płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
71.


Sameen nawet nie wiedziała jak bardzo potrzebowała wyjazdu z Lorne. Z przyjemnością poczilowała sobie bombę na południu Australii i przy okazji wykonała dwa kontrakty. Pozwoliła sobie na nieco zwiedzania i błogiego nic nie robienia. Nigdy nie korzystała z tego, że dzięki pracy może dużo pozwiedzać. Zazwyczaj brała kontrakt, wykonywała go i spierdalała na drugi koniec świata, żeby przyjąć jakiś inny kontrakt. Teraz postanowiła sobie zwolnić i skorzystać z tego, że może robić to na co nie stać sporej części świata. No i tak bardzo dobrze jej się żyło podczas tego zwiedzania, że jak wróciła do Lorne Bay, to zdała sobie sprawę z tego, że zapomniała o tym, że ma psa. No i zapomniała go odebrać z hotelu dla psów w Alice Springs. Będzie więc musiała znowu tam pojechać, żeby go odebrać. Niestety (googlowała) są małe szanse na to, że Tyfon może się wymeldować sam i w pojedynkę wrócić do domu. Jedyne co Sameen mogła zrobić to zadzwonić do hotelu i przedłużyć mu pobyt z zapewnieniem, że [niestety] ma zamiar po niego wrócić. Najchętniej to by go tam zostawiła, bo jednak samotne życie odpowiadało jej bardziej. A Tyfon miał tendencję do bycia irytującym.
Tak czy siak postanowiła dać sobie trochę czasu i nie pojechała po niego od razu. Bycie w ciągłej podróży było męczące, a niestety Sameen się starzała i nie mogła nic z tym zrobić. Wróciła do domu i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to oczywiście poczta. Raz, że nigdy nie dostała czegoś tak dużego, dwa, że nigdy nie zamawiała nic na adres swojego domu. Nie zajęła się jednak paczką od razu. Jeżeli była to bomba to trudno, Sameen nie przeżyje. Przynajmniej nie będzie musiała odbierać Tyfona z hotelu dla psów. Rzuciła gdzieś na bok swoją torbę podróżną uznając, że nią też zajmie się później. Zrobiła sobie kąpiel w swojej niewygodnej wannie i poszła spać. Jak już się obudziła to był ranek, więc uznała, że czas najwyższy przejrzeć pocztę. Nawet gdyby do obrazu nie był załączony liścik to Sameen wiedziałaby od kogo był. Nie znała stylu malowania Jamesa, ale był jedynym jej znajomym, który miał zdolności, zajmował się tym i pytał o uwiecznienie jej twarzy. No może niekoniecznie pytał o sportretowanie jej, ale czy malarstwo nie jest alternatywą fotografii dla cierpliwych? Zerwała brązowy papier, w który był zawinięty obraz i przyglądała mu się przez dłuższą chwilę. Lubiła obrazy, na których maźnięcia pędzlem są tak widoczne. Dla niej, było w tym coś dziwnie satysfakcjonującego.
Często zachowywała się jak randomowa postać z serialu, więc zamiast zadzwonić i mu podziękować postanowiła, że randomowo przejedzie tą godzinę do miasta obok, żeby mu podziękować. Typowe i logiczne zachowanie. No, ale ubrała się, wsiadła do Jaguara i rzeczywiście pojechała do Cairns. Nawet przez sekundę nie miała odruchu, żeby wyjść na spacer z Tyfonem czy żeby zabrać go ze sobą. Totalnie wyparła ze swojej głowy istnienie zwierzaka. Przykre.
Zaparkowała zgodnie z przepisami i weszła do galerii. Przywitała się z Jamesem skinieniem głowy, bo akurat z kimś rozmawiał, ale wykorzystała okazję, że nawiązali kontakt wzrokowy. Nie chciała mu przeszkadzać, więc zajęła się oglądaniem obrazów, które były chyba nowymi nabytkami. Wcześniej ich nie widziała.
-Dopiero dostałam twój prezent. - Powiedziała jak już do niej podszedł po rozmowie z randomami. -Nie mogłeś sobie odpuścić, co? - Zapytała uśmiechając się szeroko i unosząc brwi. Bawiło ją to, że ostatecznie i tak postawił na swoim, ale jednocześnie uszanował jej decyzję. Było to w sumie... naprawdę miłe. Tak bardzo niespotykane u mężczyzn, którzy raczej się upierali, że wszystko musi być takie jak sobie wymarzą.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
nie wiem ile, ale powiedzmy, że mógł mieć taki outficik ale bez okularów

James przez pewien czas sie zastanawiał czy jego prezent nie był "za duży", w końcu Sam nie chciała mu dać się nawet sfotografować, a co dopiero namalować. Postanowił jednak zaszaleć i szczerze mówiąc uważał, że wyszło mu tu naprawę dobrze. Miał od pewnego czasu problem z weną i inspiracją, a te kilka spotkań z blondwłosą, tajemniczą kobietą, sprawiło, że coś się w nim przebudziło i z pewnego rodzaju łatwością udawało mu się mazać pędzlem po płótnie, aż w końcu pojawił się na nim cały obraz. Nie musiał się wiele zastanawiać nad tym komu powinien go oddać. Była na nim Sameen i od razu wiedział, że to ona powinna zostać właścicielką tego płótna. Jak postanowił, tak zrobił, a później chodził przez kilka dni skołowany, że nie dostał od niej żadnego info. Może jej się nie podobał? Może się zdenerwowała, że namalował ją bez jej zgody? No to byłoby trochę słabe, ale też, by sie jakoś specjalnie nie zdziwił.
Po kilku kolejnych dniach trochę przywykł już do myśli, że mógł ją tym trochę przestraszyć, szczególnie, że zapraszał ją też na randkę i wtedy zgrabnie się z tego wykręciła. Czyżby był nachalny? Boże, miał nadzieję, że nie. Starał się jednak o tym nie myśleć i wrócił do prowadzenia galerii i swoich spraw. Rozmawiał właśnie z jednym ze stałych klientów, gdy kątem oka zobaczył znajomą blondynkę. Od razu się do niej uśmiechnął i próbował zgrabnie zakończyć pogawędkę ze swoim obecnym rozmówcą, aby w końcu dołączyć do kobiety. - Oh... to dobrze, bo już się martwiłem, że nie spodobał Ci sie tak bardzo, że już postanowiłaś się nie odzywać to takiego beztalencia - trochę mu spadł kamień z serca jak miał być tak całkiem szczery. Przynajmniej nie było aż tak źle z jego twórczością. Nie widział też żeby chciała mu ten podarunek oddać, czyżby jej się spodobał!? - Jakoś tak samo wyszło - zaśmiał się pod nosem. - Mam nadzieję, że nie jesteś za to zła? Naprawdę bardzo się starałem, żeby wyszło jak najlepiej, ale żaden ze mnie Leonardo - ani Da Vinci, ani nawet DiCaprio.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Przewróciła oczami poirytowana tym, że ktoś kto ma talent nazywa się beztalenciem. Nawet chciała się zaśmiać i potyrać siebie, że ona nawet nie umie trzymać pędzla, ale to moja wina, bo ja jednak zapominam, że Sameen maluje. Będę musiała ją wyjebać na tą Kretę, żeby kontynuowała rozwijanie swojego talentu malarskiego. W Lorne malowanie ewidentnie jej nie wychodziło. Może gdyby Zoya zaprosiła ją do swojego nowego domu czy tam willi to Galanis miałaby gdzie te sztalugi rozstawić. A tak to u siebie w apartamencie nie chciała na to marnować miejsca. Chociaż te apartamenty i tak były wielkie, a wiadomo, że Sameen nie była mistrzynią jeśli chodzi o wystrój wnętrz czy nawet posiadanie czegokolwiek. –Oboje dobrze wiemy, że nie powinieneś nazywać się beztalenciem. – Posłała mu uśmiech i po raz ostatni rzuciła wzrokiem na obraz, któremu się przyglądała zanim James do niej podszedł. –Obraz jest fantastyczny. – Przyznała po chwili milczenia. –Mówię poważnie. Jeden z lepszych jakie w życiu widziałam. – Nie była jakimś znawcą, ale niewielkie pojęci o sztuce miała. Musiała mieć, bo często w związku z kontraktami bywała wśród ludzi, gdzie taka wiedza o dziwo była niezbędna. –Jest to też najładniejszy prezent jaki w życiu dostałam. – Tutaj niestety trochę kłamała, ale chciała sprawić mu przyjemność. Sameen nie dostawała w życiu zbyt wielu prezentów, ale zdecydowanie jej ulubionym były ręcznie dziergane bałwanki, które dostała w zeszłe święta od pewnej zabójczyni. Chciałabym napisać, że Sameen nie mogła się doczekać okresu świątecznego, żeby przyozdobić nimi swój apartament, ale byłoby to kłamstwo. Bałwanki przez cały rok siedziały na jej biurku. Miała tylko nadzieję, że nie miały w środku zamontowanych kamerek i podsłuchów. W sumie to będzie musiała to sprawdzić jak wróci dzisiaj wieczorem do domu.
-Byłam w rozjazdach. Poza Lorne, więc dopiero teraz miałam okazję prezent zobaczyć. – Wyjaśniła jeszcze, żeby sobie nie myślał, że zwlekała z podziękowaniem mu, albo traktowała go jako ostatnią rzecz, którą miała na liście rzeczy do zrobienia. Prawda była taka, że nie miała nawet takiej listy. Ale jakby miała to podziękowanie za obraz czy nawet samo odwiedzenie Jamesa znalazłoby się gdzieś na szczycie.
-Dlaczego miałabym być zła? – Zmarszczyła brwi i po chwili do niej dotarło, że mogło chodzić o to, że nie życzyła sobie tego, żeby jej twarz była w jakikolwiek sposób uwieczniana. –Nie, nie. Nie jestem zła. Możesz spać spokojnie. – Ułożyła mu dłoń na ramieniu. –Wyszło bardzo dobrze. Od razu wiedziałam, że patrzę na mój portret, który właściwie nie jest moim portretem. – Uśmiechnęła się. –Długo go malowałeś? – Zainteresowała się.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- Jestem względem siebie mocno krytyczny i to wszystko dlatego - potrafił wywalić praktycznie gotowy obraz, bo coś mu się tam nie podobało i była to pierdoła, której pewnie większość ludzi, by nie zauważyła. No, ale on by zauważył i za każdym razem, gdy spoglądałby na swoje dzieło widziałby tylko tą jedną rzecz, która mu nie pasowała. Perfekcjonizm był jedną z jego największych wad, chociaż był w stanie na szybko wymienić kilka innych równie poważnych. Nie chciał jednak się przed Sameen popisywać ilością swoich niedoskonałości. Nie tym akurat chciałby jej imponować. - Naprawdę? Cieszę się. Miałem wielką nadzieję, że przypadnie Ci do gustu - uśmiechnął się nawet pod nosem trochę z siebie zadowolony. Lubił słuchać komplementów na temat swoich prac, nawet jeżeli nie zawsze w nie wierzył. Był jednak dziwnie przekonany, że gdyby Galanis nie podobały się jego prace to w tej chwili obraz leżałby już na śmietniku, a on nigdy, by jej więcej nie zobaczył. Pewnie gdyby James dostał takie bałwanki to też, by uważał, ze to najlepszy prezent ever, no bo nie ma się co oszukiwać, były świetne. Na zawsze w moim serduszku.
- Nie chciałaś mi pozować, myślałem, że możesz się zezłościć, że wykorzystuje Twój wizerunek bez pozwolenia, ale postanowiłem zaryzykować - i chyba nieźle mu to wyszło. Zresztą zrobił wszystko tak, żeby oboje byli zadowoleni. On postarał sie jak mógł żeby przez ten obraz pokazać jej piękno, nawet jeśli nie mógł na płótnie umieścić zbyt wielu detali. - Trochę ponad tydzień, jakoś dość szybko poszło... na chwilę znów poczułem przypływ inspiracji i jak już usiadłem przy sztaludze to nie mogłem się oderwać. Dawno czegoś takiego nie miałem. Zresztą, mówiłem Ci, że od pewnego czasu mam problemy z weną do malowania, a tu proszę - może wystarczyło wybrać odpowiedni obiekt do malowania. - Napijesz się czegoś? Możemy podejść do mojego gabinetu, a nie tak stać w przejściu - nie żeby to miejsce miało jakoś wybitnie dużo odwiedzających, ale mieliby tam więcej swobody. - Pokazać Ci rzeźbę, którą właśnie próbuje odkupić? Niestety jej właściciel to straszny cwaniak i już trzy razy zmieniał ofertę - pewnie to jakiś nie do końca legalny handlarz dziełami sztuki.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-A kto nie jest? – Wzruszyła lekko ramionami. W sumie to ona nie była, bo miała głowę zbyt głęboko we własnym tyłku i przecież miała się za panią idealną i perfekcyjną. Jednocześnie była świadoma tego, że wiele rzeczy pierdoliła równo. Czy jej to przeszkadzało? Pewnie tak. Czy się do tego przyzna? Absolutnie nie. A przynajmniej nie przed kimś. Przed samą sobą MOŻE. Ale już skończyła z otwieraniem się na obcych ludzi. Nic dobrego z tego nie wychodziło. I mimo tego, że James sprawiał wrażenie naprawdę kogoś kto mógłby być wyjątkiem od reguły, to i tak nie mogła się na nic zdobyć. Może za jakiś czas. Jak nie będzie jeszcze za późno. A życie ją też przekonało, że nie może zakładać, że ktoś na nią poczeka. Ludzie na siebie nie czekają. Jak timing jest zły, to po prostu jest zły i szansa przemija. Ludzie się zmieniają. Ale dobra, nieważne. Sameen nie przystoją takie rozkminy. –Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby obejrzeć twoje inne obrazy. – Może chciała go zobaczyć jeszcze raz, a może rzeczywiście chciała sobie pooglądać jego inne dzieła. Nigdy się nie dowiemy. Ja też nie wiem jak coś.
-No… nie byłbyś w błędzie. Zezłościłabym się. – Jest cień szansy, że Sameen na poważnie zaczęłaby rozważać czy nie zabić Jamesa. Jeżeli nie uszanował jej prośby na temat tego, że nie chce żeby jej twarz była gdziekolwiek uwieczniana, to ostatecznie mógłby tworzyć obrazy, na których jej twarz będzie widoczna. Ten był jednak niegroźny, więc James, nieświadomie, ocalił sobie życie. –Ten mi pasuje, bo kobietą na obrazie mógłby być ktokolwiek. Ja i ty wiemy, że to jestem ja. – No i dodatkowo ona była w posiadaniu obrazu co też było swego rodzaju ochroną. –Nasz mały sekret. – Nachyliła się w jego stronę, żeby mu to powiedzieć nieco ciszej. Chciała stworzyć atmosferę konspiracji. A co do pozowania to mogłaby mu pozować, ale tylko ciałem, bez twarzy. Z tym nie miałaby problemu. Chociaż pewnie by miała bo te głupie blizny.
Uśmiechnęła się delikatnie. –Czy ty mi sugerujesz, że nieświadomie zostałam twoją muzą? – Uniosła brwi. Naturalnie łechtało jej to ego. Pewnie każda kobieta sekretnie marzyła o tym, żeby być muzą i inspiracją dla jakiegoś artysty. Kto nie chciałby się chwalić, że jakiś obraz został namalowany z myślą o niej, albo, że piosenka jest o niej? Ja tam bym chciała. Chyba. Nie wiem. –Jasne. Ale tym razem nie szampana. – Było w miarę wcześnie, a ona miała plany na dzień, które jednak wymagały od niej trzeźwości. Pewnie musiała kogoś zabić, bo nie wiem jakie ona mogłaby mieć plany. Na pewno nie jakieś normalne. –Chętnie zobaczę. – Zgodziła się i zgaduję, że przeszli sobie do jego gabinetu. –Z jakich powodów zmienia ofertę? Chce wyciągnąć jak najwięcej hajsu? – Mogłaby mu zaproponować swoje usługi, ale wtedy musiałaby się przyznać, że jest dziwna.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- W sumie... ale to może dobrze, bo wtedy jest jakaś pewność, że produkt końcowy jest wysokiej jakości, a nie jakiś marny syf - on teraz, patrząc na ten obraz widział, że jest naprawdę spoko i cieszył się, że i ona tak uważała. Zdawał sobie też sprawę, że to co się podoba jemu, nie musi się podobać innym i dlatego też się trochę stresował tym czy dla niej będzie wystarczająco ładny. - Tak? Jak będziesz mieć kiedyś wolną chwilę to możesz do mnie wpaść i Ci pokaże. Może nawet Cię oprowadzę po swojej pracowni - chociaż samo spędzanie czasu z nim powinno być wystarczająco dużą zachętą. Było mu bardzo miło, że doceniała jego pracę i chciała sie w to mocniej zagłębić. Nie spodziewał się, że taka przypadkowa znajomość może okazał się tak interesująca i nie skończyła się tylko na tym zakupionym przez nią obrazie. To było bardzo fajne.
- Dlatego się stresowałem, nie chciałbym żebyś się na mnie wkurwiła - podobało mu się to, że ludzie go lubią i nie chciałby tego tracić. Z drugiej strony, gdy malował, to pędzel jakoś tak sam go niósł i kreślił kolejne kształty na białym płótnie. - Mamy swoją tajemnicę, zabiorę ją do grobu - powiedział uśmiechając się do niej delikatnie, bo debil nie wiedział, że z nią to rzeczywiście mógłby szybciej wylądować w dołku w ziemi niż ten sekret zdradzić. On był przecież niczego nie świadomym, żyjącym w pięknym świecie typem.
Na jego twarzy pojawił się dość mocny rumieniec, gdy usłyszał jej pytanie. Rzeczywiście tak to mogło wyglądać i cóż, mogło to być nawet prawdą. Nie wiedział tylko czy powinien się do tego przyznawać, czy nie do końca. - Hmmm myślę, że to już nawet nie sugestia tylko czyste stwierdzenie faktu. Pewnie gdybyśmy się nie poznali to bym się nie przełamał, żeby znów chwycić za pędzel, także powinienem Ci podziękować - chociaż może ten obraz sam w sobie byłby podziękowaniem. No, bo tak to mógł jej podać rękę i potrząsnąć. Ona była dziana więc co by jej mógł dać innego. - Kawa będzie okej? Czy jesteś bardziej herbacianą osobą? - Sameen to pewnie była wodną dziewką i tylko czystą piła, a nie jakiś czaj... okej, kawę piwa, to ja wiem, ale dla Jamesa to była nowa informacja. - Tak, najpierw zgodził się na jedną wycenę i już byliśmy blisko zawarcia umowy, a później w ostatniej chwili podniósł cenę i teraz próbuje się z nim targować, ale zaraz sie zdenerwuje i nic z tego nie będzie - pożalił się jednocześnie robiąc jej coś tam do picia, co sobie zażyczyła, a później odpalił laptopa i pokazał jej rzeźbę. - I co myślisz? - Był ciekaw jej zdania. Ostatnio całkiem nieźle poszło im interpretowanie sztuki.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Hm. Może. – Posłała mu delikatny uśmiech, ale niekoniecznie się z tym zgadzała. Zbyt dużo chorej ambicji mogło doprowadzić do tego, że ostateczny produkt końcowy byłby wadliwy. Nie można na siłę dociekać perfekcji. Poza tym Sameen zakładała, że jak ktoś jest utalentowany i na swoją sztukę przelewa emocje to wszystko powinno być procesem naturalnym i niewymuszonym. Ale co ona tam wiedziała, nie była artystką. –Brzmi jak zaproszenie, z którego chętnie skorzystam. – Pewnie gdyby nie była płatną zabójczynią to zestresowałaby się na myśl o odwiedzaniu czyjejś pracowni. Brzmiało to dziwnie. A ostatnio w bibliotece, całkiem przypadkowo, natknęła się na komiksy o detektywie przebranym za nietoperza i widziała pracownię profesora Pyga. Wiedziała też, że ludzie są na tyle pojebani, że taka postać mogłaby istnieć naprawdę. Ba!, tacy nawet rzeczywiście istnieli. I kto wie… może nadal gdzieś istnieją.
-Cieszę się, że dosyć nieświadomie pomogłam ci z przełamaniem blokady. – James miał talent i ciężko było słuchać, że ostatnimi czasy nie miał okazji, żeby go ukazywać. Z drugiej jednak strony, trochę cisnęło ją poproszenie go o to, żeby już nigdy więcej jej nie portretował. Nie chciała być uwieczniania. Przerażało ją to. Na samą myśl o tym czuła ogarniający ją strach. A Sameen naprawdę nie bała się zbyt wielu rzeczy. Co jeżeli pewnego razu James przesadzi i postanowi namalować jej twarz? Co jak jej nie powie wiedząc, że ona by sobie tego nie życzyła i ten obraz gdzieś sobie będzie żył? Co jak obraz zostanie zaprezentowany komuś kto jakimś cudem ją skojarzy? Co jak pani Barlowe przez przypadek go zobaczy i zobaczy w niej swoją córkę i skojarzy ją z kobietą, którą kilka razy mijała na ulicach Lorne? Były to dosyć mocno naciągane teorie, ale dzięki takiemu myśleniu, Sameen pozostawała w ukryciu przez tyle lat.
No i kurwa masz rację, że jest wodną dziewką. Ale musiała sprawiać wrażenie normalnej przy świeżo poznanych ludziach. Nie, żeby picie wody było czymś nienormalnym. –Może być herbata jeśli masz. Obojętnie jaka. – Wolała od razu podać rodzaj herbaty, bo zaraz by się zaczęło wymyślanie czy woli czarną, earl greya czy białą czy zieloną czy chuj wie jaką. A jakby usłyszała takie pytanie to zaczęłaby żałować, że nie wzięła po prostu kawy.
-Widziałeś rzeźbę na żywo czy tylko fotografie? – Dopytała i podeszła do niego, żeby nachylić się na laptopem i przyjrzeć się rzeźbie. –Mogę? – Kiwnęła głową na mysz, a jak jej pozwolił to nawet sobie kucnęła przy tym biurku i przybliżyła fotografię rzeźby. Naturalnie im robiła większe przybliżenie tym jakość zdjęcia się pogarszała. –Przypomina mi jak coś co mogłoby być z kolekcji Brada Pitta. – Oczywiście biedna Sameen nie miała pojęcia, że Brad Pitt jest znanym aktorem. Ona go poznała jako rzeźbiarza i tej wersji się trzymała. –Dodatkowo… wygląda trochę niechlujnie. Dosłownie jakby za bardzo się starał. – Czyli potwierdziło się jej myślenie, które miała na początku tego posta. –Ale poza tym, sam koncept rzeźby jest interesujący. Ile za nią chce? – Zapytała i już wstała i się wyprostowała i pewnie kości jej postrzelały, bo kolana już nie te co kiedyś.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
- W takim razie nie mogę się doczekać. Takiego gościa jeszcze u siebie nie miałem - no i nawet nie wiedział jak bardzo prawdę mówił, bo zdecydowanie nie zapraszał do swojego domu płatnych zabójców. Nie powiedziałby, że w jego domu nigdy nie było osoby, która pozbawiła kogoś życia, bo jednak był żołnierzem, był na misjach i miał swoich znajomych poznanych w tamtym czasie, którzy wykonywali wszelkie rozkazy. Myślę, że James też mógł mieć na sumieniu osobę lub dwie, ale gdy trzeba było oddać strzał to się nie odważył, bo widział w swoich przeciwnikach zwykłych ludzi, na których gdzieś czekała ukochana osoba. Nie był więc w stanie pociągnąć za spust. Czy był mięczakiem? Wolał myśleć o tym inaczej. Kierował się cytatem prawdziwego mędrca, "Do not be too eager to deal out death in judgment. Even the very wise can not see all ends", Gandzialf wiedział co mówi.
- Myślę, że zrobiłaś o wiele więcej, ale o tym nawet ja jeszcze nie zdaję sobie do końca sprawy - stwierdził posyłając jej bardzo delikatny uśmiech. - Tak czy inaczej Ci za to bardzo dziękuję, zainspirowałaś mnie. - Był jej za to cholernie wdzięczny, może teraz będzie w stanie tworzyć dzieła o jakich skrycie marzył. Może w końcu powróci na wielką, artystyczną scenę z nowymi pracami, którymi ludzie się będą zachwycać, albo będą na nie wylewać zupy.
- Robi się herbata - kiwnął głową i nastawił wodę na picie, poszukał też jakiejś dobrej herbaty, pewnie jakaś fancy zielona, albo Bora-Bora. Jakąś tam dobrą miał. Dużo czasu spędzał w tym miejscu więc musiało być dobrze wyposażone. Prawie jak w domu, o ile nie lepiej, bo przynajmniej tutaj nie był sam jak palec.
- Widziałem ją kiedyś na żywo, dawno temu - machnął ręką, bo to były jakieś zamierzchłe czasy. - Bardzo mi się wtedy spodobała, miała w sobie coś zastanawiającego i smutnego jednocześnie - Zoya mogłaby mieć taką w salonie, bo idealnie, by się zgrało z jej życiem i nastrojem. U Jamesa nie było jeszcze aż tak źle. - Widziałaś rzeźby Brada na żywo? - Zapytał, bo on nie miał takiej możliwości. - Widziałem je na zdjęciach i są mocno średnie - takie zwyczajne, nic specjalnego. James pewnie sam by lepszych nie zrobił, bo nie znał się jakoś wybitnie na rzeźbiarstwie ale miał ludzi, którzy byli o wiele bieglejsi w tej sztuce niż znany aktor. - 250 tysięcy dolarów amerykańskich - odpowiedział i zostawił na chwilę Sam przy kompie żeby zalać jej herbatę, którą później przyniósł do biurka. - Dałbym mu za to 220 tysięcy. Na początku powiedział, że jest to w porządku cena, a teraz kręci nosem i zawyża udajac, że ma tak wielu kupców. - No ale skoro do tej pory tego nie sprzedał to jednak kupcy nie chcieli finalizować transakcji. - A Ty co myślisz, jest warta takich pieniędzy? - Zapytał, bo był mocno ciekaw jej zdania. - Może powinienem odpuścić i znaleźć coś innego co? - Sam teraz nie wiedział czy pyta ją tylko o radę w sprawie rzeźby, czy może tak ogólnie o poradę dotyczącą życia.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się lekko zawstydzona.
-Przestań. Gość jak każdy inny. – Nie miała się za jakąś super wyjątkową, żeby zasłużyć na takie traktowanie. Oczywiście nie ma co zaprzeczać, miło było być tak traktowanym. Czuła się dzięki temu specjalnie i wyjątkowo, ale i ona i bogowie wiedzieli, że absolutnie na to nie zasługiwała. A nie myślała w tym momencie o sobie jako o płatnym zabójcy. Chociaż nie da się ukryć, że rzeczywiście zawsze śmieszyło jak ludzie ją tak ładnie zapraszali do domów nie mając zielonego pojęcia kto się kryje pod maską sympatycznej kobiety z nutką tajemniczości. Najbardziej jej się chciało śmiać jak zapraszały ją do domu jej ofiary. Biedni i nieświadomi tego na co się właśnie skazują ułatwiając jej robotę.
-Mam tylko nadzieję, że pewnego dnia nie obudzę się do wiadomości, że gdzieś odbywa się jakaś wystawa zainspirowana moją osobą. A przynajmniej moją twarzą. – Niby sobie zażartowała, ale jednak tak delikatnie, naprawdę delikatnie, chciała dać Jamesowi do zrozumienia, że wolałaby nadal nie upubliczniać swojego wizerunku. Co jak wystawa odniesie jakiś sukces i będzie nagłaśniana i w końcu ktoś kto nie powinien jej kojarzyć nagle ją zobaczy na jakimś obrazie? Lepiej nie ryzykować. A wiadomo, że kupnem sztuki zajmują się z reguły bogaci ludzie, a z takimi właśnie Sameen pracowała.
Skinieniem głowy podziękowała za herbatę i jeszcze korzystała z laptopa oglądając sobie tą rzeźbę. –No ciężko się nie zgodzić. Tak jak mówię, sam koncept jest interesujący. Wykonanie już niekoniecznie. Wygląda jakby była drukowana na słabej jakości drukarce 3D. – Kto wie, może właśnie w ten sposób ta rzeźba powstała. –Nie. Widziałam, że są w Finlandii, ale nie miałam okazji być w okolicy. – Teraz wyjeżdżała trochę mniej. Raczej bazowała na terenie Australii. –Nie rozumiem czemu są tak nagłośnione. – No nie miała pojęcia, że Brad jest uwielbianym aktorem i bożyszczem kobiet na całym świecie. –Aczkolwiek chciałabym zobaczyć je na żywo i z bliska. A zwłaszcza tą Aiming At You I Saw Me But It Was Too Late This Time. – Tematyka sprawiała wrażenie jak coś co mogłoby się jej spodobać.
Parsknęła śmiechem słysząc cenę. Podziękowała mu za herbatę biorąc kubek do ręki i pokręciła głową z niedowierzaniem, bo nadal nie mogła przeżyć tej kwoty. –Myślę, że twoja galeria ucierpiałaby, gdybyś postawił w niej coś takiego. – No nie będzie go namawiać na tak poważne straty. Odstawiła kubek w jakieś bezpieczne miejsce, bo jednak herbata była za gorąca, żeby ją pić. –Wiem, że nie jestem znawcą, nie mam dyplomu i odpowiedniego tytułu, ale najwyższa kwota jaką dałabym za tą rzeźbę to osiem tysięcy dolarów. Amerykańskich. – Sztukę powinno się cenić, zgadza się, ale 250 tysięcy to za dużo za coś tak niechlujnego. –Zerknij na rzeźby Germaine Richier. Są w podobnej tematyce. Za 250 tysięcy kupisz może nawet dwie sztuki, ale mają zdecydowanie większą głębie niż to. – Machnęła ręką w stronę monitora, na którym nadal widniała rzeźba, którą obecnie James negocjował.

James Diamini
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Spoglądał na nią ze spokojem i widocznym rozluźniem. To zabawne, że nie stresował się zupełnie w jej towarzystwie, chociaż pewnie gdyby wiedział czym kobieta się tak naprawdę zajmuje to zdecydowanie bardziej, by się przejmował. Byłby wtedy pewnie o wiele, wiele bardziej spięty. - Czy ja wiem... ten na pewno ładniejszy niż większość, która tutaj wita - nie mógł jej odmówić urody i był przekonany o tym, że i ona zdawała sobie sprawę z tego jak dobrze się prezentuje. Pewnie miała lustro w domu. Miała w sobie coś co go pociągało. Może to jej elegancja i sposób bycia? Nie był typem, dla którego liczyła się tylko uroda, więc zdecydowanie miała w sobie coś jeszcze. On potrafił to docenić, szczególnie w swoich obrazach, ją starał przedstawić się z gracją, jaką w jego mniemaniu, miała na żywo.
- Spokojnie, wiem że nie chcesz mieć publicznego wizerunku. Świat będzie płakał, ale dzięki temu mój obraz będzie wyjątkowy i w wyjątkowych dłoniach - był jakoś dziwnie spokojny, że nagle nie zostanie on wrzucony do niszczarki i na zawsze zapomniany. Wiedział, że Galanis doceniała sztukę, a obraz właśnie do tego się wliczał. Może nie był Leonardem DaVinci, ale jakiś tam talent miał.
- Może kiedyś będą w Sydney - rzucił z uśmiechem, bo kto wie, może im się uda gdzieś wspólnie wyjechać, by zobaczyć wziąć udział w kolejnej aukcji lub zobaczyć jakąś ładną wystawę. Nie miałby nic przeciwko temu. - Bo to sławny aktor, gdybym ja był sławnym aktorem to moja galeria, by nie mogła się odpędzić od odwiedzających. Niestety w dzisiejszych czasach nie zawsze liczy się talent... markting bywa lepszy - westchnął, bo to było strasznie smutne, ale co począć? Musiał się cieszyć z tego co ma. - Mówisz? - Spojrzał na nią z ukosa. - Nie potrzebujesz dyplomu żeby mieć własne zdanie i żeby mówić co się podoba, a co nie... - no i w sumie postanowił sprawdzić te rzeźby, które Sameen mu zaproponowała skoro już stali przy monitorze. - Zastanawiam sie co zrobić żeby przyciągnąć tutaj większe tłumy. Chciałbym zorganizować jakąś wystawę albo aukcję żeby spotkać się z bogatszymi ludźmi, którzy mogliby trochę wesprzeć galerie finansowo - James miał troche pomysłów. Chciał propagować nie tylko sztukę tak ogólnie, ale też tą, która jest im o wiele bliższa, czyli kulturę i sztukę Aborygenów. Wiedział niestety, ze do tego potrzebuje pieniędzy.

Sameen Galanis
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
ODPOWIEDZ