eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
outfit

Klasyka zawsze sprawdzała się najlepiej. Z takiego założenia wyszedł James, gdy wybierał sobie garnitur na aukcję. Cieszył się na tej wyjazd, sądził, że dobrze mu to zrobi, a dodatkowo będzie mógł poserzyć kolekcję dzieł sztuki, które znajdowały się w jego galerii. Oczywiście chciał też pomóc Sameen w wyborze czegoś co będzie odpowiednie do jej apartamentu. To były główne dwa cele jego podróży. Nie mógł też narzekać na towarzystwo, bo blondynka była według niego bardzo interesującą osobą i przegadali sobie o życiu i śmierci praktycznie cały lot do Sydney. Na miejscu James zaprowadził ją do apartamentu, który dla nich wynajął. Oczywiście takiego z dwiema sypialniami, bo James był dżentelmenem. Gdy już się rozgościli to zaczęli przygotowywać się do wyjścia i znając życie to mężczyźnie opadła szczęka jak zobaczył strój swojej towarzyszki, bo zakładam, że wyglądała pięknie.
Później już pojechali taksówką na miejsce, w którym miała odbyć się licytacji i spędzili tam kilka godzin otaczając się bogaczami i pięknymi skarbami. Chociaż wiadomo, że oni byli najpiękniejsi iks de. W każdym razie posiedzieli sobie, napili się szampanka, kupili jakieś rzeczy i mogli szczęśliwie sobie wyjść. – Wiem, że obiecałem Ci wyjście do restauracji, ale wpadłem na nieco inny pomysł – powiedział z tajemniczym usmiechem, gdy weszli do taksówki, która zawiozła ich... do ich apartamentu. – Pomyślałem, że po prostu coś dla Ciebie ugotuje – jakiś śródziemnomorski specjał, ale na pewno nic z Grecji, bo wtedy pewnie, by się wygłupił. Wychodził z założenia, że ona po prostu lepiej gotuje tego typu rzeczy. Oj naiwny.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
65. + Outfit

Pewnie dokupiła sobie też tego typka, żeby łaził za nią cały czas i od czasu do czasu zerkał czy jej sukienka dobrze się układa. Niestety nie było takiej potrzeby, bo aukcja w głównej mierze była siedząca. Było fajnie i ładnie, bo wszyscy byli eleganccy, Sameen i James otoczeni byli bogatymi i kulturalnymi ludźmi, więc obyło się bez jakiś żenad typu rozlane drinki, albo nieodpowiednie słowa. Sameen nawet miała okazje do porozmawiania z kimś po grecku, bo okazało się, że typek był jakimś greckim miliarderem. W pewnym momencie Sam poczuła vibe, że zaraz zacznie licytować ją więc sobie podarowała dalsze rozmowy z tym panem. Na aukcji kupiła sobie parę rzeczy. Właściwie to nie sobie, bo miała zamiar też sprezentować coś Zoyi. Kupiła pewnie jakieś stare narzędzie tortur, jakieś miecze i kto wie, może kurwa wazony czy obrazy. Nie wiem, wyjdzie mi na fabule co tam sobie kupiła. Tak czy siak była zadowolona ze swoich wyborów i aż nie mogła się doczekać aż dostanie przesyłki, żeby mogła sobie wszystko podziwiać w domu. Może część przetransportuje na Kretę i tam zacznie się powoli urządzać.
Po wejściu do taksówki przeprosiła Jamesa informując go, że musi coś posprawdzać i przez jakiś czas siedziała z nosem w telefonie. Nie skupiała się więc na trasie i na tym, że jechali w stronę apartamentu. –Przepraszam. – Powiedziała z przepraszającym uśmiechem odkładając telefon. –Przyjaciółka jest w ciąży i trochę się o nią martwię i upewniałam się, że wszystko jest okej. – Nie kłamała. Może nie pisała bezpośrednio do Zoyi, bo wolała sobie po prostu sprawdzić jej lokalizację, ostatnie połączenia i wychodzące i przychodzące wiadomości. Nic nie mogło się stać Henderson podczas jej nieobecności. –Okej. – Powiedziała ostrożnie i zmrużyła w oczekiwaniu na to czym ją zaskoczy Jamesa. Obstawiała, że jej powie, że zamiast zabierać ją do restauracji to po prostu kupił restaurację i teraz szef kuchni jest jego pracownikiem i przyrządzi im co chcą. –Ugotujesz dla mnie. – Powiedziała zaskoczona. I była tak zaskoczona, że musiała to powtórzyć po nim, żeby mieć więcej czasu na odpowiednią reakcję. Nikt nigdy dla niej nie gotował. I na razie nie odebrała tego jako miłego gestu. Pomyślała naturalnie o tym, że James chce ją otruć. Zboczenie zawodowe. –Okej. Jestem zaintrygowana. – Uśmiechnęła się. –Mogę zapytać co planujesz gotować czy to raczej niespodzianka? – Nie była wybredna, ale wiadomo, że niekoniecznie chciałaby opierdolić polskie gołąbki. A przynajmniej nie teraz. No i pewnie dojechali do tego apartamentu i z jakiegoś powodu taksówkarz rzucił się do tego, żeby pomóc jej w wyjściu z auta. Dała mu nawet za to napiwek. Dla niej to niewielka kwota, a on zabierze rodzinę na wakacje, hehe. –Mam ci w czymś pomóc? – Zapytała jak już weszli do środka. Zapytała oczywiście z grzeczności, bo miała świadomość tego, że zrujnowałaby nawet wyłożenie ryby z puszki na talerzyk.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Uśmiechnął się do niej i kiwnął głową. - Spokojnie, rozumiem - nie miał nic przeciwko temu, że coś tam sobie sprawdzała na telefonie. Nie wymagał żeby z nim rozmawiała cały czas, bo wiadomo, że każdy z nich miał też jakieś swoje sprawy na głowie. - To ta od obrazu? - Zapytał zainteresowany, bo wiadomo, że jeżeli chciał poznać Sameen to mógł sie też dowiedzieć czegoś o swoich przyjaciołach. Poza tym jestem pewna, że James i Zoya, by się polubili. Henderson pewnie, by mu mówiła, że szkoda, że nie ma innego typa takiego jak on. Miał nadzieję, że z jej przyjaciółką było wszystko w porządku i teraz będą mogli spędzić miło wieczór zamiast pędzić do Lorne Bay na złamanie karku. W sumie głupia Inej, mogłaby zatrudnić Jamesa do otrucia Sameen i pewnie nawet, by chłop o tym nie wiedział, bo Marlowe zatrułaby mięso i zmarliby oboje w wielkich męczarniach. Całe szczęście Inej miała swoje sprawy na głowie.
- Yhymmm - pokiwał głową - cieszę się, że mam Twoją atencję - jezu teraz się stresował, że zrobi jej niedobre żarcie. To była dość spora presja! - Pomyślałem o czymś z kuchni śródziemnomorskiej. Grillowane krewetki, bakłażany z nadzieniem, pomidory z czosnkiem... mam nadzieję, że będzie Ci smakować. Zamówiłem składniki, mieli nam je przywieźć - pomyślał o wszystkim, bo naprawdę się starał jej podziękować za to, że o nim pomyślała w związku z tym wyjazdem i dała mu szansę na udział w licytacji. Pewnie bez niej, by tu nie przyjechał, a tak to jego galeria wzbogaciła się o kilka ciekawych eksponatów.
- Hmmm... w sumie, coś by się pewnie znalazło, ale może lepiej się przebierz, bo szkoda pobrudzić taką suknię - sam ściągnął z siebie marynarkę, którą odwiesił gdzieś na krzesło, a później poluzował sobie krawat, którego w końcu też się pozbył rozpinając sobie też kilka guzików w koszuli i podwijając rękawy, żeby czuć się bardziej "na luzie". - Możesz pokroić warzywa do sałatki - pewnie planował jakąś lekką sałatkę. która będzie idealna do krewetek i warzyw prosto z grila. - Tak swoją drogą, chyba wszyscy mi dzisiaj zazdrościli... nie tylko wygrania licytacji, ale też i pięknej partnerki - rzucił jej takim komplementem i przejechał sobie dłonią po włosach.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Ta sama. – Potwierdziła krótko i jeszcze dorzuciła do tego skinienie głowy. Nie chciała się zagłębiać w temat, bo może Zoya Henderson nie życzyła sobie tego, żeby Sameen mówiła o niej za jej plecami. A wiadomo jaka jest Sameen, jeszcze by Jamesowi wypaplała, że w sumie to się ze sobą przespały, ale to nic nie znaczyło i teraz Zoya jest w ciąży, ale spokojnie, bo to nie jest dziecko Sameen. Jak o tym teraz myślała to totalnie widziała ten scenariusz wdrażany w życie przez jej bezsilność w związku z codziennym i normalnym zachowaniem. No nic, na razie tylko miała nadzieję, że James nie będzie kontynuował tematu Zoyi. A jak będzie to Sam da mu numer Zoyi i będą mogli się spiknąć. Chociaż szczerze wątpiła, żeby James zainteresował się laską w ciąży. Raczej nikt by się nie zainteresował. Sory Zoya.
-Masz moją atencję cały czas. – Odpowiedziała rozbawiona. –Mam świetną podzielność uwagi. – Pochwaliła się. Nie wdawała się w szczegóły, ale zdecydowanie potrafiła w jednym czasie kogoś dusić i fantazjować o tym, żeby tą osobę zabić, ale jednocześnie wpatrując się w usta swojej ofiary i zastanawiać się czy dobrze się całuje. Chociaż w sumie tak jak myślę, to Sam wcale nie miała podzielnej uwagi. Jak skupiała się na pracy to tylko na pracy i nic innego nie mogło jej wchodzić w paradę. Eh. –Zaprosiłeś kogoś jeszcze? – Zaśmiała się. –To sporo jedzenia. – Biedny James nie wiedział, że gotuje dla typiary, która równie dobrze mogła sobie kupić 5kg suchej karmy dla psa i byłaby szczęśliwa. –Plusem jest to, że wszystko rzeczywiście trafia w moje kubki smakowe. – Dodała, bo bała się, że pomyśli, że go krytykuje. –Także nie mogę się doczekać. – Nawet położyła mu dłoń na ramieniu jak zdjął tą marynarkę. Ale to tak na chwilkę, żeby nie było niezręcznie.
-Zdecydowanie się przebiorę. – Skinęła i w sumie trochę żałowała, że musi zdjąć sukienkę. Czuła się w niej zajebiście i miała nadzieję, że tak też wyglądała. No, ale racja. Nie był to specjalnie komfortowy strój do kuchni. Trudno. Ubierze golf i ciemne, ciężkie dżinsy. Typowa Sam. –Idealnie się składa, bo świetnie operuję nożem. – Bardziej kiedy wbijała ten nóż w ludzi, albo ich cięła, ale wiadomo, tego James nie musiał wiedzieć. –To idę się przebrać. – Powiedziała i już miała sobie iść kiedy James rzucił jej tym komplementem. Uśmiechnęła się do siebie, a po sekundzie obróciła się, żeby móc na niego spojrzeć. –Jestem bardziej niż pewna, że każda kobieta liczyła na to, żeby móc licytować ciebie. -Widziała spojrzenia kierowane w jego stronę. Nie wyglądał jak typowy, bogaty Niemiec, a wiadomo, że najwięcej to było właśnie starych Niemców. Starzy Niemcy są wszędzie. Postała tak jeszcze sekundkę, posłała mu uśmiech i ostatecznie poszła do swojej części apartamentu i zaczęła się rozbierać. Chociaż zanim się rozebrała to jeszcze gapiła się na siebie w lustrze, bo wiedziała, że długo nie zobaczy niczego równie pięknego. Żartuje. Rozebrała się i ubrała rzeczywiście jakieś czarne dżinsy i czarną koszulkę. Była zwierzęciem więc na nogach nic nie miała, stąpała boso. Fuj.
-Dobra. To do roboty. – Powiedziała z uśmiechem, stanęła obok Jamesa i chwyciła nóż i ogórek w słynny sposób Kylie Jenner. Czy tam Kendal. Nie wiem która to która. Tak czy siak chwyciła go tak i widziała, że James jej się przygląda, więc w końcu przerwała. –Zartowałam!!!! – Zaśmiała się, bo żartownisią to ona była pierwsza klasa. –Chciałam sprawdzić twoją reakcję. – No i jak sobie już wyważyła ten nóż w dłoni to nawet go podrzuciła tak, że nóż zrobił obrót i idealnie wylądował w jej ręku. –Widzisz? – Znowu zachichotała. Jak opowie o tym Zoyi to Zoyi wody odejdą w trzecim miesiącu.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Nie mów, że się martwisz tym, że przytyjesz - bo oczywiście James sądził, że ona nie chce dużo jeść, bo jest na jakiejś szalonej diecie, gdzie Ci zabraniają jedzenia. No, bo dlaczego ktoś w inny sposób miałby ograniczać jedzenie pysznych pyszności!? On tego nie rozumiał. On musiał się najeść, chociaż znał swój umiar. Nauczył się tego w wojsku i na misjach. - To się świetnie składa, mam nadzieję, że niczego nie spieprzę, bo będzie mi niezwykle wstyd jak będziemy musieli coś zamówić - tak też mogło się zdarzyć, ale miał nadzieję, że sobie poradzi i nie będzie tak źle. Stresował się. - Zaczynam czuć presję - powiedział z uśmiechem, gdy położyła mu dłoń na ramieniu i odprowadził ją wzrokiem, gdy tą rękę zabrała. Miała w sobie coś, co go przyciągało, ale nie był w stanie określić co to było. Oczywiście oprócz fascynacji, bo była bardzo tajemniczą i intrygującą osobą.
- Tak? To pewnie jesteś niezłą kucharką, może się czegoś od Ciebie nauczę - no, bo do czego jeszcze potrzebowała umiejętności obchodzenia sie z nożem? Oczywiście, że ostatnie co, by mu przyszło do głowy to, że jest seryjnym mordercą. Zaśmiał się w głos słysząc jej kolejne słowa. - Pewnie poszedłbym dość tanio, taki trochę zużyty eksponat - facet po przejściach, może nie każda, by go chciała, gdyby dowiedziała się o jego ukrytych wadach, jaką na przykład było nieudane małżeństwo. - Za ile byś mnie kupiła? O ile w ogóle... - Sam nie wiedział dlaczego o to zapytał, bo było to idiotyczne, ale trudno. Za późno. Najwyżej zaraz straci poczucie własnej wartości.
Gdy Sameen poszła się przebrać to on zaczął przygotowywać krewetki, ale zanim się za to zabrał to włączył też jakąś muzykę i otworzył wino. Chciał żeby było miło i przyjemnie. Nie miał czasu na zbyt wiele takich wyjazdów więc fajnie było spędzić wieczór w dobrej atmosferze. Poza tym, James był romantykiem, więc absolutnie nic w tym dziwnego. - Jezu, już myślałem, że Ty tak na serio - aż się złapał za serce. - Przez chwilę autentycznie się zastanawiałem czy wiem jaki jest numer na pogotowie żeby wiedzieć, gdzie dzwonić jak sobie odetniesz kawałek palca - miał coś jeszcze powiedzieć, ale okazało się, że naprawdę doskonale blondynka radzi sobie z nożem i cóż, był pod wrażeniem. - Woow, tego możesz mnie nauczyć - nie znał takich trików, on po prostu umiał coś pokroić! - Dobra to masz tu warzywa i możesz je pokroić, nie musi być super drobno, a później je wrzuć tu do miski - podał jej nawet odpowiedni pojemnik. - Masz tu jeszcze wino, sam wybierałem, powinno być dobre i pasować do krewetek - chociaż jakimś wielki znawcą to on nie był. James to prosty chłopak, może zaprzyjaźnić się z lisem, ale ambrozji już nie sporządzi.
- I jak Ci się podobało? Przydałem się? - Zapytał przygotowując te krewetki do końca i później je ładnie przyprawił i skropił oliwą, odkładając gdzieś na bok żeby trochę smaki się wymieszały. Był też takim małym chamkiem, że podkradł kawałek warzywka, które sobie kroiła, żeby je zjeść tak o.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Absolutnie nie. – Zaśmiała się. Ostatnimi czasy to właściwie robiła wszystko, żeby przytyć. Na szczęście James poznał ją jak już była na tej lepszej drodze do bycia starą sobą. Prawda była taka, że jednak nie chciałaby już przytyć. Nie ze względów estetycznych, bo jakoś to ją niespecjalnie interesowało. Bardziej chodziło o zachowanie sprawności i kondycji. Pewnie z dodatkowymi wałkami nie byłaby w stanie wspinać się po drzewach czy co ona tam w tej swojej pracy robi. Lol.
-Wystarczy, że będziesz pamiętał, żeby pozbyć się jelit z krewetek. W innym przypadku będzie tu nieprzyjemnie pachnieć. – Nie wiem skąd akurat ze wszystkich ludzi na świecie ona wie jak robić krewetki, ale załóżmy, że kiedyś musiała zabić jakiegoś poławiacza i musiała mu zaimponować wiedzą, więc studiowała krewetki całą noc. Albo dwie noce. Nie wiem. Po prostu wiedziała jak istotne to jest przy przyrządzaniu krewetek.
-Nie jestem. – Parsknęła śmiechem, bo zawsze ją śmieszyło jak ludzie byli niewinni i myśleli, że ona jest typową kobietą, która jest też idealną gospodynią. –Właściwie to nie mam zielonego pojęcia o kucharzeniu. Korzystam z tych… cateringów pudełkowych. – Dobrze, że kiedyś Raine jej opowiedziała, że coś takiego istnieje. Dzięki temu teraz mogła mieć wymówkę dlaczego to w jej wieku kobieta nie umie nawet zagotować wody na makaron. Chociaż jakimś cudem wie o krewetkach i ich jelitach. Dobra. Nie ma co kłamać. Jego pytanie bardzo ją zaskoczyło. Nie była przyzwyczajona do takich rozmów. –No wiesz, co… – Zaczęła z lekkim oburzeniem. –To aż przykre, że pytasz. Co jak co, ale ty powinieneś wiedzieć, że niektórych rzeczy nie da się wycenić. – Uśmiechnęła się i wzięła sobie kawałek ogórka. Żałowała, bo pewnie najadła się tym ogórkiem jak nigdy niczym. –Ale gdybym musiała licytować to… upewniłabym się, że wygram. Cena nie grałaby roli. – Skomplementowała go, bo komplementowanie mężczyzn było jedną z jej ulubionych rzeczy. Oczywiście mówiąc to nawet na niego nie spojrzała. Z uśmiechem na twarzy nadal sobie kroiła ogórka. Albo może zmieniła warzywo, bo z jej skillem to pewnie mieliby pokrojone parę kilogramów ogórków i co mieliby z tym robić?
-Udał mi się ten żart, co nie? – Oczywiście, że potrzebowała potwierdzenia. Trochę już miała ochotę zadzwonić do Zoyi i jej powiedzieć co zrobiła, ale czuła, że Zoyę pewnie by trochę dobiło, że Sam dobrze się bawi z przystojnym typem, a ona jest samotną matką. Przykre, bo obie dobrze wiemy, że Zoya bardziej zasługiwała na taki scenariusz. Sam zasługiwała na basen pełen krwi. –Nie nauczę cię tego. To niebezpieczne. Z nożami nie ma zabawy! – Wycelowała w niego palec. Jeszcze by doszło do tego, że zabierałaby Jamesa na sekretne strzelnice tak jak zabierała Zoyę. Wyszłoby na to, że sama sobie hoduje armię morderców.
Podziękowała mu za winko, upiła niewielki łyczek, ale sprytnie poczekała aż on upije pierwszy i rzeczywiście pięknie i zgrabnie pokroiła te warzywa. Kroiło się łatwiej niż ludzką kość, ale Sameen zdecydowanie wolała używać noża w swoim fachu zamiast w kuchni.
-Mówisz o aukcji czy o kolacji? – Zapytała żartem, bo domyśliła się, że chodziło mu o aukcję. Zastanawiała się teraz czy tak właśnie wyglądają normalne wieczory par, zakochanych ludzi czy małżeństw. Czy może po prostu to był wyjątek, bo ona i James dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Albo dlatego, że była to farsa po to, żeby ją otruć, hehe. –Nie żałuję, że cię zaprosiłam i że tu przyjechaliśmy. – Powiedziała i żarcikiem uderzyła go lekko w dłoń jak jej podkradał te warzywa. –Nie najadaj się przed kolacją! – Chciała powiedzieć przed daniem głównym, ale nie chciała, żeby sobie pomyślał, że ona jest daniem głównym. Byłoby to… dziwne.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Spokojnie, spokojnie. Może nie jestem szefem kuchni ale co nieco wiem - może niewiele, ale przygotował się do tego gotowania na tyle na ile mógł. Miał nadzieję, że się nie potrują, bo zdecydowanie ich wspólny lot powrotny nie byłby tak przyjemny jak cały wieczór. Jak na razie wszystko układało się całkiem nieźle. Licytacja należała do udanych, dobrze się tam bawił, porozmawiał z ciekawymi ludźmi, a teraz chciał dość dobrze zjeść w bardzo kameralnym towarzystwie. Zresztą, blondynka była o wiele bardziej interesującym kompanem do wspólnego spędzania czasu niż Ci wszyscy ludzie z licytacji. Było w niej coś niespotykanego, jakaś energia, z którą nigdy wcześniej się nie spotkał, a która jakoś dość mocno na niego oddziaływała. - Aaahh słyszałem o tym i co dobre tam mają jedzenie? - On po prostu pewnie sobie kupował jedzenie w restauracji, czasem coś może sam ugotował, a czasem był tak zawalony robotą, że zapominał o tym, że coś w ogóle powinien zjeść. Takie sytuacje często miały miejsce, gdy malował. Tak bardzo zakręcał się na punkcie stworzenia dzieła, że cała reszta przestała być istotna. - Chociaż... może Cię będę mógł czegoś nauczyć... umiem profesjonalnie kroić cebule - tym się był w stanie pochwalić, bo całkiem tak nie najgorzej mu to szło. Lata praktyki, bo jego żona nigdy nie chciała przez to warzywo płakać, więc on miał za zadanie ją skroić. Zakończyło się to rozwodem. Może jednak źle tą cebulę kroił?
Niby sie zaśmiał, ale też drobny rumieniec się wdarł na jego twarz, bo może i był facetem, ale dobry komplement każdy chciał od czasu do czasu usłyszeć. Płeć w tym wypadku nie grała żadnej roli. - To dobrze, bo myślę, że kilka panienek mogłoby się z Tobą licytować - puścił jej oczko, znów ukazując rąbek swojego ego. - Oj zdecydowanie - zaśmiał się i pokręcił głową. To był dobry żart. - Jestem dorosłym facetem, wiem, że nie wolno się bawić nożem i igrać z ogniem - tyle się nauczył z amerykańskich piosenek. - Widzisz? Podchodzę do tego poważnie, możesz mnie uczyć. Obiecuje, że będę pilnym studentem - cały czas spoglądał na nią z uśmiechem. Był ciekaw jakich trików mógłby sie nauczyć i skąd ona posiada takie umiejętności, ale trochę krępował się zapytać.
- Kolacji jeszcze nie skończyliśmy... no chyba, że już masz mnie dość - odpowiedział drocząc się z nią w ten sam sposób. Oboje wiedzieli o co w tej chwili pytał. - Ja też nie, nawet powiedzmy, że się trochę cieszę, że mnie zaprosiłaś, tak troszeczkę - rzucił nieco ironicznie puszczając jej oczko i uśmiechnął się od ucha do ucha. - Dobrze już nie będę!- Zaśmiał się, ale wcześniej i tak podkradł jej jeszcze jedno warzywo, które wpakował sobie do buzi i wrócił do przygotowywania swojej części obiadu. - Wyglądałaś naprawdę bardzo ładnie w tej sukni, jak chodzące dzieło sztuki. Dobrze, że Ciebie nie chcieli licytować, bo bym się nie wypłacił później - bo oczywiście zrobiłby wszystko co w jego mocy, żeby ją kupić.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-W tym temacie z pewnością wiesz więcej niż ja. – Sameen ogólnie lubiła o sobie myśleć jako o kimś kto posiada wiedzę w każdym temacie. W końcu tak ją szkolono i uczono. Później, jak już mogła funkcjonować jako osoba indywidualna to sama sobie dobierała tematy, w których dowiadywała się więcej. Gotowanie nie było jednym z takich tematów. Miała pojęcie o niektórych rzeczach, ale gdyby od ugotowania czegoś zależało jej życie, to z pewnością by umarła. Była na to gotowa. Co prawda nie tak wyobrażała sobie swoją śmierć, ale trudno. Trzeba brać co się ma.
-Jest do zjedzenia, jak jesteś naprawdę głodny, ale… raczej bym nie polecała korzystania z tego. – Zdecydowanie wolała sobie iść do restauracji i coś zamówić i zjeść jak człowiek, ale no niestety nie zawsze miała taką możliwość. Więcej pracowała w terenie, więc musiała być gotowa na jedzenie pudełkowanego gówna, które na zimno smakowało tak jak wyglądało – obrzydliwie. –Gdybym miała inną opcję to z pewnością bym z niej skorzystała. – Chciała nawet swego czasu poprosić Zoyę, żeby gotowała jej obiady i pakowała na wynos, ale to byłoby dosłownie dziwne. Nawet nie wiedziałaby jak się do tego zabrać. Z drugiej strony nie chciała tracić czasu Henderson. Jej oszczędność czasu nie mogła być kosztem czasu jej przyjaciółki. Tak to nie działało. –Poważnie? – Zapytała udając zdumienie i to, że jej zaimponował. –Jest jakiś sekretny sposób krojenia cebuli? – To było dla niej zadziwiające. Ona na przykład wzięłaby cebulę i zaczęła jeść na surowo jak jabłko. A jakby miała ją kroić to po prostu by ją wzięła i zaczęła kroić. Nie wiedziała, że były na to sekretne sposoby.
-To dobrze. Lubię rywalizację. Jest wtedy większa satysfakcja z wygranej. – Przelicytowałaby je tak ostro, że zmiotłoby je z planszy tak daleko, że przez kilka dni próbowałyby odnaleźć drogę powrotną do domu. Sameen od czasu do czasu, zależnie od sytuacji, lubiła pochwalić się tym, że miała pieniądze i wydawanie ich przychodziło jej łatwo. Pewnie niektóre banknoty nadal mają zaschnięte plamy krwi. Tak głosi legenda. –Następnym razem, James. – Posłała mu ładny uśmiech. Naprawdę nie miała zamiaru uczyć go posługiwania się nożem. Byłoby za dużo pytań, a wiadomo, że jakby zaczęła gadać o różnego rodzaju broni to gęba by jej się nie zamykała. A tak nie mogło być. Wolała, żeby ją miał za pustą laskę, która chodziła i randomowo kupowała obrazy za hajs męża czy coś.
-Nie. -Odparła. Na chwilę obecną nie miała nic przeciwko jego towarzystwu. –Jeszcze nie. – Dorzuciła, bo skoro on się droczył z nią to czemu ona nie mogła się droczyć z nim?
-Chcieli. Dostałam nawet propozycję od tego starego Greka. – Skrzywiła się na to wspomnienie, bo jednak starzy, bogaci faceci to jednak mieli przesadnie wysokie mniemanie o sobie.
I dobra stara, najwyżej się wkurwisz, ale przeskoczę to robienie obiadu. Rzeczywiście Sameen pomogła mu z tą sałatką i pokroiła te warzywa tak idealnie, że żałowała, że nie ma ekierki i poziomicy, bo wiedziała, że są równe, ale chciała to udowodnić. Sobie i Jamesowi. Później przenieśli się do części z jadalnią i zjedli sobie ten obiad z ładnym widokiem na Sydney.
-Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak najadłam. – Powiedziała odkładając sztućce. I tak zjadła mało, ale zdecydowanie więcej niż zwykle. Nie chciała mu sprawiać przykrości, ale no nie miała pojemnego żołądka. Trudno. Sięgnęła po kieliszek z winem, upiła łyczek i odwróciła się w stronę okna, żeby popatrzeć przez okno. –Wybacz moją bezpośredniość, ale zastanawiam się dlaczego nie jesteś w związku. Co jest z tobą nie tak? – Zapytała niby żartem, bo nie chciała go obrazić, ale było dla niej podejrzane to, że tak miły i przystojny facet, w tym wieku jest sam.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Czy sekretny to nie wiem, ale może jest jakiś tajny, tybetański zakon, gdzie mnisi uczą się tajników krojenia cebuli tak żeby oczy nie piekły - świat był dziwny więc nigdy nie wiadomo. - Ja umiem to robić szybko, bez skaleczenia paluchów.. daj pokaże Ci - no i wziął jakaś cebulę i ładnie ją pokroił niczym dziecko Gordona Ramseya i Magdy Gessler wychowane przez Roberta Makłowicza. Zdolny był typ jak nic. Człowiek wielu talentów. - I cyk, a palce całe - był z siebie dumny, bo trenował ten trik odkąd zobaczył tutorial Gordona Ramseya, bo to jest true story, jest coś takiego na yt i wiedziałam o tym wcześniej, a nie tak, że sprawdzałam specjalnie do posta.
- Jako ta wygrana, myślę, że też byłbym bardzo kontent - stwierdził z uśmiechem, bo gdyby już go jakaś panna miała licytować to lepiej żeby to była Sameen, która oprócz tego, że była ładna, to jeszcze po prostu była ciekawym partnerem do rozmów. Nie wiadomo na jaką kretynkę mógłby trafić, może nie odróżniałaby malarstwa późnopiastowskiego od wczesnojagiielleońskiego? Głupia pizda. - Hmm, a więc myślisz, że będzie następny raz? No nie powiem, jesteś pewna siebie... - a co jak mu się nie spodoba ten ich wieczór!? Może się obrazi, bo skrytykuje jego jedzenie? Męska duma to delikatny kwiatek.
- Obrzydliwe - prychnął - ten typ kojarzy mi się z człowiekiem, który trzyma małe kotki w piwnicy, nie polecałbym znajomości z kimś takim - bo to nie tak, że byłoby mu źle, gdyby go wystawiła na rzecz jakiegoś bogatego Greka. Byłoby mu z tym okropnie. Może i nie miał tak dużego portfela, ale zdecydowanie przebijał tego faceta urodą i urokiem osobistym.
No i owszem, wkurwię się, ale już chuj to strzeliło. Niech będzie. Całe szczęście Sameen się nie porzygała jedząc jego kolację więc James wziął to za jakiś mały sukces. Jedzenie było naprawdę dobre i był z siebie dumny, że coś takiego stworzył, chociaż do wybitnych kucharzy się nie zaliczał. Uśmiechnął się cierpko słysząc jej pytanie i westchnął sobie, a później oparł się bardziej o krzesło biorąc w dłoń lampkę z winem. - Coś na pewno. - Odpowiedział, a później wstał od stołu i podszedł do drzwi balkonowych, które otworzył wpuszczając do apartamentu nieco powietrza. - Rozwiodłem się niedawno, mieliśmy z żoną nieco inne podejście do życia. - Powiedział wyciągając z kieszeni garniaka paczkę papierosów, a jednego z nich wsadził sobie do ust i później odpalił. Stał w balkonowych drzwiach więc cały dym wymykał sie na zewnątrz. - Po powrocie z wojny zdałem sobie sprawę, że życie jest ulotne i trzeba je wykorzystać najmocniej jak się da. Ona sądziła, że na wszystko jest czas. Chociaż jestem jej wdzięczny, że pomogła mi sie pozbierać w trakcie najgorszych ataków PTSD - nigdy jej tego nie zapomni, ale jednak, więcej ich dzieliło niż łączyło. - A ty? Dlaczego wolisz pojechać na taki wyjazd z obcym facetem niż z kimś bliskim? - Uważał, że niewiele gorzej poradziłaby sobie sama niż z nim. Oczywiście jego pomoc była istotna i tak sobie wmawiał, gdy zaciągał się papierosem.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Może się obrazisz ZNOWU, ale już ominę to co się działo w trakcie robienia jedzenia, bo ja później będę bardzo nieogarniająca co się dzieje i gdzie oni są. Trudno. Fochaj się ile chcesz.
Oczywiście Sameen była pod wielkim wrażeniem tego jak sprawnie James pokroił cebulę. Pewnie nawet by klaskała gdyby była Polakiem w kinie, albo samolocie. Niestety albo stety – nie była. Zamiast tego pokiwała głową z uznaniem i nawet nachyliła się nad tą cebulą, żeby sprawdzić jak równe są kosteczki, były bardzo równe. Aż się popłakała. Nie z radości. Przez cebulę. I tak, potwierdziła mu, że myśli, że będzie następny raz. Niestety nie dowiemy się czy mówiła prawdę czy kłamała, bo Sameen prawdopodobnie każdemu odpowiedziałaby na to pytanie twierdząco. Po prostu nie odbierałaby telefonów czy coś. Taka już po prostu była. James po prostu będzie musiał biedny poczekać i zobaczyć wszystko na własne oczy.
Udawała, że wpatruje się w widok za oknem, ale jednak kątem oka obserwowała jego reakcję na to pytanie. Nie po to, żeby poznać czy ją okłamuje czy nie. Bardziej obawiała się tego, że może jej pytanie było zbyt bezpośrednie i mogła go urazić. Nie spodziewała się, że wyskoczy z rozwodem. Domyślała się, że rozwody nigdy nie są przyjemne. Chciała nawet go przeprosić i powiedzieć, że właściwie to nie musi nic mówić. Ale jak już zaczął to mu nie przerywała. Nie chciała być też niegrzeczna. –Przykro mi. Z powodu twojego rozwodu. – Na razie mogła się domyślać, że mogło chodzić o to, że James chciał dzieci, a jego żona nie. Zdążyła zauważyć, że przy wielu rozwodach czy rozstaniach chodziło o dzieci. Postanowiła jednak tego pytania nie zadawać. Jakby chciał rozmawiać na ten temat to pewnie sam by to pociągnął. –Utrzymujecie nadal kontakt? – Zapytała, bo była ciekawa czy byli parą, która mimo różnic rozstała się w zgodzie czy raczej zerwali ze sobą kontakty całkowicie.
Dopiła swoje wino, odstawiła kieliszek i podeszła do niego. Stanęła naprzeciwko niego opierając się o przeciwną stronę drzwi balkonowych. –Nie mam nikogo bliskiego. – Powiedziała i pozwoliła sobie wyjąć papierosa z jego dłoni. Zaciągnęła się nim i wypuściła dym gdzieś na bok, żeby nie dmuchać mu prosto w twarz. Dobrze, że w poprzednim poście jaki napisałam, postanowiłam, że Sameen wraca do palenia, bo nie ma już kontaktu z osobą, dla której palenie rzuciła. –A znajomi nie mają zielonego pojęcia o sztuce. – Dodała jeszcze z uśmiechem. Zaciągnęła się papierosem jeszcze raz i wystawiła rękę, żeby mu go oddać.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Dzięki – kiwnął głową, a później wziął głęboki oddech. – Najwyraźniej nie byliśmy sobie pisani – wolał tak myśleć niż, że po prostu oboje bardzo ładnie zjebali sprawę. Czasem lepiej było zrzucić wszystko na ten okropny „los”, który ich rozdzielił. Od momentu rozwodu jego życie mocno się zmieniło, nie wiedział czy na lepsze czy na gorsze, po prostu było inaczej. Dobrze, że miał pracę, którą kochał i dzięki temu czuł się w obecnym stanie rzeczy dość dobrze. Nie potrzebował nagłej, wielkiej zmiany. – Nie, na początku jeszcze nam się zdarzało, ale teraz każde z nas ma swoje życie i jakoś nie jest nam ze sobą po drodze. – Wyjaśnił patrząc na panoramę miasta, które było naprawdę piękne. Miało coś w sobie i kto wie, może kiedyś przyjedzie tutaj z porządnym aparatem żeby zrobić cudne zdjęcia nocą. Mógł też dobrze zapamiętać ten widok i odtworzyć go na płótnie, gdy już wróci do domu.
Przeniósł swój wzrok na Sameen, gdy ta wstała i podeszła do niego. Oddał jej posłusznie swojego papierosa cały czas skupiając swoje spojrzenie na jej twarzy, której bardzo dokładnie się przyglądał jakby badał każdą zmarszczkę na jej twarzy, które pojawiały się, gdy się uśmiechała czy mówiła. Przypominała mu trochę antyczną rzeźbę, którą ktoś za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wprawił w ruch. Jak te gargulce, które McGonagall ożywiła do obrony Hogwartu he he. Tylko Sam była trochę szczuplejsza. Miał nawet takie dziwne wrażenie, że gdyby dotknął jej skóry to poczułby chłód. Pilnował się jednak żeby tego nie zrobić, bo był dżentelmenem.
- Rozumiem – kiwnął głową – czyli oboje jesteśmy sami, ale nie do końca samotni – no, bo w tym konkretnym momencie mieli swoje towarzystwo. James nie czuł się osamotniony, praktycznie cały czas miał kontakt z ludźmi, miał swoich przyjaciół i rodzinę. To, że brakowało mu stałej partnerki jakoś mocno mu w obecnym czasie nie przeszkadzało. Chyba już przywyknął. – Musisz im zrobić szkolenie – rzucił zabierając jej z dłoni papierosa, którym następnie sam się zaciągnął. – Albo wymienić na lepszy model – dodał wypuszczając dym z płuc, mówił tu oczywiście o sobie. – Co jest w takim razie nie tak z Tobą, że nie masz nikogo bliskiego? – Zapytał przypatrując się jej dociekliwie z delikatnym uśmiechem, który gdzies błąkał się na jego twarzy.


Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-To może się zdarzyć. – Powiedziała kiwając głową. Ona to absolutnie nie wierzyła, że ktokolwiek jest komukolwiek pisany. Absolutnie nie miała żadnego pojęcia o przeznaczeniu i innych bzdurach. Uważała, że musisz kogoś lubić wystarczająco mocno, żeby każdego dnia starać się o tą osobę i wytrzymywać z nią do końca świata. Nawet jak pęknie bańka i przestanie być uroczo i kolorowo, a zacznie się robić nudno i irytująco. No, ale ona też nie była odpowiednią osobą, żeby mieć zdanie na ten temat. Chociaż teraz mogła w sumie udawać, że ma zdanie na ten temat. Normalni ludzie kochali mieć zdanie w tematach, które ich absolutnie nie dotyczą. –Tęsknisz za nią? – Zapytała uznając, że w sumie może już jebać udawanie, że jej to nie interesuje. Najwyżej James się obrazi, albo otwarcie powie, że nie chce o tym rozmawiać. –Myślisz, że chciałbyś się do tego cofnąć i podjąć te same decyzje odnośnie jej, ale jednocześnie wiesz… zrobić coś inaczej, żeby ją przy sobie zatrzymać i żeby jednak się wam udało? – Była ciekawa czy był człowiekiem, który użalał się nad przeszłością czy raczej z uśmiechem na twarzy patrzył w nieznaną przyszłość. –Czy może jesteś szczęśliwszy teraz? – Dodała jeszcze i złożyła sobie dłonie na pośladkach (swoich) i tak się oparła o te drzwi balkonowe. Wpatrywała się teraz bezpośrednio w Jamesa.
-Dokładnie. – Uśmiechnęła się. Sama lepiej nie ubrałaby tego w słowa. Ale było dokładnie tak jak powiedział. Byli sami, ale nie do końca samotni. Chociaż Sameen często czuła się samotna. Wątpiła, żeby ktokolwiek kiedykolwiek zapełnił jej pustkę. No, ale chuj tam. Niespecjalnie nad tym ubolewała. Już zdążyła się przyzwyczaić. A do tego, teraz miała psa, więc była mniej samotna jak była sama.
-Naah, to nie byłoby to samo. Wolę takie zainteresowania dzielić z kimś kto się na tym zna, kto się tym interesuje i nie jest to wymuszone. – Tak, mówiła tutaj o nim. Nie wyobrażała sobie siedzenia teraz z Zoyą i opowiadania jej o różnicach pomiędzy malarstwem późnopiastowskim a wczesnojagiellońskim.
-Ufff, od czego tu zacząć? – Zażartowała przewracając teatralnie oczami. Było z nią tak wiele nie tak, że łatwiej byłoby jej powiedzieć co jest okej. No, ale wiadomo, że tego zrobić nie mogła. Za bardzo by się otworzyła. –Szybko się nudzę. – Powiedziała z uśmiechem. –A tak serio to nie miałam jeszcze okazji poznać kogoś dla kogo chciałabym zmienić obecny styl życia. Dużo podróżuję, a ludzie są bardziej nastawieni na osiadły styl życia. Ciężko jest znaleźć kogoś kto wytrzyma moje wieczne nieobecności, albo kogoś kto chciałby dołączyć do podróży. – Oczywiście tak trochę kłamała, bo nigdy nikogo nawet do swoich podróży nie zapraszała. O budowaniu stałej relacji nie było też mowy. Poważnie szybko się nudziła. A przynajmniej tak myślała. Nie wiem.

James Diamini
ODPOWIEDZ