byciem policjantem to szczerze nie miał zielonego pojęcia, może nawet nie chciał wiedzieć. Chociaż swego czasu kumplował się z miejscowym gliną i jakoś nigdy nikt nie postanowił go sprawdzić. Może to była jednak jego zasługa? - Mam dziewczynę, więc mój typ jest raczej nieistniejący - zaśmiał się pogodnie, bo odkąd zaczęli być z Lyrą razem, zdecydowanie mniej interesowały go inne dziewczyny, na tym chyba polegała miłość?

Rose Hepburn
ryder fitzgerald
nata#9784
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryder Fitzgerald

Teraz dopiero załapała, może i błędnie, a może i bezbłędnie, że ona mówiła o czym innym i on o czym zupełnie innym.
- Nadajesz imiona roślinkom? Zawsze uważałam to za niezwykle urocze, choć sama nigdy nie wiem jak nazwać swoje roślinki. - tak tak, ona w tym momencie zjarania uważała że Bowie i Lyra to jego roślinki, z których pozyskuje trawkę. Co tu dużo mówić, wyobraźnia po joincie potrafi płatać nam niesamowite figle, zwłaszcza jeśli jest to pierwszy joint od długiego czasu.
- W ogóle nie rozumiem, dlaczego tak bardzo nie chcą jej zalegalizować. Przecież ona otwiera umysł, czakrę, leczy, ma same pozytywne właściwości. - miała na myśli oczywiście marihuanę, bo uważała że każdy człowiek zna swoje możliwości i wie kiedy przestać czy to z jedzeniem, czy z piciem czy z używkami. To że niektórzy nie potrafili tego robić to powinni się w jej mniemaniu nauczyć. Minus jedyny to co, chyba tylko to że uzależnia.
- Bo wspominałeś że nic cię nie spotkało oprócz tej koali. Czyli coś musiało się z nią stać niecodziennego, zakładam zatem że chodzi o atak. - choć dla niej to było wręcz niepojęte, bo to przecież takie milusie misie, stworzonka bardzo przyjazne, choć jednocześnie trochę leniwe, bardzo łatwo poddające się badaniom, niektóre zwierzęta naprawdę były potwornie uparte pod tym względem i potrzebowały wcześniejszego zastrzyku zanim cokolwiek można było z nimi robić. Taka już jest praca weterynarza.
- Bo policjanci zwykle atakują bez zapoznania się z sytuacją? - po chwili odpowiedziała pytaniem na pytanie, bo raz była na przyjęciu urodzinowym, niespodziance zresztą młodego i zestresowanego policjanta, który początkowo pomyślał że ktoś włamał się mu do domu i wymierzył broń w pewnym kierunku, dobrze że nie była ona naładowana, bo jak wyskoczyli wraz z krzykiem "niespodzianka!" przy zapalającym się świetle to ktoś na pewno by na tych urodzinach ucierpiał. Więcej takich niespodzianek pan policjant nie otrzymał, ot co.
- Och, sorki, ale nie myślisz że cię podrywam co nie? - bo nie chciała, nie zamierzała i lepiej żeby się już nie odzywała, bo zacznie coraz to bardziej się pogrążać ot co.
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ