Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Ostatnie tygodnie w życiu panienki Clark upłynęły pod znakiem ciągłych zamieszań, wpierw przez pana Ashworth który zupełnie zawrócił jej w głowie, później przez remont, przejęcie sanktuarium aż po wypadek i kolejną przeprowadzkę. To wszystko powoli wywracało jej świat w zupełnie innym kierunku niż ten do którego dążyła jeszcze z końcem zimy, w tym całym galiamatiasie nie zmieniłaby jednak niczego, zwyczajnie lubiąc obecną codzienność pełną puchatych alpak i towarzystwa ich właściciela. Nic więc też dziwnego, że Audrey zdarzyło się odrobinę zaniedbać niektóre ze znajomości gdy więc Leonie wyszła z propozycją spotkania, ochoczo przyjęła zaproszenie, zaskoczona zupełnie innym adresem. Co się stało? Nie miała pojęcia, podskórnie czuła jednak, że niedługo przyjdzie jej się tego dowidzieć.
Uprzedziła więc ukochanego o swoich planach, aby umówionego dnia wskoczyć do starego Forda i udać się do Pearl Lagune, po drodze wykręcając do jednej z ulubionych knajpek - jedzenie z pewnością przyda się przy tym ogromie informacji, jakie miały do wymienienia. Tak przygotowana znalazła się w końcu pod odpowiednim adresem, a brązowe oczęta z zaciekawieniem powiodły po niezwykle przyjemnym dla oka budynku. Ten zdawał się zwyczajnie pasować do Leonie, która dla panienki Clark niezwykle dobrze komponowała się z nowoczesnymi bryłami oraz eleganckimi kolorami… W czasie gdy jej samej bliżej było do swojskich domków Carnelian Land otoczonych zwierzakami wszelakimi - bo nawet jeśli zażyła eleganckiego, niemal biznesowego życia w Sydney, tak zwyczajnie chyba nie odnalazłaby się w podobnej dzielnicy tutaj, w Lorne Bay.
Uśmiech pojawił się na pełnych ustach brunetki, gdy drzwi uchyliły się ukazując znajomą twarz pani domu, a panienka Clark bez wahania przekroczyła próg, aby owinąć swoje ramiona wokół jej szyi w ramach powitania. - Cześć! - Przywitała się, nim odsunęła się odrobinę, aby uważnie przyjrzeć się jej sylwetce. - Dobrze wyglądasz, wiesz? - Bo faktycznie prezentowała się dobrze zupełnie jakby przeprowadzka jej służyła. W samej Audrey dało się dostrzec cień zmęczenia, gdyż rana nadal dawała się jej we znaki, nie raz przyprawiając o kolejne fale bólu. Jak i teraz, gdy na chwilę wykrzywiła wargi w grymasie gdy schylała się aby rozwiązać sznurówki swoich trampek. Cholerna dubeltówka. - Kupiłam po drodze chińszczyznę, bo coś mi mówi, że masz mi bardzo, ale to bardzo dużo do powiedzenia… - Papierowa torba z jedzeniem powędrowała w stronę Leonie, a błysk pojawił się w brązowych oczach zwiastując, że sama również ma dużo nowin do wyjawienia.

leonie turner
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Leonie postanowiła, że powinna w nowym roku nieco bardziej dbać o wszelkie relacje, które przez komplikacje w swoim małżeństwie oraz relacji z Carterem zwyczajnie zaniedbała. Mało na co starczało blondynce czasu pomiędzy zastanawianiem się tym czego chce, a co jest właściwe i dobre przede wszystkim dla Tessie, a jednocześnie przecież zajmowała się córką oraz pracowała. Dopięła też swego i jeszcze przed świętami przeprowadziła się na swoje. Gotowa do nowego rozdziału w swoim życiu. A przynajmniej tak sobie powtarzała, codziennie rano w lustrze oraz zawsze wtedy, kiedy napadały ją wątpliwości. Czyli praktycznie pięć razy dziennie. Ale to nic.
Córeczka była w przedszkolu, a Turner miała chwilę oddechu po tym, jak miała za sobą akceptację nowej kolekcji. Całe zamieszanie z przygotowaniem pokazu zleciła innym osobom, postanawiając, że będzie jedynie doglądać co i jak. Tak więc znalazła czas na spotkanie i odnowienie nieco znajomości, padło na Audrey. Co nieco słyszała od matki co dzieje się u dziewczyny, ale cóż, wolała sprawdzić sama co i jak.
-Cześć - blondynka powitała promiennie pannę Clark, odwzajemniając uścisk. -Wiem, że ostatnio mało się ruszam, ale aż tak bardzo przytyłam? - zapytała nieco załamana, bo cóż, mimo wszystko Leo (może to zboczenie zawodowe) miała trochę fioła na punkcie swojej sylwetki. Może nawet trochę bardziej niż trochę, a ostatnio pozwalała sobie na zdecydowanie więcej słodkości i cóż... Całkiem prawdopodobne, że efekt widoczny jest gołym okiem, co niezbyt ucieszyło kobietę. -I jeszcze dodatkowo chcesz mnie utuczyć... - zacmokała z niezadowoleniem, ale zaraz się zaśmiała, wskazując, że to jedynie żart. A co do tego opowiadania... Nie wiedziała czy na wszystko jest gotowa, ani do końca nie była pewna jak to wyjaśnić więc chyba nie chciała wchodzić w szczegóły. Jeszcze nie teraz. -Nie wiem czy tak znów dużo... Może lepiej opowiedz co u ciebie? - zaproponowała, kiedy znalazły się już w kuchni. -Herbaty? - dodała jeszcze to retoryczne pytanie, choć już nastawiała czajnik z wodą. Po co tracić czas, prawda?

Audrey Bree Clark
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Audrey Bree Clark cieszyła się na to spotkanie, zwyczajnie zawsze lubiąc przebywać w towarzystwie Leonie jak i jej córki, której teraz nie zauważyła nigdzie w pobliżu. Może to i jednak lepiej, panie nie widziały się od dłuższego czasu i Audrey czuła, że mają sobie wiele do powiedzenia, nawet jeśli jej matka przemycała jakieś niewielkie informacje zarówno jednej, jak i drugiej stronie.
Uśmiech nie znikał z jej ust, a gdy kolejne słowa dotarły do jej uszu, dziewczyna zwyczajnie wywróciła brązowymi oczętami. Nic złego nie miała na myśli i nawet jeśli wiedziała, że Leonie żartuje zwyczajnie nie mogła powstrzymać się przed tym gestem. - Już byś chciała… - Skomentowała więc rozbawiona, wchodząc w głąb domu. Zaciekawione spojrzenie wędrowało po wnętrzu, które niezwykle pasowało do właścicielki, śmiała nawet twierdzić, że o wiele lepiej niż poprzedni dom w jakim ją odwiedzała. - Ładny dom, od dawna tu mieszkasz? - Spytała więc z zaciekawieniem podążając za panią domu do kuchni, gdzie ostrożnie wyciągnęła pudełka z uśmiechem na ustach. - Od razu tuczyć, co najwyżej naciągniemy zmarszczki. - Zażartowała, otwierając jedno z pudełek i czując, jak ślina napływa jej do ust. Przy jej intensywnym trycie życia niebyło mowy o jakimkolwiek tuczeniu - Audrey charakteryzowała się niezwykłą nadpobudliwością, wiecznie gnającą ją w kolejne miejsca oraz do kolejnych zadań.
- Nowy dom to jednak coś… - Przyznała, bo przeprowadzki zawsze wiązały się ze zmianami, nie miała jednak zamiaru na siłę naciskać na Turner pewna, że ta zdradzi jej co się wydarzyło, gdy poczuje się na to gotowa. Sama wpakowała kawałek chińszczyzny do ust, dając sobie chwilę na zastanowienie się nad odpowiedzią i kiwając jedynie delikatnie głową na wzmiankę o herbacie. Cieszyła się z tego spotkania, choć jednocześnie gdzieś z tyły cichy głosik w jej głowie podszeptywał, że mogła czekać ją taka sama przeprawa jak za każdym razem, nim więc zaczęła, ciche westchnienie wyrwało się z jej ust. - Okej, ale odpuść mi wszelkie wykłady o tym, jak to popełniam same błędy, bo coś we mnie pęknie, jak usłyszę choćby jeszcze jeden. - Zastrzegła z góry, choć nie sądziła, aby to właśnie Leonie miała dawać jej jakieś wykłady. Mimo to chciała mieć pewność, że dzisiejszy dzień minie jej przyjemniej niż pod znakiem bronienia się przed kolejnymi zarzutami oraz wyrzutami. - No więc, będę przejmować Sanktuarium jako współwłaściciel, obecny właściciel coraz mniej się interesuje i to idealny moment a i tak spędzam tam od groma czasu. Udało mi się wyremontować domek gościnny dla siebie, ale tam nie mieszkam… Bo widzisz, ojciec jak dowiedział się, z kim się spotykam… W dużym skrócie, nie był zadowolony, zaczął grozić nam bronią która wystrzeliła, a pocisk przestrzelił mi bok. - Bezwiednie przyłożyła dłoń do miejsca, w którym znajdował się opatrunek. - Mieszkam teraz u Jeba, przynajmniej dopóki nie dojdę do siebie. - Dodała jeszcze, wzruszając wątłym ramieniem i ponownie zabierając się za jedzenie, choć brązowe oczy w regularnych interwałach wędrowały w kierunku Leonie, niezwykle ciekawe jej reakcji.

leonie turner
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
No cóż, Leo pewnie jakoś mocno wcale się nie zgodzi ze stwierdzeniem Audrey o tym, że nie przytyła, ale też nie będzie się o to kłócić. Waga żadnej z nich nie jest absolutnie jakimkolwiek tematem tego spotkania. I nie ma co tego zmieniać, choćby dla żartów.
-Hm, trochę. Wprowadziłyśmy się na chwilę przed świętami - odparła zgodnie z prawdą, ale musiała się nad tym nieco zastanowić. Ta refleksja zdziwiła nieco Turner, że tak szybko ten czas leci... Z drugiej strony Tessie niedługo będzie mieć piąte urodziny, a jakby wczoraj Leo wydawało się, że zobaczyła pozytywny wynik testu ciążowego. Zdecydowanie za szybko uciekały te dni, tygodnie, miesiące, lata... Za szybko. -Ha, ha, zmarszczki w wieku dwudziestu kilku lat, zabawna jesteś - mruknęła nieco podirytowana, wywracając oczami na słowa Clark. Turner mogła sobie liczyć zmarszczki, stosować niezliczone kremy, by im zapobiec, a nawet wybierać się powoli na jakieś zabiegi, ale Audrey? Wolne żarty. Cóż, Leo nawet trochę zazdrościła młodszej koleżance, która miała dosłownie wszystko przed sobą i mogła dokonać jeszcze tak wielu wyborów. Blondynka trzymała kciuki, żeby to były lepsze decyzje niż te jej. Tak, by Aud nie musiała się znajdować nigdy w takim potrzasku. Nigdy.
-Na to był najwyższy czas... Nie planowałam wracać do Michaela, ale moja matka miała nas dość... Niewiele innych opcji mi zostało - przyznała zgodnie z prawdą, dając się tak łatwo podpuścić tej szatynce, by zdradzić coś więcej. Nawet Leonie nie zauważyła, jak sprytnie panna Clark to rozegrała. Cóż, brawa dla niej.
Odnośnie tego wstępu o braku wykładów - zaskoczyło blondynkę takie nieco wręcz bojowe nastawienie Audrey. Dziewczyna wydawała się kobiecie zawsze o wiele łagodniejsza i wykazująca się większą cierpliwością we wszelkich sytuacjach, ale cóż, może coś uległo zmianie. A może czegoś naprawdę miała dość. Leo kiwnęła więc głową, po tym, jak już się odmroziła po chwilowym zaskoczeniu i postawiła na blacie kubki do herbaty oraz sam dzbanek. Zajęła miejsce na przeciwko koleżanki, a następnie sięgnęła po swoją porcję azjatyckiego jedzenia. Boże, jak ona dawno nie jadła takich rzeczy! Nauka malucha zdrowego jedzenia to jednak czasem spora katorga i dla rodziców, którzy chcąc świecić przykładem odmawiali sobie złego stylu życia. Oczywiście korzyść dla wszystkich, ale... Ponarzekać w myślach można zawsze, przypisać sobie jakieś zasługi też, prawda? A, no prawda.
Leonie mina zmieniała się z każdą informacją w coraz bardziej... Cóż, niestety, ale zaniepokojoną. Wszystkie kroki, o których mówiła Audrey, brzmiały tak poważnie... To były wielkie decyzje, ale czy kobieta była na nie w pełni gotowa? Ba jaka kobieta! to jeszcze dziewczynka i Leo wcale się nie dziwiła, że jej ojciec zareagował tak gwałtownie na związek z Jebem. Sama blondynka nie byłaby zachwycona, gdyby Tessie przyprowadziła do domu kiedyś takiego kawalera.
-To dużo - mruknęła więc niekoniecznie z podziwem, gdzieś pomiędzy jednym kęsem PadThaia, a drugim. -Jesteś... Szczęśliwa? I pewna tego... Tego wszystkiego? - zapytała najdelikatniej jak mogła, zawieszając zatroskane spojrzenie na niewinnej twarzyczce Audrey, która cóż... Wciąż wydawała się dla Leonie niewinnym dzieckiem, mimo wszystko.

Audrey Bree Clark
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
ODPOWIEDZ