Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
#8

The devil's voice is sweet to hear
― Stephen King


Wbrew pozorom Cassandra nie bywała zbyt często na spotkaniach autorskich. Powodów było kilka. Po pierwsze przez większość swojego życia stan zdrowia dziewczyny na to nie pozwalał, choć w sumie to był jeden z najmniejszych problemów. Głównym był fakt, że większość autorów których czytać lubiła nie żyła od co najmniej stu lat. Ewentualnie byli jakimiś niszowymi, europejskimi poetami czy pisarzami, więc nie bardzo była okazja by ich spotkać – bo jak już jakieś spotkania z nimi się odbywały, to były organizowane przez jakieś hipsterskie kawiarnie sami bogowie tylko wiedzą gdzie. Tak więc na myśl, że przyjdzie jej spotkać twarzą w twarz człowieka, którego książki sprawiały jej przyjemność, choć trzeba przyznać, że to było swego rodzaju gulity pleasure Cassandry, Miała opinię osoby, która urodziła się nie w tej epoce co powinna, bo gustowała w dziewiętnastowiecznych powieściach romantycznych, które czytała z rumieńcami na twarzy i przez które to zapewne miała nieprawdziwą i zupełnie nierealną wizję miłości.
Czy się denerwowała? Oczywiście, że tak! Z książką kurczowo przyciśniętą do klatki piersiowej, czekała przed drzwiami lokalnej biblioteki wraz z grupką innych ludzi, którzy zapewne przyszli tutaj z tego samego powodu co ona. Lorne Bay nie było dużym miasteczkiem, a sam autor – mimo że cieszył się kiedyś dużą popularnością – ostatnio trochę ucichł w kwestii nowych tytułów, więc i „hype” opadł, ale Cassandra pozostawała wierną fanką. Sama pisze swoją książkę do szuflady i wie, jak czasem brak weny potrafi dobijać! Dlatego była wyrozumiała i wspierająca.
Pierwsza część spotkania wyglądała dosyć normalnie – ot pracownica prowadziła z Chrisem rozmowę na temat jego książek, planów, padło kilka pytań od publiczności – zapewne niektóre mogły działać na nerwy, bo jednak zahaczały o fakt zastoju artysty. Cassandra, mimo że miała w głowie wiele pytań, które chciałaby zadać w końcu nie odważyła się ręki podnieść z obawą, że może to będzie zbyt osobiste, że tak nie wypada… dlatego po prostu cieszyła się z faktu, że zaraz będzie druga część w postaci autografów, bo w sumie głównie po to tutaj przyszła!
Stała grzecznie w kolejce, czekając aż przyjdzie jej kolej. Duża część ludzi chciała sobie robić zdjęcia, samej Cass na tym nie zależało. Wolała podpis i kilka słów zamienionych z autorem, które normalnie poświęciłaby na zrobienie sobie zdjęcia. Gdy w końcu przyszła na nią pora, poprawiła na nosie okrągłe okularki, by podejść do stolika obitego trochę tandetnym materiałem i się uśmiechnąć delikatnie. Nie wiedziała jak powinna się zachować.
Dzień dobry – odrzekła. To był już jakiś początek, chociaż przestała stać jak kołek, nerwowo tuląc do siebie tę nieszczęsną książkę, którą swoją drogą otworzyła na początku, by położyć ją przed mężczyzną. – Dla Cassandry – dodała zaraz potem, by Chris wiedział, co napisać przy robieniu tego autografu. – Um… w sumie to chciałam panu życzyć wszystkiego dobrego. Proszę się nie przejmować tymi judaszami, którzy się odwracają ze względu na pana zastój, tacy fani to nie fani. Znaczy nie żebym uważała siebie za lepszą od nich, znaczy… po prostu wszystkiego dobrego. – Nie miała pojęcia co właśnie za głupoty gadała. Widać było po niej, że trochę się krępowała, przez to gubiła myśli… no ale naprawdę nie wiedziała jak się zachować, przez co zapewne zrobiła z siebie kompletną idiotkę.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Życie wydawało się ostatnio cofać do poziomu sprzed kilku lat i sam był tym zaskoczony. Wiedział, że w modzie jest retro, ale sądził, że ograniczy się do ciuchów i wystroju wnętrz, a nie jego egzystencji, która śmiesznie zdawała się powtarzać te same wydarzenia. Znowu miał kogoś u swojego boku i był pewien, że to ta jedyna. Na dodatek nagle, znienacka (a przecież dążył do tego spotkania) pojawiła się w jego życiu Pearl Cambell i postanowiła namieszać, zupełnie jak wtedy, nawet jeśli nie zamierzał z nią sypiać (tym razem). Na koniec zaś w planach była książka i znowu miał dokonać rewolucji i oprzeć historię na kanwie osoby mu najbliższej, co mogło zaowocować następnymi pozwami.
Najwyraźniej jednak Christopher Haynes kompletnie nie uczył się na własnych błędach i postanowił je popełniać w kółko, aż nie zmieni się reakcja na jego działanie. Może upatrywał w swoim postępowaniu szansę na nowy start, a może zwyczajnie był kretynem i nie zamierzał robić niczego, by poprawić swoją sytuację uczuciową, bo zależało mu tylko na karierze. Tak naprawdę brał obie te opcje pod uwagę, ale gryzło go to jednak niesamowicie. Najwyraźniej w toku ewolucji i spalenia swojej twarzy dorobił się sumienia, które było całkiem świeże i działało sprawnie, bo zaczynał sporo myśleć o tym czy na pewno postępuje właściwie.
Był durny i mocno skonfliktowany ze sobą, a na dodatek przyszło mu się zmierzyć z fankami w ilości poniżej normy. Jego ego, które swojego czasu było ogromne, powoli dopominało się żeru w postaci uwielbienia, ale na to mógł zasłużyć jedynie po wydaniu kolejnej części swojego romansowego kryminału. Obecnie zaś był mocno zapomnianym pisarzyną, który na dodatek zmienił twarz. Brzmiało to absolutnie smutno i przygnębiająco, więc w ciemnych okularach pozwalał sobie na dekadencję, czując, że jest po pierwsze, skacowany, a po drugie, ma dość ludzi, którzy pytają kiedy. Jego wena uleciała z popiołem z jego domu i twarzy, a on od tamtej pory był raczej niedziałającym automatem do tworzenia popłuczyn serialowego światka, pełnego wampirów, wilkołaków i wróżek.
Do cholery, jak on mógł upaść aż tak nisko?!
Właściwie nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie i czuł, że pod czaszką wzbiera w nim jak lawina zwykła złość i kolejne książki podpisywał machinalne, a uśmiech, który gościł na jego twarzy był najbardziej sztuczny. O ironio, w końcu miał gębę po umarlaku, a i tak jedyne, co należało do niego – te ponętne usta, zmuszał do tego, by rozciągały się w fałszywym grymasie. Mało brakowałoby, a przybrałby pozę znaną z obrazu Muncha i uciekłby z tego miejsca zdarzenia. Wówczas na pewno lokalna prasa miałaby na nim używanie, ale to też go przygnębiało. Dawniej odnotowałyby to dzienniki na poziomie krajowym, obecnie zaś nikt nie zainteresowałby się dawnym pisarzyną, który postanowił zawiesić na kołku swoją karierę.
- Dla Cassandry – powtórzył, gdy kolejne dziewczę podeszło do jego kolejki i był niemal przekonany, że nie stanie się nic więcej. To znaczy podpisze tę przeklętą książkę i po prostu machnie ręką na osobę za nią, ale nagle usłyszał słowa, które wypowiedziała i uniósł głowę, by na nią spojrzeć. – Czy jest pani moją prawdziwą fanką? – zapytał i nie zadał tego pytania, bo liczył na pochwały. Chodziło raczej o to, że zapragnął stąd uciec i potrzebował dobrego wykrętu, by tego dokonać, a dziewczyna (blada w anemiczny sposób i w okularkach) wydawała mu się do tego stworzona. – Bo jeśli tak to proszę omdleć mi tu na stolik – dorzucił cicho i liczył, że nie weźmie go za wariata.
Może i słusznie, ale przecież z takimi ludźmi można się dobrze bawić, prawda?

Cassandra Hammond
zdolny delfin
enchante #8234
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Czasem mamy wrażenie, że na każde dwa kroki zrobione do przodu, robimy zaraz potem trzy w tył. Cassandra bardzo dobrze znała te uczucie, aczkolwiek bardziej w formie jej kondycji zdrowotnej. Zwykle było tak, że przez jakiś czas wszystko wydawało się być względnie w porządku, a zaraz potem coś się po prostu paprało i lądowała w szpitalu na dobre kilka tygodni co najmniej, jak i nie miesięcy. Z tego powodu Cass była w tyle z… wieloma rzeczami, między innymi wliczały się w to studia, gdzie już dawno powinna mieć magistra, a tak naprawdę to dopiero co zdała pierwszy rok, a i tak nie obyło się bez rewelacji w postaci chociażby pamiętnego upadku ze schodów, który skończył się szwami i przerwą od uczelni. Tyle dobrze, że duży okres jej przymusowych wakacji przypadł na przerwę semestralną, więc nie miała aż tyle zaległości do nadrabiania, całe szczęście.
Ciesząc się ze swojego względnie dobrego stanu, Hammond starała się czerpać z życia tyle, ile tylko mogła i na ile zdrowie jej oczywiście pozwalało – niestety, ale raczej nigdy nie przyjdzie skakać dziewczynie ze spadochronem, nawet jeśli się kiedyś doczeka tego przeszczepu. To ile spotkań autorskich – nie tylko Chrisa – musiała ominąć, bo była przykuta do szpitalnego łóżka nie była w stanie zliczyć, więc widząc okazję, nie zamierzała jej przegapić.
Wychodziła z założenia, że każdy autor ma prawo do wypalenia i czasem się tak zdarza. Była również gotowa na pogodzenie się z myślą, że żadne nowe dzieło spod pióra Chrisa nie wyjdzie – bądź co bądź, ale niektóre wydarzenia tak zmieniają człowieka, że nie jest po prostu w stanie wrócić do poprzedniego swojego życia. Nie zmieniało to jednak faktu, że z chęcią wracała do jego powieści i za każdym razem były tak samo ekscytujące, nawet jeśli doskonale znała ich zakończenie.
Daleko było jej do psychologa i nie znała się na tym aż tak, ale czas spędzony w szpitalu nauczył ją trochę ludzi rozumieć i z nich „czytać”, dlatego widziała po Chrisie, że zdecydowanie jest coś nie tak i raczej był tu z przymusu, aniżeli z własnej chęci… i teraz było Cassandrze trochę głupio, że przyszła go prosić o ten autograf i zawracała głowę. Chciała więc jakoś go… pocieszyć, choć nie była w tym akurat najlepsza. Miała jednak nadzieję, że naprawdę choć trochę te słowa podniosą go na duchu, że nie wszyscy wymagają od niego tej kolejnej książki już, teraz i w tej chwili.
Pytanie mężczyzny w pierwszej chwili trochę ją zaskoczyło i nim zdążyła na nie odpowiedzieć, dodał słowa, które tylko ona miała prawo słyszeć. To był dla Cass znak, że… ten rzeczywiście nie chciał tutaj być. I jak czuła się doskonale, to wiedziała jak to jest mdleć i czuć się gorzej. Może potrzebowała trochę szaleństwa w swoim życiu, może liczyła na dzień spędzony z jednym z ulubionych, współczesnych pisarzy? Nieważne. To co zrobiła, było zdecydowanie… nie w jej stylu.
Oparła się ręką o stolik, jakby miała zaraz upaść na podłogę i zaczęła głośno oddychać, łapczywie wręcz biorąc powietrze w płuca. Żeby dodać jeszcze dramatyzmu całej sytuacji, przyłożyła rękę do swojej klatki piersiowej. I może profesjonalną aktorką nie była, ale miała nadzieję, że będzie wystarczające – i że przypadkiem ktoś nie postanowi zadzwonić na pogotowie. Na razie ludzie stali i się gapili, kompletnie nie wiedząc, co robić.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Zazwyczaj na takich wieczorach literackich nic się nie działo. Miał wrażenie, że wszyscy są znużeni, począwszy od prowadzącego, a skończywszy na nim. Wprawdzie niegdyś przybywały tłumy i takie wydarzenia były transmitowane w telewizji, ale to była pieśń przeszłości. Właśnie do niej należała jego sława i poczucie, że może zawojować świat. Obecnie zaś była tylko garstka jego wyznawców, a Haynes niestety należał do ludzi, którzy cenili ilość, a nie jakość. To właśnie przez to był tak zirytowany faktem, że jego menadżerka nadal organizowała takie święta i narażała go na śmieszność.
Miał wrażenie, że to rodzaj jej osobistej zemsty. Była jedną z niewielu osób, których nie zaprowadził do swojego łóżka i przez to pastwiła się nad nim niesamowicie. Przynajmniej tak widział narażanie go na śmieszność w towarzystwie ludzi, którzy przyglądali mu się z pogardą. Nikt przecież nie doceniał przebrzmiałych gwiazd, które od dłuższego czasu niczego nie wydali. Dopóki pisał to był dla nich bogiem, zaś obecnie został strącony z piedestału i nie było widoków na to, by odbił się od dna.
Ba, przez ostatnie miesiące brodził w nim po kostki i zamiast próby wydostania się na powierzchnię… jak ten kretyn inwestował swój czas w spotkania z byłą kochanką i teraz również zajmował się podpisywaniem książek, a nie pisaniem nowej.
Nic więc dziwnego, że wreszcie zdenerwował się i postanowił uciec z tego dusznego przybytku rozkoszy dla czytelniczek. Nie przypuszczał jednak, że do spełnienia tego zadania wybierze dziewczynę, która cóż, zbyt mocno wczuje się w rolę.
Tyle, że gdy zaczęła mu wzdychać przy stoliku i łapać się za pierś, poczuł, że sprawa wymknęła się spod kontroli. Miał wrażenie, że nagle osiedlowy teatrzyk stał się ponurą rzeczywistością i teraz został postawiony pod murem i będzie musiał ratować małolatę.
Na co mu to było?
Mógł podpisać kolejno książki i uciec z tego miejsca jak najdalej, ale nie, on musiał zaproponować jej przedstawienie i doszło do tego, że nie był przekonany czy ona udaje czy naprawdę cierpi na jakąś nerwicę. Pięknie, po prostu kurwa pięknie.
- Z drogi! – złapał ją za rękę i ruszył na zaplecze, spoglądając na menadżerkę kątem oka. Wiedział, że szukała podstępu i widziała w nim najgorszego zbója, ale reszta nawiedzonych fanek pewnie aż posika się w majtki z wrażenia. Ich idol nie dość, że okazał się człowiekiem z krwi i kości to na dodatek uratował nieboraczkę. Był już praktycznie bohaterem.
Uśmiechnął się szeroko, gdy dotarli z dziewczyną do pomieszczenia i zapalił papierosa.
- Jesteś absolutnie fenomenalna. Grałaś w czymś? Może przeżyłaś jakieś egzorcyzmy? – dopytywał swobodnie, ale nie przedstawiał się jej, bo przecież znała go i uwielbiała, więc formalności stało się zadość. Zaś jego ego było na tyle ogromne, że nawet nie zapytał czy na pewno wszystko z nią w porządku i atak był improwizowany. Gdyby tak, zresztą, nie było to pewnie przewróciłaby mu się i wytrzeszczyła oczy jak to widział na licznych filmach.
Tak sobie przynajmniej radośnie mniemał, rozkoszując się nikotyną w swoich płucach. I ignorując zagrożenie pożarowe, wywołane olbrzymią ilością książek.

Cassandra Hammond
zdolny delfin
enchante #8234
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Jakby nie patrzeć, zwykle tego typu wieczory wiązały się z pytaniami o kontynuacje książek, o kolejne plany czy o właśnie nowym tytule. W wypadku Chrisa tajemnicą poliszynela było, że nie szło mu to za dobrze i prowadząca starała się unikać tego pytania jak najbardziej mogła, starając się omawiać jakieś wątki w powieściach, które wydały wydane dawno temu i wszyscy doskonale znali odpowiedzi na te pytania. Niestety, publiczności nie dało się kontrolować i chcąc nie chcąc, pojawiło się nieuniknione. Z drugiej strony to mogło być oznaką tego, że ludzie wciąż wierzyli, że kiedyś coś wyjdzie spod piórka Haynesa i wciąż byli jego fanami… wszystko zapewne zależało od interpretacji. Cassandrze w sumie pewnie było łatwiej przyjąć fakt, że przyjdzie jej poczekać na książkę, albo nie pojawi się ona wcale – jakby nie patrzeć, większość pisarzy, których fanką była, nie żyła od co najmniej wieku, więc jeśli jakimś cudem nie odnajdą jakiejś powieści, która dotychczas była nieznana, to niczego nowego nie przeczyta – czy to od Szekspira, sióstr Brontë, czy wielu, wielu innych. Cóż, taki urok bycia studentką literatury.
Nie wiedziała, co konkretnie nią kierowało, że postanowiła bardzo dosłownie spełnić prośbę Chrisa. Może to była litość, widząc, jak bardzo ten człowiek nie chciał być w miejscu, w którym się znalazł? Może była kierowana lekką dawką egoizmu, że dzięki temu będzie mogła spędzić ze swoim „idolem” trochę czasu w cztery oczy? Cokolwiek by to nie było, to Cass zdecydowanie sama tego nie rozumiała, jednakże było zdecydowanie za późno, żeby się z tego wycofać, trzeba było odegrać teatrzyk do końca.
Gdy znaleźli się na zapleczu, z dala od ciekawskich oczu, Hammond wzięła głębszy wdech, prostując się. Prawie sama siebie przekonała, że naprawdę miała atak duszności i zaraz by chwyciła za inhalator, który miała w prawej kieszonce plecaka. Słysząc pytania Haynesa, nie mogła się nie uśmiechnąć.
Tak, w teatrze zwanym życiem – odparła jakże poetycko. W sumie była przekonana, że Chris, jako pisarz, zrozumie, co miała na myśli, dlatego nie widziała potrzeby w precyzowaniu swoich słów. Gdyby na miejscu Haynesa stał jakiś jej znajomy, który niezbyt się literaturą interesował, to zapewne zupełnie inaczej by dobrała słowa.
Widząc jak odpala papierosa, uniosła trochę brew. To że palił w jej towarzystwie, to jeszcze pół biedy, przeżyje. Jednakże biorąc pod uwagę ile papieru było w ich okolicy to nie był zbyt dobry pomysł. I Cass, jako wielka fanka książek, nie omieszkała się podzielić swoimi uwagami. Fakt, że stał przed nią jeden z jej ulubionych współczesnych autorów niczego nie zmieniał.
Palenie w takim miejscu to nie jest najlepszy pomysł. – Spojrzała, czekając na reakcję Chrisa. Choć wewnętrznie czuła, że ten niewiele sobie zrobi z jej „reprymendy”.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Bycie kapryśnym artystą było niejako wpisane w zawód. Początkowo był jednym z tych przyjemnych pisarzy, którzy zawsze mają czas dla czytelnika. Był obdarzony żoną, psem i domem z ogródkiem, więc wydawał się nie być dobrą pożywką dla brukowców. Wręcz przeciwnie, był wręcz obrzydliwie nudnym człowiekiem i poza kryminałami wiódł tak szare życie, że jego agentka w pewnym momencie zaczęła załamywać ręce. Okazało się, że książki sprzedają się nie tylko ze względu na bogatą treść, ale z powodu skandalizującego życia autora.
Od tamtej pory stracił szacunek dla swoich fanów. Może i miał przyzwolenie na zerwanie się ze smyczy, która zaciskała się zbyt mocno wokół jego szyi i doprowadzała go do obłędu, ale był zniesmaczony faktem, że dzięki temu jego książki zdecydowanie podskoczyły na liście bestsellerów.
Filozoficznie mógł stwierdzić, że nie rozumiał świata i właściwie wówczas to była prawda. Był młody, przepełniony pasją i zmuszony do tego, by grać według reguł, które napawały go przerażeniem. Bardzo szybko pozbył się wszelkich limitów i dziś, na tym wieczorze pisarskim czuł się już jak stary człowiek, przeżuty przez system, który niegdyś wprowadził go na sam szczyt.
Czuł się jak dziecko rewolucji, które zawsze na samym końcu zjada swoich autorów. Nic więc dziwnego, że gdy nadarzyła się odpowiednia okazja to postanowił uciec i napawać się samotnością.
Prawie, bo żadna wyprawa nie mogła obejść się bez pomocnika i zanim zdążył się zorientować, utknął na zapleczu w towarzystwie dziewczyny z inhalatorem. Uśmiechnął się, gdy sprzedała mu metaforę z teatrem życia. Był to dość wymuszony grymas, bo metafora była już tak zużyta przed literatów, że aż niemodna, ale nie oczekiwał zbyt wiele od dzierlatki, która ściskała jego książkę. Być może przynajmniej z ich dwójki ona nadal zachowała idealistyczne podejście, które Chrisowi zdawało się być nieosiągalną Itaką.
- Jeśli tak wygląda twoje życie to trochę współczuję - zauważył więc nieco cierpko, choć musiało to wynikać z zawiści. Ona przynajmniej nadal kochała literaturę i czerpała z niej pełnymi garściami, a jemu pozostawała jedynie ironia i nikotyna.
Roześmiał się, gdy i to próbowała mu odebrać.
- Masz tupet. Muszę przyznać. Nigdy nie zabieraj mężczyźnie papierosa - pouczył ją, ale postanowił zgasić go i spojrzał na nią przenikliwie. Był ciekaw, co nią kierowało, skoro zdecydowała mu się pomóc.
Nie wierzył, że to z powodu jego książek. Aż tak dobre nie były, poza tym wydał ostatnio tak dawno temu, że sam nie pamiętał już, co w niej zawarł.
- Dlaczego? - dopytał więc i spojrzał na nią z góry zakładając ręce na brzuch. Wyglądał niemal jak groźny nauczyciel, który strofuje niegrzeczną, ale niemal ulubioną uczennicę.
Niesamowite, bo jeszcze do niedawna na tak ładne i młode dziewczyny patrzył zupełnie przez inny pryzmat. Czyżby aż tak się zmienił?

Cassandra Hammond
zdolny delfin
enchante #8234
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Czasem świat potrafił być wobec nas bardzo brutalny – to prawda. Zmuszał nas do gry, w której nie chciało się brać udziału, ale nie miało się wyjścia, jeżeli pragnęło się w jakiś sposób zaistnieć. Całe szczęście Cassandrę to ominęło, bo nigdy za specjalnie nie miała parcia na szkło, jednakże nie oznaczało to, że ta nie prowadziła swojej małej wojny – każdy dzień przez wiele lat był walką o przetrwanie. Kolejne operacje, zabiegi, tony wenflonów wbitych w żyłę. Czasem miała ochotę się poddać… potem jednak sobie przypominała heroiczną walkę swoich rodziców, pracowników szpitala, którzy stali się dla Cass tak naprawdę drugim domem… i dochodziła do wniosku, że nie mogła ich zawieść. Dlatego dzielnie znosiła wszystko, starając się nawet być przy tym uśmiechnięta, choć nie zawsze było to dla niej łatwe.
Wiele razy się zadawała sobie pytanie „dlaczego ja”. Jednakże w pewnym momencie zdała sobie sprawę z tego, że to nie miało najmniejszego znaczenia – jakby nie patrzeć, nie miała na to wpływu. I w żadnym wypadku nie było jej winą to, że trafiła się Cassie taka, a nie inna biologiczna matka. Szczęście w nieszczęściu, że ta zrzekła się wszelkich praw do córki zaraz po urodzeniu, dzięki czemu procedura adopcyjna była prosta i trafiła do Hammondów i chyba lepiej trafić nie mogła. To że wciąż żyła było ich zasługą, bo wpakowali ogromne pieniądze w leczenie córki, płacąc za najlepszych lekarzy.
Była więc wdzięczna, że żyła. Może nie było idealnie, ale przecież zawsze ktoś mógł mieć gorzej? Nie licząc problemów z sercem, to mimo wszystko była zadowolona z tego, jak wyglądało jej życie tak ogółem. Nie było źle – studia sprawiały Cassandrze ogromną przyjemność, miała przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć. Czego mogłaby pragnąć więcej?
Z wyjątkiem miłości, oczywiście, bo zdawała sobie sprawę, że z chronicznie chorą osobą to mało kto chciałby się wiązać.
Przywykłam, nie potrzebuję niczyjego współczucia – odparła, wzruszając ramionami. W sumie to nie przepadała, gdy ludzie głaskali ją po głowie, mówili, jaka to ona nie jest biedna. To w żaden sposób nie zmieniało sytuacji, w której była. Wciąż sprawiało, że była chora. Zamiast tego niech ją ludzie zabiorą na herbatę, spacer i dadzą namiastkę normalnego życia. – Jakby się zaczęło palić, to ja bym miała mniejsze szanse przeżycia, bo pewnie udusiłabym się w pół minuty. – Tupet nie tupet, ale myślała w tym wypadku o sobie. Zadymienie nie było dla niej dobre, ale nawet jeśli by się nie udusiła od dymu, to od biegania, bo tego zdecydowanie nie można było jej robić.
W sumie to Chris zadał Cass bardzo dobre pytanie. Do końca sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Po prostu był to jakiś zryw w niej? Uśmiechnęła się.
Pół życia spędziłam w szpitalu, więc chciałam zaszaleć. Na miarę moich możliwości. – Zaśmiała się. Niektórzy w ramach szaleństw skakali z bungee, ona udawała, że się dusi na wieczorze autorskim. – I wyglądałeś jakbyś był tutaj za karę – dodała zaraz potem.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Z ich dwójki to ona miała bardzo tragicznie. Wbrew temu, co myślał Chris, miał wybór na każdym etapie swojej kariery. Mógł dużo wcześniej rzucić ją w diabły i skupić się na tym, co było dla niego wówczas ważne. Ba, nawet na chwilę przed pożarem mógł zrezygnować z tego medialnego szumu i po cichu rozwieść się z żoną, by wieść ciekawe życie u boku swojej kochanki i największej (wówczas) miłości. Nie zrobił tego, na rozdrożu skręcił nagle w prawo i czasami powracał do przeszłości i zastanawiał się, co by było gdyby. To było silniejsze od niego, choć wiedział, że nie przynosiło to żadnego pożytku. Dokonał wyboru i powinien się go trzymać, nawet jeśli jęczał, że jest nieszczęśliwy i swoją depresję przekazywał w spadku kolejnym czytelnikom.
Tymczasem tacy ludzie jak ta dziewczyna nie mieli żadnego wyboru. To przeznaczenie determinowało ich los, a Chris zdawał sobie sprawę, że było czasami nieubłagane. Niewiele o niej jeszcze wiedział, ale podejrzewał, że z ich dwójki to on powinien zachorować i walczyć o każdy oddech. Tak wskazywałaby karma, którą musiał porządnie wkurzyć swoim przebraniem ludźmi jak w ulęgałkach. Najwyraźniej nawet spalanie twarzy nie przeszkodziło mu w dalszej egzystencji, bo znalazł się dawca.
Chris zawsze rodził się pod szczęśliwą gwiazdą i powinien zacząć to doceniać. Być może jednak niemożność zobaczenia świata przez pryzmat różowych okularów była dla niego wystarczającym rodzajem kary. Inni ludzie nawet w najgorszych momentach życia odnajdywali światło, a on jak ten debil błądził ciągle w ciemności.
Tak sobie dywagował w myślach, ale skinął głową, gdy przyznała, że nie potrzebuje współczucia.
- Znam to - oświadczył całkiem spokojnie. - Mnie wręcz zalewają tonami współczucia od momentu tego pożaru - jako wielbicielka jego prozy na pewno wiedziała o czym mówi, choć wcale nie chciał wracać do tych smutnych wydarzeń. Wolał spojrzeć na nią wnikliwie. - Jakaś astma? - był pisarzem, więc był naturalnie ciekawy, a znaleźli się w takiej sytuacji, że naprawdę trudno było bawić się w subtelności. Jej tłumaczenie jednak najwyraźniej do niego dotarło, bo papierosa nie zapalił, choć spoglądał tęsknie na paczkę w dłoni. Był niepoprawnym palaczem, momentami nawet alkoholikiem, ale nadal był zdrowszy od tego młodego dziewczęcia.
Jeśli Bóg istnieje, to zdecydowanie ma dziwne poczucie humoru.
- Dlatego nie lubię takich imprez - powrócił do tematu współczucia i jednocześnie odpowiedział na jej pytanie. - Patrzą na mnie tymi swoimi smutnymi oczkami i czuję się jak jakiś przeklęty okaz z cyrku, a nie pisarz. To wredne, wiem, ale obecnie zbytnio nie poważam moich fanów - wyjaśnił i usiadł na biurku.
Miał nikłą nadzieję, że postara się go zrozumieć, a nie obrazi się na jego niesubordynację zawodową.

Cassandra Hammond
zdolny delfin
enchante #8234
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Prawdę powiedziawszy, Cassandra dawno temu przestała nazywać swoje życie „tragicznym” – pogodziła się z sytuacją, w której była i mimo wszystko starała się cieszyć tym co miała. Nawet najmniejsze rzeczy jak spacer z przyjaciółką, zajęcia na uczelni czy dobra książka sprawiały jej przyjemność. Oczywiście, najprawdopodobniej nigdy nie będzie w stanie spełnić wielu swoich marzeń, ale… to nic. Tak długo, jak miała wokół siebie ludzi, którzy byli Hammond bliscy i ją wspierali, tak było w porządku. Nie lubiła narzekać, jeszcze bardziej nie przepadała, gdy ktoś próbował okazywać jej litość. Przecież do nic nie daje – fakt, że ktoś powie, jaka to ona nie jest biedna, nie sprawi, że magicznie serce Cass się naprawi i przestanie potrzebować przeszczepu. Pozbyła się również nastawienia „dlaczego ja”. To że była chora nie było w żadnym wypadku winą Cassandry. Miała pecha, że los jej sprawił, że urodziła ją taka kobieta, a nie inna. Potem jednak ten sam los podarował jej Hammondów, wspaniałych ludzi, którzy ją adoptowali i wychowali niczym własną córkę.
Litość nie sprawi, że naglę wyzdrowieję, a Ty nie odzyskasz starej twarzy, więc… po co nam ona? – Wzruszyła ramionami. Takie miała podejście do sprawy. Jeśli ktoś chciał sprawić jej przyjemność i pragnął, by życie Cass było trochę lepsze, to niech zabierze ją na spacer, do teatru, opery czy kina. To było dla Hammond bardziej wartościowe niż przysłowiowe „ojojanie”. – Nie do końca, choć potocznie nazywana jest astmą sercową. Dokładnie to niewydolność lewej komory serca. Te nie wyrabia z odbieraniem utlenionej krwi z płuc, co powoduje chroniczne zmęczenie i duszności w stresowych sytuacjach, podczas dużego wysiłku fizycznego… albo po prostu totalnie od czapy, gdy stwierdzi, że to dobry moment na duszenie się. – W sumie to nie wiedziała, dlaczego postanowiła z taką dokładnością opisać swoją chorobę… z drugiej zapytał, więc mu powiedziała. Kto wie, może Chrisa zainspiruje do napisania w tej sposób kolejnej książki. Tylko wtedy lepiej, żeby przekazał Cassandrze odpowiednie honorarium. Doceniała jednak, że tego papierosa koniec końców nie zapalił i jej tłumaczenia były wystarczająco przekonujące.
Cassandra w Boga nie wierzyła – co mogło się dla niektórych wydawać dziwne, biorąc pod uwagę fakt, jak wielką fanką literatury romantycznej była, a tam ciągle się temat Stwórcy przejawiał. Jednakże wizja „boskiego planu” wobec jej osoby i całego tego „uszlachetnienia cierpienia” zupełnie nie rozumiała.
Słysząc słowa Chrisa nie potrafiła się powstrzymać od uśmiechu. W sumie to było dosyć ciekawe doświadczenie, móc porozmawiać z osobą, o której miała wcześniej pewne wyobrażenie… a koniec końców okazywała się być zupełnie inna. Była ciekawa, czy ci wszyscy twórcy literatury klasycznej, których tak podziwiała, również wywarli by na niej tak różne wrażenia, jak Haynes.
To po co się na nie godzisz? – zapytała, zupełnie poważnie, siadając przy tym na krześle naprzeciwko Chrisa. Nie żeby jakoś się bardzo na tym znała, ale chyba powinien mieć coś do powiedzenia w tej sprawie?
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Najwyraźniej była znacznie silniejsza od Haynesa, który najchętniej schowałby się w mysiej dziurze i biadolił na swój los. Niezależnie od tego, że teraz wyglądał jak młody bóg i wyciskał poty na siłowni, by dopasować ciało do idealnej twarzy. Wszystko widział nadal przez pryzmat transplantacji, która na jego psychice odcisnęła zabójcze piętno. Mógł wprawdzie o tym zapomnieć i wyjechać z miasta, ale na domiar złego przyszło mu zakochać się w kobiecie, która była blisko związana z jego dawcą. Czuł, że przy całej miłości do Alaski przez ich relację, nigdy nie będzie w stanie wybić sobie z głowy przeszczepu. Godził się przez to na koszmary, w których Josh z zakonu ludzi bez twarzy będzie go ścigać i polować na jego (ich wspólny) ryj. Nie brzmiało to zbyt dobrze i powinien wybrać się z tym do psychiatry, ale przecież do cholery, nie było go stać na to, skoro honorarium (wątpliwe) przeznaczał na fajki, alkohol i stawianie byłym wykwintnych kolacyjek.
- Widzisz, a ludzie jednak wybierają litość. Może dlatego, że niewiele to ich kosztuje - miał wrażenie, że roztrząsanie sprawy jego podpalenia zazwyczaj przynosiło satysfakcję ludziom, którzy nie byli z nim związani. Niesamowite, że często powracali do tego skandalu, a nigdy nie odwiedzili go w szpitalu. Wówczas, ze spaloną twarzą był niemalże pariasem. Obecnie zaś karmili się jego wypominkami i próbowali wzniecić (o zgrozo) dawny ogień w nim samym. Tyle, że on już spłonął i preferował etap wyparcia, choć jego podświadomość drwiła w najlepsze z prób zapomnienia tej straszliwej agonii.
Kiwnął głową, gdy wręcz obrazowo przekazała mu swoje objawy. Nie brzmiało to dobrze, miał wrażenie, że jest to nawet śmiertelne, ale nie przywykł do pytania młodych dziewcząt o datę ewentualnej śmierci, więc pozostawił te myśli dla siebie.
- Masz przerąbane. Podczas seksu też tak się dusisz? - szkoda, że tej sugestii również nie przemilczał, ale najwyraźniej wyczerpał już limit taktu na jedną rozmowę. Poza tym niezmiernie go to ciekawiło i faktycznie miał już pomysł na wątek. Tyle, że po sprawie z Pearl przejechał się na wszelkich inspiracjach z życia wziętych, więc akurat ten zwrot akcji miał pozostać jedynie w jego wyobraźni.
Chyba, że dziewczyna okaże się jedną z tych hardkorowych fanek, które wręcz go błagały o umieszczenie w swojej książki. Po tym spotkaniu jednak szczerze w to wątpił, bo nie zaprezentował się z najlepszej strony. Może i zgasił papierosa, ale nadal był pisarzem, który wyraźnie mówił, że nie lubi spotkań z oddanymi wielbicielami.
- Opłaca się to - mimo wszystko nadal kontynuował bycie szczerym do bólu. - Poza tym planuję powrócić do cyklu komisarza Jonesa - wyjaśnił jej, znała tę serię, skoro jeden z tomów dzierżyła w dłoni.
Nikomu (poza menadżerem) nie mówił o tych śmiałych planach, więc mogła czuć się wyróżniona.

Cassandra Hammond
zdolny delfin
enchante #8234
Studentka literatury — James Cook University
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Werter w damskiej skórze. Miłośniczka literatury romantyzmu. Często "odwiedza" szpital, a w szczególności oddział kardiologii i pulmonologii.
Czy nazwałaby się silną? Być może. Jakby nie patrzeć życie trochę ją zmusiło do tego. Jasne, mogła się poddać i po prostu czekać na śmierć, ale Cassandra nie chciała przeżyć tak życia, które było na tyle kruche, że dzisiaj była, a jutro już mogło jej nie być. Z jednej strony nie była zakwalifikowana jako przeszczep na cito, z drugiej… jeden porządniejszy atak, zbyt późna udzielona pomoc mogłoby przekreślić dosłownie wszystko. Starała się jednak aż tak o tym nie myśleć, bo to do niczego nie prowadziło. Po prostu jakoś trwała w tym wszystkim, ciesząc się z nawet najmniejszych rzeczy, które dla większości ludzi były czymś zwykłym. Zaś miłość… cóż, czytała o niej dużo w książkach, wyobrażała sobie jak to może być… miała jakieś nawet mniejsze czy większe zauroczenia, jednakże nigdy nie miała kogoś takiego, nazwijmy to, prawdziwego. Może dlatego, że bali się wiązać z kobietą, którą mogli bardzo szybko stracić? To zdecydowanie wiele by wyjaśniało.
Słowa zawsze są łatwiejsze niż czyny – odparła, zgadzając się ze słowami Chrisa. Ogólnie to prawdą było, że ludzie woleli mówić, aniżeli robić. Cassandra miała wiele ludzi w swoim otoczeniu, którzy starali się i robili coś więcej, aniżeli tylko gadali, jaka to ona jest biedna. Byli jednak i tacy, którzy niczym innym się nie zajmowali. Nigdy nie odwiedzili w szpitalu, nie zapytali, czy nie chciałaby pójść z nimi na kawę i tym podobne. Nie przejmowała się tym jednak z jednego powodu: nie traktowała tych ludzi jako bliskie sobie osoby, po prostu.
Gdyby zapytał, czy to śmiertelne, zapewne ze spokojem odpowiedziałaby „tak”. Ogólnie to tak długo, jak nie doczeka się nowego serca, przeszczepu – i dajcie Bogowie – przyjęcia się go, tak długo widmo śmierci będzie nad nią wisieć. Cassandra była jednak z tą myślą oswojona i nie miała większego problemu rozmawiania o tym.
Słysząc jego pytanie nie mogła powstrzymać śmiechu.
Dotychczas miałam szczęście i się nie dusiłam, ale zakładam, że tak – odparła. W sumie to w swoim życiu niewiele też miała szans, by być bliżej drugiego człowieka, więc… ciężko tu mówić o jakimś doświadczeniu. I nawet jeżeli dochodziło do czegoś intymnego, to była wtedy traktowana niczym jajko, o żadnych szaleństwach nie było mowy.
W kwestii książki nie miałaby nic przeciwko, tak długo jakby odpalił jej za to honorarium. W sumie to nie byłaby taka zła opcja – w ten sposób zostawiłaby po sobie jakiś ślad, gdyby przyszło jej przedwcześnie odejść z tego świata.
Cóż, zrozumiałe. Jakby nie patrzeć, to źródło dochodu – odparła, kompletnie nie wyglądając na złą czy coś. Gdy wspomniał o planach kontynuacji powieści, Chris mógł zobaczyć, jak w oczach Cass pojawiły się świetliki. Może i nie była tą fanką, która zamierzała pośpieszać autora w kwestii pisania książki, ale usłyszenie, że ma powstać… było dosyć miłe. – Uchylisz rąbek tajemnicy? – Cóż, ciekawość ją trochę zżerała, o czym będzie książka i nie mogła po prostu nie zapytać.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Rzadko jakakolwiek kobieta wzbudzała w nim podziw, więc Cassandra stanowiła dla niego zupełną nowość. Zwykle miał do czynienia z istotami płci żeńskiej, które biegają za sławą i pięknem, za romansami (zwłaszcza z ludźmi jego pokroju), zaś nigdy nie spotkał dziewczyny, która walczyłaby wręcz o każdy oddech. Wydawało mu się to znacznie bardziej intrygujące niż kolejny wieczorek autorski. Właściwie tak naprawdę wszystko było dla niego bardziej interesujące niż ślęczenie na tego typu atrakcjach, ale i tak mogła poczuć się wyróżniona.
Ponownie, zastanawiał się jednak jakie to wyróżnienie, gdy po prostu siedziała ze zramolałym, byłym pisarzyną i opowiadała o swoich dolegliwościach. Pewnie w książkach, które czytała (wyglądała na taką) tego typu spotkania kończyły się wielkim romansem i hucznym ślubem, ale on nie mógł zapewnić jej żadnego Grey’a. Ledwo radził sobie z własnymi traumami, które objawiały się przede wszystkim w niechęci do spotykania innych ludzi.
Ci widzieli w nim ciągle tamtego chłopaka przed przeszczepem, a przecież zmieniło się od tego czasu wszystko, nie tylko jego twarz, która została ściągnięta z nieboszczyka.
- Wiesz, jestem mistrzem w słowach, ale najbardziej lubiłem najprostsze czyny. Takie jak wyprowadzenie mojego psa czy wysłanie mi kilku specjałów do szpitala - o obecność nigdy mu się nie rozchodziło, bo wyglądał jak potwór na Halloween, więc preferował prezenty.
Sam wpuszczał ją do swojego życia, bo tak naprawdę było mu głupio, że zwierzała się mu, a on na dodatek specjalnie ją wypytywał zamiast zamilknąć. Zwyciężyła jednak ciekawość autorska, gdyby nie był specem od researchu i zdobywania informacji w każdy, możliwy sposób to zdecydowanie nie zrobiłby kariery.
- Myślałem, że mam gorzej, bo ktoś spalił mnie żywcem, ale ja się przynajmniej nie duszę - spojrzał na nią jednak uważnie, bo coś w jej słowach dało mu do myślenia i sprawiło, że zaczął przypuszczać, że dziewczyna nie miała zbyt wiele okazji do takich wrażeń. Wcale go to nie zaskoczyło- żyła zapewne w szpitalu, a to nie było najbardziej romantyczne miejsce na świecie.
Uśmiechnął się jednak, gdy zapytała o książkę. To był jeden z tych tematów, które mógłby poruszać bez końca, ale obecnie nie miał za bardzo z kim. Alaska spinała się, bo większość tego, co pisał, dotyczyła Pearl. Zaś Cambell bała się, że wywlecze na wierzch wszystkie jej tajemnice. Pozostawała więc jedynie jego fanka i choć jak widać na załączonym obrazku, był koszmarny, jeśli chodzi o swoje grouppie postanowił zrobić wyjątek i jej opowiedzieć.
- Chcę spalić komisarza, a potem dać mu szansę na to, by dowiedział się, kto za tym stoi i na kim ma się mścić - wyjaśnił z uśmiechem chłopca, który odpakowywał prezent. Tym dla niego była ta nowa książka. Po tym wszystkim był przekonany, że już nigdy nie uda mu się niczego stworzyć, ale najwyraźniej był w błędzie i tylko czekał na właściwy temat.
Może posiadanie fanki nie było aż takie złe?

Cassandra Hammond
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ
cron