Neurochirurg — Cairns Hospital
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
outfit

Ten dzień był absolutnie wyjątkowy. Nie dość, że miał dzisiaj dwie operacje na otwartej czaszce, jedną ustawioną już od miesięcy, a drugą z powodu wypadku, to jeszcze dołożyli mu rekonstrukcję nerwów w odciętej kończynie. Tak, to brzmi jak cholernie męczący dzień, ale dla kogoś, kogo praca jest jego pasją był to absolutnie jeden z najlepszych dni jakie do tej pory miał w tym szpitalu. Czy był męczący? Zdecydowanie tak, lecz jaki ekscytujący! Nie straszne były mu już wszystkie papierki, których do takich operacji było sto stosów. Tym będzie się martwił jutro. Dzisiaj był na haju swojego szczęścia oraz własnych umiejętności. Wszystkie operacje zakończyły się pomyślnie, do tej pory nie było żadnych powikłań, więc mógł dumnie odwiesić swój kitel i ukłonić się przy wyjściu, bo tak. Cały wydział powinien mu dzisiaj bić pokłony. Takie dni nie zdarzały się zbyt często.
Będąc w absolutnie świetnym nastroju postanowił zrobić coś jeszcze. Już od dłuższego czasu pewnym rytuałem stało się, że gdy kończył swój dyżur o ludzkich godzinach, wychodził okrężną drogą żeby zaprosić pewną ordynatorkę na drinka. Oczywiście zawsze mu odmawiała i najczęściej mówiła, żeby tego więcej nie robił, jednak oboje wiedzą, że tak naprawdę to lubiła i robiła to tylko na pokaz. Dzisiaj chyba naprawdę wszystkie bóstwa świata się nad nim pochyliły bo powiedziała... Tak. Jego mina, kiedy to usłyszał była bezcenna. Prawie szczęka mu opadła, a z lekko rozchylonymi ustami oraz nieobecnym wzrokiem stał w jej drzwiach z dobre dziesięć sekund. Najwyraźniej dzisiaj nic nie mogło pójść źle. Powinien puścić totolotka.
Oczywiście nie czekał aż zmieni zdanie. Szybko skoczył się przebrać, poczekał na nią, a w między czasie już zarezerwował im stolik w jednym z barów w Cairns, co by nie jechali za daleko. Jak przystało na chirurga, nie panikował, chociaż nie miał większego planu na to, co będzie dalej. Nie sądził, że Louise w końcu powie tak. Była bardzo uparta, a jego urok chyba średnio na nią działał. W każdym razie wybrał dla nich bar z... karaoke, bo dlaczego by nie? Skoro miał tak dobry dzień może mu się poszczęści i zobaczy jak ta, dość zamknięta na niego, kobieta wreszcie sobie trochę odpuści i zaszaleje? Chyba nie będzie aż tak dobrze, ale nikt nie powie, że nie próbował, prawda?
- To co Ci zamówić Lou? - uśmiechnął się do niej wesoło opierając się o stolik - W jakim nastroju jesteśmy? - tak, my bo chciał podkreślić, że rzeczywiście są tutaj razem i to nie jest tylko jakiś dziwny sen.

louise cumberbatch
ambitny krab
Kłapouchy
chirurg ogólny — carins hospital
37 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
I used to think that I was made out of stone, I used to spend so many nights on my own, I never knew I had it in me to dance anymore...
look

Nie planowała tego. Powiedzieć tak, chętnie Evanderowi, kiedy po raz ęty, bo nie sposób tego zliczyć, pojawił się w drzwiach do jej gabinetu. Co prawda spodziewała się kolejnej próby, ale naprawdę... Nie chciała komplikować służbowych relacji, a takie wyjście na drinka zawsze mogło to zrobić. Podkreślała mu jednak dość wymownie, że nie ma co na to liczyć, bo ktoś na nią czeka. Tylko że... Od paru dni nikt nie czekał. Nie bardzo też ktokolwiek zdawał sobie z tego sprawę, bo ta drobna blondynka, niegdyś dusza towarzystwa, obecnie miała bardzo daleko do jakichkolwiek wyjść czy spotkań towarzyskich, ale tak... Nie wiedziała na czym stoi. Chciała naprawić wszystko, wyciągnęła dłoń, a czuła się jakby dostała policzek tym ultimatum, które postawił Carleton. I mógł sobie wmawiać, co tam tylko chciał, ale przecież Cumberbatch wiedziała lepiej... Miała nadzieję, że mężczyzna jeszcze się opamięta i może maksymalnie po dniu powie, że żartował, ale nie... Mijał czwarty, a on wciąż kontynuował tę bzdurną przerwę bez patrzenia na to, że ona wcale tego nie chciała i nie godziła się na takie rozwiązania. Tak więc czemu miała kolejną noc spędzać samotnie, wściekając się na kogoś, kto nie szanował jej potrzeb? Może przesadzała. Ale uznała też, że raz kozie śmierć. I zgodziła się. Do tego widok miny Evandera Greya, kiedy padła magiczna akceptacja jego propozycji, była bezcenna. Aż żałowała, że nie uwieczniła tego w żaden sposób, bo zdecydowanie wyglądał na kogoś, kto jedynie czekał, by zza rogu ktoś wyskoczył, krzycząc mamy cię!. Naprawdę zabawne, dzięki tej minie Evandera na twarzy Lou od tych kliku dni rozłąki, pierwszy raz pojawił się uśmiech. Nawet jeśli nieśmiały, to już coś. Zdecydowanie to dzień wielkich osiągnieć dla dra Greya.
Nie śpieszyła się, kiedy zamykała gabinet. Nie robiła też tego, kiedy przebierała się, choć strój blondynki pozostawiał wiele do życzenia, biorąc pod uwagę, że wychodziła do baru na drinka. Nie była jednak na to przygotowana, musiał więc starczyć strój, który prezentowała na korytarzach, gdy nie nosiła lekarskiego uniformu - stanowisko zobowiązuje, czyż nie? Tak samo, jak i wyjście z przystojnym (tak, miała oczy, ale raz miała też Dawseya, a dwa była przełożoną, dokładając do tego trzy nie chciała dawać dr G. satysfakcji) kolegą wymagało nieco poprawek, subtelnie poprawiła delikatny makijaż, który przez cały dzień nieco się starł, przed dołączeniem do towarzysza dzisiejszego wieczoru.
Chyba trochę się stresowała. Może jeszcze ze sobą walczyła. Czy to w ogóle własciwe. Wypadało jej? A co na to Carleton? Nie była zbyt rozgadana po drodze. Odpowiadała półsłówkami, kiedy Evander ją zaczepiał. Całkiem możliwe, że rozważała ucieczkę. Zerknęła na telefon, ale tam... Cisza. Żadnych powiadomień. Pomimo usilnych prób kontaktu, próśb oraz gróźb w wiadomościach tekstowych, by Dawsey przestał się wygłupiać, on postanowił kontynuować zaczęte przez siebie szarady... Nie podobało się to Louise. Nie miała dyżuru, nie miała też żadnego pacjenta po ciężkiej operacji, którego musiałaby doglądać. Wyciszyła telefon, ale i tak pager pozostał włączony.
-Ja wezmę mohito - co nie było standardowym wyborem, ale skoro i tak zachowywała się niestandardowo, jak na Louise, która pozostawała w związku, to czemu nie pozwolić sobie na odstępstwa jedno za drugim? W końcu normalnie siedziałaby w domu, wściekając się na Dawseya. Dziś jednak była tu, daleko więc temu co się działo do normalności. I niech to będzie przyjemna odskocznia. Za to w duchu trzymała blondynka kciuki. -A co doktor pije... Nie mam pojęcia, bo nie znam doktora preferencji, doktorze Gray... - oznajmiła, trzepocząc przy tym niewinnie rzęsami, wzruszyła też bezradnie ramionami. Trochę jakby było jej głupio, trochę jakby się z niego naśmiewała. I z tego podkreślenia, że są tu razem. Chyba sama nie do końca wierzyła w to, co się tu działo. Nie chodziło o żaden zaszczyt, a o to, że po prostu... Gdzieś na dnie Cumberbatch czuła, że to nieuczciwe. Nie chciała być nieuczciwa względem Carletona, ale przecież... On też miał swoje sekrety. A do tego wyjście na drinka z kolegą z pracy to jeszcze nie grzech, prawda? Nie wszyscy muszą wiedzieć, że ten kolega uskuteczniła próby podrywu od ich pierwszej rozmowy - choć w szpitalu Carins niewiele rzeczy uchowało się przed pielęgniarkami, ale to szczegół... Dziś byli tu, ale na razie oboje prowadzili swoje gierki - w końcu on był pewny siebie niczym paw, a ona drażniła się z nim w najlepsze, wciąż nie przerywając zwracania się do Evandera per doktorze, choć... Tyle razy ile próbował ją zaprosić, tyle też starał się zaprzestać tego tytułowania ze strony Lou. Na marne. Ale może... To będzie w pełni szczęśliwy dzień dla niego? Może powinien zapisać sobie tę datę w kalendarzu i ją celebrować... Kto wie, kiedy znów będzie mieć tyle farta, jeśli chodzi o pacjentów i Louise. Prawda?

Evander Gray
sumienny żółwik
leośka#3525
Neurochirurg — Cairns Hospital
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pomimo podrywacza, którego grał na co dzień wcale nie był tak dobry w planowaniu niesamowitych randek. Te tandetne podrywy, których używał na przełamanie lodów były właśnie tym. Tylko sposobem na rozluźnienie atmosfery i pokazanie, że nie jest kolejnym, zadufanym w sobie neurochirurgiem, ponieważ taka opinia zazwyczaj towarzyszyła jego specjalizacji. Pewnie dlatego, że uważana była za jedną z najtrudniejszych oraz tą, w której zdobycie tytułu zajmuje trochę więcej niż w innych. Przez to większość osób w jego pozycji, a zwłaszcza faceci, mieli naprawdę nadmuchane ego. Potrafili patrzeć na resztę personelu z góry, a nawet innych chirurgów. U niego na szczęście ten balonik został przebity w momencie, kiedy musiał zmienić swoją lokalizację i porzucić wszystko, na co sobie przez te lata zapracował. Tutaj był po prostu neurochirurgiem, żadną wschodzącą gwiazdą. To sprowadziło go na ziemię. Choć nadal był pewny siebie, nie był już tak arogancki. W tej pracy trzeba być jednak pewnym swego, inaczej pacjenci zaczynając czuć się niepewnie.
Z Louise było trochę inaczej. Podobała mu się, więc nawet jeśli z początku użył jakiegoś tandetnego podrywu, tak w kolejnych próbach był już o wiele bardziej wyrafinowany. Na swój sposób pokazywał, że wpadła mu w oko i nie zamierza jej po prostu zaciągnąć do łóżka. Z resztą ta relacja nie opierała się tylko i wyłącznie na jego podrywach. Według niego w pewien sposób się zaprzyjaźnili, nawet jeśli po dziś dzień nie mówiła mu po imieniu. Miał jednak przeczucie, że dzisiaj się to zmieni. Alkohol sprawia, że w ludzkim organizmie zachodzą niesamowite zmiany. To, że w ogóle się zgodziła bardzo dobrze rokowało, a on jako dżentelmen, nie chciał wyciągnąć z dzisiejszego spotkania niczego więcej niż jednego, drobnego pocałunku. To mu zupełnie wystarczy.
- Mohito, hmm..? Czyli czujemy się dzisiaj swobodnie, jak na plaży w którymś z ciepłych krajów? W to mi graj. - uśmiechnął się do niej wesoło emanując wręcz pozytywną energią oraz ekscytacją - Przestaniesz już z tym doktorem..? - przewrócił teatralnie oczami - Dla mnie old fashioned. - zwrócił się do barmana, jak zawsze rozpoczynając wieczór od tego drinka - Będziesz miała okazję je poznać Louise. - tak, nacisk był zdecydowanie na jej imię.
Oczywiście nie była na nią zły. Nie mógłby, kiedy trzepocze w jego stronę rzęsami. Wyglądała wtedy naprawdę uroczo i zdecydowanie mogłaby skraść mu serce. Może nie odstawiła się podobnie, jak on, jednak nadal wyglądała bardzo dobrze. W szpitalu również nie narzekał, ale tak, wolał ją w tej, luźniejszej wersji. Może szpitale zazwyczaj trochę psioczą na związki pomiędzy swoimi lekarzami, lecz on nie zamierzał się tym przejmować. Byli z dwóch różnych specjalizacji. Spotykają się co najwyżej na konsultacjach, a szpitalne mury, wbrew pozorom, cholernie zbliżają do siebie ludzi, którzy w nich pracują. Te wszystkie długie dyżury, radzenie sobie ze śmiercią pacjentów czy pogorszeniem się ich stanu. Dla lekarzy to lepsze niż którakolwiek aplikacja randkowa.
- To co, co muszę zrobić żebyś w końcu zaczęła mówić mi Evander? - podziękował barmanowi za postawione przed nimi drinki i przeniósł zaciekawiony wzrok na kobietę z subtelnym uśmiechem.

louise cumberbatch
ambitny krab
Kłapouchy
chirurg ogólny — carins hospital
37 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
I used to think that I was made out of stone, I used to spend so many nights on my own, I never knew I had it in me to dance anymore...
Całe więc szczęście, że Cumberbatch absolutnie nie kwalifikowała tego spotkania do tego z kategorii randek. Skoro tam nie zaliczała, to i nie miała oczekiwań, którym doktor G. nie sprosta. Wilk syty i owca cała. A co do tego bycia zarozumiałym... To chyba nie do końca działały te "żarty" na podryw, jak to sobie Evander zakładał. Według Lou właśnie doskonale szatyn wpisywał się w te standardowe wyobrażenie o neurochirurgach. Tyle że przy prezentacji tego wybujałego ego, pokazywał też nieco humoru. Może to delikatnie łagodziło ewentualną całkowitą niechęć względem jego osoby. I nie, zdecydowanie, patrząc na jego poczynania w pracy, nikt, nie znając powodów pojawiania się w Australii oraz Carins, nie podejrzewałby, że to konsekwencja pomyłki, porażki oraz ostatecznie spalenia wszelkich mostów w rodzinnych stronach. Pozory pewności wciąż były silne, nic nie budziło podejrzeń, że coś poszło nie tak.
Dogadywali się. Na swój dziwny sposób, całkiem nieoczekiwanie. I choć może te rozmowy nie stanowiły głębokich zwierzeń, to chyba o wiele ważniejsze było to, że wywoływały uśmiech na twarzach obojga, pozwalały im się nieco zrelaksować, czasem odgonić stresujące myśli, a ostatecznie coś znaczyły, bo przecież do nich wracali. Do tych rozmów, krótkich spotkań na korytarzach, czy co ostatnio zaczęli praktykować, jeśli pokrywały im się dyżury, a później nie mieli żadnych kolidujących planów - wspólna podróż z Lorne do Carins. Śmiało można więc uznać, że się zakumplowali. Na nic więcej, przecież Lou nie dawała doktorowi nadziei. Aż do dziś. Choć to też nie tak, wyjście wcale nie miało być zielonym światłem. Może ledwie pomarańczowym. A może i nawet nie tym. Nie wiedziała. Po prostu... Potrzebowała oderwania, a neutralny grunt i dotychczasowe doświadczenia pokazały Cumberbatch, że Evander mógł pomóc osiągnąć to, czego oczekiwała. Tylko bądź aż tyle... O to w tym chodziło.
-Jeszcze nie, ale może, to sprawi, że tak będzie, doktorze - mruknęła z przekąsem, akcentując mocniej ostatni wyraz. Tak, by przypadkiem nie umknął uwadze drogiego kolegi. -Nie, nie przestanę. Muszę się czymś wyróżniać spośród tych wszystkich pańskich koleżanek, doktorze - i rozłożyła bezradnie ręce, sugerując, że to wcale nie jej wina i to on oraz jego podboje sprawiały, że tak bardzo musiała dbać o to, by nie zlać się z tłem, na którym przyszło kobiecie wystąpić. -Nie wiem, czy jestem na to gotowa, doktorze Gray - dodała jeszcze, uśmiechając się przy tym niewinnie, a może jednak nieco pewniej siebie niż zwykle? Trudno to odgadnąć. Zdecydowanie, pomimo wciąż tytułowania Evandera wysoko, Louise była bardziej rozluźniona niż w pracy, a jeszcze nie zanurzyła nawet na chwilę ust w swoim drinku.
-Jak już mówiłam... To moja strategia, by utkwić w doktora pamięci, nie istnieje więc chyba taka rzecz... - zrobiła pauzę, zastanawiając się nad czymś. Sięgnęła po gotowego drinka, zanim jeszcze pociągnęła łyk przez słomkę, najpierw ją przygryzła. Ot, kobiece droczenie się. -Ale może doktor chciałby utkwić w mojej pamięci, prezentując swoje artystyczne możliwości na scenie? - zapytała, zerkając sugestywnie w stronę sceny, gdzie ktoś właśnie fałszował jeden z najnowszych kawałków Eda Sheerana. -Mogę pomóc, jeśli doktor się boi - zaproponowała jeszcze dość hojnie swoje wsparcie. Niech straci, ale dobrze wiedziała, że nie straci, bo przecież... Kiedyś tak bardzo kochała tu przychodzić, do tego typu lokali, gdzie można było chwycić za mikrofon i dać się ponieść melodii na tych kilka minut. W takim miejscu też poznała swojego męża... Ale dziś nie będzie o nim myśleć, nie. Będzie tworzyć nowe wspomnienia. Z kumplem. Tyle. Postanowione.

Evander Gray
sumienny żółwik
leośka#3525
Neurochirurg — Cairns Hospital
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dla Eva tak naprawdę nie liczyło się do końca to jak na to całe spotkanie spojrzy Louise. Dla niego to była randka. Zapraszał ją na randkę, ona się zgodziła, więc to definitywnie była randka. Co tylko potwierdzało to, że ten denny, acz całkiem humorystyczny podryw działa. Od czasu do czasu, ale działa. Trzeba sobie powiedzieć, że tracił już nadzieję na to, że ta piękna kobieta w końcu powie kiedyś tak, jednak wytrwałość w swoich podbojach przynosi czasami zwycięstwo. Nawet w świetle tych wszystkich niezbitych dowodów na to, że ciężko jest się mu oprzeć, musiał przyznać sam przed sobą, że nie jest to tylko i wyłącznie jego zasługa. Przez te kilka miesięcy zdążyli się już trochę zaprzyjaźnić. Może nie doszli do poziomu wypłakiwania sobie nawzajem fartuszków, kiedy coś w życiu, normalnym życiu, szło im nie tak, aczkolwiek potrafili znaleźć wspólne tematy. Całkiem dużo. Na tyle, by wypełniły im te wspólne podróże pomiędzy Cairns i Lorne. Dlatego zdawał sobie sprawę, że pewnie w życiu kobiety działo się coś niedobrego, co sprawiło, że w chwili słabości powiedziała mu w końcu tak. Bądź po prostu faktycznie chciała po prostu porozmawiać, tak bardziej od serca, a on wszystko demonizował by wyszła z tego randka. Tylko, że według niego, jeśli ktoś nie potrafił dobrze traktować tak wartościowej kobiety jak Louise, to on zamierzał to zrobić. Była piękna, inteligentna, zabawna i zadziorna. Czego chcieć więcej?
- Jeśli nasz barman się postara, masz na to całkiem spore szanse. Jak nie da rady... Najwyżej go wyręczę jeśli naprawdę chcesz się tak poczuć. - uśmiechnął się do niej nieco zadziornie i tajemniczo nie chcąc się od razu zdradzić z tym, że w drinki jest naprawdę całkiem dobry.
Może nie jest w stanie zrobić tych wszystkich szałowych trików jak żonglowanie butelkami i tym podobne, aczkolwiek przecież nie to jest w wyjściu na drinki najważniejsze, prawda? Chodziło o smak samego roztworu, a z tego zawsze był zadowolony. Jego goście również.
- Te wszystkie koleżanki... - tutaj zrobił gestem dłoni cudzysłów - Jak je nazywasz. Właśnie mówią do mnie doktorze Gray. Więc jeśli chcesz się naprawdę wyróżniać, mów mi po prostu Ev. Tak robią tylko przyjaciele i bliscy znajomi. - uśmiechnął się chytrze sięgając po swojego drinka - Chociaż możesz być pewna, że już zapadłaś mi w pamięć.
Może tego nie zauważyła, ale nawet jeśli to były tylko żarty, to nadal przyznała, że interesuje się nim na tyle by nie być tylko jedną z koleżanek, z którymi pracuje, a czymś więcej. Zdecydowanie była dla niego czymś więcej. Jeszcze za żadną nie uganiał się tak długo jak za nią. Albo po prostu była jedyną, która tak długo potrafiła mu się opierać.
- Jeśli nie spróbujesz, to się nie przekonasz. - puścił jej oczko z filuternym uśmiechem.
Kiedy padła propozycja wyjścia na scenę... Trochę zbladł. W szpitalu mógł być praktycznie królem świata. Pewnym siebie neurochirurgiem bo właśnie... Doskonale wiedział, co tam robił. Jego zdolności wokalne na pewno były lepsze niż tego gościa, który właśnie kaleczył przebój rodaka, lecz na pewno nie były czymś z czego mógłby być naprawdę dumny. Na karaoke był ostatnim razem na studiach. Do tego w Wielkiej Brytanii wyglądało to trochę inaczej, jednak jeśli to ma sprawić, że rzeczywiście zyska w jej oczach... Chyba nie ma wyboru.
Dopił swojego drinka, zamówił jeszcze jednego. Tym razem whisky z lodem. To też wychylił na raz, kiedy już znalazło się na barowym blacie przed nim.
- W porządku. Zrobię to i pewnie będziesz jedyną osobą w tym barze, która coś z tego zrozumie i będzie chociaż w małym stopniu dobrze się bawić. - spojrzał na nią zdeterminowany - Ale żeby zobaczyć to show musisz jeszcze dorzucić coś na zachętę... - uśmiechnął się bardzo miło zupełnie nie zdradzając czego mógłby oczekiwać.

louise cumberbatch
ambitny krab
Kłapouchy
chirurg ogólny — carins hospital
37 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
I used to think that I was made out of stone, I used to spend so many nights on my own, I never knew I had it in me to dance anymore...
-Nie, nie ma szans, nie dam panu tej satysfakcji, doktorze. I swoje wiem, o koleżankach - odparła, uśmiechając się niewinnie, kręcąc głową i cóż, będąc w tym wszystkim tak słodko-nieświadomie zaczepną, choć przecież musiała sobie zdawać sprawę co robiła. I tu powoli wchodziła konsternacja - czy faktycznie dawała złapać się Evanderowi powoli na ten haczyk, który zarzucał z nadzieją każdego dnia, czy może jednak to jakaś dziwna gra, w której sama Cumberbatch odnajdowała się aż za dobrze, czerpiąc z tego zbyt wiele satysfakcji. W końcu nic się nie zmieniło... Jeszcze. Liczyła wciąż na powrót Dawseya, a obecnie to jedynie oczekiwanie, które chciała urozmaicić. Ale też nie za bardzo. Wysyłała więc sprzeczne sygnały, całkiem mylące do Greya, ale... O dziwo nie czuła się z tym źle. Ostatnie lata chyba faktycznie zrobiły z blondynki nieco inną osobę, a zmiana w ostatecznym rozrachunku niekoniecznie należała do tych na plus.
-Nie ma problemu, proszę się nim zaopiekować, ale tylko chwilę, doktorze, bo zaraz będzie mi potrzebna pańska pomoc - mruknęła nieco tajemniczo po tym, jak ledwo co spróbowała swojego drinka. Widziała tę panikę, którą starał się skryć pod swoją tradycyjną miną pewniaka. Rozbawiło to kobietę, czego przesadnie nie kryła, bo przecież uśmiechała się od ucha do ucha, trochę jak głupi do sera. I podejrzewała, że Evander liczył na zupełnie inną zachętę niż tę, którą blondynka zamierzała mu dać.
Louise pomachała jeszcze Evowi na chwilowe do widzenia, po czym ruszyła wprost na scenę. Nie było kolejek, a osoba odpowiedzilna za całe przedsięwzięcia wskazała Lou listę piosenek. Nie widziała nic szczególnie wartego uwagi, skusiła się więc na jeden z odrestaurowanych, ale ostatnio topowych hitów, w którego akompaniamencie wchodziła na scenę po zejściu swojego poprzednika. -Dobry wieczór - zaczęła kulturalnie. -Proszę o gromkie brawa dla mojego kolegi po fachu, który mam nadzieję dołączy do mnie, najpóźniej podczas refrenu - uśmiechnęła się uroczo, puściła nawet oczko do swojego towarzysza i zaczęła śpiewać pierwszą zwrotkę kawałka Eltona w wersji z Duą, która nonstop przewijałą się w radiu. Coś łatwego, a no i wspaniłomyślnie wzięła początek na siebie, prawda? Kołysała się w rytm piosenki, czując się niczym ryba w wodzie. Tęskniła za tą beztroską. Choć czuła lekki niepokój, że Evander moze do niej nie dołączyć, niezbyt zadowolony z tego, że postawiła go przed faktem dokonanym, ale... Czy rozczaruje publikę, która po krótkim, acz treściwym przywitaniu Cumberbatch, zdawała się o wiele bardziej śledzić to, co działo się na scenie? cóż, rękawica rzucona, doktorze Gray.

Evander Gray
sumienny żółwik
leośka#3525
ODPOWIEDZ