lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zaskoczyła go. Nie sądził, że akurat tego bała się najbardziej, bo prawdę mówiąc on wcale od niej niczego podobnego nie oczekiwał – nie oczekiwał, że będzie chciała i umiała pomóc mu z syfem, który w sobie dusił. Po prostu mówił jej o nim, bo… Obiecali to sobie kiedyś, tak? Szczerość i wzajemną komunikację. Dlatego Weston uznał, że jeśli będzie jej mówił o takich rzecz, trudnych i niemiłych to może kiedy będzie miał gorszy moment… Ona prędzej go zrozumie. Tak po prostu. Dawał jej cały obraz Skylera Westona. Cały. Począwszy od tego skąd się wziął, a skończywszy na tym kim i jaki dzisiaj był.
Nie bronił się przed bliskością Ane, nie był TAK zły, żeby nie pozwolić jej się dotknąć. Mimowolnie jednak zmarszczył mocniej brwi, bo… - Dlaczego to miałoby dotyczyć też i mnie, co? Ane… – popatrzył w jej ładne jasnobrązowe ślepia i wykrzywił wargi w lekkim, trochę gorzkim grymasie. – Dźwigam to ze sobą już dobrych trzydzieści lat. Nie sądzę, żebym nagle miał się pod tym ugiąć i rozsypać. Poza tym… – poza tym… Heh. Nie „poza tym”, Weston, bo to co zaraz powiesz było w tej sprawie totalnie najważniejsze. – Myślę, że poza wspomnieniem z poduszką, taka terapia mogłaby odblokować też kilka innych… Podobnych, jak sądzę. – na pewno rozumiała co miał na myśli. – Nie wiem czy jako dorosły facet… Czy mam ochotę przeżywać to wszystko kolejny raz. Myślę, że wtedy dopiero mógłbym się rozsypać. I to tak całkiem na dobre. Nie miałabyś co zbierać. – przyznał w końcu i obrócił lekko głowę, nadstawiając mocniej ucha w kierunku pokoju, w którym spała Lily. Przez moment wydawało mu się, że słyszy skrzypnięcie drzwi i kroki, ale… Nie… Chyba to tylko takie wrażenie. – Wszystko ze mną w porządku, Ane. Nie rozmawialibyśmy o żadnej terapii, gdybym nie powiedział ci o tym co wydaje mi się, że pamiętam. Spójrz na mnie… Nie mam depresji i nie będę jej miał. Temat mojego ojca jest dla mnie zamknięty. Telefon do niego tylko to potwierdzi. – naprawdę potrzebował, żeby choć trochę mu w tej sprawie zaufała. On naprawdę czuł się świetnie. – Nie jestem jak ci wszyscy, których widziałaś. Jestem Weston. Skyler Weston, ok? W żyłach mam morze, a w sercu, duszy i głowie ciebie. Żaden duch przeszłości tego nie zmieni. Obiecuję. – zanim Ane jakkolwiek zareagowała na jego słowa, wyciągnął pysk do jej ust i spokojnie, czule, bez pospiechu ją pocałował. Nie chciał, żeby tak bardzo się o niego bała. Na pewno nie w kontekście starego Westona, który jak najbardziej zasługiwał na wieczne potępienie. – Gdybym miał choć cień wątpliwości… Chociaż cień… – zaczął szeptać tuż po tym jak NIE odsunął się od ust żony nawet na centymetr. – Że mógłbym się kiedyś rozsypać i wpaść w głęboki dół wypełniony wspomnieniami z mojego dzieciństwa… Ane, nie zdecydowałbym się na dziecko. Nie zaryzykowałbym tak, nie naraziłbym ani ciebie, ani Lily, ani tego małego kogoś, kto być może dołączy do naszej rodziny, na takie… Gówno. – nazwał temat wprost. – Ty i łódki. To moja terapia. Innej – i naprawdę musisz mi w tym zaufać – teraz nie potrzebuję.
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Przecież jeszcze parę dni temu sam powiedział, że się boi… że boi się, że gdy zostanie ojcem to da o sobie znać to, co odziedziczył po ojcu, że może być do niego pogodny. Chociaż Ane w to nie wierzyła – to jednak sam był tego świadomy i się tego bał. Więc jak ona mogła się o niego nie bać, gdy okazało się, że to wszystko, co do tej pory wiedziała o starym Westonie to zaledwie czubek góry lodowej? Mężczyzna był większym potworem niż mogło się to komukolwiek – a już szczególnie Ane – wydawać. Wcześniej go nie lubiła, teraz go nienawidziła i chciałaby móc mu w jakikolwiek sposób zniszczyć życie. Telefon od Skylera to jedno, ale jak go jeszcze ukarać? Chciała to zrobić. Bardzo, bardzo, baaaardzo mocno.
Tak samo jak bardzo, bardzo mocno chciała wierzyć, że Skyler ma rację. Że był tak silny jak mówił i że nic mu nie groziło. Obiecywał, że żaden duch przeszłości go nie zmieni, a ona potrzebowała jeszcze jednej obietnicy – Obiecaj… proszę, obiecaj – również się od niego nie odsuwała, ciepłem swojego oddechu drażniła jego wargi – Że gdyby kiedykolwiek coś się zaczęło dziać, cokolwiek… powiesz mi. Wiem, że jesteś silny, ale nie chcę, żebyś musiał być silny sam. Rozumiesz? – chce mieć szansę zareagować, chce mieć szansę mu pomóc. Prawdopodobnie dramatyzowała, ale jak nie dramatyzować, gdy chodzi o osobę, którą kochasz? Ciągle miała w głowie to, co jej powiedział… i ciągle ją to przerażało. Że nie chodziło o baty paskiem, czy przemoc słowną. Jego własny ojciec chciał go zabić. Nikt nie powinien mierzyć się z takimi wspomnieniami – niezależnie od tego, czy były wymysłem dziecięcej wyobraźni, czy faktycznymi wspomnieniami – Kocham cię – zapewniła jakiś milionowy raz w ich wspólnym życiu i znowu mocniej do niego przylgnęła, przytulając się do niego, chowając się na moment lub dwa w jego ramionach.
I pewnie chwilę tak tkwili, aż dołączyła do nich Lily, więc to faktycznie oznaczało koniec smutków. Musieli wrócić do normalnego funkcjonowania. Była kawa, kakao i śniadanie na wypasie. I Lily z Skylerem jeszcze siedzieli przy kuchennym stole ze stertą naleśników, gdy Ane stwierdziła, że idzie się szykować, żeby nie opóźniać ich wyjścia z domu. W końcu mieli ruszyć na poszukiwanie kangurów!
I poszła pod prysznic i wszystko pięknie… a później krzyk. Ale to taki krzyk. Wyszła spod prysznica, owinięta zaledwie w biały puchaty ręcznik, spojrzała w lustro i serce jej stanęło. Był ogromny. W Kalifornii są pająki, tarantule po ogródku potrafią spacerować, ale nie takie… dlatego właśnie krzyczała, jakby tym sposobem chciała skurczybyka wystraszyć.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, powiedział to i nie wycofywał się z tego. Nie obiecywał jej, że nie będzie się tego bał. Obiecywał jej, że nie zaryzykowałby gdyby miał chociaż cień przypuszczenia, że może się rozsypać, wpaść w dół i nie umieć się z niego wygrzebać. Strach przed byciem obciążonym genami swojego ojca to jedno, a pewność, że depresja mu nie grozi to drugie.
Nie musiał być silny sam i… Wcale tego nie chciał. Dlatego nie protestował, nie zgrywał chojraka, twardziela bez potrzeby i nadmuchanego macho. Odpowiedź na tę prośbę mogła być tylko jedna. – Obiecuję. Obiecuję, że o wszystkim ci powiem. Od razu. – i niczego przed nią nie zatai. Obiecał jej to szczerze, a Ane wiedziała, że u Skylera obietnica lub też dane słowo to… No, niemała świętość. Także jeśli obiecał to obietnicy dotrzyma. Oby jednak wcale nie musiał, zważywszy na to czego dotyczyła.
Przylgnął do żony tak silnie i ciasno, jak ona przylgnęła do niego, wtulił pysk w jej ciemne loki i na moment, dwa lub siedem zamknął ciasno ślepia. Chciał ją – Ane – poczuć każdą jedną komórką swojego ciała. Całą… Chciał ją poczuć całą całym sobą. Kochał ją, co zresztą wymamrotał całując jej skroń, policzek i szyję, i nie wyobrażał sobie, po prostu nie, że cokolwiek teraz mogłoby stanąć na ich wspólnej drodze. Ani jej były mąż, ani jego ojciec psychopata – nikt. I nic. Pająk na lustrze w łazience CHYBA też nie… Co? Czy mógłby? Cholera…
Skyler aż podskoczył! Spojrzał wystraszony na Lily, a widząc, że i ona miała mocno niewyraźną minę, po prostu zerwał się z miejsca. – Lils, nie ruszaj się stąd. Pilnuj Bosmana, tak? Ja sprawdzę co z mamą. – zdecydował szybko na co dziewczynka pokiwała ciemną czupryną, zeskoczyła z krzesła i podbiegła do wylegującego się na kanapie sierściucha. Argument z „pilnuj Bosmana” zawsze działał na nią najlepiej i tym razem Weston też bezczelnie to wykorzystał. Sam poszedł do łazienki, w której była Ackerman. Zapukał, ale nie czekał aż go tam zaprosi. Po prostu złapał za klamkę, otworzył drzwi i zajrzał do środka. – Ane? Co się… Aaale skurczybyk wielki! – zatrzymał się w porę. Zobaczył go. JEGO WŁAŚNIE. Zabijesz mnie za to zdjęcie, ale MUSIAŁEM. Hyhy. Australijski Huntsman Spider. Generalnie w uj pożyteczny, bo zjada karaluchy, w ogóle NIE niebezpieczny dla człowieka, ale uwaga – ogromny drań i CO GORSZA – umie skakać! – No, kochanieeeee, witamy w Queensland. – Sky wszedł dalej i wyszczerzył beztrosko kły. Dał żonie buziaka w ten jej czerwony z nerwów policzek i spojrzał na ich wątpliwej urody towarzysza. – To co? Taka dzielna, odważna, silna agentka jak ty chyba sobie poradzi z jakimś tam… Pajączkiem, co? Przecież jesteś niezależna babka… Zdecydowana, nieustraszona, ściany burzyłaś, nowe stawiałaś! Nie potrzebujesz faceta do takich rzeczy, huh? – aaaaale był okropny! Bezczelny i niedobry. Tak się z niej bezczelnie naigrywać i to w sytuacji BEZ WYJŚCIA. Łapskiem sięgnął do jej pupy, wsunął dłoń pod ręcznik, którym była owinięta i jak gdyby nigdy nic uszczypnął ją w pośladek. – Zajmę się tym tutaj… – skinął na huntsmana. – Ale będziesz mi winna niezłą przysługę, Ackerman. I dobrze wiesz, że się o nią upomnę. – a jego zuchwałe spojrzenie mogło śmiało jej podpowiadać, że to upominanie się nastąpi jeszcze dzisiaj. Prawdopodobnie w godzinach, kiedy mała Lily będzie już smacznie i spokojnie spała.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Do tej pory myślała, że nie bała się pająków. Teraz jednak… no cóż. Serce zaczęło jej bić zdecydowanie szybciej i słowo honoru, że próbowała zapanować nad tym, że trzęsą jej się ręce. Bezskutecznie. A to, że Skyler z niej żartował… to było jeszcze gorsze. Nie wyglądała jakby było jej do śmiechu. Wyglądała jakby miała ochotę kogoś zamordować. A na pewno coś! Tylko jak takie bydle zamordować? Przecież to wygląda jak coś, co powinno się dorzucać do czynszu, a nie beztrosko siedzieć na lustrze – Sky! – upomniała go, bo był BEZCZELNY. Okropny! I jeszcze dostał po łapskach za to, że je pchał tam, gdzie w tym momencie nie miała ochoty. Bo była roztrzęsiona i właśnie patrzyła na wielkie bydle, które mogło jej skoczyć na twarz, tak? Jeszcze lepiej – Jako dzielna, odważna agentka… najchętniej w tym momencie zrównałabym to miejsce z ziemią, żeby się go pozbyć. Kojarzysz te memy ze spalonymi domami, że niby to dlatego, że był w nich pająk? To właśnie byłabym ja… – mruknęła, wycofując się z łazienki, żeby to Skyler był pierwszy na linii frontu… albo raczej ataku tego potwora. Bo ona jakoś nie wierzyła w to, że był całkowicie niegroźny – Zrób z nim coś… najlepiej na stałe. Bo słowo honoru, że już tu nie zasnę. Będziemy mieć więc mnóstwo czasu na upominanie się rewanżu za przysługi. – prychnęła i wyszła z łazienki, żeby on faktycznie mógł się zająć tym potworem, a ona mogła założyć majtki na tyłek. A także spodenki i zaraz do tego prosty tshirt, bo skoro mieli spacerować i spędzać aktywnie czas to tak było najwygodniej – Już?! – zapytała, siadając na łóżku, gdy Skyler zaskakująco długo nie wychodził z tej łazienki. Na pewno żył? Na pewno nic go nie zjadło? Na pewno pająk nie był krwiożerczy? Albo jadowity? Wolałaby nie musieć wysysać jadu z jego krwi, czy coś takiego… właściwie to nie miała pojęcia, co się robi jak zaatakuje cię tego typu stworzenie, co jej uświadomiło, że totalnie nie jest przygotowana na życie w Australii – Skyyyy… zabrałeś go już? Czy jednak mam iść po zapałki?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Oooo… Widział, że kipi. I że trochę jest na niego złaaaaa! Widział to wyraźnie, ale nieszczególnie się tym przejmował. Uśmiechał się jak drań i cwaniak i tylko patrzył to na żonę, to na ich nieproszonego gościa, który też zdawał się im przyglądać tymi swoimi… Czekaj, ile on mógł mieć par oczu? Dwie? Trzy? Nawet jedna robiła w jego przypadku wrażenie i Weston sam przed sobą musiał to przyznać. Może nie był pajęczakowym tchórzem, ale też i nie pałał do typków takich jak ten tutaj, namiętną miłością. Jeśli mógł nie mieć ich w swoim najbliższym towarzystwie, to właśnie taką opcję najczęściej wybierał. – Dobrze, że nie widziałaś skurczybyka, który ostatnio siedział nam w łazience w domu. – mruknął pod nosem, chyba nawet bardziej do siebie, niż do Ane i… W sumie lepiej by było jeśli ona by tego jednak nie usłyszała. Sky uśmiechnął się do żony i zaraz dodał: - No już, nie pękaj, co? Idź do Lily. Ja, twój mąż super macho zajmę się tym… – łypnął na pająka. – Dzikim stworem. – który napraaaaaawdę był dla ludzi absolutnie, nic a nic niegroźny. Po prostu był w huk brzydki i wielki. Ot jego… Uroda. Mhmmm. – Idź, idź. – ponaglił ją jeszcze, a jak faktycznie wyszła… No cóż. Weston nie miał wyjścia. Musiał teraz już na serio wziąć sprawy w swoje ręce.
Parę dłuższych chwil później więc… Nie odzywał się. Drzwi od łazienki były przymknięte, a on faktycznie podejrzanie milczał. W końcu jednak klamka drgnęła, drzwi ustąpiły, a w progu stanął cały i zdrowy Skyler. I bez pająka na głowie! Ani w ogóle nigdzie! – No już. – zdecydował krótko i wzruszył ramionami. – Musiałem go wypuścić przez to małe okienko w łazience, bo przecież moja żona, która podobno niczego się nie boi, dostałaby ataku paniki jakbym przeparadował z nim przez sypialnię i resztę domu. – tudududm. Trochę wjechał jej na ambicję, ale hej! Sama była sobie winna! Podszedł do niej bliżej i usiadł obok niej na łóżku. – Złapałem go w twój ręcznik. – yyy… - No co? – prychnął pewnie widząc jej WYMOWNE spojrzenie. – Był pod ręką! – najbliższej, najszybciej i w ogóle! – Ale spokojnie, nie zdążył tam nic… Zostawić. – żadnych jajek ani dzieci. – Ane… – zaczął po ledwie chwili i łypnął na Ackerman tak trochę bardziej… Hmm, jakby to ująć… Czujnie i z takim trochę jakby dystansem. Marszcząc brwi i robiąc trochę niezadowoloną minę. – Chyba muszę ci zrobić szkolenie z australijskiej fauny i flory, co? Jak spotkasz węża to co zrobisz? Albo jak wejdzie nam do domu ta duża jaszczurka z niebieskim językiem? Twój mąż bohater nie zawsze będzie pod ręką. No chyba, że… – urwał, a wargi jakoś tak zaczęły mu specyficznie i pro-cwaniacko drżeć. Odchylił się też na łóżku, oparł się na nim na zgiętych w łokciu łapskach. Tak więc trochę leżał, trochę siedział, ale patrzył na swoją drugą połówkę banana. – Jakoś mnie… Przekonasz, żebym był na każde… Twoje zawołanie, hm? – był… Okropny! Po prostu okropny, ale świetnie się w tej okropności bawił. Nie wytrzymał i teraz i po prostu wyszczerzył bezczelnie kły. – To tylko pająk. Nie bocz się i nie planuj ucieczki do Kalifornii. – bo coś czuł, że mogła to robić.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie była zła na niego. Znaczy okej… była, że sobie z tego żartował, ale nie była o niego zła, że pająk był w łazience, prawda? Więc to było bardziej zdenerwowanie całą sytuacją, stres związany z tym potworem niż złość na samego Westona. Ale dobrze! Niech się boi, że tak łatwo się na niego denerwuje… niech się pilnuje!
Spojrzała na niego i skrzywiła się wymownie, gdy stwierdził, że wypuścił go przez okno. Bo nie oszukujmy się… to oznaczało, że zaraz zrobi tył zwrot i będzie z powrotem. Nie chciała się z nim zaprzyjaźniać. Nie chciała go już nigdy więcej oglądać – Musiałeś go wypuszczać? Nie wiem… nie mogłeś go zamordować? Spuścić w toalecie? Ukręcić łeb? Cokolwiek? – no była w tym może średnio humanitarna i totalnie do niej nie przemawiało, że te pająki były przydatne, bo zjadały karaluchy. Karalucha jeszcze nie widziała w swojej toalecie! – A... i żeby nie było, to już twój ręcznik – prychnęła, bo sama zamierzała wziąć świeży i pachnący, niezależnie od tego, czy sobie z niej tylko żartował, czy mówił poważnie.
- Nie boczę się na ciebie. – mruknęła, przyglądając mu się i kręcąc wymownie głową, bo jeśli myślał, że teraz rzuci się, żeby go przekonywać to nic z tych rzeczy. Ręce nadal jej się trochę trzęsły po spotkaniu z tym potworem – Ale masz rację, że nie jestem przygotowana. Znaczy wiesz… mieliśmy tarantule w ogrodzie w San Francisco. Ale wystarczył jeden telefon, a przyjeżdżała ekipa miłych panów i się nimi zajmowała. – tak było, widziałam oglądają Kardashianki – Ale tutaj? Nie mam pojęcia. Wiem jak się zachować jak znajdziemy się w centrum ataku terrorystycznego, ale nie wiem jak zachować się, gdy spotkam węża. Albo gdy kogoś w pobliżu ukąsi. Albo nie daj boże Lily podczas zabawy… tu naprawdę wszystko chce cię zabić. I nie mam zielonego pojęcia, co się wtedy robi. – przyznała i żarty na bok, ale naprawdę się tym w tym momencie przejęła. Bo to może był głupi niegroźny pająk, ale przecież nie wszystkie takie były. I widać było, że sia∂ło jej to na wątrobie.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tiaaa… To, że dość mocno przejęła się sytuacją z pająkiem, Weston też dobrze widział. Może trochę tymi głupimi gadkami chciał rozluźnić i atmosferę i Ackerman, ale chyba nieszczególnie mu to wyszło. Patrzył na nią i z każdą chwilą dłużej robił to bardziej i bardziej uważnie i uparcie. Wrócił też do poprzedniej pozycji, do siedzenia przy żonie, bo skoro ona tak bardzo teraz na serio podeszła do jego słów o „szkoleniu” do życia w Australii, to on też, jak najbardziej, traktował i temat i jej zdenerwowanie poważnie. Zresztą, było to po nim widać. Zmarszczka między jego brwiami była tego najlepszym dowodem. – Nie będę wciskał ci bajek, że to miejsce jak każde inne, bo tak nie jest. Masz rację, wszystko co tutaj żyje nie tyle chce, a raczej może zrobić ci… Nam prawdziwą, solidną krzywdę. Nie mogę temu zaprzeczyć, bo to byłoby zwykłe kłamstwo. – a on nie kłamał. I już. Łypnął teraz trochę odruchowo po sypialni, nie tyle szukając jakiegoś punktu zaczepienia do tego co chciał powiedzieć dalej, a… Czyżby sprawdzał czy po podłodze nie maszeruje im żaden karaluch-ryzykant? – Tutaj też mamy takich miłych panów, wiesz? Zapiszę ci do nich numer w telefonie, żebyś zawsze wiedziała gdzie w razie czego masz zadzwonić. Najpierw do nich, a zaraz potem do mnie, dobrze? – znów spojrzał na Ane, a łapskiem sięgnął do jej drobnej dłoni. Zamknął ją w swojej, a kciukiem natychmiast zaczął lekko miziać jej wierzch. – Ja też długo nie mogłem przyzwyczaić się do tego, że zanim założę buty, najpierw muszę porządnie je wytrzepać i sprawdzić. To naprawdę ważne i musimy pilnować tego z Lily. Sprawić, żeby weszło jej to w nawyk. – z samą Ane zresztą podobnie, ale Skyler wierzył, że ona weźmie jego wskazówki na poważnie i sama też się zastosuje. – To nie jest też tak, że będziesz to wszystko spotykała codziennie… Nie, Ane, naprawdę nie jest tak źle. Mieszkamy w dobrym miejscu. Jasne, mamy trochę buszu za domem, ale spokojnie, sam dom ma wszędzie gdzie tylko się da moskitiery, poza tym zrobiłem od zewnątrz opryski… Żaden nieproszony gość nie powinien nam tam wejść… – no może poza tym, którego ostatnio znalazł, a o którym jej NA SZCZĘŚCIE nie powiedział, a ona TEŻ NA SZCZĘŚCIE zdawała się nie zarejestrować tego jego mamrotania przed kilkunastoma momentami przy okazji starcia z Huntsmanem. – Nie martw się. Serio… – wypuścił jej dłoń z własnej i po prostu zarzucił łapsko na jej ramię. Objął ją i mocno, stanowczo do siebie przyciągnął. A jeśli uległa i przytuliła się go niego, na moment przytknął pysk do jej ciemnych loków. – Zrobimy tak. Dzisiaj po spacerze usiądziemy sobie we trójkę i poczytamy, ok? O tym co dokładnie żyje w naszej okolicy i jak powinniśmy sobie z tym radzić. Swoją drogą… Wiesz, że naprawdę mało brakowało, a wynająłbym dom bliżej terenu z krokodylami? – ależ się teraz cieszył – ze względu na Ane i Lily – że jednak tego nie zrobił. Mega! Uśmiechnął się i jeszcze dodał: - Jakby taki wlazł nam do domu, to chyba zwykły ręcznik już by nie pomógł… – prędzej strzelba albo… Heh, zapałki. I dynamit! Tak, tak, koniecznie dynamit!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Dobrze, że zrozumiał, że żarty żartami, ale w tym momencie chodziło też o coś więcej. Jeśli chciała tu z Lily zostać – a nie wyobrażała sobie innej opcji i nie brała jej w ogóle pod uwagę – musiała nauczyć się w tym świecie funkcjonować. Pilnować i wiedzieć jak reagować. Wiedzieć czego powinna się bać bardziej, a czego mniej… na co uważać bardzo, a co tylko na pozór wydawało się być straszne. Tak jak potwór z łazienki. Był wielki, obrzydliwy i nie chciałaby go mieć za zwierzątko domowe, ale skoro nie mógł im zrobić krzywdy… to może nie było sensu panikować. Musiała nauczyć się to odróżniać i nie wpadać w panikę, gdy kątem oka zauważy jakikolwiek ruch. I wierzyła mu, że to nie było tak, że codziennie będzie wpadać na wielkie pająki w łazience. Bo prawda była taka, że spędziła tu już kawałek czasu, a jeszcze nie przeżyła tak bliskiego spotkania z żadnym tego typu stworzeniem. Kiedyś jednak musiał być ten pierwszy raz i może dobrze się stało, bo przynajmniej dało jej do myślenia. Nie żyły tu tylko te śmieszne małe kangury i inne urocze stworzonka… większość naprawdę mogła zrobić im krzywdę.
- Nie wiem… może jestem dziwna, ale krokodyle mnie tak nie przerażają. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo naprawdę była dziwna! Przerażał ją pająk, a nie robił na niej wrażenia wielki krokodyl… no cóż, można i tak – I dobrze. I dziękuję… i… przepraszam? Że wpadłam w panikę, zaczęłam krzyczeć i w ogóle – teraz może i zrobiło jej się nawet z tego powodu trochę głupio. Potarła czoło i uśmiechnęła się do niego trochę przepraszająco, że zachowała się jak typowa baba, a przecież taką nie była. Znaczy była, ale starała się też być czymś więcej.
Sięgnęła do męskiego policzka i lekko go pocałowała – Ale chyba nie pomyślałeś, że z tego powodu mogłabym chcieć wracać do Stanów, co? – bo to by znaczyło, że miał ją za strasznego tchórza i luzera!
Tyle razy mu powtarzała, że tu zostają i nie myśli o powrocie do Kalifornii, że chyba żaden pająk nie byłby w stanie tego zmienić.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sapnął rozbawiony i natychmiast przytaknął: - Żebyś wiedziała, że jesteś dziwna. – przynajmniej w tym względzie! Bała się pająka, który nawet by jej nie ugryzł, a nie bała się krokodyla, który mógł ją ZJEŚĆ? Tak, to było dziwne. Weston wyszczerzył kły, ale zaraz je schował, zmarszczył mocniej czoło i cichym pomrukiem dał znać, że… - Ane, no za co ty mi dziękujesz i za co ty mnie przepraszasz. Daj spokój, wszystko jest w porządku. – bo choć jej wargi na jego policzku zawsze sprawiały, że miał przyjemne dreszcze i zawsze chciał tego więcej, toooo… Naprawdę uważał, że ani dziękować, ani przepraszać – mu, ani go nie powinna. Nie było ku temu powodu. Przestraszyła się – bywa! On też pewnie nieźle trząsł portkami jak pierwszy raz spotkał się z potworem z łazienki. Nie było to ani ładne, ani… W ogóle miłe. – No… – zawahał się i niespecjalnie udało mu się to zakamuflować. Spojrzał na żonę dość – przyznaję – niepewnie, a widząc jej baczne spojrzenie i wiedząc już dobrze, że nie ma najmniejszych szans na delikatne podrysowanie rzeczywistości… Wymownie cyknął. – No dobra, przyznaję, trochę tak pomyślałem. – taka myśl, licha i przelotna, ale zjawiła się w jego głowie, po której zresztą też się nerwowo podrapał. Wzruszył ramionami, bo co innego mu pozostało? – Nie widziałaś swojej miny, ok? Byłem pewien, że jesteś bardziej wkurzona niż przestraszona i to nawet nie na tego pająka, a na mnie! – wytłumaczył się na szybko, ale szczerze i otwarcie, bo naprawdę-naprawdę przez parę chwil tak myślał. Znów przeczesał krótko łapskiem swoje i tak już lekko poczochrane kudły. – Sama zresztą powiedziałaś to… O tym domu i o tym, że już tutaj nie zaśniesz… – czyli to była jej wina, że on tak pomyślał! Otóż to! – Tylko się na mnie nie złość, bo przecież to nic takiego strasznego, że tak mi to… Przeszło przez myśl, ok? Zresztą powiedz szczerze. Ale tak absolutnie szczerze, Ane. – spojrzał na nią teraz z takim trochę w tym spojrzeniu… Hmmm… Wyzwaniem? Chyba tak. Chyba właśnie rzucał jej rękawicę. Na dodatek była to rękawica absolutnej szczerości. – Nie pomyślałaś o tym? Nawet gdzieś tam głęboko głęboko głęęęęęboko w swojej podświadomości… Przez ćwierć chwili, nie pomyślałaś? – że jednak fajnie żyło się w Kalifornii, bo nie spotykała tam na lustrze w łazience takich okropnych okazów przyrody.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie zamierzała się obrażać. Że miał ją za kogoś, kto po spotkaniu z jednym pająkiem mógłby przekreślić całe ich wspólne życie, albo wymagać od niego powrotu do Kalifornii, którą zgodnie zostawili za sobą. Przez jednego wielkiego, obrzydliwego pająka. Mało tego, aż się uśmiechnęła. Wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, bo naprawdę… Skyler był człowiekiem małej wiary! – Na ciebie byłam zła, że ze mnie żartowałeś! Nie lubię, gdy ktoś śmieje się z mojego zdenerwowania… jak durne by ono nie było. – wzruszyła lekko ramionami, bo no cóż… jego reakcja w pierwszej chwili, gdy z niej żartował i możliwe, że chciał po prostu rozładować atmosferę – odniosła odwrotny skutek od zamierzonego. Na szczęście było to krótkie! No i nie złościła się na niego o pająka, a tylko i wyłącznie o jego reakcję – Ej, a z tym snem to wcale nie żartowałam… – przyznała i nawet teraz rozejrzała się po ścianach i wszelkich kątach, czy na pewno nie czeka na nich kolejna nieprzyjemna niespodzianka – Zostawiłeś go za oknem… zaraz może przez nie wrócić, więc nie, dziękuję. Nie ma mowy o tym, że zasnę. A ty będziesz musiał dotrzymywać mi towarzystwa. – rzuciła bezproblemowo, przechylając się lekko w bok, żeby trącić go w bok. Tak w ramię. Na rozpogodzenie, bo przecież nie wyglądała jakby zamierzała się teraz i o to na niego złościć – Nie… znaczy… nie wiem, ale nie. – zastanowiła się nad tym chwilę – Byłam zbyt przestraszona, chciałam się stąd ewakuować i zniknąć, ale nie w tym sensie, że wracać do San Francisco, albo Monterey. Bez przesady! Jak będzie bardzo źle i nie będę mogła przeżyć z tymi wszystkimi stworzeniami to po prostu namówię cię na przeprowadzkę do Sydney, gdzieś w centrum miasta w jakimś ładnym apartamentowcu na wysokim piętrze… na pewno tam takie są! I na pewno mają mniejsze szanse na pająki w łazienkach! – zażartowała sobie, szczerząc kły w szerokim uśmiechu i pochylając się w jego stronę, żeby mógł ją pocałować, a kiedy tak się stało – bo rządzę się, że się stało – wyciągnęła do niego swoją dłoń – Zobacz jak jeszcze trzęsą mi się dłonie… – ze zdenerwowania!



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Przewrócił oczami i wymownie westchnął. Przez moment miał nawet ochotę bronić się przed tymi oskarżeniami – że żartował z jej zdenerwowania i w ogóle był okropnym mężem – ale… W sumie to Ane trochę miała rację, więc nie powiedział nic. Uśmiechnął się pod nosem – WYMOWNIE – widząc jej łypnięcie po ścianach ich sypialni, co zresztą odczytał bezbłędnie jako poszukiwanie kolejnego strasznego i czającego się na nią stwora. – Jeśli to jest twój sposób na uprawianie ze mną seksu do białego rana, to przyznaję – mało wysublimowany, ale działa. – skwitował jak gdyby nigdy nic to całe „będziesz musiał dotrzymywać mi towarzystwa, bo już nigdy tutaj nie zasnę”. Spoko. Zwłaszcza, że on ze spaniem nie miał najmniejszego problemu, prawdopodobnie zaśnie dwie sekundy po przyłożeniu głowy do poduszki, a ona nieszczególnie będzie mogła cokolwiek z tym zrobić. Hyhy. Taki typ, takiego go sobie wzięła to niech go sobie teraz takiego kocha. Nawet jeśli śmiesznie prychnął słysząc pomysł z przeprowadzką do Sydney i apartamentu w… Apartamentowcu. – Chcesz ze mnie zrobić mieszczucha? – wymamrotał prosto w jej wargi tuż przed i trochę w trakcie tego miłego i „na zgodę” pocałunku. Uśmiechnął się i spojrzał na jej dłonie. Obie teraz zamknął w swoich i przyciągnął je sobie do pyska. – Jak to jest, że nie boisz się terrorysty, który celuje do ciebie z broni albo stoi przed tobą ubrany w bombową kamizelkę i jeden palec trzyma na detonatorze, a piszczysz na widok pająka, który nawet nie może cię skrzywdzić? – zapytał wprost i pocałował, raz jeden, drugi i trzeci, każdą z jej trzęsących się dłoni. – Chodź strachu. – mruknął i znów zagarnął Ane do siebie łapskiem. Ciasno przytulił ją do swojego boku, nawet jeśli niekoniecznie miała na to ochotę – trudno. On miał. Tyran. – Naprawdę tak jest? Mam rację? – zapytał ciszej, a lekko poważniejszy ton jego głosu mógł sugerować, że… Chyba jednak nie pytał już o strach przed pająkami. Jego palce leniwie wplotły się w ciemne loki Ackerman, a Weston dokończył swoją myśl: - Że nie boisz się takich sytuacji? Nie czujesz strachu przed takimi ludźmi? – z jednej strony… Dziwiło go to, a z drugiej… Imponowało mu to. Cholernie mu to imponowało. Wiedział, że miał żonę twardzielkę, nawet jeśli piszczała jak mała dziewczynka, bo pająk w łazience. Była twardzielką, potrafiła bronić swojej rodziny jak lwica, w pracy zresztą też była nie do zatrzymania. Najlepsza z najlepszych. Tak słyszał od jej przyjaciół i jednocześnie bliskich współpracowników. – Czy jeśli powiem, że trochę się cieszę, że już nie będziesz pracowała jako agentka, wyjdę na okropnego egoistę? – albo co gorsza – hipokrytę? Oczywiście, że się o nią martwił, a jej praca potęgowała to zmartwienie razy… Milion. Ale nie śmiałby nigdy prosić jej, żeby dla jego spokoju sumienia zaczęła robić coś innego. Nie mógłby, jeśli to było coś co ją uszczęśliwiało. Na szczęście – dla Westona – ten etap uszczęśliwiania Ane miała już za sobą. Teraz szukała nowej drogi. – Już wtedy, w Monterey… – jak jeszcze byli razem, a ona co kilka dni jeździła do San Francisco, do pracy właśnie. – Kiedy wyjeżdżałaś… Nie bardzo mogłem się na czymkolwiek skupić. Martwiłem się. Myślałem o tobie. Najgorzej było jak nie dzwoniłaś długo… – on zawsze czekał cierpliwie, bo wolał założyć, że po prostu nie mogła, ale w końcu zadzwoni, niż, że albo coś jej się stało albo… Nie wiem, puszcza go kantem czy coś. Ufał jej. Zawsze.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
I nie chciała z niego zrobić mieszczucha. Po prostu przedstawiła mu alternatywę, gdyby pająki, węże i cała reszta trochę za bardzo ją przerosły. Po prostu. Była to ponura wizja, bo jakoś nigdy nie miała okazji mieszkać w mieszkaniu poza czasami studenckimi i… lubiła domy. Lubiła przestrzeń. Lubiła nie musieć się martwić tym, że jak kichnie to sąsiad zza ściany powie jej na zdrowie. Lubiła wyjść do ogrodu, wypić w nim kawę czy złapać trochę słońca. Dlatego więc wizja przeprowadzki do Sydney była dla niej tak samo… mroczna jak dla niego.
Kiedy wspomniał o terrorystach, spojrzała na niego wymownie, zmarszczyła śmiesznie nos i lekko pokiwała głową, bo to wcale nie było tak, że się nie bała. Bała się za każdym razem, gdy musiała się mierzyć z taką sytuacją. Bała się o siebie, bała się o swoich przyjaciół i ludzi w pobliżu, ale była wyszkolona, wiedziała co robić… - Z terrorystą można negocjować… znaczy nie można, ale jemu może się tak wydawać. Z pająkiem tak średnio. – przyznała, wzruszając lekko ramionami – Ale oczywiście, że się bałam… po prostu byłam nauczona by ten strach mnie nie paraliżował. – przyznała, bo na początku i takie momenty się zdarzały, ale kto nie miał potknięć w swojej karierze zawodowej, prawda?
- Nie… bo ja też się z tego cieszę. – przyznała, wzruszając lekko ramionami i spoglądając na męża – Tak jak moja mama zrezygnowała z kariery dla mojego ojca, tak ja doszłam do tego momentu, w którym chcę to porzucić dla mojej rodziny. Dla siebie. Dla spokojnej głowy i waszego bezpieczeństwa. – nie przeżyłaby kolejnej powtórki z rozrywki, więc podjęła tą decyzję świadomie. To, że ją skrzywdzili tylko ją w tym utwierdziło. Nie żałowała, nie musiał się martwić, że kiedykolwiek za tym zatęskni. Nie. Była całkowicie pogodzona z końcem swojej kariery w tej konkretnej dziedzinie. Sięgnęła do męskiego policzka i znowu go lekko musnęła, a zaraz po tym po prostu się mocno do niego przytuliła – Teraz będziesz mógł się martwić tylko o to, czy nie zjadają mnie pająki. – zażartowała, zaśmiała się pod nosem i jeszcze raz wyciągnęła paszczę po kolejny pocałunek – Chodźmy na ten spacer, zanim Lily nam wyrzuci, że przez nas uciekły jej wszystkie kangury.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ