płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
35.


Sameen niespecjalnie chciała odwiedzać w szpitalu Primrose. Nie po tym jak miały dosyć niemiła wymianę zdań i nie po tym jak Prim twierdziła, że Sam mogła jej nigdy nie ratować, bo ta wolałaby po prostu umrzeć. Ciężko usłyszeć takie słowa od siostry. Nawet uczucia takiej Sameen mogą zostać łatwo zranione. Mimo wszystko postanowiła, że złoży siostrze wizytę. Trochę niezapowiedzianą, ale uznała, że taka będzie najlepsza. Nawet kupiła Prim bukiecik ładnych, kolorowych kwiatków. Umyślnie wybrała pierwiosnki, od imienia siostry, żeby było jej jeszcze milej. Dodatkowo, dla zdrowia, kupiła siostrze owoce, dwa jabłka. W sumie to kupiła trzy, ale jedno zjadła w aucie, w drodze do szpitala.
Na recepcji została poinformowana przez pielęgniarki, że Prim jest obecnie na jakimś badaniu, czy ma wizytę czy cokolwiek i na chwilę obecną nie jest dostępna. Sam uznała, że to nie problem i że po prostu poczeka. Bóg jeden wiedział, że akurat Sam dobrze dysponowała swoim czasem i potrafiła go sobie zorganizować tak, że miała kilka dni wolnych. Podziękowała pielęgniarce i nawet dała jej jedno jabłko w ramach upominku za pomoc. Wybrała się na spacer po szpitalu i tak zajrzała do jakiejś sali, w której leżał mężczyzna. Spał. Ale dla Sam wyglądał jakby leżał w śpiączce, więc uznała, że sobie posiedzi u niego czekając aż jej siostra wróci z badań. Kwiatki ustawiła ładnie w pustym wazoniku, który akurat stał na stoliku. Rozsiadła się wygodnie na fotelu, wzięła pilota od telewizora do ręki i zaczęła jeść trzecie, już ostatnie jabłko. Skakała tak sobie po kanałach i delektowała się jabłkiem kiedy usłyszała jakieś chrapnięcie. Spojrzała na łóżko i zobaczyła, że facet się przebudził. -O kurwa. - No tego jeszcze brakowało, żeby typ po niewiadomo jak długiej śpiączce, właśnie teraz się obudził. Odłożyła pilota i jabłko na parapet i zbliżyła się do niego. -Spokojnie, jest pan w szpitalu. - Poinformowała go, bo skąd mogła wiedzieć, że Camden po prostu zaliczał sobie popołudniową drzemkę?

Camden Jefferson
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
Cam odpoczywał, bo w sumie co miał do roboty. To wizyta lekarza, to jakiś gość – zawsze coś. Nie żeby narzekał, nie przeszkadzało mu to w ogóle. Dobrze było z kimś porozmawiać. No ale po kolejnej dawce leków przeciwbólowych dobrze było się przespać. Przynajmniej było łatwiej zasnąć. Dlatego też niczego nieświadomy błądził w marzeniach sennych i nie wiedział nawet, że ktoś przyszedł. Dopiero kiedy chciał odruchowo zmienić pozycję, przebudził się i zobaczył nieznajomą osobę w sali. Przez chwilę pomyślał nawet, że dalej śni, ale coś mu nie pasowało.
Pierwsze słowo jakie padło z jej ust w ogóle nie pasowało mu do sytuacji, ale nieważne. Kolejne zdanie zaś sprawiło, że mruknął coś niezrozumiałego, a potem odpowiedział:
- A wolałbym być w domu… - nie mógł się wprost doczekać, by móc opuścić mury szpitala i siedzieć w domu.
- Dzień dobry, tak poza tym – przetarł oczy i skupił się na swojej rozmówczyni. Coś mu nie pasowało. Nie znał jej, więc zastanawiał się, skąd się t wzięła. Nie miał zamiaru jej wypraszać, bo mu nie przeszkadzała, po prostu był ciekaw jak się tu znalazła i ile czasu przebywała w jego sali.
Nawet nie pomyślał o tym, że wzięła go za osobę w śpiączce.
- My się chyba nie znamy – zauważył. - Ale nie wyganiam, nie przeszkadza mi towarzystwo – zapewnił. Przecież mogli sobie porozmawiać chociaż trochę. Co szkodziło? Wszystko zależało od niej w sumie, on się i tak nigdzie nie wybierał.
Przez jakiś czas wymieniali spojrzenia. Coś było nie tak, dostrzegł to, ale może się dowie, o co chodziło.

Sameen Galanis
ambitny krab
Kiren#7898
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen absolutnie nie spodziewała się tego, że facet się obudzi. Poza tym no nie oszukujmy się, ona naprawdę, nieco głupio, założyła, że właśnie była w części szpitala gdzie leżą ludzie ze śpiączką i nie ma szansy, żeby ktokolwiek się z niej wybudził. A przynajmniej nie tak randomowo. A telewizora nie ustawiła też jakoś głośno, żeby mężczyznę z hałasu mogły wybudzić dźwięki telewizji.
-Myślę, że każdy z nas by wolał. – Odpowiedziała, bo co innego miała mu odpowiedzieć. Jak już wstała z tego krzesła to nie poszła zawołać personelu tylko podeszła do jego karty, żeby obczaić co mu właściwie dolegało i jak daleko musi się cofnąć z wiadomościami ze świata, żeby wprowadzić mężczyznę do rzeczywistości. –Dzień dobry. – Przywitała się, bo nie będzie dla niego chamska. W końcu to ona wparowała do jego sali szpitalnej. –Od razu mówię, że nie jestem twoim lekarzem, ale jestem jak najbardziej otwarta na każdą możliwą fantazję. – Puściła mu oczko i podnosiła jego kartę, która była zawieszona w nogach łóżka. –Oczywiście wszystko dostosowane do stanu zdrowia. Psychicznego i fizycznego. – Wolała jeszcze wyjaśnić. Oczywiście od razu pozwoliła sobie przejść na ty, bo Sameen nie była typem osoby, która lubiła się do kogoś zwracać na pan lub pani. Sama jednak nie miała nic przeciwko temu, żeby tak się do niej zwracano.
-Nie jesteś pacjentem w śpiączce. – Wyczytała marszcząc brwi i obrzuciła go spojrzeniem co najmniej jakby to on ją okłamał, a nie że ona sobie to wszystko wymyśliła. –Zostałeś napadnięty? – Zapytała unosząc brwi i odwiesiła jego kartę na miejsce. –Nie znamy się. Trafiłam tu przez przypadek. Chciałam odpocząć. – Wyjaśniła i skoro jej nie wyganiał to wróciła sobie na fotel i ponownie się w nim rozsiadła. –Jak się czujesz? – Zapytała, bo w sumie wyglądał dobrze, chociaż był pokryty siniakami.

Camden Jefferson
strażak — lorne bay fire station
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Wyciąga ludzi i zwierzęta z pożarów, niczym kot chodzi własnymi drogami i... wzdycha do pewnej pani strażak!
Camden uśmiechnął się, bo jej słowa go rozbawiły.
- Dzięki, zapamiętam – rzekł w odpowiedzi. - Niestety fizycznie jestem obecnie wrakiem, za to moja psychika nie ucierpiała – zdecydowanie nie. Najzwyczajniej w świecie się nudził, bo co tu robić, poza przyjmowaniem gości i oglądaniem telewizji. Trochę kiepsko tak leżeć, ale cóż, sam się prosił za nieuwagę na służbie.
- Nie, nie jestem – potaknął. - Chociaż to nie byłoby takie złe, patrząc na to, że jestem obolały. Fajnie byłoby nie czuć bólu i obudzić się za jakiś czas. Nie żebym zazdrościł ludziom w śpiączce, nie… ale tak kilka dni to bym mógł przespać – Camden był ciągle na lekach przeciwbólowych, co nie było wcale miłe. No ale przynajmniej wszystko było znośne, bo bez tego to kiepsko…
- Wypadek w pracy – wyjaśnił. - Ktoś serio wpisał napaść? Wiem, że wyglądam jak po bójce, ale to nie było wcale tak - uniósł brwi.
- Może pieprzyłem coś bez sensu będąc po wypadku, ale pamiętam, że to było podczas służby. Jestem strażakiem – wyjaśnił. A zresztą co tam, niech sobie będzie jak chce, ważne, że leżał i nie nadawał się do niczego poza rozmową.
- Miło, że trafiłaś akurat tutaj – powiedział szczerze. - Można dostać pierdolca od tego leżenia i gapienia się w sufit – a jeśli jeszcze prześladują cię jakieś owady, z którymi nic nie możesz zrobić, to już w ogóle szlag człowieka trafia.
- Hmmm, chyba mam się nie najgorzej – odpowiedział. - Poza tym, że jestem znudzony nic nierobieniem. No ale o pracy mogę zapomnieć przez jakiś czas. Zdarza się, nie jestem pierwszy i nie ostatni. Nie lubię jednak pozostawać w bezczynności. A tu masz, trzeba leżeć – marudził jak każdy pacjent, ale swoje musiał wycierpieć. Za błędy godne nowicjusza.

Sameen Galanis
ambitny krab
Kiren#7898
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Trzymam cię za słowo. – Puściła mu oczko. –To dobrze. Wbrew pozorom traumy na psychice potrafią być bardziej szkodliwe niż te fizyczne. – Uśmiechnęła się smutno. Coś o tym wiedziała, ale oczywiście nie miała zamiaru się w to wszystko zagłębiać. Nie chciała straszyć ani martwić swojego nowego kolegi. Tym bardziej, że jeszcze leżał w szpitalu, więc powinien wypoczywać i dochodzić do siebie, a nie słuchać o tym, że ona nosi takie traumy, że może nigdy nie będzie normalna. –Myślałam, że trafiłam na oddział pacjentów w śpiączce. Chciałam pooglądać telewizję na twój koszt. – Wyznała z uśmiechem. Nie będzie mu wciskać kitów, że przechodziła obok i przyszła posprzątać, albo uznała, że to znajomy, którego miała zamiar odwiedzić. –Wiem o czym mówisz, też bym chciała sobie pospać przez kilka dni. – Chciałaby sobie odbębnić te lata gdzie była pozbawiana snu. Do dzisiaj nawet nie pamięta żeby kiedykolwiek porządnie się wyspała.
-Nie, nie. Nie ma wpisane. Tak sobie zgaduje, bo jestem laikiem w tych sprawach. – Zrobiła okrąg wskazując na szpital. Diagnozy to nie jej działka. Chociaż potrafiła rozróżnić ranę zadaną nożem z gładkim ostrzem i tą zadaną ząbkowanym.
-Ohh. Czyli jesteś bohaterem. – Lubiła strażaków. Walczyli z potwornym żywiołem i ryzykowali życiem, a byli tak słabo wynagradzani. –Mama zawsze mi mówiła, żebym wyszła za strażaka, bo to tacy dobrzy faceci. – Uśmiechnęła się. –To co się stało, że tak cię poturbowało? – Zainteresowała się, a skoro jej nie wyganiał, to korzystała z jego towarzystwa ile mogła.
-Nie dziwie się. Niby człowiek marzy o wypoczynku, ale jak leży zamknięty w szpitalu to zaczyna tęsknić za ludźmi. – Uśmiechnęła się. –Rozumiem twój ból. Też bym dostawała szału jakbym musiała bezczynnie leżeć. – Westchnęła lekko i wzięła z parapetu jabłko i wróciła do jedzenia czegoś. –To jaki jest twój stan? Nie możesz chodzić? Będziesz miał rehabilitację czy jak? – Zdawała sobie sprawę, że może nie powinna być tak bezpośrednia, ale była ciekawa. Nie mogła z tym walczyć.

Camden Jefferson
ODPOWIEDZ