lorne bay — lorne bay
23 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[#5]
https://i.pinimg.com/564x/a6/ca/01/a6ca ... f41994.jpg {look}
Nim się obejrzał - każda uliczka powoli zaczynała wciągać się w labirynt niekończących się sznurów z kolorowymi światełkami a tam gdzie można było zawisła jakaś tandetna ozdoba świąteczna. W radiu co raz częściej puszczana była skrzecząca Mariah Carey, której miał już serdecznie dosyć - co roku to samo. Co roku ta sama nerwowa nagonka. Widział ten obłęd w oczach ludzi śpieszących po prezenty dla bliskich i te ogromne kolejki, a jego na samą myśl skręcało w brzuchu. W tym roku zdecydowanie skrywał się w swoim mieszkaniu i nie myślał nawet o tym by zakupić choćby sztuczne zielone drzewko. To miał być azyl od tego co się działo na zewnątrz, ale coś czuł, że nie do końca uda mu się uciec przed świątecznymi dekoracjami. Już od rana jego mama próbowała wcisnąć mu ozdoby z ich rodzinnego domu, kiedy przyszła w odwiedziny niby to mając przed pracą trochę czasu, ale on znał te jej sztuczki i nie da się wciągnąć w ten szaleńczy cyrk. Pod tym względem zdecydowanie był podobny do ojca i gdyby mogli to chyba obydwoje zamknęli by się w garażu przed całym światem - to nie taki głupi pomysł, prawda? Za każdym razem wzdychał i wywracał oczami gdy ktoś spytał czy ma już załatwione prezenty - nie, chyba zrobi jakieś upominki na ostatnią chwilę, zresztą jak zawsze bo on jakoś z wyprzedzeniem nie umiał robić sobie takich planów. Jak już to po prostu na spontanie, coś mu wpadnie w oko to weźmie i chyba na tym skończy się jego cała aktywność świąteczna. I gdyby mógł naprawdę zaszyłby się pod kocem i po prostu sobie odpoczął od tego ciężkiego czasu - miał za sobą kilka kolosów ciężkich z jednych i drugich studiów i ostatnim razem praktycznie nie wychodził z książek i notatek, które dosłownie wszędzie się walały po jego mieszkaniu, a Sienna zdecydowanie była zmęczona odpytywaniem jego z prawniczych formułek, które nie raz i nie dwa mu się myliły strasznie do tego stopnia, że płakał jej w ramie i jęczał, że po co to sobie robi ciągle? Ale gdyby nie motywacja przyjaciółki pewnie by tego wszystkiego nie ogarnął i nie zaliczył i pewnie męczyłby się do tej pory z jakimiś gównianymi poprawkami. Przekleństwa koreańskie i nie tylko koreańskie, w różnych językach, które znał były w tamtych dniach na porządku dziennym ale teraz przynajmniej jedno miał z głowy.
I dlatego przyszedł mu do głowy aby w podzięce za znoszenie jego humorków postanowił zrobić coś dla Sienny - kazał jej tylko przyjść tego wieczoru do niego ale nic więcej nie mówił. Cały dzień spędził w kuchni z mamą na łączach, która próbowała pomóc mu zrobić kilka fajnych dań - właśnie nie chciał iść na łatwiznę zamawiając żarcie jak to zwykle robił. Nie był najgorszy w gotowaniu, ale jego mama znała znacznie więcej haczyków, które bardzo mu się teraz podobały. I przygotował też stół by tak całkiem nastrojowo było, ale na razie był tak nakręcony czy to w ogóle zjadliwe było i miał nadzieję, że będzie smakowało przyjaciółce. Naprawdę chciał się jej za to odwdzięczyć za to wszystko. W tle wcale nie leciała Mariah Carey ale jakaś randomowa muzyczka ze spotifaja i wciskając na siebie jakiś pierwszy lepszy sweter z szafy w ostatniej chwili przed wejściem przyjaciółki do środka.
-Kurde już myślałem, że nie przyjdziesz - wyszczerzył się, pochylając się by zamknąć Siennę w mocnym uścisku -Musze się pochwalić, bo nie wytrzymam! - jęknął, wyciągając telefon, wbił na szybko hasło na swój studencki profil i otwierając odpowiednią zakładkę wreszcie odwrócił wyświetlacz do Sienny -Ten chuj wreszcie wpisał tą ocenę, tą!!!! - okręcił się wokół własnej osi, trochę tracąc nad sobą panowanie, ale kto by się nie cieszył z dobrego u kosy?! -A to oznacza koniec morderczej sersji i możemy wreszcie zacząć balować, a na start pomyślałem o tym - wystrzelił palcem by spojrzała w stronę zastawionego stołu -Sam to zrobiłem wiesz? Ale jak będzie niezjadliwe to od razu mów to zamówimy sushi, dobra? Dzięki ci dobra kobietoooooo - policzek oparł o jej ramię, wciąż nie mogąc uwierzyć, że jego koszmar przynajmniej na chwilę się skończył.
Sienna Hargreeves
sumienny żółwik
avada kedavra
brak multikont
studentka weterynarii, mechanik — lorne bay mechanic
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Bad nights causing teenage blues
Get down ladies, you've got nothin' to lose
1


Ludzie dzielili się na dwie grupy - tych, którzy uwielbiali święta i od samego początku grudnia zdobili każdą wolną powierzchnię świątecznymi dekoracjami oraz tych, którzy po kryjomu utożsamiali się z Grinchem, zwłaszcza na początku filmu, i najchętniej przespaliby całe to bożonarodzeniowe zamieszanie. Sienna, z całą pewnością, należała do tej drugiej grupy. Nie umiała w prezenty, nie chciała nawet myśleć o podwójnych rodzinnych świętach, a jedyna rzecz, która mogłaby zmienić jej zdanie na temat świąt czyli zwierzęta mówiące ludzkim głosem, była jedną wielką bujdą. Dlatego też jak co roku starała się przetrwać to całe świąteczne szaleństwo i musiała przyznać, że jak na razie szło jej to całkiem nieźle - nauka do egzaminów i praca w warsztacie skutecznie zajmowały jej czas.
Hargreeves miała jednak to do siebie, że jeśli któryś z przyjaciół prosił ją o to, aby przyszła, była gotowa jechać do niego choćby i w środku nocy. Dlatego też kiedy Dexter kazał jej przyjść do siebie tego wieczoru, zupełnie zignorowała to, że była ledwo żywa po podwójnej zmianie, potrzebowała prysznica i marzyła jedynie o miękkim wyrku i pojawiła się przed jego drzwiami.
- Niewiele, kurwa, brakowało - przewróciła tylko oczętami i w tym samym czasie, w którym Dexter zamknął ją w niedźwiedzim uścisku, rzuciła swoją torbę gdzieś na podłogę. - Ja pierdolę, jak nie jeden to drugi, zginę przez was marnie. Trzeba było słuchać, jak matka mówiła "idź się pobaw lalkami z dziewczynkami", teraz mam za swoje - całe szczęście, że rozumieli się bez słów, bo jej mina i pobrudzona smarem koszulka jasno dawały mu do zrozumienia, że pewnie znowu ratowała tyłek Warrenowi i wzięła za niego zmianę, żeby mógł się trochę pouczyć do egzaminów. Zdecydowanie dawała im sobie wejść na głowę, ale co mogła poradzić na to, że dałaby się pokroić za tych dwóch idiotów? - Nie skacz tak, jakbyś miał owsiki, bo nic nie widzę - złapała go za rękę, żeby przynajmniej na moment unieruchomić telefon, ale kiedy udało jej się dostrzec na wyświetlaczu ocenę, jaką dostał, momentalnie rozpromieniła się i rzuciła mu się na szyję. - Widzisz, dzbanie? Mówiłam, że zdasz! Prawie jestem z ciebie dumna - zaśmiała się radośnie, bo oczywiście była z niego cholernie dumna. Zwłaszcza, że ostatnio zarwała kilka nocek by upewnić się, że zaliczy ten przedmiot. - To jakaś kolacja przy świecach? Są tu ukryte kamery? - rozejrzała się podejrzliwie po całym pomieszczeniu, bo coś tu jej śmierdziało i wcale nie chodziło o przygotowane przez Dextera potrawy. - Okej, to jakie chcesz to sushi? - zapytała zaczepnie, wyciągając telefon, ale długo nie wytrzymała i roześmiała się wesoło. - No przecież żartuję, Wheatley! Umieram dzisiaj z głodu, więc jest duża szansa, że nawet będzie mi to smakowało - oznajmiła i poczochrała mu włosy, skoro już dzisiaj tak się do niej kleił. - W ogóle, w coś ty się ubrał? Weź to zdejmij, bo przy tych temperaturach za moment będziesz potrzebował prysznica bardziej, niż ja - wskazała na jego świąteczny sweter, na widok którego od razu zrobiło jej się gorąco. Zdawała sobie sprawę, że część mieszkańców Australii była gotowa zafundować sobie saunę, żeby tylko poczuć klimat świąt, ale to jeszcze nie znaczyło, że ona miała poczuć zapach jego potu przy kolacji.

Dexter Wheatley
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
23 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dexter również miał dwie lewe ręce do prezentów - nigdy nie wyglądały tak perfekcyjnie jak w reklamach, które pokazywały jak w szybki sposób zapakować i śmiało mógł stwierdzić, że to było równie denerwujące jak cała reszta tej świątecznej otoczki. Bo jak tu się nie wściekać gdy taśma nagle ci znika z pola widzenia wraz z nożyczkami? Albo jak rogi kolorowego papieru nie gną się równo - zwykle gdy była opcja zapakowania na miejscu to zdecydowanie z tego korzystał. Ale chyba bardziej były jednak te irytujące piosenki radiowe włączane niemalże na okrągło od których uszy zwyczajnie więdły. Miał wrażenie, że im bliżej kalendarz zbliżał się do tego konkretnego dnia tym bardziej jakoś się to wszystko odwlekało i choć ostatnio skupiał się wyłącznie na egzaminach to niestety nie uciekł od przygotowań do świąt tak zupełnie.
Zawsze jednak marzyło mu się zaprosić do siebie garstkę znajomych do siebie i spędzić fajnie czas ze sobą, ale na razie chciał wyłącznie poświęcić go właśnie dla Sienny - widział ile czasu dla niego poświęciła w ostatnich dniach i nie chciał tego zwyczajnie zostawić bez echa. Poza tym był jej za te jej pokłady cierpliwości do niego niesamowicie wdzięczny i sam nie wiedział co by zrobił bez niej - jego notatki z pewnością nie wyglądałby by tak jak uporządkowane bo to było dokładnie ta sama śpiewka co z przygotowaniami prezentów: zawsze na ostatnią chwilę. Mógłby ją okrzyknąć swoim własnym kalendarzem, który zapisywał wszystkie ważne terminy czyli tak jakby była jego prawą ręką? Albo inaczej - asystentką! Miał w planach jej o tym wspomnieć ale musiał wybadać najpierw grunt czy by go nie zrównała z ziemią.
-Co raz częściej myślę, że urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą - rzucił nadal się szczerząc idiotycznie gdy puszczał przyjaciółkę z powitalnego uścisku. Po raz kolejny utwierdzał się w przekonaniu, że Sienna ani razu go nie zawodziła - była w pobliżu, zawsze gdy tego chciał i czuł tą bliskość jaką mu dawała, ale wciąż był tego zdania, że po prostu byli najlepszymi przyjaciółmi, bo on sam za nią oddałby swoje życie gdyby taka zaszła potrzeba. Ale na szczęście nie musieli dokonywać strasznie trudnych wyborów, prawda?
-Ale czy Warren robi ci takie kolacje jak ja? - poruszył zabawnie brwiami nie mogąc jednak zignorować jej jej drobnej zaczepki, ale zaraz wybuchł śmiechem. Fakt, musiał się z tym zgodzić, że z nimi miała trzy światy i pół Ameryki. I ciężko było niestety zaprzeczyć -Przez tego chuja to myślałem, że zejdę na zawał i będę musiał dzwonić po starego - pokręcił głową gdy już Sienna trzymała w rękach jego telefon by mogła obczaić jego wyniki. Zresztą już tak trochę się przyzwyczaił, że zawsze jej dawał do sprawdzenia i przez to nigdy nie mógł jej 'oszukać' gdyby dostał laczka do poprawki. Dlatego była dla niego taką mamą nr 2 hahah
-Prawie? - zmierzył Siennę nieco niedowierzającym wzrokiem, ale dobrze wiedział, że tak specjalnie mówiła by przypadkiem na laurach nie osiadł i więcej się nie starał. Na szczęście już z tym fagasem nigdy więcej styczności nie będzie miał, więc mógł się walić. Ale traumę mu zostawi chyba do końca życia tak coś czuł tak potężnej ulgi po zdaniu egzaminu jak właśnie teraz -Sorka, nie miałem czasu zadzwonić po ekipę z MTV Cribs Welcome to my Home, następnym razem to zrobie jak będziesz chciała - zażartował sobie oczywiście dając złowieszczego klapsa w tyłek przyjaciłóce, bo czasami tak robił jak chciał się odgryźć i zaraz szybko zabrał rękę by jej przypadkiem nie pożarła hahha -Weź już przestań bo czasem serio nie wiem kiedy żartujesz a kiedy mówisz serio - sam też dalej śmiał się z tego jej suchara w kwestii sushi, ale pokiwał głową ze zrozumieniem -Tak, dlatego o tym wspomniałem, żebyśmy w razie w mieli opcję zapasową - bo tak się składa, że pierwszy raz o taką porządną kolację się postarał, że przez telefon z matką się konsultował i w ogóle, no zależało mu! -Chciałem poczuć ducha świąt i serio nie wiedziałem, że mam taki sweter w szafie - zaśmiał się gardłowo, prawie zaczynając się już dusić od tego śmiechu, ale przy Siennie od razu nieco z ulgą zdjął go z siebie bo faktycznie była to gruba przesada, ale no tak się chłop poświęcił -To chodź do mojego pokoju, też dam ci coś na przebranie - zasugerował, zupełnie nie przejmując się tym, że mogło to jakoś dziwnie zabrzmieć, po prostu jakoś po kumpelsku, zresztą niezliczoną ilość razy pożyczał Siennie swoje za duże bluzy czy t-shirty, więc nie widział w tym nic dziwnego, dlatego machnął ręką by poszła po prostu z nim a potem zaraz mogą zacząć jeść.
Sienna Hargreeves
sumienny żółwik
avada kedavra
brak multikont
studentka weterynarii, mechanik — lorne bay mechanic
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Bad nights causing teenage blues
Get down ladies, you've got nothin' to lose
Oczywiście, że zrównałaby go z ziemią, bo co to za jawna degradacja? Asystentka? Dobre sobie! Nadawała sens jego życiu i pilnowała by przypadkiem nie zginął marnie, więc zdecydowanie należała jej się przynajmniej fucha kierownika. Z prawej ręki też by się zbytnio nie ucieszyła i pewnie oznajmiłaby mu, że prawą ręką to sobie może co najwyżej zwalić jak nikt nie patrzy. Nie, nie - zdecydowanie rola Sienny była o wiele ważniejsza i miała tego pełną świadomość.
- Wierz albo nie, ale ostatnio jak jest jego kolej na ogarnięcie kolacji, to nawet przekłada mi żarcie z pudełka na talerzyk, no po burżujsku. Chociaż, stary, jak go znam to pewnie robi to tylko po to, żebym potem miała co zmywać - bo Sienna księżniczką nie była i korona by jej z głowy nie spadła, gdyby zjadła z plastikowego pojemnika. - Nie przesadzaj, jakoś byśmy sobie bez niego poradzili. Weterynarz to prawie jak lekarz, w dodatku specjalista idealnie dobrany do ciebie, mój ty zwierzaku - jakoś nieszczególnie cieszyło ją to, że traktował ją jak drugą matkę, ale jednocześnie doskonale zdawała sobie sprawę, jakie relacje miał ze zbyt wymagającymi rodzicami, z zwłaszcza ojcem, i dlatego też od piaskownicy starała się być przy nim zawsze wtedy, gdy tylko tego potrzebował. - No zawsze mogłoby być lepiej, prawda? Może mógłbyś wziąć jakiś dodatkowy projekt, żeby nieco podnieść ocenę, młody człowieku? - nabijała się z niego w najlepsze, bo choć dokładnie takie słowa usłyszałby od swojej rodziny, to jednak Sienna zawsze mu powtarzała, że nikt mu na średnią nie nigdy nie spojrzy i po prostu ma zdać. Zwłaszcza, że widziała jak wiele pracy kosztuje go łączenie dwóch kierunków.
- Daj spokój, jeśli już miałabym się wybijać w telewizji, to już prędzej w jakimś The Voice - pokazała mu język, bo chłopaki pewnie już ją kiedyś do takiego programu zgłosili. Tylko że Sienna wcale nie chciała gonić za marzeniami jak jej ojczulek, wolała skupić się na zdobyciu solidnego zawodu i nie chciała nawet spróbować. - A ponoć tak dobrze mnie znasz, Wheatley - poklepała go przyjaźnie po policzku i zaczęła zaglądać do poustawianych na stole przysmaków, przygotowanych przez Dextera. Na pierwszy rzut oka wyglądało całkiem nieźle, jednak znając zdolności kulinarne swojego przyjaciela, równie dobrze na wyglądzie mogło się skończyć. A wtedy sushi okazałoby się jednak smutną koniecznością. - Ty sobie lepiej uważaj, bo jak ci kiedyś trzy duchy wparują w nocy do pokoju, to święta poczujesz jak nigdy. A Bowie załatwiła ostatnio taki towar, że Scrooge mógłby się schować - i to wcale nie była propozycja tego, co mogli robić na Sylwestra. No dobrze, jednak była. Ale co poradzić na to, że Sienna naprawdę nie czuła świątecznego klimatu, a noszenie grubych swetrów przy australijskich upałach wcale nie pomagało. - Zajebiście. A zdążę wziąć turbo szybko prysznic przed jedzeniem? - niezależnie od jego odpowiedzi, pewnie i tak właduje mu się do łazienki, bo była cała uwalona smarem i chciała jak najszybciej to z siebie zmyć. Podążyła za nim do jego sypialni, poczekała aż ogarnie jej coś do ubrania, ale w połowie drogi pod prysznic o czymś przypomniała. - Czekaj, bo zapomnę. Mam coś dla ciebie - wrzuciła jego t-shirt do umywalki i podbiegła do swojej torby, by wyciągnąć z niej krzywo zapakowany pakunek. - Uznaj to za świąteczny prezent - wyprzedzając twoje pytanie, tak to pierwsze wydanie i jest podpisane, nie chcesz wiedzieć przez jakie musiałam przejść piekło, żeby to zdobyć. Tylko poczekaj z rozpakowywaniem aż wejdę pod prysznic, bo wystarczy mi już na dzisiaj dzikich pisków - mrugnęła do niego porozumiewawczo i zniknęła za drzwiami do łazienki. Może nie była mistrzem prezentów, ale kiedy zobaczyła to cudeńko na aukcji, od razu wiedziała, że musi zdobyć je dla Dextera. Była to bowiem płyta jego ulubionego zespołu, pochodząca jeszcze z lat osiemdziesiątych.

Dexter Wheatley
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
23 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prawda, bez niej prawdopodobnie wielu rzeczy nie dałby rady i na szczęście miał tego pełną świadomość - dlatego nie chciał umniejszać tego jak ważna była dla niego samego. Nie wyobrażał sobie, że mogłoby jej zabraknąć. Za każdym razem nie mógł obejść się wrażeniu, że każda taka większa akcja jaka ich spotykała i z którą jakoś próbowali sobie radzić tworzyła między nimi jeszcze silniejszą więź. On sam chciałby być dla niej co raz lepszym przyjacielem i miewał nie małe wyrzuty sumienia kiedy po raz kolejny Sienna ratowała mu skórę przed kolejnym życiowym problemem. Może na co dzień tego nie pokazywał, ale naprawdę lubił nawet te jej niezapowiedziane wizyty, które potrafiły czasem nawet zmienić cały dzień.
-Dam sobie rękę uciąć, że na bank chodzi o to drugie - wyciągnął język w jej stronę, bo doskonale wiedział o czym mówiła. Aż za dobrze znał te ich głupie żarty, sam nie wiedział, który czasem głupsze wymyślał, ale czasem też i robili przecież konkursy. Mieli to dosłownie we krwi i trzeba było być tylko przygotowanym czy przypadkiem któryś nie wywinął ci numeru - a ile razy dał się nabierać zanim nie wyczuł o co właściwie chodzi. ale już zdążył się im odpłacić parę razy heh. -Weeeź, nie nazywaj mnie tak, nie jestem żadnym zwierzakiem - wywraca oczami bo nigdy nie lubił jak tak do niego mówiła, ale chyba musiał się do tego zacząć przyzwyczaja, ale wyjątkowo tego nie znosił -Brzmisz jak mój stary - stwierdził jeszcze, marszcząc nos kiedy w komiczny sposób próbowała udawać głos jakiegoś profesora, ale przed oczami dosłownie stanął mu obraz wspomnianego ojca.
-Widzisz, cały czas namawiany cię, żebyś spróbowała. Kurde, ale jesteś uparta, a co ci szkodzi? Najwyżej nikt by się nie odwrócił - musiał dodać swoje trzy grosze, trochę sobie z niej żartując, ale już po prostu nie miał siły wtłukiwać jej, że zwyczajnie marnuje taki talent. Zresztą, nie raz im coś pod nosem nuciła i doskonale wiedział, że on i Warren mieli zwyczajnie rację. -Tsaaa, ja wiem jakie ona towary potrafi załatwiać - znów nie mógł powstrzymać się by nie wywrócić tymi swoimi ślepiami, ale od razu po prostu przypomniała mu się ta ich ucieczka z klubu gdzie on sam zgarnął dryblasowi woreczek z białym proszkiem ryzykując ciężkim pobiciem, sam nie wiedział co mu wtedy odwaliło tak do końca.
-Spoko, nie musisz się aż tak śpieszyć, najwyżej sam wszystko zjem!! - zarechotał kiedy tak już szła w stronę jego łazienki, w której nie raz już się kąpała, że czasem miał wrażenie, jakby prawie ze sobą mieszkali. Nie raz kilka nocy pod rząd u niego zostawała, zresztą przynajmniej tak mógł się chociaż odwdzięczać za to, że znosiła jego naukowe katusze.
- Wieeesz jak bardzo nie lubię takich niespodzianek i wiesz co się zawsze dzieje z moim ciśnieniem, niedobra kobieto? - jęknął, przyjmując z lekką niechęcią prezent od Sienny, bo serio teraz go trochę nakręciła jak mu naopowiadała o tym ile musiała się postarać by to zdobyć. I jego cała uwaga skupiła się teraz na rozpakowaniu prezentu od przyjaciółki i jak tylko zobaczył co to jest to poczuł dziwną mieszankę ekscytującej radości -WIEDZIAŁEM, ŻE CIE ROZSZARPIE, SIENNA! - wrzasnął tuż po tym jak usłyszał dźwięk prysznica a on rozmarzony opierał się o ścianę z przytuloną do siebie płytą i stał tak kilka chwil aż się otrząsnął i po prostu siedząc przy stole z jedzeniem czekał aż przyjdzie. Wieczór trwał w najlepsze, potem zrobiło się sennie i już nawet nie wiedział kiedy zasnął, najprawdopodobnie w wannie.
z/t
sumienny żółwik
avada kedavra
brak multikont
ODPOWIEDZ