family night chats
: 18 sie 2021, 09:49
Dochodziła pierwsza trzydzieści, kiedy Lyra pchnęła główne drzwi budynku i ruszyła na górę do swojego mieszkania. Miała ochotę jeszcze zostać ze znajomymi, których przecież nie widziała ponad miesiąc, ale mimo ogólnej beztroski, miała z tyłu głowy myśl, że musi za kilka godzin wstać do pracy. Tyle dobrego, że nie otwierała sklepu, tylko miała dopiero na dziesiątą. Wolała się nie spóźniać, skoro i tak już wykorzystała dobroć szefa do przyznania jej trochę dłuższego urlopu na ten wyjazd. Teraz przez jakiś czas powinna być wzorowym pracownikiem.
Stanęła przed drzwiami i otworzyła małą torebkę, żeby wyciągnąć z niej klucze. Przeszukała ją raz i drugi, zanim zorientowała się, że coś jest nie tak. Zrobiła to ponownie, następnie przetrząsnęła wszystkie kieszenie w swoich spodniach i kurtce dżinsowej, ale kluczy wciąż nie było. Zaklęła pod nosem, niepewna, co powinna teraz zrobić. Było za późno, żeby wzywała teraz ślusarza, a nie miała bladego pojęcia, gdzie mogła je zgubić. Może wypadły jej podczas tańca? Albo gdy łapała taksówkę do domu? Mimo wszystko zeszła jeszcze raz na dół, sprawdzając, czy nie leżą gdzieś na schodach. Okazało się, że nie, ale zanim Lyra dotarłaby do siebie, zatrzymała się na piętrze, gdzie było mieszkanie jej brata. Albert pewnie będzie niezadowolony, ale nie miała wyboru. Nie zamierzała przeczekać na korytarzu do rana. Podeszła do drzwi mieszkania 31c i nacisnęła dzwonek. Potem, dla pewności, jeszcze zapukała.
– Albert? To ja, Lyra – odezwała się głośno spod drzwi, bo przyszło jej do głowy, że brat (albo jego współlokator, choć ten fakt, że mogłaby też obudzić drugiego z panów, jakoś aktualnie nie zaprzątał jej myśli) mógłby nie chcieć otwierać drzwi w środku nocy z podejrzeniem, że to ktoś obcy. Nawet jeśli mógł po prostu spojrzeć w wizjer, o czym także akurat nie myślała.
Albert Raynott
Stanęła przed drzwiami i otworzyła małą torebkę, żeby wyciągnąć z niej klucze. Przeszukała ją raz i drugi, zanim zorientowała się, że coś jest nie tak. Zrobiła to ponownie, następnie przetrząsnęła wszystkie kieszenie w swoich spodniach i kurtce dżinsowej, ale kluczy wciąż nie było. Zaklęła pod nosem, niepewna, co powinna teraz zrobić. Było za późno, żeby wzywała teraz ślusarza, a nie miała bladego pojęcia, gdzie mogła je zgubić. Może wypadły jej podczas tańca? Albo gdy łapała taksówkę do domu? Mimo wszystko zeszła jeszcze raz na dół, sprawdzając, czy nie leżą gdzieś na schodach. Okazało się, że nie, ale zanim Lyra dotarłaby do siebie, zatrzymała się na piętrze, gdzie było mieszkanie jej brata. Albert pewnie będzie niezadowolony, ale nie miała wyboru. Nie zamierzała przeczekać na korytarzu do rana. Podeszła do drzwi mieszkania 31c i nacisnęła dzwonek. Potem, dla pewności, jeszcze zapukała.
– Albert? To ja, Lyra – odezwała się głośno spod drzwi, bo przyszło jej do głowy, że brat (albo jego współlokator, choć ten fakt, że mogłaby też obudzić drugiego z panów, jakoś aktualnie nie zaprzątał jej myśli) mógłby nie chcieć otwierać drzwi w środku nocy z podejrzeniem, że to ktoś obcy. Nawet jeśli mógł po prostu spojrzeć w wizjer, o czym także akurat nie myślała.
Albert Raynott