sekretarka — WINSTON & STRAWN
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Sekretarka w kancelarii, narzeczona, bliźniaczka. Często mylona z Mavis. Chętnie pomaga w papierkach, często zabiera własną pracę do domu.
013
Chciałam odpocząć od wszystkiego, na szczęście dostałam parę dni wolnego. Nie musiałam mieć już na głowie zbędnej daty, aby nie pomylić danego spotkania. Chociaż kocham pracę przy biurku, słuchania skarg i przyjmowania przyszłych klientów do naszych specjalistów. Tak jednak czasem naprawdę mam dosyć, zwłaszcza momentów, kiedy wszystko spada na moją głowę. W takich momentach, zazwyczaj dostaje wolne i po powrocie wszystko wraca do normy. Korzystając z pierwszego dnia swojej wolność, postanowiłam pójść z psem rudzielca na plażę. Mały spacer, przyda się każdemu. Może nie jest to coś wielkiego, ale sprawia że chociaż można wyjść z tych czterech ścian. Psiak na pewno cieszy z tego wyjścia również. Jeśli będzie mało ludzi, a patrząc na tą godzinę, raczej nie spodziewam się dużego grona, puszczę go na jakiś czas. Może się zmęczy i w mieszkaniu będzie spokojniejszy, a Panda moja zazna spokój.
Chodząc po plaży, obserwowałam psiaka jak i małą grupkę ludzi, którzy byli obok nas. Raczej nie spodziewam się, że będzie masa dzieciaków. Tak to chociaż mamy święty spokój, bez zaczepek czy można pogłaskać pieska, ponieważ bąbelek ma taką ochotę. Z daleka zauważyłam, że po plaży chodzi moja najlepsza przyjaciółka. Skierowałam się w jej stronę, idąc nie za szybko. Pomachałam w jej stronę, aby zwróciła na mnie uwagę. Podeszłam bliżej, uśmiechnęłam się tylko.
- Rose, nie sądziłam że tutaj Ciebie spotkam. Też masz teraz wolne? Chociaż mamy ładną pogodę, prawda? - Zwróciłam na to uwagę, czekając na odpowiedź brunetki. Ciekawe w sumie co nas tutaj może jeszcze spotkać, zwłaszcza że teraz plaża powinna być bardziej zamknięta dla ludzi.

Rose Hepburn
wystrzałowy jednorożec
Martyna
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
#8

Maddie Miller

Rose odkąd przyszła wiosna to nabrała o wiele więcej energii niż miała jej wcześniej, zwłaszcza tej do jeżdżenia na rowerze i do biegania. Sport pozwalał jej pozbierać myśli, zwłaszcza po tym jak tym razem Julien przyszedł się z nią pożegnać, bo znów wypływa, być może na dłużej, nie wiedząc czy wróci, więc może na zawsze. Musiała zatem zacząć wszystko od nowa, zamknąć rozdział z mężczyzną, który obudził w niej dawno skrywane uczucia. Okazał się on tchórzem tak jak wtedy gdy po raz pierwszy wyznała mu to, co do niego czuje. Teraz pewnie nie zniósł myśli że był ojcem, ale tego nie wiedział i jeszcze miał czelność ją za to obwiniać. Nie płakała jednak przez niego, przestała to robić już cztery lata temu. Będąc w sanktuarium koali zadzwonił telefon ze zgłoszeniem, że na plaży leży prawdopodobnie ranna foka. Hepburn jako weterynarz od razu wzięła torbę z odpowiednimi rzeczami i wybrała się by ratować zwierzę. W końcu z rana ludzie wybierali się na spacery z psami, a te mogłyby zaatakować ranne zwierzę, ludzie też bywali nieodpowiedzialni chcąc zrobić sobie fotkę na insta z foczką, bo leży sobie na plaży. Czasem miała wrażenie że tylko pustaki korzystały z instagrama, dlatego ona sobie go nigdy nie założyła. Przyjechała na plażę, ale żadnej foki nie zastała, jednak osoba która dzwoniła szybko się rozłączyła i nie określiła się przy którym wejściu widzi tę fokę na piasku. Dobrze że określiła właściwą plażę. Zatem pani weterynarz wybrała się na spacer w poszukiwaniu swojego pacjenta, aż natknęła się na Maddie z psem.
- Hej Maddie, cieszę się że cię widzę, może to ty dzwoniłaś do sanktuarium koali ze zgłoszeniem o rannej foce? - zapytała na powitanie, mrużąc oczy, bo musiała patrzeć pod słońce, mówiąc do Miller. Zasłoniła sobie oczy, robiąc im cień dłonią.
- Nie, nie mam wolnego, przyjechałam tutaj bo dostaliśmy zgłoszenie, ale chyba jest ono fejkowe, bo nie widzę żadnej rannej foki, a obeszłam już plażę idąc od zachodniego wejścia. Nie widziałaś żadnego rannego fokopodobnego zwierzęcia ze swojej strony, co nie? - wyjaśniła zatem co tutaj robi i spojrzała na chmury, które sunęły sobie leniwie po niebie.
- Masz rację, jest ślicznie, z chęcią bym sobie pobiegała. A kto to taki ci towarzyszy? - po czym przykucnęła i przywitała się z psem. Kochała zwierzęta, psiaki to już w ogóle, więc nie przepuściłaby pieszczoty żadnemu z przedstawicieli tego gatunku.
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ