płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
50. + Outfit

Spoiler
Obrazek
Obrazek
Mogłabym udawać, że Sameen przyjmowała kontrakty w grudniu, bo musiała uzbierać pieniądze na prezenty gwiazdkowe dla rodziny i znajomych, ale to jest akurat gówno prawda. Po prostu jednak lubiła zabijać. A jak mamy w tytule gry, niehonorowe jest zabijanie nie pobierając przy tym żadnej opłaty. Także wzięła sobie zlecenie w Nijmegen. Tak czy siak była w Holandii, bo właśnie tutaj wylicytowała swoje nowe autko. No i przy okazji okazało się, że właśnie w tym kraju dochodzi do aukcji oryginalnych dzieł sztuki, a tak się składało, że Sameen była zainteresowana jednym artystą, którego obrazy akurat były tam licytowane. Także dosłownie udało jej się upiec aż trzy pieczenie na jednym rożnie. Z Amsterdamu gdzie wylictowała obraz ruszyła do Apledorn gdzie musiała odebrać nowe auto. Tym samym autem udałą się do Nijmegen gdzie miała zaproszenie na Wigilię pracowniczą pewnej holenderskiej korporacji zajmującej się farmacją. Dostała zlecenie na jednego z członków zasiadających w zarządzie. Najśmieszniejsze w tej sprawie było to, że osobą składającą zlecenie była żona mężczyzny. Dowiedziała się o zdradach i to nie byle jakich, bo z męskimi prostytutkami. Poczuła się wzgardzona i uznała, że tych świąt z mężem spędzać nie chce. Zapłaciła z góry co też było zajebiście głupie. Dlatego też Sameen nigdy się z kobietą nie spotkała twarzą w twarz, wiedziała, że policja dotrze do niej bardzo szybko, a kobieta sprawiała wrażenie takiej, która dosyć szybko się wygada.
Tak czy siak, zaproszenie na Wigilię Sameen zdobyła bez problemu. Okazało się, że wszyscy w tej firmie pałali się różnego rodzaju zdradami. Partnerzy, małżonkowie nigdy nie byli zapraszani. Nie miała więc problemu z tym, żeby wprosić się na imprezę udając jedną z kochanek. Swój cel odnalazła dosyć szybko. Kręciła się wokół niego dłuższą chwilę, a jak w końcu dostrzegła go samotnego, to poinformowała go o tym, że jej kolega prosił, że chciałby się z nim spotkać w hotelowym apartamencie. Posłała mężczyźnie "wink wink", które od razu zdradzało jakiego rodzaju kolega tam na niego czeka. Oczywiście facet się podniecił i pozwolił na to, żeby Sameen, chwytając się jego ramienia odprowadziła go do wspomnianego pokoju. Idąc w stronę wind, jadąc windami, a później krocząc w stronę apartamentu rozmawiali o jedzeniu jakie mieli okazje spróbować na tej imprezie. Sameen nie jadła niczego, więc naturalnie kłamała jak z nut. W końcu wpuściła mężczyznę do apartamentu i zamykając za sobą drzwi, wyjęła z kabury przy udzie nóż, który od razu wbiła mu w tętnicę szyjną. -Z pozdrowieniami od żony. - Powiedziała beznamiętnie i obróciła mężczyzną tak, żeby przy wyciąganiu noża krew nie trysnęła na nią. Pozwoliła, żeby ciało pierdolnęło o biały dywan z łoskotem, a sama skierowała się do łazienki gdzie zaczęła myć dłonie oraz nóż. Nie dało rady całkowicie uniknąć bycia ubrudzoną krwią. Mokry nóż schowała z powrotem do kabury. Dłonie wytarła o sukienkę i w międzyczasie upewniła się jeszcze, że jej makijaż jest nieskazitelny.
Wróciła do ciała, mężczyzna zdążył już umrzeć. Obszukała kieszenie i kiedy znalazła telefon to zrobiła zdjęcie ciała i wysłała do żony z podpisem "Najszczersze wyrazy miłości". Wyczyściła telefon z odcisków palców i ponownie schowała go do kieszeni mężczyzny. Upewniła się jeszcze raz, że wszystko jest już załatwione i wyszła z apartamentu jakby nigdy nic.
Skierowała się w stronę wind, nacisnęła odpowiedni guzik i nie czekała na przyjazd windy nawet dziesięciu sekund. Drzwi się otworzyły i ujrzała przed sobą Inej Marlowe. -Miałam nadzieję, że się spotkamy. - Uśmiechnęła się i weszła do środka.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#19

Inej nie przepadała za zleceniami, które rozdawały na prawo i lewo zazdrosne żony. W ogóle nie lubiła histeryzujących kobiet, trochę ją kusiło żeby wytropić tą żonę i ją po prosu ukatrupić, bo widać, że baba nie miała w sobie na tyle klasy żeby rzucić typa w pizdu, pokazać jaką ma władzę, a facet to pusta świnia kierująca się tylko swoim penisem. Zamiast tego będzie zgrywać biedną wdówkę, a o tym jaki pojebany był jej mąż prawie nikt sie nie dowie. Irytowało ją to bardzo mocno i pewnie gdyby nie fakt, że była to prośba od wujka Vesemira to Inej zlałaby to zlecenie. Czuła jednak, że jest to sprawa jakaś dziwnie personalna dla wujaszka, bo do tej pory był na nią jeszcze trochę obrażony za to co wydarzyło się we Włoszech, a tutaj proszę... przyszedł i zapytał. Nie miała serca mu odmawiać. Dlatego niezwłocznie ruszyła do Holandii, chciała to załatwić jak najszybciej i mieć to z głowy, żeby móc wrócić do szukania idealnego prezentu dla wujaszka. Musiało to być coś naprawdę dobrego, żeby tak całkowicie jej wybaczył. Nie mogłaby przecież żyć wiedząc, że ten człowiek stworzony z wódki, cebuli i ziemniaka, o zatrważająco uroczym uśmiechu i łagodnym spojrzeniu, gniewałby się na nią do końca życia. Chociaż patrząc na ilość jego siwych włosów, to nie za długo, by się na nią gniewał.
W każdym razie już następnego dnia Inej była na miejscu i szykowała się w hotelu na wieczorną imprezę, na którą miała zaproszenie, bo po prostu była na tyle super morderczynią, że sobie zabiła jakiegoś człowieka, który tak owe posiadał, a że nie były one imienne, firma była dość spora więc nie każdy musiał się znać, to i nie było problemu. Jedyną rzeczą jakiej Inej Marlowe się obawiała, to że nie będzie na tym zleceniu sama. Dobrze wiedziała, że Sameen przebywa w Holandii, bo cóż, ściany mają uszy, a wujek Vesemir wprost powiedział Inej, że jak tym razem wybierze blondynę nad swoją pracę, to może mieć poważne kłopoty. Marlowe bardzo kusiło to żeby te kłopoty mieć, ale nie chciała też żeby wujek dostał zawału. Inej spróbowała trochę poeksperymentować i dlatego dzisiaj założyła sobie długą perukę o kolorze truskawkowego blondu, chociaż tak naprawdę te włosy były po prostu różowe. Dojebała się jak stróż w boże ciało, a we włosy wpięła ładną spinkę, która miała zostać potraktowana jako potencjalne narzędzie zbrodni. Nie brała pistoletu, ani noża, bo absolutnie nie chciała brudzić broni na taką pierdołę. W końcu pojawiła się na miejscu i lawirowała między zebranymi osobami, wymieniła nawet jakieś przyjemności z ładną panią barmanką, która nalewała jej drinka i wtedy zobaczyła Sameen. Wiedziała, że tu będzie, czuła to w kościach. Ukrywała się jednak, nie chciała żeby blondynka ją zauważyła, dlatego stanęła do niej tyłek rozmawiając z jakimś człowiekiem przy barze, oczywiście wszystko w płynnym niderlandzkim. Co jakiś czas zerkała tylko w stronę swojego celu i wkurwiła się ostro, gdy okazało się, że facet zniknął. Zaklęła pod nosem po hebrajsku i wkurwiona pobiegła do wind naciskając wszystkie guziki, żeby jakakolwiek szybko pojawiła się na dole. Niestety, trochę to trwało i gdy w końcu zajechała na górę przeczuwała, że coś jest nie tak, a gdy okazało się, że zza otwierających się drzwi ukazuje jej się twarz Sameen Galanis. Marlowe nic nie odpowiedziała na jej słowa tylko uwaga... zacisnęła mocniej szczękę. - Yhymmmm - mruknęła tylko i chwilę tak stała patrząc jak się zmieniają cyferki na wyświetlaczu, a później cóż... wcisnęła przycisk stop, blokując tym samym windę i wzięła głęboki oddech powoli odwracając się w stronę Galanis. - On. Był. Mój. - Musiała to bardzo mocno zaakcentować, tak samo mocno złapała Sameen za szyje obiema rękami. - TO MÓGŁ BYĆ MÓJ PREZENT - Warknęła, rzucając Sameen o ścianę windy.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Weszła do windy, nacisnęła przycisk, żeby dojechać do garażu podziemnego gdzie miała auto i stanęła sobie przy Inej. Nie miała zamiaru już wracać na imprezę. Jej zadanie zostało wykonane, a przekąski nie wyglądały na zachęcające. Krewetki śmierdziały, ale nie tak bardzo jak obecność wszystkich ludzi na tej imprezie. W mniemaniu Sameen to każdy z nich zasługiwał na śmierć, ale ostatecznie nie jej to oceniać. Ona tutaj przyszła w związku z jedną osobistością. Nie nawiązywała kontaktu wzrokowego z Inej. Coś jej podpowiadało, że powinna być ostrożna. Kątem oka zerkała na zmieniające się numerki na tablicy z przyciskami, a tak to udawała, że obserwuje sufit i swoje zniekształcone odbicie w metalowych drzwiach windy.
Widząc jak Marlowe sięga do przycisku zatrzymującego windę, Sameen zdążyła przewrócić tylko oczami. Spojrzała na Inej, która przybrała minę psychopatki, którą chyba była. Galanis nie spodziewała się tego, że po współpracy we Włoszech, gdzie Inej zrzekła się swoich dwóch milionów, będzie się kłóciła z nią o kontrakt warty piętnaście tysięcy. Poczuła dłonie Inej zaciskające się na jej szyi i chłód metalowej windy na plecach kiedy pierdolnęła w ścianę. Automatycznie sięgnęła do szyi Inej i też ją zaczęła dusić. Żadna jednak nie rezygnowała z uścisku. Wręcz czuła jak dłonie Marlowe zaciskają się coraz bardziej. Puściła szyję Inej i wymierzyła jej kilka mocnych ciosów podbiciem dłoni, tuż pod żebra. Dała sobie sekundę na złapanie oddechu. Po tym ruszyła w stronę Inej, złapała ją za włosy i trzy razy pierdolnęła nią o tablicę z przyciskami windy. –To zamiast się kurwa czaić i skradać mogłaś po prostu to zrobić. – Warknęła i pchnęła jeszcze Marlowe na ścianę i odeszła w przeciwległy kąt windy. –O czym ty w ogóle pierdolisz? Co za prezent? – Zapytała i złapała się za szyję, którą delikatnie sobie rozmasowywała. Inej nieźle ją poturbowała tym uściskiem. Będzie wymówka, żeby nosić golfy. No, ale wracając do kontaktu to Sameen wzięła zapłatę z góry, więc się teraz zastanawiała czy na mężczyznę był jakiś inny kontrakt, czy żona była tak bardzo zdesperowana, że szastała hajsem na prawo i lewo, żeby kogoś wynająć. W sumie to by się nie zdziwiła. Z drugiej strony nie zdziwiłaby się gdyby wujek Vesemir zaproponował Inej ten kontrakt tylko po to, żeby Inej przy okazji zabiła Sameen. Nie wiedziała jakie tam mieli relacje, ale wiedziała, że była na przegranej pozycji, czy tego chciała czy nie.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Inej nie wiedziała nawet jakim cudem tak szybko się wkurwiła. Odpaliła się jak zapałka i czuła w sobie narastającą agresję, której nie mogła stłumić. Bolało ją to, że Sameen załatwiła sprawę pierwsza. Wkurwiało ją to niemiłosiernie. Czuła, że jej ciało zaczyna się jej wymykać spod kontroli, tak samo jak nerwy i początkowo myślała, że brak rozmowy i zaciśnięcie ręki w pięść wystarczy. Nie wystarczyło. Miała przed oczami wszystkie te zlecenia, w których była lepsza niż Sam. Dawała sobie radę z większymi misjami, a teraz? Z taką pierdołą? Gównem? Ja jebie. Miała do siebie żal, szczególnie, że wiedziała jak Vesmirowi zależało na tym, by dorwała tego faceta. Nie chciała go znowu zawieźć. Chciała żeby ją dalej lubił, żeby ją okłamywał. że kiedyś pojada razem na ryby... brakowało jej tego. Czasem budziła się tylko po to, by usłyszeć tą niespełniającą się obietnice. No i co? Znów była sobie Sameen i znów Inej dała ciała i to nawet nie dosłownie, bo gdyby rzeczywiście dała ciała to nie miałaby do siebie pretensji, bo jednak Galanis była dla niej fizycznie bardzo pociągająca. - Kurwa - warknęła, z bólu, gdy ta ją zaczęła walić po żebrach. Nie podobało jej się to. Walka w sukience też nie należała do najłatwiejszych. Marlowe wkurwiła się jeszcze bardziej, gdy nagle została złapana za włosy i to wcale nie dlatego, że ją wybitnie bolało... - TO ZAJEBIŚCIE DROGA PERUKA - Krzyknęła próbując się wyrwać kobiecie, ale wtedy zaliczyła spotkanie pierwszego stopnia z tablicą z guzikami. Poczuła nagle ból w wardze, którą musiała sobie rozciąć i, z której powoli zaczynała jej kapać krew. Nie wyglądało to pewnie najlepiej i zdecydowanie nie pasowało do jej sukienki. Gdy Sam ją puściła to zgięła się w pół, bo jednak ciało ją teraz dość mocno bolało. Przez chwilę nic nie mówiła tylko przejechała sobie wierzchem dłoni po ustach żeby zebrać krew. - Nie Twoja sprawa - prychnęła. - Zajebiście kurwa - aż walnęła z otwartej dłoni w ścianę windy i oparła się o nią głową, żeby spróbować się jakoś uspokoić. - On mnie zabije - jęknęła i zaczęła walić głową w ścianę, ale tak lekko, że raczej sobie krzywdy nie zrobiła. Czuła się teraz bezradnie, a nienawidziła tego uczucia. Ściągnęła sobie nawet z głowy perukę, bo nie zasługiwała teraz na piękne włosy w kolorze truskawkowego blondu. Po chwili jednak zmieniła swoje miejsce położenia i usiadła sobie na zimnej podłodze, opierając się plecami o ścianę windy i wpatrywała się w Sameen. Jakim cudem, jak ta kobieta pojawiała się w pobliżu to zawsze cierpiał na tym wujek Vesemir. - Nie powinnaś tu być - powiedziała wskazując na nią palcem. - Ale wiedziałam, że będziesz - chociaż nie rozumiała dlaczego Sam zgodziła się wykonać taką beznadziejną misję. - Wyglądasz na kogoś kto odwiedza coffee shopy - dodała jeszcze przymykając na chwilę powieki i dotknęła się po klatce piersiowej żeby sprawdzić czy nie ma złamanych żeber.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Stała w przeciwnym rogu windy i obserwowała Inej i kapiącą z jej wargi krew. Zastanawiała się co się stało. Jasne, miała świadomość tego, że Inej zawsze była wybuchowa i spontaniczna, ale gdzieś Galanis robiła sobie nadzieję, że ich wspólna misja we Włoszech coś zmieniła. Może nie tyle oczekiwała przyjaźni, ale po prostu uznała, że Marlowe nie będzie już jej wrogiem. Oczywiście do momentu, w którym ktoś nie zleci zabójstwa, na którąś, a które ta druga przyjmie. Chociaż wątpiła w to, żeby przyjęła zlecenie na Inej. Nie chciała się jej pozbywać. O dziwo.
Przewróciła oczami słysząc, że to nie jej sprawa. Jasne, że to nie była jej sprawa. Chciała nawet to olać i przyznać Inej racje i przestać się tym interesować. W końcu nie musiała jej niańczyć. Inej była doskonałą zabójczynią, zabiłaby każdego zanim ten zdążyłby pomyśleć o zamordowaniu jej. Rozmasowywała szyję i nawet zaczęła sobie rozciągać obolały kark. Spojrzała na Inej po jej słowach. –Kto cię zabije? – Zapytała bezmyślnie, bo przeszło jej przez myśl, że może na Inej już jest ustawiony jakiś kontrakt. Wątpiła w to, ale kto tam kurwa wiedział i był w stanie przewidzieć świat przestępczy. –No chyba, że to też nie moja sprawa. – Dodała, bo takiej odpowiedzi się spodziewała. No i cóż, miała pewność, że to nie była jej sprawa. Nie było opcji, żeby Sameen była w jakikolwiek sposób powiązana ze sprawami Inej. Obserwowała jak dziewczyna uderza głową w ścianę windy i nawet zrobiła krok, żeby ją od tego odwieść, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Z powrotem wycofała się do swojego kąta. Musiała pamiętać o tym, że winda była mała, a one były najgroźniejszymi zabójczyniami na świecie. W dodatku, Inej kompletnie nad sobą nie panowała. Galanis musiała być ostrożna.
-Bo? – Rozłożyła ręce. –To randomowy, beznadziejny kontrakt. Każdy debil z ulicy mógłby go przyjąć. – W końcu zabójstwa małżonków były tak tragicznie nudne i popularne, że Sameen uwłaczała sobie przyjmując coś takiego. Była za dobrze wyszkolona, żeby marnować się na takie gówna. –Jasne. – Przewróciła oczami. –Widzisz jak wygląd zewnętrzny może być mylący? Nie chodzę do takich miejsc. – Odparła obserwując jak Inej bada sobie żebra. Nie powinna mieć złamanych. Sameen uderzała na tyle mocno, żeby się uwolnić, ale nie przesadzała, żeby jej nie zranić. Ale kto wie… człowieka jednak ponoszą emocje kiedy walczy o oddech.
-Musimy stąd iść. – Powiedziała. –W końcu ktoś zauważy zatrzymaną windę, a twoja warga zwróci uwagę. – Skinęła głową w jej stronę i powoli do niej podeszła. Jedną dłoń wyciągnęła w jej stronę, żeby pomóc jej wstać, a drugą położyła na panelu windy z przyciskami. Niczego jednak nie wcisnęła. Czekała na decyzję Inej. –Mam na podziemnym parkingu auto. – Powiedziała tym samym proponując Inej wspólną ucieczkę.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- To takie powiedzonko - oczywiście wiedziała, że raczej Vesemir, by jej nie zabił. Szkoda, by mu było tracić kogoś tak dobrego w swoim fachu jak Marlowe. W pewnej kwestii oboje traktowali się jak rodzina. Taka trochę patologiczna z poważnymi problemami ze sobą, ale jednak rodzinka. Był jedyną osobą, która się o nią martwiła i chyba powinna być mu za to wdzięczna, a nie zostawiać go na pastwę losu we Włoszech. Z drugiej strony, nikt go wtedy nie prosił o pomoc, na bank dałyby sobie radę same. Inej była tego prawie pewna. - Mojemu pomocnikowi bardzo zależało na tym, bym wykonała to zadanie, najwyraźniej było w tym coś personalnego, chuj wie co - wzruszyła ramionami, bo nie wiedziała o co dokładnie chodziło. Chciała zapytać później, jak już przyjedzie w triumfie i zakomunikuje, że zlecenie zostało wykonane. - Zresztą, za dużo Ci mówię - powiedziała i pokręciła głową, bo już i tak Sameen zbyt wiele o niej wiedziała, a nie powinna. To w końcu Marlowe miała dowiedzieć się więcej na temat blondynki korzystając ze swojej części zapłaty, za misję we Włoszech, a jednocześnie sama zdradziła zbyt wiele na swój temat. Musiała nauczyć się trzymać język za zębami, szczególnie w towarzystwie jedynej osoby, która mogłaby ją zabić. Inej spojrzała na Sameen i zastanawiała się czy byłaby w stanie pozbawić ją życia. Nawet wtedy, gdy trzymała ją za szyję to przecież wiedziała, że nie mogłaby jej udusić. Coś w jej głowie ją powstrzymywało i strasznie ta rzecz ją irytowała, bo nie wiedziała o co chodzi i jak się tego pozbyć. Narażała swoje bezpieczeństwo dając żyć tej kobiecie, a jednocześnie niczego bardziej nie chciała jak wprowadzić do swojego życia jeszcze więcej niebezpieczeństwa w postaci Galanis.
- To dlaczego wzięłaś go Ty? - Zapytała unosząc brew. Wątpiła, by kobiecie aż tak potrzebna była kasa, ze musiała marnować energię i czas na taką bzdurę. - A szkoda, są całkiem fajne - wzruszyła ramionami, bo może jakby Sam poszła raz czy dwa to, by wyluzowała i poczuła się lepiej. Gdy okazało się, że nic wielkiego się Inej nie stało to powoli podniosła się z ziemi łapiąc się ręki kobiety. - Dobra, ale jedziemy we wskazane przeze mnie miejsce - powiedziała na spokojnie i spojrzała na Sameen mierząc ją wzrokiem. Wyglądała bardzo dobrze. - Potraktuj to jak randkę, skoro już jesteśmy odjebane - dodała i położyła swoją dłoń na dłoni Sam jednocześnie lekko ją naciskając tak żeby mogły wspólnymi siłami aktywować ponownie windę, która powoli zaczynała zjeżdżać na dół.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Mhm. – Nie uwierzyła Inej w jej słowa. Nie wierzyła, że to jakieś powiedzonko. Tym bardziej, że jednak miała świadomość tego, że tacy ludzie jak ona czy Inej mają swoją gwarancję. W pewnym momencie nie będą już takie potrzebne i istotne i nadejdzie czas kiedy ktoś będzie chciał się ich pozbyć. Tak więc przez chwilę obserwowała jeszcze Inej podejrzliwie. Nawet nieco się o nią zaczęła martwić. Była jeszcze taka młoda i aż się chciało powiedzieć, że bezbronna, ale jednak Sam wiedziała, że gdyby zaczęły się tutaj bić to żadna nie potrzebowałaby broni, żeby drugą zabić. Także tyle z ich bezbronności. –Może był jednym z męskich kochanków. – Zaproponowała chociaż szczerze wątpiła w to, żeby dla kogoś takie zlecenie miało jakieś znaczenie. Nie chciała jednak dalej brnąć w ten temat. Było jak było. Mężczyzna nie żył, a Sameen już przyjęła zapłatę za kontrakt. Na chuj drążyć temat? –A coś się zmieniło? – Zapytała zaintrygowana tym, że Inej zachowywała się inaczej. Naturalnie nie spodziewała się nie wiadomo jakiej reakcji Marlowe na swoją osobę, ale nie spodziewała się tego. Można śmiało powiedzieć, że Inej była nieco… oziębła. Sameen przełknęła ślinę, zacisnęła szczęki i zaczęła rozmyślać o tym, że być może Inej miała w swojej organizacji problemy przez to, że znokautowała wujka Vesemira i pomogła jej we Włoszech. Przez chwilę miała ochotę zanurzyć rękę we włosach Inej i sprawdzić czy robili jej jakieś pranie mózgu czy coś w ten deseń. Może dlatego miała na głowie perukę? Chciała nawet zapytać czy Inej potrzebuje pomocy, ale wiedziała, że spotka się z odmową.
-Byłam akurat w okolicy i uznałam, że mogę wykonać jakiś niezbyt wymagający kontrakt. – Wzruszyła ramionami. Nie kłamała. I tak musiała odebrać nowo zakupione auto i brała udział w aukcji. No i wydała trochę hajsu więc nawet piętnaście tysięcy euro było dobrym zarobkiem. –Bardziej pasują do ciebie niż do mnie. – Przyznała nie będąc zaskoczoną tym, że Inej uważała coffee shopy za fajne miejsca. Sameen raczej nie sprawiała wrażenia osoby, która wyluzuje nawet jakby zamieszkała w coffee shopie. Znalazłaby sobie coś czym mogłaby się stresować albo coś co mogłaby analizować.
-Jasne. – Rzuciła jej jeszcze ostatnie podejrzliwe spojrzenie. Być może wchodziła teraz w jakąś pojebaną pułapkę. Może Inej nie przyszła tutaj, żeby zabić mężczyznę, ale ją. No trudno. Była gotowa zaryzykować. Najwyżej zginie. Albo będzie musiała zabić Zoyę. –To w takim razie mam dla ciebie mały prezent z okazji tej randki. – Uśmiechnęła się, bo ta sytuacja była dla niej tak komiczna, że aż nie mogła się doczekać reakcji Inej. No, ale jej rozmyślania zostały przerwane przez ten dotyk. Spojrzała na dłoń Marlowe, później przeniosła wzrok na nią, a jeszcze po chwili na jej usta. Obserwowała jej twarz tak długo, aż winda w końcu dojechała na parking podziemny. –Chodź. Zaparkowałam niedaleko. – Powiedziała i złapała Inej za rękę i tak z nią dotarła do auta. –To Rakhela. – Powiedziała wskazując na auto. Nie kłamała. Naprawdę nazwała to auto na cześć Inej. Nie wiedziała dlaczego, ale jak zobaczyła ten samochód to wiedziała, że go nazwie. Podeszła do drzwi od strony pasażera i otworzyła je dla Inej.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
A akurat w te jej słowa powinna uwierzyć, bo było to takie powiedzonko i Marlowe po prostu była smutna, że nie będzie mogła sprawić przyjemności wujkowi Vesemirowi. Chciała żeby przestał się na nią obrażać jak małe dziecko i myślała, że tym go przekupi, ale niestety Sam jej to uniemożliwiła. No nic, może po prostu spróbuje mu wkręcić, że Sameen to zrobiła dla niego w geście dobrej woli i jakoś się ułoży. Istnieje też opcja, że go skopie na kwaśne jabłko w przypływie wkurwu i zdenerwowania, chociaż tego wolałaby jednak nie robić, bo był jej wujaszkiem. Jedyną namiastką rodziny, nawet jeżeli ta prawdziwa była gdzieś w Izraelu. - Ha! - Zaśmiała się głośno, dość dziwnie. - HAHAHAHA - wybuchła dalszym śmiechem i aż się popłakała, bo widziała, że ludzie tak czasem robią jak ich cos rozbawi, więc łezkę musiała wierzchem dłoni zetrzeć. - Na pewno nie... nie ma homoseksualistów w Rosji - Inej czasem była głupiutka, ale też tak nie do końca, bo wiedziała co mówi. Musiała kilku homoseksualistów zabić, bo ich orientacja seksualna nie podobała się mafijnej rodzince. No trudno. Nie będzie przecież ich dyskryminować ze względu na orientacje. Zabijała białych, czarnych, rudych, amiszów, arabów, gejów, indian... kogo trzeba było. Starała się jednak nie zabijać kobiet, o ile nie zrobiły naprawdę pojebanej akcji... no, albo nie chciały zabić jej.
- Nic się nie zmieniło, dalej jesteśmy bosko wyglądającymi zabójczyniami podpierdalającymi sobie kontrakty - powiedziała wpatrując się w twarz Sameen i westchnęła sobie. - Z jednej strony wolałabym wrócić do momentu, w którym mogłabym Cię zabić bez mrugnięcia okiem - trochę jak zahipnotyzowana wpatrywała ciągle prosto w oczy kobiety, nawet nie mrugała. - A z drugiej strony, czuję, że nic, by mnie nie zmusiło żebym to zrobiła, tylko nie wiem dlaczego - dodała i dopiero po skończonym zdaniu mrugnęła i przeniosła spojrzenie gdzieś w bok. Uwaga, bo to nie przypadek, że użyła słowa "czuła", bo naprawdę było to jakieś uczucie, którego nie była w stanie wytłumaczyć, którego nie widziała u nikogo. Było mieszanką jakiegoś podniecenia, ekscytacji, irytacji, jakiegoś dziwnego bólu i spokoju, chociaż wiele z tych rzeczy się ze sobą wykluczało. Nie miała pojęcia co to jest, ale nie czuła się bezpiecznie posiadając to. Była to słabość, która mogłaby kosztować ją życie, bo jednak Sameen była prawdopodobnie jedyną morderczynią, która mogłaby ją zabić, a teraz znała jeszcze jej kolejny słaby punkt. Good for you Inej.
- Co tu robiłaś skoro nie chodzisz co takich miejsc? Dzielnica Czerwonych Latarni? Tam to zupełnie mi nie pasujesz. - Była ciekawa, nie pierwszy zresztą raz. Inej należała do bardzo ciekawskich osób, jak na kogoś kogo większość ludzi nie interesuje. Trafiały się jednak takie perełki jak Sameen, którą Marlowe chciała poznać, zapłaciła za to 2 miliony. - Prezent z okazji randki? Kurczę, a ja nic dla Ciebie nie mam... ale w sumie, możesz mieć mnie, mogę być najlepszym prezentem - rzuciła żartując sobie niby, ale z nią nigdy nie wiadomo. Mogło być różnie. Marlowe nie spodziewała się, że ta krótka chwila, w której ich dłonie sie stykały, będzie dla niej tak elektryzującym uczuciem. Spoglądała na Sam przez chwilę i nawet pochyliła się w jej stronę żeby ją pocałować, ale wtedy winda zjechała na dół, więc zamiast pocałunku musiała sobie tylko lekko przegryźć tą rozwaloną wargę, aż poczuła posmak krwi w ustach.
Trochę nie wiedziała jak się zachować, gdy Sam zaprowadziła ją do auta i je przedstawiła. Co miała powiedzieć na coś takiego? Czy teraz powinna kupić rower i nazwać go Sameen? Były w końcu w kraju rowerów... tyle niewiadomych kłębiło się w jej głowie. - Nie wygląda na żydówkę - powiedziała w końcu i dopiero gdy usłyszała swoje słowa to miała ochotę znów walnąć głową w betonową ścianę garażu. - Ale jest to miłe, nikt nie zrobił dla mnie jeszcze niczego takiego - dodała pośpiesznie posyłając blondynce lekki uśmiech, a później wsiadła do samochodu. Nie mogła się jednak powstrzymać przed dodaniem jeszcze jednego komentarza. - Jak chciałaś być tak blisko mnie to wystarczyło powiedzieć, może nawet pozwoliłabym Ci na pełen gaz - wyszeptała do ucha Sameen pochylając się w jej stronę, taka chciała być seksi.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Z lekkim przerażeniem wymalowanym na twarzy obserwowała jak Inej się śmieje. W sumie to w tym momencie dotarło do niej też to, że pewnie tak się czują ludzie z jej otoczenia kiedy to ona się śmieje. Jak nie słyszysz kogoś wydającego takie dźwięki to później wszystko jest wielkim zaskoczeniem. –No tak. Oczywiście. – Odparła ostrożnie. –Bo przecież homoseksualizm wie, że w niektórych państwach nie może się narodzić. – Oczywiście była przy tym sarkastyczna i naprawdę liczyła na to, że Inej robi sobie z niej teraz jaja i tak naprawdę wie, że w Rosji są homoseksualiści. Skryci, bo skryci, ale jednak byli. No, ale nie miała zamiar się w to angażować, bo Rosja nie była jej ulubionym krajem i niewiele chciała mieć z nimi wspólnego.
-A jednak odnoszę wrażenie, że coś się zmieniło. – Sameen teraz polegała na swojej intuicji, która podpowiadała jej, że Inej nie była z nią do końca szczera. Galanis raczej ufała tej intuicji i nie wierzyła w żaden błąd w tym przypadku. Z drugiej jednak strony… zawsze musi być ten pierwszy raz. –Dlaczego wolałabyś do tego wrócić? Chodzi o kontrakty? – Zapytała, ale z drugiej strony odniosła wrażenie, że dostała odpowiedź w kolejnych słowach blondynki. A jednak się nie myliła. Inej coś do niej czuła. Jasne, nie musiało to być nic wielkiego, ani romantycznego. Wystarczyła cienka nić sympatii, a już coś się zmieniało. Sameen miała podobnie. Nie chciałaby zabijać Inej. Z tym, że ona nie miała problemów z przyznaniem się, że to dlatego, że po prostu, najzwyczajniej na świecie, Sameen polubiła Barlowe.
Tak bardzo chciała ją zapytać dlaczego nie jest pewna swoich uczuć. W końcu jeszcze nie wiedziała, że Inej odbiera uczucia całkiem inaczej niż Sam, a Sam już na swój spaczony sposób odbierała je inaczej niż zwykli ludzie. Jakim interesującym przypadkiem musiała być więc Inej.
-Kupowałam auto. – Nie było sensu kłamać skoro i tak Inej miała zaraz zobaczyć to auto. A to też nie tak, że Sameen się jakoś kryła ze swoją obsesją na punkcie klasycznych i seksownych aut. –Widzę, że masz obcykane najciekawsze miejsca w całym kraju. – Tak, Inej pasowała jej na kogoś kto rzeczywiście często bywa w Dzielnicy Czerwonych Latarni. Jasne, wolałaby nie znać takiej ciekawostki, no ale jednak chciała poznać Inej i musiała się liczyć z tym, że nie wszystko będzie łatwe.
-Zobaczymy. – Odparła rozbawiona i widziała jak twarz Inej zbliża się ku jej. Teraz nawet żałowała, że tak prędko zdecydowały się na naciśnięcie tego przycisku. Przecież to nie tak, że one nie mogłyby przejść z walki w windzie do pocałunków w windzie. Niestety dojechały na parking, chwila minęła i Sameen musiała ponownie skupić się na tym, żeby uciec z miejsca zbrodni.
Ważne, że w żaden sposób nie uraziła Marlowe nazywając auto na jej cześć. Uśmiechnęła się słysząc, że było to miłe. –Chciałam być subtelniejsza. – Odpowiedziała, a już dobrze wiemy, że subtelność nie jest dobrą stroną Sameen. Zamknęła za Inej drzwi, obeszła auto i zajęła miejsce za kierownicą. Odpaliła samochód i zerknęła na zegarek. –Mamy cztery minuty zanim kamery odżyją. – Oczywiście, że przed wejściem do hotelu upewniła się, że obraz jest zapętlony i jej twarz nie zostanie ujęta na żadnym monitoringu. Ruszyła z piskiem opon i skupiając się na prowadzeniu otworzyła schowek, z którego wyjęła kwitek parkingowy i niewielki plik pieniędzy. Przy wyjeździe zatrzymała się, żeby zamienić słowo z parkingowym. Wręczyła mu plik pieniędzy informując o tym, że jej bilecik magicznym cudem zaginął. Zaślepiony gotówką mężczyzna nawet na nie nie spojrzał, więc Sameen opuściła garaż i wyjechała na główną drogę. –Kieruj. – Powiedziała do Inej skoro ta sobie ten przywilej przywłaszczyła.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- No właśnie - pokiwała głową - a jak się narodzi to wtedy wchodzę ja - wzruszyła ramionami. Kazali, płacili, zabijała. Nie ważne kogo. Nawet jeżeli ona sama do tych heterosexual basic white trash nie należała. Oczywiście nie była debilką, nawet jeżeli czasem mogło się tak wydawać. Wiedziała, że nawet próba bycia kimś "innym" w Rosji była nieakceptowalna i jak bardzo ludzie musieli się kryć z tym jacy są naprawdę. Mafia nie musiała się tak kryć jak geje.
- Nie wiem Sameen co mam Ci powiedzieć - no naprawdę nie wiedziała. Najpierw musiała się uspokoić, może wtedy coś jej przyjdzie do głowy. - Nie chciałam na Ciebie napadać z pięściami - dodała na szybko, ale ciężko jej przechodziło przez gardło słowo "przepraszam". - Nie - odpowiedziała krótko, bo no to nie chodziło o kontrakty. Znaczy trochę tak, ale też nie jakoś mocno. Nie cierpiała na brak funduszy, a i ofert pracy było na tyle, ze jakoś mogłyby się podzielić. - On Cię nie lubi, myśli, że przez Ciebie wychodzę na słabą, bo nie mogę Cię zabić, podobno z biegiem czasu zleceniodawcą może zacząć to przeszkadzać - wiedziała, że wujek się martwi, że nastanie taki czas, że Inej stanie oko w oko z Sameen, gdzie obie będą do siebie celować jak w westernowym pojedynku. Wygra ta, której nie zadrży powieka, a Marlowe już wiedziała, że nie potrafiłaby nacisnąć spustu. To było frustrujące, nigdy jeszcze nie ogarniała ja aż tak wielka niemoc jak w towarzystwie Sam. Było to okropne uczucie.
- Zawsze lubię popatrzeć na atrakcje turystyczne - zaśmiała się - jaki jest sens naszych podróży i życia ciągle na walizkach jak nie to, że przy okazji można sobie pozwiedzać - Inej z racji swojego charakteru i tego, że zupełnie nie była jak Sameen to nie miała problemu żeby zostać gdzieś na dłużej i zabawić się w turystę. Lubiła chodzić po galeriach sztuki, muzeach, chociaż niektóre z nich wydawały jej się być nudnawe, ale takie na przykład muzeum medycyny sądowej albo zbrodni i kary? To brzmiało spoko.
- Subtelność z takim autem? - Zdecydowanie samochód bardziej należał do tych w stylu lansiarskich niż subtelnych, ale Inej to absolutnie nie przeszkadzało. - Wiele rzeczy można zrobić w cztery minuty - można kogoś zabić na przykład, ale pewnie jakieś inne rzeczy też, by Marlowe mogła wymyślić. W każdym razie, gdy wyjechały na główną drogę Inej powiedziała Sam, gdzie powinna jechać. Cała droga zajęła im mniej więcej pół godziny, aż w końcu zatrzymały się przed takim budynkiem. - Chodź, zabiorę Cię do gwiazd - powiedziała poruszając przy tym brwiami i poszła przodem, bo musiała jeszcze porozmawiać ze strażnikiem oczywiście wkręcając mu kit, ze jest wybitną uczoną i nawet mu pokazała plakietkę, którą miała przygotowaną na tego typu okazję. Profesor Katya Zamolodchikova. Do całej rozmowy dołożyła jeszcze spory plik banknotów i dzięki temu zostały wpuszczone do środka, a Inej zadbała jeszcze o to, żeby kamery nie były włączone. - Nie wiem czy lubisz astronomie, ale ja czasem lubię sobie popatrzeć w niebo - to przypominało jej dzieciństwo, gdy wieczorami leżała na pustyni wpatrując się w to co było nad nią, bo nie mieli telewizji więc lepszych rozrywek nie posiadała.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Naturalnie. – Zgodziła się kiwając głową. Oczywiście zgodziła się dla świętego spokoju, ale zastanawiała się czy Inej miała zlecane zabójstwa właśnie z tego powodu. Ona sama nie wiedziała często czemu kogoś morduje. Niespecjalnie ją to interesowało. Nie zadawała zbędnych pytań. Brała kontrakt, brała pieniądze i zabijała swój cel. Reszta jej nie interesowała. Podejrzewała, ze być może Inej miała podobnie. Czerpała taką radość z mordowania, że powody jej nie interesowały.
-Niespecjalnie ci to wyszło. – Zauważyła, bo jednak pierwsze co Marlowe zrobiła to zdecydowanie rzuciła się na Sameen z pięściami. Dobrze, może nie konkretnie z pięściami, ale z rękoma zdecydowanie. –Hm. – Odpowiedziała, bo nic innego nie przyszło jej na myśl. Ona też nie lubiła wujka Vesemira, ale przecież to nie tak, że planowała go przez to zabić. Znaczy teraz, jak już wiedziała, że i on jej nie lubi i że Sameen zaczyna mu przeszkadzać to zaczęła myśleć o tym, że być może będzie musiała wykonać zlecenie, za które nikt jej nie zapłaci. No trudno. Czasami trzeba się poświęcić. Poza tym… dla Sameen byłoby łatwiejsza zabicie wujka Vesemira zanim ten zleci Inej zamordowanie Sam, niż późniejsze stanięcie do pojedynku z Marlowe. Bo tak, ona też już wiedziała, że nie będzie potrafiła jej zamordować. Nawet mając świadomość tego, że Inej była poważnym zagrożeniem.
-Myślę, że to jeden z większych plusów tej pracy. – Uśmiechnęła się delikatnie. –Płacą nam za drogie hotele i bilety. – To też nie tak, że Sameen nie docenia tych miejsc, które zwiedza. Gdyby tak nie było to pewnie nie kupiłaby posiadłości w swoich ulubionych krajach. Po prostu nie robiła sobie tak długiego wolnego, żeby w międzyczasie jeszcze zwiedzać dzielnice z burdelami w Holandii. Nie wyglądało to jak coś co zaliczałoby się do jej hobby.
-Subtelniejsza z okazaniem ci tego, że chciałabym cię mieć bliżej. – Przewróciła oczami z uśmiechem na ustach. Sameen wiedziała, że te auta, które sobie kupowała w żadnym stopniu nie były subtelne. Jak sobie nimi jeździła po Lorne Bay to widziała, że nie ma osoby, która by się za nią nie obejrzała. A nawet nie za nią tylko za jej autami. No, ale musiała sobie jakoś wynagrodzić to, że miała chujowe dzieciństwo i beznadziejną pracę. Tak więc stawiała na auta.
Pojechała we wskazanym przez Inej kierunku i cieszyła się nawet, że mogła trochę przejechać, bo nadal przyzwyczajała się do tego auta. Było nieco mniejsze od tych, którymi dotychczas jeździła, więc musiała je wyczuć. Na pewno nie było to auto, które powinno się prowadzić w szpilkach. Podjeżdżając pod wskazany przez Marlowe budynek od razu wiedziała gdzie są. Tylko debil nie rozpoznałby obserwatorium. Pozwoliła Inej iść przodem, a sama w tym czasie zamknęła dach auta i dopiero dołączyła do kobiety. Posłała strażnikowi uśmiech i podziękowała mu za wpuszczenie ich do środka.
-Tak się składa, że bardzo lubię. – Odparła rozglądając się po budynku. Astronomia była powiązana z mitologią i tym samym Sam wmawiała sobie, że z jej pochodzeniem mimo, że jednak taka z niej Greczynka jak z koziej dupy trąbka. –Zaskakujesz mnie, Inej. Nie pomyślałabym, że jesteś osobą, która lubi patrzeć w gwiazdy. – Inej bardziej pasowała na kogoś kto lubi patrzeć jak krew rozcieńcza się w zbiorniku wodnym.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Dobrze wiesz, że nie zawsze życie układa się tak jak tego chcemy - Inej nie chciała się z nią bić, ale była tak wkurwiona, że niestety nie była w stanie nad sobą zapanować. Było to smutne, ale Marlowe już teraz nie mogła na to poradzić. Czasu się niestety nie cofnie, a szkoda. - Przejdzie mu - dodała jeszcze, bo nie chciała żeby Sameen z ich rozmowy wyciągnęła jakieś złe wnioski. Marlowe wiedziała, że Vesemir się o nią troszczy, jako chyba jedyna osoba na świecie, ale zdawała sobie też sprawę, że ma procent od jej zleceń więc im mniej ona ich wykonuje, tym on mniej zarabia i chociaż chciała myśleć, że pieniądze nie są dla niego takie ważne, to też nie mogła się oszukiwać. Nie byłą głupia. Każdy musiał za coś żyć. Myślała, ze to zlecenie pokaże mu, że dalej może na nią liczyć i, że nic się nie zmieniło. No, ale niestety. Nie zdążyła.
- Płacą nam za udawanie kogoś kim nie jesteśmy i zabijanie ludzi, którzy nic nam nie zrobili - powiedziała na spokojnie, ktoś jeszcze mógłby pomyśleć, że jej praca zaczyna jej przeszkadzać. Czasem łapała takie doły, kiedy rzeczywiście nie chciała tego dłużej robić, ale później dostawała zlecenie, mordowała i przypominała sobie jakie jest to ekscytujące i oszczędzające, paradoksalnie.
Jej kolejne słowa ją poważnie zaskoczyły. Gdyby coś piła to właśnie dramatycznie, by to wypluła. No, ale niestety nie miała nic w ustach. Przynajmniej na razie. Dlatego tylko spojrzała na blondynkę posyłając jej uśmiech i lekko przechyliła głowę w bok. - Doprawdy? Mam nadzieję, że wolałabyś żebym była blisko swoich ciałem, a nie pod postacią samochodu - mruknęła cicho kładąc kobiecie dłoń na kolanie i przejechała nią trochę wyżej podciągając nieco jej sukienkę, ale niestety miały tylko cztery minuty na opuszczenie tego parkingu. Inej do spełnienia swoich sprośnych myśli, które w tej chwili przyszły jej do głowy potrzebowałaby przynajmniej dwa razy tyle.
- To trafiłam idealnie - była z siebie w chuj dumna w tej chwili. - Wychowałam się na pustyni po środku niczego, nie mieliśmy telewizora, nawet książek za bardzo nie było... niebo było tym na co można było sobie popatrzeć i wyobrażać sobie lepsze miejsca. Mój świętej pamięci ojciec uczył mnie i moje rodzeństwo jak nawigować po gwiazdach, było to przydatne na pustyni, gdzie niebo było jedynym punktem odniesienia - każda wydma wyglądała przecież podobnie, po gwiazdach szło się zdecydowanie łatwiej. - Czekaj, masz ochotę na soczek, wodę, colę... cholera nie mają alkoholu w tym automacie - powiedziała zatrzymując się przy automacie z przekąskami. - Wezmę nam jakieś ciastka i... paluszki - słodkie i słone. Idealne połączenie. Tak jak Sam i Inej, a przynajmniej Marlowe tak o nich myślała. W końcu, gdy już Inej kupiła im jedzenie to doszły do miejsca, gdzie był zainstalowany teleskop. - Byłaś kiedyś w obserwatorium? - Zapytała odkładając wszystkie "zakupy" na podłogę przy teleskopie. Inej już bywała w takich miejscach, aczkolwiek nigdy sama nie włączała tych wszystkich przyrządów więc chwilę jej zajęło ogarnięcie wszystkiego tak żeby działało. Na początek włączyła im pokaz, który sprawił, że na ścianach i sklepieniu pojawiły się gwiazdy i planety. Miało być romantycznie, przynajmniej dopóki nie zjedzą i się nie napiją. Później swoje cztery litery posadziła na ziemi opierając się plecami o ścianę i poklepała miejsce obok żeby blondynka do niej dołączyła.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ