lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Jego mina kiedy Ane wytknęła mu to, że z terrorystą można negocjować, a z pająkiem niekoniecznie? Wymowna i bezcenna! Mało brakowało, a przewróciłby oczami, pokręcił głową i tylko cicho mruknął, żeby nie traktowała go jak kretyna. Bo trochę tak było! Skoro jednak Ane pociągnęła temat dalej, Weston wziął na wstrzymanie. Trzy oddechy i było dobrze. – Zaczekaj. – zanim pójdą na ten spacer, na który faktycznie powinni się już zbierać. Weston spojrzał na żonę i skoro miał ją teraz tak super blisko siebie, dłonią dotknął jej policzka, skroni, lekko wsunął i wplótł palce w jej ciemne kosmyki… - To, że tak mówisz… Że porzuciłaś karierę dla swojej rodziny… – ciężko mu się to powtarzało na głos, bo… - Chyba mam z tego powodu jednak JAKIEŚ wyrzuty sumienia, ok? Nigdy nie prosiłem, żebyś to zrobiła, prawda? Nigdy tego od ciebie nie wymagałem. Nie oczekiwałem, że będąc ze mną, przestaniesz być agentką. – przeciwnie! Kiedy mieszkali w Stanach, chciał to tak poukładać, żeby mogli być razem i ona nie musiała przy tym rezygnować z pracy, która była dla niej przecież tak szalenie ważna. – Ale teraz… Mimo, że ja jako ja wciąż tego od ciebie nie oczekuję i nie wymagam, to sytuacja w jakiej cię postawiłem już tak. – przeprowadzka do Australii mówiła sama za siebie. Więcej dodawać nie musiał. A jednak to zrobił: - Jesteś absolutnie pewna, że to nigdy nie stanie między nami jak ta… Przysłowiowa kość niezgody? Że nigdy mi tego nie wypomnisz? W żadnej kłótni? – pytał, ale czy się tego bał? Nie, nieszczególnie, przynajmniej na razie nie. Chyba po prostu stwierdzenie „porzucam karierę dla was” zapaliło mu w głowie czerwoną lampkę. Taką stricte ostrzegawczą. Cokolwiek mu Ane na to odpowiedziała, Sky pokiwał tylko głową, a potem… – No dobrze. – sapnął po chwili. – To… To chodźmy na ten spacer. – i rzeczywiście ledwie chwilę później do sypialni wparowała im Lily, głośno i wyraźnie domagając się obiecanego szukania kangurów! I to tych koniecznie największych z największych!
Dlatego poszli. Całą czwórką, bo Bosman też wybrał się z nimi, na dłuuuuuuugi spacer po olbrzymim polu golfowym. Tereny były przepiękne, okolica niesamowicie spokojna, a kangurów ogrom! Wcale nie musieli ich szukać, one były naprawdę wszędzie. Na każdym rogu i za każdym zakrętem. Poza nimi spotkali jeszcze trochę lokalnego ptactwa, jaszczurki, lisa, zająca… Takie tam. Teraz? Maszerowali już drogą powrotną do ich małej urlopowej willi. Sky niósł Lily na rękach, bo jej małe nóżki, co zrozumiałe, zmęczyły się podczas tej naprawdę długiej i solidnej wycieczki. Nawet Weston czuł, że trochę kilometrów zrobili, a co dopiero takie dziecko. – Śpi? – zapytał cicho i zerknął na Ane, a potem kątem oka na przytuloną do niego czterolatkę. Rzeczywiście – chyba spała. Oczka miała zamknięte, główkę opartą o ramię Westona, rączkami trzymała go za kark. – Um… Kiedy odeszłaś z Bosmanem… Za tym kijkiem co zgubił go w krzakach… – bo pewnie Ane rzucała takiego kundlowi, a ta sierota nie skumała gdzie kijson pofrunął. – Powiedziała do mnie „tato”. – to ostatnie dopowiedział szeptem, tak jakby bał się, że to jedno słowo zbudzi dziewczynkę i niepotrzebnie ją zawstydzi. Na szczęście dalej spała jak mały niedźwiadek. – Ale speszyła się zaraz potem. Chyba po prostu się pomyliła i przestraszyła się tego, że tak powiedziała. – tak czuł i sobie wydedukował. – Powinienem z nią o tym porozmawiać? Później? Albo jutro? – czy na razie udać, że sytuacji nie było? Weston nie wiedział, ale wierzył, że Ane mu w tym pomoże.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Sapnęła wymownie, bo przecież powiedziała… jasno i wyraźnie. Zrobiła to dla siebie. Dla rodziny i dla siebie. Dla swojego spokoju ducha. Nie zrezygnowała z pracy w Agencji, bo on na nią naciskał tak jak zawsze robił to Mark przez co ona jeszcze bardziej kurczowo się jej trzymała, bo nikt nie będzie jej mówił, co ma robić. Skyler jej nie mówił, co miała robić. Dawał jej mnóstwo przestrzeni, więc mogła tą decyzję podjąć sama. I to właśnie zrobiła. Przeprowadzka na drugi koniec świata pewnie to jeszcze przyspieszyła, ale w ostatecznym rachunku zrobiła dokładnie to, co zrobić chciała.
Chwyciła jego twarz w dłonie, żeby na nią spojrzał, dokładnie ją widział i nie umknęło mu żadne wypowiadane przez nią słowo – Nie masz najmniejszego powodu, żebyś czuł wyrzuty sumienia. Nie zrobiłam tego, bo ty tego chciałeś… zrobiłam to, bo ja tego chciałam. I nie, nie żałuję. Nie tęsknie. Nie brakuje mi adrenaliny. Nie brakuje mi niczego… – zresztą adrenalinę dostarczało jej wszystko inne! Chociażby pająki. Ane cmoknęła go w sam czubek nosa, uśmiechnęła się i tak… poszli na spacer!
Zdecydowanie mniej przerażający niż spotkanie w łazience. Długi, męczący, ale chyba wszyscy się doskonale bawili. Lily na pewno. Nie mogła się nie uśmiechnąć widząc jak zasnęła z głową na ramieniu Skylera, zupełnie swobodnie i dokładnie tak, jak kiedyś zasypiała na ramieniu Marka. Dlatego nawet nie była mocno zaskoczona, gdy powiedział jej, co dzisiaj usłyszał od Lily.
Przez chwilę przyglądała się tej dwójce i nic nie mówiła – A jak się z tym poczułeś? Nawet jeśli było to tylko przejęzyczenie? – bo pewnie w zabawie i ekscytacji, zamiast „Sky, Sky, zobacz!” pierwsze co jej przyniosła ślina na język to „tato”. Nie można jej się było dziwić. I chociaż nie zamierzała naciskać, żeby dziewczynka określała Skylera w jakiś konkretny sposób to jednocześnie trochę tego chciała. Bo to by znaczyło, że całkowicie go zaakceptowała, zaufała mu i tak go będzie właśnie kiedyś traktować. Jak tatę – Porozmawiam z nią. O Marku, o tobie… zrobię to, obiecuję. Nie jestem dobra w takich poważnych rozmowach, ale myślę, że jakbyś ty zaczął temat mogłaby się jeszcze bardziej speszyć. Ale muszę wiedzieć, czego ty chcesz, Sky. – czy w ogóle chciał, żeby tak do niego mówiła, czy jednak może wolałby być po prostu Skylerem.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Śmiesznie, bo Westona zaskoczyło to, że Ane w ogóle nie była zaskoczona tym co od niego usłyszała. Popatrzył na nią trochę tak jakby nie do końca rozumiał sytuację i przez to też złapał lekki poślizg w odpowiedzi na jej pytanie. Znał odpowiedź na nie. Już od dawna dobrze wiedział czego chce, ale cokolwiek by to było lub nie było – najważniejsze było to czego chciała sama Lily. A tego faktycznie chyba nie dowiedzą się jeśli to Ane z nią nie porozmawia. Sky… No cóż, pewnie rzeczywiście mógłby to zepsuć i niepotrzebnie dziecko zestresować. – Chcę, żeby była szczęśliwa. I jeśli to znaczy, że będzie mówiła do mnie tato, Skyler, albo stary zgredzie, ja na wszystko się zgadzam. – na to ostatnie może z mniejszym entuzjazmem niż na resztę, ale tak – zgadzał się. Spojrzał na Ane, bo głównie patrzył na drogę, żeby przypadkiem nie zaliczyć koncertowej gleby i to z dzieckiem na rękach. Byłoby, aj byłoby! – Poczułem się z tym… Zaskakująco naturalnie. Nie zestresowało mnie to, nie zakłopotało, nie zdenerwowało… Poczułem się dobrze. Dobrze i naturalnie. Nawet jeśli zaraz potem ona widocznie posmutniała. – nie miał na to wpływu, prawda? Lily po prostu się wymsknęło. Skyler wątpił, że chciała mówić do niego „tato”. Wciąż jeszcze była mocno przywiązana do Marka, choć faktycznie pytała o niego z każdym dniem coraz rzadziej i mniej. – Jeśli pytasz mnie, to ja ci mówię, że będę super szczęśliwy jeżeli to jeszcze kiedyś od niej usłyszę. Ale najważniejsze, żebyś zapytała ją. – spojrzał na przytuloną do niego czterolatkę, przy okazji też kontrolując naocznie czy dalej smacznie i spokojnie spała. Do willi tymczasem mieli jeszcze kilkanaście minut drogi. – No i może… Tego terapeutę? Co on o tym myśli i… – tutaj się zatrzymał. Prychnął pod nosem, cyknął zaraz też – jakby zniecierpliwiony czymś, a w tym konkretnym przypadku samym sobą i swoją niegramotnością. Dlaczego? To proste! – Przepraszam, Ane. Nawet nie zapytałem co ty właściwie o tym myślisz. – a już wybiegał myślami do psychologa /czy tam psychiatry/ i dalej. A przecież najważniejsze były Lily i Ane. – No to… Co myślisz? Znasz swoją córkę i wiesz czy bezpieczniej i lepiej dla niej będzie rozgraniczyć Marka jako tatę i mnie jako Skylera czy… Pozwolić jej zdecydować? Jak już będzie na to gotowa. – o ile będzie na to gotowa. Dzieci nie podejmowały zdroworozsądkowych, przemyślanych decyzji, dlatego Weston obawiał się, że ten emocjonalno-rodzinny impas Lily przysporzy jej tylko więcej powodów do terapii. A tego nie chciał, cholera, bardzo tego nie chciał. A jednocześnie bardzo chciał usłyszeć "tato" od niej raz jeszcze...

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Kącik ust drgnął jej wymownie w rozbawieniu, bo stary zgredzie… no wolałaby jednak, żeby nikt tak na niego nie mówił. Chyba, że ona gdy będą już faktycznie bardzo starzy i będzie to tylko i wyłącznie z sympatii i miłości. Lily musiała być bardziej kulturalna! – W końcu i dla niej to będzie naturalne. – nie miała wątpliwości. Jeśli Mark odpuści, ale postanowi utrzymywać z nią kontakt to przez większość czasu będzie ojcem na odległość, a każdy potrzebował takiego prawdziwego, na miejscu. Takiego, który nauczy cię jeździć na rowerze, pocieszy jak stłuczesz sobie kolano i wypędzi potwory spod łóżka. A tym będzie dla niej Skyler. Dlatego Ane wierzyła, że prędzej czy później to stanie się naturalne i o tym właśnie zamierzała z nią porozmawiać, żeby nie bała się być naturalna w tym, co czuła. Nie musiała się tego bać – Jej terapeuta stwierdził, że nie muszą się dalej spotykać… że jego zdaniem wszystko jest w porządku. Ja mam jednak wątpliwości jeśli chodzi o Marka. – dodała trochę cisze, bo nie chciała, żeby dziewczynka obudziła się słysząc imię własnego ojca. Kiepskiego ojca – Wolałabym nie robić jej przerwy, gdy jednocześnie jej matka będzie walczyć z ojcem o prawo do jej opieki. – przewróciła ślipiami i nawet nie próbowała ukrywać swojego zirytowania całą tą sytuacją. Durną sytuacją! Sytuacją, która nie powinna mieć miejsca i która by się nie wydarzyła, gdyby Mark nie dał ciała. Gdyby był wzorowym ojcem pewnie nie zdecydowałaby się na zabranie mu córki na drugi koniec świata, bo zwyczajnie byłoby to niesprawiedliwie. Ale teraz? Nie miała nawet wyrzutów sumienia i była bardzo bojowo nastawiona – Ale nie o tym… tak, myślę, że może ją podpytać. – terapeuta właśnie! O to jak traktowała Skylera – I ja? Przecież wiesz, że jedyne o czym marzę to żebyśmy byli… rodziną. Żebyście oboje byli szczęśliwi, żeby mogła widzieć w tobie ojca i żebyś ty się tak czuł. – żeby nie miał żadnych kompleksów z powodu jej biologicznego ojca, nawet jeśli sama Lily nie zdecyduje się go nazywać tatą – Podejrzewam, że to trudne mieć dwóch ojców, ale… lepiej tak niż jeden dający ciała. – przyznała, wzruszając lekko ramionami i jeszcze spoglądając na córkę, czy na pewno śpi – Zasnęła jak kamień… nie wiem, czy nie powinniśmy jej obudzić, bo nie będzie mogła później w nocy spać, a przypominam, że mieliśmy nie spać z zupełnie innych powodów.

Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sky pokiwał w zrozumieniu głową, bo w temacie Marka jak najbardziej zgadzał się z Ane i jej wątpliwościami. On też uważał, że dopóki ten temat się nie rozwiąże – jakkolwiek – Lily powinna być pod opieką fachowca. Tak… Na wszelki wypadek. Z pewnością jej to nie zaszkodzi, a może ugasić pożar zanim ten jeszcze wybuchnie. Uznał też, że to dobry pomysł spróbować właśnie takiego terapeutę wysłać na „zwiady” co do tego jak Lily traktowała Skylera, jak czuła się w jego towarzystwie i czy związek jego z jej mamą w ogóle był po jej dziecięcej myśli. Szczerze? Weston trochę stresował się wynikiem tego wywiadu, ale z drugiej strony… Bardzo chciał dowiedzieć się jak to biedne dziecko naprawdę się czuło. No i gdyby prawda okazała się niefortunna dla niego… No cóż, musieliby z Ane mocno i sumiennie zastanowić się nad tym co dalej. Co dalej z nimi i w ogóle…
Odpłynął na moment, snując właśnie takie niekoniecznie najprzyjemniejsze scenariusze, ale drgnął słysząc o „kamieniu” i o „innych planach na wspólne niespanie”. Zerknął na Lils, potem spojrzał na żonę… - Dajmy jej jeszcze chwilę. Dojdziemy do domu i ją obudzimy. Zresztą, Bosman to zrobi za nas, a na niego na pewno się nie zdenerwuje. Nawet jeśli będzie bardzo zaspana. – uśmiechnął się, bo to było niesamowite i wciąż wprawiało go w niemałe zadziwienie, jak bardzo i szybko ten pocieszny kundel przywiązał się do swojej małej towarzyszki. Oboje stanowili naprawdę zgrany duet. Byli przyjaciółmi i było to widać od razu. Nawet na tak zwany pierwszy rzut oka. – Ale wiesz, że jeśli Lils powie, że nie chce tak do mnie mówić i że nie uważa mnie za swojego tatę i raczej nie czuje jakby to miało się kiedykolwiek zmienić… – dobra, dobra Weston, nie szalej, mówisz o, jakby nie było, czterolatce! – To to nic między nami nie zmienia, tak? Ani między tobą, a mną, ani między Lily, a mną. Wciąż będziemy rodziną. Ja… To rozumiem. Nie czuję się mniej ważny, niż Mark. Z pewnością nie dla ciebie. – uśmiechnął się i znów odruchowo spojrzał na śpiącą mu na ramieniu dziewczynkę. Spała jak niedźwiedź zimową porą. – Spodziewam się, co prawda, że może przyjść kiedyś w przyszłości taki moment, że nie bardzo będę miał cokolwiek do powiedzenia w jej… Nie chcę powiedzieć, że w wychowaniu, bo to takie duże i napompowane słowo, ale w jej życiu, w tym jakie decyzje będzie podejmować i w jakim kierunku będzie podążać… Pewnie nieraz usłyszę, że nie jestem jej ojcem, więc mam się nie odzywać. – mimo wszystko, nie wyglądał na jakoś mocno tą perspektywą strapionego. Póki co, bo jak przyjdzie co do czego to pewnie nie będzie mu tak zabawnie i kolorowo jak teraz. Tak czy inaczej, do głowy przyszło mu w międzyczasie coś jeszcze. To znaczy mnie przyszło po przeczytaniu twojego posta, a ponieważ ja rządzę głową i myślami Westona to decyduję, że jemu też przyszło. Także sorry, handluj z tym. – I wiesz Ane… Wściekamy się na Marka, że tak spieprzył bycie ojcem dla Lils, ale z drugiej strony gdyby tego nie zrobił… – przeniósł wzrok na żonę. – Gdyby był wzorowy w tej roli, gdybyście dzielili się opieką, gdyby ciągle się z nią widywał, dbał o nią i tak dalej… Nie byłoby w tym obrazku miejsca dla mnie. Na pewno nie tutaj. – nie w Australii. – A pewnie w Kalifornii też nie. Nie sądzę, żeby Mark zaakceptował fakt, że w domu, w którym mieszka jego jedyna córka, mieszka też kochanek jego byłej żony. – smutne to było, ale Sky czuł, że prawdziwe. Smutno też się teraz do Ane uśmiechnął. – Dokuczałby ci, kłócilibyście się przez to… Przeze mnie… To nie byłoby dobre ani dla ciebie, ani dla Lily. A i ja pewnie w efekcie czułbym się jak piąte koło u wozu. – przyznał otwarcie i zaraz jeszcze dodał: - Co innego teraz… Jeśli Mark się ogarnie i pójdzie po rozum do głowy, już nie będzie miał wyjścia. Będzie musiał przełknąć tę gorzką tabletkę i zaakceptować nowy ład w życiu swojej byłej żony. Wtedy… Tak jak ci obiecałem, będzie mógł nas odwiedzać i będzie mógł nawet u nas w tym czasie mieszkać, a ja nie powiem na to nawet pół zgryźliwego słowa. Słowo to słowo, wiesz jaki jestem. – jak dał to dotrzyma. Byle tylko Mark puknął się w łeb.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zgodziła się z nim, żeby jej nie budzić. Skinęła i uśmiechnęła się pod nosem, bo musiała przyznać… że nawet jeśli została przez Bosmana trochę zdradzona (bo hej, najpierw kochał ją!) to ostatecznie przyjemnie się tą dwójkę obserwowało. I cieszyła się, że Lily ma przy sobie takiego wiernego towarzysza jak właśnie Bosman. Na pewno było jej z tym łatwiej się odnaleźć, bo po prostu pies nie dawał jej się nudzić. Ani nie była w stanie poczuć się samotna, czy zajmował jej czas żeby nie myślała o tęsknocie. Tak. Bosman był lekiem na całe zło. I za to Ane kochała go jeszcze bardziej – o ile było to w ogóle możliwe. Nawet teraz podrapała go za uchem, gdy grzecznie szedł przy jej nodze.
- Sky… – zaczęła, spoglądając na niego uważnie – Oczywiście, że nic nie zmieni. Zresztą ona ma cztery lata. Dzisiaj powie jedno, a za dwa dni nie będzie o tym pamiętać. Więc się nie martw. Nie mogę ci obiecać, że gdy będzie nastolatką nie będzie tego wykorzystywać… ty możesz usłyszeć, że nie jesteś jej ojcem i masz się nie odzywać, a ja że zniszczyłam jej życie, bo wywiozłam ją z Ameryki. – wzruszyła lekko ramionami, bo wydawało jej się, że nastolatki takie po prostu były. Wyszukiwały najsłabsze punkty i z nich korzystały. Nie wiedziała, czy tak będzie się zachowywać – wierzyła, że uda im się wychować ją trochę lepiej – ale nie mogła obiecać, że nie. Nastolatki.
Gdy powiedział to, co powiedział o Marku… trochę się zasępiła. Ale ostatecznie pokręciła głową. Na nie. Bo nie zgadzała się z taką wizją alternatywnej rzeczywistości, którą rysował tutaj Skyler.
- Dlaczego uważasz, że nie moglibyśmy być razem w Kalifornii… nie rozumiem. Byłby, tak jak jest teraz, ojcem Lily i tego nie zamierzałabym mu odbierać, co faktycznie uniemożliwiłoby mi przeprowadzkę tutaj, ale my? Musiałby się pogodzić z tym, że mamy ciebie tam, dokładnie tak jak będzie musiał się pogodzić z tym teraz. Naprawdę uważasz, że przez córkę byłabym z nim dalej? Albo pozwoliłabym sobie mówić, co mogę robić i z kim się spotykać? Gdy wiem, że jesteś najlepszym dla mnie i Lily, co mogło nas spotkać? Cholera, Sky… to trochę niesprawiedliwe. – że tak bardzo w nią i w nich nie wierzył, że gdyby było inaczej, gdyby nie mogła się wynieść z Kalifornii, ale on mógłby zostać tam z nią – nie byliby w stanie żyć razem. Zdaniem Ackerman? Nie było rzeczy niemożliwych. Zwłaszcza, że go kochała – Myślisz, że się opamięta?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie wątpił w nią i trochę odniósł wrażenie, oby mylne, że Ane niekoniecznie wcale go słuchała. A przynajmniej nie tego co powiedział przed chwilą, bo niby odniosła się do jego słów, ale… Może po prostu ich nie zrozumiała? Nie był pewien. Zmarszczył brwi i czoło i spojrzał na żonę akurat w chwili, gdy ona pytała o, jak się Weston domyślił, Marka i jego ewentualne opamiętanie się. No… Musiało chodzić o niego, bo nikt więcej w ich bliskim otoczeniu nie miał chwilowo problemów z głową. No dobra, poza rodzicami Westona, ale to była już zupełnie inna para kaloszy. – Nie wiem. Nie wiem co myślę, ale mam nadzieję, że tak. Że pójdzie po rozum do głowy i nie spieprzy swojej córce dzieciństwa. Już i tak sporo nabroił i boję się, że jakieś echo po tym pozostanie. – w Lily i jej kruchej psychice. Skyler naprawdę chciał dla dziewczynki jak najlepiej i jeśli to znaczyło, że miał wpuścić do ich życia Marka… No to zrobi to. I nawet nie mruknie, ani się nie skrzywi. Co pomyśli, to pomyśli, ale tylko tyle. Odchrząknął cicho i postanowił wyjaśnić to nieporozumienie, które miedzy nimi te dwie chwile temu wynikło. Spojrzał na żonę i znów zmarszczył mocniej brwi. – Nie powiedziałem, że byłabyś z nim dalej i że pozwoliłabyś sobie mówić co możesz robić i z kim się spotykasz. Nie powiedziałem tego, Ane. – cytując klasyka „nie imputuj mi takich rzeczy”, to cisnęło mu się na usta. – Powiedziałem, że pewnie Mark dokuczałby ci przeze mnie, kłócilibyście się, Lily by na tym cierpiała, ja miałbym wyrzuty sumienia i czułbym się… No jak to piąte koło u wozu. – powtórzył tę frazę, ale najlepiej oddawała co właściwie chciał powiedzieć. – Myślisz, że łatwo byłoby mi żyć ze świadomością, że jestem powodem, dla którego twój były mąż sprawia i tobie i waszej córce przykrość? Nie, Ane. Nie byłoby łatwo. Jestem pewien, że nie byłoby dnia, kiedy by nie przyjechał i byście się nie kłócili. O mnie, przeze mnie… – miał nadzieję, że teraz go zrozumie i nie będzie mu zarzucać, że coś co powiedział, a w zasadzie coś o czym jedynie gdybał, było niesprawiedliwe. Jakkolwiek! – Jasne, że mógłbym mu dać porządnie w zęby i załatwić tę sprawę po męsku, ale… – sapnął pod nosem i znów łypnął na Ackerman. – Obawiam się, że straciłbym tym jakieś milion punktów w twoich oczach. U Lily zresztą też. – znów prawdopodobnie przeceniał możliwości czterolatki, ale hej! Mogłaby się wystraszyć widząc tatę Marka z połamaną szczęką. Ane natomiast doskonale wiedziała, że Sky chciał być dla niej najlepszą wersją siebie. I nie chciał tracić żadnych punktów. Nawet ich ćwierć-części. – Kto by chciał żyć z gościem, który innemu gościowi rozkwasił i pogruchotał twarz, a wierz mi Ane, jakbym go dorwał… Połamana szczęka to minimum. – nie ukrywał, przyznawał otwarcie. - W każdym razie… Nie wątpię w ciebie, Ane. Nie wątpię ani w ciebie, ani w twoje uczucia do mnie. Nie mów tak. Proszę. – bo to trochę łamało mu serce. Ta myśl, że ona tak uważa. Poprawił Lily na rękach i spojrzał w kierunku malującej się już na horyzoncie ich urlopowej mini-willi. – Zresztą, nie ma o czym mówić, tak? To tylko głupie gdybanie i nie ma nic wspólnego z tym gdzie jesteśmy dzisiaj. – a przez „gdzie” miał na myśli znacznie więcej niż tylko ich faktyczną lokalizację i miejsce zamieszkania. – Swoją drogą… Co myślisz o tych kobietach, które faktycznie ze względu na dziecko pozostają w nieszczęśliwych związkach? Robią dobrą minę do złej gry, a w środku umierają, więdną… Robią się coraz bardziej zgorzkniałe i nieszczęśliwe. Ja myślę, że to straszne. A przy okazji strasznie głupie. – tudum. Może i zabrzmiało brutalnie, ale… Przynajmniej był szczery. – Nieszczęśliwi rodzice to nieszczęśliwe dziecko. To jest najprostsze działanie świata. Dlatego tym bardziej nie posądzam cię o to, że mogłabyś do niego wrócić tylko ze względu na Lils. Jesteś szczęśliwa ze mną. Widzę to każdego dnia i… – przystanął na moment, bo Bosman robił kupę. Hyhy. – Nie waż się kiedykolwiek przestawać tak się przy mnie czuć, jasne? Po prostu… Nie waż się, Ackerman. – dodał pseudo surowo, a po chwili po prostu się do niej uśmiechnął, zerknął na psa, a skoro ten ogarnął co miał do ogarnięcia, ruszył dalej.
Po chwili byli już w domku, więc Sky faktycznie obudził Lily, ale dziewczynka nie była tym zachwycona. Na szczęście do akcji – tak jak zresztą Weston przewidział – szybko wkroczył Bosman. Na dziecięcą twarz natychmiast wrócił uśmiech. Lils z sierściuchem byli w salonie, Ane w kuchni, Sky teraz do niej dołączył. Podczas gdy ona krzątała się między szafkami, może przygotowywała im jakiś drink, on oparł się tyłkiem o blat gdzieś z boku i uważnie jej się przyglądał. Czujnie podążał za nią wzrokiem, przygryzał swoją dolną wargę, marszczył brwi i… Myślał. Taaaaak, ewidentnie o czymś intensywnie myślał. O czym? Powie jej. Już, teraz właśnie… Powie. – Ostatnio często myślę o naszej rozmowie… W Monterey. Wtedy, jak powiedziałaś mi, że Mark i Lils żyją, a Agencja zrobiła cię w konia. – skrzyżowane dotychczas na torsie łapska, teraz rozplątał i wsunął do kieszeni portek. – Wiesz co mnie wtedy najbardziej zabolało? Nie to, że nie chciałaś wpuszczać mnie do życia Lils… Przynajmniej nie wtedy. Nie, nie to. Najbardziej zabolało mnie to, że byłaś bardziej lojalna wobec Agencji, niż wobec mnie. Nawet mimo tego co ci zrobili. – bo nie powiedziała mu od razu o tym, że jej bliscy są cali i zdrowi. Ukrywała to przed nim, zasłaniając się tajemnicą zawodową. Tak. To cholernie go wtedy ubodło. – Czy dzisiaj zrobiłabyś tak samo? – zapytał ciszej i nie odrywał od żony spojrzenia. Chyba, mimo wszystko, trochę bał się odpowiedzi jaką przyjdzie mu zaraz usłyszeć.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Z jednej strony rozumiała, co chciał przez to wszystko powiedzieć. Z drugiej wcale. Bo z jednej strony mówił, że była z nim szczęśliwa i że wie, że nie wróciłaby do Marka. A jednocześnie twierdzi, że by się o niego kłócili. Dlaczego? Chyba każdy dorosły człowiek, który decyduje się na rozwód musi się liczyć z tym, że jego była druga połowa znajdzie sobie kogoś nowego. Wierzyła, że Mark prędzej czy później też by sobie kogoś znalazł i co, mieliby się z Ane o nią kłócić? Miałaby się wściekać, że w życiu Lily jest kolejna kobieta? Nie. Tak długo jak byłaby dla niej dobra, a dziewczynka byłaby z nią szczęśliwa - nie miałaby do tego najmniejszego prawa. I chciała wierzyć, że gdyby jej były mąż gdzieś po drodze nie stracił zmysłów to tak właśnie traktowałby Skylera. Nawet jeśli by go nie lubił, to musiałby go tolerować. Tak jak Skyler obiecywał go tolerować, gdyby ten zdecydował się odwiedzać córkę na drugim końcu świata. Ale może była naiwna, że to wszystko by tak pięknie wyglądało, może Sky miał rację i skończyłoby się to ciągłymi kłótniami i serią niepowodzeń. Spojrzała na męża teraz, lekko się przy tym uśmiechnęła - Cieszę się, że to jest tylko i wyłącznie gdybanie i wcale nie musimy przez to przechodzić. - podsumowała, bo hej… nie mogli się dąsać na siebie w rozmowie „co by było gdyby” - no totalnie bez sensu.
A co myślała o ludziach, którzy są ze sobą tylko ze względu na dziecko? Skrzywiła się lekko, bo z jednej strony wiedziała, że sama była w takim układzie trochę za długo, ale jednocześnie całkowicie się z tym zgadzała. Zresztą powiedziała to kiedyś jego matce przy pierwszym (i chyba jedynym) spotkaniu - Jest to strasznie, ale to strasznie głupie. - potwierdziła - Dlatego powiedziałam to twojej matce… chociaż może faktycznie tam sytuacja była jeszcze inna. W każdym razie ze względu na dobro dzieci powinna się ewakuować. Podobnie jest, gdy ludzie tkwią w nieszczęśliwych relacjach… żałuję, że tak długo pozwoliłam Lily żyć w takiej rodzinie. - była głupia i nie zamierzała tego ukrywać. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się - trochę smutno, bo i z poczuciem winy - to Skylera. I oczywiście, że zamierzała z nim być szczęśliwa do końca swoich dni.
A w domu… może faktycznie zabrała się za przygotowywanie drinka. Więc na pewno nie była gotowa na to, co poruszył Skyler. Naturalnie się spięła, naturalnie spoważniała i spojrzała na niego, może nawet z lekkim wyrzutem, że do tego wraca i to właśnie w taki sposób - Nie, nie zrobiłabym tak samo. - mówiła mu już, że mając nauczkę wszystko zrobiłaby inaczej - Ale zapominasz o jednej bardzo ważnej rzeczy… byłam przerażona, Sky. Nie byłam wobec nich lojalna, byłam przerażona. - przestała przygotowywać drinki, oparła się o blat i utkwiła uważne spojrzenie w mężu - Nie wiedziałam, gdzie jest moje dziecko… nie wiedziałam, czy jest cała i zdrowa, nie wiedziałam czy jest bezpieczna, a jeśli tak to jak długo to jeszcze potrwa. Jeden zły krok i mogłabym jej nigdy nie zobaczyć… albo ciebie. Co gdyby ta cała sprawa się posypała, oni nie mogliby odzyskać swojego życia, a mnie musieliby wciągnąć do programu razem z nimi? - bo byliby świadkami i musieliby zejść do podziemia wszyscy i na długo - Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, nie wiedziałam, co robić… nie byłam lojalna. Byłam przerażona. Kazali mi być cicho, więc byłam cicho… nie dlatego, że oni tego chcieli, ale dlatego, że robiłam to dla córki. Wiem, że to było dla ciebie krzywdzące, ale wiesz, że tego żałuje… każdego jednego dnia. I przepraszam. Naprawdę szczerze Cię przepraszam. Ale błagam, Sky… nie każ mi za to przepraszać do końca naszego wspólnego życia.

Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ani wcześniej nie chciał spowodować w Ane wyrzutów sumienia dyktowanych tym, że tak długo tkwiła w związku z Markiem tylko dla dobra Lily – co zresztą od razu skomentował, że przeprasza, bo nie pomyślał zanim zaczął o tym gadać – ani teraz, w domu nie chciał sprowokować jej przeprosin za to co sprawiło, że w ogóle się rozstali, a on wylądował na drugim końcu świata. Dlatego marszczył brwi i wpatrując się uparcie w żonę, mocno gryzł się w język i wstrzymywał wodze, żeby jej nie przerwać i nie zamknąć tego tematu zanim ten na dobre się rozkręci. Znów – nie tego chciał. W żadnym wypadku jej poczucie winy, przeprosiny i kolejny raz przyznawanie się do błędu nie było jego celem czy jakąś niezdrową intencją. W życiu! On… Po prostu nie rozumiał. – Co to znaczy jeden zły krok? Naprawdę uważasz, że gdybyś mi o tym powiedziała i zastrzegła, że obowiązuje nas absolutna dyskrecja i nie mogę o tym gadać nawet z samym sobą w swoich własnych myślach, nie dałbym rady? Nie dotrzymałbym tajemnicy? Mogłem o tym wiedzieć, Ane. Mogłem wiedzieć od pierwszej chwili kiedy i ty wiedziałaś. Nie jestem papugą, ani pleciugą. Nie opowiadam o naszym życiu nikomu. Dlaczego… – zaczął, ale przerwał. Zamiast kończyć tę myśl, westchnął i pokręcił głową. – Nie chcę, żebyś mnie za to przepraszała. Ani dzisiaj, ani nigdy. Powiedziałem ci o tym co wtedy zabolało mnie najbardziej, to wszystko. – i tyle, to prawda. Skrzyżował łapska na torsie i łypnął po tych w połowie przygotowanych drinkach, ale raczej niecelowo. Ot, szukał punktu zaczepienia. Jakiegokolwiek. – Ty też mi możesz to powiedzieć. Wiesz o tym, tak? – po chwili milczenia, znów się odezwał i znów też spojrzał na Ackerman. Oczekiwał przytaknięcia, ale nie był pewien czy je dostanie. – Jeśli coś co zrobiłem wtedy albo kiedykolwiek później skrzywdziło cię… – tak jak sytuacja, o której powiedział on, skrzywdziła jego. – Możesz mi o tym powiedzieć. Nie po to, żeby rozdrapywać stare, zasklepione rany, ale po to, żebyśmy ty i ja mieli jasność, że cokolwiek wydarzyło się w przeszłości… To nie będzie rzutowało ani na naszą teraźniejszość, ani tym bardziej na przyszłość. – nie pozwoliłby na to. Nie kiedy miał je tutaj obie i układał z nimi życie i… Cholera, był dzięki nim najszczęśliwszym facetem pod słońcem. – Skrzywdziłem cię, Ane? – zapytał ciszej, już całkiem wprost. Czuł, że tak. Prawdopodobnie nie wiedział tylko jak i w którym dokładnie momencie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Wpatrywała się w niego intensywnie. Tak intensywnie, że normalnie ktoś mógłby się speszyć, ale raczej nie ta dwójka. To nie był ich problem. Chociaż to, co mówił trochę ja bolało… bo jak mogła mu to lepiej wytłumaczyć? Ile rzeczy mogła mu powiedzieć? Tak, ciągle się tego bała. Nie dlatego, że mu nie ufała – bo ufała bezgranicznie. Nie ufała im. Nie ufała Agencji. I to jest właśnie element układanki, której Skyler nie rozumiał i o który się to wszystko rozbijało.
- Sky… – zaczęła, bo chcąc mieć to wszystko za sobą, nie chciała wracać, ale skoro temat został poruszony to nie było już odwrotu – Ufam ci. Tak jak ufałam ci wtedy. Ufałam ci w każdym jednym momencie naszej relacji i związku. Nawet wtedy, gdy mówiłeś, że powinnam się więcej uśmiechać i zostać w Monterey. Cały czas ci ufałam. Gdy to wszystko się stało… to im przestałam ufać. I doskonale wiesz o jakich ich mi chodzi. – o agencję. O ludzi, dla których pracowała przez wiele długich lat, a którzy potraktowali ją tak jak ją potraktowali. Brzydko – Naprawdę myślisz, że nie mogli mnie podsłuchiwać? Albo ciebie? Mogli wiedzieć o nas wszystko, o tym kiedy się kochamy i o czym rozmawiamy. Wszystko. Równie dobrze mogą nas podsłuchiwać teraz, Sky. – przyznała, ale teraz… teraz już się ich nie bała. Teraz nie mogli zabrać jej córki pod płaszczykiem ochrony świadków i całej sprawy, którą wtedy prowadzili. Teraz była już nikim. Może człowiekiem z za dużą wiedzą, ale na tyle porządnym by nigdy nie wykorzystać tego w zły sposób. Dlatego teraz mogła mu to powiedzieć, już się nie bała – A ja byłam tym przerażona. Całe moje zaufanie do nich rozpłynęło się w powietrzu i nie wiedziałam do czego jeszcze są zdolni. Więc tak… skrzywdziłam cię. Ale nie miałam innego wyjścia. – musiała podejmować racjonalne decyzje, żeby nikogo nie skrzywdzić jeszcze bardziej. Jeszcze mocniej. Jeszcze dotkliwiej. I nie wciągnąć go w coś, co nie powinno go dotyczyć w takim czysto prawnym sensie.
- I nie, nie skrzywdziłeś mnie, Sky. Może zabolało mnie to, że nie próbowałeś mnie zrozumieć, ale rozumiem… bo ja zraniłam ciebie. Więc nie mam do ciebie o to żalu i nigdy go nie miałam. I nie wiem… zostawmy to wszystko za sobą, co? Raz na zawsze? – zaproponowała, wpatrując się w przystojną twarz swojego męża, mając nadzieję, że się z nią zgodzi.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Dopiero kiedy to usłyszał, tak całkiem wprost… Że „oni” mogli ich podsłuchiwać, że mogli wiedzieć o nich wszystko, zdał sobie sprawę z tego jak bardzo naiwnie do tego podchodził. Ba, jak bardzo naiwnie podchodził w ogóle do życia i do świata. Trochę go to uderzyło, bo raczej sam siebie uważał za rozsądnego gościa, twardo stąpającego po ziemi. A tu proszę…
Nic nie mówił. Nie odezwał się choćby cichym mruknięciem, patrzył na Ane i wszystko co mu teraz mówiła, on dokładnie analizował i na bieżąco wkładał do odpowiednich szufladek. Kilka z nich od razu zamknął na amen, bo – tak jak Ane powiedziała, a on całkowicie się z tym zgadzał – czas, żeby zostawili to wszystko za sobą. To był inny świat, inne czasy, inne wszystko. Nawet inni oni. Odchrząknął więc cicho i pokręcił głową, co mogło dać ciemnowłosej złudne wrażenie, że jej odmawia i że tego nie chce – zapomnienia. Nah, nic bardziej mylnego. – Skrzywdziłem cię, Ane. Moim odejściem. Tym, że wyjechałem. Skrzywdziłem i ciebie i samego siebie i gdybym mógł cofnąć czas… Nie powtórzyłbym tego błędu. – który na szczęście los mu wybaczył i pozwolił odpokutować. Weston ruszył się z miejsca i podszedł do żony. Gdy tylko się do niej zbliżył, łapska oparł na jej ramionach. – Chyba trafiła mi się najbardziej wyrozumiała kobieta na świecie. – teraz to widział i wiedział. Uśmiechnął się do niej lekko i mocniej zacisnął palce na jej szczupłych ramionach. – Raz na zawsze, zostawiamy to za nami. Pewnie, że tak. – dodał ciszej, ale pewnie. Zaraz potem przyciągnął Ane do siebie, przytulił ją, zamknął ją w swoich ramionach i przez moment wciskając pysk w okolice jej policzka i szyi, tak trwał. Nic nie mówił, tylko tak trwał. Do czasu, bo Lily nacieszywszy się Bosmanem… Zaraz wesoło do nich podbiegła i głośno oznajmiła, że jest bardzo-baaaaaaaaardzo głodna i życzy sobie naleśników, gofrów i lodów. Oboje, Ane i Skyler parsknęli na to śmiechem, ale… Hej! Raz się żyje, prawda? Dzisiaj wiedzieli to zbyt dobrze. Dlatego tak, reszta dnia i urlopu w tym ładnym miejscu, minęła im na lenistwie i rozpuście. Długich spacerach, długich wieczorach, długich rozmowach… Wspólnie obejrzanych filmach, wspólnych zabawach, grach… Było miło. I przede wszystkim – rodzinnie. A o takiej rodzinie, Weston zdał sobie z tego sprawę teraz, on marzył od zawsze. Nawet jeśli sam o tym nie do końca wiedział.
Nanana, koniec.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ