fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
019.
I'm dancin' more just a little bit
Breathin' more just a little bit
{outfit}
Zapomniała jak to jest być dawną sobą, która nie oglądała się na innych, robiła co tylko chciała, świetnie się przy tym bawiąc. Zapomniała jak spontanicznie podchodziła wtedy do życia, nie wiedząc, gdzie znajdzie się następnego dnia. W ryzach trzymały ją wyłącznie kontrakty. Później życie zdusiło w niej to wszystko, a Melis zajęła się bardziej przyziemnymi sprawami. Pracą na cały etat, bez dreszczyku emocji, a przynajmniej bez tego przyjemnego uczucia, że zaraz wydarzy się coś ekscytującego. Nie pozwalała sobie wyjść, poza ściśle utarty harmonogram, ale dzisiaj? Dzisiaj Hunter nie napisze smutnej ballady o tym, że nie stawiła się na lotnisku.
Te trzy dni były bardzo intensywne, bo Melis przygotowywała tutejsze życie na swój wyjazd. Tata był w ośrodku rehabilitacyjnym, więc mama mogła zająć się wszystkim. Huntington i tak nie planowała porzucać swojego domu na zawsze. Lorne Bay było miejscem, które kochała, a stadnina, choć nieformalnie, należała już do niej. Nie wiedziała, jaki stosunek będzie miało jej rodzeństwo, ale Melis zamierzała walczyć z całą mocną, żeby jej nie oddać. Kiedy wszystko było gotowe, spakowała się i następnego dnia wyruszyła na lotnisko. Spotkała się z Hunterem, który jakimś cudem wcisnął ją do pierwszej klasy. Nigdy nie leciała taką linią i była zachwycona. Zachwycona była generalnie lotem, bo uwielbiała to robić, a jeszcze przyjemniej było, kiedy obok siedział Williams. Znów pogrążyli się w rozmowie i znów usta im się nie zamykały. W Sydney musieli się przesiąść, a kolejny lot był na tyle długi, że jakąś jego część przespali. Ostatecznie wylądowali w domu Huntera, a Melis była zaskoczona ogromem tego, co widziała. W końcu padła, zmęczona z powodu jet lagu, a kiedy wstała, był późny wieczór. Zeszła na dół, by znaleźć właściciela, choć nie miała pojęcia czy w ogóle tutaj był. Hunter był w swoim mieście, mógł robić co tylko chciał, a Melis nie chciała mu w tym przeszkadzać.
Znalazła go w kuchni. – Co robisz? – spytała, siadając na kawałku blatu. – Moglibyśmy zamówić coś do jedzenia? – rozejrzała się dookoła. Zwiedzanie i kolację zaplanowali na jutro. Melis nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy słynny Golden Gate z bliska i panoramę miasta z Coit Tower. Była podekscytowana i dało się to zauważyć na pierwszy rzut oka, bo uśmiechała się od ucha do ucha.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
#9

Odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył Melis na lotnisku. Czułby się totalnie źle, gdyby go wystawiła. Poczucie jego własnej wartości wisiało przez chwilę na włosku. Na szczęście obyło się bez tego i w drodze do Stanów miał najlepsze możliwe towarzystwo. Z Mel rozmawiało mu się jakby się znali od lat. Dopytywał co chciałaby zobaczyć w San Francisco, jakie jedzenie lubi, czego nie mogła, lub nie lubiła jeść. Poznawali się, ale w ten niewymuszony sposób. Wychodziło im to naturalnie, jakby znali się faktycznie od dawna. A przecież poznali się trzy dni wcześniej.
Odległość nie była aż tak duża, bo na szczęście San Francisco było na zachodnim wybrzeżu, więc nie czekał ich lot przez całe Stany, ale i tak był kawał drogi i kilkanaście godzin lotu. Hunter był dość przyzwyczajony do lotów, nie tylko na tej linii. Wiele godzin spędził w samolocie i miał to wszystko rozpracowane. Co prawda w trasy latali wynajętym samolotem, bo trzeba było zabrać zespół i tak dalej, ale prywatnie latał normalnymi samolotami, tylko po prostu w wyższej klasie.
Przez to, że był przyzwyczajony, nie odczuwał tak mocno zmiany czasu i tych wszystkich niedogodności. Asystentka Huntera Jane odebrała ich z lotniska i zawiozła do domu Huntera. Gdy Melis spała, Williams z Jane pojechali odebrać jego psa - Kapitana Kirka. Ten teraz spał smacznie obok nóg swojego pana, zmęczony wcześniejszym szaleństwem na jego widok. Choć był pit bullem, to był najłagodniejszym psem świata. I kochał wszystkich ludzi. Obudził się słysząc kroki i teraz przyglądał się Melis, przechylając głowę z boku na bok, aż mu uszka podskakiwały.
- W sumie to nic. Musiałem wynagrodzić temu dzikusowi, że mnie nie było. Nie bój się, jedyne co ci może zrobić to zamęczyć na śmierć żebraniem o głaski. - zaśmiał się, gdy Kapitan Kirk wstał i powolutku podszedł do nieznajomej. - Kirk, tylko grzecznie. Żadnego ślinienia i skakania. - pies mlasnął i usiadł przed samą Mel, niezadowolony, że nie może jej dać buziaka i skoczyć na nią, by się przywitać.
- A na co masz ochotę? Tu leżą ulotki knajp z których zwykle zamawiam. - wskazał na koszyczek obok lodówki. - A jak jesteś bardzo głodna, to Jane zrobiła zapasy. Są jakieś przegryzki, jogurty, soki, owoce. - zaczął wymieniać uprzednio zaglądając do lodówki.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Nie łamała danych obietnic, zwłaszcza, jeśli ktoś musiał poświęcić dla niej coś cennego. A Hunter zadeklarował, że poświęci jej czas. Liczyła, że on również nie złamie danego jej słowa, a skoro podarowali sobie coś tak istotnego jak przyrzeczenia, to nie wyobrażała sobie, że mogłaby nie wsiąść do tego samolotu. Podobała jej się ta znajomość i choć Melis nie wiedziała, dokąd ją to wszystko zaprowadzi, to chciała iść tą ścieżką. Nie liczyła na żadne uniesienia, skoro Hunter kochał kogoś i dla tej osoby był w stanie poświęcić swoje szczęście. Huntington też nie zapomniała po tym jednym, choć udanym spotkaniu o Aaronie, ale w duchu liczyła na to, że Hunter jakimś cudem, kiedyś, w przyszłości, sprawi, że Melis uwolni się od tego uczucia. Więc może jednak na coś liczyła. Sama nie była pewna, ale skoro była w stanie przemierzyć ocean na skinienie jednym palcem Williamsa, a on dokładnie tym samym skinieniem zamierzał ją ze sobą zabrać, to chyba nie musiała być aż tak sceptyczna. Po prostu chciała się przekonać, na bok odkładając wszelkie plany. Od dzisiaj żyła tu i teraz, pozwalała sobie na spontaniczność i całą masę radości.
Ta radość objawiła się również teraz, kiedy Melis zobaczyła psa. Zeskoczyła z blatu i pozwoliła Kirkowi zapoznać się ze sobą. W końcu to on był gospodarzem na tej posesji i miał prawo sprawdzić, czy osoba, która do niego przyjechała jest godną zaufania, prawda? Pogłaskała go i przytuliła, bo kochała zwierzęta. W końcu jej klacz – Tear była jej najlepszą przyjaciółką. – Cześć, Kirk – powiedziała, pozwalając położyć psu głowę na swoich kolanach i spojrzała na Huntera.
- A ty jesteś głodny? – zapytała, bo nie musieli nic zamawiać, jeśli tylko ona miała jeść. – Bo mogę zadowolić się jogurtem – wyjaśniła. Nie potrzebowała szczególnie sytej kolacji, ale może nie powinna zawracać mu głowy? Już sama nie wiedziała jak powinna się zachowywać, choć przecież wtedy, na opuszczonej farmie wszystko było takie proste. Może rzeczywiście musiała wyluzować i dać się ponieść chwili? – Jeśli będziesz chciał pobyć sam to po prostu powiesz, prawda? – upewniła się, podnosząc się w końcu z miejsca, kiedy dokładnie zapoznała się z Kapitanem Kirkiem.
- Więc jutro San Francisco? Jestem podekscytowana. Skoro ustaliliśmy, jakie miejsca zobaczymy, to teraz gdzie pojedziemy najpierw? – zapytała, bo on lepiej znał rozkład miasta i wiedział jak to zorganizować, żeby zobaczyć jak najwięcej i nie nadłożyć kilometrów.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
To nawet nie musiałoby być łamanie obietnicy. Mogła się wystraszyć, rozmyślić, coś mogło jej wypaść. Był w końcu tylko obcym facetem poznanym w dość specyficznym miejscu, w specyficznych okolicznościach. Ludzie się tak chyba nie poznają, chyba, że w filmach, ale na pewno nie w prawdziwym życiu. Hunter mając w sobie fragment duszy romantyka trochę wierzył w przeznaczenie. W końcu muzyk, tekściarz to trochę poeta, a poeci wierzyli w rzeczy niewytłumaczalne jak przeznaczenie właśnie. Zwłaszcza, że oboje potrzebowali tego spotkania, by może ruszyć do przodu. Nawet jeśli byli dla siebie tylko katalizatorem zmian a nie właściwą zmianą. Chociaż kto wie... czas pokaże.
- Możemy zamówić coś lekkiego. Najwyżej zostanie. - machnął ręką. W sumie dobrze by było coś zjeść konkretnego, chociaż jeden posiłek. Ostatnio jedli coś ciepłego w samolocie a to było już jakiś czas temu. - Może jakieś burgery i frytki? W ogóle w sumie nie wiem... jadasz mięso? - zapytał, bo sam nie miał jakichś specjalnych preferencji żywieniowych ale wiedział, że teraz jest tak wiele różnych diet i upodobań, czy przekonań spożywczych, że wolał się upewnić.
Chyba zauważył, że jest trochę zmieszana, dlatego uśmiechnął się do niej.
- Możesz się tu czuć jak u siebie. W sumie jestem przyzwyczajony do tego, że w domu ktoś jest oprócz mnie i Kirka. - wyjaśnił - Jak będziesz chciała to cię zaraz oprowadzę, co gdzie jest. Śmiało też możesz korzystać z kuchni czy salonu, na co masz tylko ochotę. - dom był spory i wyposażony w różne uprzyjemniacze jak basen, czy małe studio nagraniowe, duży telewizor z pokaźną kolekcją filmów i tak dalej. Hunter spędzał w domu większość wolnego czasu. Miał tu gdzie komponować i odpoczywać. - Eee... jakbym chciał pobyć sam, to bym cię nie zapraszał. Ale to wiesz... nie jest tak, że musimy być we dwójkę caluśki czas. Zresztą nawet się tak nie da, bo za dwa dni mam trochę spotkań biznesowych. Ale jutro jestem cały twój. - znów się uśmiechnął. Wiedział co gdzie jest, ale jak się nad tym zastanowić to mało zwiedzał. Bywał w różnych turystycznych miejscach jeśli akurat miał tam jakiś wywiad, promocję płyty czy sesję zdjęciową. - Jeśli wstaniemy bladym świtem to możemy jechać zobaczyć Golden Gate o wschodzie słońca. A jak nie, to najpierw skoczymy na jakąś dobrą kawę, potem może Chinatown? Alcatraz byś chciała zobaczyć? Generalnie kiepski jestem w planowaniu. Normalnie mam od tego ludzi. - potarł kark dłonią, trochę speszony własną niekompetencją. - Więc może spontanicznie gdzie nas nogi poniosą? Czy tam koła. - zaśmiał się.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Czuła, że to coś ważnego. I gdyby nie pojawiła się na lotnisku, plułaby sobie w brodę. Żałowałaby tego. Zresztą, wyjazd nie był czymś nad czym się wahała. Nie musiała wymyślać za i przeciw, bo przeciw nie było. Chciała zwiedzić San Francisco, rozmawiała nawet z gazetą podróżniczą i dostała niewielkie zlecenie. Miała sfotografować Alamere Falls. Chciała zobaczyć wodę spadającą bezpośrednio do oceanu na własne oczy. Zwiedziła już jakąś część Stanów Zjednoczonych, ale w Kalifornii była tylko raz. Oczywiście w Los Angeles i choć San Francisco było na jej liście, nie miała kolejnej okazji by znów wybrać się w tamte rejony. Hunter podarował jej tę sposobność, dlatego była mu wdzięczna. Rzeczywiście był katalizatorem zmian, bo sprawił, że odnalazła jakąś cząstkę dawnej siebie, którą przecież lubiła.
- Burgery z frytkami brzmią świetnie – odpowiedziała. I skinęła głową, kiedy powiedział, że może czuć się tu jak u siebie. Oczywiście, że to było trudne poczuć się swobodnie w cudzym domu, ale nawet dom nie był tak istotny jak to, że chciała, by Hunter czuł się komfortowo. – Ja mam jedno zlecenie, więc może zajmę się tym, kiedy ty będziesz miał swoje spotkania – powiedziała. Musiała wynająć samochód i rozeznać się w okolicy, ale w dzisiejszych czasach, kiedy GPS był nawet w telefonie, nie martwiła się tym aż tak bardzo. – Wow, nastawię sobie budzik. Chcę zobaczyć wschód słońca z Golden Gate – odpowiedziała, znów szczerząc się od ucha do ucha. Zrozumiała, że od trzech dni wyglądała podobnie. Mama pytała ją, co tak bardzo poprawiło jej humor, ale Melis wzruszyła tylko ramionami. Co miała jej powiedzieć? Że znienacka pojawił się ktoś, kto zabiera ją do swojego domu, opowiada jej o swoim życiu jakby znał ją przez bardzo długi czas, ufa jej, a ona ufa jemu, skoro z chęcią robi to wszystko, w dodatku jest gwiazdą rocka i przystojnym mężczyzną? – Zobaczymy tyle, na ile starczy nam czasu, bo wieczorem pójdziemy na kolację, tak? – upewniła się. Wspominał coś na opuszczonej farmie, że gdzieś pójdą, a Melis naprawdę nie mogła się doczekać. – Teraz już nie możemy tego odpuścić, bo spakowałam sukienkę i szpilki – powiedziała. Nie żartowała. Ostatnimi czasy, stałym elementem jej ubioru były ogrodniczki i T-shirty, kiedy lądowała w stadninie. Mniej bywała w Venus Embrace, gdzie fotografowała występy tancerek burleski, a tylko tam mogła się wystroić. Teraz miała niepowtarzalną okazję, żeby wyglądać dobrze i chciała z niej skorzystać.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Cieszył się, że się zdecydowała na towarzyszenie mu. Nie tylko dlatego, że nie musiał dzięki temu lecieć sam, ale też dlatego, że Mel miała w sobie coś takiego, co dobrze wpływało na jego udręczony umysł i duszę. Przez nia nawet rozważył możliwość przyjazdu do Lorne jeszcze kiedyś. Problemem mogłaby być obietnica dana Leonie, ale co to było, takie kręcenie teledysku na farmie pod miastem. Pewnie Leo nawet by nie wiedziała, że Hunter tam jest. Więc nie miał powodu, by mieć wyrzuty sumienia z powodu tego pomysłu, tym bardziej. że to był tylko pomysł.
Wziął jedną z ulotek z koszyczka i wybral numer, poczym złożył zamówienie. Podał fałszywe nazwisko, zwykle tak robił, żeby nie wywierać presji, ani nic na restauracji. Mógł też trafić na jakiegoś antyfana, który by mu napluł do jedzenia, a tego wolał uniknąć. W niektórych knajpach już go znali, zwłaszcza ci, którzy dowozili jedzenie, bo przecież widzieli kto je odbiera, ale i tak praktykował zamawianie na inne nazwisko.
- Jasne, to dobry pomysł. Jeśli będziesz potrzebowała jakieś pomocy w dotarciu na miejsce czy coś, to powiedz, załatwię samochód i kierowcę. - zaproponował. San Francisco było specyficzne jeśli chodziło o jeżdżenie po mieście, bo dużo tu było górek i wzniesień, oraz co za tym idzie - spadów pod czasem ostrym kątem. Nie mówiąc już o tej słynnej krętej uliczce.
Trochę pożałował swojej propozycji bo lubił pospać, ale dla niej był gotów się poświęcić.
- Ale zaraz potem kawa. - stwierdził, bo bez kofeiny o takiej porze ani rusz.
Pokiwał głową, a gdy wspomniała o sukience i szpilkach, nie mógł powstrzymać wyobraźni. Pomyślał, że pewnie wygląda zachwycająco w takiej stylizacji, skoro na co dzień wygląda ślicznie. Była piękna, musiał to przyznać. I nawet nie zamierzał się jakoś bardzo kryć z tym, że tak uważa. Śmiało na nią patrzył i wodził za nią wzrokiem gdy szła. Jeszcze w Lorne poprosił Jane by załatwiła rezerwację dla dwojga w jakiejś wytwornej restauracji, gdzie nie tylko dobrze zjedzą, ale też będą mieli zapewnioną prywatność - czyli brak paparazzich. Nie chciał, by Mel czuła się speszona towarzystwem fotografów. Choć pewnie i tak mogła być niezłą sensacją i trafić na kilka zdjęć kiedy się z nim jutro pokaże na mieście.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Nie wiedziała, jak długo to potrwa, czy będzie stale odczuwała w towarzystwie Huntera taki spokój, czy nadal tak łatwo będzie jej zapomnieć o wszystkim, o czym zapomnieć próbowała i chciała. Czy to po prostu zachłyśnięcie się nowym poznaniem, nową relacją. Miała nadzieję, że nie, choć jednocześnie obawiała się, że to wszystko skończy się szybciej niż się zaczęło. Bo nadal miała to idiotyczne uczucie, że kim właściwie była i jakim cudem udało jej się go zainteresować, że zdecydował się zaprosić ją do siebie i chciał spędzać z nią czas. Chyba odczuwała jakiś syndrom gwiazdy tylko na odwrót. Ona w swojej głowie robiła z niego kogoś gigantycznie wyjątkowego, a siebie drastycznie malutką. Kiedy wcale tak nie było. Owszem, był wyjątkowy, ale w zupełnie inny sposób. Nie gwiazdorski.
- Myślę, że wynajmę samochód, bo nie wiem, gdzie mnie nogi poniosą – zaśmiała się. – Przez jakąś część swojego życia podróżowałam i nigdy nie wiedziałam, gdzie ostatecznie wyląduję. Lubiłam to, więc skoro już tu jestem, to nie chcę tego zatracić – wyjaśniła. Chciała dalej korzystać ze swojej spontanicznej natury. Przynajmniej dopóki nie wróci do Lorne Bay, bo tam zajmie się obowiązkami, pracą, a jej głowa będzie znów pełna negatywnych myśli.
- Jasne. Nie wytrzymałabym bez kawy, nie jestem rannym ptaszkiem – odpowiedziała. Ale czasami lubiła się poświęcić, żeby zobaczyć coś, co – była przekonana – zaprze dech w jej piersi. Już nie mogła się doczekać. Aparat leżał w walizce, gotowy uwiecznić wszystkie te chwile, które jutro wspólnie razem spędzą.
Ponownie uklękła, by przytulić Kapitana Kirka i chwilę się z nim pobawić, zanim przyjedzie jedzenie. Czasami zawstydzało ją to, jak dużo mówiła przy Hunterze, nie kryjąc niektórych aspektów jej życia, ale chwilę później znów gadała jak najęta. Teraz też tak było. Opowiadała mu o swoich ojcu, o czasie, kiedy był zdrowy, jak bardzo była z nim zżyta, o radości, którą odczuwała, kiedy robili razem różne rzeczy. Dopiero dzwonek do drzwi przerwał jej wywód dotyczący jej dzieciństwa, a Melis zarumieniła się, kiedy zdała sobie sprawę, że nawet nie spytała Willamsa, czy w ogóle go to interesuje.
Wzięła od niego swoją porcję jedzenia i ponownie zajęła miejsce na kuchennym blacie. – Kocham jedzenie. Nie powinnam się przyznawać, bo to chyba odstrasza potencjalne… randki… – zamilkła i ponownie się zarumieniła, bo chyba się wygłupiła.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Gdyby wybór należał do niego, chciałby by ta znajomość trwała. Mel była jak lek na całe zło. Mieli ze sobą jakąś dziwną więź, jakby znali się od lat, choć znali się raptem ułamek chwili. Chciał mówić jej o wszystkim, nawet o tym, o czym nie mówił nikomu innemu. Wyuczona ostrożność jednak była momentami silniejsza i gryzł się w język, by czegoś nie wygadać za dużo. Zwłaszcza o tym, co dotyczyło nie tylko jego. Ale to nie zmieniało faktu, że chciał by Mel była w jego życiu. Poza tym, że fajnie mu się z nią rozmawiało był też ten inny element który go do niej przyciągał. Podobała mu się również fizycznie. Gdyby była jakąś laską poznaną na imprezie, to pewnie już dawno przestałby trzymać ręce przy sobie. Ale laski z imprez były jednorazową sprawą, czymś o czym zapominał dość szybko. A Melis nie... choć miał przemożną ochotę ją pocałować a nawet więcej niż pocałować, to nie robił tego, bo nie chciał jej spłoszyć, nie chciał by pomyślała, że jest dziewczyną na jedną noc. Nie była. Mogłaby być kimś na wiele nocy i dni. Kimś kto byłby w stanie zawładnąć jego sercem. Czuł przez skórę, że Mel mogłaby mieć nad nim władzę, większą niż jakakolwiek inna kobieta przed nią. I niepokoiło go to, co by z taką władzą mogła zrobić. Co on mógłby z tym zrobić, bo w końcu znali się chwilę i to mogło być chwilowe zauroczenia, zafascynowanie się tym jak miła i piękna była. A nie chciał jej zranić, gdyby się okazało, że to jednak tylko chwilowa fascynacja. Nie wybaczyłby sobie zranienia jej. A przecież nawet nie miał pewności, że mogła na niego patrzeć jak on na nią. Nie powinien był więc wybiegać zbyt daleko w tych swoich przemyśleniach.
- Rozumiem. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to daj mi znać. Albo Jane, ona jest mistrzem w załatwianiu rzeczy niemożliwych. - zaśmiał się. - Poza tym mam nadzieję, że finalnie jednak wylądujesz tutaj. - dodał, lekko speszony, bo może chciała zaszaleć na całego i to nie z nim.
- No to mamy plan na jutro... a przynajmniej na rano. Nie ma więc siedzenia do późna, skoro czeka nas pobudka skoro świt. - zaśmiał się i klasnął w dłonie. Kirk chyba ją polubił, bo dopominał się co chwilę o nowe głaski. Hunter uśmiechnął się na ten widok, bo jego pies może i był łagodny i przyjacielski, ale znał się na ludziach, jak to zwierzęta.
Słuchał jej z uwagą, czasem kiwając głową, czasem zadając pytania. Sam trochę bał się mówić, może zbyt długo był ostrożny by teraz tak swobodnie się przed kimś otworzyć. Nie obawiał się, że Mel wykorzysta to co jej powie przeciwko niemu, albo żeby zarobić pieniądze, ale po prostu musiał być ostrożny, tego nauczyło go życie i kariera.
Gdy padło słowo "randki" wyprostował się nieco i spojrzał na Mel. Słyszał bicie własnego serca i lekko przyspieszony oddech. Czy to znaczyło, że nie był w swoich przemyśleniach i odczuciach osamotniony? Był ostrożny, nie ryzykował pierwszego kroku... nie licząc zaproszenia jej do siebie do domu na innym kontynencie. Ale marzył o tym by ją pocałować od samego początku, gdy tylko zobaczył jak zachodzące słońce tańczy na jej włosach, jak z troską głaszcze swoje konie, gdy usłyszał, że ona by chciała by nie wyjeżdżał na zawsze z Lorne. Otrząsnął się po chwili wpatrywania się w nią. To trwało ułamek sekundy, ale dla niego wydawało się trwać wieki. Po tej sekundzie znów był tą pewną siebie gwiazdą rocka co wcześniej, z zawadiackim uśmiechem. Tylko jego spojrzenie zdradzało, że w środku coś się w nim działo i to było coś dobrego.
- Na naszej randce możesz zjeść tyle ile chcesz i czego zechcesz. Będziemy po całym dni zwiedzania, więc oboje będziemy mieć miejsce. - zaśmiał się.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Chyba nie miała odwagi myśleć o nim w ten sposób. Nie miała odwagi mieć aż takiej nadziei, bo bała się, że mogłaby się nie ziścić. Już jeden raz poczuła coś do kogoś nieosiągalnego coś, czego mieć nie mogła i szlag ją trafiał, kiedy ten ból nie przechodził. A ona nie potrafiła inaczej. Nie potrafiła wyłącznie fizycznie zatracić się w kimś i nic nie czuć. Może to nierealne albo pozbawione sensu, ale Hunter już teraz wydawał jej się bliski. Ba, gdyby rzeczywiście tego nie czuła, nie zjawiłaby się w jego domu, nie pozwoliłaby sobie na to wszystko, ale naprawdę mu ufała. Ufała mu, by wiedzieć, że jej nie zrani, a taka wiara z jej strony była czymś ogromnym. Już teraz darzyła go całkowicie wyjątkowymi uczuciami, bo nigdy wcześniej nie myślała o nikim w ten sposób, nie przyzwyczajała się do osób tak szybko, nie powierzała im jakichś swoich spraw, którymi nie dzieliła się z innymi. Był dla niej ważny już teraz, nie miała pojęcia jak to wszystko mogłoby się zmienić później, gdyby pozwoliła sobie pomyśleć, że rzeczywiście coś mogłoby z tego być. Ale skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie podobał jej się. To oczywiste, że był przystojny, roztaczał aurę pewności siebie, a kiedy była blisko, czuła jego zapach, który, chcąc nie chcąc, przyprawiał ją o szybsze bicie serca. Uśmiechał się tak, że pewnie każdej kobiecie w pomieszczeniu miękły kolana. Ona też należała do tych kobiet, które spoglądały na niego z fascynacją. W myślach może przekraczała jakieś granice, ale tu i teraz nie pozwoliłaby sobie na to. – Okej, ale myślę, że obejdzie się bez pomocy Jane. Po prostu pojeżdżę po okolicy, porobię zdjęcia, pokontempluję – wyjaśniła. Nie wiedziała, gdzie ją poniesie, bo nie chciała oglądać niczego konkretnego. – I wrócę, obiecuję – ona też była lekko speszona i zupełnie zaskoczona, że chciał mieć ją tutaj. Naprawdę nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś zwraca na nią uwagę, ale podobało jej się to, że tą osobą jest Hunter. Mimo tego, że darzyła uczuciami Aarona, nie żałowała, że kimś, kto podarował jej swoją uwagę jest ktoś inny.
- Tak, zjem i pójdę się położyć – odpowiedziała, choć szczerze powiedziawszy, wątpiła, że potrafiłaby teraz zasnąć. Jet lag robił swoje, a ona przespała się odrobinę po podróży. Nie czuła zmęczenia i chyba jej gadanina o tym świadczyła. Melis plotła, co jej ślina na język przyniosła, zupełnie nie zastanawiając się nad tym, że może zanudzać swojego towarzysza. A on swoimi trafnymi pytaniami sprawił, że rozkręcała się jeszcze bardziej. Do tego stopnia, że zupełnie nie pomyślała, kiedy palnęła o randce. – To znaczy, że to nasza pierwsza randka, tak? – zapytała, a na jej ustach znów pojawił się charakterystyczny uśmiech. – Chyba nie może się nie udać, skoro już tutaj jestem, opowiadam ci o rzeczach, które wcale nie są interesujące, a ty słuchasz – zaśmiała się. Ale właśnie tak czuła, a to wszystko bardzo dobrze o nim świadczyło.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
Może za szybko próbował przeskoczyć z Leonie na inną kobietę, ale z drugiej strony od tak dawna był w zawieszeniu, że chyba nie chciał czekać dłużej. Jego wyobraźnia podsuwała mu różne scenariusze i to, co mogłoby się wydarzyć z Melis w roli głównej. Pociągała go fizycznie i umysłowo, rozmowa z nią sprawiała mu wiele przyjemności, więc podejrzewał, że w innych sferach mogłoby być równie przyjemnie. Ale nie chciał jej wystraszyć. Nie chciał by pomyślała, że startuje z pozycji idola i myśli, że wszystko mu wolno. Dlatego był ostrożniejszy, zachowywał odpowiedni dystans i nie pozwalał sobie na gesty, na które miał ochotę. Nie była pierwszą lepszą do zaliczenia.
- Okej, ale w razie czego nie krępuj się do niej dzwonić. Ona będzie wiedziała, że możesz się z nią kontaktować. To jej numer. - wygrzebał z kieszeni wizytówkę Jane, którą wcześniej asystentka mu przekazała. Sama zaoferowała, że w razie czego chętnie oprowadzi Melis, gdyby Hunter nie miał na to czasu. Była bardzo oddana swojej pracy i Hunter to cenił. Bez tej dziewczyny pewnie niewiele by ogarniał.
Odetchnął z ulgą. Z Mel jego dom wydawał się bardziej przytulny. Nie lubił być tu sam, chyba, że był w fazie pisania piosenek. Wtedy odgradzał się od świata na kilka dni.
Kiedy ona tak opowiadała o rodzinie i stadninie, on zjadł swoją kolację i przysłuchiwał się uważnie. Była na prawdę dobrym człowiekiem, już niewielu takich pozostało. I jej rodzina była dla niej ważna. Znał to, jego mama była dla niego najważniejsza na świecie i gdy ona opowiadała mu o ojcu, myśli same pobiegły w kierunku rodzicielki. Starał się nie łamać, bo wiedział, że ona by tego nie chciała, ale i tak myśl o jej chorobie i śmierci bardzo go bolała.
- Zależy jak zdefiniujesz randkę. Jeśli to spotkanie dwojga ludzi, którzy ze sobą rozmawiają by się poznać, to może to być nawet nasza trzecia randka. Ale pierwsza oficjalna. - uśmiechnął się. Nie dodał, że zwykle pierwszych randek nie odwozi do siebie do domu. To mogło być trochę mniej typowe, ale chyba żadnemu nie przeszkadzało. Bardziej się martwił czy wytrzyma tak długo bez próby pocałowania jej, albo chociaż dotknięcia jej dłoni. Bo bardzo chciał się do niej zbliżyć. - A teraz pora się zbierać, bo inaczej żaden budzik mnie rano nie dobudzi. - zaśmiał się i wstał od stołu. Ogarnął tyle o ile, żeby Kirk się nie mógł dobrać do resztek i posyłając uśmiech w stronę towarzyszki dodał - Dobranoc Mel. Widzimy się skoro świt.
Właściwie, żeby dotrzeć do Golden Gate na wschód słońca, musieli wstać gdy jeszcze było ciemno. Była to dla niego katorga. Zdarzało się, że wstawał bardzo wcześnie gdy był w trasie, żeby przemieścić się z miejsca na miejsce, ale nigdy nie był tego fanem. Ogarnął się szybko, zakładając jakąś koszulkę z logo Iron Mana i jakieś dżinsy. O tej porze było chłodno, więc zabrał też kurtkę. Potem pewnie zrobi się gorąco bo to jednak Kalifornia w środku lata. Z lodówki wyjął jakiegoś energetyka i po batoniku dla siebie i Mel.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się na widok wchodzącej do pomieszczenia Melis. - Na razie coś na ząb, a potem pojedziemy na jakieś porządne śniadanie. - Kirk spał sobie na kanapie w salonie i miał gdzieś ludzi. Jane miała potem przyjść się nim zająć, bo jednak nie wszędzie mogliby go ze sobą zabrać.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Zdecydowanie wszystko działo się szybko, ale Melis nie doszukiwała się żadnych złych intencji. Hunter był wolny i nieszczęśliwie zakochany, ale to wcale nie oznaczało, że powinien zamknąć się na życie bez kobiety, która go nie chciała. Właściwie, mógł robić, co tylko chciał, o ile czuł się na to gotowy. Sytuacja Melis była podobnie skomplikowana, z tymże Aaron nie miał pojęcia o tym, że coś do niego czuła, bo wielokrotnie mówił, że nie jest gotowy na kolejny związek po śmierci żony. Po pocałunku w Sylwestra ustalili, że przyjaźń jest właśnie tym, czego oboje chcą, a Melis nie miała odwagi, by powiedzieć mu, że chce czegoś więcej. Nie chciała tego niszczyć, bo przecież ta relacja była tak samo ważna, może nawet ważniejsza, skoro dzięki niej Melis odkopała się z najgłębszego dołka. Jak mogłaby to zniszczyć? Musiała zapomnieć. Teraz czuła, że to się może stać. Pierwszy raz od kilku miesięcy wierzyła, że uda jej się to zrobić. – Dziękuję – odpowiedziała, biorąc do ręki wizytówkę. Przeczytała dane, a później schowała ją do kieszeni jeansów, by mieć ją przy sobie na wszelki wypadek.
- Hm… to rzeczywiście mogłyby być randki – odpowiedziała. Skoro tamta miała być trzecia, to może wcale nie musiał trzymać rąk wyłącznie przy sobie. Sytuacja była już raczej jasna, nie padło tu żadne słowo o przyjaźni. Oboje mieli w jakiś sposób sprecyzowane zamiary, a Melis podobało się to zainteresowanie ze strony Huntera. Dokończyła jedzenie i zeskoczyła z blatu. Wytarła usta serwetką. – Dobranoc, Hunter – odpowiedziała. Pogłaskała Kirka po łebku i ruszyła do pokoju.
Wzięła prysznic i położyła się. Sen długo nie przychodził, dlatego rano wstała lekko połamana. Potrzebowała dużej ilości kofeiny. Na szczęście Williams zgadł, czego potrzebowała, bo kiedy zeszła na dół w jeansach i koszuli w kratę, zobaczyła, że trzyma w dłoni odpowiedni prowiant. Sama trzymała aparat i niewielki plecak. – Okej. Będę potrzebowała kawy. Dużo kawy. I popołudniowej drzemki – westchnęła. Było jeszcze ciemno, kiedy opuszczali dom, ale Melis była gotowa. Niewyspana, ale gotowa. Zajęła miejsce w aucie. – Mam nadzieję, że nie wystawisz mnie dziś wieczorem za tę pobudkę – zażartowała, kiedy zapinała się pasami. Była gotowa do drogi. Jak zwykle na jej twarzy zakwitł uśmiech. Była podekscytowana całym tym dniem i nie ukrywała tego.
muzyk — scena
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyny go kochają, faceci mu zazdroszczą, ale i tak wszystkie jego piosenki są o Leo.
A tu nagle zabrał do Stanów Melis...
W tym co się mogło między nimi zadziać był tylko jeden problem - plan Huntera by już nie wracać do Lorne. Owszem, pewnie gdyby go wzięło na poważnie, to jednak by tam jeździł, ale to nie zmieniało faktu, że nie zamierzał rezygnować z kariery i swojego życia. I Mel w pewnym stopniu to wiedziała, bo wiedziała, że żegnał się z rodzinnym miastem. Czy byliby w stanie mieć związek na odległość i to odległość oceanu? Za wcześnie by prorokować, za wcześnie by podejmować jakiekolwiek decyzje. Oboje jednak musieli mieć tego świadomość nim pozwolą sobie na coś więcej. Bo to jednak było ważne, że dla Huntera powrót na stałe do Lorne nie wchodził w grę. Mógł jedynie żyć w rozjazdach, był do tego przyzwyczajony. Mógł nawet kupić jakiś dom dla siebie w Lorne, taki który by mu odpowiadał, i samochód też. I mógłby nawet postarać się załatwić australijski paszport dla Kapitana Kirka. Ale przeprowadzka na stałe nie wchodziła w grę, bo to by oznaczało rezygnację z muzyki, z zespołu i z kariery. A od tego zależało nie tylko jego życie, ale też jego kolegów z zespołu i ludzi których zatrudniał. Oni straciliby pracę i źródło dochodu. A on straciłby największą pasję swojego życia. Ale może Melis byłaby bardziej elastyczna niż Leo. Już teraz to pokazała, rzucając wszystko i wsiadając do samolotu z obcym gościem. Może wskoczyłaby do tej wody trzymając Huntera za rękę. Może... gdyby...
- Nie bądź mięczak. - zaśmiał się. Życie w trasie nauczyło go, że czasami miało się bardzo mało snu i trzeba było korzystać z każdej możliwej okazji do drzemki. Spanie w podróży na początku było trudne, w tej chwili umiał spać jak dziecko nawet w bardzo niewygodnej pozycji w autobusie z futerałem od gitary w charakterze poduszki. - Będziesz mogła się zdrzemnąć w samochodzie. Mamy kawałek do przejechania. - wcześniej wybadał teren gdzie jest najlepszy widok na most o tej porze i skąd można zrobić najlepsze zdjęcia. Pomyślał, że potem mogą się przejechać mostem z otwartym dachem, żeby poczuła trochę kalifornijskiego stylu życia. - Byłbym skończonym debilem jakbym cię wystawił kiedykolwiek. - uśmiechnął się do niej i wskazał dłonią drzwi do garażu. Nie powinni byli tracić czasu. Co prawda marne były szanse na korki o tej godzinie, ale lepiej nie przegapić najlepszego momentu. Coś tam wiedział o złotej i srebrnej godzinie i że wtedy najlepiej robić zdjęcia architektury. Sam znawcą tematu nie był, ale ile razy już go maltretowano sesjami o wschodzie i zachodzie słońca, powtarzając te magiczne słowa "złota godzina".
W garażu stały dwa samochody, na dziś Hunter uznał, że lepszy będzie kabriolet. Wtedy Mel trochę też zwiedzi z pozycji pasażera. Pogoda miała być dziś słoneczna, choć nie tak upalna, więc powinno im się dobrze zwiedzać. W dłoni Hunter miał swoją czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. W całej stylizacji wyglądał dość niepozornie. Nie chciał by Mel miała od razu bezpośredni kontakt z paparazzi. Nie mógł być jednak tych sępów zupełnie pewny. Jeśli zwęszą sensację, to nic ich nie powstrzyma. A nowa dziewczyna w towarzystwie Huntera była sensacją. Nawet jeśli by nie trzymali się za ręce ani nie okazywali sobie jakichś czułości. Samo towarzystwo mogłoby wystarczyć by zainteresować paparazzich.

melis huntington
christmas time
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ