Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
2. + Outfit

Trochę w tym stroju wygląda jakby miał być następnym kawalerem do wzięcia, ale okej. Trudno. Niech będzie, że się odjebał na swoje pierwsze oficjalne wyjście bez córki. Pewnie nawet wypożyczył ten garnitur, specjalnie jeździł do Cairns. Normalnie to by sobie kupił, ale jednak nie było czasu na przymiarki, bo zdecydował się na to wyjście dosyć późno. Szczerze mówiąc to nawet się na nie nie zdecydował. Został do niego namówiony przez rodziców, którzy powiedzieli mu wprost, że powoli zamienia się w człowieka, który ma spore szanse na zmarnowanie swojej młodości i życia. No i nie mógł się z nimi nie zgodzić.
W firmie Atlas Arteria tworzył systemy bezpieczeństwa i czuwał nad nimi prawie rok. Przez właściciela firmy z jakiegoś powodu był traktowany jak pełnoprawny członek załogi, a nie osoba zatrudniona z firmy zewnętrznej. Otrzymał zaproszenie z okazji dziesięcioletniej działalności firmy. Miało być na bogato, dużo jedzenia, alkoholu, występny na żywo jakiegoś znanego zespołu. Podobno miała być Courtney Act, ale niestety miała zbyt zajęty grafik, żeby znaleźć czas na taką imprezę. Tego akurat Morgan bardzo żałował. Zespołu, który przygrywał nie kojarzył, a Courtney Act znał i bardzo szanował. Oczywiście zaproszenie obejmowało osobę, którą mógł zabrać ze sobą, ale niestety Morgan nikogo takiego nie miał. Chciał zabrać ze sobą Presley, ale ona szczerze go wyśmiała twierdząc, że nie będzie chodzić na imprezy ze swoim bratem, z całym szacunkiem. Nie dziwił jej się.
Tak czy siak na imprezę poszedł i nawet dobrze się bawił. Ludzie byli uprzejmi, szybko zawarł jakieś tam nowe znajomości i nawet nie czuł się obco. Nikt jednak nie zwrócił jego uwagi tak jak kobieta w czerwonej sukience. Obserwował jej przy każdej możliwej okazji i starał się nie wyjść przy tym na jakiegoś obleśnego podglądacza, albo creepa. No i pewnie nawet pomyślałby, że takim jest, gdyby nie to, że kilka razy spojrzenia z kobietą skrzyżowały się i nie zawsze był tym, który patrzył na nią pierwszy. Raz nawet wymienili się uśmiechami, a przy kolejnym spojrzeniu ruszyli w swoją stronę, ale kobieta została poproszona na bok przez mężczyznę, którego Morgan pamiętał jako właściciela firmy. Dotarło do niego to, że musiała mieć wysokie stanowisko skoro szef nie opuszczał jej na krok. Już miał sobie zamiar wyjść i nawet kierował swoje kroki w stronę szatni, żeby odebrać nie wiem... szalik? Saszetkę? Bo na pewno nie płaszcz w Australii. Ale chuj, no szedł do tej szatni i już miał schodzić po schodach, ale coś go podkusiło, żeby zerknąć na lewo, w stronę balkonów i wtedy dostrzegł . Przez chwilę stał i się gapił chcąc się upewnić, że jest sama, ale wpatrywała się w ekran telefonu, więc zgadywał, że nikt jej nie towarzyszy. Zebrał się w sobie i ostrożnie dołączył do niej na balkonie. -Cześć. - Przywitał się również ostrożnie, bo chciał mieć pewność, że jej nie przeszkadza. -Przez cały wieczór myślałem nad jakimś tekstem, który mógłbym ci powiedzieć, żeby ci zaimponować i... nie mam absolutnie nic. - Rozłożył ramiona, bo jak się imponuje kobietom takim jak ona? Uśmiechnął się ładnie, żeby nie wyjść na zjeba, którym w jej oczach mógł już być.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#27

Trudno było powiedzieć dość, a jeszcze trudniej było powiedzieć żegnaj. Zoya przez lata pracowała w tej firmie, poświęciła wiele czasu, by pomóc jej się rozwinąć. Równie wiele czasu poświęcała Loganowi ignorując wszelkie głosy zdrowego rozsądku, które mówiły jej, że ani ta praca, ani tym bardziej, ten mężczyzna nie są warte jej stresu, nerwów czy co gorsza łez. Długo zbierała sie w sobie, zastanawiała nad tym co powinna zrobić, raz za razem dając swojemu szefowi kolejne kredyty zaufania, ale cóż. Nic nie trwa wiecznie, i nawet Zoya Henderson w końcu nie była w stanie przyjąć więcej na swoją głowę. Udało jej się powiedzieć dość i żegnaj, zarówno Loganowi jak i pracy w jego firmie. Czy czuła się z tym jakoś wybitnie dobrze? Absolutnie nie. Czy miała złamane serce? Oczywiście. Starała się to jakoś przetrwać i sądziła, że wyjazd do Tasmanii pomoże jej się z tego otrząsnąć przynajmniej na chwilę. No i tak było, podziałało na tą krótką chwilę, gdy nie była obecna w Lorne Bay. Po powrocie miała być jeszcze dosłownie dwa tygodnie w pracy, niby to tak mało, a szczerze mówiąc gdyby miała możliwość odeszłaby już następnego ranka. Chciała jednak być w pełni profesjonalna i dlatego postanowiła pozamykać kilka spraw, a jedną z nich było dogranie wszystkiego w związku ze zbliżającym się balem. Nie chciała na niego iść, wolała zostać w domu, ale współpracownicy powiedzieli, że powinna iść, ten ostatni raz.
No więc poszła. Nie planowała jednak zostać tu zbyt długo. Chciała wrócić do domu, zakopać się pod kołdrę i wyjść jak już to wszystko się skończy i jej życie zacznie na nowo nabierać kształtów. Na początek musiała przetrwać te kilka godzin uśmiechając się ładnie do ludzi i celowo unikając swojego szefa, co nie było łatwe. Próbowała więc skupiać sie na rozmowach z klientami, czy osobami pracującymi dla firmy. Zauważyła, że jeden z nich zaczął się jej przyglądać więc uśmiechnęła się do niego i chcąc nie chcąc, później coraz częściej łapała go wzrokiem. Nie miała jednak głowy do tego żeby przejmować się takimi rzeczami. Mężczyźni byli teraz na skreślonej pozycji. Zdecydowanie by uspokoić myśli musiała wyjść na zewnątrz i zapalić papierosa. Nie zdążyła jednak nawet wyciągnąć paczki ze swojej kopertówki, bo zobaczyła, że dostała jakąś wiadomość na komórkę, a bądźmy szczere, w tym momencie Zoya robiła wszystko byle tylko opóźnić moment, w którym miałaby wrócić na główną salę. Dlatego sprawdziła telefon i okazało się, że Sameen nie wie gdzie Zoya położyła sól do kąpieli. Henderson już się nawet nie dziwiła, gdy okazywało się, że Sam randomowo korzysta z jej wanny. Odpisała jej, gdzie takie rzeczy można znaleźć i trochę się wzdrygnęła słysząc za plecami męski głos. - Hej - odpowiedziała chowając prędko telefon do torebki. - To może i lepiej, bo nie tak łatwo mi zaimponować - spojrzała na mężczyznę lekko się uśmiechając. Nie miała kompletnie pojęcia dlaczego ktokolwiek chciałby jej zaimponować, bo absolutnie nie widziała takiej potrzeby. W jej mniemaniu to ona powinna robić wszystko, by imponować innym, czy to urodą, inteligencją, sprytem czy czymkolwiek. -Czy my się znamy? - Sądziła, że nie, ale mogła się mylić. Oparła się trochę nonszalancko o barierę balkonu przyglądając sie mężczyźnie próbując gdzieś w głowie odnaleźć moment, w którym mogli gdzieś wcześniej na siebie wpaść, ale nic jej nie przychodziło na myśl, dlatego w końcu wyciągnęła opakowanie papierosów. - Palisz? - No, bo by go poczęstowała jeżeli palił!

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
Uśmiechnął się na jej odpowiedź. Trochę się obawiał tego, że się okaże być jakąś zadufaną babą, która nie rozmawia ze zwykłym plebsem. Chociaż wiadomo, że kobiety też inaczej reagowały na przystojnych mężczyzn, a jednak temu Morganowi niczego nie brakowało. W sumie jak tak już otworzył gębę i do niej zagadał to żałował, że nie przemyślał sprawy dokładniej. Co jak była żoną, albo dziewczyną szefa i on teraz sobie do niej podbijał. Co prawda nie robił nic złego i to przecież nie tak, że podbił do niej, żeby ją jakoś obleśnie podrywać, ale Morgan był świadom tego jak działają plotki. A jednak tutaj było spore towarzystwo, które miało zadatki do tego, żeby jednak żyć tymi plotami. Dobrze, że nie groziło mu zwolnienie za nieodpowiednie zachowywanie się. W końcu nie pracował bezpośrednio dla Blackwella. –No to w takim razie teraz jest mi głupio i żałuję, że nie postarałem się bardziej. – Zażartował z uśmiechem, ale w sumie to nie żartował. Poważnie, żałował, że nie powiedział niczego ładnego, albo porywającego. A przecież pewnie wystarczyło rzucić jej pod nogi kasztana, albo zapytać czy jest wolna między świętami. No, ale niestety nie był takim odważnym śmieszkiem. A przynajmniej nie teraz. Zobaczymy później, hehe. –Nie sądzę. Zapamiętałbym. – Miał nadzieję, że nie zabrzmiał teraz zbyt tandetnie. –Zajmowałem się projektowaniem sieci bazy ochrony danych. – Wyjaśnił. –Ale nie pracuję bezpośrednio w firmie. – No lepiej, żeby wiedziała od razu takie rzeczy, bo później jeszcze sobie pomyśli, że może jest czyjąś randką, albo mężem i podchodzi podrywać obce kobiety. Gdzie on nawet tego nie traktował jak podrywu. A może traktował? Czy to był podryw? Nie. Na pewno nie. Tak się nie podrywa. To zwykła rozmowa. –Chętnie. – Wyciągnął dłoń po papierosa, ale zaraz ją cofnął. –Oczywiście, że nie palę. Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje. Chyba szampan był za dobry. – Posłał jej przepraszający uśmiech i oparł się o barierki mając nadzieję, że świeże powietrze go ocali. –Udana impreza? – Zapytał, żeby podtrzymać rozmowę.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Przestań, bo zaraz mi będzie głupio, że sprawiłam, że czujesz się głupio, a to już brzmi za bardzo skomplikowanie jak na ten wieczór - a Zoya już miała dość komplikacji w swoim życiu. Gdyby nie fakt, że nie chciałaby odwalić na do widzenia czegoś głupiego to pewnie właśnie by się upijała przy barze. Nie mogła tego zrobić, bo jeszcze przyszłoby jej do głowy, że powinna dać Loganowi kolejną szansę, tylko dlatego, że seks był dobry. Poczułaby wtedy do siebie takie obrzydzenie, że Sam musiałaby jej załatwiać jakiegoś zajebistego chirurga plastycznego, który zmieniłby jej twarz na taką, na która mogłaby patrzeć w lustrze, bo ta która ma obecnie byłaby już spalona. Gdyby jej Morgan rzucił teraz kasztana pod nogi to już, by słyszała marsz weselny i zaczęła szukać sukienek w necie, a tak to cóż, trzeba było na to poczekać. - To rzeczywiście chyba nie mieliśmy okazji się poznać - chociaż pewnie to ona ogarniała jego faktury. - Zoya Henderson - przedstawiła sie, wyciągając dłoń w jego stronę. Nawet jeżeli się nie znali to może warto było to zmienić, oczywiście tylko dlatego, że Zoya zdawała sobie sprawę z tego, że dobrzy programiści są zawsze w cenie i gdyby kiedyś kogoś potrzebowała to fajnie jest mieć siatkę różnych kontaktów. Tradycyjnie na każdą znajomość patrzyła przez pryzmat obecnej lub przyszłej pracy i nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jakie to smutne i żałosne. Chciała mu nawet powiedzieć, że powinien się cieszyć, że nie pracuje w firmie, ale ugryzła sie w język, bo nie chciała później tłumaczyć się z tego dlaczego tak uważa. - Pracuje bezpośrednio w firmie - dodała - jestem z księgowości - gdy to powiedziała to w sumie zdała sobie sprawę, że w tej chwili właśnie przestaje być interesującą osobą, bo kto uznałby księgową za kogoś interesującego! Może człowiek pracujący w Izbie Skarbowej.
Zoya nie traktowała tego w kategorii podrywów, bo po prostu dawno już jej nikt nie podrywał, więc pewnie zapomniała jak to wygląda. Sądziła, że jest to zwykła rozmowa dwóch pracowników i tyle. No może gdzieś tam z tyłu głowy jej świtało, że pewnie facet jest dla niej miły, bo ubrała się dzisiaj trochę bardziej hmmm... w jej odczuciu, wyzywająco i pewnie pomyślał, że może ją zaliczyć. No i luz. W sumie nic jej teraz nie trzymało. - Chętnie, ale nie? - Zaśmiała się pod nosem, a później wyciągnęła sobie fajkę i odpaliła ją, bo cóż, ona przed papierosem nie będzie się powstrzymywać. - Bywałam na lepszych - przyznała zaciągając się. - Ale noc się jeszcze nie skończyła więc może mnie jeszcze zaskoczy - dodała po czym wypuściła dym z płuc. - A Ty jak się bawisz? - Zapytała przyglądając mu się uważnie, a później lekko się pochyliła w jego stronę. - Dam Ci radę, że jak chcesz mi zaimponować to uważaj z odpowiedzią, bo trochę się napracowałam, żeby to jakoś zorganizować - ona po swojej pracy mogła jechać, bo wiedziała, że wszystko mogłoby byc jeszcze lepsze, gdyby poświęciła na to kilka dodatkowych godzin, zamiast słuchając się Logana w sprawie swoich wolnych dni.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
-W takim razie teraz mi jest jeszcze bardziej głupio, że tobie jest głupio, bo mi jest głupio. – Starał się to powiedzieć z poważną, kamienną miną, ale niespecjalnie mu wyszło, więc przy końcówce swojej wypowiedzi na jego ustach pojawił się uśmiech. –Oczywiście żartuje sobie. – Wolał werbalnie potwierdzić, że to był żart, bo wiadomo jak to jest z kobietami, nie wiadomo jak to z nimi ł jest! A on jednak dawno nie rozmawiał z kobietą, która nie była kimś z jego rodziny. Musiał więc starać się podwójnie. Albo i potrójnie, albo i więcej. –Zoya Henderson. – Powtórzył sobie i pokiwał głową. Pewnie zrobił tak, żeby zapamiętać jej imię i nazwisko, chociaż to nie tak, że łatwo by je zapomniał skoro nie poznał nikogo nowego od 2000 roku? Z drugiej jednak strony brzmiało ono bardzo znajomo. Zupełnie jakby skądś je już kojarzył. –Morgan Prescott. – Przedstawił się, wyprostował i oczywiście ujął delikatnie jej dłoń i uznał, że skoro już sobie tak śmieszkują i heheszkują o tym jak bardzo chce jej zaimponować, to nachylił się, żeby ucałować jej dłoń. Przez chwilę poczuł się jak postać Leo Dicaprio z tego filmu o statku, który miał nie zatonąć, ale jednak poszedł na dno. –Ah, to ma sens. – Wycelował w nią palec, chociaż wiedział, ze tak nieładnie. –Zastanawiałem się skąd znam to imię i nazwisko. Podpisywałaś moje rachunki. – Wyszczerzył się. –Fajnie, że mogę dopasować twarz do nazwiska. – Pewnie podpisywała w tej firmie tyle rzeczy, że jego imię i nazwisko nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Poza tym… czemu miałoby zrobić. Przy tak wielkiej firmie jaką była firma Blackwella, takie pionki jak Morgan niespecjalnie się liczyły.
-Może jednak za mało wypiłem. – Zażartował. Pewnie jakby sobie chlapnął jednego kielona więcej, to teraz nie byłby taki zestresowany niezobowiązującą rozmową z piękną kobietą. Spojrzał na nią unosząc brwi, kiedy wyjawiła, że to ona zorganizowała imprezę. Zaraz jednak parsknął śmiechem, bo to było zabawne ostrzeżenie. Chociaż nie miał zamiaru skomentować go negatywnie. –Jedna z lepszych na jakiej byłem ostatnim razem. – Odpowiedział w końcu. –I miałem zamiar to powiedzieć jeszcze zanim wyznałaś, że jesteś organizatorką. – Dodał z uśmiechem i oparł się bokiem o barierkę, żeby móc sobie na nią popatrzeć. –Nie bawisz się dobrze na swojej własnej imprezie? – Zapytał.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- I tu sie zatrzymajmy - zaśmiała się, bo nie chciała dalej prowadzić tego łańcucha jak jakiś debil. Wiedziała, że się któreś z nich po drodze pogubi i będzie tylko dziwnie, a już miała po dziurki w nosie dziwnych akcji, chciała czegoś normalnego! Na tym sie właśnie teraz miała skupić, szczególnie po to żeby odsunąć od siebie myśli o nagiej Sameen, która teraz siedziała sobie w jej wannie. To było strasznie myśleć o przyjaciółce w ten sposób, głównie dlatego, że nie miała pojęcia co z tym zrobić. Czy te swoje fantazje wprowadzać w życie, czy nie. Całe szczęście teraz mogła skupić chociaż część swojej uwagi na przystojnym mężczyźnie. To wiele jej ułatwiało, szczególnie, że gdzieś tu kręcił się inny przystojny mężczyzna, z którym nie tak dawno się spotykała. - Bardzo mi miło - zupełnie się nie spodziewała, że Morgan postanowi ją pocałować w rękę więc trochę się zarumieniła i zachichotała pod nosem jak jakiś mały przyjeb. Było to bardzo miłe, szczególnie, że dawno nikt nie traktował jej jak jakiejś damy. - Tak, to ja - zaśmiała się, chociaż trochę miała nadzieję, że nie zostanie już teraz panią od rachunków. Smutne też było to, że niedługo zobaczy zupełnie inne imię i nazwisko na swoich dokumentach i dopiero teraz sobie to Zoya uświadomiła. Jej życie się zmieniało i to w zastraszająco szybkim tempie. - Nie musisz mi dziękować za terminowe przelewy - dodała ponownie zaciągając się papierosem. - Na za małą ilość alkoholu we krwi akurat mogę łatwo zaradzić - w końcu zamówiła na tą imprezę naprawdę sporo różnego rodzaju trunków i nawet nie miała za bardzo możliwości żeby spróbować chociaż kilka z nich. Chciała w końcu szybko być w domu, ale mając świadomość, że obecnie w mieszkaniu jest Sam, to chyba wolałaby tego uniknąć, bo nie miała pojęcia co mogłoby sie wtedy stać. Z drugiej strony na imprezie wolała unikać Logana, bo wtedy też mogłaby powiedzieć coś za dużo, albo zrobić coś głupiego, szczególnie po alkoholu. Morgan najwyraźniej spadł jej z nieba. - Chyba wiesz, że jak posłodzić kobiecie - rzuciła rozbawiona kręcąc przy tym delikatnie głową. - Oczywiście, że bawię... chociaż jestem perfekcjonistką i teraz dopiero widzę ile rzeczy mogłoby być lepiej zrobionych co trochę mnie irytuje, poza tym to trochę tak jakbym dalej była w pracy. - Musiała trzymać fason, byli tu przecież klienci i współpracownicy, nawet jeżeli miała tu niedługo przestać pracować to wciąż chciała zachowywać się profesjonalnie. - A Ty? Chyba nie najlepiej skoro już się wymykasz postać z obcą kobietą - zauważyła i przeniosła na niego swój wzrok dokładnie mu się przyglądając. Był przystojny, naprawdę, poza tym wydawał się być miłym człowiekiem, musiał skrywać jakiś sekret, bo przecież normalnych facetów już nie ma. Tylko Corvo, ale on jest wyjątkiem potwierdzającym regułę... przynajmniej do czasu aż Henderson nie dowie się o jego małym romansie. - A więc - zaczęła gasząc już papierosa - chodźmy poigrać ze stężeniem alkoholu we krwi - dodała i zrobiła kilka kroków w kierunku wejścia na salę, dopiero po chwili się zatrzymując i odwracając w jego stronę. - Idziesz? - Morgan w tej chwili stał się dla niej idealnym rozproszeniem, mogła zająć swoją głowę jego osobą.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
-Zgadzam się. – On też nie miał zamiaru, żeby się w to wszystko zagłębiać. Czuł, że już przy tym momencie oboje by się zagubili. A przynajmniej on. Ciągle gdzieś dryblował między byciem zbyt pijanym i pijanym niedostatecznie. Dobrze, że biedny Morgan nie wiedział, że Zoya właśnie sobie rozmyślała o swojej nagiej przyjaciółce. Biedny by się speszył, że podbił do niej w nieodpowiednim momencie.
-Przesada? – Zapytał o ten gest z całowaniem jej dłoni. Chciał nawet powiedzieć, że czuje się jak dzikus, który pierwszy raz w życiu wyszedł z domu i nie wie jak się zachowywać w towarzystwie kobiet, a już zwłaszcza ludzi, ale uznał, że na bank nie było to wyznanie, którym powinien się dzielić z taką piękną kobietą jaką była Zoya Henderson. –Dobrze, nie będę dziękował. – Zaśmiał się pod nosem. –Ale żyj ze świadomością, że dzięki tobie miałem co wsadzić do garnka. – Zażartował sobie, bo pewnie gdyby był jakimś biedakiem i klepał chujowe życie to nie byłby na tej imprezie. A przynajmniej nie byłby odjebany w drogi garnitur, który wypożyczył. Poza tym wszyscy na tej imprezie byli tak ładni i bogato ubrani, że Morgan zakładał sobie, że w tej firmie to nawet mechanicy bardzo dobrze zarabiali. Nie żeby się tym interesował i żeby miało to dla niego znaczenie. –Dobrze wiedzieć. – Uśmiechnął się, nie wiedział w sumie czy skorzysta z okazji, bo naprawdę miał już opuścić imprezę i jechać do swoich rodziców czy tam do siostry, żeby odebrać Polly i wrócić do domu.
-Nie jestem tego taki pewien. – No nie wiedział jak słodzić kobietom. Chociaż w sumie może wiedział. Ostatniej jak posłodził to tak mocno, że nawet została jego żoną. Co prawda kilka lat później się zabiła, ale miał nadzieję, że nie z jego powodu. Chociaż nie da się ukryć, że czasami nachodziły go takie przykre myśli, że być może to on był głównym powodem. –Dobra. To teraz mam dla ciebie małą, niezobowiązującą propozycję. – Zaryzykował. Trudno. Najwyżej każe mu wypierdalać, a Morgan będzie błagał swojego szefa, żeby nie dawał mu już zleceń od tej firmy. –Możesz jeszcze chwilę pobyć w pracy i opowiedzieć mi o wszystkich mankamentach jakie widzisz i ja, z punktu widzenia osoby… zwykłej, dam ci znać jak wpływają one na moją wizję całego przedsięwzięcia. – Zaproponował. –Druga propozycja jest taka, że zapominasz o tym, że jesteś w pracy i po prostu korzystasz z imprezy. No i tutaj masz do wyboru opcje, że możesz z niej korzystać w moim towarzystwie, albo się rozejdziemy. – Kurwa, ale był z siebie dumny, że wyszedł na takiego towarzyskiego typa i może, MOŻE, udaje mu się trochę flirtować? Nie był pewien. Będzie o tym pewnie myślał przez najbliższy tydzień.
-Nie, to nie kwestia tego czy się dobrze bawię czy nie. Jestem jednak osobą z zewnątrz, więc czuję się… obco. – No to nie tak, że miał tutaj jakiegoś kolegę programistę, z którym mógłby sobie tutaj pogadać. A nawet jakby miał to pewnie kolega by nie przyszedł na imprezę, bo był introwertykiem jak Morgan.
Obserwował jak od niego odchodzi i nawet cieszył go ten widok. Nie konkretnie to, że sobie od niego szła, ale po prostu… ładnie wyglądała. Ta sukienka była bardzo dobrym wyborem. –Idę. – Potwierdził i jak już się przestał gapić to do niej dołączył.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie, skądże. To bardzo miły gest. - Powiedziała zgodnie z prawdą, bo cóż, mało było dżentelmenów na świecie, a jeżeli już to Zoya wpadła chyba na jakiegoś jednego... no może dwóch wliczając w to Corvo. Reszta? No cóż. Henderson miała chyba jakąś chęć autodestrukcji, bo lubiła spotykać się z palantami, gangsterami i kłamcami. Czy aż tak bardzo nienawidziła sama siebie? - Zawsze z Ciebie taki dżentelmen? -Była ciekawa, czy jest tak dobrze wychowany, czy to raczej jakaś wielka ściema, bo zobaczył dzianą laskę i postanowił spróbować do niej wystartować tylko nie za bardzo wiedział jak. Z drugiej strony, mogła podejrzewać, że nawet gdyby bił każdą swoją partnerkę to teraz pokazywałby się ze strony świętoszka. Faceci już tacy byli, dwulicowi, byle tylko mieć to czego chcą. Henderson wiedziała, że zaufać może tylko Sameen, bo ta nigdy jej nie zdradzi.
- Zawsze chciałam zwalczać głód, to był jeden z moich punktów podczas rozmów na wyborach miss - zażartowała sobie, bo nigdy nie brała udziału w konkursach piękności i chociaż gdyby miała taką możliwość to chciałaby zniwelować głód na świecie, to jednak zdawała sobie sprawę, że to niemożliwe. - Niezobowiązujące propozycje? - Powtórzyła po nim wyraźnie zaciekawiona co ma jej do powiedzenia. - Zaintrygował mnie pan, panie Prescott - uśmiechnęła się można powiedzieć, że nawet trochę flirciarsko. Poczuła się dziwnie swobodnie w jego towarzystwie, a przecież znali się jakieś dziesięć minut. Wysłuchała tych jego propozycji uśmiechając się tylko coraz szerzej, bo dobrze sobie to cwaniaczek wymyślił, Zoya była pod prawdziwym wrażeniem. -Hmmmmm myślę, że skuszę się na opcję numer dwa i może nawet na towarzysza - powiedziała unosząc lekko jedną brew, chcąc zrobić taką flirciarską minę. Miała nadzieję, że jej się udało, bo w innym wypadku pewnie wyglądała jakby dostała jakiegoś udaru, a tego nie chciała! Miała wyglądać ładnie i seksownie.
- Uwierz mi, niczego nie tracisz - no może poza możliwością codziennych spotkań z nią w pracowniczej kafeterii, a to rzeczywiście jest dość spora strata. - I teraz masz mnie więc już nie jesteś dłużej obcym - dodała ruszając w stronę głównej sali. Czy podobało jej się to, że obserwował gdy odchodziła? Oczywiście, że tak. Była trochę spragniona takich spojrzeń więc Morgan bardzo starannie odbudowywał w tej chwili jej podupadłe ego. - To opowiedz mi cos o sobie - powiedziała gdy do niej dołączył, a jak już weszli na salę to od razu skierowała ich kroki do baru. - Dwa razy whisky z lodem - no cóż, postanowiła zamowić za niego. Miała nadzieję, że jej to wybaczy, ale organizowała alkohol na imprezę więc dobrze wiedziała jakie są tu najlepsze specyfiki.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
Ucieszył się, że jego gest nie został określony jako coś przesadzonego. Nie chciałby wyjść na typa, który fałszywie prezentuje jakieś wartości, żeby zdobyć dziewczynę. Gdzie nawet nie pomyślał tutaj o zdobywaniu Zoyi. On przecież nie był z takich. –Zawsze. A przynajmniej staram się. – Odpowiedział z uśmiechem. Wiadomo, mógł sobie słodzić jaki to jest zajebisty i w ogóle miły, ale no nie jemu oceniać. –Mam siostrę. Więc traktuję kobiety tak jakbym chciał, żeby mężczyźni traktowali ją. – Dodał jeszcze, bo właśnie takich wartości uczyli go rodzice. No i był im za to wdzięczny, bo wierzył, że odwalili kawał dobrej roboty wychowując trójkę (chyba) dzieci, na całkiem porządnych ludzi. Na razie przemilczał fakt, że chciałby, żeby mężczyźni też traktowali w ten sposób jego córkę. Tym bardziej, że może córka będzie lesbijką. Nigdy nic nie wiadomo.
-Oczywiście zakładam, że wygrałaś. Nie widzę tutaj innej możliwości. – Była śliczna, wydawała się być zorganizowana i mądra, no i próbowała pozbyć się głodu na świecie. Czego można chcieć więcej od kobiety, a już na pewno od kandydatki na Miss?
Ucieszył się, że udało mu się ją zaintrygować, chociaż miał nadzieje, że nie zrozumiała jego propozycji zbyt dwuznacznie, bo wtedy rzuci prosto z mostu, że ma córkę i musi wrócić do domu, żeby zmienić jej pampersa. To z pewnością odstraszało kobiety. No chyba, że wyszłoby, że Zoya jest samotną matką i doskonale wie co czuje. –Doskonały wybór, pani Henderson. – Uśmiechnął się. –Zdradzę nawet w sekrecie, że propozycja numer dwa była moim faworytem i trochę liczyłem, że się na nią skusisz. – No on to nie jest typem osoby, która buduje związki w oparciu o kłamstwo, więc postanowił być z nią szczery. A bóg jeden wiedział ile Morgan będzie miał okazji, żeby spędzić wieczór w towarzystwie tak pięknej kobiety jaką z pewnością była Zoya.
-No właśnie tak sobie pomyślałem, że możliwość spędzenia przerw obiadowych w twoim towarzystwie, była moją największą stratą. – W tym przypadku również postanowił być szczerym. –Ale cieszę się, że teraz mam ciebie. – Pozwolił sobie na powtórzenie jej słów. No, bo ona pierwsza powiedziała, że ją ma, tak? Więc niczego sobie nie wmawiał. –O kurczaki, to teraz poleciałaś z grubej rury. – Oczywiście, że Morgan nie przeklinał. Przynajmniej nie kiedy nie musiał. –Wiesz, że nie zadaje się nikomu takich pytań, bo wtedy ludzie zapominają wszystkiego o sobie. Tak jak ja teraz. – Udawał, że ociera pot z twarzy, na szczęście się nie pocił. –Jestem programistą, zawsze chciałem nim być. W wolnych chwilach uprawiam sporty i pracuję w drewnie i metalu. Obecnie pracuję nad krzesłami ogrodowymi. – Wyszczerzył się na koniec. Jasne, nie brzmiał jak jakiś idealny facet ani kandydat na cokolwiek, ale chciał być szczery wobec samego siebie. Tak przede wszystkim. –To teraz twoja kolej. – Nie mógł przecież od razu powiedzieć o sobie wszystkiego. Przystanął sobie przy barze i pozwolił, żeby dyrygowała ich zamówieniem, uśmiechnął się ładnie do barmana, bo był miły.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Rozumiem, to całkiem w porządku myślenie - dziwne, że jej były szef też miał siostry, ale to go niczego nie nauczyło. Zoya miała nadzieję, że na dłuższą metę to nie będzie tak wyglądać, nie chciała każdego faceta porównywać do Logana, głównie dlatego, że poprzeczka była dość nisko obniżona. Wystarczyło być przystojnym ze względnie dobra klatą i nie kłamać, a jednak w tym momencie życia Henderson wiedziała, że zasługuje na więcej.
- A co jak byłam brzydkim dzieckiem? - Zapytała, bo to przecież było prawdopodobne, może po prostu wyrosła na taką ładną kobietę, albo wszystko było kwestią dobrego makijażu. - Nie wygrałam, ale w sumie to i lepiej, bo beauty fades dumb is forever, więc lepiej było się uczyć - nie żałowała tego i tak sądziła, że konkursy piękności są głupie, pewnie dlatego, że żadnego nie wygrała. Gdyby miała koronę to sądziłaby, że są bardzo super, a tak... no cóż.
Szczerze mówiąc znając Zoye, a chyba już ją trochę znam, to nie widziałaby większego problemu w tym, że ma dziecko. Gorzej jakby miał taką żyjącą żonę czekającą w domu razem z tym dzieckiem, w momencie, w którym on tu ją bajerował. Henderson lubiła dzieci, a przynajmniej tak jej się na razie wydawało, to też nie tak, że umawiając się z facetem z dzieckiem zaraz musiała to dziecko poznawać. - Jak miałabym odmówić takiego towarzystwa - uśmiechnęła się puszczając mu jeszcze oczko. Zoya dawno z nikim nie flirtowała... okej, dawno nie flirtowała z facetami. Nie wiedziała jak jej idzie i w sumie czy powinna. Może nie powinna? No, nie jej wina, że Morgan był przystojnym mężczyzną, któremu się najwyraźniej spodobała, a ostatnimi czasy Henderson była trochę łasa na tego typu komplementy.
- Nie wszystko jeszcze stracone, zawsze możesz wpaść na lunch - nikt mu nie zabroni, chociaż Zoya sobie właśnie uświadomiła, że tych obiadów w firmie to nie za wiele jej zostało. Na jego kolejne słowa tylko się uśmiechnęła spoglądając mu w oczy i trochę to spojrzenie świadomie i z premedytacją przedłużając. - Kurczaki? Co Ty jesteś dwunastoletnią dziewczynką? - Strasznie ją to określenie rozbawiło, bo chyba jeszcze nie słyszała, żeby dorosły facet tak mówił. - Ale żeby nie było, uważam, że to bardzo urocze - dodała uśmiechając się, chociaż nie była pewna, czy powinna tak mówić, bo dobrze pamiętała jak Sameen zareagowała na słowo "urocze". Zoya miała nadzieję, że Morgan się nie obrazi. - No dawaj, dasz radę, wierzę w Ciebie - mówienie o sobie wielu ludziom przychodziło z trudnością, zdawała sobie z tego sprawę. - To ciekawe, nie znałam jeszcze nikogo kto robi takie rzeczy - w sensie o drewno i metal, bo programistów kilku znała. - Dla siebie czy na sprzedaż? - No, bo jak dla siebie to znaczyło, że ma ogród, czyli ma dom. Zoya ty jebaniutki sherlocku. - Co jeszcze robisz z tego drewna? Ozdoby? - No cóż, zbliżały się święta, może będzie potrzebowała ozdób, całą masę, dużo. - Moja kolej, okej, niech pomyślę - na chwilę zmarszczyła czoło. - Nie zawsze chciałam być księgową, kiedyś chciałam być profesjonalną księżniczką, później nurkiem, archeologiem, a na końcu psychologiem. Skończyłam psychologię na Oxfordzie, zaczęłam pracę w firmie wujka, w międzyczasie robić dodatkowe studia z księgowości, bo tego akurat wujkowi było potrzeba. Tam poznałam Logana i przeniosłam się tu. Nie rzeźbię w drewnie, ale lubię nurkować i tańczyć. - Uważała, że nie ma zbyt wielu jakiś ciekawych talentów, którymi by się mogła pochwalić, nawet nie potrafiła wybekać alfabetu. Całe szczęście zanim powiedziała to na głos to barman podał im alkohol. - Za biznesowe spotkania - powiedziała unosząc szklankę z alkoholem, bo jakby nie patrzeć to była impreza dla pracowników i klientów, w normalnych warunkach, gdyby jeszcze zależało jej na rozwoju tej firmy to właśnie rozmawiałaby z potencjalnymi kontrahentami próbując ich namówić do skorzystania z ich usług. No, ale było jak było i teraz miała to w dupie. - Zrobisz mi coś kiedyś w drewnie? - Zapytała, gdy się już stuknęli szklankami i wypili pierwszy łyk.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
Podziękował jej, bo jednak miło było usłyszeć coś takiego z ust obcej kobiety. Miał potwierdzenie od osoby postronnej, że rzeczywiście dobrze postępuje. A wiadomo, ciężko jest wyrażać swoje opinie. Zwłaszcza jak się jest heteroseksualnym, białym mężczyzną, bo wtedy wszystko może kogoś zaboleć. A jednak Morganowi było daleko do człowieka, który umyślnie kogoś by ranił.
-Wątpię, żebyś była brzydkim dzieckiem. Poza tym nie ma brzydkich dzieci. – W końcu był tatą, nie mógł sobie ot tak mówić, że jakieś dzieci były brzydkie. Chociaż nie da się ukryć, że jego Polly była najśliczniejszym dzieckiem na świecie. Aczkolwiek miał też świadomość, że było to coś co powiedziałby każdy rodzic o swoim dziecku. –Aczkolwiek nie wspomniałaś, że był to konkurs na Miss Dziecięcą, więc zakładam, że powoli zaczynasz się gubić w swoich kłamstewkach. – Zaśmiał się, bo oczywiście sobie zażartował. Domyślał się, że może Zoyi było ciężko uwierzyć w to, że była piękną kobietą. Nie zdziwiłoby go to. Dużo kobiet ma tak przykre kompleksy z powodu poprzednich, nieudanych relacji. –Myślę, że masz oba. – Powiedział, ale nie wiedział jak dalej z tym dilować, bo nie chciał się wykłócać, a jednak jej komentarz był nieco.. szorstki i chamski. Nie spodziewałby się tego po niej, mimo, że zna ją dopiero kilka chwil.
-Przemyślę to. – Odparł z uśmiechem, chociaż ciężko nawet mu przychodziło stworzenie wizji, w której on, facet nie pracujący dla tej firmy, przychodzi do kafeterii tej firmy, żeby sobie zjeść lunch w jej towarzystwie. Było to dziwne i pewnie gdyby jego szef się dowiedział to nie byłby zadowolony z czegoś takiego. –Nie. – Zaśmiał się, ale też zmarszczył brwi, bo nie wiedział czy powinien się obrazić za stwierdzenie, że jest dwunastoletnią dziewczynką. –Nie lubię niepotrzebnie przeklinać. – Wyjaśnił, a na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. Trudno, jeśli skreśli go bycie dwunastoletnią dziewczynką to widocznie Zoya nie była mu pisana. Musiał pamiętać, że najważniejsze jest to, żeby pozostał sobą. –Dziękuję. – Zdecydowanie nie miał zamiaru obrazić się za stwierdzenie, że był uroczą, dwunastoletnią dziewczynką. Było mu nawet miło, bo przynajmniej Zoya go nie skreśliła.
-Może znałaś, ale po prostu nikt się tym nie chwali. – Zażartował, bo jednak sam nie wiedział czy było się czym chwalić. –Akurat te krzesła są dla mnie, do mojego ogrodu. Nie robiłem nigdy nic na sprzedaż. Raczej dla siebie i dla rodziców. – Prawie mu się wymsknęło, że robił też dla teściów, ale ta informacja z pewnością by go szybko przekreśliła. Parsknął słysząc o ozdobach. –Nie. Aczkolwiek… nie pomyślałem o tym nigdy. Przemyślę sprawę. – Zmarszczył brwi. –Krzesła, stoły, szafki, szafy. Zrobiłem też kufer. – Pochwalił się, bo z kufra był wyjątkowo dumny. Polly trzymała tam zabawki.
Skinął głową na jej odpowiedź i co mu się najbardziej wbiło w pamięć to „Poznałam Logana i przeniosłam się tu”. Brzmiało jak historia milosna, więc miał potwierdzenie, że Zoya jest w związku. –To co stanęło na drodze bycia profesjonalną księżniczką? – Zainteresował się, nie pozwolił, żeby jej status związku zepsuł mu wieczór. –Za biznesowe spotkania w godzinach pracy. – Poprawił jej toast, bo przecież mieli nie rozmawiać o pracy. Uniósł swoją szklankę i z uśmiechem napił się swojego drinka.
-Mogę spróbować. – Nie wiedział przecież czy jego wyroby jej się spodobają. –Masz na oku coś konkretnego? – Zapytał.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Tak, masz rację, nie byłam - tylko później coś poszło nie tak i przestały jej cycki rosnąć. No trudno, zdarza się najlepszym. Czy Zoya czuła się z tym dobrze? Nie. Ale przynajmniej mały biust dobrze się komponował w sukience, którą miała na sobie, także przynajmniej trochę udało jej się to ukryć. Uśmiechnęła się tylko delikatnie na jego kolejne słowa, bo wcale nie uważała się ani za wybitnie piękną, ani wyjątkowo mądrą. No była inteligentniejsza niż większość ludzi w tej firmie, a na bank bardziej niż jej szef i teraz czuła, że być może uda jej się złapać wiatr w żagle i trochę się rozwinąć. Nie miała co prawda jeszcze pojęcia w jakim kierunku to, by było.
Zoya w sumie dużo nie przeklinała, ale chyba nie zdarzyło jej się nigdy użyć słowa "kurczaczki" w tego typu kontekście. Pracowała zresztą w miejscu, którego tempo czasem mogło być przytłaczające i małe przekleństwo w ciągu dnia dla rozładowania emocji i napięcia było zbawiennie, szczególnie podczas rozmów z dostawcami, którzy jebali się w fakturach. Na samą myśl jej się podniosło ciśnienie. Dobrze, ze to jej ostatnie dni.
- To całkiem fajna umiejętność, myślę, że ludzie, by o tym opowiadali - jakby ona miała taki fach w ręku, to by o tym opowiadała innym. W końcu było to coś ciekawego. - Widzisz przynajmniej jesteś samowystarczalny i nie musisz chodzić do Ikei, takie rzeczy warto doceniać - dodatkowo takie meble na bank były o wiele bardziej wytrzymalsze. Henderson teraz pomyślała, że mogłaby go poprosić o zrobienie jakiegoś ładnego krzesła dla Sam, bo w jej mieszkaniu nie było za bardzo gdzie usiąść. No, albo łóżka, skoro Galanis ma już materac. - Ja potrafię zrobić kotka z plasteliny, to mój talent - zażartowała sama z siebie i swoich beznadziejnych zdolności manualnych. Daleko jej było to osoby, która mogłaby zrobić ładny kufer.
Zoya musiałaby być bardzo nieszczęśliwa w tym związku skoro spędziła pewien czas samotnie na zewnątrz, a teraz rozmawia z obcym facetem, zamiast dobrze bawić się w towarzystwie swojego chłopaka, który się gdzieś tu kręcił. No i cóż... w sumie pewnie wyglądałoby to bardzo podobnie gdyby Henderson nie postanowiła kopnąć go i całą firmę w cztery litery. - Trzeba było dać się ratować z opresji facetom w rajstopach, a na to sobie nie mogłam pozwolić - bo Zoya sama się ratować potrafiła, w momentach, w których się własnoręcznie nie pakowała w zajebiste kłopoty i to tak z rozpędu prosto na główkę. - W sumie to nie wiem, możesz mnie zaskoczyć... może toaletkę? - W sumie była to rzecz, która by się jej w sypialni przydała, bo tego akurat nie miała. - A więc potrafisz robić w drewnie, a co z tańczeniem? - Zapytała i nawet spojrzała w stronę parkietu, na którym w sumie znajdowało się dość sporo osób co Hednerson uznała za dobry znak, że może goście bawią się nie najgorzej.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ