weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.

[akapit]

DZIEWIĘĆ

Minęło trochę czasu i w końcu poobijana noga przestała dawać jej się we znaki. Gem miała za kilka dni wrócić do pracy, za czym mocno już tęskniła. Jak wcześniej wspomniałam, szczerze nie znosiła siedzenia w jednym miejscu i bezczynności, a głównie na tym musiała opierać się w domu, jeśli chciała doprowadzić się do porządku. Nie mogła za bardzo się przeciążać, dlatego szukanie sobie najróżniejszych zajęć zwyczajnie nie wchodziło w grę. Po kilku dniach była więc na tyle sfrustrowana, iż denerwowało ją niemal wszystko, włącznie z tą bezsennością, która nagle ją dopadła. Wiedziała, że nazajutrz musiała wstać wczesnym rankiem, aby udać się na ostatnie badania, które potwierdziłyby, że pozbyła się już wszelkich uszkodzeń. Nocy nie zostało jej wiele, a ona, choć zaliczała się do grona rannych ptaszków, nie lubiła niewyspania. Bywało, że w łóżku znajdowała się o dość wczesnej godzinie, a wszystko po to, aby rano wstać wypoczętą. Dziś był jeden z takich dni, bo skoro wiedziała, co czeka ją nazajutrz, chciała być do tego dobrze przygotowana.
Przeczytała kilka rozdziałów książki, a później przytuliła głowę do poduszki, mając nadzieję, że sen przyjdzie szybko. Tak się nie stało, dlatego od dłuższego już czasu przerzucała się z boku na bok, pozwalając na to, aby wezbrała w niej irytacja. W którymś momencie była już na tyle podenerwowana, iż prawdopodobnie sama blokowała sobie odejście w ramiona Morfeusza, ale na to zdawała się nie mieć żadnego wpływu. Może to jednak dobrze, że nie udało jej się zasnąć, bo dzięki temu zdołała usłyszeć te dziwne dźwięki, które w środku nocy zaczęły dochodzić z jej podwórka. Początkowo zignorowała je, zakładając, że nie mogło być to nic poważnego, ale kiedy usłyszała ten hałas po raz kolejny, zdecydowała się to sprawdzić. Niechętnie wyszła z łóżka, zeszła na parter, a później wyjrzała przez frontowe okno. To, co zobaczyła, nie spodobało jej się ani trochę. Czy ktoś naprawdę dobierał się do kampera Claytona? Kiedy to dostrzegła, w pierwszej chwili nie uwierzyła własnym oczom, a jednak właśnie coś takiego rozgrywało się na jej podwórku. Początkowo nie wiedziała, jak powinna na to zareagować, ale zaraz doszła do wniosku, że jeśli złodziej dopatrzy się łatwego celu w okolicy, kolejnym może stać się jej mieszkanie. I choć prawdopodobnie powinna chwycić za telefon i zadzwonić na policję, doszła do wniosku, że zanim oni się tu pojawią, włamywacz już dawno zdąży zniknąć. Z tego powodu, nie przemyślawszy tego tak do końca, Fernwell postanowiła zainterweniować samodzielnie. Sięgnęła po starą parasolkę, z którą po cichu wyszła z domu i zakradła się za plecy rabusia. - Policja już jedzie - oznajmiła chwilę po tym, jak łupnęła go w plecy parasolem. Poziom adrenaliny nagle poszybował w górę, a bicie jej serca znacznie przyspieszyło tempa. Nie bała się jednak – z jakiegoś powodu wydało jej się to dziwnie ekscytujące.

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
Clayton z tygodnia na tydzień coraz bardziej zadomawiał się zarówno na podwórku domu Gemmy, jak i w całej okolicy, w której zwyczajnie czuł się dobrze. Dokładnie tego potrzebował i tym się napawał, dodatkowo odświeżając parę dawnych znajomości. Kontakt z wieloma osobami z Lorne Bay urwał mu się dawno temu, ale teraz miał świetną okazję, żeby go odnowić i korzystał tego, choć nie do przesady, bo nadal bardziej niż spotkania z innymi, wolał swoje własne towarzystwo i spokój, na który mógł liczyć w kamperze i w jego pobliżu. Nie izolował się jednak od świata całkowicie, tym bardziej, że inni, może ciekawi tego, co działo się z nim przez te wszystkie lata, wyciągali do niego rękę i skutecznie namawiali do tego, żeby poświęcił im przynajmniej chwilę. A on, beznadziejny w odmawianiu, godził się na te rzadkie spotkania z garstką znajomych, która w Lorne Bay pozostawała. Nie dziwił się zaś tym, których stąd wywiało, sam przecież kiedyś nie widział tu dla siebie perspektyw, a teraz był tu jedynie, żeby odpocząć. Był to dla niego przystanek, a nie miejsce, w którym chciałby osiedlić się na zawsze. Prawdę powiedziawszy nie miał pojęcia czy jest takie miejsce, w którym chciałby zatrzymać się już dożywotnio. Odkąd zaczął podróżować po kraju, cały czas go nosiło i był ciekawy kolejnych miejsc, dlatego nie traktował niczego jako coś na zawsze. Nie miał też konkretnego planu, na razie po prostu wypoczywał, zbierał myśli i trzymał się jak najdalej od wielkiego świata, który porządnie go wymęczył. Podobnie jak dziś wymęczyło go spotkanie ze znajomymi, na którym siedział do późna. Bawił się na tyle dobrze, że nie zwrócił uwagi na to, jak szybko zleciał mu czas i że był już środek nocy. No cóż, na pewno było to idealne pocieszenie po tym, jak kiepsko zaczął ten dzień, gdy przez zupełny przypadek skleił sobie zarost klejem, którego za nic nie był w stanie zmyć. Wyjście miał tylko jedno - musiał znacznie skrócić swoją bujną brodę, której już dawno pozwolił żyć swoim życiem i nie zawracał sobie głowy strzyżeniem jej, przez co była trochę krzaczasta. Teraz jednak wcale jej nie przypominała, ponieważ blondyn mimowolnie musiał się nią zająć i zrobić ją znacznie krótszą, za sprawą czego sam wyglądał teraz na bardziej zadbanego.
Skupiając się jednak na chwili obecnej, Clayton wracał właśnie ze spotkania ze znajomymi. Po drodze narobił trochę hałasu, bo tym razem to on (o ironio) potknął się o swoją donicę i zaklął głośniej. Na szczęście obyło się bez szkód. Później dłużej niż zwykle próbował dostać się do kampera, ponieważ nie mógł znaleźć kluczy. A kiedy te wreszcie znalazły się w jego rękach, poczuł silne uderzenie w plecy. - Agh… - warknął pod wpływem tego uderzenia. - Co do… - zaczął i wciąż odczuwając nieprzyjemne skutki uderzenia obrócił się, żeby spostrzec za sobą sąsiadkę z parasolem w ręku. - Co ty do cholery wyprawiasz?! - zapytał wyraźnie zdenerwowany, nie rozumiejąc co tu się działo. Bycie niemiłą i niszczenie jego upraw nie działało, to teraz próbowała pozbyć się go, atakując go?

Gem Fernwell
dziobak
Edyta
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Podczas gdy on zadamawiał się na nowo w Lorne Bay, Gemma próbowała przyzwyczaić się do tego, jak obecnie wyglądało jej życie. W ciągu ostatnich tygodni może i nie zmieniło się wiele, ale przypomniało o sobie kilka spraw, z którymi sama nie zdołała jeszcze się uporać. Nic więc dziwnego, że czuła się przez to trochę podle, a całą tę złość wyładowywała na najbliższym otoczeniu. Jedynym, co trzymało ją w ryzach, zdawała się być opieka nad tym niewielkim, bezbronnym ptaszkiem, którego pewien czas temu ściągnęli z dachu jej mieszkania. Odkąd malec przebywał pod czujnym okiem Gemmy, odzyskał trochę sił. Nie był jeszcze w stanie samodzielnie o siebie zadbać, ale Fernwell była naprawdę zadowolona z efektów, które jak dotąd udało jej się osiągnąć. Przez to też trochę przychylniej spoglądała na swojego sąsiada z przypadku, ponieważ ta wspólna misja ratowania ptasiego życia pozwoliła jej założyć, że blondyn nie był aż tak straszny, jak początkowo jej się wydawał. Może nie miała nagle go polubić, ale chyba była na dobrej drodze ku temu, aby nauczyć się go tolerować. A przynajmniej tak jej się wydawało, dopóki nie zrozumiała, że to właśnie on był sprawcą całego tego zamieszania.
Kiedy usłyszała pierwszy hałas, przekręcała się właśnie z boku na bok, usilnie walcząc z myślami, które dotyczyły jej przeszłości. Dzisiejszej nocy przyszło do niej wszystko – począwszy od nieudanych związków, aż po tragiczne wydarzenia z Nairobi. Nie była w stanie zmrużyć oka, ale to wcale nie znaczy, że miała ochotę użerać się z nieproszonym gościem, który za cel obrał sobie akurat jej podwórko. Tym zdecydowała się zająć od razu, dlatego parasol wylądował na plecach intruza. Co więcej, chwilę później Gem uniosła go znowu, gotowa zadać kolejny cios, gdyby mężczyzna jednak podjął się jakiejś walki. Co więcej, nie zorientowała się z kim miała do czynienia nawet po jego pierwszych słowach. Potrzebowała dłuższej chwili i chyba tego, aby emocje odrobinę jej odpuściły, aby zdać sobie sprawę z tego, że miała do czynienia z Clayem. Nie pasowało tylko to, że wyglądał dziś trochę inaczej. - Co ja wyprawiam? - powtórzyła w ślad za nim, mimowolnie też podnosząc głos. Nie opuściła jeszcze swojej broni, zamiast tego naprędce omiatając blondyna spojrzeniem. - Chyba co ty wyprawiasz! - burknęła i pokręciła gwałtownie głową. Nie bardzo rozumiała, czemu postanowił aż tak hałasować w środku nocy. A może celowo chciał zepsuć jej noc? - Tłukłeś się tak, że myślałam, że ktoś chce się włamać - burknęła, trochę jednak zdając sobie sprawę z tego, że jakieś wyjaśnienia była mu winna. Choć perspektywa tłumaczenia mu się z czegokolwiek nie podobała jej się ani trochę, tym razem musiała zapomnieć o własnej dumie i… pewnie też opuścić parasol, co po chwili namysłu wreszcie zrobiła.

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
Może nie do końca o to chodziło mu, żeby zaczęła godzić się z jego obecnością tutaj, bo jego plan zakładał, że będzie suszyć jego bratu głowę o tę sytuację, ale szczerze? Nie narzekał na to, jak sprawy mu się miały. Odkąd Gem mniej łypała na niego wzrokiem, jakoś tak swobodniej poruszał się po ogrodzie i nie czuł się tak, jakby cały czas musiał oglądać się za siebie, bo zaraz wyskoczy skąd wściekła na niego brunetka, która będzie miała mu za złe, że jednak chmurka przysłoniła słońce. Ich relacje nadal były dalekie poprawnych, ale zwrócił uwagę na tę zmianę, która miała miejsce po przygodzie z ptakiem. Swoją drogą, był ciekawy, jak ma się ich pierzasty przyjaciel. Miał nadzieję, że jego sąsiadka dobrze się nim opiekuje i dba o to, by w odpowiednim czasie był zdolny wrócić do natury. Bo właśnie o to w tym chodziło, żeby pomóc mu w pełni się rozwinąć, skoro nie miał już w zasięgu swoich ptasich rodziców, którzy mogliby dokończyć to zadanie. Ale chociaż zdarzało mu się o tym ptaku pomyśleć, nie zdarzało się to nie wiadomo jak często i na pewno nie miało miejsca w chwili obecnej, kiedy to jego największym zmartwieniem było to, że ktoś go zaatakował. I szybko okazało się, że tym kimś była jego sąsiadka, z którą, jak mu się wydawało, jego relacje się poprawiły. Chyba nie, skoro wyprawiała coś takiego. - A co niby ja wyprawiam?! - zapytał, bo teraz to zupełnie nie rozumiał z czym miała problem. Poważnie, nie wiedział co teraz zrobił źle, że uznała zaatakowanie go za dobry pomysł. Nie sądził, że ostatnio zrobił coś, żeby ją do tego sprowokować. Kiedy zaczęła tłumaczyć o co chodziło, nabrało to sensu, ale tylko odrobinę, bo było coś, co teraz nie dawało mu spokoju… - I wyleciałaś na włamywacza z parasolem? - to niedowierzanie nie było udawane. Naprawdę trudno mu było uwierzyć, że mogła wybiec na włamywacza z parasolem i zaatakować go, zamiast wezwać policję i obserwować sytuację z bezpiecznego miejsca. Szczerze? Jego zdaniem było to lekkomyślne. Coś przecież mogło jej się stać przez taką akcję, więc miała szczęście, że nie był to ktoś niebezpieczny, tylko Clayton. Szkoda tylko, że jemu dziś szczęście zupełnie nie dopisywało. Najpierw ta akcja z brodą, a teraz jeszcze poobijane plecy. Niech ten dzień się wreszcie skończy, bo bał się tego, co więcej mogło się wydarzyć.

Gem Fernwell
dziobak
Edyta
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Może dalej suszyłaby jego bratu głowę, ale przecież nie istniał nawet cień szansy na to, aby cokolwiek w tej kwestii zdziałać. Carl zdawał się być zupełnie bezradny wobec tego, co wyczyniał jego brat, a Gemma nie należała do grona tych osób, które lubiłyby zwracać się do kogoś z prośbą o pomoc. Jeśli drugi Hensley nie był w stanie załatwić tej sprawy, doszła do wniosku, że jedyne, co mogła teraz zrobić, to spróbować jakoś to przełknąć. Mogła również spróbować wytoczyć blondynowi wojnę, ale już teraz wiedziała, że kosztowałoby ją to więcej nerwów, niż to wszystko było warte. Nie mieszkała przecież w tym domu na tyle długo, aby jakoś szalenie zaczęło jej na nim zależeć, dlatego jedyne, co ją tu trzymało, to pieniądze, które włożyła w opłacenie czynszu za kolejne miesiące. Gdyby Carl dał jej gwarancję zwrotu, prawdopodobnie już by jej tutaj nie było. Niestety, jej oszczędności nie były na tyle duże, aby mogła pozwolić sobie na wyrzucenie ich w błoto. Musiała jakoś wytrzymać najbliższe tygodnie, a później, cóż, znajdzie sobie coś innego. Tego akurat była już stuprocentowo pewna.
Łypnęła na niego wzrokiem, naprawdę nie rozumiejąc, jak mógł być aż tak niedomyślny. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że narobił hałasu, a gdyby tego było mało, zachowywał się jakoś podejrzanie? Przynajmniej z daleka, ponieważ przez to, że nie wszedł do swojego kampera od razu, Gemma odebrała to tak, jakby coś przy nim kombinował. Sam był sobie winien tego, że wzięła go za włamywacza, choć względem jednej rzeczy akurat miał rację. Wyskakiwanie na złodziejaszka z parasolem to dość niekonwencjonalna metoda obrony. - I co z tego? - wypaliła, zachowując się trochę tak, jakby sama nie dostrzegała w tym żadnego problemu. W rzeczywistości było zupełnie inaczej – widziała to, co najwyraźniej nieco go zdziwiło, ale nie uważała, aby musiała mu się z czegokolwiek tłumaczyć. Co go to w końcu obchodziło? Nie znali się prawie wcale, nie przepadali za sobą szczególnie, zatem jej postępowanie nie było jego sprawą. Nie był też osobą, którą Gem mogłaby podejrzewać o to, że się o nią zmartwi, dlatego nie czuła się jakoś szczególnie winna.

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
To tłumaczy dlaczego brat przestał do niego telefonować i pytać, co wyprawiał. Najwyraźniej Carl uważał, że miał problem z głowy, a to na pewno będzie rozczarowujące dla Claytona, który chciał dłużej podziałać mu na nerwy. Może bardziej ruszy go utrata lokatorki? Kolejnej już nie znajdzie, Clay tego dopilnuje, jeśli Gemma się stąd wyprowadzi, więc przynajmniej tak się odegra, że odetnie bratu to jedno źródło dochodu, ale… Nie chciał spłoszyć stąd Gem, tak prawdę powiedziawszy. Nie chciał jeszcze bardziej komplikować jej życia i zmuszać jej do tego, żeby szukała sobie nowego dachu nad głową, a później bawiła się w przeprowadzki. To nie ona miała być ofiarą tej wojny między rodzeństwem, ale co mógł poradzić? I czy tak nie będzie lepiej? Brunetka przynajmniej ucieknie przed tym szaleństwem i będzie miała pewność, że w nic więcej jej nie wciągną, a to pewnie będzie dla niej sporym sukcesem.
Poważnie? Był sobie winny, że wzięła go za włamywacza? Bo co? Bo wrócił do swojego kampera i zdarzyło mu się potknąć o coś, a później zakląć? Bo miał problem ze znalezieniem kluczy? Jeśli Gemma myślała, że to usprawiedliwiało jej podejrzenia i że nie zrobiła nic złego, to grubo się myliła. Dobrze zrobiła, że zareagowała, gdy pojawiła się obawa, że ktoś próbował się do niego włamać, ale kiedy okazało się, że się pomyliła, jakieś przepraszam jednak mu się należało, prawda? Ona oczywiście na to nie wpadła, a blondyn zdążył już pogodzić się z myślą, że nie miał na co liczyć. Najwyraźniej jego obolałe plecy, na których być może będzie później jakiś ślad po parasolu, to za mało, aby móc mieć nadzieję na minimalne współczucie. - Nic z tego. Przynajmniej byłoby jedną wkurzającą sąsiadkę mniej - odparł, robiąc to tak, jakby przedrzeźniał się teraz z dzieckiem. Co mogło Fernwell zaskoczyć, jego pytanie było wynikiem troski. Może nie pałał do niej szczególną sympatią, ale jest niewinną osobą, którą dodatkowo trochę znał, więc mógł się o nią martwić w takich okolicznościach. Ale to też najwyraźniej było niezauważalne, szkoda, ale jak tak, to on też kończy z byciem milutkim. A przecież wrócił w dobrym nastroju, po którym zaraz nie będzie śladu. I wszystko to dzięki jego przeuroczej sąsiadce, której wystarczyło kilka minut, żeby go zirytować. Czyżby szła na rekord? A może to naprawdę jej taktyka na spłoszenie go stąd?

Gem Fernwell
dziobak
Edyta
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Skoro to nie jej chciał zaszkodzić, zadziwiającym jest fakt, że nie podjął jeszcze w tym kierunku żadnych kroków. Od pewnego czasu widział przecież, że jego działania nie przynosiły żadnego skutku, ponieważ brunetka poddała się i nie próbowała zawracać jego bratu głowy. Choć to właśnie z nim Clayton próbował zadrzeć, obecnie jego działania odbijały się wyłącznie na Gem, która rzeczywiście była w tym wszystkim niewinną ofiarą. Co więcej, miała na swojej głowie własne problemy, którym ostatnio nie potrafiła stawić czoła. Choć nie była to rzecz, która mogłaby blondyna zainteresować, to jednak ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości mógłby rozważyć danie jej spokoju, ponieważ to, co robił, nie było ani trochę w porządku. Ale przecież chodziło o dopięcie swego, prawda? Od samego początku nie liczył się z tym, że komuś zaszkodzi, ponieważ to nie było tak ważne, jak osiągnięcie własnego celu. Nie powinien więc dziwić się temu, że Gemma nie umiała widzieć go w pozytywnych barwach. Dla niej po prostu nie miał uczuć.
Może doszłaby do wniosku, że powinna go przeprosić, ale z jakiegoś powodu sytuacja między nimi całkiem szybko się zaogniła. Clayton miał co prawda prawo do tego, aby się wściekać, ale musiał chyba widzieć, że nie miała złych intencji. Przynajmniej nie początkowo, ponieważ tym jednym komentarzem sprawił, że coś się w niej zagotowało. Nie na tyle, żeby raz jeszcze walnąć go tym parasolem, ale na tyle, aby ciasno zacisnąć szczękę i spojrzeć na blondyna spod zmrużonych powiek. I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu doszła do wniosku, że mógł nie być taki straszny. - Skoro tak ci przeszkadza moja obecność, czemu po prostu się stąd nie wyniesiesz? Obojgu będzie nam się żyło lepiej - odgryzła mu się, po czym zadarła brodę do góry, jakby rzucała mu teraz jakieś wyzwanie. Nie była głupia i wiedziała, że za sprawą tej jednej sprzeczki Clayton nie spakuje swoich walizek i nagle stąd nie zniknie, ale chciała przynajmniej dać mu do zrozumienia, że on działał jej na nerwy równie mocno. Szczególnie teraz! Intencji nie miała przecież złych, bo w pewnym sensie próbowała bronić jego domku na kółkach, ale ostatecznie i tak zdołał ją zdemonizować. Był baranem, co do tego nie miała wątpliwości, podobnie zresztą jak do tego, że był prawdopodobnie jedyną osobą, która z taką prędkością potrafiła wyprowadzić ją z równowagi. Jeśli to było jego celem, powinien przyznać sobie jakąś nagrodę.

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
Mógłby to rozważyć, ale gdzie wtedy sam by się podział? Chciał zostać w Lorne Bay, a ten podjazd był jedynym miejscem, gdzie mógł się zatrzymać niskimi kosztami. Nie mógł zaparkować kampera gdziekolwiek, a każde inne dozwolone miejsce byłoby na tyle kosztowne, że mogłoby wyczerpać jego fundusze szybciej niż sam by tego chciał. Oczywiście miał ich całkiem sporo, ale nadal nie planował powrotu do pracy w niedalekiej przyszłości, dlatego musiał rozsądnie podchodzić do swoich finansów, żeby jego źródełko zaraz się nie wyczerpało. Chyba to teraz szczególnie powstrzymywało go przed zostawieniem podwórka Gemmy w spokoju i dlatego starał się nie myśleć o tym, że jego obecność tutaj nie pomagała mu w osiągnięciu celu, który podobno jako jedyny go tutaj trzymał. Jak jednak widać, trzymało go tutaj coś innego i prawdopodobnie dopóki dla tego problemu nie znajdzie rozwiązania, to nigdzie się stąd nie ruszy. Nie jest jednak tak, że w ogóle o tym nie myślał, bo zastanawiał się nad tym, gdzie indziej mógł się udać, tylko na razie nic nie przychodziło mu do głowy.
Mogła reagować szybciej. Przeprosiny należały mu się w chwili, gdy zorientowała się z kim ma do czynienia. Ich jednak nie otrzymał, co jeszcze zdołał przełknąć, choć nie był z tym do końca pogodzony. Czarę goryczy przelała jej opryskliwa odpowiedź na pytanie, które wynikało z jego troski. Nie był wtedy złośliwy, nie próbował jej dokuczyć, starał się jedynie uświadomić jej, że to, co robiła, mogło być ryzykowne i nie warte takiego poświęcenia, ale oczywiście Fernwell nie potrafiła tego docenić, dlatego w końcu się zdenerwował. I niby kto tu jest baranem? Bo on widział jedynie takiego długowłosego, w dodatku z parasolem w rękach. - I kto wtedy dostarczałby mi rozrywki? No i na kogo mógłbym wtedy zrzucić winę za siwe włosy na mojej głowie? - odparł nonszalancko i wzruszył ramionami. Starał się grać obojętnego, jakby jej złość go nie ruszała, ale tak naprawdę wkurzała go, bo niby z czym miała problem? To ona nie potrafiła przeprosić i docenić troski, on po prostu nie wytrzymał jej okropnego podejścia do niego. Tym razem to nie on był głównym złym, który nie potrafi się zachować. To ona sprowokowała go do bycia złośliwym, bo kiedy chodziło o nią, jak widać on również szybko tracił cierpliwość. W takiej sytuacji może rzeczywiście powinien jak najszybciej poszukać sobie nowego miejsca?

Gem Fernwell
dziobak
Edyta
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Znów dowodził, że nie widział niczego, poza czubkiem własnego nosa. Przyjechał tutaj, ponieważ chciał odegrać się na swoim bracie, nie widząc nic złego w tym, że szkodził niewinnej osobie. Co więcej, kiedy to przestało przynosić skutek, on dalej tkwił w miejscu przez wzgląd na własną wygodę, a przecież gdyby na samym początku rozegrał wszystko właściwie, to wcale nie musiało wyglądać w ten sposób. Nie chodzi już nawet o to, że to Gemmę mógł zapytać o możliwość pobytu w tym miejscu, ale może gdyby nie znalazł się tu ze złowrogim nastawieniem względem swojego rodzeństwa, ktoś z nich byłby w stanie użyczyć mu swojego podwórka? To na pewno byłoby lepsze, niż dręczenie swoją obecnością kobiety, której w ogóle nie znał. I jak widać, przez właśnie takie postępowanie zdołał zasiać w jej umyśle myśl o tym, że miała do czynienia z kimś, kto nie mógł mieć dobrych intencji. Nie była więc w stanie doszukać się w jego słowach ani grama troski i prościej było jej założyć, że chciał wyłącznie udowodnić jej, iż była lekkomyślna. Gdyby to wyglądało inaczej, może teraz wcale nie skakaliby sobie do gardeł.
W porządku, sama też nie zachowała się tak w stu procentach w porządku, ale to akurat skutek tego, iż Clayton działał na nią jak płachta na byka. Z łatwością doprowadzał ją do białej gorączki i sprawiał, że zachowywała się jak wyszczekana smarkula, którą przecież od przeszło dekady nie była. Nie miała pojęcia co dokładnie, ale miał w sobie coś, co nawet w niej budziło te najgorsze elementy charakteru. Teraz dodatkowo udało mu się zbić ją z pantałyku, przez co po jego kolejnym komentarzu spojrzała na niego tak, jakby do reszty postradał rozum. - Jesteś niepoważny - skomentowała, lekko kręcąc przy tym głową. Nie wiedziała już, czy dalej powinna podchodzić do niego w ten pełen negatywnych emocji, ale jednocześnie ostrożny sposób, czy może dla odmiany mogła odrobinę spuścić z tonu. Zatrzymała się gdzieś pomiędzy, dzięki czemu jej kolejne słowa nie zabrzmiały już jak atak, ale ociupinkę jeszcze brakowało jej do łagodności. - Nie uderzyłam cię przypadkiem w głowę? - zapytała, a jedna z jej brwi powędrowała ku górze. Choć do tej pory nie dała tego po sobie poznać, nie czuła się tak w pełni dobrze z tym, że przypadkowo mu przyłożyła. Nie była osobą, która przemoc uznawała za dobre rozwiązanie i, cóż, tym razem okoliczności były wyjątkowe, a Clay bynajmniej nie miał zostać jej ofiarą. Wyszło jak wyszło, a przez to, że był złośliwy, nie umiała tak od razu przyznać się do błędu.

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
Co zrobić? Bywał egoistą, lubił dbać o swoją wygodę i nie robił nic nielegalnego. Korzystał z podwórka, które należało do niego i którego Gemma nie wynajęła razem z domem. Nie pakował się do budynku, w którym mieszkała i nie robił problemów z tym, że zawarta przez nią umowa z jego bratem prawdopodobnie nie jest legalna, bo zgodę wyraził tylko jeden z kilku właścicieli. Gdyby spróbował to podważyć, wtedy dopiero udałoby mu się dopiec bratu, ale nie chciał wprowadzać aż takiego zamieszania do życia Fernwell, dlatego ograniczył się do okupowania podjazdu i skrawka podwórka, na którym rozłożył swoje donice z roślinami. Zatem mogłaby mieć z nim o wiele gorzej i powinna docenić to, że przynajmniej tego jej oszczędził. Mogłaby też przy okazji dopuścić do siebie myśl, że wcale nie jest taki zły. Tym bardziej, że jeszcze nie tak dawno temu poświęcił się w jej sprawie i dał się podrapać dla niej kotu. Czy w ogóle tym sobie u niej nie zapunktował?
W takim razie działało to ze wzajemnością, bo ona też bardzo łatwo potrafiła go rozzłościć, czego przykład mieli przed chwilą. Na ogół nie pozwalał na to, żeby cokolwiek tak szybko wyprowadzało go z równowagi, ale przy niej nie potrafił się kontrolować, dlatego odpowiadał na jej zaczepki, poziomem cofając się kilkadziesiąt lat wstecz. - Nie, ale dziękuję, że się troszczysz. Myślałem, że w ogóle o to nie zapytasz - odparł, samemu nieco spuszczając z tonu, ale i tak nie potrafił obejść się bez wbicia jej szpili. Rzecz w tym, że dalej miał jej za złe to, iż w ogóle nie zainteresowała się tym, co mu zrobiła i nie przeprosiła go za to. Dla niego żadną normą nie jest bicie niewinnych ludzi, dlatego nie potrafił tak po prostu przejść z tym do porządku dziennego, ale może ją nauczono czegoś innego i dla niej bicie innych to coś normalnego? Właściwie to po tym, jak atakowała kota patykami i wyzwiskami, może wcale nie powinien przekreślać opcji, że miała jakiś problem z agresją? Miało to sens, gdy ubierał to w taki właśnie sposób, ale postanowił jeszcze nie przyklejać jej żadnej łatki. Może jeszcze go zaskoczy i pokaże, że nie powinien stawiać jej na równi z jakąś patologią? Może, dlatego czekał aż pokaże mu kolejną pozytywną rzecz, inaczej być może będzie musiał zastanowić się nad tym, czy to ona przypadkiem nie była pozbawiona ludzkich odruchów.

Gem Fernwell
dziobak
Edyta
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Jasne, mogła trafić znacznie gorzej, ale mogło też być o wiele lepiej, gdyby go tutaj nie było. Ciężko doszukiwać się pozytywów, kiedy tak naprawdę oczekuje się czegoś całkowicie innego. Gemma nie chciała żadnych komplikacji, ponieważ sama wzorowo niszczyła sobie życie. Wystarczyło, aby cofnęła się wspomnieniami o kilka miesięcy, aby przypomniała sobie, w jak beznadziejnej sytuacji się obecnie znajdowała. Więc nie, nie zamierzała cieszyć się z jego obecności, bo gdyby zniknął, odeszłoby chociaż jedno zmartwienie, a tych przecież naprawdę miała akurat na pęczki. Musiała jednak przyznać, że jakiś przebłysk sympatii pojawił się, kiedy ostatnim razem Clayton zdecydował się sprawdzić w roli bohatera. Nawet pomocy, którą okazał jej, kiedy odwoził jej do lekarza, nie doceniła tak, jak to zaangażowanie w ratowanie bezbronnego ptaka. Ciężko powiedzieć, aby miała z tego powodu zmienić swoje nastawienie, bo z tyłu głowy cały czas miała myśl o tym, że lada moment blondyn pewnie i tak ją rozczaruje. Jeśli miała spojrzeć na niego inaczej, musiał zrobić coś więcej.
Naprawdę wyglądała mu na kogoś, kto mógłby lubić się z przemocą? Gem była przecież względnie drobna i bynajmniej nie miała mocnego ciosu, dlatego wszelkie próby uderzenia kogoś spaliłyby na panewce jeszcze zanim w ogóle by do nich doszło. Zresztą nie pochwalała tego ani trochę, ba, można nawet powiedzieć, że w pewnym sensie się tego brzydziła, choć dziś nie okazała tego odpowiednio. Słowa blondyna zresztą szybko jej to uświadomiły, ale warto wspomnieć, że nie była jedyną, która powinna popracować nad reakcjami. - Zapytałabym od razu, gdybyś na mnie nie naskoczył. Mógłbyś być trochę wdzięczny za to, że nie chciałam pozwolić, żeby coś cennego zniknęło z twojej posiadłości - rzuciła z przekąsem, po czym skrzyżowała ręce na piersi. W końcu to nie tak, że pojawiła się tu na skutek własnego widzimisię i uderzyła go, bo właśnie tak chciała. W pewnym sensie chciała chronić nie tylko swój teren, ale również jego własności, a to doprowadziło do tego dziwnego nieporozumienia, za które, jasne, powinna go przeprosić, ale czy sama rzeczywiście powinna być aż tak demonizowana? Wydawało jej się, że nie, dlatego chciała dać mu do zrozumienia, że też mógłby jej trochę odpuścić. Swoją drogą, dziwne, że jednak umieli spuścić z tonu i zacząć zachowywać się tak, jak na dorosłych ludzi przystało, zamiast nadal skakać sobie do gardeł. Może jeszcze była dla nich jakaś nadzieja?

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
Jeśli jest się magnesem na tarapaty, należy liczyć się tym, że tych nie da się łatwo uniknąć i jedne za drugimi będą się pojawiać. A tak najwyraźniej można opisać Gem? Ale jeśli nie chciała cieszyć się z powodu tego, że wcale nie trafiła tak źle i mogłoby być gorzej, mogła przynajmniej docenić to, że kiedy tylko zachodziła taka potrzeba, Clay zawsze oferował jej swoją pomoc. Tego odmówić mu nie mogła, bo kiedy skręciła kostkę, zaraz zaproponował jej, że odstawi ją do lekarza, a kiedy pojawił się problem z ptakiem, również zaczął działać, choć wcale nie musiał. Dlatego mogłaby przynajmniej trochę ulgowo zacząć go traktować, co? Tym bardziej, że dziś również okazał jej troskę, zwracając jej uwagę na to, że nie powinna rzucać się na włamywaczy z parasolem, ponieważ nie miała pojęcia czy i jak oni byli uzbrojeni. Hensley może miał względem niej mieszane uczucia, raczej bardziej skłaniając się ku tym negatywnym, ale mimo wszystko wolałby, żeby nic się jej nie stało. I to wcale nie dlatego, że martwił się, kto wtedy będzie działać mu na nerwy.
Kto wie? Czasem najgorsi są ci, co wyglądają niepozornie, dlatego Clayton nie zamierzał oceniać książki po okładce. Poza tym to, co dotychczas mu pokazała, dowodziło temu, że jednak wcale aż taką przeciwniczką przemocy być nie mogła. To jednak nie znaczy, że uważał to za coś złego, w końcu w obu przypadkach dopuszczała się jej w dobrej sprawie, prawda? Nie atakowała bez konkretnego powodu, a przynajmniej taką miał nadzieję, licząc, że nie oszukała go i rzeczywiście myślała, iż miała do czynienia z włamywaczem, a nie z nim. - Ja na ciebie naskoczyłem? To ty na mnie naskoczyłaś. Ja jedynie byłem zaskoczony, a później mnie zirytowałaś - odbił piłeczkę, przypominając jej, że to ona od początku była szczególnie niemiła, nawet po tym, jak już odkryła z kim miała do czynienia. Clay, jak na takie okoliczności, z początku był całkiem spokojny, dopiero później puściły mu nerwy. - I kiedy powiedziałem, że nie jestem trochę wdzięczny? - zapytał, kładąc szczególny nacisk na słowo trochę, które po niej powtórzył ot tak, z przekorności. Nie miał jednak niczego złego na myśli i choć mogło się wydawać, że wcale tak nie było, to naprawdę był jej wdzięczny za to, że chciała chronić jego mienia. Gdyby jednak jeszcze trochę popracowała nad swoim podejściem do niego, byłby jej jeszcze bardziej wdzięczny.

Gem Fernwell
dziobak
Edyta
ODPOWIEDZ