studiuje dietetykę i gotuje — dla frogs restaurant
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
people confuse me.
food doesn't.
02
Phoenix Hirsch&Dick Remington
— Dobra kochani, to nie są ćwiczenia i proszę pilnować moich batatów, naprawdę. Zapłaciłam za dostawę takie pieniądze, że jestem gotowa każdemu z osobna zakładać kamizeli wodne, byleby tylko się nie zamoczyły. — Poinstruowała jednego z kelnerów, którzy krótkim rządkiem ustawiali się na schodach do piwnicy, przerzucając kolejne worki z zalanego pomieszczenia. Phoenix wyglądała jak chaos na dwóch nogach obutych w wysokie po kolano, żółte kalosze. Włosy miała w nieładzie spięte gigantyczną klamrą, która wiele nie zdziałała w obliczu ciężkiej wilgoci panującej w powietrzu. Kuchenny fartuch rozpięła i przewiązała przez biodra, odsłaniając zwykłą koszulkę na ramionach, która teraz zalana była potem od ciągłej chodzenia w górę i w dół po wąskich schodkach. Spodziewali się wprawdzie pory deszczowej co roku, ale od kilku dobrych lat, jakoś nigdy nie starczało pieniędzy, żeby zająć się kanalizacją i rurami odprowadzającymi wodę podczas uciążliwych, jesiennych deszczy. Grali zatem w tę ruletkę pecha, raz trafiając na sezon, przez który przeszli bez żadnych przeszkód, a innym razem… Cóż, bawili się w rybaków.
Hirsch, podwinęła z rezygnacją nogawki poszarpanych na brzegach jeansów jeszcze wyżej i pozostawiła swoją małą załogę w środku Frogsa, samej przechodząc przez niewielką salę do wejścia. Na tym etapie straż pożarna pewnie miała jej numer telefonu zapisany w ulubionych, bo restauracja trzymała się w kupie na jej determinacji, jakimś klajstrze o podejrzanej barwie i paru zbitych deskach. Jedyne natomiast co trzymało Phoenix było jedzenie. Oczywiście, kuchnia pozostawała nieskazitelnie czysta, nawet gdy reszcie pomieszczeń daleko brakowało do idealności zasad BHP. Wszyscy w okolicy wiedzieli, że taki był po prostu urok Frogsów. Karmili każdego, za niezwykle przystępną cenę, przy okazji dając ludziom na poszczerbionych, ceramicznych talerzach indywidualne małe niebiosa ze świeżych składników od lokalnych rolników.
Wytarła dłonie o materiał spodni, mrużąc oczy, gdy na horyzoncie wreszcie pojawił się osobnik ubrany w charakterystyczny skafander. Musieli zaparkować za rogiem, do Frogsów nie było łatwego dostępu z pięknej, asfaltowej ulicy, a jedynie cienkie dróżki rozłożone po całym miasteczku.
To z panem rozmawiałam przez telefon? Phoenix Hirsch, jestem odpowiedzialna za ten… Spontaniczny basen. — Wskazała z westchnięciem rezygnacji kredową tablicę, na której jeden z barmanów ozdobnym pismem narysował kaczuszkę pływającą w przepełnionej wannie z podpisem:
ZALAŁO NAS. ZAMÓWIENIA TYLKO NA TELEFON / UBER EATS. PRZEPRASZAMY ZA NIEDOGODNOŚCI. TEŻ JUŻ CHCEMY WAS NAKARMIĆ.
mistyczny poszukiwacz
iza
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
W skali od jeden do dziesięciu, gdy jeden to było zalanie kolejnej dzielnicy, a dziesięć wylew i pogrzeb młodego kochanka… cóż, zaliczył dojrzałą dwunastkę, jeśli chodzi o ten miesiąc. Tak właściwie to nie powinien w ogóle angażować się w żadną pracę, bo przebywał jeszcze na zwolnieniu, ale nagle stał się cud i został komendantem. Oczywiście wszyscy wieszczyli w tym awansie pomoc jego tatusia, ale nikt nie widział, że Remington w pocie czoła nadrabiał za Duke’a papierową pracę i może był ćpunem (o czym praktycznie niewiele osób wiedziało), ale kokaina dobrze wpływała na jego wydajność. Po białym proszku był tytanem pracy i choć substancja ta miała skutki uboczne (nadal nie wprawił swoich licówek po wybiciu ich przez tego nawiedzonego psychola z Shadow) to przynajmniej dostał promocję na wyższe stanowisko i nowy mundur.
Ten zaś wisiał na nim, bo oczywiście wylew i nerwy zrobiły swoje, ale prezentował go dumnie, gdy rozstawiał wszystkich po kątach z uśmiechem człowieka, który po raz kolejny wywinął się od odpowiedzialności. To była tylko częściowo prawda, bo Dick wiedział, że jego życie jest obecnie w tak opłakanym stanie, że mało brakowało, a z chęcią sam wpadłby do tego spontanicznego basenu i już na dobre nie wypłynął.
Jeszcze wewnętrzne dziecko domagało się wręcz brodzenia w tej wodzie z gumową, żółtą kaczuszką, ale nie był już tego typu gówniarzem. Był komendantem i jako właśnie taka szycha podszedł do właścicielki tego przybytku grozy. Najchętniej już by go zamknął, ale musiał dać jej szansę.
- Richard Remington, odpowiadam za tę jednostkę – podał jej dłoń i napuszył się jak paw, który prezentuje swoje wdzięki. Trochę tak było, może i sam osobiście był spowolniony przez wylew i pobity, ale jego podwładni chodzili jak w szwajcarskim zegarku. – Może pokaże mi pani źródło zasilania? Musimy je odłączyć, bo może nas porazić prąd – poinstruował ją jakże poważnie i pewnie dalej utrzymywałby ten urzędowy ton, gdyby nie to, że nagle chlusnęła na niego woda, zgromadzona nad ich głową. – Kurwa jego jebana mać! – wrzasnął, bo fryzurę układał całe wieki, a teraz jego włosy zamieniły się w smutną parodię. Na dodatek mundur przemoknął i jak on ma być poważnym człowiekiem, skoro wyglądał jak kloszard?
Nawet narysowana kaczuszka patrzyła na niego z obrzydliwym politowaniem.

phoenix hirsch
studiuje dietetykę i gotuje — dla frogs restaurant
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
people confuse me.
food doesn't.
Odpowiada za tę jednostkę? Serio? Nagle wizja wyhodowania płetw stała się o jeden krok bardziej realistyczna. Bezczelnie i z naiwną szczerością przekrzywiła głowę jak zaciekawiona sowa, mierząc nowoprzybyłego wzrokiem, gdy ściskała mu dłoń. Wyglądał, jak chodząca śmierć i to by powiedziała, gdyby miała być miła. Kolokwialnie i szczerze użyłaby zwrotu z rodzaju “pół dupy zza krzaka”, ale ponieważ nikt Phoenix o jej opinię nie pytał, postanowiła nie wyrazić ani jednej, ani drugiej.
Papierowa skóra mężczyzny, była przerażająco blada, szczególnie w porównaniu ze zdrowym i opalonym kolorytem ciała Hirsch, a jasne oczy zdawały się wodzić rozkojarzone we wszystkie strony.
Phoenix widziała tu już różnych wariatów. Kuranda nie szczyciła się szczególnie ekskluzywnym doborem gości, szczególnie jeśli chodziło o pracowników parku narodowego, czy pobliskiego tartaku. To byli prości ludzie, większość pewnie niejedno miała za uszami, ale dopóki uczciwie płacili za ciepłą miskę obiadu i grzecznie mówili “do widzenia”, Hirsch nie zamierzała ingerować w nic więcej. Natomiast Remington nie wydawał się szczególnie uprzejmy, co zdążyła zauważyć na pierwszy rzut oka. To, oraz dziwaczne podobieństwo, które zajęło odpowiednie miejsce w układance myśli, dopiero po kilkukrotnym powtórzeniu jego imienia i nazwiska w całości pod nosem.
Remington? Jeju, musi pan być synem tego kucharza! Jestem ogromną fanką, mam nawet całe show na płytach, bo u mnie w domu w Tingaree nie ma internetu. — Rozpromieniła się, uśmiech pełnych ust podkreślający dołeczki w policzkach i diastemę górnych jedynek. Jak miała to w zwyczaju, podchodziła do każdego z kredytem zaufania, oraz ofertą urokliwej wymiany zdań. Oboje byli niedoskonali, ale na zupełnie inny, w zasadzie dość tragikomiczny sposób. Co Richard zdążył w swoim życiu bezpowrotnie zepsuć i zniweczyć, to Phoenix w swoim własnym naprawiała z zadziwiającą determinacją i łatwością kogoś, kto całe życie nie doświadczył szczególnie wielu niszczących psychikę zawirowań. Farciara o irytująco słonecznym samopoczuciu.
Nie doczekała się nawet odpowiedzi, kiedy chlusnęła na nich gigantyczna fala i cały outfit rybaka zamienił się w mokrą tkaninę przylegającą nieprzyjemnie do ciała. Żółte kalosze wypełniły się po brzegi.
Goona. — Przeklęła po aborygeńsku z westchnięciem. Chwyciła dłonią za klamrę spinającą włosy i rozpuściła je luźno, trzepiąc głową na prawo i lewo, by pozbyć się możliwie jak największej ilości wody. Następnie metodycznie ściągnęła gigantycznego gumiaka i wylała z niego sporą kałużę, machinalnie przy tym wspierając się na chwilę o ramię strażaka. Robiła to przy tym z absolutnym spokojem i komfortem człowieka, którego nie raz zalano wodą w tym skromnym przybytku. Niewiele rzeczy doprowadzało Hirsch do autentycznej złości, a już szczególnie nie mogła winić samej natury o kapryśne nastawienie do ich biednego systemu odprowadzania deszczówki.
Chodźmy do środka, pokażę panu zasilanie i dam coś na przebranie. I coś do jedzenia. Wygląda pan na głodnego. — Zaskrzypiała plastikiem kaloszy, obracając się w stronę wejścia.
mistyczny poszukiwacz
iza
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie był złym strażakiem. Może większość ludzi przy ocenie jego zachowania brała głównie pod uwagę jego fizjonomię, która sugerowała, że jest dandysem, ale to nie była prawda. Wyżywał się na walkach w klatkach, biegał, uprawiał sporty ekstremalne. Wszystko po to, by cokolwiek poczuć, ale skutkiem ubocznym było rozwinięcie masy mięśniowej. Nie jego wina jednak, że w przeciwieństwie do pospolitych karczków posiadał jakiś gust i odziewał się w stroje za kilka tysięcy dolarów, bo go było na to stać. Oczywiście nie z zarobków straży, ale już dawno pozbył się poczucia winy z powodu pieniędzy, jakie regularnie zasilały jego konto.
Na dodatek przy jego fizycznych atrybutach dochodziła jeszcze jedna cecha, która sprawiała, że zachowywał krew w ekstremalnie trudnych sytuacjach. Jemu naprawdę praktycznie wcale nie zależało na ofiarach wypadków, podpaleń bądź podtopień. Nie oczekiwał również, że ktoś będzie się rozczulać nad tym, że wygląda tragicznie. Po tym nieszczęsnym pobiciu i wylewu aż cud, że udało mu się wyjść z życiem. Poprawka, miał anioła stróża, który czuwał nad nim tak zawzięcie, że nawet ogarniał coraz lepiej odwyk.
A na dodatek został komendantem. Nic więc dziwnego, że puszył się mimo opłakanego wyglądu człowieka, któremu w życiu wyszły tylko zęby. Wyszły na bardzo długi spacer w porcie i do tej pory nie odnalazł licówek, więc darował sobie szerokie uśmiechy. Na przyszłość musiał zadbać o ubezpieczenie swojej cennej szczęki, skoro zamierzał bić się z psycholami. Na razie jednak stanął przed… reputacją swojego ojczulka. Owszem, powinien się do tego przyzwyczaić. Tatuś zawsze w ekspresowym tempie zdobywał swoje fanki, uśmiechając się ze szklanego ekranu i pokazując jak się nadziewa kaczkę. Szkoda, że tego typu umiejętności nie posiadał w domu, bo może Dick wychowałby się w pełnej rodzinie.
A tak tylko skrzywił się teatralnie.
- Tak, jego pierworodny, ale nie umiem gotować – zastrzegł i dało się poczuć, że temat ojca jest tutaj tabu, choć dziewczyna była ładna i w innych okolicznościach raczej próbowałby jej wyrwać. W pracy jednak nie posuwał się do tego typu zachowań, bo kiedyś już usiłował uratować swój obiekt westchnień i skończyło się na paskudnym złamaniu obojczyka i serca, więc obecnie zachowywał uroczy dystans.
Dobrze, miał go zachować, ale po chwili był cały mokry i odskakiwał od niej jak kot, który spostrzegł, że właściciel chce go wykąpać. Pieprzona woda była wszędzie i był przekonany, że zejdzie im na tym cały dzień, a to był dopiero początek potopów w tej okolicy. Jako komendant po wylewie mógł sobie siedzieć spokojnie w remizie, ale nie, zachciało mu się widoków i wylądował tutaj.
Z laską, która przeklina po aborygeńsku, pięknie! Na jego twarzy odbiła się niechęć i tylko zaciśnięcie zębów (a raczej dziąseł) sprawiło, że dał radę.
- Nie jestem głodny, ale chętnie się napiję czegoś zimnego, jeśli to nie problem – ta wrodzona i wyuczona wręcz uprzejmość wyjdzie mu kiedyś bokiem, ale dziewczyna była za ładna, by być wrednym dupkiem. Może akurat powinien zacząć zgrywać dżentelmena, a dostanie coś w zamian? Postanowił przynajmniej spróbować. – Nie znam tego miejsca na mapie miasta. To jakaś nowa knajpa? – zapytał od niechcenia, zręcznie pominął fakt, że nie zna żadnego lokalu, gdzie nie podają kokainy na złotych tacach.
Taki był zblazowany, choć koszulka przylepiła mu się do ciała i zaczynał trząść się z zimna.

phoenix hirsch
studiuje dietetykę i gotuje — dla frogs restaurant
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
people confuse me.
food doesn't.
Wiele osób dostrzegało zaledwie jej powierzchowność, a nawet ta traktowana była wybiórczo. Okres dojrzewania zaszczycił Phoenix obecnością znacznie później niż jej rówieśników, przez co dopiero pod koniec liceum nauczyła się akceptować swój szczególny pod niektórymi względami wygląd. Grube, gęste i niesforne włosy skręcające się w fale bez ładu i składu. Spory, orli nos, pozostały w dziedzictwie po maoryskich przodkach, podobnie jak pełne usta aborygeńskiej krwi i diastemiczna wyrwa między zębami składały się na unikalny obraz kogoś, kto stanowił owoc setek, a wręcz tysięcy lat historii najróżniejszych rodzin. Każdy z nich był pod pewnym względem unikaty, nawet włączając w rozrachunek negatywne ich cechy.
Phoenix natomiast, prócz swojego łagodnego, w odróżnieniu od wielu być może i miększego charakteru potrafiła też obserwować. Wyjątkowo dobrze. Wykształcenie przyszłego dietetyka wymuszało na niej siłą rzeczy spojrzenie zaciekawione w oczach dużych jako u irytującej sarny z najczystszymi tylko intencjami. Dobrze zbudowany w niedobry sposób, coś w ramie ciała mężczyzny kazało jej sądzić, iż jego jedynym wysiłkiem fizycznym nie jest wyłącznie uczciwa praca w remizie. Ciemne brwi zmarszczone nad oczami, które patrzyły na nią z chłodem i dziwnego rodzaju obojętnością, która w myślach Hirsch nie do końca pasowała osobie w zawodzie kojarzonym z empatyczną heroicznością.
Domyśliłam się, inaczej nie byłbyś strażakiem. — Zażartowała w błogiej nieświadomości tego jaki temat poruszyła i mimo zmokniętego fartucha jak zbłąkany wędrowca postanowiła iść dalej w to bagno. — Ale to musi być naprawdę wspaniałe! Taki wielki umysł, w dodatku z tak doskonałą prezencją na ekranie. Ja się nie nadaję do takich rzeczy. — Westchnęła, tylko kiwając głową na potwierdzenie prośby o napój, aż weszli do środka Frogsa. — Miałam w prawdziwe niby podejście do świata na srebrnym ekranie, ale to nie dla mnie. Podobno mam za szczerą twarz, a to chyba kod dla agentów do mówienia, że kiepska ze mnie aktorka, nawet kulinarna. — Przebrnęli do kuchni, opustoszałej, bowiem ze względu na zamknięcie, po opróżnieniu piwnicy, pracownicy odeszli do domów. — A i mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko przejścia na pierwsze imię! Phoenix. — Podała mu dłoń, zaraz potem reflektując się w jakiej pozycji się znaleźli. — Tu masz lemoniadę, świeżo wyciskałam rano, na zimno mogę zaoferować tylko wymienny kitel kucharski. — Postawiła przed strażakiem ręcznie malowaną ceramiczną szklankę z wyszczerbionym w jednym miejscu brzegiem, zaraz potem obracając się w poszukiwaniu czystych fartuchów. Pochylona, z głową w szafie zaśmiała się szczerze na jego pytanie. — Nie, broń boże nie jest nowa. Kuranda nas zna od dekad, ale nie dziwię się, że ty nie kojarzysz. To raczej mało popularna miejscówka dla komendantów czegokolwiek i synów sławnych ojców. — Wreszcie wychynęła spod lady, kładąc czystą (stosunkowo) odzież przed swoim gościem. — Chociaż, mieliśmy tu kiedyś gościa, który podawał się za syna lokalnego mafioza, ale znów… Kto w tej okolicy nie ma mafioza w rodzinie… — Wzruszyła ramionami, samej nalewając sobie lemoniady.
mistyczny poszukiwacz
iza
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Chciałby mieć jakieś pozytywne cechy w sobie, ale mimo bycia dobrym strażakiem, nie miał się czym pochwalić. Niektórzy ludzie cechowali się bystrością umysłu, sprytem, miękkim serduszkiem, a Remington był człowiekiem tępym, który o moralności mógłby książki napisać. Oczywiście z pozycji osoby, która jej nie zna ani trochę. Wiedział, że kokaina wyniszczała jego szare komórki i mocno już zdążyły ucierpieć, bo nie szukał wcale jakiejś eleganckiej odzywki. Te pozostawił dla ludzi, którzy mają umysł jak żyleta. On miał tylko pięści, a spodziewał się, że nie takiej odpowiedzi oczekuje ta dziewczyna.
Która z pozycji człowieka mu obojętnego powoli przeradzała się we wroga publicznego numer jeden. Wszystko przez te gadki o starym Remingtonie. Richard nie do końca chwytał jak to jest, że taki kundel jak jego ojczulek zdobywał taką popularność. Nie było w całej Australii większego skurwysyna niż ten człowiek. Wystarczyło, że żonie podwinęła się noga i z niej zrezygnował, a i tak wszystkim wydawało się, że jest wcieleniem dobroci. Tylko dlatego, że seksownie oblizywał łyżkę do lodów sugerując tym wszystkim napalonym laskom, że z nimi zrobiłby to samo. Właściwie już to się działo, bo niejednokrotnie znajdował go w łóżku z jakąś małolatą.
Wówczas wyciągał telefon i pytał jaki zrobić przelew. W zasadzie Dickowi nawet się to opłacało, więc nie zastanawiał się długo nad kolejnymi słowami.
- Chcesz numer do niego? Zrobisz loda pod czujnym okiem specjalisty – skoro chciała przejść na ty to właśnie to robił, choć mniemał, że po jego komentarzu mogła stracić ochotę na bliższą znajomość z panem komendantem. Jak się sprawdzi to zostanie jego trzecią macochą, a wówczas będzie ją metodycznie nienawidzić.
Na razie czuł jedynie lekką niechęć, bo trajkotała cały czas i zaczął prewencyjnie rozglądać się za jakimś wyłącznikiem dla niej. Skoro prąd dało się odciąć to powinno się tak samo wyłączać jadaczki dziewcząt, które nie umieją się zamknąć. Wprawdzie znał receptę na tego typu działanie, ale przecież odpuścił sobie bliższe relacje i dlatego był taki wkurzony.
Kiwnął głową i sięgnął po lemoniadę, w momencie zaś pożałował, że próbował ją o cokolwiek zagadać.
- Rany Boskie, ale ty dużo gadasz – wypalił w końcu i jak gdyby nigdy nic zaczął rozbierać się, bo był cały mokry. Przez chwilę mu nie przeszło na myśl, że może poczuć się lekko zawstydzona, gdy ściągał nawet przemoczone spodnie i sięgał po dziwaczny fartuch.
Wyglądał jak swój pieprzony ojciec, tyle że dwadzieścia lat młodszy i bez jęczącej na ucho trzeciej żony. Cholera jasna!

phoenix hirsch
studiuje dietetykę i gotuje — dla frogs restaurant
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
people confuse me.
food doesn't.
Phoenix też marzyła o napisaniu książki. Nie takiej ironicznej i przepełnionej zgorzkniałością kogoś, kto doświadczył wiele złego w życiu. Marzyła o książce w twardej, starodawnej okładce, ze zdjęciem jej kuchni w Tingaree. Nie powiedziała o tym jeszcze nikomu, zbyt zawstydzona perspektywą wychodzenia przed szereg ze swoim, w jej wyobrażeniu, nierozważnym pomysłem. Nie była żadnym Remingtonem Seniorem, czy Hyde’m O. Terrellem, żeby przecież pisać książki. Była tylko zwykłą sobą, nierobiącą wrażenia na zbyt szerokiej publiczności.
Kiedy jeszcze w czasach pierwszych klas liceum miała trudności w zdobywaniu znajomych, nie pomyślała nawet, by znienawidzić kogoś za przykrości jakich doświadczyła. Ubrana zwykle w ciuchy z second hande’u, albo te cerowane kolorowymi materiałami po dalekich ciotkach, dziewczyna o makijażu wiedząca tyle, co nic, a tym jak kreować swój wizerunek jeszcze mniej. Oparła się łokciem o blat, zostawiając na policzku różowawy odcisk swojej zwiniętej dłoni. Prawie zapomniała, na czym tak naprawdę miało polegać to “biznesowe” spotkanie, zbyt zaaferowana w niesamowite odkrycie pokrewieństwa do swojego idola z początków kariery. Być może, gdyby rozmowa, którą mimowolnie zaczęli w cudaczny sposób innego wymiaru byłaby szczera, Phoenix zrozumiałaby swoje faux-pas i podeszła ze znacznie większym dystansem do własnego zachwytu. Nigdy nie przyszłoby kobiecie do głowy celowo kogoś zranić własnymi czynami, czy słowami, a tym bardziej już, gdyby znała całą historię. Być może wtedy, Dick dostrzegłby też, że oboje mają swoim ojcom jeszcze wiele do powiedzenia, nawet jeśli w dwóch skrajnie różnych biegunach relacji rodzicielskiej.
Serio?? — Oczy jej się zaświeciły możliwościami uzyskania porady od kogoś tak doświadczonego, co niestety mężczyzna mógł zinterpretować dwojako. — Nie no nie, to za dużo. Nie chcę się narzucać. Ale fakt faktem, nigdy nie byłam dobra w lodach… — Zmarszczyła brwi w zastanowieniu, prostując się odrobinę na wspomnienia wielu różnorakich deserów jakie zdążyła zrobić w swoim życiu. — Chociaż sorbety zawsze wychodziły spoko, więc nie jest tak, że na niczym się nie zna… O. — Wreszcie uniosła głowę w stronę swojego rozmówcy, a nad czekoladową czupryną równie dobrze mogłaby się pojawić zapalona żarówka. Wzięta z zaskoczenia, najpierw zbielała na całej twarzy, pozostawiając na opalonym obliczu tylko zmarszczone w szoku brwi, a następnie idąc prosto od czubków uszu, poczęła przeistaczać się w chodzącego w dwóch gumiakach buraka. — HEJ! — Warknęła na niego, niestety niewystarczająco słabo, by brzmieć groźnie. — To było niemiłe. Nie o to mi chodziło. — Założyła ręce na krzyż, ledwo dając upust swojemu zadowoleniu, gdy otrzymała kolejny komentarz od stojącego naprzeciwko niej. — To też było niemiłe! — Prawie już krzyknęła i zrobiła kilka kroków omijając róg stołu, by powiedzieć mu co myśli o takim nastawieniu, gdy nagle sytuacja przybrała niespodziewanego obrotu.
Dobra, więc się już zamknę. Zasilanie jest za tamtymi drzwi…ALE CO TY ROBISZ? — Pisnęła praktycznie, zatrzymując się nagle i automatycznie obracając plecami dla namiastki prywatności dla niego? Uspokojenia swojego oddechu? Coś musiała w każdym razie zrobić ze sobą, żeby całe to zamieszanie zatrzymać w swojej latającej bez kontroli klatce piersiowej. Może pomyliły jej się numery i wcale nie zamówiła prawdziwego strażaka, tylko obsługę takich eventów na których panie w średnim wieku gaszą całkiem inne pożary i wsadzają swoim wybawicielom bilony w majtki?
mistyczny poszukiwacz
iza
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie powinien być wściekły na Bogu ducha winną dziewczynę. Nie ona odpowiadała za porażki rodzicielskie jego ojca, który licencję na wychowanie własnych dzieci znalazł chyba w chipsach, razem z aktem małżeństwa. Dick nie mógł uwierzyć, że ktokolwiek pokroju jego matki mógłby zakochać się w takim złamasie i na dodatek doprowadzić się na skraj uzależnienia z powodu jego straty. Kobiety jednak stanowiły dla niego ogromną zagadkę, bo większość z nich przecież inwestowało w niego, w Richarda, a on był dopiero straconą sprawą. Nie umiał się zmienić, wyzbyć swojego paskudnego charakterku, który charakteryzował się ironią i docinaniem każdego. Był zanadto złośliwy, skrzywdzony i jednocześnie mało rzeczy tak naprawdę go obchodziło.
Jeśli chodzi o ludzi to… cóż, Phoenix na pewno przeżyłaby szok, gdyby stwierdził, że ostatnio interesuje się pewną laską z cmentarza, która rzuca uroki i nawraca go na chrześcijaństwo. Jej może nie pyskował, ale skopał ją praktycznie na śmierć i to utwierdziło go w przekonaniu, że powinien unikać bliższych znajomości i pozostawać na zawodowej stopie.
Ta dziewczyna jednak sama go sprowokowała. Wywlekła na światło dzienne temat jego tatusia i poczuł się w obowiązku, by jej odpyskować i pokazać, że jest od niego lepszy. Tak, miał masę kompleksów, związanych z tym dziadem i wcale tego nie ukrywał.
Nawet jeśli to oznaczało wyżywanie się na młodej adeptce sztuce kulinarnej, która nie jarzyła zbyt szybko. Niemal bezgłośnie odliczał kiedy do niej dojdzie co miał na myśli i jak zareaguje. Bezczelny uśmieszek, który pojawiał się na jego wargach, oznaczał, że wcale się nie zawiódł i jej reakcja była cudowna.
- A to strażak musi być miły? Jest na to jakiś paragraf? – zapytał z przejęciem. Zawsze wydawało mu się, że najważniejsze, by ratował życie i miał pojęcie co robić w kryzysowych sytuacjach, ale najwyraźniej standardy się zmieniały. Podobnie jak gust kobiet, bo z tego co pamiętał to uwielbiały drani, a dobrych chłopców spychali do roli przyjaciół.
Pamiętał, że jako skończony skurwysyn miał branie.
Najwyraźniej jednak te czasy się skończyły, bo gdy zaczął zbyt swobodnie się rozbierać, dziewczyna odwróciła się gwałtownie.
- Jak to co robię? Kazałaś mi założyć suchy fartuch to zakładam! – zaprotestował, wszystko mu było jedno co zobaczy, przecież chyba go nie wykorzysta, prawda? Roześmiał się i niestety musiał zbliżyć się do niej. – Zawiąż, pensjonarko – dodał z rozbawieniem, cała jego złość uleciała, bo jej zachowanie było niemalże urocze.
Przez chwilę nawet zapomniał, że kocha się w jego tatusiu i spuszcza się nad jego talentem kulinarnym. Znowu była zwykłą dziewczyną z problemem.

phoenix hirsch
studiuje dietetykę i gotuje — dla frogs restaurant
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
people confuse me.
food doesn't.
Gdyby wiedziała, zapewne ta rozmowa potoczyłaby się całkowicie inaczej. Wiele pośród roztargnienia i rozbrajającej szczerości można zarzucić Phoenix, ale z pewnością nie brak wyczucia. Pomyślałby ktoś, że człowiek nabywa je samoczynnie mając od groma rodzeństwa na najróżniejszych etapach życia, które wiecznie potrzebuje wsparcia i zrozumienia. Przywykła do bycia ostoją zrozumienia dla swoich znajomych, kimś, kto po powierzchownym rozpoznaniu stawał się zaufanym powiernikiem sekretów. Umiała wysłuchać, zrozumieć, a czasami nawet, irytująco dobrze doradzić w potrzebie.
Obróciła się powoli, najpierw wyginając szyję, a dopiero potem całą resztę ciała z dozą wątpliwości. Bezczelny. Odgarnęła zbłąkany kosmyk mokrych włosów z czoła i podeszła dziarskim krokiem do strażaka, modląc się, żeby niezręczności nie zdradziły czerwieniejące się uszy.
No tak, przepraszam. Zapomniałam, że jak się chodzi w mundurze i wygląda dobrze bez koszulki, to nie trzeba mieć reszty osobowości. — Wymamrotała pod nosem, bez pardonu szarpiąc potrzebne guziki, a następnie dopinając je w odpowiednie miejsca. Wcale mu nie powiedziała teraz, że wygląda dobrze bez koszulki. Kolejnym ruchem chwyciła dwa ostatnie pasma fartucha i zacisnęła je zdecydowanie mocniej niż była potrzeba.
Wiesz co, cofam tę prośbę o pierwsze imiona. Dla ciebie PANI pensjonarko. — Sapnęła, zaraz potem odsuwając się na bezpieczny dystans. Na szczęście mogła zrzucić swoje wzburzenie na wiele innych spraw niż sama obecność irytującego gościa. Jej restauracja była praktycznie Atlantydą, przemokną zaraz jej bataty na obiad, a między żebrami wyrosną skrzela od całej tej wilgoci. Otarła dłonią pot z czoła, wskazując wreszcie drzwi do pomieszczenia gospodarczego. Może, gdy wreszcie zajmą się tym, co miało stanowić główny powód tego spotkania, będzie mogła ochłonąć.
Ruszyła przed siebie, skrzypiąc gumiakami przez wodę do kostek, aż wreszcie dotarli do niewielkiego pomieszczenia gospodarczego. Knajpa chociaż nieidealna pod względem urządzenia, miała swój domowy urok, a na ścianach roiło się od przyklejonych zdjęć wielu gości i obsługi, w tym Phoenix, stojącej w rozkroku z ogromnym koszem świeżych owoców. Na dole widniał podpis “Pierwsza samodzielna dostawa 2021”. Tak jak przy wielu ze wspomnień, miejsce nie było idealne w oczach innych, ale dla Hirschów stanowiło oazę spokoju od wielu lat, za którą prędzej oddaliby część siebie, niż sprzedali deweloperom pod zburzenie.
Mam nadzieję, że uda się to szybko załatwić. Nie jedno przecierpiał ten budynek. — Oznajmiła z większą powagą, czule klepiąc jedną ze ścian o którą się podpierała.

mistyczny poszukiwacz
iza
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Tak naprawdę nie miał niczego konkretnego przeciwko niej. Oprócz faktu, że z doświadczenia wiedział, że od dobrych dziewczyn powinien trzymać się z daleka. Schemat zazwyczaj przebiegał w irytująco znajomy sposób. Poznawał jakąś śliczną, podobała się mu, udawał przed nią rycerza na białym koniu, a potem znajdowała przypadkiem prochy w jego szafce albo dowiadywała się, że ma napady agresji. Potem już było z górki. Perpetuum mobile – ona chciała go zmienić, on się bronił rękami i nogami, a następnie ona cierpiała. Miał wyrzuty sumienia i próbował jej to wynagrodzić, zaś ona… zmądrzała i nie chciała go znać, bo wewnątrz niesamowicie cierpiała.
Ten związek przyczyno- skutkowy sprawiał, że obiecał sobie, że przestanie interesować się tymi dobrymi i zacznie szukać osoby, która będzie umiała mu się przeciwstawić. Tylko po to, by zaprowadziła go na odwyk. Dalej brzmiało to jak brednie wariata, bo Autumn miała rację i nie mógł zmienić się dla nikogo, skoro sam tego nie chciał, ale Remington nieustannie wierzył, że miłość jest kluczem do wszystkiego.
Kto by pomyślał, że z niego taki romantyk. Mógł stwierdzić, że uderzył się ostatnio w głowę zdecydowanie za mocno, bo przecież takie wizje nie podsyłał mu zdrowy umysł. Tego był zdecydowanie pewny.
- Auć – zaśmiał się, gdy mu ubliżyła? A może pochwaliła jego wygląd? Nie wiedział, choć zdecydowanie przeszedł go dreszcz, gdy poprawiała jego guziki. Miała charakterek, może tak naprawdę jej nie docenił?
Zdecydowanie powinien pozostawić te myśli, bo nie prowadziły go niczego dobrego.
- I wiesz, ja się tak nie bawię. Jesteśmy na ty. Słowo, twoje własne się rzekło – poinformował ją z nieco podłym uśmieszkiem zwycięzcy. Taki był zawsze, można było go pokochać lub nim gardzić. Trudno było jednak mieć wobec niego inne odczucia.
Poszedł jednak za nią, czując, że po tych wszystkich docinkach równie dobrze może wylądować w chłodni jako mięso dla jej gości. Z jednej strony czuł maciupeńkie przerażenie, a z drugiej wręcz podekscytowanie. Lubił takie klimaty kina gore, choć przecież nie podejrzewał tej miłej dziewuszki o kotlety z ludzi. Jeszcze nie.
I jak się okazało, była niewinna, a on wylądował wśród instalacji, razem z przeczuciem, żeby dobrze sprawdzić izolację.
- Ten budynek to ruina – zauważył na jej słowa. – Piękna, racja, ale jak tak dalej pójdzie to ktoś tu zginie. Wolałbym, żebyśmy to nie byli my – westchnął, bo mimo wszystko był za nią odpowiedzialny. Na służbie nie było miejsce na prywatne przepychanki bądź niesnaski. Tu liczyło się jedynie przetrwanie.

phoenix hirsch
ODPOWIEDZ