płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
62.
Spoiler
Obrazek
Nie chcę mi się szukać stroju, bo wiadomo, to Sameen… ale załóżmy, że ubrała czarne legginsy, buty sportowe i zwykłą koszulkę na cienkich ramiączkach. W pasie owinęła się czarną koszulą w razie gdyby zaczęło niemiłosiernie pizgać czy coś. Ubrała nawet czapkę z daszkiem i wysmarowała się kremem ochronnym, bo nie mogła sobie pozwolić nawet na cień opalenizny na swoim bladym ciele.
Dobra, ogólnie to Sameen była pewna, że zapraszanie typa, którego dopiero co się poznało, na taką pozamiastową eskapadę było nieco debilnym i dosyć odważnym pomysłem. Nie obawiała się jednak o swoje życie, bo szczerze wątpiła, że w Lorne grasuje aż trzech zabójców. Nawet nie chciało jej się wierzyć w to, że w Lorne był morderca. W sumie kiedyś był. Miała z nim nawet do czynienia. Przyznał się do próby morderstwa, ale jednocześnie wydawał się… taki niewinny i zakłopotany swoim czynem. No, ale chuj. Tak czy siak w końcu zainwestowała w nowe auto, absolutnie nie w jej stylu, ale trudno, i podjechała po Jamesa. Umówili się zakładam na wczesne godziny poranne. Podejrzewam, że na szóstą rano. Sameen zrobiła to specjalnie, bo pamiętała, że James jej powiedział, że nie lubi wstawać wcześnie. Wiedziała, że nie było sensu wybierać się z nieznanym człowiekiem na weekend więc zaproponowała całodzienną wycieczkę.
Do miejsca docelowego jechali około dwóch godzin i zakładam, że te dwie godziny poświęcili na rozmawianie o sztuce i nawet zajechali gdzieś po drodze wziąć śniadanie na wynos i jakąś kawkę. Sameen za wszelką cenę starała się być jak najbardziej normalnym człowiekiem. Nawet wmusiła w siebie to niewielkie buritto śniadaniowe. No i jak zajechali w jakieś miejsce to Sameen gwałtowanie zatrzymała auto, bo chciała się nim pobawić. –Stąd musimy już iść na pieszo. – Poinformowała go i wysiadła z auta. Podeszła do bagażnika, który otworzyła. Wyciągnęła swój plecak, w którym miała wodę, broń i jakieś duperele. –Zgodnie z umową, wyłączaj telefon i oddaj go mi. – Uśmiechnęła się. W końcu celem tego wypadu było odzyskanie przez niego weny do fotografowania czegokolwiek. –Pokażę ci jedno z moich ulubionych miejsc. To będzie gdzieś ze 40 minut wędrówki. – No chyba, że James miał chujową kondycję. To może im zejść nawet do półtorej godziny.
Poczekała aż James zabierze swoje rzeczy z bagażnika i zamknęła go i schowała kluczyki od auta do bezpiecznej kieszonki. –Za dwa tygodnie w Sydney odbywa się licytacja sztuki. Miałbyś ochotę mi potowarzyszyć? Przydałaby mi się opinia eksperta w co warto inwestować. – Nie kłamała, miała nawet wykupione dwa miejsca. Chętnie spędziłaby trochę czasu w jego towarzystwie. Tym bardziej, że dzięki rozmowom z nim, zwłaszcza o sztuce, na jakiś czas zapominała kim jest.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
#6

Szczerze mówiąc nie spodziewał się, że będzie mieć jeszcze okazję, by spotkac się z blondynką i to tak sam na sam. Ucieszył się jednak z takiej możliwości. Ciężko mu było to wytłumaczyć, ale czuł, że podczas ich rozmowy udało im się nawiązać jakąś nić porozumienia. Nie miał wśród swoich znajomych, którzy nie byli powiązani z jego pracą, ludzi pasjonujących się sztuką, z którymi mógłby wymieniać uwagi dotyczące malarzy czy konkretnyc dzieł. Było to więc dla niego naprawdę fascynujące i mógł nazwać się szczęściarzem, że Sameen trafiła akurat do jego galerii i, że zaczął z nią rozmowę. Jak to czasem się przedziwnie ludzkie ściezki układają.
Nie chciał żeby na niego czekała więc był gotowy punktualnie, chociaż ciężko mu się wstawało. Zdecydowanie była to dla niego okropna pora, no ale nie chciał marudzić i wybrzydzać więć z trudem podniósł się z łóżka żeby przyszykować się do wyjazdu. Całe szczęście plecak ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami zapakował wieczorem, bo w innym wypadku to biegałby rano jak wariat w poszukiwaniu aparatu i obiektywów. Tak, miał w planach dzisiaj uchwycić jakieś piękno natury. Gdzieś tam w jego głowie i duszy tliła się jakaś nutka nadziei, że ten dzień będzie przełomem, który sprawi, że wena do niego powróci, a najlepiej to jebnie go w twarz z półobrotu. Tego potrzebował. – Mam nadzieje, że jak napadną na nas niedżwiedzie to osłonisz mnie własnym ciałem – zażartował, a później posłusznie wyciągnął z kieszeni telefon, który wyłączył i oddał kobiecie posyłając jej przy tym uśmiech. – Muszę przyznać, że jestem cholernie ciekaw jakie jest Twoje ulubione miejsce, jak mam być szczery to, gdy zobaczyłem Cię po raz pierwszy nie wpadłbym na to, że lubisz się włóczyć po lasach – bo jednak biła od niej klasa i pewnie sądził, że woli łazić na pokazy Alexandra McQueena niż w miejsca takie jak te. Po raz kolejny dochodziło do niego to, że nie warto oceniac ludzi po pozorach, chociaż akurat w tym wypadku zaskoczył się pozytywnie.
- Ohh – był zaskoczony jej propozcyją. – Jasne, będzie mi bardzo miło – nie stanowiło to żadnego problemu. – Masz jakieś wymagania? W sensie coś co pasowałoby Ci do wystroju, czy nie jest to istotne, byleby do Ciebie przemawiało? – Zapytał, bo to było istotne przy wyborze dzieł sztuki. Zabrał też z bagaznika swój plecak i założył na oczy okulary przeciwsłoneczne. – To prowadź pani przewodnik – uśmiechnął się będąc już gotowym do drogi. – Kupujesz tylko obrazy, czy sama też coś tworzysz? – No często ludzie, którzy pasjonowali się sztuką sami próbowali coś w tym kierunku robić. Wiedział to po sobie.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen najbardziej cieszyła się z tego, że może spędzać czas z kimś przy kim nie musi myśleć o swojej prawdziwej naturze. Istniało prawdopodobieństwo, że gdyby poznała Jamesa pół roku wcześniej to i tak wedrowalaby myślami do pracy. Teraz chciała od tego uciec. Na poważnie nadal rozważała emeryturę. A przynajmniej dłuższy odpoczynek. Może nawet rok dziekański. Zobaczymy co życie jej przyniesie. Może ostatecznie dojdzie do tego, że wybije całe miasto, bo ktoś ją wkurwi, albo wyjdzie na wierzch dawno skrywana choroba psychiczna. Nigdy nie wiadomo. Parsknela śmiechem słysząc jego komentarz. –Ależ oczywiście.- Wykonała nawet leciutki ukłon. –Akurat mam doświadczenie w walce z niedźwiedziami, więc możesz czuć się ze mną bezpieczny.- Powiedziała całkiem poważnie, ale akurat nigdy z niedźwiedziem nie walczyła. Byłaby to dosyć absurdalne. Pewnie nawet nie wyszłaby calo z takiej walki. Teraz w sumie zaczęła nawet żałować, że nie wzięła strzelby. Szybciej powaliłaby drapieżnika strzelba niż coltem, którego miała w plecaku. No tak czy siak wzięła od Jamesa telefon i schowała go do plecaka. Kusiło żeby zostawić go w aucie, ale jednak telefony były przydatne. Chociaż wątpiła żeby mieli zasięg w dziczy. –Jedno z ulubionych!- Przypomniała z uśmiechem. Miała milion innych ulubionych, głównie za granicą, ale podróżowanie z Jamesem za granicę byłoby już poronionym pomysłem na tym etapie ich znajomości. –Dlaczego? Pasowałam bardziej na snobkę, która szwenda się po galeriach i kupuje dzieła sztuki?- Zapytała z uśmiechem i pewnie kiwnęła na niego głową i ruszyli oznakowanym szlakiem w kierunku miejsca docelowego. Sameen bywała tutaj tak często, że nawet nie potrzebowała tego oznakowania. Pewnie mogłaby mu nawet pokazać gdzie zakopała kiedyś jakieś zwłoki czy cos. Ale to może następnym razem. Teraz mi się w sumie przypomniało, że Natalia czy Izabela mają cechę snobki. Ale chyba Izka. Tęsknie.
-Fantastycznie. – Szczerze się ucieszyła. Może uda jej się kupić coś co będzie rzeczywiście wartościowe. Zazwyczaj jak już coś kupowała to tylko i wyłącznie dlatego, że jej się podobało. Niespecjalnie przejmowała się rzeczywistą wartością. Teraz jak już poznała specjalistę to może szaleć. –Wejściówki już mam. Przelot załatwię z pracy, więc tym też nie trzeba się martwić. – Posłała mu delikatny uśmiech. Skoro go zaprasza to nie chciała teraz zrzucić na niego bomby „ale za lot to sobie typie zapłać sam”. Nie miała pojęcia ile zarabiają ludzie pracujący w galeriach. Nie wyglądał na biednego, ale wiadomo, to mogły być pozory. –Nie mam niczego konkretnego na oku. – Przyznała. –Mam nowe mieszkanie i planuje je jakoś… wypełnić. – Oczywiście, że nie ma nowego mieszkania, ale przecież mu nie powie, że od dwóch lat mieszka w pustym mieszkaniu.
No to ruszyli sobie jakimś szlakiem i pewnie nawet nie było ciężko, bo była to na razie dosyć prosta ścieżka. Później, bliżej punktu docelowego zaczną się jakieś skały, po których będzie trzeba złazić. –Maluję. Mówiłam ci. – Uśmiechnęła się, bo może zapomniał. Pewnie wyrywał dużo dup na gadki o obrazach i mu się pierdoliło. Nie obwiniała go, ona też wielu rzeczy nie pamięta, bo dzieli ze mną mózg, a wiadomo jakie ja mam dziury. –Potrafiłbyś rozpoznać podróbkę? – Zainteresowała się.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Dziękuję bardzo - zaśmiał się - całe szczęście nie mam problemu z męskością - miał chyba całkiem niezłą samoocenę i nie obawiał się tego, że jak sie nie obroni przed niedźwiedziem to nagle zmniejszy mu sie penis i przestanie byc facetem. Tak to nie działało. Poza tym lubił kobiety, które były pewne siebie i nieustraszone, a na taką wyglądała mu Sameen. Chociaż, wciaż ciężko mu było ją w jakiś sposób określić. Nie zmienił o niej zdania i dalej sądził, że jest osobą wielu sprzeczności. - To czym się zajmujesz, że masz takie doświadczenia z niedźwiedziami? Pracujesz w zoo? - Zapytał, chociaż z tym ostatnim pytaniem to już sobie żartował. Wątpił w to, żeby kogoś pracującego w ogrodzie zoologicznym było stać na kupno, dość drogiego, obrazu. No chyba, że miała bogatego męża, aczkolwiek już zdążył zauważyć, że obrączki nie nosiła więc jeżeli już to wdowa lub rozwódka. Jemu to nie robiło różnicy. Sam był po rozwodzie i nie lubił się z tym obnosić, ani o tym rozmawiać, dlatego nie wypytywał ledwo poznanej kobiety o tak prywatne sprawy.
- Trochę tak - zaśmiał się i miał nadzieję, że się na niego nie obrazi. - Chociaż snobką bym tego nie nazwał... prędzej na jakąś zapracowaną bizneswomen, która potrzebowała złapać oddech i na chwilę przypomnieć sobie, że zanim zaczęła pracę dla wyniszczającej korporacji to była studentką ASP z aspiracjami do zostania wielką malarką - tak, by ją określił! Brzmi to o wiele, wiele lepiej niż snobka. Spojrzał nawet na nią posyłając jej przyjazny uśmiech, trochę się denerwował, że zaraz dostanie w zęby za takie głupie gadanie.
- Daj spokój, Ty ogarnęłaś wejściówki, a ja ogarnę lot - ton jego głosu nie znosił sprzeciwu. Był dżentelmenem i chciał się w ten sposób wykazać. - Już i tak mnie uratujesz od niedźwiedzia, to przynajmniej samolot nam załatwię - na tyle było go stać. Zaszaleje i wykupi im lot biznes klasą. Taki będzie mieć gest, nic tylko korzystać. - Oh... i do jakiś konkretnych pomieszczeń chciałabyś obrazy? - Był ciekawy jak widzi to wszystko oczami swojej wyobraźni. - Polecałbym takie skłaniające do przemyśleń powiesić w salonie, bo wtedy jest zawsze do czego nawiązać jeżeli goście okażą się nudni - cwana z niego była bestia, on miał pewnie dość sporo dzieł sztuki w salonie, bo i nudnych gości bywało u niego sporo. - A takie bardziej hmm... intymne lub erotyczne to w sypialni - a wodospady to już tylko w łazience.
W sumie istniała też opcja, że uda mu się zrobić dzisiaj kilka ciekawych ujęć, które będzie mógł jej sprezentować na nowe mieszkanie. Fotografie też sie wspaniale sprawdzały w celach dekoracyjnych. - A no tak, wymknęło mi z głowy, wybacz - teraz zrobiło mu się głupio, że po raz drugi jej się o to pytał. Trudno. Czasu się nie cofnie za to można było iść przed siebie, co też i James robił. Rozglądał się dookoła podziwiając piękno przyrody, a po chwili na dłuższy moment utkwił spojrzenie w kobiecie idącej obok. - Zależy jaki to byłby obraz, nie na wszystkich okresach się znam doskonale. Nie jestem malarzem z wykształcenia. Jestem wojskowym i fotografem - żołnierz, który jednocześnie nie ukrywał się ze swoją wrażliwością na piękno. To prawdziwy wybryk natury. - Mam nadzieję, że kiedyś pokażesz mi swoje obrazy, jestem ich mocno ciekaw. Już Ci mówiłem ostatnio, że jesteś dla mnie fascynującą osobą i nie mam pojęcia czego mógłbym się spodziewać na tym płótnie - zżerała go ciekawość o tym jaką tematykę Sameen najczęściej przedstawiała na swoich dziełach. Chciałby je zobaczyć.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Parsknela śmiechem na wzmiankę o ewentualnym braku problemów z męskością. Nie zamierzała potwierdzać, zaprzeczać, a już z pewnością, na tą chwilę, nie miała zamiaru dopytywać. Westchnęła lekko zanim odpowiedziała. Chciała kupić sobie tym westchnieniem trochę czasu. Musiała przemyśleć w jakie kłamstwa powinna teraz brnąć. -Obecnie nie zajmuje się niczym.- Postawiła na prawdę co było całkiem miłym doświadczeniem. Nie musiała kłamać. Gdyby miała więcej uczuć to by pewnie łezka w oku jej się zakręciła. Taki progress. Dawno takiego nie miała. –I chciałabym mieć dobre wyjaśnienie dlaczego, ale po prostu… na chwilę obecną jestem wypalona zawodowo, a mogę sobie pozwolić na przerwę, więc z tego korzystam. – Dodała jeszcze z uśmiechem. Brzmiała trochę jak ci bogaci ludzie, którzy na pytanie o majątek odpowiadają „jest mi komfortowo”. Sameen też było komfortowo. Może nawet za bardzo, bo namiętnie wydawała spore pieniądze na rzeczy, których nie potrzebowała. Jak dzieła sztuki czy kolejne auta.
Znowu się zaśmiała. –No w sumie nie byłeś zbyt daleki od prawdy. – Może daleko jej było do bizneswoman, ale z pewnością była zapracowana i potrzebowała złapać oddech. –Nigdy nie miałam ambicji, żeby być malarką. – To już wolała wyjaśnić. –Ale cieszę się, że zaszłam do galerii, bo gdyby nie to to pewnie teraz nie łapałabym oddechu na świeżym powietrzu i w całkiem przyzwoitym towarzystwie. – Spojrzała na niego i przez krótką chwilę mu się przyglądała, a później nawet puściła mu oczko. Gdyby wtedy nie poszła kupić tego obrazu to zapewne siedziałaby teraz z Tyfonem i wąchała jego pierdy, bo nadal ma problem z dobraniem mu odpowiedniej karmy, a weterynarze są beznadziejni. A przecież nie będzie codziennie zabijać barana, żeby Tyfon jadł po grecku. Niech się dostosuje. –Zawsze marzyłam o byciu szpiegiem. – Zażartowała sobie, żeby udowodnić właściwie samej sobie, że ma jakieś tam poczucie humoru. Oczywiście nie miała, ale wiadomo, każdy kocha żyć w swoich własnych fantazjach.
-Nie, nie, James. – Powiedziała i nawet wyciągnęła rękę, żeby położyć dłoń na jego przedramieniu. –Moja praca polegała na wiecznym lataniu. Mam wylatanych tysiące mil, mam tyle punktów, że do końca życia ich nie wykorzystam. Umówmy się, że zarezerwujesz nam stolik w jakiejś dobrej restauracji i będziemy kwita. – Zaproponowała takie rozwiązanie, bo jednak bilety nie były tanie, a ona nie chciała go narażać na zbyt wielkie koszty. Tym bardziej, że znali się naprawdę krótko, a ona już go zapraszała na weekend poza miastem, lol. Nigdy tak szybko nie działała. Tak bardzo nie było to w jej stylu.
-Nie mam pojęcia. – Podrapała się po nosie. –Nie miewam zbyt wielu gości, więc szukam raczej czegoś pod siebie. – Niespecjalnie wstydziła się tego, że jej życie towarzyskie było jakie było. Przecież nic z tym nie zrobi. Mogłaby. Ale czy chciała? Absolutnie nie. Ludzie ją męczyli. Wystarczało jej ograniczone grono, które miała i swoje jednorazowe przygody. Czego więcej trzeba? Uśmiechnęła się słysząc o intymnych obrazach. –Rozumiem. Akty tylko sypialnia. – Udawała, że coś notuje. –Myślałam, że teraz w modzie są lustra na suficie w sypialni. Centralnie nad łóżkiem. – Znam typiarę, która w sypialni nad łóżkiem ma powieszone swoje wielkie zdjęcie jak się kąpie w jeziorze XD patola.
-W porządku. – Uśmiechnęła się, bo jakby miała się na niego fochać za to, że zapomniał to zrujnowałaby im wypad. Więc równie dobrze mogliby wrócić do Lorne. A, że Sameen to Sameen to pewnie by go tutaj zostawiła bez telefonu i wróciła sama. A tego zrobić nie chciała. Zdążyła go polubić. –Hm. Okej. – Skinęła głową. –Nie wiedziałam, że to w sumie ma znaczenie. – Myślała, że jak ktoś się zna na obrazach to po prostu od razu wyczuje podróbkę. Widocznie się myliła. Pewnie przez to, że jednak nigdy nie zajmowała się handlem dziełami sztuk, a jak już coś kupowała to z legitnych miejsc i otrzymywała certyfikaty świadczące o oryginale dzieła.
-Chętnie bym ci je pokazała. – W sumie to miło byłoby usłyszeć opinię kogoś kto się na tym zna. –Mam je jednak na Krecie. Tylko tam maluję. – Dodała. –Musielibyśmy więc wybrać się na wycieczkę. – Teraz to już posłała mu szeroki uśmiech i zaczęła zmierzać ścieżką, która robiła się już nieco stroma, ale nic niebezpiecznego.
Wybuchła lekkim śmiechem. –I co zamierzasz z tym zrobić? Odkrywać moje tajemnice czy pozwolisz mi być nadal fascynującą? – Zapytała unosząc brwi i chciałaby kontynuować prowokujące spojrzenie, ale niestety musiała uważać na to gdzie stawia stopy. Nie chciała przecież się wypierdolić.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Pokiwał głową słysząc jej odpowiedź. - Podobno jeżeli ktoś robi to co lubi to nie przepracuje ani jednego dnia... i wtedy raczej nie grozi wypalenie zawodowe, może powinnaś nad tym pomyśleć - zaproponował, ale nie chciał się jakoś wybitnie mocno wtrącać w jej życie. Rzucił jej po prostu taką życiową mądrością, może jej się do czegoś przyda. - Ja zamieniłem swoje hobby w pracę i nie żałuje - uśmiechnął się - nawet jeżeli czasem potrafi mnie to nieźle wymęczyć - całe szczęście wtedy natrafił na taką Sameen, która zaproponowała mu tą wycieczkę. Był cholernie ciekaw tego co kryje się na końcu drugi, którą właśnie się kierowali. Ekscytował się tym jak małe dziecko, ale starał się nad sobą panować i nie dawać tego tak do końca po sobie poznać. - Czasem każdy potrzebuje przerwy - ona od swojej pracy potrzebowała po prostu dłuższej niż ta jedna wycieczka, która być może dla Jamesa będzie lekarstwem.
Zaśmiał się na jej kolejne słowa. - Całkiem przyzwoitym? Wezmę to za komplement - raczej nie uważał tego za obrazę. Nie był może kimś nadzwyczaj interesującym, ale też chyba nie był jakiś wybitnie nudny. Sądził, że jest przeciętnym facetem, który po prostu ma talent do malowania czy robienia zdjęć. Nic nadzwyczajnego, pewnie bardziej opłacałoby mu się gdyby był dobrym programistą, ale zamiast tego wybrał drogę artysty. Mógł tez być wojskowym jak jego nie najlepszy ojciec. - Szpiegiem? A to jest ciekawe... kobieta 007. Coś mi się wydaje, że pasowałabyś do takiej pracy. Pewnie potrafisz dotrzymać sekretu. - Wydawała się być kobietą, która umiała trzymać buzie na kłódkę jeżeli tego wymagała sytuacja, bo tak normalnie to uważał ją za dość wygadaną. Nie musiał jej wypytywać o wszystko i zadawać miliona pomocniczych pytań. Rozmowa szła dość gładko.
Westchnął i wywrócił oczami. - Ach te kobiety, nie dadzą się nigdy facetowi wykazać - rzucił tak trochę żartobliwie. - No, ale niech będzie. Lubisz jakąś konkretną kuchnię? - Chciał jej się odwdzięczyć zabierając ją do takiego miejsca, w którym jedzenie będzie jej smakować. - No chyba, że zdasz się na mnie i zobaczymy, może Cię czymś zaskoczę - puścił do niej oczko, a później ruszył przed siebie. Nie chciał zostawać w tyle. Cięzko mu było sobie wyobrazić mieszkanie Sameen, ale chciał jej jak najlepiej doradzić w wyborze odpowiednich obrazów. Postanowił jednak, że zamiast zwracać uwagę na to jak obraz będzie wpasowywał sie w ogólny zarys jej apartamentu, bardziej skupi się na tym, by coś sobą przekazywał i przede wszystkim, by Sameen ten przekaz czuła i się z nim utożsamiała. To miało być najważniejsze.
- Nie, to niestety tak nie działa. Na przestrzeni lat różnił się sposób wytwarzania farb, płótna, narzędzi. Czasem ludzie chcą podrobić obraz i na pierwszy rzut oka wygląda to praktycznie identyczni, ale zdradzają się przy takich rzeczach jak czarna farba... wiesz, że można datować farbę na podstawie ilości zawartego w niej węgla? Jeżeli ktoś chce mieć pewność, że kupuje oryginał, a nie podróbkę to właśnie farby mogą mu o trym zaświadczyć. No chyba, że jest to współczesny twór, z tym jest już trochę gorzej - pewnie są jakieś sposoby, żeby to odróżnić i James nawet o tym wiedział, ale nie chce mi się tego sprawdzać. Jestem leniuszkiem.
- Na Krecie? Rzeczywiście dużo podróżujesz - trochę go tym zaskoczyła i szczerze mówiąc nieco onieśmieliła, bo najwyraźniej miał do czynienia z kobietą, której nie tak łatwo było zaimponować i, dla której pieniądze nie miały zbyt wielkiego znaczenia. - Dlaczego akurat Kreta? - Zapytał ciekaw jej historii, a później trochę przyspieszył i wyminął ją zgrabnie tylko po to, by się odwrócić i przez chwilę iść tyłem, by móc na nią spojrzeć. - Odkrywać Twoje tajemnice, jednocześnie zostawiając trochę dla wyobraźni - odpowiedział na jej pytanie posyłając jej przy tym szczery uśmiech. - Ale obawiam się, że moja wyobraźnia może nie być na tyle dobra żeby sprostać oryginałowi - bo na pewno była o wiele ciekawszą osobą niż mógłby to sobie wymyślić, co jeszcze sprawiało, że była bardziej interesująca.
W końcu zatrzymał sie, stojąc do niej przodem. - Mogę Ci zrobić zdjęcie? - Zapytał, bo to w jaki sposób blask światła tańczył na jej jasnych włosach było naprawdę piękne. Cała była piękna, chociaż jej uroda nie była taka... typowa. Nie była klasyczną, słodką blondynką jakich pełno było dookoła. Miała w sobie klasę i elegancje, coś czego nie widział w wielu kobietach.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się delikatnie. –Kocham moją pracę, więc nie sądzę, żeby to było problemem. – Jeszcze niedawno to by prędzej zapisała się na egzorcyzmy niż przyznała przed kimś, że kocha swoją pracę. Nawet w takim przypadku kiedy rozmawiała z kimś kto nie miał zielonego pojęcia czym się zajmuje. –Po prostu nie chcę już pracować 24/7, a niestety tak musiałam żyć. – Dobra, teraz trochę kłamała, ale tak nieco nieświadomie. Jeszcze nie wiedziała, że będzie niedługo tęsknić za swoją pracą i jednak wróci do jej wykonywania. –Mam nadzieję, że ta przerwa będzie tym czego rzeczywiście potrzebuję. – Tym razem posłała mu niemrawy uśmiech. Co jak jednak okaże się, że przerwa jej nie pomoże i już nigdy nie wróci do bycia sobą tylko będzie jakaś taka zamulona i będzie musiała próbować swoich sił w „prawdziwym” życiu?
-Wiesz jak ciężko jest znaleźć ledwo przyzwoitego mężczyznę w dzisiejszych czasach? – Zapytała. Sama miała niewielkie doświadczenie z mężczyznami, bo tych traktowała bardzo przedmiotowo, albo najczęściej ich mordowała. Większość swojego doświadczenia bazowała na doświadczeniu Zoyi. A wszyscy wiemy jak bogowie kochają karać małą Henderson. Jedynym innym przyzwoitym mężczyzną jakiego znała Sameen jest mój Joel. –Też myślę, że bym się nadała. – Zgodziła się i nawet zaśmiała. –O tak. Potrafię. – Pokiwała głową. –Masz coś z czego chciałbyś się zwierzyć? – Posłała mu prowokacyjne spojrzenie.
-Nie jestem wybredna, więc zdaję się na ciebie. – Trochę ją kusiło, żeby mu powiedzieć, że jak kupi toster i chleb tostowy to taniej go wyjdzie. Ale już nie chciała być taka. Widziała, że się facet stara i nie chciała już mu sprawiać przykrości, albo sprawiać wrażenia, że go spławia, albo nie daje mu się wykazać. Też nie żeby od niego wymagała nie wiadomo czego. W końcu potrzebowała tylko pomocy na aukcji! Obserwowała jak sprytnie ją wyprzedza i w sumie nawet mu na to pozwoliła. Zwolniła nieco kroku, żeby nie przyspieszył niepotrzebnie i żeby nic mu się nie stało. Dla niej teren był już znany, dla niego była to wyprawa w nieznane. Śmiesznie tak iść sobie na taką wycieczkę z morderczynią.
-Hmm. – Pokiwała głową. Gdyby stała to pewnie nawet by się podrapała po brodzie w zamyśleniu jak Batman. –Czyli do dokładniejszego przeanalizowania potrzebna by była jeszcze jakaś analiza chemiczna. No i laboratorium. Zaufane. – Ostatni wyraz wypowiedziała pod nosem, do siebie.
-Jest mniej miejsc, których nie odwiedziłam. – Pochwaliła się. Wiedziała, że „normalnym” ludziom imponowało podróżowanie po świecie. –Wychowałam się tam i żeby pozostać wierną moim korzeniom, postanowiłam kupić tam dom. – Nie było to nawet kłamstwo, więc nie musiała się wysilać. –Mam nawet kozę. – To też ludzi interesowało. –Ale może kupię jeszcze, bo tamta jest chyba samotna. – Pewnie Zoya jej to zasugerowała i od tamtego czasu Sameen nie może przestać myśleć o tym, że jej grecka koza może być samotna.
Zatrzymała się w tym samym momencie, w którym zatrzymał się on. Jebani fotografowie. Muszą kurwa sfotografować dosłownie kurwa wszystko. Uśmiechnęła się ciepło i podeszła do niego. –Częścią mojego uroku i tajemniczości jest to, że nie daję sobie robi zdjęć – Powiedziała nadal się uśmiechając. Nawet położyła mu dłoń na ramieniu. –Więc nie tym razem, okej? – Minęła go i miała tylko nadzieję, że James nie jest creepem, który będzie jej robił fotki z ukrycia. Będzie musiała go zabić w swoim jednym z ulubionych miejsc. Eh. –Jeszcze chwila i będziemy na miejscu. – Poinformowała go i zerknęła za siebie, żeby sprawdzić czy się nie obraził. Wiadomo jacy są ci mężczyźni.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Myślę, że jest to zdrowe podejście - kiwnął głową - daj znać czy Ci się uda, to może sam spróbuje czegoś takiego - bo on swoją pracą żył non stop. Nawet teraz, pomimo tego, że oddał jej swój telefon to myślał o odpowiednich ujęciach do zdjęć lub tego co mógłby tu namalować. Cóż... sztuka była całym jego życiem, zarówno pracą jak i hobby, kiedy chciał się wyluzować po pracy to malował, w pracy też czasem malował, albo gadał o malowaniu i obrazach. Dla niektórych mogłoby to być nużące, ale jemu to o dziwo odpowiadało. Uważał tą małą rutynę za coś relaksującego w porównaniu do tego co działo się gdy pracował jako żołnierz lub później, gdy fotografował przebieg działań wojennych na bliskim wschodzie.
Zaśmiał się pod nosem. - Absolutnie nie mam pojęcia, nigdy nie szukałem ledwo przyzwoitego mężczyzny, celuje trochę wyżej - nawet pokazał ręką jak wysoko celuje - sky is the limit - gdyby gustował w mężczyznach to właśnie tak wysoko, by celował. - Zresztą, Ty też powinnaś... ledwo przyzwoity to zdecydowanie za mało - zasługiwała na więcej, przynajmniej na razie tak mu się wydawało. Ciekawe co myślałby o niej gdyby dowiedział się czym tak naprawdę blondynka się zajmuje. Może wtedy myślałby, że jedyne na co zasługuje to gnicie w więzieniu? No albo uważał, że jest tragiczną postacią, której można pomóc. Ciężko stwierdzić. - Hmmm to zależy, czy mogę Ci zaufać - obserwował ją z uśmiechem na ustach wodząc wzrokiem po jej twarzy, a później nieco się do niej zbliżył. - Lubię ananasa na pizzy, ale nie możesz tego nikomu powiedzieć, wezmą mnie za wariata - na zakończenie wydania swojej wielkiej tajemnicy puścił do niej oczko i ponownie uśmiechnął się ładnie pokazując swoje białe zęby.
W takim razie, skoro nie miała jakiś większych preferencji co do jedzenia to James już w swojej głowie wymyślił pewien pomysł, który wywołał na jego ustach lekki uśmiech. Mógł teraz mieć tylko nadzieję, że przypadnie jej to do gustu. Oby. Lubił, gdy ludzie doceniali to co dla nich przygotowywał. Było to może egoistyczne i próżne, ale trudno. - Tak jest, no i ktoś kto wie dokładnie co trzeba analizować i z czym porównać wyniki - w sumie Sameen dała mu do myślenia, że jest jeszcze ta dziedzina malarstwa, którą nigdy sie nie interesował jakoś mocno. Może powinien dowiedzieć się więcej o takich badaniach i samemu przeprowadzać testy? To mogło być ciekawe. Z drugiej strony, pewnie niewiele takich badań trzeba byłoby wykonać.
- Serio? Absolutnie nie brzmisz jak ktoś kto jest Greczynką, no i też nie wyglądasz na kogoś urodzonego tam - była blada jak ściana, prędzej już stawiałby na jakąś Skandynawie niż Grecję. - Jakie miejsce, oprócz Grecji, lubisz najbardziej? - Zapytał, chcąc dowiedzieć się więcej o jej podróżach. To brzmiało zajebiście ciekawie. Zazdrościł jej. Sam bywał w różnych miejscach w świecie, jako fotograf National Geographic trochę sobie pozwiedzał, no ale nie wychował się na Krecie. - Pewnie Etna... wyglądasz na kogoś kto mógłby tam gdzieś pracować - czy to w sklepie z pamiątkami czy w sycylijskim gangu. Wszystko się zgadza.
- Jasne - kiwnął głową, bo to był przecież jej wybór. Nie miał zamiaru jej namawiać. - Pewnie gdybym Ci je zrobił to okazałoby się, że tak naprawdę nie istniejesz i jesteś wytworem mojej zapracowanej głowy - powiedział z lekkim rozbawieniem ruszając już za nią. Nie miał problemu ze wspinaczką, był przyzwyczajony do aktywności fizycznej, w końcu był żołnierzem, czy tego chciał czy nie. - Ścigamy się na miejsce? - Zaproponował, bo nikt nie powiedział, że ich spacer nie może być okraszony małą rywalizacją.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Może mi trochę zająć, bo dopiero zaczęłam. – Uśmiechnęła się, ale też nie robiła sobie zbyt wielkich nadziei na przyszłość. Już ona siebie znała i swoje podejście do dłuższych relacji. Równie dobrze to spotkanie mogło być ich ostatnim i wcale mogło nie dojść do żadnego wyjazdu do Sydney. Sameen była fatalna w ludzkie relacje, więc nie zamierzała nawet robić sobie nadziei. Na razie jednak wolała nie mówić o tym Jamesowi. Po co psuć taki miły wypad? Parsknęła śmiechem. –Rozumiem. A znalazłeś przyzwoitych? – Zapytała z ciekawości, chociaż miała podejrzenie, że to mógł być żart. Z drugiej strony kto to wiedział? Bogowie są świadomi tego, że ona szukała i kobiet i mężczyzn. Nie miała zamiaru ograniczać Jamesa. Może też lubił sobie eksperymentować, chociaż nikt nie lubi nazywania tego eksperymentowaniem. –Wezmę sobie do serca tą radę. – Wycelowała w niego palec. W sumie to daleko nawet nie musiała szukać, bo miała przed sobą Jamesa, który dobra, był przyzwoitym facetem. Albo takie sprawiał pierwsze wrażenie. Ona też wydawała się być normalna, a jednak chodziła i mordowała ludzi. –Nie widzę powodu, dla którego mógłbyś wątpić w moje zaufanie. – Z uśmiechem na ustach wzruszyła lekko ramionami. Na razie oboje mieli czyste karty i mogli sobie zaufać. Dopiero jak zaufanie zostanie zdradzone to będzie powód, żeby nie dawać sobie drugiej szansy. –Kontrowersyjnie. Podoba mi się to. – Pokiwała głową. –Twój sekret jest u mnie bezpieczny. – Położyła sobie nawet dłoń na klatce piersiowej i zrobiła mały krzyżyk, żeby pokazać jak ważny jest ten sekret i jak pilnie będzie strzeżony.
Spojrzała na niego unosząc brwi. –A jak według ciebie brzmią Greczynki? – Zapytała rozbawiona i ciekawa jego odpowiedzi. –Urodziłam się tutaj. Na Krecie się wychowałam. – Doprecyzowała, bo może sama nieświadomie wprowadziła go w błąd. Albo ja nie pamiętam co napisałam i teraz ewidentnie go okłamuję, ale zrzucę to na moją pamięć. Sorry. –Hmmm. – Nie zdążyła odpowiedzieć, bo wspomniał o Sycylii. Ponownie parsknęła śmiechem. –Podoba mi się to. Tak. Mogłabym mieszkać w Taorminie. Dojeżdżać sobie do pracy na Etnę, żeby pracować w sklepie z pamiątkami. Flirtować z klientami i tym, którzy wpadną mi w oko dawać darmowe prezenty. – Zmrużyła oczy wyobrażając sobie tą wizję. Tak, mogłaby tak żyć. Może powinna pomyśleć o kupieniu mieszkania, albo domu w Taorminie. Już nawet wiedziała, która knajpka byłaby jej ulubioną. –A tak poza tą piękną wizją to Czarnogóra i Austria. – Odpowiedziała mu na pytanie. –Ty masz takie miejsca gdzie widziałbyś siebie? – Spojrzała na niego. On jej pasował do włoskiej Prowansji.
-Mogę cię uszczypnąć, albo ugryźć. Żebyś miał jakiś dowód na moje istnienie. – Zażartowała, bo naturalnie, że go nie ugryzie. Nie była pierdolnięta. Gryzła tylko jak walczyła o życie, a i tak było to ostatecznością, bo nie chciała zostawiać śladów. –Nawet nie wiesz do czego się właśnie wyrwałeś. – Wyszczerzyła się no i skoro się zgodziła na ściganie to nawet ustawili się obok siebie, Sameen pozwoliła mu odliczać, żeby miał fory, a później już rzuciła się do biegu. Fory forami, ale nie miała zamiaru dać mu wygrać. Była pojebana.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Codziennie w lustrze takiego znajduję - taki był z niego mało skromny chłopiec, czasami, bo zazwyczaj to jednak dawał radę. Jego nieudane małżeństwo sprawiło, że trochę poczuł się odrzucony i zupełnie nie w formie, ale chyba było już z nim coraz lepiej. Skupiał się na pracy, bo wiedział, że w tym idzie mu dobrze. Czuł się pewnie w tym co robił, był dobrym artystą i całkiem niezłym dyrektorem, który umiał zarządzać ludźmi, jednocześnie będąc naprawdę bardzo ludzkim szefem. - Masz rację, obiecałaś mnie też ochronić przed niedźwiedziem więc powinienem Ci ufać - uśmiechnął się do niej nie mając absolutnie żadnego problemu z tym żeby się przyznać do winy. Nic się nie działo, jeżeli nie miał racji to nie chciał się przy swoim zdaniu upierać jak wariat. Nie był pojebany. - Uff... kamień z serca, już myślałem, że zaraz się odwrócisz na pięcie i powiesz, że nie idziesz dalej w las z takim pojebem co je pizze z ananasem - to była wielka, niekończąca się walka między zwolennikami i przeciwnikami ananasa. Fun fact, Hayden jest w tej drugiej grupie osób. Będą się bić z Jamesem na gołe klaty i obstawiam, że ten drugi wygra.
Zamyślił się przez chwilę. - Myślę, że mają bardziej twardy akcent... tak mi się przynajmniej wydawało - ale mógł się ponownie mylić i też nie miał z tym problemu. Ona znała ten kraj lepiej niż on. To były tylko jego głupie domysły. - Stąd to imię? - Zapytał, bo nazywała się bardzo nietypowo, co było interesujące, tak jak zresztą cała jej osoba.
Pokiwał głową słysząc jej wywód i uśmiechnął się do niej wesoło, przez co tuż przy oczach pojawiły mu się zmarszczki. - Załapałbym sie na darmowy upominek? - Zapytał dość odważnie, taki był z niego zimny drań. W najgorszym wypadku powie, że nie i nic się nie stanie, a jeżeli powie, że tak, to przynajmniej zrobi mu się miło. Wyższa samoocena i te sprawy. - Ja? Hmm... Bliski Wschód, a w szczególności Egipt. Spędziłem trochę czasu w tamtych rejonach i na zawsze wryło mi się to w pamięć - głównie nie były to przyjemne obrazy. Widział wojnę i pokrzywdzone osoby, którym agresja i przemoc odebrały normalne życie. Dokumentował to dzięki swoim zdjęciom, ale oczywiście zdarzały się też miłe rzeczy jak zachód słońca przy piramidach. Chciałby to kiedyś powtórzyć. - Chociaż myślę, że cały Basen Morza Śródziemnego byłby w porządku, podobają mi się tamte klimaty... aczkolwiek jakaś chłodna Finlandia też jest kusząca. - W końcu prawdziwych zim to w Australii zbyt wielu nie było, a tam chyba nigdy nie było ciepłego lata.
- Nie daje się gryźć laskom na drugim spotkaniu, jestem delikatnym mężczyzną - zarzucił takim ironicznym żarcikiem. Czasem szybciej mówił niż myślał i to samo tyczyło sie tego zakładu, który wymyślił. No, ale okej. Słowo się rzekło, odliczanie było wykonane i trzeba było biec. Bogu dzięki za wojskowy trening, to przynajmniej nie był aż taką pokraką żeby odjebać coś głupiego. Trzymał się! No i nawet nieźle mu szło, chociaż Sameen oczywiście była lepsza. Nie skończył jednak wyścigu z jakimś wielkim opóźnieniem względem niej, także można być z niego dumny. - Jesteś szybka, chyle czoła przed Twoją kondycją - powiedział, dając sobie chwilę na to, by unormować oddech. Dopiero później rozejrzał się dookoła i cóż, to miejsce naprawdę było piękne. - Cudne widoki - mruknął niby patrząc na krajobraz, a tak naprawdę to złapał się na tym, że przez sekundę lub dwie przypatrywał się swojej towarzyszce.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zaczęła się wachlować ręką. -Dobrze, że jesteśmy na świeżym powietrzu, bo w przeciwnym wypadku miałabym problem z oddychaniem przy tym wybuchu ego.- Oczywiście sobie żartowała. Nie widziała nic złego w tym, że ktoś był pewien siebie. Właściwie to nawet to lubiła. Chciałaby emanować taka pewnością siebie na co dzień. Niestety jej wychodziło to tylko i wyłącznie na misjach. Przy codziennych podrywach nie miała tego ego, którym wojowała na misjach. Albo po prostu nie była tego świadoma. Kto ją tam kurwa wiedział, ja na pewno nie. To kobieta zagadka. Co post jest inna. -No tak. To w sumie wychodzi na to, że tak trochę nie masz wyboru.- No skoro jego życie leżało w jej rękach, a przynajmniej od niej było zależne to chyba jednak lepiej dla niego jakby jej zaufał. Słabo byłoby nie ufać komuś kto przy ewentualnym ataku niedźwiedzia miał cię chronić. -Niee. Spokojnie. Za rzadko jadam pizzę, żeby nie wiem... Stać po którejś stronie? Nie wiem jak to nazwać.- Pewnie dla niej pizza była za ciężka i brzuch ja po niej bolał czy cos. Nie mam pojęcia. Ważne, że pizza absolutnie nie mogła się równać z suchym tostem. -Poza tym, uważam, że jeżeli ktoś gardzi ananasem na pizzy to pewnie dlatego, że dawno nie jadł pizzy z ananasem albo nigdy nie jadł dobrze zrobionej pizzy z ananasem.- Wzruszyła ramionami. Ja ostatnio miałam nieprzyjemność spróbować pizzy z ananasem (nie, nie na wakacjach, żeby nie było) i muszę przyznać, że nie była... Tragiczna???
-Nie.- Pokręciła głową i na chwilę zamilkła zamiast wyjaśnić. Zastanawiała się czy powiedzieć, że jej prawdziwe imię jest rzeczywiście greckie, ale odniosła wrażenie, że musiałaby się z tego za bardzo tłumaczyć. -Sameen jest perskim imieniem. Sama nie wiem czemu poszli w tym kierunku.- Machnęła ręką. Nie miała ochoty go okłamywać. Chyba... Miałaby wyrzuty sumienia jakby wcisnęła mu jakąś fałszywa historyjkę o tym jak to rodzinna tradycja czy coś. Przyglądała mu się przez chwilkę mrużąc oczy. -Tak. Dałabym ci magnesik. I pocztówkę. Żebyś o mnie myślał.- Puściła mu oczko.
-Tak, Egipt do ciebie pasuje.- Zgodziła się kiwając głową. -Norwegia jest fantastyczna. Lubię tam wracać. Nawet często tam podróżuje.- Uśmiechnęła się. Ona lubiła zimne klimaty. Przynajmniej tak nikt nie komentował negatywnie jej jasnej cery. Sad wink wink.
-Zobaczymy.- Odpowiedziała tylko chociaż absolutnie nie miała w planach gryzienia go. Byłoby to co najmniej dziwne i bardzo niepotrzebne. Nawet jeżeli któreś z nich rzeczywiście miało takie zboczenie.
Sameen cieszyła się z zapropowanego wyścigu. Mogła sprawdzić swoją kondycję, która dopiero co utraciła. Wiadomo, biegała samotnie, albo na bieżni ale to jednak nie to samo. Wyścig to dodatkowe emocje i motywacja. Dlatego chciała wygrać, żeby udowodnić samej sobie, że nadal ma zajebista kondycję. No i jak dobiegła pierwsza to nawet była z siebie dumna. Zerknela na zegarek żeby sprawdzić tętno. Nie było zbyt wysokie. Gdyby była sama to może nawet padłaby na kolana i rozpłakała się myśląc o tym, że może jednak nie jest aż taka stara i może jeszcze ma okazję na kontynuowanie kariery. -Wybacz. Normalnie dałabym ci fory, ale musiałam się sprawdzić.- Powiedziała ale w sumie miała przy tym wesoły ton głosu, więc równie dobrze James mógł uznać, że to żart. -Ty też nie byłeś najgorszy.- Dodała i zdjęła z pleców plecak i wyjęła dwie butelki wody. Jedna podała jemu. Napiła się i rozglądała się po miejscówie nawet nie będąc świadoma tego, że James jej się przygląda. -Prawda.- Powiedziała cicho i podeszła do wody. Wlazła do niej w butach i kucnela żeby pomoczyć dłonie. -Posłuchaj.- Zwróciła się do James i wycelowała palec w górę. Sama zaczęła słuchać szumu drzew, płynącej rzece i ćwierkaniu ptaków. A że to Australia to pewnie nawet było słychać jak wielki pająk ubija kangura czy cos.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Do pomieszczenia nie zmieścilibyśmy się we troje - dorzucił żartem, bo oczywiście jego ego było jak dodatkowa osoba. W tym żarcie rzecz jasna, bo tak normalnie to wcale nie uważał, żeby miał je jakoś wybitnie duże! Był normalnym chłopem, który widział trochę nieprzyjemnych rzeczy w życiu, co nieco też przeżył i jakoś tak to było. Nie najlepiej, ale też nie najgorzej.
- Hmmm no to może kiedyś pójdziemy gdzieś zjeść pizzę z ananasem skoro nie gardzisz - czy trochę nieporadnie ją teraz zapraszał na randkę? Może tak, może nie. Zależy czy się zgodzi na to, by się z nim gdzieś jeszcze wybrać. Może po ich spacerze będzie mieć go dość i cała znajomość zakończy się równie szybko jak się rozpoczęła. Nie zdziwiłby się, bo nie uważał się za osobę, która była wybitnie ciekawa. W przeciwieństwie do niej, bo była kobietą wielu tajemnic, co James dość mocno wyczuwał.
- Perskie? Tak czy inaczej, jest bardzo piękne i niespotykane. Pewnie jesteś najbardziej oryginalną osobą w okolicy - bo nie znał nikogo, kto by się chociaż trochę zbliżył do takiego rodzaju imienia. - Masz jakieś rodzeństwo? - Zapytał zainteresowany, bo jeżeli miała to czy jej siostra lub brat mieli imiona w równym stopniu powiązane z bliskim wschodem czy raczej nie. Ciekawiło go to i nie uważał żeby to było jakieś wybitnie wścibskie pytanie. Ot zwykła rozmowa. - Robiłbym to pewnie i bez pocztówki lub magnesu - odpowiedział przypatrując się jej z uśmiechem błąkającym się po jego twarzy. Była piękną kobietą, na bank tak szybko nie wyleciałaby mu z głowy.
- Naprawdę? Dlaczego? - No ciekaw był co takiego było w Egipcie, że do niego pasował. Idealnie wyglądałby na bazarku wśród kolorowych dywanów i przypraw? Oczywiście, że tak. Chociaż on zawsze wygląda idealnie. - I co tam robisz zazwyczaj? Aniołki w śniegu? - Zapytał unosząc brew żartując sobie w ten sposób, bo co jak co, ale nie był w stanie sobie wyobrazić Sameen robiącej aniołki w śniegu. Jego wyobraźnia była za bardzo ograniczona. No, a później pobiegli i cóż Galanis była pierwsza, chociaż James bardzo się starał. - Spokojnie - zaśmiał sie - wygrałaś fair, nie musisz mi dawać forów - powiedział przejeżdżając dłonią po włosach i otarł sobie czoło, bo jakieś pojedyncze krople potu się tam pojawiły. - Przynajmniej mam teraz motywacje żeby wrócić do biegania - stwierdził, bo najwyraźniej jego treningi były niewystarczające, chociaż gdyby wiedział czym naprawdę zajmuje się blondynka to stwierdziłby, że nie jest z nim aż tak źle, skoro był trochę wolniejszy od kobiety szkolonej do zabijania.
Wziął od niej butelkę z wodą i usiadł sobie gdzieś na trawie po środku niczego rozkoszując się przyjemnym ciepłem i śpiewem ptaków (chociaż mógł przysiąc, że słyszał gdzieś w oddali płacz małej kuaki po tym jak została rzucona przez matkę w drapieżnika). - Jest tu naprawdę urokliwie, nie dziwię się, że lubisz tu przychodzić - powiedział po dłuższej chwili. - Co tu zazwyczaj robisz? Jak jesteś sama? - Zapytał całkiem kładąc się na trawie żeby popatrzeć sobie w niebo, które leniwie się nad nimi przesuwało.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
ODPOWIEDZ