pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
W takie dni jak te miał wrażenie, że pogoda dostosowuje się do jego charakteru i nareszcie czuł się jak w domu. Najczęściej Australia przerażała go duchotą, suchością i klimatem surferów, którzy wydawali mu się za młodzi, za beztroscy, zbyt wycięci żywcem ze srebrnego ekranu. On ze swoim usposobieniem nostalgicznego dżentelmena zdawał się bardziej pasować do deszczowej i literackiej Anglii, gdzie wiatr hulał na wrzosowiskach, a Heathcliff szukał swojej Katherine. Tak przynajmniej pragnął siebie widzieć, gdy spacerował brzegiem morza i szukał zatraconej przed laty weny. Wiedział w przeciwieństwie do wielu pisarzy, że kreowanie języka jest rzemiosłem i wykuwa się go za pomocą praktyki, ale nie mógł jednak oprzeć się wrażeniu, że czegoś mu brakuje, by znowu zacząć pisać i chłonąć słowa prosto ze swoich myśli.
Szukał więc odpowiedzi tam, gdzie zazwyczaj nawet nie zaglądał, chyba że wcześnie rano, gdy trzeba było biegać. Za dnia jednak plaża swoim gwarem, luzem i beztroską przerażała go tak bardzo, że stronił od tego miejsca, choć Australia stała swoimi wodami i miał wrażenie, że i ludzie są dziwnie zasoleni i zakonserwowani przez tę słoną toń. On jednak zdecydowanie preferował te miejsca, gdy było na tyle chłodno, że tubylcy oddawali się pracom porządkowym bądź nareszcie odpoczywali od upałów w swoich domostwach.
Akurat jemu było nieśpieszno do dębowego biurka, więc spacerował w białej koszuli, która pamiętała czasy jego świetności i poszukiwał jednej iskry, która miałaby rozpalić jego natchnienie i sprawić, by słowa wreszcie zaczęły płynąć nieprzerwanym potokiem. Niegdyś, lata temu poświęcił na ołtarzu pisarstwa swoją miłość, teraz zaś był gotów bronić jej do ostatniej krwi i wiedział (jako pisarz i człowiek), że pewnie Bóg gniewa się na tę zachłanność i dlatego mu nie idzie. Tak sobie wręcz konfabulował, choć jednocześnie czuł, że szuka wymówki.
Wiedział, że pisanie kolejnej powieści może oznaczać, że powróci wprost na świecznik, a mimo tej kuszącej i brokatowej otoczki świata showbiznesu nie był na to gotowy. Zbyt mocno wchłonął w ten świat ostatnim razem i obecnie był przekonany, że musi stąpać tak ostrożnie jakby był na polu minowym. Dlatego agentka jeszcze nie wiedziała o jego najnowszych planach, a on sam zbyt wiele czasu poświęcał na research. Ten, zazwyczaj konieczny, obecnie opierał się na śledztwie dotyczącym jego własnej osoby. Podpalenie zdawało się być idealną kontynuacją losów komisarza z jego książek, ale już znajomość z podpalaczką przypominała kuszenie losu.
Uśmiechał się i upewniał wszystkich wokół, że da radę, że tym razem nie ulegnie i nie zrobi czegoś niewybaczalnego, a jednocześnie przecież się znał i odczytywał dalsze swoje posunięcia jak z otwartej księgi. To dlatego jeszcze nie pisał, a spędzał czas na plaży mając w ręku papierosa i whisky. Idealny zestaw do rozpoczęcia nowych znajomości, więc sam był zaskoczony, że przyszło mu zaczepić kogoś, kto pewnie się tego nie spodziewał.
Młodą dziewczynę.
- Ja cię znam. Projektujesz sukienki ślubne – z pewnością zaś Mathilde Bennett nie spodziewała się, że wśród fanów jej twórczości znajdzie się umięśniony olbrzym, który w stanie lekko wskazującym podniósł się z piasku i wyciągnął do niej wolną dłoń owiewając ją przypadkiem oparami alkoholu, które wydobywały się z jego paszczy. Poza tym jednak miał olśniewający uśmiech i był szczerze zaintrygowany tym spotkaniem.
Wszystko lepsze niż pisanie powieści, która zrujnuje jego życie, prawda?

mathilde bennett
zdolny delfin
enchante #8234
Mama na pełen etat — Sprzątająca ładne domy
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Marzycielka, która projektuje ołówkiem szczęście innych, choć sama dla siebie nie potrafi naszkicować własnego.
Odetchnęła z ulgą, gdy przyjaciółka zgodziła się zostać z Mią. Sama Mathilde przytłoczona macierzyństwem marzyła o tym, by uciec z bezkres własnych myśli. Potrzebowała tego, tak jakby nic innego nie mogło przynieść prozy ukojenia. Czuła się przytłoczona obowiązkami, które spadły na jej wątłe ramiona, dlatego z taką desperacją zapragnęła odnaleźć się przez ułamek sekundy w bezkresie fal oceanu, promieniach słońca, stawiając stopy na piaszczystej plaży.
Pamiętała o dniach, kiedy spędzała je z Jordanem, dokładnie tutaj, gdzie teraz wędrowała. Spoglądała na inne kobiety, mężczyzn i pojmowała jak mocno nie czuje się komfortowo we własnym ciele, choć była szczęśliwa i spełniona, jako młoda mama. Z drugiej strony pojawiała się jednak perspektywa dziewczyny, która utraciła własne życie. Marzyła wszak o byciu spełnioną kreatorką mody i stylu, tworząc kolejne kreacje dla równolatek i dojrzalszych pań.
Chciała mieć pewność, że czują się pięknie i są wobec siebie w pełni równe.
Uśmiech rozpromienił więc blade oblicze Mattie, kiedy poczuła jak wiatr wplata się w jej gęste pukle włosów, a siedmioletnia dziewczynka domaga się atencji od ojca, który rozmawiał zaciekle przez telefon, ignorując córkę. Zachodziła w głowę, czy taka sama będzie Maia, gdy nieco podrośnie.
Oczekiwała, że nie, wszak teraz była dostatecznie rozdarta, na co Bennett wiecznie narzekała Harper.
Z rozmyślań wyrwał ją męski głos, który był przyjemny dla ucha. W pierwszej chwili nie zrozumiała, że ten zwraca się do niej, dlatego nie ściągnęła okularów, wciąż wlepiając wzrok w spokojne fale oceanu. Kąciki warg uniosły się leniwie, gdy umysł przetworzył sposób, w jaki (nie)znajomy zwrócił się do niej. Spojrzała na niego skonsternowana, jednocześnie na tyle ciekawa, że nie zwróciła uwagi na woń, która nawet odrobinę nie przeszkadzała jej w prozaicznym kontakcie.
- Moja sława obiegła już całą Australię? – zażartowała, nie mogąc wyjść z podziwu dla pewności siebie, którą charakteryzował się mężczyzna. Był przystojnym, co również onieśmieliło Mathilde, bowiem ta od dawna nie miała kontaktu z nikim poza bliskimi i córką.
Oddała mu uścisk dłoni, zaraz potem sięgając do tylnej kieszeni, wyciągając elektrycznego papierosa. Potrzebowała na moment odciągnąć uwagę od szarawej codzienności, aż wreszcie wystraszyła się, że to spotkanie miało oscylować wokół projektów, o których…
- Zapomniałam o suknie dla pańskiej dziewczyny? Nie odpisałam na wiadomości? – zalała go falą pytań, by chwilę potem wzruszyć lekko ramionami. - Przepraszam, ale mam ostatnio sporo na głowie i rzadko kiedy korzystam z telefonu… Mogę to jakoś wynagrodzić?

Chris Haynes
happy halloween
Booyah
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nie powinien zaczepiać obcych kobiet. Nie chodziło nawet o fakt, że był mężczyzną w związku, bo daleko mu było od przeświadczenie, że zobowiązanie wobec innej dziewczyny tworzy klatkę w którą się dobrowolnie zamyka, ale o to, że zazwyczaj takie spotkania kończyły się popisową tragedią w przeszłości. Tak właściwie to mógł stwierdzić, że jego życie opiewało w tego rodzaju wpadki i najbezpieczniej byłoby dla niego zachować dystans. Tyle, że nie potrafił. Był pisarzem i czerpał pełnymi garściami z innych. To brzmiało tandetnie, ale powtarzał ciągle, że największym natchnieniem są ludzie. Doskonale pamiętał, że zazwyczaj siedział wówczas na arcywygodnej kanapie w programie śniadaniowym, przeklinał wczesną porę wstawania i odpowiadał na pytania laski, której umiejętności dziennikarskie mierzono milimetrami botoksu.
Zazwyczaj więc jej pytania były tak tendencyjne, że gdyby nie okulary przeciwsłoneczne (był tego rodzaju gwiazdą) to popisowo przewróciłby oczami. Tak, ludzie sprawili, że pisał takie wartkie historie. Tak, sytuacje erotyczne były z życia wzięte, a to dlatego, że uwielbiał brać to co do niego nie należało.
Jeśli zaś dziennikarka szukała ancymona pierwszej wody to chętnie zapozna się z nią bliżej.
Te wspomnienia i kilka innych, pozornie nieistotnych przebiegały przez jego głowę wraz z poznaniem Mathilde. A może ponownym spotkaniem? Nie do końca wiedział jak nazywać takie okoliczności, gdy rozmawiał z kimś przed zabiegiem i jego twarz zdawała się być obca, podczas gdy oczy i linia szczęki sugerowały, że jest kimś znajomym. Zazwyczaj jednak tego typu wydarzenia kończyły się olbrzymią niezręcznością, więc wolał nie przywoływać tych duchów przeszłości opierając się pokusie powrotu do ich spotkania.
To zawsze było pozbawione sensu i przynoszące więcej bólu niż pożytku, więc odpuścił.
- Tak właściwie to moja dziewczyna zostawiła mnie przed ołtarzem. Uciekła w pani sukni – roześmiał się, dopasował historię do okoliczności i każdy pisarz byłby z niego dumny. Potrzebował jednak podroczyć się, a młoda dziewczyna wydawała się do tego idealna, sam alkohol zaś budził w nim chochlika, którym bywał rzadko ze swoją melancholijną naturą. – Jak możesz mi to wynagrodzić? – skracał dystans, cwaniak, śmiały mu się oczy, ale przecież do cholery, doznania tworzą pisarza, więc trzeba je kolekcjonować jak i ludzi.
Kiedyś miał przyznać, że był sukinsynem, na razie udawał, że był z niego artysta bez serca.

mathilde bennett
zdolny delfin
enchante #8234
Mama na pełen etat — Sprzątająca ładne domy
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Marzycielka, która projektuje ołówkiem szczęście innych, choć sama dla siebie nie potrafi naszkicować własnego.
Rzadko kiedy była zaczepiana w ten sposób, lecz było dla niej niebywale miłe. Lubiła rozmowy z nieznajomymi, choć trzymała się w ostatnim czasie z daleka od ludzi. Obawiała się wszystkiego, a z pewnością konfrontacji z lękami, które zrodziły się w niej przed pojawieniem się córki. Teraz zdawała się być ostrożniejsza, a także bardziej stonowana.
Dzisiaj to zdecydowanie jej nie wyszło, toteż z uśmiechem przyglądała się mężczyźnie, który podjął się z nią rozmowy. Serce spokojnie zatrzepotało w piersi, a oddech nieznacznie spłycił się, gdy przypomniała sobie, że w podobny sposób poznała Ledgera. Też była na plaży, robiąc kolejny projekt sukni ślubnej, a on oczarował ją swoim spojrzeniem. Wszystko następnie działo się szybko, a Mathilde nie potrafiła panować nad swoimi emocjami. Były one intensywne. Piękne.
Dzisiaj zdawały się już nie istnieć.
- Och – jęknęła cicho, gdy usłyszała historię o byłej partnerce, kreacji i ucieczce, której nikt nie przewidział. Bała się awantury, tak samo jak i wyrzutów, które mogłyby pchnąć mężczyznę do niepochlebnych opinii, ale Bennett nie uważała się za winną. Nie od niej było zależne, że ktokolwiek decydował się na tak irracjonalne kroki. - Naprawdę współczuję, bo to nie było zapewne wcale przyjemne, ale uważam, że winą nie jest moja sukienka, tylko może nieprawdziwa miłość? Spotyka ona wielu ludzi, niestety – wydukała na jednym wydechu, jednocześnie wpychając dłonie w kieszeni spodni.
Sumienie było tłamszone przez niefortunność całej pokracznej sytuacji, od której ona chciała stronić, lecz nie miała dostatecznej odwagi.
- Może kolejny projekt gratis? – rzuciła nieśmiało, wzruszając przy tym lekko ramionami. Myślała, że będzie to dostateczne, ale z pewnością nie było, dlatego musiała w tej chwili wymyślić coś naprędce, nawet jeżeli miałoby to nie mieć żadnego sensu.
- Ewentualnie mogę dać się zaprosić na kawę i obiecuję nie być żadną psychopatką – autopromocja nigdy nie wychodziła jej dostatecznie poprawnie, by można było ją traktować poważnie, ale starała się. Starała się do tego stopnia, że przyjęła nawet postawę dość obojętną, byle nie dać po sobie poznać, jak bardzo stresuje się ów rozmową.

Chris Haynes
happy halloween
Booyah
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Zazwyczaj był w obejściu bardziej cierpki. Jako pisarz miał sporo porównań w tej dziedzinie i uważał, że słuszna jest metafora całkiem niedojrzałego owocu. Taki właśnie był – jeszcze skórka nie miała czasu popękać od słońca, smak był mocno kwaśny, a na dodatek jego przedawkowanie mogło grozić bólami brzuchami. Właśnie taki był Haynes. Nie miewał zbyt dobrych dni i jego aura była zazwyczaj na tyle humorzasta, że wszyscy omijali go szerokim łukiem. Wprawdzie niegdyś był niezłym pisarzem, ale nic nie zostało z jego uroku. Miał wrażenie, że nawet całkiem specjalnie i świadomie pokazuje się ludziom z najgorszej strony, by nie przywiązywali się do niego. To było łatwiejsze niż fakt, że potem byli nim rozczarowani.
Dlaczego więc obecnie wyszedł naprzeciwko tej dziewczynie?
Jego własna muza ostatnio otwierała go na świat i sprawiała, że małymi kroczkami stąpał w stronie nieznajomych będąc znowu dziwnie podekscytowanym ludźmi, których spotyka na swojej drodze. Brzmiało to doprawdy jak nieznośna klisza, ale przecież dobre życie składało się z utartych schematów. Tak przynajmniej ostatnio mniemał, gdy wyzbył się zupełnie chęci adrenaliny i zastąpił ją tego typu przypadkowymi spotkaniami.
Tak naprawdę to nie było do końca przypadkowe, bo znał tę projektantkę sukni z dawnych lat. Tyle, że ona nie mogła pamiętać go z epoki przed transplantacją, bo twarz była zupełnie inna. Te tematy jednak były na tyle ciężkie, że wolał pozostawić je w swojej pamięci, a Mathilde sprzedawać zupełnie inną wizję przeszłości w oparciu o banalne rozczarowanie miłosne. Brzmiało znacznie lepiej niż przeszczep twarzy i podpalenie przez kochankę.
- Sukienka była piękna, więc pewnie to wina właścicielki – zgodził się z nią. – Okazała się nie być godna kreacji, którą stworzyła dla niej pani. Odtąd muszę być wielbicielem pani talentu i równocześnie go przeklinać – wyjaśnił lekko, zupełnie nieświadomy katuszy jakie przeżywała młoda projektantka w jej obecności.
- I kawa brzmi znakomicie – ukrócił jednak w momencie jej męki, bo przecież od samego początku mu zależało na tym spotkaniu, nie zaś na kolejnej sukience.
Nie zamierzał już nigdy się żenić, więc kreacja by zdecydowanie się nie sprawdziła, zresztą cała jego historia była jednym wielkim żartem, wymyślonym naprędce, by zatrzymać na sekundę u swojego boku tę ulotną piękność.
W jakim celu? Tego jeszcze nie wiedział, ale wróżyło to kłopoty.

mathilde bennett
zdolny delfin
enchante #8234
Mama na pełen etat — Sprzątająca ładne domy
21 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Marzycielka, która projektuje ołówkiem szczęście innych, choć sama dla siebie nie potrafi naszkicować własnego.
Strach sparaliżował ją zbyt mocno.
Zawsze obawiała się potencjalnych pretensji, które mogły być spowodowane niezadowoleniem klienta. Nieznajomy mógł nim być, bowiem stracił narzeczoną, która uciekła w jej sukience. Wydawało się to dość irracjonalne i pasowało perfekcyjnie do wielu filmów o romantycznej miłości, kończąc się nader szybko.
Przekorny uśmiech na moment pojawił się na obliczu Bennett, kiedy tak rozmyślała o potencjalnym scenariuszu, dopasowując go do własnej historii. Jordan również uciekł, choć on nie był ubrany w koronki i falbanki. Zaniechała tych rozważać pospiesznie, bowiem były bolesne. Tęskniła za studentem, wielokrotnie doszukując się w córce namiastki swojego partnera, który odszedł, co tylko potęgowało w niej ogromny ból.
- Usprawiedliwiałabym to kwestią, że może nie była pana godna? – próbowała obrócić wszystko w subtelny żart, a im dalej w to brnęła, tym czuła się pewniej. Wierzyła w końcu, że urobi starszego od siebie mężczyznę i ten pozwoli kolejnej partnerce na projekt sukni, który mógł wyjść spod smukłych dłoni Mathilde. - Och, schlebia mi to, naprawdę… Dawno nie słyszałam tak miłego komplementu, szczególnie że przez kilka ostatnich tygodni nie mogłam niczego projektować, a najnowsza suknia czeka dopiero na swoją premierę… Może nie warto więc przeklinać mojego talentu? – spytała z rozbawieniem, by zaraz potem skrzyżować ramiona na piersi. Czuła się bezpieczniej przyjmując taką postawę, toteż bez zastanowienia trwała w niej znacznie dłuższą chwilę. Dopiero po upływie kilku minut pozwoliła sobie na rozluźnienie, czując się w obecności Chrisa dużo lepiej niż początkowo zakładała. Nie wydawał się być już gburem ani tym bardziej człowiekiem, który zamierzał dać jej nauczkę. Był dla niej miły, co było wspaniałą odskocznią w ostatnich tygodniach.
Czekała na to, jak na nic innego.
- Dawno na takiej nie byłam, dlatego faktycznie moja propozycja wydaje się mieć więcej sensu niż jakikolwiek projekt kiecki, co nie? – perlisty śmiech otulił najbliższą okolice, a Mattie igrała ze swobodą, która nagle ogarnęła ją w pełni. Czekała na ten czas od dawna, marząc o tym, co było dla niej najlepsze. Zamierzała przekazać córce wyłącznie szczęście – bez zmartwień i trosk, a i tak miała ich nadmiar, gdy wciąż wracała we wspomnieniach do przeszłości.
- Nazywam się Mathilde Bennett, ale to pewnie pan wie – powiedziała spokojnie, po czym wyciągnęła rękę w kierunku nowopoznanego mężczyzny. Może było to wyłącznie grzecznością, lecz dla niej ogromnym krokiem.

Chris Haynes
happy halloween
Booyah
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Po trochę wpadał we własne sidła, bo nigdy nie był dobrym aktorem. Owszem, wyobraźnię miał ogromną i był w stanie pomieścić w niej różnorodne scenariusze, ale obawiał się, że prędzej czy później nie spamięta historii, którą ją raczył. Właściwie był w stanie założyć się o wszystko, że za chwilę pomyli się w swojej traumie i kobieta uzna go za niespełna rozumu. Na razie jednak brnął w te niedopowiedzenia i bawił się wyśmienicie.
To było odświeżające- spotkać się z kobietą, która nie miała w stosunku do niego żadnych oczekiwań bądź planów. Zazwyczaj dziewczyny, z którymi przyszło mu konwersować, albo znały go z niechlubnej przeszłości albo widziały w nim człowieka na przyszłość.
Mathilde zaś dostąpiła zaszczytu bycia z nim tu i teraz, a samo spotkanie było tak przyjemne, że aż zacierał rączki. Wcześniej, lata temu mógłby nawet pokusić o zbałamucenie jej, zaś obecnie próbował być po prostu miły.
- Nie była mnie godna - powtórzył z uśmieszkiem. - Tak, to brzmi całkiem w porządku, choć podejrzewam, że to ja nie byłem jej godny. Nie jestem w końcu księciem z bajki, czyż nie? - droczył się z nią odrobinę, bo wyglądał jak bajkowa postać i jeśli chodzi o pierwsze wrażenie to wielu przypisywało mu właśnie takie cechy. Szkoda, że potem zawsze przychodziło rozczarowanie.
- Czy jest możliwość obejrzenia tego nowego projektu? Pewnie panny młode się o niego zabijają - byle niedosłownie, chciałoby się rzec, ale jeszcze nie wiedział na ile jest gotowa na pokaz jego czarnego humoru. Tak właściwie jeszcze jej nie znał i próbował przesunąć granice, ale ostrożnie, z wyczuciem.
Podobnie jak delikatnie proponował jej spotkanie i ściskał jej dłoń.
- Christopher Haynes - użył swojego pełnego imienia i modlił się przez chwilę, by nie zaświtało jej w głowie, że jest tym pisarzem. Na szczęście twarz już miał zupełnie inną, zmieniła się po rekonstrukcji i śmiał twierdzić, że podobnie jak maniery -uległa znaczącej poprawie. - Szalenie miło mi cię poznać, Mathilde. Tak prywatnie - czarował ją, choć nie do końca wiedział dlaczego, ale miała w sobie coś takiego, co wymagało adoracji. Jeszcze nie odgadł składników jej uroku, ale zdecydowanie był pod jego wpływem.
Oczywiście w ten platoniczny i bezpieczny sposób.

mathilde bennett
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ