rezydentka na chirurgii — w szpitalu
29 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jest rezydentką w szpitalu i skupia się na pracy, żeby nie myśleć o złamanym sercu i błędach, które popełnia
#7

Czy Meredith przestała czuć się winna? Oczywiście, że nie. To nie było takie łatwe. Zasypywała się pracą, skupiała na tym, żeby robić najlepiej wszystko co tylko mogła i to do tego stopnia, że nawet karty wypisywała dokładnie, do ostatniej linijki. I wiedziała, że to głupie, może nawet i trochę szalone, ale jeśli w tym szaleństwie była metoda, zamierzała ją znaleźć i odpowiednio wykorzystać. Sporo czasu spędzała też poza domem, unikając zostawania sam na sam z własnymi myślami, często też je uciszała na drinkach, których chyba było więcej niż powinno, ale póki co nie miała lepszej alternatywy. Ale żyła w przekonaniu, że jak człowiek odpowiednio długo poczeka, to w końcu przejdzie i do tej pory jej się to całkiem nieźle sprawdzało, więc i tym razem musiało. Musiała tylko zacisnąć zęby... i jakoś to będzie.
I właśnie stąd wypad z Rowan do parku, gdzie widziały dookoła już pierwsze dekoracje z okazji Wattle Day. Mere nie przykładała zbyt dużej wagi do różnych miejskich okazji, bo raczej nie była typem, który się angażował we wszystkie takie festyny i inne obrzędy, ale miała wielki kubek z kawą, więc była w miarę zadowolona. - Przypomnij mi, co tutaj robimy? - zapytała, podchodząc do krzaczka i przyglądając się latawcowi, który na nim wylądował. I który najwyraźniej miał właściciela, nie do końca przejętego utratą swojej własności, skoro nikt go nie szukał i nie próbował odzyskać. - Powinnaś załatwić sobie takie na ślub, z podobizną Twoją i Corvo. Puszczanie latawców przez gości będzie bardziej oryginalne, niż zimne ognie, czy puszczanie lampionów. A w przypadku ostatniego - mniej szkodliwe dla środowiska - zauważyła, o fajerwerkach nawet nie wspominając, bo to było podobnym ryzykiem w tych rejonach. - Chociaż goście biegający z nimi na obcasach i w weselnych łaszkach to może nie być najpiękniejszy widok... - dodała, bo jednak no, ludzie na wesela się odstrzelali, a latawiec chyba się puszczało biegnąc... ale Mer mogła się mylić, w końcu w jej rodzinie latawce... no nie były rozrywką dla dzieci numer jeden.
patriotyczna dusza
-
radiotelegrafista — port Sapphire River
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
30-letnia radiotelegrafistka, która próbuje pisać pracę doktorską, a w międzyczasie znaleźć idealne mieszkanie dla siebie i narzeczonego, niedługo chce zacząć planować ślub i nie ma dobrych relacji z siostrą
4.

- Świętujemy pierwszy dzień wiosny - odpowiedziała, jakby dalej miały po siedem i dziewięć lat, a Rowan miałaby jej, jako starsza koleżanka, wyjaśnić prawdy życiowe, które były przecież tak jasne, jak najjaśniejsza oczywistość. Nie były już jednak dziećmi, a wychowawczynie w szkole nie prowadzały ich na obchody zmiany pory roku, czemu więc nie zrobić tego samodzielnie? - Będzie fajnie! - zapewniła jeszcze, machając jej przed twarzą gałązką akacji, tradycyjną dla tego dnia. Nie chcąc szpecić żadnego przydrożnego krzaka, przez zabieranie mu kwiatów, zdecydowanie przepłaciła na stoisku, niedaleko obchodów, co zdecydowanie ją poirytowało, bo nie lubiła wydawać pieniędzy na głupoty, ale jak tradycja, to tradycja. Może uda się to potem wsadzić do ziemi i wyhodować własne drzewko? Mogliby je posadzić przed wspólnym domem z Corvo.
- O niee, a wyobrażasz sobie, jak potem w dzień ślubu okazuje się, że moja twarz jest jakoś dziwnie przedzielona na pół, albo komuś robi się dziura w dziwnym miejscu? Jestem chyba na nie - roześmiała się na tę wizję, bo jeśli chodziło o wszelkie podobizny, było to dosyć ryzykowne. W końcu nigdy nie wiadomo w czyje ręce wpadną i ile na weselu pojawi się wrednych kuzynek, które zazdrosne będą, że one jeszcze mają zamążpójście przed sobą. Albo jakaś była dziewczyna Corvo, gotowa zniszczyć ich najpiękniejszy dzień w życiu! No nie, latawce z podobiznami raczej odpadały. - Myślę, że po odpowiedniej ilości alkoholu, nikomu by to nie przeszkadzało - w końcu procenty zawsze dodawały odwagi i może też trochę głupoty. - Ale jakbyśmy podstawili karetkę na wszelki wypadek, to chyba nic by się nie stało, co? - pogotowie w... pogotowiu!
- Myślisz, że on jest jakiś porzucony? Dawno nie puszczałam latawców! - zaczęła się rozglądać dookoła, bo jeśli był samotny, to może mogły go sobie trochę przywłaszczyć?
sumienny żółwik
nata
rezydentka na chirurgii — w szpitalu
29 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jest rezydentką w szpitalu i skupia się na pracy, żeby nie myśleć o złamanym sercu i błędach, które popełnia
Meredith przez moment zastanawiała się nad komentarzem - bo wszyscy są w takim szoku, że znowu przyszła, przy tym jak niszczymy nasza planetę? - zapytała, szukając w sobie nuty optymizmu i cóż, taki był optymizm według Mere. Nie rozumiała też czemu świętuje się urodziny, a nie to, że przecież się człowiek kolejny raz zestarzał. I… no nie ma nic wyjątkowego w fakcie, że człowiek się urodził, każdy się kiedyś urodził. Dla niej ważniejsze było świętowanie jej osiągów w pracy albo wcześniej naukowych. Coś na co faktycznie zapracowała. I nie potrzebowała do tego wielkich prezentów, a już na pewno nie takich wymuszonych i często zupełnie nietrafionych.
- Lepiej żeby mieli tam więcej kawy - mruknęła, trochę nawet rozbawiona entuzjazmem Rowan. Sama nie wiedziała czemu sie przyjaźniły, ale.. chyba człowiek czasami potrzebuje przeciwności w swoim otoczeniu. I jak widać, Rowan potrafiła przywołać uśmiech na jej twarz, więc rudzielec był całkiem skuteczny.
- Takie rzeczy raczej widzi się wcześniej - przyznała - a przynajmniej poza dziurami. O, ale chociaż wasze zdjęcia w postaci… no takiego łańcucha przyczepionego do latawca - dodała, oczywiście tym razem totalnie się z dziewczyny nabijając i nie mówiąc tego na serio. Mere nie była fanką tych wszystkich słodkich ozdób i zwyczajów okołoślubnych. Na panieński pójdzie, bo będzie tam alkohol i może nagi facet, ale poza tym? Nie zamierzała ani skakać po welon, ani jarać się dekoracjami na butelkach i innymi bzdetami.
- Karetka to chyba i tak się przyda, wesela mają sporo dramatów w tle. Nawet nie wiesz ilu zakrwawionych panów młodych widziałam, albo ile panien młodych. Jedna spadła z konia przed dojazdem do kościoła, po czym wstała i poszła do niej. Miała złamaną rękę, cały zestaw żeber i musieliśmy jej ratować życie, jak jedno z nich przebiło płuco - wywróciła oczami. - Ludzie to świry na punkcie wesel - dodała - widziałam też różne walki druhen, a raz nawet teściów - zauważyła. - Wasi się raczej nie będą okładać krzesłami, co? Czy muszę wziąć apteczkę? - zapytała, trochę z obawą, a trochę jednak licząc na to, że czeka ją tam jakaś rozrywka. I proszę, jak rozmowy o ślubach odciągają głowę od myśli o niewyjaśnionych śmierciach…
- Skoro nikt się po niego nie zgłasza to pewnie jest niczyj. Pewnie w ogóle jest zepsuty - mruknęła, bo no, leżał w krzakach i nikt go nie chciał, brzmiało jak scenariusz dla zepsutego latawca. Ludzie to śmieciuchy.
patriotyczna dusza
-
radiotelegrafista — port Sapphire River
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
30-letnia radiotelegrafistka, która próbuje pisać pracę doktorską, a w międzyczasie znaleźć idealne mieszkanie dla siebie i narzeczonego, niedługo chce zacząć planować ślub i nie ma dobrych relacji z siostrą
- No nie, żeby co roku nie była tego samego dnia w kalendarzu, więc w sumie niezależnie od tego, czy by "przyszła", mielibyśmy pierwszy dzień wiosny? - uśmiechnęła się pogodnie, bo chyba nie za ich czasów już miało się tak źle dziać na świecie, może ich dzieci, albo wnuków. Rowan była w pełni świadoma wpływu działalności ludzi na środowisko, ale te zmiany szły tak szybko na początku poprzedniego stulecia i wywołały tak wiele reakcji lawinowych, że zaprzestanie używania plastikowych słomek raczej niewiele mogłoby pomóc w tym, co już się działo z planetą, było po prostu za późno. - Nie marudź tak, jest pięknie, słonecznie, świętujemy! - chociaż kawa to swoją drogą nie była takim złym pomysłem! Ale równocześnie Rowan wierzyła trochę w moc pozytywnego nastawienia. I to nie tak, że jak wszyscy się uśmiechają, to na niebie nagle magicznie pojawia się tęcza, ale jeśli ktoś z reguły zakłada, że coś mu się nie spodoba, to nie daje nawet szansy na to podobanie!
- Jasne, już widzę jak przed ślubem będę miała czas, żeby sprawdzać, czy latawiec jest dobrze osadzony na stelażu - prychnęła ze śmiechem, patrzyło się raczej na istotniejsze rzeczy, a i tak z doświadczeń koleżanek i kuzynek widziała, że czasem i tak na ostatnią chwilę okazywało się, że coś nie gra, więc wolała sobie czegoś takiego oszczędzić. - I potem jakieś dziwnie ubłocone? Albo o, zaginione, ale ludzie znaleźli i dorysowali nam wąsy? - roześmiała się, bo podejrzewala, że tak to by się właśnie skończyło i ta wizja wydawała się jej być zabawną, nawet jeśli Corvo w wąsach szalenie się jej podobał.
- Nawet nie mów mi o takich rzeczach! - w proteście zamachała przed nią rękami. - U nas problem może być z zupełnie inną częścią rodziny, bo z Lizzie... no cóż, właściwie nie mamy kontaktu i ostatnio wpadłyśmy na siebie przypadkowo, ale chyba powinnam to jakoś ogarnąć - w końcu to siostra i pomimo tego, że dalej zachowywała się jak nastolatka, a Rowan nie miala ochoty pierwsza wyciągać ręki, ktoś musiał to zrobić. - Poczekaj, no to zaraz sprawdzimy - podała jej gałązkę akacji do ręki i podeszła do latawca, oglądając go z każdej strony. Papier wydawał się być całkiem solidny, sznurek do niego przyczepiony też w całości, więc gdzie był problem? - Chyba działa, idziemy sprawdzić?
sumienny żółwik
nata
rezydentka na chirurgii — w szpitalu
29 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jest rezydentką w szpitalu i skupia się na pracy, żeby nie myśleć o złamanym sercu i błędach, które popełnia
Przez moment zastanawiała się nad odpowiedzią. - Całkiem niezłe spojrzenie. W końcu za moment zmieni nam się na wieczne lato na przemian z wieczną zimą. Niektóre kraje już mają takie układy. I czy będą świętować dwie zimy, czy zostawią jednak wiosnę? Dobre pytanie - pokiwała głową, chociaż nie zamierzała na to odpowiadać. W Australii było coraz więcej pożarów przez te zmiany klimatyczne, więc nie wiadomo czy w ogóle będzie Australia do świętowania tego dnia wiosny za kilka lat… i tak, to prawda, jest za późno ale… jednocześnie to ostatni dzwonek.
- Tylko nie zmuszaj mnie do tańca ani do zaplatania wianków - rzuciła, w ramach ostrzeżenia, bo to nie była zdecydowanie rozrywka dla niej. Ale mogła za to siedzieć, pić kawę i patrzeć jak Rowan tańczy i plecie te wianki. Pewnie założyłaby oksy ciemne, ale to oczywiście przez to słońce, nie przez to że się ukrywała.
- A jak idą przygotowania? - zapytała, bo nie była na bieżąco z wydarzeniami i prawdę mówiąc, śluby to nigdy nie była jej para kaloszy, nawet nie wiedziała co trzeba przygotować i o czym pomyśleć przed nim. Niby w rodzinie miała różne śluby i wesela, ale.. to były imprezy bogatych ludzi. Czyli wszystko z dowozem do domu, z asystentką, organizatorką, choreografami i w ogóle, całym sztabem ludzi. A że sama nie brała ślubu, więc nie wiedziała jak to wygląda z pierwszej ręki.
- O błagam cię, byłabym pierwsza do dorysowania ci wąsa. Ale nie takiego hitlerowskiego, zrobiłabym ci gustowne i zakręcone na końcach, idealne na taką elegancką okazję - podsumowała i nawet posłała jej minę, która mówiła, że mówi serio-serio. Oczywiście nie mówiła, bo nie chciałaby jej dodawać zmartwień. Wzięłaby po prostu jeden z latawców przy wyjściu i dorysowała wąsy w domu, żeby pokazać Rowan kilka dni po weselu, jak już ją Corvo uwolni ze swojej jaskini rozkoszy.
- A jak mowa o wąsach, Twój narzeczony dalej swój nosi? Dobrał już pasującą fajkę? - zapytała, bo wąsy zawsze sprawiały że dziwnie się czuła, zwłaszcza jak wąs był sam, bez towarzystwa brody. Chociaż no, wąs bez brody wyglądał lepiej niż broda z ogolonym wąsem…
- A zaprosiłaś ją w ogóle na wesele? - zapytała, a potem zmarszczyła brwi - okej, poprawka. Czy chcesz ją w ogóle mieć na weselu? To ma być Twój dzień, a nie… dla rodziny i pozorów - zauważyła, bo cóż, Mer nie bawiła się w te sprawy, że rodzina to trzeba być blisko. Sama naprawdę nie lubiła sporej ilości osób ze swojej i chociaż siostra do nich nie należała, reszty nie zamierzała zapraszać na wesele. Jak już się kiedyś zaręczy i postanowi jakieś zrobić.
- Jak jest dziura to pamiętaj że mam doświadczenie w szyciu, mogę ratować pacjenta - mruknęła, a potem podążyła za nią, kiwając głową, że owszem, mogą to zrobić.
patriotyczna dusza
-
radiotelegrafista — port Sapphire River
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
30-letnia radiotelegrafistka, która próbuje pisać pracę doktorską, a w międzyczasie znaleźć idealne mieszkanie dla siebie i narzeczonego, niedługo chce zacząć planować ślub i nie ma dobrych relacji z siostrą
- I tak przecież teraz to już nie ma żadnego znaczenia - wzruszyła obojętnie ramionami. - To tylko tradycja, nie ma takiego symbolu jak kiedyś - kiedy jeszcze ludzie życie tak mocno zależało od pory roku. Teraz, gdy było zimno, po prostu kupowało się jedzenie w sklepie, zamiast zbierać je ze swojego pola, a gdy było zbyt zimno i trzeba było się trochę ogrzać, ludzie po prostu wyjeżdżali na wakacje w jakieś cieplejsze rejony. Dobrobyt i rozwój wszelkich technologii, nauki, przemysłu całkowicie zmienił świat, a jakby zastanowić się nad sensem tych wszystkich świąt, które dalej obchodzili, nie miały już sensu. Po co jednak darować sobie tradycje, jakby tak darować sobie wszystko, co miało mniej sensu, świat byłby nudny. - Czy ja wyglądam, jakbym miała tańczyć? - spojrzała na Meredith z powątpiewaniem i pokręciła powoli głową. Wianki natomiast mogły być całkiem niezłą zabawą i skoro tak bardzo interesowała się jej weselnymi dekoracjami, w postaci latawców na przykład, może powinna zainteresować się pleceniem wianków?
- Na razie skupiamy się z Corvo na innych rzeczach. Jestem szczęśliwa, że mi się oświadczył i z jednej strony chciałabym bajkowy ślub, ale z drugiej bardziej zależy mi po prostu na nim, więc teraz poszukujemy nowego domu, takiego wspólnego, a nie chcemy się zaraz znów przeprowadzać, więc musi być idealny - ślub był w tym momencie dla niej drugorzędną sprawą i chociaż z tyłu głowy miała przygotowania do niego, a widząc różne dekoracje myślała o tym, czy mogłaby mieć coś takiego u siebie, czy to byłoby dobrym rozwiązaniem. I nie, latawce takim nie były, właśnie przez możliwość dorysowania wąsów, zmarszczek i blizn, a do tego usunięcia paru zębów z szerokiego i szczęśliwego uśmiechu!
- Nie, jakiś czas temu postanowił zgolić i muszę przyznać, że trochę za nim tęsknię - westchnęła, wykrzywiając usta do dołu. Uwielbiała jego zarost i zdążyła się do niego przyzwyczaić przez ten cały czas, więc kiedy zniknął, trochę była smutna, ale w ich związku chodziło przecież o coś więcej, niż tylko wygląd. - Wiesz co? Nie wiem, nie chcę na razie o tym myśleć i będę to chyba odwlekać bez końca - wzruszyła ramionami, bo Wattle Day było czymś pozytywnym, a zastanawianie się na czym stały z Lizzie już nie do końca.
- Wygląda, jakby nie było, no popatrz! - odnalazła końcówkę sznurka i zwinęła ją na dłoni, żeby nie puszczać od razu całego luzem, a widząc przed sobą kawałek wolnej przestrzeni, rzuciła go do przodu, żeby zobaczyć czy w ogóle unosi się w powietrzu i... tak, próba zakończyła się sukcesem!

meredith fernsby
sumienny żółwik
nata
rezydentka na chirurgii — w szpitalu
29 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jest rezydentką w szpitalu i skupia się na pracy, żeby nie myśleć o złamanym sercu i błędach, które popełnia
Westchnęła cicho, ale nie skomentowała, bo ona po prostu nigdy nie była przywiązana do tradycji, jakichkolwiek. Mimo że jej rodzina żyła przeróżnymi zwyczajami, tradycjami i całym tym świętym kalendarzem towarzyskim, który ułożyli z innymi bogatymi ludźmi, wypełniając go galami z różnych okazji, różnymi świętami i tak dalej. Ona na takich imprezach zwykle się męczyła i doceniała tylko te, na których było dobre jedzenie. I jak była starsza także dobry alkohol, który można było wykraść, żeby zorganizować sobie małą imprezę w imprezie, z dala od tych wszystkich bogaczy. Więc zauważenie teraz tego zamieszania z okazji Wattle Day, to wszystko co pewnie zrobi, z okazji dnia wiosny.
- No ja nie wiem, może złapie cię jakaś wiosenna gorączka, porwą duchy nowego sezonu i coś tam - dodała, odrobinę się nabijając, ale to było silniejsze od niej. I wiedziała, że ludziom po prostu niektóre rzeczy się udzielają, kiedy inni zaczynają tańczyć i pleść wianki.
- Chyba wszystko zależy od tego, co rozumiesz przez ‘bajkowy ślub’ - przyznała, unosząc lekko brwi. - Ale raczej nie musicie robić wielkiej imprezy na pół miasta, żeby go mieć. Raczej na pewno - dodała, bo sama musiała się zastanowić, co dla niej właściwie znaczy coś bajkowego. Na pewno dałaby tam dużo kwiatów i pewnie jakąś puchatą kieckę, gdyby miała zobrazować, ale co jeszcze? No nie wiedziała. Nie była entuzjastką ślubów i wesel. - I macie już wybraną dzielnicę, czy jesteście otwarci na różne opcje? - zapytała zaciekawiona, bo dom to jednak ważna sprawa. I nigdy nie szukała mieszkania z kimś, więc ciekawiło ją jak wygląda ten proces w przypadku Rowan i Corvo.
- A życie na łajbie ci nie odpowiada? - dodała kolejne pytanie, z lekkim rozbawieniem, bo zawsze ją dziwiło, że Corvo mieszkał na łodzi. No ale, jej nastoletnia wersja byłaby zachwycona z wizji takiego życia po swojemu, zupełnie inaczej niż wszyscy ludzie dookoła.
- A czemu się go pozbył? Może jak mu powiesz jaką byłaś fanką, to do niego wróci - zasugerowała, chociaż ona miała dość lekkie podejście w kwestii zarostu, jak komu było wygodnie, tak niech sobie nosi. Inna sprawa, że będąc z kimś zawsze w jakimś stopniu brało się pod uwagę gusta i zdanie drugiej osoby.
- W porządku - skinęła lekko głową, bo rozumiała unikanie niewygodnych tematów, jak mało kto. I nie jej było oceniać skomplikowane relacje rodzinne innych osób.
- Czyli po prostu ktoś bezczelnie zaśmieca park. No dobra, sprawdźmy ile to jest warte - skinęła lekko głową, a potem obserwowała próby Rowan - no jak dla mnie to masz prawdziwy talent - pochwaliła - Umiesz go tak utrzymać wysoko w górze? - zapytała, chociaż szczerze mówiąc, to tak średnio wiedziała jak działają latawce. W filmach ludzie biegli, a potem wiatr chwytał latawiec, ale sama nigdy nie próbowała, więc nie wiedziała czy tak to działa, czy jednak trzeba wykonać jakieś dodatkowe, skomplikowane manewry nadgarstkiem, czy czymś.
patriotyczna dusza
-
radiotelegrafista — port Sapphire River
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
30-letnia radiotelegrafistka, która próbuje pisać pracę doktorską, a w międzyczasie znaleźć idealne mieszkanie dla siebie i narzeczonego, niedługo chce zacząć planować ślub i nie ma dobrych relacji z siostrą
- Taki... no wiesz - zaczęła, delikatnie się uśmiechając, bo rzeczywiście nie do końca potrafiła wyrazić o co jej chodzi. - Taki, gdzie wszędzie są ładne kwiaty, urocze dekoracje, ja z długim welonem idę wśród gości, a na końcu czeka Corvo - tak, taka wizja w pewnym sensie do niej trafiała i to bardzo! - Ale szczerze powiedziawszy, moglibyśmy to zrobić w przypadkowym urzędzie, z przypadkowymi ludźmi jako świadkami i chyba byłabym tak samo szczęśliwa - wzruszyła delikatnie ramionami, bo kiedyś nawet żartowali, że mogliby wziąć ślub choćby dziś, przechodząc obok urzędu stanu cywilnego. - Ale wiesz skąd wiem, że to jest TO? Bo właśnie mam gdzieś gdybanie gdzie ten ślub weźmiemy, chcę, żeby to było z nim i tyle mi wystarcza - nie potrzebowała właściwie nic. Miło by było mieć później piękne zdjęcia na pamiątkę i musiała przyznać, że całkiem przyjemnie było się chwalić pierścionkiem zaręczynowym, ale czy tego potrzebowała do pełni szczęścia? Nie. - Wolałabym coś spokojniejszego niż centrum i z całą pewnością nie Sapphire River! - nie miała ochoty patrzeć na plączące się pod nogami pająki i węże, potrzebowała czegoś bardziej cywilizowanego. - Ale to nie takie proste, kiedy musisz sprostać swoim oczekiwaniom, oczekiwaniom drugiej osoby, a do tego dochodzi jeszcze budżet - co prawda nie zarabiała wcale tak najmniej, ale nie było sensu pakować się w bardzo drogie rzeczy, jeśli później mieliby się martwić spłacaniem. - Oszalałaś? To nawet nie jest temat do dyskusji! - zaśmiała się, kręcąc powoli głową. Kochała Corvo, tego była pewna. Była tez pewna, że absolutnie nie ma szans, że zamieszkają na łodzi.
- Może po prostu go zgubił? - wzruszyła ramionami, bo po co od razu zakładać, że ktoś jest takim bezczelem? W jej dłoniach odnalazł swoje drugie życie, przynajmniej do momentu, kiedy się nie znudzi, ale zawsze choć przez chwilę mogła złapać wiatr i się nim pobawić. - Czy to wyzwanie? No poczekaj! - jeśli było wyzwaniem, to ochoczo na nie przystała, odkładając swoje akacjowe gałązki i znalazła pusty kawałek trawy, żeby z rozbiegu biegać to w jedną, to w drugą stronę i coraz bardziej luzować sznurek, aż latawiec znalazł się na wysokości koron drzew. Może Meredith miała rację i Rowan odbiła wiosenna taneczna gorączka?

zt.

meredith fernsby
sumienny żółwik
nata
ODPOWIEDZ