transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
Gdyby choć na jeden dzień, dla odmiany postawił samego siebie jako priorytet i zepchnął na dalszy plan wszystko inne, jego sytuacja prawdopodobnie diametralnie by się zmieniła. To samo gdyby choć raz zdecydował się posłuchać jakiejś rady, którą ratował inną osobę, choć tak naprawdę pasowała do niego samego i stanowiła odpowiedź, którą akurat sam chciał od kogoś w danym momencie usłyszeć. Ideały jednak po świecie nie chodziły, nawet Odysseus miał swoje wady i ignorowanie swoich problemów, a także związanych z nimi potrzeb, znajdowały się na szczycie.
Właśnie tak. Nie wiem jakim cudem nigdy na to nie wpadliśmy, choć być może nie chcieliśmy wykluczać Rei – oznajmił spokojnie, ale uśmiechnął się delikatnie. Nigdy nie myślał o czymś takim na poważnie, a jednak o ile jego życie byłoby prostsze, gdyby coś podobnego zainicjowali. Mimo tego, wiedział, że to nie było możliwe, bo nigdy nie zgodziłby się na coś takiego w przeszłości, chyba, że w żartach. Kiedy był młodszy, wierzył, że czeka na niego prawdziwa miłość i wypatrywał jej z utęsknieniem. Teraz uważał, że był wtedy naiwny. – Na to wygląda. To znaczy, zawsze możemy zaczekać, aż oboje skończymy oficjalnie trzydzieści pięć lat, ale w moim przypadku to będzie miało miejsce za pięć dni – przyznał, rozbawiony. Zakochać się w pięć dni? Musiałby się najpierw odkochać, by coś podobnego miało szansę, choć nie wierzył już ani w miłość, ani w zakochanie od pierwszego wejrzenia. I choć Flavia mogła się martwić o sąsiadkę z innego piętra, prawda była taka, że na tym etapie Oddy nie przykładał do niej żadnej wagi. Była miłą osobą, ale on nie potrzebował więcej osób w swoim życiu w tej chwil, a co najwyżej dodatkowe ilości alkoholu. W swoim mniemaniu, rzecz jasna, bo tak naprawdę przydałby mu się motywacyjny kop i jakiś dobry, cierpliwy terapeuta. Otwarcie się przed kimś takim zajęłoby mu całe wieki, a więc gdyby kiedykolwiek trafił na kozetkę psychologa, musiałaby to być naprawdę zdolna osoba, inaczej obie strony traciłyby swój czas. – Gdyby jej nie było, założę się, że wszystkie by magicznie zginęły – wywrócił oczami na te słowa. Nie miał zaufania do kuriera, to było widać. Grunt, że zostawił jego przesyłki w bezpiecznym miejscu, bo choć większość tych pudełek pewnie zawierała kompletne bzdury, część jego zakupów była jednak przynajmniej odrobinę wartościowa. – Nie wiem. Jakieś pomysły? Póki co myślałem o piętnastu kolacjach. Albo piętnastu całusach... o ile zechce – mrugnął do niej, naprawdę w tej chwili rozbawiony. Oczywiście, że ją podpuszczał. Nie myślał o sąsiadce w taki sposób, a już na pewno nie narzucałby się jej z pocałunkami. Oddy był dżentelmenem w każdym calu, Flavia na pewno by potwierdziła te słowa. Prawdą było zaś, że musiał obmyślić plan jak się odwdzięczyć, bo samo zbieranie jej paczek, kiedy to jej nie było w domu, wydawało się niewystarczające. Tych należących do niej, a trafiających pod jego adres, było znacznie mniej. W sumie, może nie powinien prosić o radę przyjaciółki, bo przecież na pewno miała mu doradzić, by faktycznie zaprosił gdzieś tamtą dziewczynę, a on... nie do końca był obecnie w stanie, który sprzyjałby jakimkolwiek wyjściom, kontaktowi z ludźmi. Oczywiście Flavia była tutaj wyjątkiem, ją zawsze chciał widzieć, bez względu na stan, samopoczucie, porę.
Gdyby to był ktoś inny, może nawet by się obruszył, ale nie potrafił złościć się na Houghton o to, że po prostu się o niego martwiła. On znał siebie, ale ona jego również doskonale znała, co pozwalało jej wiedzieć na pewno, że Odyseusz dusił w sobie wszystko, co go bolało od czasu rozstania z eks i nie było ludzkiej siły, która by go skłoniła by o tym samodzielnie komuś opowiedzieć. Musiało się go nieco pociągnąć za język, by wyrzucił z siebie choć część tych niestrawionych spraw i sobie ulżył. – Nie przepraszaj. Oboje wiemy, że sam bym pewnie nigdy nie poruszył tego tematu – posłał jej nieco smutny uśmiech. Nie chciał, by się zadręczała tym, że odważyła się w ogóle coś powiedzieć. Tak było lepiej, nie mógł przecież do końca życia udawać, że nic się nie stało. Było to na pewno z jego perspektywy złudnie komfortowe, ale w rzeczywistości nie służyłoby niczemu. – Dobrze, wróćmy do tego jak będę gotowy. Tym razem obiecuję sam powiedzieć ci, jak taki moment nadejdzie. Zgoda? – a na przypieczętowanie tej obietnicy wyciągnął w jej kierunku mały palec, zupełnie jak przed laty, kiedy w liceum dzielili się sekretami i przysięgali sobie, by nikomu o nich nie wspominać. O dziwo, było to z jego strony stuprocentowo naturalne, a także w pełni świadome. Obiecał mówić o uczuciach, gdy będzie na to gotowy i nie czuł się wcale z tym źle, choć na pewno było to dlań zaskakujące. Chodziło jednak o Flavię, a to dużo zmieniało w tej sytuacji, bo jako jednej z niewielu ufał jej bezgranicznie i wiedział, że może jej powiedzieć o wszystkim. Co więcej, wiedział, że ona nie tylko go wysłucha, ale także wesprze i udzieli pomocy. Sięgnął po wino, którego upił więcej, niż pierwotnie planował. Skoro przyjaciółka była lekko wstawiona, a on prawie już nie odczuwał działania jakichkolwiek procentów, to mogło oznaczać tylko jedno, mianowicie, że pił zbyt wolno. To nie był dobry wieczór na to, by być trzeźwym, odpowiedzialnym czy dojrzałym, to był wieczór na smutki, poważne rozmowy i... najwyraźniej filmy o miłości. Być może tego dnia wolałby coś ze smutnym zakończeniem, ale nie zamierzał być wybredny. – No to nie wiem, na co jeszcze czekamy – odparł, poprawiając się na swoim miejscu, gotowy uczynić ten wieczór lepszym.

flavia houghton
koniec 💖
ambitny krab
son of laërtes
ODPOWIEDZ