Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
12. + Outfit

Joel pierwszy raz w życiu miał okres, gdzie szczerze nie przepadał za swoją pracą. Jakiś czas temu zajął się ochranianiem młodej dziewczyny, która była instagramerką czy youtuberką czy czymś w ten deseń. Ewidentnie nie radziła sobie ze sławą i pieniędzmi i odpierdzielała różne rzeczy. Takie, nad którymi ciężko było zapanować. I nawet biedny Joel nie mógł sobie z nią poradzić. Robiła wszystko, nawet głupie i niebezpieczne rzeczy, tylko po to, żeby nikt nie przestawał o niej rozmawiać. Każda zmiana w towarzystwie tej dziewczyny kończyła się składaniem raportu, a robota papierkowa była w tym przypadku naprawdę męcząca. Wszystko musiało zostać opisane ze wspomnieniem nawet najmniejszego szczegółu. Jakby tego było mało, to ważnym punktem raportu była oś czasu, która również musiała być szczegółowa, co do minuty. Joel nawet spodziewał się tego, że zostanie wezwany na świadka w procesie sądowym, który podobno ktoś dziewczynie chce wytoczyć. Nawet teraz, w wolny dzień, połowę poranka spędził na telefonie z agentką dziewczyny oraz ze swoim szefem. Plusem tego wszystkiego jest to, że na chwilę obecną DeWitt nie będzie musiał martwić się jej towarzystwem. Poprosił szefa o to, żeby go od niej odsunął. A skoro jest ryzyko potencjalnego pozwu, to szef zaczął się sam wycofywać ze współpracy z dziewczyną.
Dodatkowo miał złamane serce, bo Ephraim wypływał na prawie półtora miesiąca i zostawiał biednego Joela na lądzie. W sumie nawet nie wiedział, o której kumpel wypływa, a obiecał mu stanie na porcie i machanie chusteczką na pożegnanie tak długo, aż statek zniknie za horyzontem. Śmieszki hehszki, ale pewnie Joel poważnie by to zrobił. No tak czy siak zamiast płakać za przyjacielem postanowił korzystać z tego, że miał "wolne".
Po ostatnim spotkaniu ze Scarlet często myślał o tym, żeby się odezwać. Nie wiedział jednak czy powinien się narzucać. Coraz częściej wracała do niego myśl, że Callaway zaprosiła go na ten wieczorek autorski z grzeczności i że raczej nie spodziewała się, że rzeczywiście się pojawi. Tym bardziej, że Colton wydawał się zaskoczony jego obecnością, no i Joel odczuwał dziwną wrogość ze strony mężczyzny. Nie wiedział czemu, bo naprawdę nie czuł, że zrobił coś złego. Przecież to nie tak, że gwizdał, piszczał czy głośno rozmawiał przeszkadzając Scarlet w spotkaniu ze swoimi fanami. Nie pomyślał jeszcze o tym, że problemem mogła być po prostu jego obecność. Tak czy siak zwlekał tak długo, aż w końcu Scarlet odezwała się pierwsza i teraz Joel stał przed restauracją i na nią czekał. Przyjechał chwilę wcześniej, żeby się upewnić, że dostaną stolik w jakimś ustronnym miejscu. Pewnie musiał wręczyć kelnerowi jakąś małą łapówkę, ale ostatecznie się udało. Wyszedł na zewnątrz, żeby odebrać telefon, który nadal nie przestawał dzwonić. Rozmawiał przez parę minut, ale w momencie, w którym dostrzegł Scarlet rozłączył się informując osobę po drugiej stronie, że oddzwoni i od razu wyciszył telefon, żeby mu nie przeszkadzano.
Westchnął ciężko kiedy się do niego zbliżała. Jak zwykle prezentowała się zajebiście, a on na jej widok czuł fizyczny ból w klatce piersiowej. -Cześć. - Przywitał się chowając telefon do kieszeni. -Wyglądasz... jak zawsze niesamowicie. - Nie mógł się powstrzymać. Trudno. Nachylił się jeszcze, żeby złożyć delikatny pocałunek na jej policzku. -Mamy stolik w środku. Z widokiem na wodę. - Gestem ręki pokierował ją do środka i ruszył obok niej, żeby wskazać odpowiedni stolik. -Jak się udała kolacja z rodziną? Restauracja warta walki o rezerwację? - Był ciekawy czy to lokal tego typu gdzie możesz sobie z akwarium wybrać homara, którego za niecałą godzinkę zjesz.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
17

Scarlet nie do końca rozumiała, co się działo i nawet rozmowa nie pomagała jej w zrozumieniu tej całej sytuacji, jaka miała miejsce z Joelem. Bo teoretycznie przecież nic między nimi się nie działo, a mimo to za każdym razem, gdy go widziała, czuła się mocno zagubiona. Przecież do tego feralnego spotkania w sklepie, całkiem nieźle wychodziło jej unikanie go. I do tej pory naprawdę uważała, że to całe schodzenie sobie z drogi działa jak najbardziej na korzyść – z wyłączeniem oczywiście zaliczenia niemocy twórczej po jej stronie – ponieważ nie czuła się aż tak źle jak w momencie ich zerwania. Jednakże, odkąd tylko się przypadkowo spotkali, Scarlet czuła się… co najmniej dziwnie. Nie potrafiła tego sprecyzować, ale ten jeden moment zaważył przecież na tym, że Joel ponownie pojawił się na horyzoncie. Nie wiedziała jednak czy ich relacja powinna rozwinąć się w jakąkolwiek stronę – nawet tą niekoniecznie romantyczną. I czy w ogóle mieli do tego prawo? Nie wiedziała też co sądzić o samym jego zachowaniu, bo jak na razie to przecież ona zaprosiła go gdzieś dwukrotnie. To znaczy… to Scarlet zaprosiła go na spotkanie autorskie, i to Scarlet zaproponowała też ten lunch. I powoli zaczęła zastanawiać się czy aby nie naprzykrza się zanadto, a to ponownie pojawienie się Joela nie wynika tylko z tego, iż z grzeczności nie potrafił jej odmówić.
Miała mętlik w głowie, gdy opuszczała uniwerek w porze lunchu, ale postanowiła tymczasowo zepchnąć te wszystkie niepewności na bok w momencie, gdy dostrzegła mężczyznę przed restauracji. Momentalnie się uśmiechnęła i pomachała mu z odległości, myśląc sobie, że to niesamowicie niesprawiedliwe, że nawet w najbardziej codziennych ciuchach jest tak dla niej atrakcyjny.
Nadstawiła policzek, a sama pewnie w tym zintegrowaniu cmoknęła powietrze gdzieś obok jego policzka. Zaraz po tym jednak spojrzała na niego bez przekonania i parsknęła śmiechem. – Naprawdę? Bo wybiegłam prosto z pracy i wiesz… nawet nie przejrzałam się w lustrze – powiedziała ze szczerym rozbawieniem i poniekąd trochę się z nim drocząc i mrużąc przy tym oczy. Ale z drugiej strony, to nie była randka, więc i chyba nie musiała wyglądać pięknie. Ani się specjalnie stroić i przejmować. Takie przynajmniej miała w tej chwili podejście. – Niemniej, bardzo dziękuję. Ty też wyglądasz bardzo dobrze – dodała po chwili z promiennym uśmiechem, lekko przekrzywiając głowę. Podążyła wedle jego wskazówek i naprawdę ucieszyła się z wyboru stolika. – Wow. Niesamowite, że udało się złapać stolik z widokiem na wodę i to jeszcze o takiej porze – stwierdziła ze szczerym uznaniem. Momentalnie jednak nieco jej humor przygasł na wspomnienie sytuacji, podczas ich ostatniego spotkania. – Taak – odparła niechętnie i założyła kosmyk włosów za ucho. – Owszem, było warto – odpowiedziała wreszcie bezpośrednio na jego pytanie. – Mam nadzieję, że naprawdę nie gniewasz się o tamtą sytuację? – spytała, spoglądając na niego spod rzęs i z wymuszeniem się uśmiechając.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
-No tak. – Teatralnie pacnął się lekko w czoło. –To pewnie to słynne I woke up like this.. – Trochę już ją znał i wiedział, że rzeczywiście nawet po przebudzeniu wyglądała dobrze. Nawet bardzo dobrze. Pewnie 90% kobiet z całego świata chciałaby wyglądać tak po przebudzeniu. Ba!, nawet on chciałby wyglądać tak po przebudzeniu. Zamiast tego wyglądał jakby właśnie szedł na odwyk, albo z niego wracał i dodatkowo nie wiedział na jakiej planecie się właśnie obudził. Niektórym bycie ładnym przychodziło tak łatwo. On musiał się pilnować i gdyby nie to, że miał pracę, która wymagała od niego tego, żeby jakoś się prezentować, to pewnie nie prezentowałby się wcale. No i wtedy też takie dziewczyny jak Scarlet nie widziałyby w nim nikogo atrakcyjnego. Chociaż też kto wie. Współczesne dziewczyny mają tak dziwne standardy, że nawet akceptują bicie po twarzy. Eh.
-Ja? Oh. Serio? Dziękuję. – Ułożył dłonie na klatce piersiowej. –Ja zdecydowanie poświęciłem trochę czasu na przygotowanie się do tego spotkania. Dobranie tej koszulki do tych spodni prawie się nie wydarzyło. – Pokręcił głową ciągnąć koszulkę. –Nawet mnie nie pytaj ile zajęło mi ułożenie fryzury. Serio. Byłem trochę zły, że nie umówiliśmy się wczoraj, bo przynajmniej miałbym czas na przespanie się w wałkach. – Przewrócił oczami. Oczywiście ze wszystkim żartował uznając, że dzięki temu poczują się nieco swobodniej w swoim towarzystwie. Chociaż to też nie tak, że teraz czuł się jakoś specjalnie spięty czy niezręczny. Jasne, troszkę się denerwował, ale nie było to nic złego czy przesadnego. Po prostu chciał się przed nią dobrze zaprezentować. Nie w celu „spójrz co straciłaś”, albo „lepiej mi bez ciebie”. Po prostu chciał jej zaimponować. Tak bardzo chciał, żeby nadal go lubiła.
-Poczekaj. Może się jeszcze okazać, że dostaliśmy najgorszy stolik. – Zażartował, ale na chwilę obleciał go strach. Miała rację. Dostanie takiego stolika w godzinach szczytu mogło graniczyć z cudem. Także w grę wchodziło otrzymanie najgorszego stolika, albo to, że po prostu im się poszczęściło, a łapówka dana kelnerowi, opłaciła się. Joel szybkim spojrzeniem obleciał otoczenie stolika i nie zauważył żadnych pająków, owadów, ani węży, więc na razie nic nie wskazywało na to, żeby stolik był trefny.
-To dobrze. – Skinął głową. Mało rzeczy było gorszych od restauracji, która ostatecznie nie spełniła oczekiwań. Spojrzał na nią lekko zdziwiony. –Nie. Oczywiście, że nie. – Posłał jej uśmiech. –Nie widzę powodu, dla którego miałbym się gniewać. – Naturalnym wydawało się jemu to, że jej agent zorganizował dla niej after party w towarzystwie rodziny, żeby mogła celebrować udany wieczór autorski. –Fakt, że mnie zaprosiłaś i że mogłem tam być był wystarczający. – Dodał sięgając po menu. –Chociaż… – Zaczął i jednak odłożył menu. –Musze przyznać, że czułem lekki niedosyt. Chciałem cię zobaczyć i chciałem spędzić z tobą trochę czasu. – Zaryzykował. No trudno. –No więc cieszę się, że widzimy się teraz. – Bez Coltona, który pewnie trochę zepsułby atmosferę, ale tego już Joel na głos nie powiedział, bo nie miał Brooksowi nic do zarzucenia. DeWitt ponownie sięgnął swoje menu, które tym razem otworzył. Wiedział, że w innym przypadku walczyłby z pokusą chwycenia jej za dłoń.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Zaśmiała się serdecznie, przewróciwszy oczyma. – Oj, przestań – odparła, ale nie potrafiła jednocześnie ukryć rozbawienia, bo zapewne dotarło do niej jak stereotypowo te wypowiedziane przez nią słowa zabrzmiały. A przecież zgodziłaby się z nim pewnie, że niektórym ludziom bycie ładnym przychodziło łatwo. O ile sama w swoich gorszych dniach nie wiedziała, czy zalicza się do tej grupy, o tyle uważała, że Joel był bardzo przystojny i czasem naprawdę nie potrafiła nie wodzić za nim oczyma. Ale znów nie mogła powstrzymać szczerego i serdecznego śmiechu, gdy tak teatralnie jej przedstawiał swój beauty proces. Nawet, gdy już się zaśmiała to z jej twarzy nie znikał promienny uśmiech. Uświadomiła sobie, że Joel jakimś cudem zawsze potrafił ją rozluźnić i rozbawić, i poniekąd chyba dlatego tak bardzo go lubiła. Well, to był jeden z wielu powodów, ale bycie z kimś, kto jednym zdaniem potrafi ściągnąć z ciebie całe napięcie zdecydowanie zaliczało się do zestawu wymarzonych zalet u partnera. I tym razem też momentalnie acz cicho odetchnęła i uzmysłowiła sobie, że czuje się lepiej, i nawet nie stresuje się tak bardzo. Zresztą – co do samego spotkania chyba miała lekko mieszane uczucia. Czuła się trochę tak jakby to było zarówno pierwsze jak i któreś z kolei spotkanie z Joelem. – Jesteś najlepszy – skwitowała, kręcąc z politowaniem głową na wspomnienie o wałkach i tylko podążyła w stronę stolika.
Uśmiechnęła się uprzejmie i szczerze wolała, żeby jednak jego słowa się nie ziściły, bo przecież ten lunch zapowiadał się całkiem dobrze. Ale nic na to nie wskazywało, więc tylko z poczuciem ulgi usiadła na miejscu. Niemal od razu sięgnęła po menu, obserwując jego reakcję i odpowiadając lekko na uśmiech, po czym skinęła głową w pełni się z nim zgadzając. Choć ona nie spodziewała się zupełnie takiego afterparty to jednak z perspektywy czasu chyba musiała przyznać, że zaproszenie do restauracji przez Coltona nie było niczym aż tak nadzwyczajnym, jak początkowo myślała i chyba rzeczywiście mogła owego zaproszenia się spodziewać. – Chociaż? – podchwyciła natychmiast, zerkając na niego znad swojej karty dań. Przyglądała mu się przez chwilę i nagle znów się uśmiechnęła. – Och. Ja też się cieszę – zapewniła lekkim i niezobowiązującym tonem. Przez krótką chwilę milczała, skanując wzrokiem menu, aż w końcu zdecydowała się na sałatkę z łososiem, serkiem i paletą warzyw. Odkładając kartę na bok, zerknęła przelotnie na Joela. – Hm, więc co u ciebie? – zadała chyba najbardziej ogólne i randomowe pytanie, na jakie ją było stać w tym momencie.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc jej śmiech. Tak dobrze znów było go usłyszeć. Z każdą minutą zdawał sobie sprawę z tego za iloma rzeczami związanymi ze Scarlet tęsknił. Za jej obecnością, uśmiechem, śmiechem, dotykiem, żartami, tymi chwilami kiedy skupiała się na pisaniu tak bardzo, że traciła kontakt z rzeczywistością, a Joel mógł sobie ją obserwować. Na tym etapie brakowało mu nawet wyciągania jej włosów spod prysznica czy ze zlewu.
-Ufff. - Westchnął i uniósł brwi. -Naprawdę liczyłem, że nie zadasz tego pytania. - Posłał jej lekki uśmiech, a przy okazji skorzystał z okazji, że podeszła do nich kelnerka i sobie też zamówił sałatkę. On jednak postawił na halloumi z makaronem, rukolą i pesto. Oddał menu kelnerce i spojrzał na Scarlet. -Chciałbym mieć jakąś dobrą odpowiedź na to. - Podrapał się po skroni. -Wiesz... coś w stylu, że nauczyłem się stepować, albo teraz jestem biegły w karcianych sztuczkach magicznych. - Tego drugiego to nawet próbował się nauczyć, bo zawsze chciałby mieć jakiegoś asa w rękawie, żeby komuś zaimponować. Niestety nie wychodziło mu nawet wyciągnięcie monety komuś zza ucha. A niestety najczęściej zdarzało mu się ćwiczyć na Teresie albo Ephraimie. Teresa nie wiedziała o co mu chodzi, a Ephraim nie był pod wrażeniem doboru hobby Joela. -Nic z tego mi jednak nie wyszło. - Wyjaśnił w końcu i po raz kolejny posłał jej delikatny uśmiech. Spuścił jednak na chwilę wzrok, żeby nie wyjść na natarczywego typa, który ciągle się na nią gapi. A było to naprawdę ciężkie, bo chciał się w nią wpatrywać. Zupełnie jakby próbował nadrobić czas kiedy jej nie widział, albo kiedy musiał udawać, że jej nie widzi, albo że nie jest świadomy jej obecności. Zaczął się bawić serwetką i wzruszył ramionami. -Tak na poważnie to absolutnie nic ciekawego. Pracuję w tym samym miejscu i robię dokładnie to samo. - Pokiwał głową. -Chociaż teraz zajmuje się też systemami alarmowymi, ale wątpię, żeby ta część mojej pracy przetrwała. Chyba z tego zrezygnujemy. - Nie wiedział po co to mówi. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie było to wcale interesujące. W sensie dla niego było, bo lubił branżę, w której pracował. Domyślał się jednak, że Scarlet wolałaby słuchać o czymś innym. Ale nie wiedział o czym. Nie mógł jej nawet opowiedzieć o swoich klientach, którzy byli problematycznymi ludźmi, a którzy byli interesującym tematem. Obowiązywał go kontrakt. Kiedy byli razem to nie miał hamulców i opowiadał jej właściwie o wszystkim. Teraz jednak czy tego chciał czy nie, musial zachować nieco ostrożności.
-A co u ciebie? - Zapytał i tym razem się odważył i podniósł wzrok, żeby na nią spojrzeć. -Nauczyłaś się stepować? - Zażartował, chociaż nie zdziwiłoby go gdyby mu wyznała, że tak naprawdę to zawsze umiała stepować, ale chciała z tego zrobić swoją super moc, którą ujawni w dogodnym momencie. -Pracujesz nad czymś nowym? - Zainteresował się. Zapewne gdyby wydała jakąś książke po ich zerwaniu to naturalnie by ją kupił i przeczytał. Zostałby jej fanem na całe życie. W sumie nadal był. Później chwaliłby się każdemu, że kiedyś był w związku z tą pisarką. Chociaż naturalnie wolałby się chwalić tym, że ostatecznie ją poślubił.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Ona też za nim tęskniła. Zawsze wydawało jej się, że pomimo ich różnicy wieku, Joel ją rozumie. I szanuje – a to przecież było w związku naprawdę ważne. Nigdy nie czuła, by traktował ją jak dzieciaka czy z pobłażliwością po prostu. i nie trudno było przecież stwierdzić, że Scarlet naprawdę go kochała, nawet jeśli zachowała się trochę jak egoistka i nie wyjechała z nim do Londynu, chociaż on dzielnie znosił wszystkie jej wypady archeologiczne i czasem nawet kilka miesięcy rozłąki. Ale zawsze, gdy wracała do domu – do ich domu – starała mu się to wynagrodzić na wszystkie możliwe sposoby, jakie tylko lubił. I Scarlet zawsze gotowa była mu podarować swoje serce na dłoni. Poza tym jednym razem, gdy zdecydowała się wrócić do Lorne Bay na stałe by pomóc w rodzinnej winnicy oraz Timowi z jego życiem.
Zaśmiała się, ale zaraz też ukryła rozbawienie, zagryzając dolną wargę. Naprawdę nie musiał jej niczym imponować, ale zawsze czuła się lepiej, gdy próbował ją rozbawić. – Och, mówisz poważnie? – zdziwiła się, gdy oznajmił jej, że nic z tej próby nie wyszło. Zastanowiła się przez chwilę. – Może powinieneś zmienić dziedzinę magii? Próbowałeś może ze znikaniem ludzi albo rzeczy? Albo z rozcinaniem seksownej asystentki na pół? – spytała z rozbawieniem, ale jeśli to miało jakoś mu pomóc w rozwoju, to czemu w sumie nie? Ona na pewno była ostatnią osobą, która miałaby go do czegoś zdemotywować. – Albo seksownego asystenta, nie oceniam – dodała jeszcze żartem i wzruszyła ramionami. Jej oczy zalśniły blaskiem, kiedy podchwyciła spojrzenie Joela i odwzajemniła je z uśmiechem. Nie czuła się wcale skrępowana tym, że często im się zdarzała utrzymać kontakt wzrokowy nieco dłużej. – Dlaczego zrezygnujecie? – spytała ze szczerym zaciekawieniem. Zadowoliłaby się nawet krótką odpowiedzią na ten temat, bo nawet jeśli nie interesowało ją zbytnio temat samych alarmów, to przecież interesowała ją postać Joela.
Znów posłała mu uśmiech na jego pytanie. – Nie, ale zaczęłam chodzić na jogę – oznajmiła i sięgnęła po swoją wodę i dopiero napiwszy się sporego łyka, kontynuowała. – W zasadzie też nic ciekawego. Jak chyba wiesz… pracuję jako sekretarka w dziekanacie na James Cook University i pomagam zagubionym studentom. To dość… przyjemne zajęcie. I dodatkowy, stały dochód, więc nie narzekam – oznajmiła spokojnie i poprawiła włosy.
I nagle zaczerpnęła gwałtownie powietrza – całkiem nieprzemyślanie i mimowolnie – bowiem padło pytanie, na które zdecydowanie nie chciała odpowiadać, a które spodziewała się, że pewnie. Swoją nerwowość zakryła jednak uśmiechem. – Właściwie to tak. Pracuję, ale odkąd… to znaczy, od jakiegoś czasu kiepsko idzie mi pisanie i chyba wpadłam w dołek pisarski – powiedziała, nie patrząc na niego i bawiąc się dla odmiany serwatką. – Ryzyko zawodowe – dorzuciła żartem, by jej poprzednie słowa nie zabrzmiały zbyt poważnie. Modliła się też w duchu, by nie pociągnął tego tematu.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Uśmiechnął się. –Przeszło mi to przez myśl. Może mam nieodpowiednie paluchy, żeby utrzymać talię kart czy coś. – Zażartował sobie i nawet spojrzał na swoje dłonie czy palce rzeczywiście nie przypominają polskich parówek. Na szczęście wszystko było w porządku. Przynajmniej w jego odczuciu. –Na razie umiem tylko to. – Zaczął i pokazał jej ten trik ze znikającym kciukiem. –Ale na to nie nabierają się nawet dzieci. A już z pewnością nikt mi nie rzuca dolarów do kapelusza pod marketem. – Oczywiście sobie żartował, bo nie było aż tak źle, żeby rzeczywiście stał pod marketem. Właściwie to nie było źle. Pieniądze zarabiał bardzo dobre, miał częste premie i klientów, którzy chętnie dawali napiwki. Gorzej było z czasem. Tego nie miał, żeby wydawać te ciężko zarobione pieniądze. –Ale no na razie czekam aż przyjdzie mój nowy podręcznik „Sztuczki magiczne dla głupich” i może jeszcze do następnego spotkania zdążę się podszkolić. – Puścił jej oczko, a jak wspomniała o seksownym asystencie to się zaśmiał, a później jego śmiech zamienił się w chichot. –Aż tak wiele się u mnie nie zmieniło. – Przyznał nadal rozbawiony. Pewnie dla odmiany miałby seksowną asystentkę i seksownego asystenta. Asystentkę, żeby sam mógł na nią patrzeć i żeby panowie z publiczności mieli na co patrzeć. A asystenta żeby zachęcić panie do przychodzenia na jego pokazy. Oczywiście nie pomyślał o tym, że mogłyby przychodzić patrzeć na niego. Już nawet nie na jego nieudane sztuczki, ale po prostu na niego.
-Odnoszę wrażenie, że mój szef nie do końca to przemyślał. – Wyprostował się lekko. –Zatrudnił monterów, ale nie pomyślał, żeby zatrudnić na zaś ludzi, którzy będą jeździć na wezwania w razie gdyby włączył się cichy alarm. No i przez to zdarza się, że ja jestem ściągany przed pracą, albo w drodze do pracy, żeby zajechać na jakąś farmę i się upewnić czy wszystko jest okej. A nie mam nawet do tego odpowiednich kwalifikacji. Jedyne co mogę zrobić to rzeczywiście się upewnić czy wszystko jest okej i ewentualnie ustalić z centralą zmianę kodu do alarmu. Nic poza tym. – Wzruszył ramionami. –A zanim zdąży zatrudnić i wyszkolić ludzi to pewnie nagromadzi się skarg. – Machnął ręką, bo naprawdę nie było to nic interesującego. A dodatkowo był tym często poirytowany, bo musiał robić nadgodziny, których tak naprawdę nie chciał. No i najbardziej wkurzające było to, że nawet nie wiedział co powiedzieć ludziom, do których jeździł, bo serio nic o tych systemach alarmowych nie wiedział. Wiedział tylko, że są.
-I działa? – Zapytał ze szczerym zainteresowaniem. On pewnie jakby poszedł raz na jogę to później musiałby się przerzucić na rehabilitację. –Jesteś bardziej wyciszona czy rozciągnięta? Nawet nie wiem na czym joga polega. – Uśmiechnął się marszcząc brwi. –Jestem pewien, że obalasz stereotypy jeśli chodzi o wredne panie z dziekanatu. – Pewnie Scarlet była popularna wśród studentów. Joel wolałby mieć taką panią w dziekanacie niż chamską starą prukwę, z którą sam musiał się męczyć jak jeszcze studiował. –Cieszę się, że ci się układa. – Jeśli była szczęśliwa to i on był szczęśliwy. Chociaż nie da się ukryć, że trochę łamało go w sercu jak myślał o tym, że była szczęśliwa bez niego. Nie żeby jej życzył kompletnej zależności od niego. Po prostu… dziwne uczucie.
-O nie. – Zmartwił się nie na żarty. –Naprawdę mi przykro z tego powodu. – Mimowolnie wyciągnął nawet dłoń w kierunku jej dłoni i przez ułamek sekundy pozwolił sobie na to, żeby obdarować ją delikatnym dotykiem w ramach dodania otuchy. –Wiesz… – Zaczął. –Nie wiem na ile ci się to przyda, bo nie noszę w sobie nawet jednego procenta talentu, który ty posiadasz. – Uniósł kącik ust w lekkim uśmiechu. Tak, był beztalenciem. –Ale kiedyś przeczytałem ładny cytat, którego pewnie nigdy teraz nie znajdę, ale był właśnie o pisarzach. Że jak masz za dużo myśli w głowie to powinnaś pisać. A jak masz blokadę, albo brak weny to powinnaś zacząć dużo czytać. Nie wiem jak to działa, ale ten cytat był tak ładny, że miał dla mnie sens. Nawet pomyślałem wtedy o tobie. – Uśmiechnął się na koniec. Pewnie cytat przeczytał jak już nie byli razem i cisnęło go, żeby jej to wysłać, chociażby po to, żeby dać jej znać, że o niej myśli, ale ostatecznie nie widział czemu miałoby mu to w czymkolwiek pomóc. No i nic z tym nie zrobił. No i na lepsze wyszło, bo mógł jej to powiedzieć wprost.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Parsknęła śmiechem raz jeszcze, ale posłała mu spojrzenie pełne podziwu. Tak na wszelki wypadek, żeby się na nią nie gniewał. — Dobry początek. Śmiesznie to wygląda, ale nie zmienia to faktu, że jestem pod wrażeniem — powiedziała szczerze. I nagle w jej głowie uroił się pomysł postaci do książki, która byłaby hobbistycznie magikiem. A może z kogoś takiego uczynić mordercę i wokół tego utworzyć fabułę? Aż jej oczy zalśniły na samą myśl, ale szybko powróciła na ziemię – tu, do restauracji na lunch z Joelem. Jednocześnie musiała przyznać, że niezwykle ironicznie było to, że w jego obecności pomysły do książki same się pojawiały. Ironicznie bolesne. Oczywiście wiedziała, że nie jest tak źle, by Joel musiał zarabiać, zabawiając ludzi na ulicy, ale mimo wszystko posłała mu w odpowiedzi współczujące spojrzenie. — Będę czekać na nowe sztuczki — powiedziała ze szczerym entuzjazmem. I chyba też trochę na tą obietnicę kolejnego spotkania, ale tego nie chciała wypowiadać na głos.
A później już wsłuchała się w jego głos i w to, co mówił, oczywiście. Mimo iż w sumie Joel mówił o temacie, który jej pozornie nie interesował to jednak mówił w tak prosty i przyziemny sposób, że Scarlet bez problemu skupiła się na jego słowach i przytakiwała w odpowiednich miejscach. — Straszne niedopatrzenie — oznajmiła Scarlet, krzywiąc się lekko. — To trochę tak jakby twój szef zapomniał o jednym znaczącym ludzkim czynniku, jakim było zatrudnienie odpowiednio wyszkolonych ludzi do nowej gałęzi waszej pracy, ponieważ… co? Liczył, że wszystko będzie idealnie się sprawować? — W zasadzie niewiele miała do dodania w tym temacie i po części powtórzyła to, co on sam powiedział, ale chciała w jakiś sposób zareagować. No i była w stanie się jednak z Joelem utożsamić i rozumiała wszelkie powody do niezadowolenia z zaistniałej sytuacji.
Wzruszyła ramionami zapytana o jogę. — Może trochę. Faktycznie jestem bardziej wyciszona — przyznała. — Powinieneś spróbować. Myślę, że by ci się spodobało — dodała z chytrym uśmieszkiem, bo chyba troszkę sobie zaczęła wyobrażać zmagania Joela na zajęciach jogi. Posłała mu wymowny uśmiech. — Staram się to pewne. Ale moje koleżanki też raczej na nikogo nie warczą — powiedziała w imię dalszego burzenia stereotypów. Co było zresztą trochę prawdą, bo akurat ich wydział pewnie miał same fajne babeczki w sekretariacie. A jeśli były dla kogoś wredne, to akurat Scarlet nie była tego świadkiem.
Czuła, że atmosfera nieco przygasła z jej winy, choć przecież nie było to jej celem i dlatego posłała mu łagodny, dziękczynny uśmiech. Pozwoliła mu też na tą krótką interakcję i tylko skinęła głową. Zaraz to wszystko zostało przełamane jego słowami, więc tylko przewróciła oczyma na wspomnienie jej talentu, ale pozwoliła mu mówić i nie przerywała. — Och… — wymsknęło jej się. — Rzeczywiście jest bardzo trafny — podsumowała. — Albo może powinnam zmienić otoczenie… Choć chyba łatwiej po prostu wpaść w ciąg czytania książek. I przeczekać ten dołek. Sama nie wiem — powiedziała wreszcie i cicho westchnęła. — W każdym razie to właśnie u mnie… Jak widzisz — dodała jeszcze z lekkim nerwowym rozbawieniem i wzruszyła ramionami. — A czy… hm… planujesz jakieś wyjazdy? — spytała. Choć z samym pytaniem czuła się dość niekomfortowo. Prawda była taka, że w zasadzie chciała zapytać o jego wyjazd do Londynu, ale kompletnie nie wiedziała, jak o to zagaić.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Cieszył oczy jej uśmiechem, a uszy dźwiękiem jej śmiechu. Wewnętrznie nieco smutniał, bo tylko zdawał sobie sprawę z tego, że przez ostatnie miesiące nie oszukiwał się i niczego sobie nie wmawiał. Naprawdę za nią tęsknił. Nadal ją kochał. Złamane serce niczego nie zmieniało. Nie przyspieszało procesu pozbywania się Scarlet z jego głowy czy serca. Zamieszkała tam na stałe. –Daj mi jeszcze parę tygodni, a może sprawię, że cała dłoń zniknie. – Zażartował. Raczej nie będzie kontynuował nauki tej dziedziny. Miał chyba za mało czasu, żeby się oddać temu całkowicie. –Jak w końcu opanuję sztuczkę z wyciąganiem monety zza ucha to będziesz pierwszą, której to pokażę. – Obiecał. Dobra, jeżeli dla niego to miała być kolejna obietnica zobaczenia się z nią to to zrobi. Nauczy się tej sztuczki tylko po to, żeby mieć głupi pretekst do zobaczenia się z nią.
-Dokładnie o tym samym pomyślałem. Założył, że skoro idealnie sprawuje się ta część firmy odpowiedzialna za bezpośrednią ochronę ludzi, to jego systemy alarmowe będą bez wad. – Wzruszył ramionami. Zupełnie jakby jego szef nie wiedział, że maszyny wbrew pozorom, tak jak ludzie, popełniają błędy. Albo po prostu przestają działać. –Poza tym, tak cicho sobie myślę, że może po prostu połasił się na spore hajsy i zyski jakie miały z tego płynąć i nie chciał się tym dzielić zatrudniając nowych ludzi. – Ponownie wzruszył ramionami. Lubił swojego szefa, nie mógł narzekać na niego i na swoją pracę, ale jednocześnie wiedział, że nie byłby to pierwszy raz kiedy człowieka gubiła zachłanność i chciwość.
Zachichotał. –Sugerujesz mi, że powinienem się wyciszyć? Czy powinienem się połamać? – Nadal się śmiał. I tak był dosyć skrytą i cichą osobą. Odżywał dopiero w towarzystwie ludzi, którym ufał. A jeśli chodzi o aktywność fizyczną to okej, miał dobrą kondycję, ćwiczył regularnie i chodził na siłownię. Wymagała tego od niego praca. Bogowie jednak wiedzą, że przy jodze Joel złamałby się przy najprostszych pozycjach. Nie był najbardziej elastyczną osobą na ziemi. Nie musiał się nawet wysilać przy strzelaniu kośćmi w rękach, bo przychodziło mu to bardzo naturalnie i często też nieświadomie.
Pokiwał głową. –Może. Może zmiana otoczenia rzeczywiście by pomogła. – Ciężko przeszło mu to przez gardło. Nie wiedział co mogłaby mieć na myśli. Wyjechać stąd na stałe? Na jakiś nieokreślony okres czasu? Znowu miałby ją stracić? Dosłownie chwilę po tym jak ją odzyskał? I to nawet nie na stałe. Odzyskał jakąś część jej osoby. –Przeczekanie dołka też nie jest złym pomysłem. Może teraz starasz się za bardzo odzyskać wenę i przez to ta nie chce się pojawić? – Zasugerował, ale już nie myśląc o tym, że jego słowa mogłyby ją zatrzymać. Taką moc stracił już dawno. –Najlepsi pisarze nie wydają kilku książek w ciągu roku tylko z odpowiednimi odstępami czasowymi. Dają sobie czas na to, żeby ich dzieła szły w parze z jakością. – Zauważył, że te książki, na które nieco się czeka są zawsze lepsze od tych, których autorzy wydają kilka książek w ciągu roku. Sprawiają wtedy, że każda ich książka jest taka sama. –Pamiętam jak byłem młodszy i wychodziły nowe części Harry’ego Pottera. Trzeba było czekać w kolejce, aż otworzą księgarnię. – Uśmiechnął się na to wspomnienie. Damn, to były serio dobre czasy.
-Nie. Nie mam niczego w planach. – Pokręcił głową. –Oczywiście opuszczam Lorne i okolice, ale to raczej krótkie wyjazdy. Nic na stałe. – Wolał to sprecyzować, bo właściwie to nie wiedział o jakie konkretnie wyjazdy go pytała. Oczywiście jemu też na myśl przyszedł Londyn.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Nie mogę się doczekać — odparła z delikatnym uśmiechem, zważając przecież na to, iż dzięki temu – być może – będą mieli szanse na kolejne spotkanie. Choć może to była tylko czcza obietnica, której Joel wcale nie zamierzał dotrzymać? A może tylko żartował? Tego nie była całkowicie pewna, ale mimo wszystko jej słowa wypowiedziane były tonem lekkim, sugerującym, iż jej podejście jest raczej neutralne. Lunch z Joelem miał miejsce przed spotkaniem Ephraima, więc owe słowa o tym, iż DeWittowi wciąż na niej zależy nie zostały jeszcze wypowiedziane, więc Scarlet tak naprawdę również i w tej kwestii była całkowicie nieświadoma. Well, może nie całkiem nieświadoma, ale jednak nie miała pewności co do uczuć i zamiarów siedzącego przed nią mężczyzny.
Bardzo nieodpowiedzialne podejście — skomentowała ze zmarszczeniem brwi. Scarlet nawet nie musiała mieć na co dzień do czynienia z tego typu systemem, by po prostu dopuszczać do siebie coś tak oczywistego jak myśl, iż technologia czasem zawodzi. — Prawdopodobnie — zgodziła się z nim. Podsumowanie Joela było całkiem sensowne i chyba sama Scarlet nie miała w tym aspekcie nic do dodania. To całkiem znajome zjawisko, kiedy pracodawcy próbują przyoszczędzić na istotnym czynniku.
Ależ skąd! — zapewniła z teatralnym niemal oburzeniem, iż w ogóle śmiał zasugerować jej coś takiego. Ale tak naprawdę śmiała się w duchu i trochę szelmowsko na zewnątrz również. Choć właściwie jej rozbawienie było spowodowane jego śmiechem, który był zaraźliwy. — Myślę, że po prostu powinieneś spróbować. Poza super-rozciągliwością, joga dobrze wpływa na mózg — oznajmiła, przekrzywiając głowę i posyłając mu uśmiech. Nie miała nic konkretnego na myśli – po prostu polecała mu zajęcie, które jej czasem pomagało. — Poza tym… na pewno zrobiłbyś furorę na zajęciach — dodała z rozbawieniem.
Może… — potwierdziła ze wzruszeniem ramion i cicho westchnęła. — Ale raczej nigdzie się nie wybieram. Cóż, na pewno nie na dłuższy czas. Wydaje mi się, że jestem na razie potrzebna na miejscu. — Nie sprecyzowała komu i po co konkretnie, ale prawda była taka, że wewnętrznie po prostu czuła, iż powinna przez jakiś czas pobyć w Lorne z bliskimi. Zająć się pisaniem książki. Odnowić znajomości. Pomóc Timowi i Maggie na tyle na ile może. — Prawdopodobnie tak. Może to jedna z tych sytuacji, kiedy to, czego pragniemy przychodzi nieoczekiwanie, kiedy się nie spodziewamy? — rzuciła, uderzając w filozoficzne tony tym razem. Tak na marginesie – musiała przyznać, iż miło było prowadzić taką rozmowę z Joelem. Dobrze było po prostu rozmawiać z nim o bieżących bolączkach – bo zakładam, że tak to właśnie wyglądało, kiedy byli razem. I Scarlet sama przed sobą musiała przyznać, że trochę jej tego brakowało. Trochę bardzo, prawdę powiedziawszy. W dodatku znów musiała się z nim zgodzić. Nie była przecież Remigiuszem Mrozem, by wydawać książkę co miesiąc. Donną Tart też nie była – więc wydawanie książek raz na dekadę też niezbyt jej odpowiadało. Uśmiechnęła się. — Oczywiście. Ja stałam co prawda tylko po ostatnią część, ale też w takim wydarzeniu uczestniczyłam — oznajmiła z rozbawieniem, bo cóż, to chyba kolejne wspomnienie, które mieli wspólne, a jednak przeżyli je osobno, jeszcze się nie znając.
Skinęła głową ze zrozumieniem. Niezbyt jej pomogła ta odpowiedź z jego strony, ale postanowiła, że po prostu zagadnie o temat, który ją nurtował wprost. — Czyli nie szykuje ci się już żaden kontrakt jak ten, który otrzymałeś w Londynie? — spytała z pozoru lekko, ale swoją niepewność ukryła uśmiechem. Właściwie to wciąż nie było to, o co chciała zapytać. Po głowie przecież wciąż chodziło jej pytanie – jak szybko wrócił z tamtej pracy i dlaczego to było aż tak ważne.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
To, że Scarlet mogłaby być osobą, na której Joel przetestuje sztuczkę ze znikającą monetą było tak motywujące, że aż wyobrażał sobie moment, w którym wraca do domu i robi wszystko, żeby się tej sztuczki nauczyć. Tylko po to, żeby móc spędzić z nią więcej czasu. Tylko po to, żeby znów mógł się przy niej czuć swobodnie i szczęśliwie. A coś takiego, pasowało mu do tego jaką kiedyś mieli relację. Mogli porozmawiać o wszystkim, o swoich uczuciach, o rozterkach, nie było im obce leżenie w nocy i gadaniu o abstrakcyjnych scenariuszach i filozoficznych sprawach. Nigdy się z nią nie nudził, a nawet jeżeli odczuwał nudę to nie wpływała ona na niego tak jak nuda w każdym innym miejscu z kimkolwiek innym. Z Callaway każde uczucie, każda sceneria, wszystko miało ręce i nogi. Dla niego Scarlet zawsze była osobą, dla której przemierzyłby ten świat i każdy inny. Gdyby mieli być opowieścią, to on byłby bohaterem, który przemierza wszystkie alternatywne rzeczywistości tylko po to, żeby być z jedną, konkretną osobą w każdym możliwym świecie. Z nią.
-Problemy bogatych ludzi. – Dorzucił jeszcze w ramach ostatniego komentarza odnośnie tego jak jego szef zawala powoli swój własny biznes. A przynajmniej jego część. Bo agencja ochrony miała się dobrze, nawet bardzo dobrze. No i Joel w tej sprawie chciałby, żeby nic się nie zmieniło. Kochał swoją pracę i chciał ją utrzymać jak najdłużej. A, że z obecnym szefem pracowało mu się bardzo dobrze to i jak najlepiej mu życzył. Gdzie on w okolic znajdzie drugą taką pracę, która umożliwi mu zamieszkiwanie w Lorne gdzie miał rodzinę i przyjaciół? Każda inna agencja wymagałaby przeprowadzki do dużego miasta, a tego Joel nie chciał.
-Ja? Furorę? – Zaczął chichotać nieco zarumieniony i zawstydzony faktem, że on miałby robić furorę gdziekolwiek. –Chyba w kwestiach braku jakiejkolwiek koordynacji ruchowej. – Zażartował sobie. –Powinienem może zacząć od samotnego ćwiczenia w domu. Albo na zajęciach dla dzieci. – Pewnie w ramach praktyki i przyswojenia do uprawiania jogi, byłby to dobry wstęp. Dopiero później, po kilku latach mógłby przejść na profesjonalne zajęcia dla dorosłych. Co dla niego oznaczałoby oczywiście dołączenie do zajęć „Joga dla początkujących”. Jedyną odmianą byłoby to, że towarzyszyłyby mu przy tym inne osoby dorosłe. –Moje strzelające kości zepsułyby atmosferę ciszy i relaksu. – Oczywiście trochę przesadzał, ale chciał sobie pożartować, żeby nadal upajać się widokiem jej uśmiechu. Poza tym lepsze takie spędzanie czasu niż ubolewanie nad tym co utracili. Chociaż i przeciwko temu nie miałby nic przeciwko. Tak jak było wspomniane wcześniej: każdy rodzaj spędzonego z nią czasu był błogosławieństwem.
-Może zabrzmi to nieco głupio i egoistycznie z mojej strony, ale cieszę się, że nigdzie się nie wybierasz. – Posłał jej bardzo słaby uśmiech. Nie chciał za bardzo wchodzić z wylewnością, ale jednocześnie nie mógł też ukrywać tego, że cieszył się z tego, że mogą znowu się ze sobą widywać i normalnie rozmawiać. Unikanie się, przechodzenie na drugą stronę ulicy czy udawanie, że się nie znają, było dla niego niesamowicie męczące. No i bolesne. –Swoją drogą… coś się dzieje? – Zapytał jeszcze odnośnie tego, że jest potrzebna na miejscu. Joel wiedział, że Scarlet ma dużą rodzinę, więc uznał, że może coś się stało. Może jest coś w czym mógłby jej pomóc. –Taaak. Myślę, że tak. Myślę, że to może być właśnie taka sytuacja. – Odpowiedź na jej pytanie zajęła mu chwilę. Nie wiedział czy powinien się doczekiwać tutaj jakiegoś ukrytego podtekstu. Czy miała tutaj na myśli też ich czy chodziło tylko i wyłącznie o jej wenę? Nie chciał za bardzo robić sobie nadziei, ale jednocześnie jego osamotnione serce dosłownie pchało umysł, żeby myśli wędrowały w tym kierunku. –Mam nadzieję, że masz świadomość tego, że po twoje książki zawsze będę stał w kolejce zanim księgarnie się otworzą. – Powiedział z uśmiechem. Teraz raczej coś takiego nie jest praktykowane. Ludzie stanie w kolejkach po książki zamienili na stanie w kolejkach po najnowsze iPhone’y. Nawet jeżeli ostatecznie ścieżki jego i Scarlet się rozejdą, Joel pozostanie jej fanem na zawsze.
Pytanie o Londyn lekko go zdziwiło. Może nie samo pytanie, ale wypowiedzenie nazwy miasta na głos. Głupio założył, że to, w ich relacji, zawsze będzie tematem tabu. A przynajmniej na początku. –Nie. – Zmarszczył brwi odpowiadając po chwili. –Właściwie to po powrocie miałem o tym rozmowę z szefem i poprosiłem, żeby nie dawał mi takich kontraktów. – Wiedział, że jego praca wiązała się mimo wszystko z wyjazdami. I tak jak nie miał nic przeciwko krótkim wyjazdom, tak wyjazd za granicę raczej już odpadał. Ten jeden kosztował go zbyt wiele, a nawet i wszystko. Nie chciał po raz kolejny popełnić tego błędu. Mimo, że właściwie teraz nie miał żadnych zobowiązań i łatwiej byłoby mu przeprowadzić się za granicę. –Dlaczego pytasz? – Zdążył zadać to pytanie i musiał się wyprostować, bo kelnerka akurat przyniosła im zamówienia. Joel posłał jej uśmiech i podziękował.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Im dłużej przebywała w jego towarzystwie, tym bardziej uświadamiała sobie, że naprawdę za nim tęskniła. Głównie za tymi prostymi momentami. I to chyba było w tym wszystkim najgorsze, bo Scarlet z każdą kolejną, nową chwilą spędzoną w towarzystwie Joela, przypomniała sobie, jak to wszystko było z nim łatwe i cudowne. Cóż… może nie zawsze łatwe, ale musiała przyznać, że Joel po części sprawiał, że nawet najgorsze przeszkody były proste do przeskoczenia. Nawet związek na odległość im wychodził, gdy wyjeżdżała na wyprawy archeologiczne, jeszcze zanim nie zdecydowała się tego rzucić. Wszystko jakoś się między nimi układało, choć przecież pewnie niejeden z ich bliskich wróżył im rychły koniec relacji. Choćby ze względu na jej wyjazdy albo ze względu na różnicę wieku, ale jakoś wcale nie miało to znaczenia. Przynajmniej do czasu ich poróżnienia, a raczej decyzji Scarlet o powrocie na stałe do Lorne Bay i jednoczesnej decyzji Joela o wyjeździe do Londynu. W sumie było jej tego wszystkiego mocno szkoda. Z wielu względów.
Nie bądź dla siebie taki surowy — rzuciła jeszcze uradowana faktem, iż udało jej się go rozbawić. Nawet jeśli raczej w jej intencji leżało sprawienie mu komplementu tudzież lekkie podroczenie się. Tak czy inaczej odwzajemniła jego uśmiech i tylko sięgnęła po napój przed sobą, by ukryć ten błąkający się po jej twarzy uśmieszek. Skoro ją udało się wyciągnąć na jogę, to podejrzewała, że z Joelem też nie byłoby tak ciężko, ale raczej to nie jej miejsce jeszcze by w ogóle próbować. Poza tym nie chciałaby go zawstydzać na zajęciach. — Jeśli strzelają kości to chyba znaczy, że coś się luzuje w stawach. To niekoniecznie dobrze — dorzuciła jeszcze, ale mimo wszystko tym razem już otwarcie obdarzyła go uśmiechem, żeby się nie gniewał.
Niemniej drgnęła zaskoczona jego słowami, bo zupełnie się przecież nie spodziewała usłyszeć takiego wyznania z jego strony. Posłała mu niepewne spojrzenie. — Naprawdę? — rzuciła niezobowiązująco, niepewna tego czy rzeczywiście chce ciągnąć ten temat tak swobodnie. Poza tym nie do końca rozumiała, co mogą oznaczać jego słowa. I czy rzeczywiście muszą coś znaczyć. Nie mieli przecież aż takiego kontaktu, by faktycznie mógł uznawać jej obecność za istotną. Bądź niezbędną. Bądź jakiekolwiek inny synonim przydatności. Westchnęła zaraz lekko. — Nie, nic się nie dzieje. Po prostu… czuję, że powinnam być trochę bliżej rodziny. Trochę bardziej dla nich, bo nie zawsze mogłam uczestniczyć we wszystkim, co działo się w ich życiu. No wiesz, w przeszłości. A teraz chyba mam okazję jakoś im to wynagrodzić — oznajmiła łagodnie. Prosto i dobrodusznie, bo przecież właśnie o to od początku z tą przeprowadzką do Lorne Bay chodziło. Scarlet trochę czuła, że jej rodzina jej potrzebuje. W jakimś stopniu.
Znów zrobiło jej się miło. Zresztą, widziała te starania Joela, który przecież swoimi słowami chciał chyba przede wszystkim sprawić jej przyjemność. I doceniała to całym sercem. Zwłaszcza, że wiedziała, iż on naprawdę w nią wierzy. Parsknęła śmiechem. — Ciebie zawsze będę uwzględniać w darmowych egzemplarzach dla bliskich — odparła rozbawiona odruchowo. Bo przecież tak było do tej pory nawet jeśli książek wydała niewiele, bo jakoś cztery. — To znaczy… jeśli nadal chcesz — uzupełniła szybko, zdając sobie sprawę, że być może jej słowa zabrzmiały dziwnie.
Scarlet raczej nie uznawała tematów tabu. Wolała problemy i bieżące przeszkody raczej rozwiązywać i omawiać niż unikać tematu. Nawet jeśli takie rozwiązywanie mogło zakończyć się ewentualnym zerwaniem… Aczkolwiek ponownie zaskoczył ją swoimi słowami. Przez jego odpowiedź cisnęło jej się na usta jeszcze inne pytanie. — Mówisz poważnie? Dlaczego… Dlaczego nic nie mówiłeś? — spytała niemalże zraniona i poniekąd z pretensją w głosie, choć tego nie chciała, bo takie wyznanie wówczas na tamtym nawet etapie ich relacji mogłoby naprawdę wiele zmienić. A tymczasem Scarlet naprawdę nie miała pojęcia o decyzji Joela. Poniekąd później została uratowana przez kelnerkę, bo wcale nie chciała odpowiadać na to pytanie. Przybycie jedzenia dało jej przerwę na przemyślenie sobie odpowiedzi. — Byłam po prostu ciekawa… — urwała, znów nie mogąc zdobyć się na odwagę, by zapytać go, kiedy tak naprawdę wrócił z tego kontraktu z Londynu.
joel dewitt
ODPOWIEDZ