płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Nie sprawiasz takiego wrażenia. - Zmarszczyła brwi. Ostatnie co Sameen pamiętała to to, że Inej mocno ją krytykowała dosłownie za wszystko co Sam robiła. No może nie do końca krytykowała, ale czepiała się jej metod, zachowania, kontraktów. No chyba, że to był jakiś żart, którego Sameen nie ogarnęła, bo wiadomo, ona nie ogarniała żartów. Nadal nie zgooglowała tego “przychodzi baba do lekarza, a lekarz też baba”.
Nie skomentowała już Vesemira, ale nadal zazdrościła Inej. Trochę ją kusiło nawet zapytanie czy Vesemir jest jej prawdziwym wujkiem czy po prostu tak go nazywa, bo jej kogoś przypomina, albo mają takie kryptonimy. No chyba, że wychodzą często na miasto i ludzie pytają i Inej musi mieć gotową wymówkę. Nigdy nie wiadomo.
-Co ty kurwa robisz... - Warknęła i przewróciła oczami widząc, że Inej przebiera się w ciuchy, które dopiero co zdjęła z trupa. -To nie jest kamuflaż. Nie potrzebujemy go. Już jesteśmy w środku. - Ponownie przewróciła oczami i już była wkurwiona, bo miała utrudnioną misję. Inej pozbawiła się kamizelki, która miała ją chronić i którą Sam musiała teraz taszczyć, bo nie mogła zostawiać po sobie ot tak dowodów. Nie po to sprowadza lokalną i niezarejestrowaną broń, żeby ktoś mógł zebrać dna czy odciski z kamizelki. Przymocowała ją do swojego plecaka i od razu poczuła zbędne obciążenie, z którym będzie musiała kontynuować misję.
-Nie musimy wchodzić na górę i czatować na nich niepotrzebnie. Wystarczy, że oczyścimy wschodnią część i wejdziemy do środka. Możemy to zrobić stąd. - Nie widziała sensu we wchodzeniu na górę i rozglądaniu się. Widocznie nie miała nic do gadania, bo Inej z jakiegoś powodu uznała, że i tak tam wejdzie. -Widać, że nigdy nie pracowałaś w ten sposób. - Warknęła jeszcze i zaczęła wątpić w to, że to był dobry pomysł, żeby współpracować z Inej. Jak zobaczyła linę obok, która swoją drogą prawie walnęła ją w łeb, to tylko pokazała środkowy palec do góry, nie mając nawet pewności czy Inej rzeczywiście patrzy. Nie miała zamiaru ryzykować i rzucać się w oczy wspinając się po murze.
Zamiast stać jak pionek i czekać, aż Inej skończy swój ogląd okolicy, Sam sprzątnęła dwóch strażników znajdujących się po wschodniej stronie muru. Stąd miała idealną pozycję, żeby oddać dwa celne strzały. Wykorzystała okazję, że dziedziniec był pusty i pobiegła szybko do ściany budynku, do którego miały wejść. Użyła karty, która zadziałała i stanęła w drzwiach. Nadal nie miała pojęcia czy Inej ją widziała i czy w ogóle ją obserwowała, ale dała jej znać, że czeka za drzwiami przez cztery minuty.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Jak to? Gdyby było inaczej już byś nie żyła - stwierdziła lekko, tak jakby rozmawiały o pogodzie. No, bo w końcu czym było dla nich mordowanie? Chleb powszedni. Nihil novi. Dla Inej czymś nowym było nie zamordować człowieka, który wszedł jej w drogę podczas wykonania zadania. Tacy zazwyczaj stawali się postronnymi ofiarami, które była gotowa ponieść. - Bzdura, może się przydać przy wejściu środka - w sensie do środka domu, nie na dziedziniec. Inej czuła się o wiele lepiej w zwykłej kurtce niż w kamizelce, był jej lżej i mogła się wspinać. Nie rozumiała dlaczego Sameen nie chcę wejść na mury razem z nią, ale trudno. Nie mogła się teraz do niej wrócić, obserwowała z góry sprawdzając czy przypadkiem nie będzie łatwiej wejść do środka przez okno. W sumie dałoby się to zrobić, dostrzegła też wtedy jak jej koleżanka zabija dwóch strażników na murze, normalnie, by jej zaklaskała, ale niestety nie mogła tego zrobić, bo jeszcze ktoś, by usłyszał. W każdym razie przeszła sobie murem jakby nigdy nic trochę rozchylając ramiona, żeby posturą móc bardziej przypominać niskiego, krępego Włocha. Wcześniej upewniła się jeszcze, że jej włosy nie wystają spod czapki z daszkiem, bo wtedy byłby przypał. Zauważyła, że na murach tuż nad wejściem pojawił się jakiś ruch, blondynka zaklęła pod nosem widząc jak z cienia wychodzi mężczyzna celujący w tył głowy jej nowej ulubionej koleżanki. Facet niestety zauważył Inej, a ta nie myśląc długo wycelowała swój pistolet w Sameen, tak jakby rzeczywiście była jedną z ekipy ochroniarskiej, przez te kilka sekund nie chciała wzbudzać podejrzeń, a zanim mężczyzna zdążył naciągnąć spust to oberwał kulkę między oczy, gdy Inej w ostatniej chwili zmieniła swoją "ofiarę", którą Sam oczywiście nigdy nie miała być. W każdym razie ciało faceta bezwładnie spadło na ziemię tuż obok jej nowej koleżanki. Marlowe po chwili udało się zejść na dziedziniec do Sameen. - Mają tu piękne widoki - powiedziała wskazując na miejsce, w którym jeszcze niedawno się znajdowała. - Twój tyłek wygląda bosko w tych spodniach - no widziała jak wchodziła do środka, więc mogła sobie popatrzeć. - Kupię Ci magnes jak będziemy wyjeżdżać - pewnie gdzieś w najbliższym mieście był sklep z pamiątkami. No, ale wróćmy na ziemię. - Idę pierwsza - rzuciła wymijając kobietę przechodząc przez wejście i rozejrzała się dookoła. - Dlaczego gangsterzy tak ładnie mieszkają... zobacz na tą wazę - totalnie była w jej stylu, może ją podjebie do domu. Nie żeby Inej nie miała zajebistej chaty w Australii, bo miała jebaną willę. - Obstawiam, że sypialnie mają na górze - a było już późno więc pewnie tam powinny zacząć szukać.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Nie miała zamiaru się kłócić z Inej. A przynajmniej nie tutaj. Miała po prostu dowód na to, że są zbyt różne żeby ze sobą pracować. Oczywiście, że była zła na siebie, powinna to przemyśleć. Powinna w ogóle przewidzieć, że nawet jak Inej zaproponowała działanie według planu to nie było co ufać temu planu albo planowi. Nie wiem co jest poprawne, a nie mam siły sprawdzać. Tak czy siak na razie pozwoliła na to, żeby Inej działała po swojemu, a ona po swojemu. Oczywiście stwarzało to niesamowite ryzyko, bo gdyby Marlowe do niej nie dołączyła to później mogłaby oberwać kulkę od Sam. W końcu w tym stroju zlewała się z ochroną całej posiadłości.
-Z pewnością. – Odparła jak już Inej do niej dołączyła. Oczywiście, że mają piękne widoki. To Włochy. Nie ma jednak co się skupiać na rzeczach, które odwracały uwagę od celu. Przewróciła oczami słysząc komentarz o swoim tyłku. Normanie by odpowiedziała, że jest świadoma tego jak dobrze jej tyłek wyglądał w czymkolwiek. Na razie jednak poziom poirytowania był zbyt wysoki. –Skup się, Inej. – Mruknęła jak zaczęła pierdzielić o kupowaniu magnesów. Pozwoliła, żeby Inej ją wyminęła. Sama upewniła się, że drzwi są zamknięte i dodatkowo zamknęła je na zamek wewnętrzny. Tak, żeby w razie co nie zostały zaskoczone przez kogoś od tyłu. W końcu nie miały czasu, żeby sprawdzić jak tutaj wygląda patrolowanie i zmiana warty. –A dlaczego nie mieliby ładnie mieszkać? – Zapytała parskając. –Zobacz na siebie, jak się pstrokato i modnie ubierasz. Pokazanie hajsu. – Uśmiechnęła się trochę wyzywająco i podeszła do Inej i zaciągnęła ją w jakąś ślepą uliczkę korytarza. Przycisnęła ją do ściany i nachyliła się w jej stronę. –Muszę wiedzieć czy mogę na tobie polegać, Inej. – Wyznała. –Nie możemy się rozdzielić. Jak mam cię chronić jeśli będziesz chodzić swoimi ścieżkami? – Zapytała i na chwilę spuściła wzrok z kobiety, bo usłyszała jakieś kroki na korytarzu. –To nie jest czas na podziwianie widoków i na zwiedzanie. Strzelaj do wszystkiego co się rusza. – Nie wspomniała o sobie, ale miała nadzieję, że to jest akurat zrozumiałe. W końcu to jak Inej powiedziała, jakby miała ją zabić to już by nie żyła. –Liczę na ciebie, okej? – Powiedziała jeszcze, tym razem pogodniejszym tonem głosu. Poklepała lekko Inej po policzku i już się od niej odsunęła. Przygotowała broń, bo kroki robiły się coraz głośniejsze. Kwestia czasu kiedy zobaczą zwłoki mężczyzny, którego Inej zabiła ratując życie Sam. Galanis przygotowała się i strzeliła z broni małego kalibru prosto w skroń mężczyzny, który wyszedł zza rogu. –Prowadź. – Powiedziała skoro Inej chciała iść pierwsza. –Ale pamiętaj, że my jesteśmy dwie. Mają przewagę. I postanowiłam ci dzisiaj zaufać. – Przełknęła ślinę nie mając pojęcia czy to ma jakieś znaczenie dla Inej.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Jestem skupiona - prychnęła, bo to, że może nie okazywała tego tak jak Sameen to wcale nie oznaczało, że była roztrzepana! Miała po prostu podzielną uwagę! No i sam fakt, że zupełnie się nie przejmowała tym co może sie tu wydarzyć. Nie bała się, a przynajmniej nie o siebie. Dlatego gdyby była taka potrzeba to zrobiłaby takiego rabanu, że oczy każdego ochroniarza byłyby skierowane w jej stronę, a Sam mogłaby na spokojnie opuścić posesje. Czy było to podyktowane tym, że naprawdę blondynkę lubiła? Raczej nie. Bardziej faktem, że pewnie była przekonana, że doskonale dałaby sobie wtedy radę, albo nagle ktoś, by ją wyciągnął z tych tarapatów. - Ja nie handluje ludźmi - ona ich tylko mordowała, a to mniejsze zło, tak bo Inej potrafiła sobie w głowie ustalić co jest mniejszym, a co większym złem. - Pstrokato!? - Prychnęła jeszcze, bo dopiero do niej dotarło, że słowo pstrokate nie jest wcale jakimś komplementem, a w jej uszach brzmiało jak coś co było nacechowane bardzo negatywnie. Nie było jednak czasu na to, żeby się kłócić o gusta, szczególnie, że nagle wylądowała przy ścianie. - Lubię jak jesteś tak blisko mnie - powiedziała przerywając na chwilę przemówienie Sam, później już się zamknęła słuchając jej słów. - Kotku, na kogo innego możesz liczyć? Literalnie 2 minuty temu uratowałam Ci tyłek. I'll watch your back - bo ni chuja nie wiem jak to napisać po polsku żeby miało podobne przesłanie. Trudno. W każdym razie Inej powiedziała to cichym, ale pewnym tonem głosu. Czekał grzecznie aż Sam zabije typka, który się do nich zbliżał, a gdy to zrobiła śmiało wyszła zza rogu kierując się na schody. - I to był Twój szczęśliwy dzień - dodała poprawiając sobie kurtkę ochroniarza, broń trzymała nisko i dziarskim krokiem ruszyła przed siebie. Gdy weszły po schodach na długi korytarz okazało się, że na jego końcu stoi dwóch typów, którzy najwyraźniej pilnowali sypialni swojego szefa. Nie zdążyli nawet wyciągnąć broni, bo Inej z uśmiechem na ustach strzeliła im w ich biedne, smutne serduszka. - Dobra, biegiem do pokoju - rzuciła do blondynki tym razem ją puszczając przodem, a sama zaczęła iść tyłem, żeby przypadkiem nikt ich nie zaskoczył, bo strzał w plecy nie był pewnie niczym przyjemnym.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-To skup się bardziej. – Doradziła. Potrzebowała, żeby Inej działa na jak najwyższych obrotach. Potrzebowała jej w najlepszej formie na jaką było ją stać. Oczywiście nadal pamiętała o tym, że jeszcze pięć godzin temu Inej zapewne myślała tylko i wyłącznie o zabawianiu się z chłopcem z basenu i korzystaniu z włoskiego słońca. Także nie mogła do końca jej obwiniać o wszystkie nieszczęścia i nieprzygotowanie do misji. Chociaż zakładała, że w tej kwestii Marlowe jest dokładnie taka sama jak ona i jest gotowa do działania nawet jakby została wybudzona w środku nocy. –Normalnie gangsterzy też się tym nie zajmują. – Odpowiedziała i w sumie tak się zaczęła zastanawiać, że Inej miała rację i zwróciła uwagę na coś istotnego. Mafia raczej nie pała się handlu ludźmi. Raczej mordują i handlują narkotykami, albo jakimiś towarami. Nigdy ciałem. –No… jesteś dosyć widoczna w tych ubraniach. – To nie tak, że Sameen teraz chciała jakoś Inej obrazić. Ostatnia rzecz jaką chciała zrobić to obrazić ją w takim momencie, kiedy są na misji. Nie mogła sobie na to pozwolić. –Ale nie ma w tym nic złego. Styl to kwestia indywidualna. – Wzruszyła ramionami starając się jakoś zbagatelizować sprawę.
Oczywiście na sekundę ją zamurowało, bo każdy taki komentarz Inej, wyprowadzał Sam z równowagi. Głównie dlatego, że nigdy się czegoś takiego nie spodziewa. Nie też żeby takie komentarze jej przeszkadzały. Chociaż uważała, że na takie rzeczy jest odpowiedni czas i miejsce. –Tylko na Ciebie. – Odparła. Nie chodziło nawet o to, że nie miała wyboru. Naprawdę miała świadomość tego, że mogła liczyć tylko i wyłącznie na Inej. Odnosiła wrażenie, że nie chodziło nawet tylko o tą misję. Wiedziała, że gdyby miała jakieś kłopoty na jakiejkolwiek innej misji, to po pomoc poszłaby właśnie do Inej.
Skinęła głową i podążała za Inej i początkowo to ona osłaniała tyły. Była trochę zdziwiona, bo jednak spodziewała się większej liczby ludzi. Widocznie nikt jeszcze nie ogarnął, że na terenie posiadłości są intruzi. Weszła do pokoju, do którego Inej oczyściła drogę. –To nie to. – Powiedziała. Pokój był zbyt mały, zwykły. –Dlaczego tego pilnowali? – Zapytała i w sumie niespecjalnie kierowała to pytanie do Inej tylko tak bardziej do siebie. –Powinnyśmy znaleźć pomieszczenie ochrony. Będziemy mogły wyłączyć kamery i mieć lepszy wgląd na to co jest w środku. – Postanowiła i rozglądała się jeszcze po pokoju. –Idziemy. – Zadecydowała i jak tylko wyjrzała za drzwi to rozległy się strzały, która na szczęście ją ominęły. –Okej. Czyli o nas wiedzą. – Powiedziała i kucnęła przy drzwiach starając się usłyszeć ilu ludzi jest na razie na korytarzu. Kwestia chwili jak będzie ich więcej.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Sameen Galanis... wyluzuj, bo w innym wypadku i tak wszyscy zginiemy - Inej podchodziła do sprawy bardzo prosto. Skoro i tak najgorsze co mogło je spotkać to śmierć, która dla Marlowe nie była niczym strasznym, bo niestety nie była w stanie odczuwać lęku, to nie było czym się martwić. W najlepszym wypadku przeżyją, w najgorszym nie. Trudno. No i inna sprawa, że Marlowe podchodziła do tego zadania na tyle poważnie na ile podchodziła do każdego, które sama dostawała, czyli po swojemu. Zawsze robiła dookoła siebie mały spektakl, o czym Sam już zresztą wiedziała. Teraz i tak się pilnowała, bo przecież myślała na tyle racjonalnie żeby wybić z głowy Sameen wchodzenie tu na pełnej piździe. - You sick motherfucker - mruknęła robiąc wielkie oczy, bo jej tekst o tym, że każdy ma inny styl Inej odebrała jako marne wytłumaczenie tego, że ten, który miała Marlowe się jej nie podobał. Gdyby mogła to pewnie poczułaby smutek, plusem dla niej było to, że zrobiła bardzo smutny wyraz twarzy co oznaczało, że dokładnie wiedziała jak powinno złamać się jej serduszko, gdy dostanie taką obelgą prosto w twarz. Dla Inej największa obrazą była krytyka jej ciuchów. - No właśnie i zobaczysz, że zyskasz na tym wiele - albo i nie, bo zaufanie Marlowe mogło oznaczać równie dobrze bardzo długa i bolesną śmierć. Z tym, że w tym przypadku Inej nie chciała żeby Sam stała się krzywda. Dlaczego? Nie miała pojęcia.
- Może mają tu sejf? - Zapytała rozglądając się po pomieszczeniu. Coś tu musiało być, bo normalnych pokoi nikt nie strzeże. - Tak, tylko kurwa gdzie to może być, nie będziemy przecież wbijać do każdego pomieszczenia - zazwyczaj takie miejscówki było albo na samym dole budynku, albo na samej górze. Mogły sie rozdzielić, ale to chyba nie byłoby dobre. Okej, to na bank nie byłoby dobre, bo właśnie okazało się, że do nich strzelają. - This is where the fun begins - cytując Star Wars. Marlowe pospiesznie sprawdziła ile kul zostało jej w magazynku, a później rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyjście drzwiami raczej należało do zada trudnych i bardzo ryzykowanych, skoro były pod ostrzałem. Trzeba było coś wymyślić i wtedy właśnie wpadła na pewien pomysł, który oczywiście od razu zaczęła wprowadzać w życie. Podeszła do okna, które otworzyła i wyjrzała przez nie tak, by zobaczyć jak wygląd sytuacja wyżej. - Piękne widoki - mówiła, że będzie podziwiać! - Sam, na górę - całe szczęście dach był blisko, wystarczyło trochę podskoczyć i się podciągnąć. Inej często łaziła po wysokościach więc nie stanowiło to dla niej większego wyzwania, pochyliła się jednak później, by podać Sam rękę i pomóc jej się wciągnąć jeżeli byłaby taka potrzeba, Marlowe w końcu nie miała kamizelki więc było jej o wiele lżej. - Dobra... sypialnie chyba często mają balony prawda? - Zapytała, bo czytała przecież Romeo i Julie więc wiedziała, ze w tej włoskiej komedii balkon miał bardzo ważną rolę. - Możemy poszukać odpowiedniego i wbić do środka przez balkon. - W końcu w tym wszystkim chodziło głownie o zlikwidowanie Lipowskiej.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#600
Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć jakimś błyskotliwym komentarzem, ale uznała, że nie ma co kontynuować tego tematu. Inej miała rację. Najgorzej wszyscy zginą, a wtedy… wtedy to nic. Po prostu zginą i na tym się wszystko skończy. Sameen również nie bała się śmierci. Tym bardziej teraz, kiedy już z Zoyą upewniła się, że jeśli cokolwiek kiedykolwiek jej się stanie, to Henderson ma pieniądze, którymi będzie mogła obdarować jej rodzinę i siebie. Także byli zabezpieczeni.
-Może. – Odparła i mimowolnie sama zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegoś sejfu, albo czegoś co mogłoby być wartościowe. Zatrzymała się na chwilę, bo dotarło do niej, że one przecież nie potrzebują szukać żadnego sejfu czy nawet skarbu. Nie przyszły tu po żaden łup tylko po konkretną osobę. Wtedy też spojrzała na Inej. –A co jeśli są tu ukryte przejścia? – Spojrzała na nią. Okej, przed misją, jak przygotowywała się samotnie to oczywiście zdobyła blueprinty tej posiadłości i wszystko ładnie przeglądała. Wiadomo jednak, że na takich planach, nie będą uwzględnione ukryte przejścia. –Trochę nie będziemy miały wyboru. – Spojrzała na Inej krzywiąc się, bo mimo, że stały w bezpiecznej odległości od drzwi, to ochrona posiadłości uznała, że doskonałym pomysłem będzie strzelanie. –Nie wiemy gdzie Lipowskiej szukać. – W końcu to ona była celem tej misji. Już nawet nie jej mąż. Wystarczy pozbyć się jej, a reszta padnie jak domino.
Sam podeszła do drzwi i z broni małego kalibru oddała kilka strzałów na ślepo w stronę atakujących mężczyzn. Chciała kupić im trochę czasu, żeby tym nie przyszło na myśl, żeby od razu tutaj wparować. No, a przy okazji zobaczyła, że Inej coś zaczyna kombinować, więc wolała, żeby ta się na tym skupiła.
Skinęła głową na komendę Inej i oddała jeszcze kilka strzałów. Schowała broń do kabury i ruszyła w stronę okna. Mimowolnie spojrzała na te widoki i cóż, Inej miała rację. –Poradzę sobie. – Zmarszczyła brwi i odtrąciła rękę Inej. Radziła sobie zawsze sama, więc nie mogła się pokazać przy Inej, od słabszej strony. Chwyciła się wystających części i podciągnęła się wchodząc na dach. Opłacało się chodzić na siłkę i dźwigać te ciężary. –W takich posiadłościach raczej tak. – Sięgnęła po swoją broń, żeby być w gotowości. –Ale teraz już wiedzą, że tu jesteśmy, więc wątpię, żeby siedzieli z nią w jej sypialni i czekali na nas. – Wskazała na krótkofalówkę, gdzie było słychać rozgniewane komunikaty po włosku. Zdecydowanie podawali sobie informacje o tej dwójce. –Okej, tak zróbmy. – Zdążyła powiedzieć i w tym samym momencie za nimi rozległy się strzały. Włosi nie czekali tylko od razu za nimi podążali. Sam, która obstawiała tyły zaczęła strzelać w ich kierunku.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Nie mamy za bardzo czasu na szukanie ukrytych przejść - stwierdziła bo ostrzał robił się coraz większy chociaż Marlowe nie za bardzo rozumiała dlaczego mafiozi strzelają do drzwi zamiast zrobić jakiś szturm, ale okej. Nie pierwszy raz miała miała czynienia z debilami. Czasem mi się wydaje, że Inej jeżeli miała możliwość się gdzieś wspinać albo wpaść przez okno, to za wszelką cenę musiała z niej skorzystać. Teraz się nawet cieszyła, że sytuacja się w ten sposób rozwinęła, bo przynajmniej mogła wyjść na dach i przez jakąś sekundę podziwiać widoki. - Może zapytamy przez krótkofalówkę? - Inej biegle mówiła po wlosku, może by się nie zorientowali, a czasen proste pomysły są najlepsze. Nie mogły sobie długo pogadać, bo ostrzał robił się coraz silniejszy i dużo ochroniarzy wyszło też przed budynek żeby strzelać do nich z dołu. - Jebane makarony - warknęła celując i wykonując kilka bezbłędnych strzałów do ludzi znajdujących się się dziedzińcu. Któryś jednak wycelował prawie dobrze... prawie bo kula minęła Inej o kilka centymetrów ale przez to blondynka straciła równowagę i poleciała jak długa w dół stromego dachu, łapiąc się w ostatniej chwili wystających dachówek. Potrzebowała teraz pomocy Sam , bo chociaż próbowała się wciągnąć o własnych siłach to jednak było dość ciężkie szczególnie, że miała dość sporo szczęścia, bo strzelający do nich ludzie najwyraźniej powinni nosić okulary. - Uważaj - krzyknęła do blondynki, do której na dach podchodzili właśnie jacyś mężczyźni, którzy najwyraźniej skorzystali z tego samego okna życia co i one. Inej nie mogła tak bezczynnie wisieć, spróbowała więc przesuwać się powoli w stronę jakiegoś gzymsu, chociaż było to dość trudne. Cale szczęście jej się to udało i znalazła dla siebie podparcie, na ktore mogła się wgramolić i wejść na jakiś mały daszek, który ochraniał okna. - Kurwa, prawie jak w Assasins Creed część druga - rzuciła ale jednak pewnie nikt tego nie słyszał, a szkoda bo był ro dobry żart. Wyciągnęła tez zza paska nowa broń, która przeładowała i zaczęła strzelać do ludzi, którzy pojawiali się na dachu.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Jeżeli uważasz, że są aż tak głupi to proszę bardzo. – Sameen też mówiła biegle po włosku, ale nie przeszło jej przez myśl, żeby zapytać ich o to przez krótkofalówkę. Chociaż Inej nie była w błędzie, ciężko wymagać czegokolwiek od ludzi, którzy prowadzili ambitny ostrzał na niewinne drzwi, z których już niewiele zostało. Gdyby udało im się zabić, którąś z nich, albo nawet i obie, to pewnie Lipowska byłaby wściekła, że musi zainwestować w wymianę nowych drzwi. Bogacze nie lubili zbędnych wydatków.
Kiedy nastąpił ostrzał z dołu to Sam przyległa do ściany. Co jakiś czas wychylała się, żeby strzelić w dół, ale nie chciała popełnić żadnego błędu. Ci z dołu byli zdecydowanie lepszymi strzelcami niż ci, którzy strzelali w drzwi. Chociaż chyba zrozumieli, że strzały z zewnątrz oznaczają, że Sam i Inej przeniosły się gdzie indziej, bo teraz celowano w nie z pokoju, z którego właśnie wyszły. Sam zajęła się nimi, skoro Inej bezbłędnie poradziła sobie z napastnikami z dołu. –Inej! – Aż była w szoku jak emocjonalnie zareagowała na upadek Inej. Oddała kilka szybkich strzałów, które na chwilę oczyściły teren i przewieszając broń przez ramię rzuciła się w stronę miejsca gdzie zniknęła jej Marlowe. Serce jej się zatrzymało jak zobaczyła Inej trzymającą się dachówek. Nachyliła się, żeby złapać Inej za nadgarstki. –Mam cię. – Powiedziała zadowolona i nawet się wyszczerzyła. Jej uśmiech szybko zniknął kiedy usłyszała ostrzeżenie od blondynki. Znowu musiała ją puścić, szybkim ruchem sięgnęła po broń na udzie i oddała kilka strzałów w mężczyzn, którzy właśnie wchodzili na dach. Schowała broń do kabury i dobyła karabinu. Spojrzała na Inej i widziała, że ta sobie radzi, więc wykorzystała to i zaczęła ją osłaniać strzelając we Włochów, którzy gromadzili się na dole i oddawali masę niecelnych strzałów.
-Inej. – Podbiegła do dachu, gdzie mogła zerknąć na blondynkę. –Tam. Widzisz? – Wskazała na uchylone okno kilka metrów od nich. Wyciągnęła rękę, żeby Inej się jej chwyciła i żeby mogły dotrzeć do sporego okna, które mogło wskazywać na to, że było częścią jakiegoś obszernego pomieszczenia. –Jesteś ranna? – Zapytała, bo jednak byłą odsłonięta cała kiedy tak w nią strzelali, a nie miała na sobie nic ochronnego.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Strzelają do pustych drzwi i marnują naboje, wybitnie inteligentnymi bym ich nie nazwała - nie miały zresztą nic do stracenia. Mogły na spokojnie zaszaleć, najwyżej nic z tego nie wyjdzie, a zawsze warto było spróbować. Ale w tej chwili nie miały czasu a to żeby bawić się w pogawędki przez krótkofalówkę. Trzeba było uciekać pod ostrzałem kul, gdyby nie fakt, że Inej nagle poleciała w dół, to pewnie bawiłaby się przednio. Wisząc jednak na skraju dachu zdecydowanie nie było jej do śmiechu. Nie chciała zginąć w tak debilny sposób jak upadek z wysokości. No bitch please. Na to nie mogła pozwolić, także trochę się ucieszyła, że Sam podbiegła jej z pomocą, ale cóż, to nie trwało długo. Później jakoś udało jej się o siebie zadbać i teraz stała na kawałku gzymsu strzelając do ochroniarzy.
Całe szczęście, że przy pomocy Sam była w stanie władować się do pomieszczenia, do którego prowadziło większe okno, bo trochę zaczynało jej brakować miejsca na tym beznadziejnym gzymsie. - Nie, wszystko w porządku. Ci debile nie potrafią strzelać - machnęła ręką, bo nic jej przecież nie było. - Zatrudniłabym o wiele lepszą ochronę na ich miejscu - no byli beznadziejni co tu dużo gadać. - Ale niesamowicie intrygujące jest to jak się o mnie martwisz - mruknęła podchodząc bliżej do kobiety, bo oczywiście, że krew, śmierć, postrzały i adrenalina trochę Inej nakręcały, ale nie na tyle, żeby miała zapomnieć po co tu tak naprawdę przyszły. - Daj krótkofalówkę - wyciągnęła rękę po sprzęt i odkaszlnęła, bo musiała przybrać niski ton głosu żeby zabrzmieć jak jakiś hmmm facet. Zaczęła więc rozmawiać z kimś przez krótkofalówkę, oczywiście nie był to ktoś najbardziej ogarnięty, tak jak Inej podejrzewała. - Nic nie mówią o Biance, za to szefa wyprowadzają tylnym wyjściem, mają jechać na lotnisko. Musimy się pospieszyć. - Powiedziała, ale już było słychać kroki dobrych kilku osób, które biegły po korytarzu. Łatwo też było się domyślić, że niedługo reszta uzbrojonych mężczyzn wparuje tu prosto z dachu. Były w pułapce. - Jesteśmy beznadziejnymi partnerkami - powiedziała i zaczęła się śmiać, bo była tak na 90 procent pewna, że nie uda im się stad wyjść żywym. No trudno. Próbowały. Inej spojrzała na swoją Sameen wyraźnie rozbawiona i podeszła do niej bliżej. - Przynajmniej były ładne widoki - oczywiście mówiła tu o tyłku Sam w obcisłych spodniach, a skoro i tak za chwilę ktoś miał je rozstrzelać, to Inej postanowiła się nie czaić i pocałowała blondynkę, nie był to jednak ani delikatny, ani niewinny pocałunek, wręcz przeciwnie. Był namiętny, trochę ostry i agresywny, pokazujący, że zupełnie nie mają już teraz nic do stracenia. - Teraz możesz umierać szczęśliwa - powiedziała odsuwając się od kobiety i puściła jej oczko, po czym przeładowała broń i cóż, zrobiła to co Inej umie robić najlepiej. Odjebała. Wzięła jakieś krzesło, które wyjebała przez okno tłukąc przy tym szyby, chciała w ten sposób odwrócić uwagę facetów znajdujących się na dachu, tak by zacząć do nich strzelać. - Bierz tych na korytarzu - musiały sobie oczyścić chociaż jedną drogę ucieczki.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Chyba, że to dywersja. – Mruknęła, bo czy Bianka była naprawdę tak głupią kobietą, że zarządzała małym imperium i siała grozę, ale była na tyle głupia, żeby zatrudnić najtańszą ochronę, która nie potrafiła trafić do celu? Co jeśli ochrona była gotowa na taką sytuację i właśnie wprowadzali jakiś plan, którego Sameen i Inej nie były w stanie przewidzieć. Może nie trafiają, bo z jakiegoś powodu potrzebują je żywe? –Mimo wszystko uważaj. – Powiedziała do Inej, Sam postanowiła, że zachowa pełną ostrożność. Wolała być przygotowana na wszystko, żeby się miło zaskoczyć.
-To dobrze. – Ucieszyła się, że Inej nie została ranna, ale mimo wszystko pozwoliła ją sobie obczaić. Człowiek pod wpływem adrenaliny często nie zauważał, że był ranny. Doskonale pamiętała misje gdzie została raniona i dopiero po kilku godzinach potrafiła to ogarnąć. –Dla nas lepiej, że są debilami. – Wzruszyła ramionami, łatwiej było do nich strzelać i ich zabijać. Co jednocześnie obalało teorię Sameen, że może wprowadzali jakiś sekretny plan. No chyba, że Bianka była gotowa poświęcić kilkunastu ludzi dla większego celu. –Oczywiście, że się o ciebie martwię. To ja cię tu sprowadziłam. – Naturalnie nie chciałaby, żeby Inej zginęła przez nią. Zacisnęła szczęki kiedy Marlowe podeszła bliżej. Teraz wiedziała jak prawdopodobnie czują się wszyscy kiedy to Sameen naruszała ich przestrzeń osobistą. Z tym, że ona nie miała absolutnie nic przeciwko temu, żeby Inej naruszała jej prywatność. Nawet trochę tego chciała. Odczepiła krótkofalówkę z paska i wręczyła ją Marlowe. Obserwowała jak Inej porozumiewała się przez krótkofalówkę. Dopiero po chwili dotarło do niej, że za bardzo się gapi, a w ogóle nie skupia się na tym, żeby obserwować teren. W końcu nadal czyhało na nie niebezpieczeństwo. –Okej. – Skinęła głową i wskazała w jakimś kierunku. –Tam jest główna brama i jak dobrze kojarzę z planów to drugie, mniejsze wyjście jest tam. Będą musieli tamtędy przejechać. – Na pewno nie skorzystają z głównej bramy. Założą, że ta została już przez nie obstawiona.
Nie zaśmiała się razem z Inej. Przełknęła ślinę zła na siebie, że zdecydowała się na spontaniczną misję i teraz umrze i nigdy nie pozna smaku ust Zoyi. Nie żeby myślała o całowaniu jej. Ale właśnie była w tym momencie, gdzie uciekała myślami do przyjaciółki. Tak, Sameen Galanis umrze tutaj. –Przynajmniej nie umrzemy same. – Tego Sameen zawsze się obawiała, że pracując w pojedynkę czeka ją samotna śmierć. –Przepiękne. – Potwierdziła mając na myśli Inej, chociaż nie miała pewności, że ta mówi o jej tyłku. Oczywiście, że pocałunek był zaskoczeniem, ale w momencie, w którym Sam poczuła usta Inej na swoich, wiedziała, że tego pragnęła. Odwzajemniła pocałunek, żałując, że mają ograniczony czas na tym świecie. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, chciałaby mieć całą wieczność. –Ty też. – Odpowiedziała nadal w lekkim uniesieniu, bo to był dobry pocałunek i klepnęła Inej w tyłek. Teraz mogła sobie na to pozwolić skoro ich relacja zyskała inny charakter, albo skoro i tak przyjdzie im tu zginąć. –Powodzenia. – Rzuciła odbezpieczając swoją broń i podchodząc do wyjścia na korytarz. Z pasa na klatce piersiowej zerwała granat, odbezpieczyła go i rzuciła pod nogi grupki mężczyzn, którzy się tutaj zbliżali.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Zamyśliła się na chwilę słuchając Sam i kiwnęła głową. - Dobra, to spróbujmy się tam dostać - Chociaż mogło być ciężko. Z drugiej strony, jakby było łatwo to Inej pewnie by się juz znudziła i zaczęła odwalać jakieś swoje dziwne akcje, a tak to przynajmniej myślała jakoś względnie logicznie. Mogła być z siebie dumna, że tak długo wytrzymała. - Jest to jakieś pocieszenie, cale szczęście ominie mnie nudna impreza w przyszłym tygodniu - pewnie mieli coś w barze, w którym Inej normalnie pracowała, albo raczej, do którego sobie przychodziła, bo nie ma się co oszukiwać, że ona tam rzeczywiście cokolwiek robiła. Zresztą więcej jej nie było niż była. Inej szczerze mówiąc bylo wszystko jedno. Ona nie miała miała kogo wracać. Okej może było jej trochę przykro, że nie pożegnała się z wujkiem, ale pewnie niedługo i tak spotkają się w piekle, bo typ miał juz swoje lata. Tak naprawdę to o dziwo Sameen obecnie chyba była jej najbliższą osobą więc wcale nie było tak źle z tym umieraniem w takim momencie.
Inej była podekscytowana samym faktem, że Sam jej nie odrzuciła i wkurwiała się na tych mężczyzn, którzy chcieli je zabić, że psuli im tak dobry moment. Marlowe żałowała, że nie pocałowała jej już w Norwegii, ale trudno, nie było czasu na rozpamiętywanie tego. Zachichotała głupio, gdy Sam klepnęła ja w tyłeczek. - Oh yeah mommy - powiedziała śmiejąc się w głos, bo nagle wszystko ją zaczęło śmieszyć. Później jednak skupiła się na strzelaniu do ludzi, bo dzięki temu mogły wyjść stąd w jednym kawałku. - Za dużo ich na dachu - stwierdziła i rozejrzała się dookoła co można byłoby tu jeszcze wykorzystać. Postanowiła zostawić tą obronę okna, bo to niewiele dawało. Podbiegła więc do Sam I stanęła obok niej. - Dobra to idziemy do przodu, bo tyły mamy stracone - teraz nie miały już wyjścia. Inej na szybko załadowała drugi pistolet i gdy opadł dym z granatu ruszyły do przodu strzelając do wszystkiego co moglo się tylko ruszyć. Nie miały za wiele czasu, ale najwyraźniej były naprawdę dobrze wyszkolone, bo bardzo szybko zyskały przewagę i udało im się wrócić na parter, gdzie odnalazły wejście na ogród, z którego do tylnego wyjścia było już bardzo blisko. Mogły też chwilę odpocząć, bo nagle zrobiło się dziwnie pusto. - Trochę taka cisza przed burza - bo na bank były obserwowane przez kamery i ludzie szefa juz wiedzieli, że się do nich zbliżają, ale trudno. Teraz nie mogły sie cofnąć!

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ