studentka, czasem modelka — i rozkapryszona jedynaczka
19 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
21.

Nie bez powodu, Minnie na spotkanie z Cassandrą, wybrała pobliską plażę. Pogoda była idealna, aby rozłożyć tam koc i spędzić popołudnie w miłym towarzystwie, ale była też druga kwestia. Kiedyś, gdzieś przeczytała w internecie, że świeże powietrze, zwłaszcza te znad oceanu pozytywnie wpływa na ludzki organizm, a skoro niedawno wyszła ze szpitala, na pewno będzie to lepsze, niż siedzenie w czterech ścianach domu. Nie była pewna, czy to prawda, bo sama nie widziała żadnej różnicy, czy czas spędza w zatłoczonym centrum miasta, czy na plaży, w lesie, chociaż dużo częściej preferowała tę pierwszą opcję, dodając do tego jeszcze kluby, bądź centra handlowe. Jednak stwierdziła, że zrobi dzisiaj coś miłego, pomyśli o kimś innym niż o sobie, a może w końcu wszystko w jej życiu, przestanie się tak koncertowo psuć i walić. Poza tym, może będzie miała okazję się troszkę opalić, a to był już bardzo duży plus!
Wyszła trochę wcześniej, aby po drodze kupić dwie fit sałatki i świeżo wyciskane soki, które zostały spakowane do papierowej torby. Teraz, mogła uznać, że była gotowa na dalszą drogę, nasuwając okulary przeciwsłoneczne na oczy i poprawiła torebkę, którą miała przewieszoną przez ramię. Im była bliżej, tym uważała, że lunch na plaży, to nie był tak dobry pomysł... Pogoda była za ładna, przez co nie tylko blondynka wpadła na taki pomysł. Dużo lepiej, zrobiłaby wybierając jedną z jej ulubionych restauracji, gdzie zawsze było przepyszne jedzenie i nie martwiłaby się o wolny stolik. Cicho tylko przez to westchnęła. Wchodząc na piaszczystą plażę, zaczęła iść wzdłuż, zanim znalazła jedno, bardzo spokojne miejsce, gdzie w końcu się zatrzymała.
Ostrożnie, odłożyła na piasku torbę z jedzeniem, które kupiła i wyjęła z drugiej różowy kocyk, który starannie rozłożyła obok. Wygładziła materiał dłońmi, zanim zdjęła buty i usiadła wygodnie, wystawiając twarz w stronę słońca. Miała tylko nadzieję, że Cassie, uzna to tylko, za przejaw sympatii ze strony nastolatki i już nic więcej sobie nie dopowie. O dziwo, zależało jej na tej znajomości, a może nawet przyjaźni i wolałaby, aby nie było żadnych już ciężkich tematów. W końcu niedawno wyszła za mąż, chociaż na jej dłoni nie zobaczy obrączki, a rozwód, był tylko formalnością, na którą niecierpliwie czekała.
Oparła się łokciami za sobą, zostając w pozycji półleżącej, niestety nie na długo, bo ktoś bezczelnie zasłonił jej słońce. Otworzyła powieki, patrząc nadal przez okulary, zobaczyła dobrze znaną sobie postać.
- Cassie, zejdź ze słońca - odezwała się na powitanie i podniosła się do pozycji siedzącej. - Znalazłaś mnie bez problemu? Sporo osób jest dzisiaj na plaży, ale szkoda, spędzać takiego dnia w domu - wskazała zapewne też dłonią na torbę z jedzeniem, która nadal stała nierozpakowana. A kiedy, kobieta zajęła miejsce obok niej, przywitała ją w końcu buziakiem w policzek.
Dopiero teraz, podsunęła okulary na włosy i uważnie jej się przyjrzała, jakby chciała zobaczyć, czy zaszły w niej jakieś zmiany przez ten czas, kiedy była w szpitalu.
- Cieszę się, że jesteś już w domu, ale przyda Ci się troszkę słońca. Przez tą sterylną, szpitalną biel, jesteś strasznie blada - może i była zbyt szczera, ani nie przemyślała swoich słów, ale chyba lepsza szczerość, niż słodkie kłamstwo. Pomimo wszystko, uniosła delikatnie kąciki ust do góry, aby się do niej uśmiechnąć.

Cassandra Hammond
dzielny krokodyl
Minnie mouse
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
#3

One must maintain a little bit of summer,
even in the middle of winter.

― Henry David Thoreau


Prawdę powiedziawszy, to Cassandra nie pamiętała, kiedy po raz ostatni odwiedziła plażę… Nawet gdy akurat nie była w szpitalu, to rzadko kiedy tam chodziła z jakiegoś powodu. Dlatego tak bardzo się ucieszyła, gdy Minnie zaproponowała wspólny wypad się poopalać i coś zjeść. To był zdecydowanie lepszy pomysł, niż spotkanie się gdzieś na mieście, w zatłoczonej kawiarni czy restauracji. Świeże powietrze, otwarte przestrzenie zdecydowanie bardziej sprzyjały Cass i czuła się w takich miejscach lepiej – mogła swobodniej oddychać, to się więc wiązało z mniejszą szansą jakiegoś ataku duszności. Same plusy!
Jako że oprócz opalania się miały też zjeść razem lunch, Hammond postanowiła wstać nieco wcześniej, żeby im coś przygotować – stwierdziła, że upichci coś na słodko, tak więc w ten sposób powstała tarta truskawkowa na kruchym spodzie. Zajęło jej to trochę czasu, jednakże zdecydowanie było warto, robiła te ciasto już kilka razy w swoim życiu i za każdym razem, wychodziło fenomenalne, mimo że nie było w nim ani grama cukru. W międzyczasie, gdy te się piekło, czytała o niemieckim osjanizmie, nadrabiając zaległości, które się jej narobiły w trakcie nieobecności na uniwersytecie. Za tydzień miała zdawać kolokwium i nie chciała zawieść doktora Barnarda. Zwłaszcza, że naprawdę poszedł jej na rękę!
Ostatnią rzeczą, na jaką Cass miała teraz ochotę to poważne tematy, naprawdę! Gdy wychodziła ze szpitala, pragnęła żyć takim normalnym życiem – znajomi, studia, narzekanie na nie. Mówienie o jej kondycji medycznej zdecydowanie nie było czymś, co chciałaby teraz z Minnie robić. Wystarczyło, że musiała się tłumaczyć cały czas wykładowcom, dlaczego była nieobecna przez tak długi czas (choć całe szczęście jej ulubiony na to nie naciskał!).
Znalezienie Goldberg trochę jej zajęło, ale w końcu się udało – zastała ją leżącą na różowym kocyku. Pogoda była naprawdę fajna – do tego stopnia. Że Hammond pokusiła się o ubranie błękitnej sukienki w kwiatki na ramiączkach, a pod nim miała strój kąpielowy, bo nie wiedziała, czy przypadkiem nie wskoczą do wody. Przezorny zawsze ubezpieczony!
Przepraszam – powiedziała, schodząc ze słońca, by następnie usiąść koło koleżanki, uważnie kładąc blaszkę z tartą, by następnie również dać jej buziaka w policzek. – Tak długo, jak nie jest to dużo ludzi w jednym pomieszczeniu to w porządku. – Uśmiechnęła się. – Obiecuję, że to jedyna poważna rzecz, jaką dzisiaj podejmę! – Tu mimo wszystko chodziło o jej bezpieczeństwo. – Jakby co mam inhalator w lewej kieszeni plecaka. Jakby dostała ataku, to mi go podaj. – Brała regularnie leki, nie były w jakimś ciasnym, przepełnionym miejscu, więc nie powinno być żadnego problemu, jednakże wolała Minnie uprzedzić, żeby nie było potem paniki. A gdy Cass się dusiła, to samodzielne wyciągnięcie inhalatora było ciężkim zadaniem; Nie zamierzała się też w żaden sposób obrażać na słowa dziewczyny. Była blada – ot, zwykła prawda. Spędziła dobre kilka tygodni w szpitalu, potem jeszcze dochodziła do siebie w domu, więc po prostu nie miała okazji, żeby złapać trochę koloru. – Nawet nie wiesz jak tęskniłam za wychodzeniem z domu – Westchnęła ciężko. – Swoją drogą, upiekłam tartę truskawkową – powiedziała, ruchem głowy wskazując na blaszkę zapakowaną z bawełnianą torbę.

minnie goldberg
studentka, czasem modelka — i rozkapryszona jedynaczka
19 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
Dobrze, że obie pomyślały o tym, aby założyć pod ubranie bikini, bo nigdy nie wiadomo, co wpadnie im nagle do głowy, a blondynce na pewno, szkoda by było tracić takiej okazji. Może nie do końca, myślała o kąpieli w oceanie, ale nie chciałaby mieć odznaczonych spodenek na opaleniźnie, bądź rękawków od koszulki, według niej wyglądało to bardzo nieestetycznie. Jednak, na pewno miały dużo ciekawsze tematy do rozmów, a na pewno na ten moment.
Ucieszyła się z widoku Cassandry i co najważniejsze, że nie jest już w szpitalu, ani nie musi przebywać w domu, gdzie pewnie o ile mogła, ją odwiedziła. Bo jednak szpital, nie był najlepszym miejscem na plotki i spędzanie miło czasu. Chociaż, można było uznać Minnie za straszną egoistkę, to dla osób, które były jej bliskie, pokazywała swoje lepsze, bardziej ludzkie oblicze, kiedy nie myślała tylko i wyłącznie o sobie. Uśmiechnęła się do niej ciepło, uważnie słuchając, aby zaraz delikatnie przytaknąć głową.
- Spokojnie, możemy nie poruszać żadnych poważnych tematów - z tym, akurat nie miała żadnego problemu. Unikała takich rozmów, wręcz omijała je, jak tylko mogła, a gdy zrobiło się zbyt poważnie, zmieniała kierunek. Po chwili jednak delikatnie się wzdrygnęła, starając się nie pokazywać swojego lekkiego zakłopotania, czy nawet przerażenia. Tak, wiedziała, że Cassie ma problemy z sercem, nieraz była tego świadkiem, ale zawsze ją to przerażało, że znów mogłaby potrzebować inhalatora, a oprócz blondynki, nie byłoby nikogo więcej, kto mógłby im pomóc. Każdy, byłby lepszy do pomocy od młodziutkiej blondynki. Zapatrzyła się na kilka sekund na ocean, zanim znów przeniosła na nią spojrzenie swoich niebieskich oczu. - Inhalator w plecaku, mhm.. Dam radę chyba zapamiętać, ale proszę, postaraj się, aby nie był potrzebny - odezwała się po krótkiej chwili. Niestety, umysł Minnie, nie pojmował tego, że nie nad wszystkim można zapanować, a zwłaszcza nad własnym zdrowiem. I nieważne, jak wiele razy można było jej to tłumaczyć, po kilku minutach zapominała, nie przykładając do tego zbyt wielkiej uwagi i kolejny raz, trzeba byłoby jej to wszystko tłumaczyć.
Na całe szczęście, rozmowa zeszła na bardziej przyjemne tematy. Usiadła wygodniej, krzyżując nogi w kolanach, całkiem ignorując całe otoczenie i to, co dzieje się wokół.
- Mogę się domyślać. Jak długo nie wychodziłaś? I wracasz już na uczelnię, czy musisz jeszcze trochę z tym poczekać? - zainteresowała się, bo jednak dobrze było widywać Cassie na uczelni, czy nawet namówić ją na wspólny lunch, gdy obie miały akurat okienko. Nie zdarzało się to zbyt często, ale długa przerwa, również była idealną okazją na wspólną kawę i krótką rozmowę. Mogłaby nawet szczerze przyznać, że chwilami sama rozglądała się, czy nigdzie jej nie spotka, ale wtedy przypominała sobie, że spędzała czas w szpitalu, bądź musiała zostać w domu i nigdzie nie wychodzić. Nie wyobrażała sobie takiego życia. Nie lubiła ograniczeń, a świadomość, że miałaby zabronione wyjścia, tym bardziej sprawiałoby, że chciałaby to zrobić za wszelką cenę. Im bardziej czegoś jej nie było można, to chciała tak zrobić na przekór wszystkim.
- Oh - wymsknęło jej się w jednym momencie, patrząc w kierunku torby. Zacisnęła usta, aby nie powiedzieć o dwa słowa za dużo. Niestety, ciasta kojarzyły jej się z dużą ilością cukru, ale może lepiej, aby nie mówiła wszystkiego, co myśli, co nie było zbyt łatwe. Miała zbyt wielką obsesję na punkcie swojego własnego wyglądu. - Naprawdę, sama ją robiłaś? - to był dobry powód, aby skusić się, chociażby na mały kawałek. Nie czekając na odpowiedź, wyjęła z papierowej torby dwa plastikowe pojemniczki z sałatkami. Jak widać, blondynka niekoniecznie dbała, ani interesowała się ekologią. - Pytałam się kilka razy, nie ma żadnych, nawet śladowych ilości orzechów, więc mam nadzieję, że jesteś głodna - kąciki jej ust uniosły się delikatnie ku górze, gdy podawała jej jedzenie. Była z siebie dumna, że pamiętała takie szczegóły z życia koleżanki.

Cassandra Hammond
dzielny krokodyl
Minnie mouse
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
// Wybacz, że tyle czekałaś, strasznie zalatany czas miałam ;;

Mieszkanie w Australii miało swoje plusy – jednym z nich była pogoda. Pomimo że była już późna jesień, to wciąż było ciepło, o czym ludzie z wielu zakątków Europy mogli tylko pomarzyć… no, może gdzieś tam na południu może było lepiej, ale na kąpanie się w morzu pod koniec listopada raczej nie mogli sobie pozwolić… no chyba że ktoś był morsem, ale ona takich ludzi nie rozumiała. Cassandra była ciepłolubnym człowiekiem i jak temperatura spadła poniżej piętnastu stopni, to zaczynała się oblekać w wełniane swetry.
Minnie i Cass na pierwszy rzut oka były niczym woda i ogień i zapewne ludzie się dziwili jakim cudem te się ze sobą dogadywały. Hammond jednak blondynkę bardzo lubiła. Może właśnie dlatego, że była jedną z nielicznych osób w jej środowisku, które nie wypytywały o to jak się czuła, nie dmuchała i nie obchodziła się jak z jajkiem? Będąc z nią czy to na plaży czy też na wspólnych zakupach miała namiastkę normalnego życia, którego Cassie tak zawsze brakowało. Wychodząc poza szpitalne mury zawsze doceniała takie zwykłe, przyziemne rzeczy, bo nigdy nie wiedziała, kiedy znowu zostanie przyszpilona do szpitalnego łóżka.
Doskonale, uwielbiam Cię za to, wiesz? – powiedziała całkiem szczerze, uśmiechając się do dziewczyny. Następnie zobaczyła, że Minnie się trochę przeraziła, dlatego chwyciła ją za dłoń, ot tak by dodać jej trochę otuchy. – Jesteśmy na świeżym powietrzu, leki brałam, więc wszystko powinno być okej, spokojnie. Odkąd wyszłam ze szpitala nie miałam żadnych ataków, będzie dobrze, Minnie. I wiem, że dasz sobie w razie czego radę. – Niektórzy zapewne nazwaliby Goldberg „głupiutką blondynką”, Cass jednak nigdy coś takiego nie przeszło przez myśl. Każdy człowiek był inny i to, że czyjeś podejście do życia nie zgadzało się z naszym nie oznaczało, że można kogoś wyzywać czy coś w ten deseń. Jednocześnie dziewczyny były przykładem, że nawet będąc z dwóch różnych światów, można było się dogadać. – Prawie trzy miesiące w szpitalu spędziłam. I dostałam zielone światło i wróciłam na uczelnię. Trochę zaległości mam, ale całe szczęście wykładowcy są wyrozumiali i mi rozłożyli wszystko na raty… A jeden wykładowca nawet mi pomaga po godzinach. Naprawdę miły człowiek. – Minnie mogła zauważyć, że Cassandra wspominając o tym człowieku, zaczesała dosyć nerwowo niesforny kosmyk za ucho, a na jej policzkach pojawił się delikatny… rumieniec? Oho, czyżby panna Hammond zauroczyła się w jakimś przystojnym profesorze?
Cassandra zdecydowanie lubiła piec – zwłaszcza dla innych, sprawiało jej to ogromną radość. To była też jedna z rzeczy, którą robiła bez większych zmartwień, bo nie była ona w żaden sposób obciążająca dla jej ciała.
Tak, mam nadzieję, że Ci zasmakuje. I bez obaw, jest bez cukru, słodzona odrobiną erytrolu, bo truskawki same w sobie były słodziutkie. – Wiedziała, jakie podejście do jedzenia miała Minnie, więc ta tarta należała do tych zdrowych i fit. Cass wzięła również od dziewczyny pojemnik. Nie zamierzała zwracać uwagi na plastik, sam fakt że Minnie pomyślała był czymś miłym. I biorąc pod uwagę fakt, ile życia spędziła w szpitalu i ile jednorazowych strzykawek, rękawiczek i tym podobnych było na nią zużytych… to jakoś ta jedna sałatka na wynos nie robiła jej różnicy. – Ojej, dziękuję za pamięć. Jadłam bardzo lekkie śniadanie, więc jestem głodna, zdecydowanie. – Doceniała fakt, że Minnie zapamiętała fakt, że jest uczulona na orzechy. Miała znajomych, którzy znali ją już kilka lat i wciąż potrafili jej dorzucić do prezentu urodzinowego pudełko Toffifee. – Smacznego – dodała zaraz potem, otwierając pudełko i biorąc niewielki kęs sałatki. – Co tam u Ciebie, opowiadaj! – Dawno nie plotkowały, więc była ciekawa!

minnie goldberg
ODPOWIEDZ