lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Widział to spojrzenie i bezbłędnie je rozpoznał. – Ane… – westchnął tylko i cicho, bo tak jak powiedział, od kiedy ją poznał – nie spotykał się z nikim innym. W czasie, kiedy ich drogi rozeszły się tak wydawałoby się całkowicie, też nie. Nie myślał o nikim innym i nie chciał nikogo innego. Jakby nie było, miał trochę posiniaczone serducho i potrzebował czasu, żeby dojść do siebie. Nie w głowie mu były ani przelotne romanse, ani tym bardziej poważniejsze relacje. Dlatego damska duma Ane była w stu procentach bezpieczna i nienaruszona. Skyler Weston był jej wierny jak schroniskowy kundel. I taka była najprawdziwsza prawda.
No właśnie, a propos prawdy… Wierzył jej, naprawdę tak! Skoro z taką pewnością mówiła mu teraz, że jej rodzice przyjęliby go do rodziny i nie kręciliby z tego powodu nosami, to wierzył jej. To prawda, że sam nie znał ich dobrze, właściwie wcale. Jedynie jako dziecko, a później… No zresztą, opowiadał jej o tym, nie było sensu do tego wracać. – Więcej mówisz o tacie, niż o mamie. – zauważył sprytnie i zsunął wzrok do kobiecych ust. – Rozumiem, że z tatą byłaś bliżej, ale… Opowiedz o niej. Jestem ciekaw mojej teściowej. – nieobecnej niestety, ale… No cóż, tak czy siak chciał się czegoś dowiedzieć. Uśmiechnął się pod nosem i wtedy przypomniało mu się, że Ane pytała o jego firmę, więc… - A czekaj… Zanim zaczniesz… – opowiadać o mamie! – Wrócimy do miasta i obiecuję, że w końcu się za to wezmę. Odmówię dalszej pracy w stoczni i przy okazji załatwiania dla was spraw wizowych, ja otworzę firmę. Zastanawiam się nad nazwą… Nic szczególnego nie przychodzi mi do głowy. – wspomniał o tym i zmarszczył mocniej czoło i brwi. Nie był fanem głupich, pseudo chwytliwych nazw. Raczej szedł za prostotą, na zasadzie Weston & Co. – Tak więc to zadanie dla ciebie, Ane. Skoro nie chcesz ze mną pracować, to przynajmniej pomóż mi w tym. – niewdzięcznie jej wytknął, ale oczywiście tylko w głupich żartach. Wyszczerzył zaraz kły i wyciągnął pysk do jej ust. Krótko, ale soczyście ją w nie pocałował. – Mów o tej mamie. – szepnął nie odsuwając się od żony nic, a nic. Nawet na milimetr.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zamierzała trzymać go za słowo w sprawie interesów! Albo raczej zakładania firmy! I trochę nie mogła się tego doczekać, tego jego początku… bo wiedziała, że to będzie coś pięknego. I cieszyła się, że mogła w tym uczestniczyć, że mogła to obserwować, że mogła go w tym wspierać i mogła mu w tym pomagać. Bo nawet jeśli faktycznie trzymała się wersji, że nie będzie z nim pracować, bo musieli odgrodzić obowiązki i przyjemności to zamierzała mu pomagać jak tylko będzie potrafiła. Z nazwą też mu mogła pomóc, żaden problem! Ale nie będzie to nic bardziej odkrywczego niż jego nazwisko, bo o to właśnie walczyła… o to, żeby działał pod swoim nazwiskiem. Także co tu było do wymyślania?
- Bo byłam typową córeczką tatusia. – przyznała bez skrępowania, bo nie uważała, żeby było w tym coś złego. Wzruszyła bezradnie ramionami i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu – Ale moja mama była świetna… też była prawnikiem, później gdy ojciec wspinał się po szczeblach kariery zrezygnowała z pracy w kancelarii, żeby nie dochodziło do żadnego konfliktu interesów. Więc znalazła sobie miejsce w zarządzie szpitala w Monterey, a z przyjaciółką założyła fundację, którą po jej śmierci ciągle zajmuje się ta przyjaciółka, a teraz to właściwie już pewnie cała grupa ludzi. Pracowały na rzecz kobiet, które doświadczyły przemocy domowej, samotnych matek i kobiet, które chciały wyjść z uzależnienia, znaleźć pracę i zdobyć samodzielność. Bardzo… feministyczna organizacja. Także jak łatwo się domyślić raczej skupiała się na tym, żebym dobrze sobie radziła sama, a nie dobrze wychodziła za mąż. – zaśmiała się pod nosem, bo chociaż jej mama Marka lubiła, to gdyby go nie było… też by nie płakała. A Skylera na pewno by pokochała, po prostu. Jak każdego, kogo kochała Ane – Zawsze mnie to zastanawiało, że z jeden strony zrezygnowała dla faceta z kariery, była typową panią domu z dobrej dzielnicy Monterey, grała z koleżankami w karty, urządzała przyjęcia i wszystko to, co robiły inne… a jednocześnie wiesz… pieprzyć patriarchat i girlpower. – zaśmiała się, bo tak… kochała matkę, nawet jeśli była córeczką tatusia. Bywa!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się, kiedy Ane tak otwarcie i bezproblemowo przyznała, że była córeczką tatusia. Skyler się tego domyślał, bo – tak jak powiedział – dotychczas tylko opowiadała o ojcu właśnie, mało o mamie, co na szczęście za ledwie chwilę miało się zmienić. Cieszył się, że ją do tego namówił i kiedy zaczęła opowiadać, on z uwagą słuchał. Jednocześnie i zupełnie mimowolnie wyobrażał sobie panią Ackerman jako właśnie taką kobietą, jaką słownie malowała ją jej córka. Musiała być niejednoznaczna i bardzo niebanalna, skoro – właśnie – z jednej strony zrezygnowała dla męża z pracy, a z drugiej oddała serce tak pro-kobiecej organizacji. – Musiała być strasznie mądra, wiesz? Bo zobacz… Wiedziała, że nawet jeśli odpuści sobie karierę prawnika, to to wcale nie musiało oznaczać, że nie będzie mogła już robić w życiu niczego ważnego, niczego co ma prawdziwe znaczenie. A kto wie… Może właśnie tego zawsze chciała? Tak wiesz… W głębi ducha? Może nie chciała być na szczycie prawniczej piramidy, tak jak był twój ojciec, może chciała móc wykorzystać swoją wiedzę, umiejętności, doświadczenie i możliwości do czegoś… – spauzował i ściągnął mocniej brwi. – Nie chcę powiedzieć, że lepszego czy ważniejszego, ale… Bardziej namacalnego i docierającego do większej ilości osób. W tym wypadku kobiet, które na pewno bardzo tego wsparcia potrzebowały. – mógł jedynie gdybać. Niemal wróżyć z fusów, ale… Kto wie? Może i miał trochę racji? – Pokazała światu, mężowi i córce, że można być idealną żoną, świetną matką, a przy tym wyznawczynią… No właśnie, girlpower. – sapnął rozbawiony, bo określenie było wyjątkowo nowoczesne, ale istotnie pasowało. – I to taką fest. Bo jednak sporo w tym kierunku robiła. Naprawdę, cholera… Zaimponowała mi teraz. I to tak solidnie. – nie wstydził się tego przyznać! Ane wiedziała jak bardzo jej Sky szanował kobiety, jak doceniał ją nie tylko jako swoją żonę, ale jako kobietę właśnie. Kiedy mówił, że może wszystko, że jest dzielna, silna, odważna, mądra i niesamowita, to nie dlatego, że chciał ją zmiękczyć przed pójściem do łóżka, ale dlatego, że naprawdę tak uważał. Myślał i czuł. I kiedy buntował się na kolejne doniesienia o tym, że kobiety za tę samą wykonywaną pracę zarabiają mniej niż mężczyźni, to nie dlatego, że to było poprawne politycznie lub też, bo chciał się przypodobać Ane, ale dlatego, że to właśnie w sobie miał. Przeświadczenie o tym, że bez mądrych, zdolnych, cudownych kobiet ten świat byłby niczym. – Wiesz… Czasami jak tak rozmawiamy to ja… – zaczął po chwili płytkiego zamyślenia o tym, o czym napisałem wyżej. Podniósł wzrok do oczu Ane i uśmiechnął się do niej tak trochę… Nie to, że niepewnie, ale… No dobra, może jednak niepewnie. – W myślach sobie mówię o tym jaka ty jesteś mądra, bystra, inteligentna i… Jak bardzo kręci mnie twój duży, parujący wiedzą mózg. – zaczął skromnie, a zakończył szczerzeniem kłów. Zaśmiał się też cicho i zaraz jeszcze dodał: - Serio, Ane. To miło mieć za kompana życia tak mądrą, cudowną kobietę, jak ty. Bardzo lubię te nasze rozmowy. Bardzo. No… Prawie tak samo bardzo jak nasz seks. – znów błysnął kłami, bo oczywiście nie mógł zakończyć tak sto procent na serio. Musiał dodać trochę „siebie”. – Jesteś idealną mieszanką swoich rodziców. Wzięłaś od nich to co najlepsze. Zresztą… Tak jak o nich opowiadasz to wydaje mi się, że w ogóle nie mieli złych cech ani gorszych momentów. – w porównaniu do jego rodziców? Byli święci! – Lily też dostała od was porządny pakiet startowy. – zażartował cicho. Ale hej, taka prawda. Ane już dodatkowo reklamować nie musiał, a Markowi… No pod względem wykształcenia, lotności umysłu i obycia też generalnie nic nie brakowało. – Myślisz, że jej brat albo siostra… Co od nas dostanie? – odruchowo też zastanowił się nad tym co on dostał od swoich rodziców. No cóż…

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Sky stwierdził, że jej mama musiała być bardzo mądra. Oczywiście, że była. Za taką ją właśnie uważała i miała nadzieję, że inni też ją tak widzieli. Na pewno jej ojciec tak ją odbierał, a to chyba w sumie najważniejsze. Ona i pan Ackerman. Czasami żałowała, że nie wyciągnęła więcej z lekcji własnej matki, że może gdyby poświęciła swoją karierę trochę wcześniej… nie wydarzyłoby się wiele złych rzeczy. Z drugiej strony – może nie siedziałaby teraz ze Skylerem tutaj. Teraz już jednak wiedziała, co zrobić. Dlatego nie naciskała na powrót do Kalifornii i powrót do swojej pracy. Nie chciała też tutaj szukać czegoś podobnego. Nie. Chciała spokojnej pracy, którą będzie mogła pogodzić z rodziną. Nie chciała być kurą domową – tego by nawet nie potrafiła – ale chciała mieć czas na jedno i drugie – Oczywiście, że lepszego i ważniejszego. – on może nie chciał tego mówić głośno, ale ona? Nie miała z tym problemów. Uważała, że to co robiła jej matka i jej współpracownicy było sto razy ważniejsze niż siedzenie za biurkiem w markowej garsonce i próbowanie wyciągać bogatych ludzi z problemów, w które wpędzili się z powodu własnej chciwości. A w takiej kancelarii właśnie pracowała…
- Była świetna i naprawdę, naprawdę żałuję, że nie mogłeś jej lepiej poznać. – mruknęła, znów muskając lekko jego policzek, opierając czoło o jego skroń i przez chwilę tak tkwiąc. Wyprostowała się dopiero, gdy się odezwał. Spojrzała na niego uważnie, początkowo mogła wyglądać nawet dość poważnie, ale szybko parsknęła śmiechem. Duży parujący mózg ją przekonał!
- Jeśli to sposób, żeby zaciągnąć mnie do łóżka to bardzo skuteczny, Weston – zażartowała i zanim zdążył się obruszyć albo protestować – zamknęła mu usta pocałunkiem na kilka chwil – I oczywiście, że moi rodzice mieli wady… każdy je ma. My pewnie też, mnóstwo. I jestem pewna, że gdy nasze dzieci będą trochę starsze to doskonale nam je wszystkie wypunktują. Mam tylko nadzieję, że już później, jak dorosną… będą mówić o nas tak dobrze, jak ja o swoich rodzicach. – stwierdziła pogodnie, bo hej… nie ma świętych ludzi! Każdemu puszczają nerwy i każdy ma swoje wady, ale to nie było nic złego – A co od nas dostanie? Wszystko, co najlepsze. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Będzie idealne. – zapewniła, bo nie miała, co do tego najmniejszych wątpliwości. Najmniejszych! – Sky… naprawdę chcesz dzwonić do swojego ojca?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może i by się faktycznie obruszył – no dobra, pseudo obruszył – na to bezczelne wytknięcie mu jego niecnych intencji, ALE nie zdążył, a po tym pocałunku… To w zasadzie już się obruszać wcale nie chciał. Mruknął zadowolony wciąż jeszcze w usta siedzącej mu na kolanach żony i uśmiechnął się pod nosem… Lisio! Czyli typowo. Miło było posłuchać tego jak pewna była, że cokolwiek ich dziecko po nich odziedziczy – będzie idealne. Chciał pociągnąć ten temat, pomęczyć Ane jeszcze trochę i zapytać „co konkretnie” ona uważa za to „wszystko co najlepsze” w sobie i w nim, ale… Pytanie o telefon do starego Westona sprawił, że Sky naturalnie i zupełnie odruchowo spoważniał. Wątek ojca, niezależnie od okoliczności, zawsze tak na niego działał. – A uważasz, że powinienem nie? – zapytał wprost, bo Ane była jedną jedyną osobą na całym świecie, z której zdaniem Skyler po prostu się liczył. I to tak na maksa. – Nie zależy mi na jego akceptacji czy uznaniu, już dawno mam to za sobą. Te złudzenia były i nie wrócą i może to lepiej. – złudzenia, że mógłby ojca zadowolić. Prawda była taka, że choćby stanął na głowie i zrobił fikołka, Robert po prostu swojego syna nie lubił. Uważał go za nieudacznika, za zło konieczne, za niechciane dziecko i… Nie, nie szanował go. Nigdy. Ani jako dziecko, ani jako dorosłego. – Chcę mu powiedzieć, że pomimo tego, że nie nauczył mnie jak być prawdziwym facetem, jak być dobrym ojcem i mężem… Ja właśnie taki jestem. I że nie ma w tym nawet ułamka jego zasługi. Chcę, żeby położył się tego dnia spać z myślą, że… Spieprzył. Że nie nauczył własnego i na dodatek jedynego syna niczego. Nie dał mi niczego, Ane. Nie wiem jakim cudem ja potrafię tak was kochać i być taki jaki jestem, bo on mnie tego nie nauczył. To pewne. – matka Skylera zresztą też nie. – Nie liczę na jego… Nawrócenie, zmianę postępowania, myślenia o mnie. Nie, nic z tych rzeczy. Powiem wprost… Chcę mu ten jeden jedyny raz wbić taką szpilę, jaką on wbijał mi przez ponad trzydzieści lat mojego życia. Dzień za dniem. W każdej chwili spędzanej z nim… Czułem się jak to cholerne brzydkie kaczątko. Nigdy mnie nie lubił, jak mnie widział to wykrzywiał wymownie twarz. Huczał na mnie o wszystko, nawet jeśli to nie była moja wina. Tak, chcę mu dokopać i… Może to niedobrze o mnie świadczy, ale cholera… Ten jeden jedyny raz… Wierzę, że na to po prostu zasłużyłem. – czy ten telefon przyniesie taki skutek, jakiego by sobie życzył – tego nie wiedział, nie mógł wiedzieć, ale… Tak, chciał spróbować. Spojrzał na Ane – trochę smutno, ale w sumie trudno mu się dziwić. – Nie wiem czy to moja wyobraźnia w tamtym czasie, w końcu byłem dzieckiem, czy naprawdę tak było, ale… Mam to wspomnienie. Tak cholernie realne wspomnienie… – spochmurniał jeszcze bardziej, bo to co zamierzał powiedzieć mogło być… No cóż, szokujące. – Nie wiem ile miałem lat, kilka jak sądzę. Pięć, sześć, nie więcej. Była noc, spałem i nagle poczułem… Jakby ktoś mnie obserwował. Wiesz, znasz na pewno to uczucie czyjejś obecności tuż obok ciebie. Nawet jeśli masz zamknięte oczy, po prostu wiesz, że tam ktoś jest. – no i był… - Otworzyłem oczy i zobaczyłem jego. Stał nade mną i trzymał przed sobą poduszkę. Jak zobaczył, że już nie śpię, tylko pokręcił głową, syknął coś pod nosem, odrzucił poduszkę na bok i wyszedł. To nigdy więcej się nie powtórzyło, więc zacząłem głupieć czy to prawda czy okrutny sen, ale… – ponieważ moment wcześniej opuścił wzrok i wbijał go gdzieś w trudną do określenia przestrzeń, teraz znów podniósł go do kobiecych oczu. – Myślę, że tak bardzo mnie nie chciał, że wolał po prostu się mnie pozbyć. Tylko… Nie miał na tyle odwagi, żeby faktycznie to zrobić. – nie miał jaj. Po prostu.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie uważała, że nie powinien. Właściwe nic nie uważała. W relacjach Skylera z ojcem starała się być ostrożna i za mocno w to nie ingerować. Dla niej ten mężczyzna był skończony, nie chciała mieć z nim nic wspólnego i gdyby mogła zrobić coś, żeby i Weston odciął się od wszelkich wspomnień związanych z ojcem – zrobiłaby to bez zawahania. Już teraz, od ręki. Uważała, że sobie na to nie zasłużył – nie w dorosłym życiu, a co dopiero, gdy był dzieckiem i tak naprawdę niczym nie zawinił. Bała się, że telefon do ojca – nawet jeśli podyktowany tym by utrzeć mu nosa i coś udowodnić odwróci się przeciwko niemu. Nie można skrzywdzić potwora, więc bała się, że mężczyzna powie coś, co Skylowi utkwi w głowie i nie będzie chciało wyjść przez długi długi czas. Dlatego właśnie miała wątpliwości, ale to były jej wątpliwości… jeśli on chciał to zrobić to zamierzała go w tym wspierać. Jeśli to miała być zemsta i miała przynieść mu ukojenie – to powinien to zrobić. Może to ona dramatyzowała i może stary Weston jednak nie wykaże się taką jasnością umysłu, a może słowa syna jednak faktycznie zrobią na nim wrażenie. Oby.
Nie zdążyła nawet w żaden sposób tego wszystkiego skomentować, a Skyler powiedział coś, co sprawiło, że zrobiło jej się niedobrze. Autentycznie poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. Wpatrywała się w męża i właściwie nie wiedziała, co powinna powiedzieć… - Chciałabym móc z całą pewnością powiedzieć, że to tylko przeinaczone dziecięce wspomnienia, złe sny i traumy z tamtego okresu. – naprawdę chciała móc uznać, że to coś takiego, ale… nie mogła. Nie miała pewności. Na tyle na ile poznała tego człowieka… nie wiedziała, czego się po nim spodziewać. Czy czegoś tak okrutnego? Wszystko było możliwe – Może się na mnie teraz zdenerwujesz… chociaż mam nadzieję, że nie, bo wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. – zaczęła, bo chociaż bała się jego reakcji to i tak zamierzała to zaproponować – Nie chciałbyś z kimś o tym porozmawiać? Poza mną? Z kimś, kto pomoże ci to poukładać i raz na zawsze zostawić przykre dzieciństwo za sobą? Zwłaszcza teraz, gdy masz własną rodzinę… – i sam przyznał, że boi się, że to jednak w nim jest, chociaż ona temu twardo zaprzeczała – Wiem, że ciężko otworzyć się przed obcą osobą, ale po tym jak Lily do mnie wróciła… pomoc terapeuty była nieoceniona. – a dla niego też chciała jak najlepiej.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął, jakby samym tym mruknięciem chciał powiedzieć „tak właśnie myślałem”. To byłby miłe i w jakiś sposób pokrzepiające, gdyby zarówno ona, jak i sam Weston mogli z całą pewnością i pełnym przekonaniem stwierdzić, że jego wspomnienie to nie wspomnienie. To wymysł dziecięcego umysłu, na dodatek pod wpływem traumy. Ale nie. Nie mogli. Właściwie to… Wersję taką, że to być może był tylko sen, albo zwykłe przeinaczenie sytuacji, Skyler przyjął dla własnego dobra – żeby nie oszaleć i żeby nie zrobić czegoś naprawdę dla siebie okrutnego. Wiedział, że to była prawda, ale łatwiej było – mimo wszystko – poddawać tę prawdę w wątpliwość. – Nie wiem czy potrafiłbym… – przyznał szczerze w kontekście ewentualnego spotkania z terapeutą. Przyjął na pysk grymas zniechęcenia, bo nie był to istotnie pomysł, na który reagował z jakimś szalonym entuzjazmem. Ale nie zdenerwował się, nienie. Rozumiał skąd i dlaczego Ane przyszło to do głowy. – Ja… Nie umiem i nie lubię rozmawiać o sobie z ludźmi, których nie znam. Zwłaszcza, jeśli mam im za to płacić i to pewnie całkiem niemało. – zażartował może trochę koślawo, koślawo też się uśmiechnął, ale hej, intencje miał dobrze. Popatrzył żonie w te jej ładne karmelowe tęczówki i głębiej odetchnął. – Dam sobie czas, ok? I szansę na odcięcie się od przeszłości raz na zawsze. Z wami nie będę miał czasu o tym myśleć. Z wami i Markiem… – przewrócił oczami. – A potem też z drugim dzieckiem. – o którym przecież rozmawiali już całkiem otwarcie. Że chcieli go, chcieli zacząć próbować, starać się zostać rodzicami – razem. – Jeśli mi się nie uda, to z kimś pogadam. Ale na pewno nie wydam na to fortuny. Wolę kupić Lily pięćdziesiąt nowych maskotek, niż wydawać kasę na gadanie o moich problemach z ojcem. – prychnął pod nosem, ale… Nie bagatelizował roli terapii, jako takiej. Nie. Bagatelizował rolę terapii tylko i wyłącznie w kontekście siebie samego. Nie żałowałby pieniędzy, nawet tej fortuny, o której wspomniał, na terapię Lily albo Ane. Ale żałowałby na swoją, bo… Pewnie trochę się tego bał. Bał się tego, że poza tym jednym wspomnieniem, o którym dzisiaj jej opowiedział – a była jedyną osobą na świecie, która o tym usłyszała – taka terapia mogłaby odblokować też i kolejne, równie… Tragiczne, co to przed momentem wspomniane. – No dobrze, smutki na bok. Zrobię ci kawę, jakieś śniadanie… Damy Lily jeszcze trochę czasu, a jak wstanie to pójdziemy na spacer? Obiecałem jej, że spróbujemy znaleźć te duże kangury. – takie potwory, dwumetrowe, z mięśniami na łapach jak w kreskówce. Tak zwane kangury rude – olbrzymie. – A ty co byś chciała znaleźć, hm? – instynktownie mocniej ją do siebie przytulił. – Aborygeńskiego kochanka? Żeby cię porwał do swojej… Lepianki? – nie, wcale nie zabrzmiało to protekcjonalnie i prześmiewczo, wcale! Weston prychnął i wymownie się skrzywił. – Wiesz, że nie jestem rasistą, ale wkurzają mnie takie polityczne skrajności. – znała jego podejście do takich spraw. Temat Aborygenów i tego, że całą opiekę medyczną na przykład, gdzie normalny biały człowiek musiał zapieprzać jak wół i opłacać dramatycznie drogie ubezpieczenie, oni mieli za darmo. I w ogóle oczekiwali, żeby ciągle ich za wszystko przepraszać. Ugh! – Swoją drogą… – teraz mu się przypomniało. Zmarszczył brwi i łypnął na Ane z odbijającym mu się w oczach zaciekawieniem. Albo podejrzliwością? Może jedno i drugie? – Ten twój prawnik… Kto to jest? Znasz go czy ktoś ci go polecił? No i… To facet czy kobieta? Nie śmiej się, to ważne. – ehe, szalenie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
To chyba logiczne, że nie spodobało jej się to, co powiedział. I to było widać. Cholera… nawet nie próbowała tego ukrywać, że to co powiedział było bardzo dalekie od tego, co chciała usłyszeć. Chyba już wolałaby usłyszeć prawdę, że się boi, że nie skończy się na tym jednym przykrym wspomnieniu, że po nim będą następne i tak dalej…. Wolała usłyszeć wszystko niż to, że szkoda mu pieniędzy na kogoś, kto mógłby mu pomóc – Skyler… – znowu! – Nie chcę dla Lily tony nowych zabawek. One też ich nie chce. Obie chcemy ciebie… szczęśliwego i bez traumy. – mruknęła, ale nie zamierzała się z nim kłócić i do niczego go zmuszać, bo nie taki jest chyba sens terapii, żeby ktokolwiek cię do niej przymuszał. Widać jednak było, że trochę jej smutno z powodu takiego podejścia Skylera do całej sprawy, bo… no jednak nie chodziło o to, że ojciec zabierał mu zabawki albo kazał po lekcjach siedzieć w kozie, ale że próbował go zabić. To się nadaje do kryminału. Szkoda, że jednak po takim czasie i bez dowodów już nic nie można było z tym zrobić.
- Oczywiście… właśnie jego. – potwierdziła bez przekonania, musnęła jego policzek i zsunęła się z jego kolan, bo skoro kawa i śniadanie to chyba wypadało się ruszyć i przenieść z tarasu do kuchni. I tam usiadła na kuchennym blacie, gdy Skyler rządził się i faktycznie przygotowywał jej kawę. Ona się trochę zawiesiła… dlatego pytanie o prawnika dotarło do niej z lekkim opóźnieniem – Hm? – podniosła wzrok na męża, jeszcze chwilę procesowała i ostatecznie pokiwała głową – Pomagał mojej znajomej zdobyć pełne prawa rodzicielskie i puścić męża-damskiego boksera z torbami przy rozwodzie. – wyjaśniła skąd go znała i dlaczego wiedziała, że jest dobry – Mężczyzna. I dlaczego to ważne? W sensie… wiem, że jesteś zazdrosny, ale chyba nie możesz być zazdrosny o każdego mężczyznę, z którym będę rozmawiała w normalnym funkcjonowaniu, prawda? Zaskoczę cię ale moim lekarzem w San Francisco też był mężczyzna, on prowadził moją ciążę i mam z nim tak pozytywne wspomnienia, że tutaj też chciałabym znaleźć mężczyznę. – bo nie był tak humorzasty jak kobiety i nie podchodził do tego na zasadzie „wszystkie sobie z tym radziłyśmy, ty też dasz radę, nie dramatyzuj”, co się często w przypadku kobiet zdarzało – Więc dlaczego uważasz, że to ważne? – przekręciła lekko głowę przyglądając się Skylerowi, no i hej… to było widać, że trochę się na niego boczyła za to „nie będę wydawał fortuny na głupoty”.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Skyler nieszczególnie zorientował się w tym, że jego „nie” dla terapii – przynajmniej na razie – tak, a nie inaczej wpłynęło na nastrój Ane. Facet, zwyczajnie tego nie zauważył. Na początku, bo później, kiedy byli już w kuchni, on pytał o prawnika, a ona robiła mu mini wykład na temat tego, że nie może być zazdrosny o każdego mężczyznę w jej życiu i świecie i że generalnie to woli facetów niż kobiety w takich rolach jak lekarz czy prawnik i… Tak, wtedy coś go tknęło. Zmrużył ślepia i podstawiając żonie kubek z jej gorącą kawą, nie omieszkał uważniej się jej przyjrzeć. Badawczo i podejrzliwie. Tak jakby coś nie do końca mu grało. – Po prostu ważne. Mogę być zazdrosny o każdego faceta, z którym będziesz rozmawiała w… Jak to nazwałaś? Normalnym funkcjonowaniu, tak. Mogę. Pytanie czy będę, bo jak słyszę po twoim tonie i widzę po twojej minie i spojrzeniu, niekoniecznie byś tego chciała. – co w zasadzie był skłonny zrozumieć i uszanować. Uśmiechnął się pod nosem, tak trochę cwaniacko i zuchwale. Nie był zły, zdenerwowany czy urażony, ale miał wrażenie, że ona jest. – Jeśli jest tak dobry, jak mówisz to… Cieszę się. I gratuluję wyboru. Nawet jeśli to mężczyzna, o którego mogę być zazdrosny. – ten prawnik, choć w sumie lekarz do tego worka też mógł być wrzucony. Sky nie odrywał wzroku od żony, dosłownie wwiercał się w nią spojrzeniem, a ten bezczelny grymas na jego pysku mógł być nawet co nieco irytujący. Milczał przez moment, aż nagle… – Ja chodzę do kobiety. Do lekarza kobiety. – tududum. Chyba trochę igrał z ogniem, ale… Chyba robił to całkiem specjalnie. Zbliżył się do Ane na tyle blisko, że… Bliżej było już trudno. Musiałaby rozchylić uda i przyjąć go między nie. Łapska oparł o blat, po obu stronach kobiecej sylwetki. – Jak jestem chory na przykład… Młoda lekarka, ale bardzo się przykłada, wiesz? Bardzo dokładnie mnie zawsze osłuchuje i… Bada, tak wiesz, dotykiem… – ehe, ehe, jassssne. Po prostu grał jej na nosie i tyle. Pierwsza zasada: Weston stronił od lekarzy jak mógł. Zwyczajnie się ich bał. – Jest też całkiem miła. – ale czy ładna? – To co? To ważne czy nieważne czy ten prawnik albo lekarz jest kobietą czy mężczyzną? Jak uważasz? – zapytał wprost… Cwaniak, cwany lis i już w ogóle nie krył się z tą zuchwałością wypisz wymaluj na swoim zarośniętym pysku. – I powiedz o co chodzi, bo z klejącej się do mnie zakochanej żony, nagle zrobiłaś się… – jedno łapsko przeniósł na jej udo i zaczął leniwie sunąć nim w górę. – Obrażoną żabą. Trochę jak na początku, kiedy się poznaliśmy. – i on robił remont w jej domu i w jej życiu.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Trochę dąsała się i trochę zrobiła mu wykład na temat tego, że płeć niektórych ludzi, z którymi funkcjonuje nie ma najmniejszego znaczenia – nad wyraz. Chociaż miała rację! Nie chciała, żeby płeć kogokolwiek z kim pracuje miała znaczenie. Chciała oceniać ludzi po tym, co sobą reprezentują, czy są najlepsi w tym co robią i jakie są ich kompetencje, a nie to, czy mógł być o nich zazdrosny. Bo jasne, że mógł… byle tylko nie przybierało to żadnej niezdrowej formy. Tak jak ona mogła być zazdrosna o wszystkie kobiety, z którymi pracował. Nie znaczyło to jednak, że mogła mu zabronić brania zleceń od kobiet. W życiu by jej to przez głowę nie przeszło. Głównie dlatego, że bezgranicznie mu ufała, po prostu.
Czy lekarka robiła na niej wrażenie? Niekoniecznie. Zwłaszcza, że gdzieś tam z tyłu głowy – widząc uśmiech na twarzy Skylera mogła się domyślać, że tylko próbuje jej grać na nosie. Więc pozwalała mu mówić, nie spuszczała z niego wzroku i nic nie mówiła.
- Jeśli jest profesjonalny i dobry w tym, co robi… nadal nieważne. Będę się upierać, Sky. Tak długo jak nie postanowisz mnie zostawić dla młodej lekarki, albo ładnej klientki… ani nie postanowisz iść z nią do łóżka, myśląc że się nie dowiem… A uwierz mi – dowiem się i wtedy dopiero zamienię się w potwora. – zazdrosnego potwora! Uśmiechnęła się pod nosem i nawet na sekundę nie odrywała od niego wzroku. Coś jednak w niej pękło, trochę się rozchmurzyła, minimalnie, bo minimalnie ale jednak tak – Przez to, co powiedziałeś. – przyznała bez skrępowania, bo skoro nie wyłapał o co się złościła to nie zamierzała tego przed nim ukrywać, nie kazała mu się domyślać, nie była z tych – Że nie będziesz wydawał fortuny na kogoś, kto mógłby ci pomóc. Ale nie chcesz. I nawet nie chodzi o to, że nie chcesz do niego iść… ale ten argument z pieniędzmi. Jakbyśmy mieli jakiekolwiek problemy finansowe. No chyba, że… – miał i jej o tym nie mówił? Co byłoby szalenie głupie, ale hej – z męską dumą nigdy nie wiadomo.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wymownie westchnął, bo Ane była dziś uparta bardziej niż zwykle. Nie chciała mu przyznać racji, już abstrahując od powodów – słusznych czy niesłusznych, tego nie oceniał i do tego się nie odnosił – po prostu nie chciała i tyle. Dlatego tak, w myślach sam do siebie powiedział, że była uparta. Jak osioł! I w sumie to dobrze, że na głos nie oskarżyła go o to, że mógłby chcieć zabraniać jej kontaktów z innymi mężczyznami, bo… To mogłoby go zeźlić. Bez przesady, mógł być zazdrosny, ale zawsze w granicach normy. Przyzwoitej normy! Nigdy w życiu nie powiedziałby jej, że ma zmienić lekarza albo chodzić do innego fryzjera, bo ten dotychczasowy to facet i Weston jest zazdrosny. No… Nie. Jakby nie było, zazdrość była jego problemem, nie jej. I to on musiał sobie z nią radzić. Po prostu. Zresztą, to zjawisko wcale nie było takie groźne i ogromne, jakby się mogło wydawać po tych dywagacjach wyżej. Jasne, że był zazdrosny, tak jak zazdrosny jest i powinien być każdy zakochany po uszy w swojej kobiecie facet. Tylko i aż tyle.
Czy spodziewał się, że to o „to” właśnie Ane złapała dąsa? Nie. Nieszczególnie, dlatego kiedy przyznała o co chodzi, Weston zrobił MINĘ. Zasępił się, spochmurniał i chyba nawet trochę zeźlił. Minimalnie i na ćwierć chwili. – Nie mamy problemów z pieniędzmi, Ane. Naprawdę uważasz, że nie powiedziałbym ci o czymś takim? Jesteśmy małżeństwem i teraz moje długi byłyby też twoimi długami, nie mógłbym tego ukrywać. – i nie ukrywał, bo nie było czego. Nie było żadnych długów. – Czy to naprawdę jest takie dziwne, że nie chcę wydawać kasy na siebie? Na swoje… Rozmowy o spieprzonym dzieciństwie? – pewnie nie tylko o tym, ale nie o to chodzi. – Ane, znasz mnie już chyba całkiem nieźle, co? Wiesz, że nie jestem ani skąpy, ani chytry. Gdyby chodziło o ciebie albo o Lily, wydałbym wszystkie pieniądze świata. Ale skoro chodzi o mnie… – pokręcił głową. – Poza tym, nie ufam ludziom i nie wyobrażam sobie, że mógłbym komuś zupełnie obcemu opowiadać o tym wszystkim o czym opowiedziałem tobie. No chyba, że… – zatrzymał się, bo coś w tej sekundzie wpadło mu do głowy. Spojrzał czujniej na Ackerman i chyba próbował wyczytać z jej oczu potwierdzenie lub wręcz przeciwnie dla tego co przeszło mu przez myśl. – Nie chcesz, żebym ci o tym opowiadał? Czujesz się przez to… Obciążona? Zakłopotana? Wiesz, że zrozumiem jeśli tak jest. – mogła go kochać, ale nie musiała lubić słuchać o jego problemach z ojcem. Teraz wziął to pod uwagę. – To dlatego chcesz, żebym poszedł na terapię?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No to teraz na chwile oboje byli pochmurni i zeźleni (? Jakkolwiek się to odmienia). Oby na krótko! Zwłaszcza, że obie strony nie miały nic złego na myśli i na dobrą sprawę martwili się o tą drugą. Tak, bo Ane się o niego martwiła. Bardzo. Wiedziała, że ma do czynienia z facetem, który dużo w sobie dusi, który jest głową rodziny i za punkt honoru wziął sobie to, żeby opiekować się nimi. I cholernie to doceniała, była mu za to wdzięczna i czuła się przy nim super bezpiecznie, ale nie chciała, żeby przez to zapominał o sobie.
Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała mu się, gdy wybuchał… bo tak, poniekąd chyba wybuchł. Oczywiście, że nie uważała, że mógłby ją okłamywać w kwestii pieniędzy, więc dlatego nie rozumiała argumentu, że kosztowało to kupę kasy. Chciała, żeby wydawał ją na siebie. Zarabiał ją i miał do niej pełne prawo… one nie były jego utrzymankami.
- Sky… – zaczęła… kręcąc lekko głową i wzięła jego twarz w dłonie, żeby musiał na nią spojrzeć – Chcę, żebyś opowiadał mi o wszystkim, co tylko przyjdzie ci do głowy. Chcę, żebyś był ze mną szczery i nie bał się mówić o czymś, co cię gryzie… – to pierwsze i najważniejsze – Nie boję się tego, że mi to mówisz… boję się, że nie umiem ci z tym pomóc, Sky. – przyznała szczerze i wychyliła się w jego stronę, żeby na moment przytknąć wargi do jego czoła. A zaraz po tym przyciągnęła go do siebie i przytuliła – Boję się, że to wszystko kiedyś do ciebie wróci… widziałam ludzi w rozsypce i nie chcę się martwić, że spotka to ciebie. Boję się, że nie będę w stanie ci pomóc… że ja ani dzieci, że to będzie za mało. Że te mroczne wspomnienia wezmą górę i się im poddasz. – bo nie będzie miał tego przepracowanego, nie będzie wiedział, co wtedy robić i jak sobie z tym radzić. A ona nie była specjalistą. Mogła go kochać, mogła być obok, ale to czasami za mało – Chcę dla ciebie dobrze, najlepiej… tak samo jak dla Lily. I nie chcę, żebyś kiedykolwiek mówił, że nie chcesz wydawać kasy na siebie. Pieniądze nie mają żadnego znaczenia. – powiedział ktoś, kto nigdy nie miał z nimi problemu, ale no cóż… znowu – chciała dobrze!
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ