rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
Mari Chambers

Pacjentka, lat dwadzieścia siedem, ze stwierdzoną chorobą serca, trafiła przez utratę przytomności na odział kardiologiczny szpitala w Cairns, nie pozwala się nikomu dotknąć, mówi że poczeka na doktora Wainwrighta, który jest jej lekarzem prowadzącym. Ten przypadek brzmiał idealnie dla Elle, która przecież była prawą ręką Jony, a oprócz tego empatyczną istotą, wzbudzającą zaufanie innych. Skoro wszyscy pacjenci ją lubili, to i ta pacjentka, której wcześniej Chateux nie miała okazji poznać, polubi ją bez problemu. Szatynka zatem poprawiła biały fartuch, który miała na sobie i weszła do sali, w której leżała rudowłosa, według karty Mari Chambers.
- Dzień dobry, nazywam się Elle Chateux, jestem rezydentką kardiochirurgii. Z racji tego że pani jest częstą pacjentką naszego oddziału, pod opieką doktora Wainwrighta, który utknął obecnie w korku to pozwoli pani że się panią do tego czasu zaopiekuję. - przedstawiła się i ogółem zwracała się do kobiety miłym, przyjaznym wręcz głosem i wzięła krzesełko, które stało obok łóżka pacjentki, na którym chwilę potem usiadła i znów posłała jej kolejny uśmiech mówiący o tym, że Mari może jej zaufać, w końcu Elle jest kompetentną osobą.
- Może zaczniemy od wywiadu na początek, dobrze? Trafiła pani do nas z powodu omdlenia, czy może mi pani opowiedzieć gdzie pani wtedy była, co się działo, czy pani się czymś zdenerwowała, czy nastąpiła chwilę wcześniej jakaś sytuacja dla pani niezwykle stresująca, najlepiej jakby pani opowiedziała ogółem o wszystkim co uzna pani za istotne przed tym omdleniem. - zagaiła, chcąc zyskać po pierwsze, bardzo potrzebne im dane na temat omdlenia, które na pewno było skutkiem bądź przyczyną poważniejszego problemu, poza tym to pozwalało pacjentowi się otworzyć na danego lekarza. Jeśli zyska zaufanie kobiety, to ta pozwoli jej wykonać podstawowe czynności jak zmierzenie jej ciśnienia czy osłuchanie serca, nie wspominając o poważniejszych badaniach, które powinna jej zlecić. Z niektórymi pacjentami trzeba było postępować jak z dziećmi, dobrze zatem że przez kilka miesięcy Elle miała staż na oddziale dziecięcym, bo to dało jej wiedzę dotyczącą przerażonych pacjentów, którzy wtedy są zwykle jak dzieci.
happy halloween
nick
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
22.

Ten dzień nie tak miał wyglądać. W przerwie na lunch poszła na zakupy, bo chciała wieczorem zrobić Jonathanowi niespodziankę w ramach naprawiania im humorów, skoro te ostatnio nie były najlepsze. Nawet za dobrze tego nie pamiętała, chyba już kupiła wszystko, może zapłaciła i podniosła torby, kiedy zrobiło jej się ciemno przed oczami, a potem... Potem obudziła się już w szpitalu, spanikowana i jakby tego było mało, wołając, że mają zawołać doktora Wainwrighta, dowiedziała się jedynie, że nie ma go jeszcze w pracy. Oczywiście odmówiła bycia oglądana przez kogokolwiek, a nawet chciała się po prostu podnieść i wyjść, ale blondyn musiał to przewidzieć, bo zadzwonił do niej, dobitnie tłumacząc, że już jest w drodze, a ona nie ma prawa opuścić budynku dopóki nie przyjedzie. Próbowała go udonruchac, uspokoić, ale słychać było, że jest przejęty tym całym omdleniem. Ona z resztą też była, tym bardziej, że wezwano karetkę i przewieziono ją tutaj. Gdyby była przytomna nigdy by się na to nie zgodziła. Chyba większość personelu zrozumiała, że Chambers nie żartuję, bo została pozostawiona sama sobie na jakiś czas, aż do momentu, w którym progu sali nie przekroxYla jakąś młoda kobieta o przyjemnej twarzy. Mogła być jednak najsympatyczniejszą kobietą na świecie, ale wciąż miała na sobie biały fartuch, więc jej pojawienie się w Marienne budziło jedynie strach.
- Dziękuję, ale nie potrzebuję - zauważyła z mocą. Nie chciała brzmieć nieprzyjemnie, bo była raczej promiennym człowiekiem, ale zwyczajnie nie dopuszczała do swojej myśli, że miałaby współpracować z kimś kto nie nazywał się Wainwright. Poza tym wciąż była niesamowicie zestresowana i cała się trzęsła. - Poczekam na doktora Wainwrighta, on się mną zajmie - dodała z mocą, przysuwając na łóżku nogi tak by mogła je objąć ramionami i nieco zwiększyć dystans, skoro nieznajoma przysunęła sobie krzesło. Naprawdę Mari nic personalnie do niej nie miała, ale nie potrafiłą zwalczyć swoich fobii. Dlatego też chciała jak najszybciej spławić rezydentkę i jak na siebie nie była przy tym szczególnie rozmowna.
- Po prostu robiłam zakupy. Doceniam starania, ale naprawdę proszę mnie po prostu zostawić, ja sobie sam radę, poczekam. Zasłabłam to Zasłabłam, ale już mi znacznie lepiej, w zasadzie to jak o mnie chodzi, przeprosiłbym za kłopot i już sobie poszła, bo serio już nic mi nie jest - zapewniła licząc na to, że przekona kobietę do swojego planu. Nie mogła wiedzieć, jaką relacja łączy Jonathana z Elle i, że tak pewnie chciałaby się wykazać przed mentorem, ale niestety Marienne była wybitnie kieakim do tego podłożem.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
Mari Chambers

A jednak ci co ostrzegali Elle przed tym trudnym i niedostępnym przypadkiem, mieli całkowitą rację, bo Mari nie chciała w ogóle z nią współpracować, upierając się przy swoim. Szkoda że Elle nie pomyślała o tym by ściągnąć fartuch przed wejściem do sali, gdzie czekała rudowłosa, bo to może by sprawiło, że pacjentka miałaby wobec niej nieco więcej zaufania, ale czasu się przecież nie cofnie, ewentualnie Elle może zrobić to w trakcie przebywania z pacjentką. No i oczywiście szatynka nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała usilnie pomóc tej kobiecie. Poprawiła swoją plakietkę przyczepioną do fartucha.
- Rozumiem, że może pani mi nie ufać w pełni, sądząc że skoro jestem rezydentką to oznacza, że mam mniejsze doświadczenie od doktora Wainwrighta, ale pragnę panią zapewnić, że nie jest pani pierwszą pacjentką, którą mogę się zaopiekować pod nieobecność szefa, zatem proszę o choć odrobinę zaufania. Poza tym gdy dopełnimy wszelkie pierwotne formalności to pan doktor będzie miał już pełen ogląd sprawy i nie będzie tracił czasu, który w przypadku chorób serca jest naprawdę cenny. - odparła bardzo poważnym, a jednocześnie spokojnym tonem, może trochę takim jakim matka tłumaczy daną rzecz dziecku, ale ona naprawdę chciała zyskać zaufanie Chambers, bo bez niego niewiele da radę zrobić.
- I bardzo proszę nie bagatelizować tego omdlenia. - dodała, już nie wspominając że przy chorobie serca na jaką cierpi kobieta było to dość niebezpieczne, chociaż ogółem omdleń nawet zdrowi nie powinni bagatelizować, bo to już jest sygnał alarmowy od organizmu że coś złego się z nami dzieje.
- Może napije się pani wody? - zapytała z troską, ignorując próby pozbycia się jej z gabinetu przez kobietę, a jednocześnie mogła przy tym dowiedzieć się czegoś o pacjentce. Podobno suchość w ustach i uczucie pragnienia po wcześniejszej utracie przytomności i chorobach serca mogło już coś zasugerować do pierwszej diagnozy. Ale póki co i tak szatynka nie mogła kobiety nawet osłuchać, a zauważyła że ta prawie się skuliła, a zatem czuła się w jej towarzystwie niepewnie, tak jakby brakowało jej poczucia bezpieczeństwa. Naprawdę Elle wyglądała na osobę, która nie jest godna zaufania? To było dla niej trochę przykre, bo zawsze wychodziła do ludzi, zwłaszcza pacjentów z sercem na dłoni wręcz i chyba nikt jeszcze nie był do niej tak uprzedzony jak obecna pacjentka.
happy halloween
nick
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Trudny i niedostępny przypadek to zapewne mało powiedziane, chociaż sama Mari nie myślała wcale o tym, że własnym zachowaniem może komuś sprawiać problemy. Naprawdę nie to było jej celem, ale strach przyćmiewał jej rzetelny ogląd na sytuację. Siedząca przy niej kobieta zdawała się być naprawdę sympatyczną, ale nie zmieniało to faktu, że Chambers wolała nie sprawdzać, czy faktycznie jest miła, czy może pozornie. Dla niej lekarze byli lekarzami, tyle, wolała się od nich trzymać z daleka.
- Ja nawet dokładnie nie wiem czym jest rezydent - przyznała, chociaż niezbyt wyraźnie, bo ze stresu język się jej plątał, a ona sama musiała być blada, jak jakaś ściana. - Poza tym jestem pewna, że doktor Wainwright chętnie straci nieco czasu, w końcu jest lekarzem z powołania, prawda? Na pewno lubi te wasze medyczne akcje, to też proszę się mną nie martwić - dodała pospiesznie, gubiąc się w tym, co mówiła, ale nadal była w zbyt dużym szoku. Jeśli o nią chodziło, już byłaby w drodze do wyjścia ze szpitala, ale nie chciała zaliczyć z Jonathanem kolejnej awantury i wykładu o jej braku odpowiedzialności.
- Gdyby mdlała pani tyle, co ja, też już by pani się tym nie przejmowała - mruknęła głupio, bo miała ten swój zwyczaj by mówić za dużo i pewnie z punktu widzenia osób związanych z medycyną taka uwaga była kompletnie nie na miejscu. Niestety Mari zwyczajnie nie potrafiła dbać o swoje zdrowie w stopniu, w jakim życzyliby sobie tego lekarze. Już i tak naprawdę mocno się zmieniła na tym polu, bo to co było kiedyś, a teraz, to niebo i ziemia, ale wciąż pozostawała raczej trudnym przypadkiem.
- W zasadzie to poproszę... chociaż wolałabym kawy - znów wystrzeliła o kilka słów za dużo. - No, ale wiem, że mi jej pani nie da. Nie mniej jednak po kawie zwykle mi lepiej, ale może być ta woda. Dużo mówię, bo się stresuję, serio nie powinna się pani mną przejmować i gdzie ten doktor Wainwright? - ostatnie słowa niemalże jęknęła, zerkając nad ramieniem kobiety na drzwi, jakby liczyła, że te zaraz magicznie się otworzą i Jona wybawi ją od kontaktów z innym lekarzem, niż on sam. - Ileż można stać w korku? - dodała przygryzając wargę, bo też miała pecha... ze wszystkich dni, akurat dzisiaj coś podobnego musiało mieć miejsce.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
Mari Chambers

Strach bywał paraliżujący, strach sprawiał że stawaliśmy się nieznośni wobec innych, strach przejmował często nad nami władzę, gdy nie umieliśmy go umiejętnie pokonać. Mari ewidentnie sobie nie radziła ze swoim strachem i zadaniem wszystkich było okazanie jej wsparcia oraz zrozumienia wobec jej strachu. Elle była istnym aniołem, zatem jej zadaniem było właśnie to zaopiekowanie się kobietą, która ewidentnie nie chciała tutaj być, może nie znosiła szpitali przez jakieś wydarzenie z dzieciństwa? To w tej chwili jednak nie było ważne.
- To jest taki prawie lekarz, może podejmować własne decyzje i prowadzić własne przypadki, ale powinien się z nich później zdawać raporty swojemu przełożonemu, a także konsultować z nim swoje decyzje. - tak, to oznaczało, że Elle nie mogła być w 100% decyzyjna odnośnie swoich przypadków, ale i tak w większości przypadków działała samodzielnie, na każdym kroku udowadniając że się idealnie nadaje na prawowitego lekarza. Poza tym uznała, że warto wytłumaczyć kobiecie kim ona właściwie jest i jaką pełni funkcję w szpitalu.
- Każdy z nas tutaj jest lekarzem z powołania, a proszę mi wierzyć w to, że pan doktor będzie wdzięczny jeśli już mu przekażę podstawowe informacje na temat tego omdlenia u pani. - tym samym próbowała ją nakłonić do zmiany decyzji i wciąż do zaufania jej, bo naprawdę tylko tego potrzebowała by móc spełnić swoje zadanie jako lekarza. Przede wszystkim była tutaj by ratować życie kobiety.
- Każde omdlenie w pani stanie jest niebezpieczne, dlatego naprawdę proszę ich nie bagatelizować. - to powiedziała z pełnią powagi, bo nie wierzyła w to jak można aż tak bagatelizować swój stan zdrowia, będąc świadomym swojej choroby serca. A skoro Mari miała już kartę w tym szpitalu to oznaczało tyle, że była świadoma swego stanu. Chyba Jona niczego przed nią nie ukrywał? W końcu był profesjonalistą.
- Kawy nie mogę zaproponować przy pani chorobie serca. - stwierdziła, podając jej kubek z wodą, a następnie spojrzała w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Proszę się uzbroić w cierpliwość. Pan doktor chciałby znać jakie miała pani ciśnienie krwi, gdy pani do nas trafiła zatem czy mogę je pani zmierzyć? Jeśli to jakiś problem to mogę podać pani ciśnieniomierz i sama może je pani zmierzyć, a ja tylko zapiszę wyniki. - jak dobrze że mieli ciśnieniomierz przenośny na baterie, może ten nie przerazi kobiety i pozwoli się dalej sama zbadać? Widziała też, że kobieta traci cierpliwość, a zatem jej ciśnienie będzie rosło, a Elle nie chciała ryzykować by kobieta znów zaliczyła kolejne omdlenie.
happy halloween
nick
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
To, co mówiła jej nieznajoma kobieta, która na oko wyglądała na równolatkę Chambers, było dla Mari czarną magią. Rudzielec był chyba zbyt skołowany i słaby, by zrozumieć w pełni rolę rezydenta, no i też nie ma co ukrywać, zamiast skupić się na pozyskiwaniu wiedzy, myślała tylko o tym, jak się uwolnić.
- Och w to akurat nie uwierzę... poznałam już pielęgniarki, które nie traktowały mnie, jakbym była ich powołaniem - rzuciła uszczypliwie, bo niestety w szpitalu czasem się nie hamowała, za co zwykle obrywała od Jonathana, ale no... teraz go tutaj nie było. Chyba jedyny plus jego nieobecności, bo rezydenta nie chciała dać za wygraną, podobnie z resztą, jak Marienne. - No i też wątpię, żeby miał jakoś szczególnie być wdzięczny, to raczej nie ten typ - westchnęła pod nosem, bo nie chciała wcale źle się wyrażać o Jonathanie, ale trochę go jednak znała. Pewnie niełatwo się z nim pracowało, bo był zbyt surowy i zasadniczy w wielu sprawach. W sumie trochę było jej szkoda Elle, wyglądała na delikatną osobę, a musiała pracować z takim ponurakiem, jak Wainwright.
- A martwienie się co mi da? - skrzywiła się delikatnie. Nadal czekali na wyniki biopsji, która miała powiedzieć, czy Chambers ma nowotwór czy nie. Ostatnie dni utwierdzały ją w dość mrocznych wizjach na ten temat, bo przecież co chwila zauważała jakieś niuanse, które nawet jej, olewającej własne zdrowie pannie, sugerowały, że jest kiepsko. Pewnie też wiele z nich sama sobie wmawiała przez obawy, ale omdlenie było faktem, który wcale nie wpływał pozytywnie na jej spokój. Przyjęła szklankę z wodą i wypiła z niej połowę, nadal czując, jak serce wali jej w piersi. Było jej nieco duszno, ale nie chciała się skarżyć, co przy jej stanie zdrowia też było głupotą. Naprawdę chciała też pozbyć się tej kobiety z sali, ale Elle nie dawała za wygraną, a ona nie miała serce i siły się z nią wykłócać. Poza tym o badaniu ciśnienia wiedziała tyle, że jest szybkie i aż tak nie boli i nie może pokazać niczego przesadnie przerażającego, słowem mieściło się w granicach tolerancji Chambers.
- Ale tylko ciśnienie... - zastrzegła i ostrożnie podwinęła rękaw koszulki, próbując ignorować to, jak trzęsły jej się dłonie. Sama wolała niczego nie ruszać, bo się na tym totalnie nie znała, dlatego wyciągnęła ramię w kierunku rezydentki, dając jej tym samym znak, że jest gotowa. - Uparta jest pani... to jakaś przywara kardiologów? Jonathan też nigdy mnie nie słucha - westchnęła uginając nogi w kolanach, po czym na jednym z nich ułożyła czoło, przymykając na moment oczy, aby się uspokoić i zapanować jakoś nad strachem.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
Mari Chambers

Trzeba było przyznać że pielęgniarki to zupełnie inna grupa ludzi z wykształceniem medycznym niż lekarze. I nie ubliżam w tym momencie żadnej z grup medycznych, ale z racji wykonywanego przez siebie zawodu mam z nimi często do czynienia i czasami mam wrażenie że z lekarzami jednak łatwiej było dojść do jakiegokolwiek porozumienia aniżeli z pielęgniarkami, które uważały że wszystko wiedzą lepiej i że są nieomylne pod każdym względem, a te hemolizy to wina laboratorium przecież, a lekarz? On się nie zna, on nawet nie pamięta swoich pacjentów, w przeciwieństwie do niej!
- Przykro mi z tego powodu, większość z nas jednak wykonuje swój zawód z powołania, zatem to przykre że trafiła pani akurat na tę część personelu, która odpowiednich zasad w ogóle nie wyznaje. - to naprawdę było przykre w mniemaniu rezydentki, bo właśnie przez takich ludzi jak te pielęgniarki, co były uszczypliwe i nieprzyjemne dla pacjentów, jakby za karę wykonywały swój zawód, pacjenci tacy jak Marienne nie ufali osobom pracującym w ochronie zdrowia i przez to ciężej takiej Elle było dotrzeć do rudowłosej, choć zwykle nie miała z tym najmniejszych problemów z innymi pacjentami.
- Może pan doktor nie okazuje tego zbyt często ale wiem że w głębi siebie jest on wdzięczny za pomoc. To się czuje i widzi nawet w minimalnym grymasie na jego twarzy. - Elle sądziła że znała Jonę doskonale, na pewno lepiej niż jakakolwiek pacjentka, ale nie zdawała sobie sprawy z jednego, a mianowicie że Mari może znać go lepiej, bo to w końcu z nią mężczyzna był związany wręcz romantycznie, to dla niej biło jego serce, nie dla Chateux, której dla odmiany serducho biło mocniej do jej mentora. Trójkąty miłosne, stare jak świat i wiecznie tworzące stosy złamanych serc.
- Nie popadajmy ze skrajności w skrajność, ja nie mówię o ciągłej obawie o własne życie, bardziej o byciu odpowiedzialnym i zgłaszaniu takich rzeczy do szpitala, bo nigdy nie wiadomo czym spowodowane było dane omdlenie. - wytłumaczyła kobiecie, mając wrażenie że tamta odebrała jej wcześniejsze słowa aż za bardzo. Elle miała zatem nauczkę żeby dobierać słowa bardziej subtelnie i przemyślanie. Następnie skoro kobieta się zgodziła, to ta oczywiście założyła rękaw na ramię rudowłosej i widząc jej obecną posturę zwróciła się do niej tym miłym tonem, co zawsze.
- Proszę się nie spinać tylko postarać się rozluźnić. Proszę zamknąć oczy i wyobrazić sobie że jest pani w domu, w wygodnym fotelu, ogląda pani swój ulubiony film, albo czyta ulubioną książkę, dobrze? - zaproponowała, bo wiedziała doskonale że gdy się człowiek spinał to wyniki z reguły wychodziły gorsze, w tym pomiar ciśnienia które skakało w górę wraz z nerwami, które były w tej chwili niepotrzebne. Przecież Elle nic złego jej nie robiła. Jeśli w jakimś stopniu Mari się rozluźniła, choćby minimalnym, to lekarka włączyła aparat i przeprowadziła badanie, na koniec zdjęła kołnierz z ramienia kobiety, skonsternowana uzyskanym wynikiem.
- Przysięgaliśmy że będziemy próbowali pomóc pacjentom mimo wszystko, nawet tym mniej współpracującym albo tym, którzy sami targnęli na swoje życie. - pewnie dlatego powstały te liczne papierologie dotyczące tego, że pacjent nie chce by ratowano jego życie, albo że chce oddać organy po śmierci. Hipokrates tego nie przewidział tworząc przysięgę, która kazała lekarzom ratować życia pacjentów i to za wszelką cenę, jaką mieli przy tym ponieść.
happy halloween
nick
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Jak to z uprzedzoną Marienne bywa, nie chciała uwierzyć, że pielęgniarki były wyjątkiem, bo przecież ona sama, mimo, że o szpitalu zbyt wiele nie wiedziała, była święcie przekonana, że wszyscy tutaj są okrutni i przerażający. Niestety jej głupie, bo nie ma co przebierać w epitetach, podejście było w niej głęboko zakorzenione i nawet jeśli pewna racjonalna część jej osoby podpowiadała, że ta atrakcyjna rezydentka nie może jej skrzywdzić, to jednak lęk o wiele głośniej krzyczał, że powinna trzymać się na baczności i nikomu tu nie ufać. Już i tak jak na siebie mocno zawierzyła równolatce, bo pozwoliła na to sprawdzenie ciśnienia i nawet aż tak nie myślała o badaniu, ale to akurat za sprawą sposobu, w jaki nieznajoma wypowiadała się o Jonathanie.
- W minimalnym grymasie? - powtórzyła jej słowa, naprawdę będąc zaskoczoną. - Musi pani dobrze znać doktora Wainwrighta, że dostrzega pani takie niuanse - rzuciła dość luźno, zerkając na kobietę. Nie, żeby zaczęła coś podejrzewać, czy sobie dopowiadać. Nie była z tego typu kobiet, ale skłamałaby mówiąc, że nie zakiełkowało w niej ziarnko ciekawości. Tym bardziej, że siedząca przed nią rezydentka była naprawdę atrakcyjna, a Mari zdarzało się wyglądać, jak pół dupy zza krzaka, nie ma co ukrywać, takie były fakty. Wiadomo, miała te swoje momenty, gdy była jak milion dolarów, ale kiedy poznali się z Jonathanem, bliżej jej było do dziesięciu centów.
- Już mi dano do zrozumienia, że jestem jak ten serek na promocji, bo kończy mi się data ważności - pozwoliła sobie na nieszczególnie wyszukane porównanie, w które oczywiście wczuła się aż za bardzo. Może Elle nie takiego komentarza się spodziewała, ale Mari miała na myśli głównie to, że ewentualne powody omdlenia były jej już znane. Nie widziała sensu, by grzebać w tym głębiej, by dołować się bardziej i wyszukiwać kolejnych powodów do obaw.
- Wolę jednak nie zamykać oczu - mruknęła i była pewna, że gdyby Jonathan tutaj był, zwróciłby jej uwagę za to, że zachowuje się niegrzecznie. Nie celowała tego w żadnym stopniu w stronę Elle, po prostu ona naprawdę musiała wręcz karykaturalnie podkreślać, jak nienawidzi szpitali. No, ale mimo wszystko pomiary ciśnienia przeprowadzić się udało, więc nie było aż tak źle.
- Kiedy ja wcale nie chciałam być pacjentką - mruknęła jeszcze pod nosem, ale nie ciągnęła tego tematu, ponownie zerkając na drzwi, jakby w oczekiwaniu na moment, kiedy Jonathan łaskawie się w nich pojawi.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
Mari Chambers

Elle gdyby wiedziała to pewnie by przyprowadziła szpitalnego psychologa na rozmowę z tą pacjentką. Każdy miał swoje traumy czy uprzedzenia, ale żeby traktować wszystkich pracowników szpitala niczym wrogów czyhających wręcz na twoje życie to już był problem, z którym należało przeprowadzić terapię. Chociaż przyznajmy szczerze, Chateux zastanawiałaby się kto, jaki pracownik jakiegoś szpitala tak bardzo skrzywdził Marienne gdy ta była dzieckiem właśnie w budynku szpitalnym, że ta obecnie miała taką traumę.
- Często z nim pracuję, poza tym jestem dobrym obserwatorem, dlatego pewnie szybciej zauważam drobną zmianę zachowania u drugiej osoby niż przeciętny człowiek. - wyjaśniła, unikając celowo napomknięcia o tym, że ordynator się jej podobał i że do niego wzdychała, dlatego tak bacznie obserwowała każdą zmianę jego wyrazu twarzy czy mowy ciała, choć z odczytywaniem tej drugiej nigdy najlepsza nie była. O takich sprawach nie mówi się pacjentom, bo oni mogą mieć długi język i sprzedać informację jej przełożonemu, a tego nie chciała przecież. O takich rzeczach powinien się on dowiedzieć od niej osobiście, tylko z drugiej strony pewnie i tak się nigdy o tym nie dowie, bo sam nie wykazywał w jej stronę takiego zainteresowania, jakim dziewczyna chciałaby być przez niego obdarzona. Takie tajemnice zabiera się ze sobą do grobu, albo wyjawia zaufanym przyjaciołom.
- Aż tak bym tego nie określiła, ktoś kto użył przy pani takiego określenia był bardzo niesubtelny. Każdy z listy osób oczekujących na nowe serce je otrzymuje, tylko jedni dostają je szybciej, a drudzy trochę później. - odparła pocieszająco, nie wspominając o tych, co nie doczekali nowego serca, a takich niestety również było sporo pacjentów. Kobieta przede wszystkim chciała dać jasnowłosej nadzieję, bo ta pozwalała walczyć dalej z chorobą. Poddanie się często równało się pożegnaniem ze światem i to dosłownym.
- Chodzi mi o to, że jeśli pani będzie się stresować to pomiary wyjdą zafałszowane, a nie chcę pani szprycować lekami, których pani nie potrzebuje. Dlatego prosiłam o wyobrażenie sobie sytuacji która wywoła u pani relaks. - wyjaśniła co miała na myśli, a potem jednak udało się zmierzyć ostatecznie to ciśnienie, lecz wyniki nie były pewnie zadowalające. Chyba widać było to po twarzy Chateux.
- Skoro mamy już wyniki to pozwoli pani że panią osłucham? - zapytała już ściągając słuchawki z karku i trzymając je w ręku póki co. Nie chciała jej spłoszyć, musiała zatem postępować z nią jak z dzieckiem.
happy halloween
nick
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Tylko ktoś, kto kompletnie nie znał Marienne, wziąłby ją za kobietę o skłonnościach do kontrolowania drugiej osoby. Nie była też ani zazdrosna, ani tym bardziej zaborcza, ale jeśli coś można o niej powiedzieć, to na pewno to, że była niesamowicie ciekawska. Kiedy więc jasnym się stało, że siedząca przed nią kobieta nie tylko zna Jonathana - to jakby było logiczne zanim panie wymieniły jakiekolwiek zdania - ale też najwyraźniej sporo o nim wie, rudowłosa czuła jakąś potrzebę, aby przyjrzeć się tej sytuacji z bliska. Najnormalniej w świecie chciała poznać jakieś szczegóły, bo cóż... Jona nie był zbyt otwarty, więc nawet komuś tak nie szukającemu problemów, jak Mari, wizja, że miałby się otwierać akurat przed atrakcyjną młodą podwładną, niekoniecznie się podobała. Chociaż to idiotyczne, zaczęła nawet wierzyć, że może z uwagi na jej chorobę, potrzebował wsparcia od kogoś, nad kim nie ciąży wizja rychłej śmierci.
- Ale on chyba za wiele po sobie tak czy inaczej nie pokazuje, prawda? - podchwyciła, przyglądając się rezydentce. - Poza tym chodzi wiecznie skwaszony - dodała, mając nadzieję, że Wainwright nie dostał tam gdzieś teraz za kierownicą czkawki, albo napadu kichania, przez to, że Chambers pozwoliła sobie go trochę poobgadywać. Zdecydowanie wolała robić to, niż poddawać się jakimkolwiek procedurą medycznym, bo już i tak zrobiła dla Elle wyjątek.
- Nie uważam siebie za szczególnie mądrą - rzuciła bezpośrednio, marszcząc przy tym nos. - Ale wiem już, że w razie nowotworu nie dacie mi nowego serca, a pewnie pani nie wie, ale czekam na wyniki tego no... - biopsja stale ulatywała jej z głowy, bo w odczuciu Marienne była słowem nie podobnym do niczego. W dodatku te luki w pamięci niezwykle ją ostatnio drażniły. - Tego, jak pobieracie kawałeczek i badacie - wyjaśniła, przecierając twarz dłonią. Była zmęczona tym wszystkim, zarówno zasłabnięciem, jak i samym pobytem w szpitalu, nie tak sobie ten dzień zaplanowała.
- Nie chcę żadnych leków, nie chcę też być osłuchiwana, chcę iść do domu - wyjaśniła jej dosadnie, ale też raczej spokojnie, a może inaczej... nie było w jej tonie agresji czy złości, jedynie jakaś desperacja, coś na skraju załamania. - Mam już dość tego miejsca - dodała, opierając głowę na kolanach, Palce wsunęła we włosy na potylicy i w takiej pozycji przez moment udawała, że jej tu nie ma. - Pani nawet nie wie, jakie to frustrujące... Czekanie Bóg wie na co, nie śpię, nie jem, nie umiem się nawet skupić na ulubionych serialach, bo myślę o chorobie, w którą jeszcze nie tak dawno nie wierzyłam. Nie nadaję się do tego... do czekania. Wolałabym nie wiedzieć - jęknęła, ale nie umiała tego dość dobrze przekazać. W zasadzie nawet sama nie wiedziała czemu o tym mówi. Ostatnio coraz trudniej było jej zachować zimną krew.

Elle Chateux
rezydentka kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Rezydentka kardiochirurgii, nieszczęśliwie zakochana w swoim przełożonym, zazdrosna o swojego niewidomego przyjaciela i szukająca szczęścia na portalach randkowych
Mari Chambers

Zawsze przy relacji romantycznej pojawia się chociaż cień, przynajmniej nutka zazdrości. Ale nie mam tutaj na myśli tej chorobliwej zazdrości tylko tej takiej zdrowej, która świadczyła o tym, że tej drugiej stronie na nas zależy, albo że nam zależy na tej drugiej osobie tak naprawdę. Zaufanie zatem było ważne, ale ta dobra zazdrość również i gdyby tylko Elle wiedziała o tym, co łączyło jasnowłosą z jej przełożonym to pewnie by nie gadała tyle.
- Trzeba przyznać że to skała jeśli chodzi o okazywanie emocji, zatem kompletne moje przeciwieństwo, bo po mnie widać jak w otwartej księdze wszelkie emocje. Ale za każdym razem gdy doktor Wainwright uratuje czyjeś życie, to w jego wyrazie twarzy, w oczach konkretnie pojawia się coś, czego nie zobaczy się na co dzień. I to nie jest sukces, a przynajmniej tak mi się wydaje, że to jest jakaś głębsza emocja. - sama nie umiała tego wyjaśnić, ale miała wrażenie że widziała to w jego oczach gdy ten uratował życie samej Elle. Dla niej bez tego Jona i tak był prawdziwym bohaterem, ale po całym tym zdarzeniu z jej wypadkiem w przychodni obserwowała mężczyznę uważniej i widziała to samo za każdym razem gdy kolejny pacjent dostawał szansę na długie życie. A ona naiwna przez chwilę się łudziła że zależy mu na niej bardziej niż na innych.
- I miewa on przebłyski, znaczy się mam na myśli że od czasu do czasu uśmiechnie się kącikowo, ale niezwykle rzadko, więc nie zawsze da się to zauważyć. - stwierdziła, trochę się śmiejąc na słowa, że Jona chodzi z wiecznie skwaszoną miną. Tak, to go idealnie opisywało, ale bywały momenty że ten okazał choć 2% uśmiechu, a to też dużo jak na niego. Czasami należało doceniać małe rzeczy, tak właśnie została wychowana Elle.
- Biopsji. - dokończyła za nią i widać było, że Chateux była nieświadoma tej informacji. Dlaczego nikt jej wcześniej o tym nie powiedział? Na pewno inaczej by wtedy rozmawiała z pacjentką. A ta kobieta zwyczajnie się poddała. Tym bardziej szatynka upewniała się w tym, że powinna przyprowadzić tutaj szpitalnego psychologa, a jednocześnie nie chciała bardziej stresować jasnowłosej. Dlatego to ona z nią została, a nie ruszyła po innego lekarza do Chambers.
- Pójście do domu teraz oznacza poddanie się, a pani jest zbyt młoda by poddawać się bez walki. Proszę mi uwierzyć, że nie jest pani w tej walce sama, ja o panią zawalczę, doktor Wainwright walczy o nowe serce dla pani, nie jest pani sama. - powiedziała dobitnie, powoli delikatnie kładąc rękę na plecach jasnowłosej i równie delikatnie, opuszkami palców wręcz gładząc kobietę po plecach. Miała wrażenie że ją rozumie i za wszelką cenę chciała dodać jej otuchy i siły, której teraz kobieta potrzebowała.
- Przykro mi, naprawdę. - dodała jeszcze na słowa kobiety i poczuła jak jej oczy się zaszkliły momentalnie wręcz. Czasami lepiej nie wiedzieć, nie prawda, należało wiedzieć by móc walczyć. Każdy z nas potrzebował czasu do walki ze znanym już wrogiem niż błądzenie po omacku, nie wiedząc dlaczego tak się właśnie dzieje.
happy halloween
nick
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Chociaż Mari nie należała do najbystrzejszych kobiet tego świata, pewna była, że wygadanie się z jej relacją z Jonathanem od razu ukróci język Elle, dlatego o tym nie wspomniała z początku, zwyczajnie ciekawe tego, czego może się dowiedzieć. Nie oznaczało to też, że zamierza kłamać, w tym wcale nie była najlepsza, ale zwyczajnie miała prawo do niezdrowej ciekawości, prawda?
- Och, czyli poza sytuacjami, w których tam kogoś uratuje, nie widuje go pani w jakimś innym wydaniu? - podchwyciła jeszcze, czując się przez to lepiej, chociaż najpewniej nie mówiło to o niej zbyt dobrze. Nie była zaborcza, ale mimo wszystko cieszyła się, jak głupiutki podlotek na myśl, że to przy niej Jona pozwala sobie na uśmiechy, a czasem nawet na parsknięcia śmiechem. Tylko, że jednocześnie... tak bardzo bała się, że niebawem stanie się powodem jego największego smutku. Przerażała ją ta myśl, widmo śmierci i tego, jakie konsekwencje będzie ona miała, nie w stosunku do życia Mari, ale właśnie do wszystkich osób z jej otoczenia, które będą musiały się z tym borykać.
- Ale pani udaje się to zauważyć - to nie było pytanie. Trzeba przyznać, że jej entuzjazm nieco osłabł, kiedy Elle wspomniała o tych uśmiechach, nawet jeśli nikłych. Głupie to było. Nie należała do zazdrośnic, a jednak teraz czuła się dziwnie niepewnie. Jakby dopiero w tej chwili dotarło do niej to, co przecież wiedziała już od dawna - Jonathan był atrakcyjnym mężczyzną, do tego mądrym, ustawionym, miał prawo przyciągać kobiety, to Marienne była jak ten wypłosz biegający to tu, to tam, robiąc przy tym zamieszanie. Nawet nie umiała zapamiętać słów, które miały ścisły związek z jej zdrowiem!
Nienawidziła robić z siebie ofiary. Nie potrafiła znieść sytuacji, w której ktoś się nad nią rozczulał, przytłaczało ją to. Zbyt pozytywnie podchodziła do życia, by odnajdywać się w tak przygnębiającej atmosferze, dlatego zaraz, mimo że nie było to łatwe, usiadła prosto, biorąc się w garść.
- Powrót do domu przede wszystkim oznaczałby opieprz i awanturę - prychnęła, już sobie wyobrażając, jakby to wszystko wyglądało. Przejechała też dłońmi po twarzy, wierząc, że to jakoś pomoże. - Mimo wszystko dziękuję za te słowa, całkiem to miłe, tyle, że... pani to mówi wszystkim pacjentom, bo tak trzeba, nie zna mnie pani - westchnęła, ale zaraz uśmiechnęła się, jakby chciała rezydentce pokazać, że taka jest prawda, ale nie ma w tym nic złego w gruncie rzeczy. - Co innego Jonathan i chociaż jest pani naprawdę sympatyczna, to z obawy przed nim nadal tu siedzę - przyznała, dochodząc do wniosku, że to jednak podłe, owijać w bawełnę przed Elle, która wychodziła do niej z sercem. Heh, z sercem, zabawna metafora. Wtedy też dostrzegła łzy w oczach kobiety i aż podskoczyła na tym łóżku. - Jeju, ale proszę nie płakać! - przeraziła się nie na żarty. - Jeszcze żyję, wszystko mi bije, będzie dobrze! - zapewniała ją, czując wielką potrzebę poprawienia nastroju rezydentki. Nie chciała jej przygnębić swoim przypadkiem. - A nawet jak umrę, no to wiadomo, czasem tak bywa z pacjentami, co nie? Zna pani ten żart? Lekarz pyta lekarza czy operacja się udała, a on na to, że tak, ale pacjent umarł - parsknęła śmiechem, mając nadzieję, że Elle podąży za nią. Nawet po omdleniu nie chciała wypuścić z dłoni tytułu najbardziej niezręcznego żartownisia wszechświata.

Elle Chateux
ODPOWIEDZ