studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
44.

Koniec roku akademickiego Raine przyjęła z pewnego rodzaju ulgą. Końcówka sesji egzaminacyjnej dawała jej nieźle w kość i dziewczyna musiała przyznać, że zarwała kilka nocy, żeby w kółko czytać swoje notatki i rozwiązywać zadania, pomimo tego, że bez problemu zdałaby i bez tego. Ale Raine nie mogła sobie pozwolić po prostu na zaliczenie przedmiotu. Była ambitna, a ambicje zwracały się jej w postaci stypendium naukowego, o które walczyła przy każdym egzaminie. Początek lata w Australii oznaczał jednak początek wakacji, czasu wolnego i choć dla dziewczyny był to jednocześnie początek nowej pracy w kawiarni, chciała świętować swoją wolność!
Obiecała Sam, że kiedy tylko będzie miała już trochę wolnego, da jej znać, więc po odsypianiu przez jeden cały dzień i obijaniu się na maksa, poczuła, że nie może więcej tak nic nie robić i wzięła się za małe porządki, wysyłając też przyjaciółce smsa z zaproszeniem. Co prawda jeszcze nie spotkali się z Archerem, na lekcje gotowania i nie mogła jej zaserwować żadnego specjału, ale kupiła trochę przekąsek i wino musujące (podobno nie śmierdziało siarą i było całkiem dobre jak na swoją cenę), a w oczekiwaniu zajęła się ustawianiem wszystkich swoich nowych tarasowych mebli, które zrobili razem z Brooksem, żeby ten kącik wyglądał przytulniej. W ogóle otoczenie domku Barlowe zaczęło wyglądać coraz lepiej, wszędzie widać było, że o niego dba, czy to przez nowe rośliny, czy skoszoną trawę, albo właśnie uprzątniętą przestrzeń, w końcu piękny Jaguar Sam tak bardzo nie odstawał. - Hej, hej, hej! - zawołała, zbiegając ze schodów, kiedy usłyszała dźwięk kół na podjeździe, trochę podekscytowana, bo czy Galanis w ogóle ją kiedyś odwiedziła? - Mam nadzieję, że jesteś w imprezowym nastroju, bo dzisiaj świętujemy! - zapowiedziała i zdawać by się mogło, że ona sama już jest pod wpływem jakiegoś alkoholu, ale nie, nie wypiła jeszcze ani kropli, co to będzie, jak już otworzy butelkę?

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
43. + Outfit

Trochę szokujące, że Sameen nie ubrała golfa, ale za to na australijską pogodę dojebała sobie skórzaną kurtkę. No bo czemu nie? Chyba chciała wyglądać zajebiście, więc zaczęła się jakoś ubierać, żeby zwracać na siebie spojrzenia innych. Chciała tym samym łechtać sobie ego, bo jednak była strasznie próżna. Trudno.
Miała dzisiaj lecieć i wypełnić kontrakt, którego podjęła się parę dni temu, ale jak tylko dostała smsa od Raine to wiedziała, że ta misja poczeka. Co prawda powinna spierdalać z Lorne Bay najszybciej jak się dało i zniknąć na jakiś czas. Wczoraj doprowadziła do bójki w barze, zwróciła na siebie uwagę (nie tak jak chciała) i chcieli wezwać policję. A wiadomo, że Sameen Galanis nie mogła mieć nic wspólnego z policją. Eve jej pomogła, wyprowadziła ją zapleczem no i Sam miała zniknąć. No i serio miała tak zrobić, ale no nie mogła sobie odmówić spotkania z Raine. Więc zaryzykowała i lot przełożyła.
Odpisała na smska, że chętnie się pojawi i nawet się ubrała i uznała, że nie może przyjść do mieszkania Raine z pustymi rękoma więc włączyła kompa, wykonała dwa telefony i już załatwiła jej jeden prezent, a drugim będą butelki wina z winiarni u świętej pamięci Jamiego Rockwella, którego ruchała, a który już nie istnieje, ale będę kontynuować wzmianki o nim, bo kochałam tą postać. Poszła jeszcze na chwilę do Zoyi, skorzystała z jej gabinetu, gdzie Henderson miała drukarkę i papeterię, zapakowała ładnie prezent, wróciła do siebie po wina, które zapakowała do auta i ruszyła pod podany adres. Nie musiała go nawet sprawdzać na mapach googla, bo oczywiście, że już kiedyś u Raine była. To, że Barlowe o tym nie wiedziała to osobna kwestia, która zostanie przedyskutowana kiedy indziej. Może.
Zaparkowała pod domem Raine i jak ją zobaczyła to się oczywiście szeroko uśmiechnęła. Zdjęła okulary z nosa i zostawiła je w aucie, wysiadając schowała kopertę do wewnętrznej kieszeni kurtki. –Cześć. – Przywitała się i nie wiem czy Raine tego chciała czy nie, ale Sameen ucałowała ją w skroń, a później do siebie przytuliła. Zupełnie jakby nie widziały się chuj wie jak dawno. –Oczywiście, że jestem. – Uśmiechnęła się nie mając pojęcia jak się określa imprezowy nastrój. Podeszła do bagażnika i wyciągnęła skrzyneczkę z czterema butelkami wina. –To prezent dla ciebie, wina z winiarni Rockwellów. – Nie miała pojęcia czy Raine kojarzyła tą winiarnię, ale Sameen lubiła wspierać mieszkańców tej wiochy. No i podejrzewam, że poszły do mieszkania Raine i Sam niosła skrzynkę, bo Raine wydawała się cherlawa. Jak już ją gdzieś odstawiła to wręczyła Barlowe kopertę. –A to prezent z okazji zaliczonego roku. – Spoiler alert, Sameen dała jej voucher na lot. Gdziekolwiek będzie chciała.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Raine nie miała pojęcia co takiego było w Sam, ale zawsze bardzo cieszyła się na jej widok, tym razem uśmiechnięta od ucha do ucha już się ustawiała, żeby na przywitanie pocałować ją w policzek, czy raczej, jak to ludzie robili, w powietrze obok policzka, ale Sam była szybsza i całusa dostała w skroń. Musiało to trochę śmiesznie wyglądać, patrząc na to, że Raine była jednak trochę wyższa, ale może akurat stała w dołku? - Ouu, no dobrze, w takim razie otworzymy - wyglądały na jakieś drogie i dobre (chociaż Barlowe nie znała się na winach ani trochę i każde smakowało tak samo - miało lekko cierpki posmak, po czerwonym zostawały ślady na wargach i kapeć w ustach następnego poranka, a te wszystkie nutki kwiatowe, owocowe, czy inne, to sobie koneserzy mogli wsadzić w dupę, bo nic takiego nie było), więc tak trochę nie wiedziała, czy się powinna popisywać tym swoim musującym z lodówki, ale dopóki Sam nie podarowała jej żadnego Chardonnay, czy innego Proseczjo (swoją drogą czy to było jak z szampanem i mógł on pochodzić tylko z szampanii, więc jak z winiarni Rockwellów (drugi nawias, wiem, ale jeśli Galanis rzuciła nazwiskiem, to Raine pomyślała sobie, że jakieś miejscowe musi być), to czy musiało mieć swoją australijską nazwę? strasznie pokręcone i skomplikowane), to chyba mogły sobie sączyć to, co się już chłodziło.
Dziewczyna nie była zbyt dobra w aktywności fizycznej, w końcu żadnej formy sportu to ona raczej nie uprawiała, może czasem joga, albo coś w tym stylu, więc nawet nie próbowała zaoferować, że weźmie sama tę skrzynkę. To znaczy, wyciągnęła po nią ręce, ale jak Sameen jej nie oddała, to się poddała. - A co to takiego? - pokazała jej gdzie może odstawić butelki i sięgnęła z zainteresowaniem po kopertę, całkiem niezgrabnie ją otwierając. - Swoją drogą, Sam, co to za samochód? Musiałaś jakiś wypożyczyć? To cię musi kosztować fortunę! Powiedz mi gdzie i ja ci jutro odstawię tego jaguara! - paplała, siłując się z papierem, co było dla niej trochę trudne, ale Raine urodziła się już w czasach, kiedy nikt nie pisał listów, tylko wysyłał maile co najwyżej, więc pewnie sama nie umiałaby nawet wysłać żadnej pocztówki, albo nakleiłaby znaczek do góry nogami. - Sam? Sam, no przestań, wiesz, że nie mogę... - z jednej strony bardzo, ale to bardzo chciała przyjąć prezent, ale z drugiej strony dosłownie łamało się jej serce, bo przecież nie mogła tego przyjąć.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Dobrze, że Sam nie potrafiła czytać w myślach, bo jeszcze by się zaczęła obawiać, że Raine spędza z nią czas tylko dlatego, że jest przyciągana tym magnetyzmem, którego nauczyli ją ludzie, którzy ją szkolili. No bo średnio by uwierzyła w to, że ma wdzięk i urok osobisty, który sprawiałby, że ludzie chcieli z nią spędzać czas. Jeszcze gdyby mogła zaoferować coś takiej Raine. A od Raine nie dostawała nic, a ta jednak sama ją do siebie zaprosiła??? Podejrzane. –Znaczy absolutnie nie musimy. To dla ciebie, żebyś po prostu miała dla siebie. – Oczywiście, że te wina były drogie. Rockwell nie chciał jej ich sprzedać, ale trochę go uwiodła, a później przywiozła mu z Włoch i Francji winorośle, a w zamian dostawała wina z jego winnicy, których nie chciał sprzedawać. Dobra, w sumie wychodzi na to, że Sam się kurwiła za te wina i nie wiem czy powinno mnie to smucić czy nie. –Nie przepadam za takimi winami. – Wolała ogólnie mocniejsze alkohole, bo co do win to miała dokładnie tak jak Raine. Wszystkie smakowały dla niej dokładnie tak samo. Co prawda potrafiła wyczuć różne nutki, a nawet potrafiła określić z jakiego kraju jest wino, bo ją szkolili, ale gardziła tym niesamowicie. Zamiast picia fermentowanych owoców, wolała sobie kupić świeże jabłko.
-Prezent. – Powiedziała z uśmiechem i jak odstawiła tą skrzynkę i dała Raine kopertę to pozwoliła sobie na zdjęcie z siebie kurtki skórzanej i odwieszenie jej na wieszak. Jakimś cudem bez problemu taki wieszak odnalazła. Nawet nie musiała się rozglądać. –Nie masz noża do otwierania listów? – Zapytała, bo martwił ją widok Raine maltretującą kopertę. Ona nawet swoich ofiar tak nie maltretowała tak jak Raine kawałek papieru. –Lincoln Continental Mark IV Black Diamond, rocznik 1976. – Odpowiedziała bez zawahania, bo oczywiście była pewna, że Raine pytała szczerze chcąc po prostu poznać model auta. –Oh, nie, nie. Nie wypożyczyłam go. Kupiłam. – Odparła z uśmiechem i wypięła dumnie pierś. Dopiero potem ogarnęła, że Raine pyta, bo przecież Sam jej zostawiła tego Jaguara. Machnęła ręką. –Nie musisz. Jest twój. – Powiedziała zupełnie jakby jej oddawała kupon ze zniżką 10% do H&M. Patrząc na Raine i jej walkę z kopertą to żałowała, że w sumie nie wysłała jej tego mailem albo smsem. Byłoby zdecydowanie łatwiej. –Możesz. – Odpowiedziała wzdychając. –Nie przyjęłabyś tego ode mnie bez okazji, a teraz jest okazja. I chciałabym, żebyś przyjęła ten prezent i z niego skorzystała. Zasługujesz na to, żeby wybrać się gdzieś na wakacje. Nie musisz lecieć ze mną na Kretę. Voucher wystarczy, żeby pokryć lot dla dwóch osób, więc jeśli będziesz chciała gdzieś kogoś zabrać to jak najbardziej możesz sobie na to pozwolić. – Wyjaśniła, bo absolutnie nie była to jakaś łapówka, serio to był po prostu prezent z okazji ukończenia szkoły. Podeszła nawet do Raine i złapała ją za rękę. –Wiem, że twoi rodzice są w dosyć specyficznej sytuacji, a twoje siostry… są jakie są… – Nie wiedziała jak powiedzieć to delikatnie i tak, żeby nie urazić Barlowe. –Zasługujesz na to i chciałabym, żebyś ten jeden raz pozwoliła mi, żebym cię rozpieściła. – Uśmiechnęła się szeroko i miała nadzieję, że Raine jej nie przyjebie butelką winą za te słowa, które pewnie nigdy nie powinny zostać wypowiedziane na głos.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
#800

- O, to szkoda, bo nie mam chyba nic oprócz jeszcze jednej butelki w lodówce - trochę posmutniała i zrobiło się jej głupio, że zaprosiła do siebie Sam, a nie miała jej do zaproponowania kilku rodzajów alkoholu, a tak pewnie robili ludzie na poziomie? Pytali się innych czego się napiją, a nie mówili, że mogą się napić czegoś konkretnego. Po swojej pijackiej wizycie u Cole'a nie kupiła jednak więcej rumu, a po odwiedzinach Adore z alkoholem piła go tylko na jakimś wypadzie z koleżanką i było to właśnie wino. Poza tym ono zawsze kojarzyło się Raine z klasą, a to było coś, co mogłaby właśnie przypisać Sameen. - Noża do otwierania listów? A to ludzie mają takie rzeczy w domu? - zdziwiła się, bo mooże mama Barlowe posiadała coś podobnego w domu na farmie, ale Raine? Do niej co najwyżej przychodziła nowa karta płatnicza i to raz na kilka lat, więc nie miała potrzeby kupowania czegoś podobnego, ale w sumie pasowało to do obrazu dorosłej osoby z klasą. Zaraz obok drogiego wina. - Och, wow, jest bardzo ładny - i znowu się jej zrobiło jednak trochę głupio, bo samochód nie był ładny. Był przepiękny, klasyczny, miał w sobie to coś, a Raine sprowadziła go właśnie do tego tylko jak wygląda. Ona trochę więcej wiedziała o samochodach niż ja, więc pewnie rocznik i dokładny model coś więcej dla niej oznaczały niż dla mnie, ale cóż, zatkało ją z podziwu. - Kupiłaś? - powtórzyła po niej, bo musiał przecież kosztować fortunę! W takim stanie i z takiego rocznika? Sam chyba nie kłamała jak powiedziała, że może całemu Lorne Bay sprezentować bilety lotnicze. - Jak to mój? Sam, no co ty, nawet tak nie żartuj! - wiadomo, że przyjęła to właśnie jako żart, przecież nikt nie dawał obcej dziewczynie samochodu! Owszem, poczuła, że zbliżały się do siebie z każdym spotkaniem coraz bardziej, przez ostatnie wydarzenia już w ogóle, ale w życiu nie przypuszczałaby, że Sam może jej coś podobnego ot tak podarować i choć wszystko wskazywało na to, że nie potrzebowała wcale, żeby ktoś nim po prostu jeździł pod jej nieobecność, to dziewczyna dalej wierzyła, że taki był układ. - Nie, nie mogę - pokręciła od razu głową, jakby nie chcąc słuchać dalej jej wyjaśnień. - Sam, to jest zdecydowanie za drogie, ja nawet nie mam paszportu, gdzie ja bym mogła polecieć? - odpowiedziała zakłopotana, myśląc, że brak dokumentów będzie wystarczającym argumentem za tym, że nie może przyjąć vouchera. - Przecież to nie tak, że nie chciałabym z tobą polecieć na Kretę, bo że przez ciebie - po prostu w świecie Raine coś takiego było raczej w sferze odległych marzeń, a nie planów na kolejny miesiąc. - Ale to nie tak, one, oni, po prostu mają swoje własne problemy - od razu chciała usprawiedliwić siostry i rodziców, a właściwie samą mamę, bo sytuacja z tatą wyglądała... cóż, wyglądała jak wyglądała, nic nie mogła na to poradzić. - Sam, to znaczy, bo ja... Ja... To bardzo miłe co robisz, ale... - nie wiedziała nawet co ma powiedzieć. Z jednej strony była wdzięczna Sam za to, że była. Niezależnie od tego czy z pieniędzmi, czy bez, ale z drugiej po prostu nie mogła nawet pojąć tego, że kobieta chce jej dać takie prezenty. - Dlaczego? - zapytała zamiast tego, choć i tak wiedziała, że ani samochód, ani voucher nie mogą u niej zostać.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Machnęła ręką. –To żaden problem. – Wyjęła z tylnej kieszeni spodni swój telefon ze zmiażdżonym ekranem. –Zadzwonię po taksówkę i poproszę taksówkarza, żeby coś kupił i przywiózł. – Uśmiechnęła się i nawet zaczęła w Internecie szukać numeru do jakiejś firmy. Nie widziała sensu, żeby ona czy Raine wychodziły czy jechały do sklepu skoro Sameen może obficie komuś za to zapłacić. –Mów na co masz ochotę. Ja stawiam. – Uśmiechnęła się i sama zaczęła myśleć o tym co powinna wypić, żeby sprawiać wrażenie lekko dziabniętej, ale jednocześnie żeby mogła jutro lecieć do pracy. No i jak już Raine zdecydowała co chce to Sameen zadzwoniła i dała instrukcje taksówkarzowi i poinformowała go, że dostanie spory napiwek i żeby nie kupował taniego gówna tylko się szarpnął na coś lepszego. –Ja mam. – Zmarszczyła brwi i teraz się poczuła znowu jakby nie pasowała do tego świata, bo może ludzie rzeczywiście nie mieli takich rzeczy w domu. No, ale ona miała, bo przecież poczta do niej przychodziła do jakiejś tam kawiarni w mieście. Nie pamiętam nawet nazwy, chyba Hungry Hearts. No, ale to też dlatego, że Sam nie mogła zostawić sobie nigdzie swojego adresu.
-Jest. – Pokiwała głową. –Ciężko było go dostać. Sprowadzali mi go z Ameryki. Później musiałam specjalnie po niego lecieć do Sydney czy Brisbane. Już nawet nie pamiętam. Czterdzieści godzin jechałam nim z powrotem do Lorne Bay. – Uśmiechnęła się, bo to była piękna przygoda. Mogła od razu po kupnie auta sprawdzić jak się je prowadziło na długich dystansach. Słuchała jazzu i jechała sobie i czuła się tak dobrze. Aż ją przeszły ciary na wspomnienie tego uczucia. Pewnie też dlatego, że jak to pisze to leci mi „White Flag” Dido i idealnie pasuje to tej sceny chuj wie czemu.
-Nie żartuje. – Odparła ze spokojem. –Już go nie potrzebuję, mam nowe auto. A ty potrzebujesz auta, więc możesz go sobie zostawić. – Auto już należało do Raine. Będzie tylko musiała jeszcze dzisiaj w nocy włamać się do auta, żeby wsadzić jej do schowka nowe dokumenty.
Westchnęła ciężko kiedy Barlowe odmówiła przyjęcia prezentu. Myślała, że może tym razem pójdzie łatwiej. W końcu prezentów się nie odmawia, tak? A przynajmniej tak Sameen myślała. –Nie jest drogie dla mnie. – No bo przecież to ona płaciła, a dla niej pieniądze nie miały znaczenia. –No to pojedziemy do fotografa i urzędu i wyrobisz sobie paszport. Co za problem? – Wzruszyła ramionami. Sameen mogła jej też załatwić nielegalny, ale nie było takiej potrzeby. –Gdziekolwiek tylko chcesz, Raine. – Popukała palcem w blat. Dosłownie mogła sobie nawet lecieć do Szczecina na jarmark bożonarodzeniowy. Chociaż to Sam szybko by jej odradziła. Szczecin o tej porze roku, jak o każdej innej, jest paskudny. –Wiem. Po prostu ci mówię, że jeśli marzysz o jakimś kraju to dosłownie dostałaś właśnie bilet do spełnienia marzenia. – Dla Sam to było niewiele, bo najchętniej to kupiłaby Raine wyspę, żeby miała jak najwięcej, ale wiedziała, że czegoś takiego Barlowe nie przyjmie.
-Raine… – Zaczęła i przymknęła sobie na chwilę oczy, bo musiała się uspokoić. Nie chciała się zamienić w jakąś pizdę, nie chciała być chamska dla Barlowe, a bóg jeden wiedział, że nie potrzebowała zbyt wiele, żeby taką być. –Wiem, że mają. Ale to nie powinno ich powstrzymywać od tego, żeby się o ciebie troszczyć i zapewniać ci jak najlepsze życie. – Oczywiście mówiła tutaj o jej siostrach, bo jedna pracowała w radio, druga była prawniczką, więc na bank miały na tyle hajsu, żeby wspierać najmłodsze dziecko i jednocześnie farmę rodziców, ale ewidentnie obie miały w to wyjebane. Sameen opłaciła pobyt ojca w ośrodku, a teraz pracowała nad tym, żeby spłacić długi farmy.
-Bo… – Wzruszyła ramionami, bo czemu miałaby tego nie robić. –Nie wiem. Nie mam rodziny, nie będę nigdy miała dzieci, mam pieniądze, których nigdy nie będę w stanie wydać, więc czemu miałabym nie pomóc komuś kto jest mi bliski. – Znowu wzruszyła ramionami. Chciała powiedzieć Raine, że ją bardzo lubi, a nawet możliwe, że kocha, ale nawet takie przyznanie się do jakichkolwiek uczuć względem drugiej osoby było dla niej prawdopodobnie niemożliwe.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ale to nie trzeba! - próbowała protestować, ale Sam wydawała się być nieugiętą, więc skapitulowała i pozwoliła jej złożyć zamówienie, nie mogąc się powstrzymać przy przeliczaniu ile to wszystko będzie kosztowało. To był dla niej kompletnie inny świat, jakby nagle znalazła się w jednym z tych tanich filmów dla nastolatków na Netflixie, albo była Kopciuszkiem, który w końcu poznaje swoją Matkę Chrzestną, o, albo była Anne Hathaway w Pamiętniku Księżniczki, jak nic pozostawało jej oczekiwanie na księcia. Może ten taksówkarz nim będzie? - I go używasz? - zapytała zaciekawiona, bo jakoś nie wydawało się Raine, że to jeden z tych potrzebnych do życia przyborów biurowych, no ale właśnie, ona nawet nie miała żadnej poczty do otwierania i jakoś nie pomyślała, że w 2021 roku ludzie jeszcze w ogóle otwierają koperty, skoro wszystko było elektroniczne. Może przez to, że Sameen była technofobem to tego właśnie używała?
- Serio? - nie część o sprowadzaniu, ale o powrocie samochodem była dla niej czymś nadzwyczajnym. Takim trochę nie do pomyślenia, tak samo jak to, że nie do końca pamiętała skąd właściwie miała ten samochód i gdzie po niego poleciała. POLECIAŁA i przywiozła sobie później sama, to już w ogóle brzmiało kosmicznie. - Chyba oszalałaś, nie możesz mi dać samochodu - roześmiała się, bo najwyraźniej nazwisko Sameen Galanis zawiśnie niedługo na bilbordach w całym kraju, tak dobrą była aktorką, że tylko trzeba było poczekać, aż kiedyś stanie przed kamerą i nagra oscarowy film. Bo nie mogła mówić poważnie, że daje Raine samochód. I to nie byle fiata, czy volksvagena, tylko jaguara. I to jakiego! Dziewczyna była przekonana, że gdyby miała go kupić sama, to pewnie spłaciłaby go dopiero gdzieś w okolicach sześćdziesiątki, nie, żeby ktokolwiek w ogóle miał jej dać jakikolwiek kredyt z jej niestałością w dochodach, musiałby być idiotą. No, chyba, że by jakoś spróbowała przekonać Archiego w banku do pomajstrowania przy jej dokumentach, ale to chyba było trochę nielegalne, więc może lepiej nie.
Przetarła twarz dłońmi, bo nie wierzyła, że właśnie spiera się o to, że nie może przyjąć drogiego voucheru na bilety lotnicze i samochodu. To było tak abstrakcyjne, że nawet się uszczypnęła w rękę, bo może wszystko się jej śniło? Nie wiedziała, czy to serio działało w sprawdzaniu poziomu snu, ale zdecydowanie zabolało. - No dobrze, może paszport to nie jest nic takiego, ale cała reszta owszem - nie miała pojęcia w którym urzędzie powinna wyrobić paszport, jakie były wymagania do zdjęć - nigdy nie była za granicą, bo z Australii ciężko było się dostać do innego kraju jeśli nie przez ocean, skąd więc miała wiedzieć takie rzeczy? - Ja nawet nie wiem gdzie bym chciała polecieć - dodała, jakby to miał być jakiś argument przekonujący Sam. Była to jednak prawda, bo chociaż może miała jakieś pojęcie o świecie i innych kontynentach, to żaden z nich nie był jej marzeniem. No, może Holandia i te ich wiatraki, takie stare, drewniane, chciałaby coś takiego zobaczyć.
- Mają swoje życie, nie powinny się zajmować mną - czasem owszem, zastanawiała się jakby to było jakby się urodziła w bogatej rodzinie i dostała mieszkanie na studia, jakieś pieniądze na życie i samochód do tego. Dużo miała znajomych, którzy właśnie w taki sposób wchodzili w dorosłość, ale pogodziła się z tym, że to nie był jej przypadek. Z siostrami nie miała wcale takiego dobrego kontaktu, a mamy nie miałaby serca prosić o cokolwiek, więc nie czuła, że są jej cokolwiek winni i mają wobec niej jakieś zobowiązanie. - Może kiedyś będziesz miała? Nie daje się przecież pieniędzy komuś tak po prostu - a co jak Sam będzie ich potrzebowała? Albo jak jednak zdecyduje się na dziecko? Nie chciała mówić, że w kwestii potomstwa może się jej zmienić, bo nie znała powodów, dla których tak mówiła, ale mogły się pojawić jakieś powody do wydawania pieniędzy i tego, żeby ich potrzebować. - Nie musisz być dla mnie miła, bo jest ci mnie szkoda - dodała jeszcze do tego ciszej, bo jak Galanis mówiła o swoich pieniądzach i życiu, to poczuła się dosłownie jak taki beznadziejny przypadek i nie widziała innego powodu jak to, że po prostu Sam jest jej żal.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Tak. – Skinęła głową, ale jej odpowiedź była pełna wątpliwości. Bo teraz nie wiedziała czy nie wychodziła na kogoś z innej epoki. A jednak wstyd wychodzić na kogoś takiego przy takiej Raine, która pewnie była nowoczesną dziewczyną i bardzo na topie. –Lubię jak listy są otwarte estetycznie. – Dodała w ramach wyjaśnienia tego, że używa noża do listów. Spojrzała nawet na kopertę, którą otwierała Raine i która wygląda jakby ją wyciągnięto psu z gardła.
-Serio. – Tutaj odpowiadając też była ostrożna. Mogła powiedzieć, że go dostała w spadku od kogoś kto nawet nie był jej krewnym. Może od faceta, który miał być jej mężem, ale pierwsza żona nie dała zgody na rozwód? Wszystko wydawało się lepsze niż takie gadanie beztroskie o tym, że sobie chodziła i wydawała hajsy na samochody. –No właśnie mogę. – Odparła tym razem beztrosko. Jebać bycie poprawną. Miała hajs, mogła sobie pozwolić na rozdawanie drogich prezentów i tak właśnie miała zamiar robić. –Gdybym nie mogła to serio bym tego nie zrobiła. Auto było moje, teraz jest twoje. Nie ma w tym niczego dziwnego. – Wzruszyła ramionami. Nie wiedziała w sumie teraz czy Raine powinna odprowadzić podatek od tego auta czy jak to działało w Australii. Chyba jak się dostawało takie drogie rzeczy to trzeba było to zrobić. Tym bardziej, że auto tak czy siak było zakupione legalnie. Nawet papiery, które Sameen załatwiła, a które były na nazwisko Raine, były jak najbardziej legalne. Nie mogła sobie pozwolić na mieszanie Raine w cokolwiek nielegalnego, więc załatwiła to tak jak pan bóg nakazał.
Nie rozumiała za bardzo czemu Raine się śmieje. Śmieje się, bo tak bardzo się cieszyła, że dostaje nowe auto czy śmiała się, bo wyśmiewała Sameen, że przychodzi do niej z takim beznadziejnym Jaguarem. Chociaż Sameen nie uważała, żeby Jaguar był beznadziejny. –Chyba, że wolisz Lincolna. – Zaproponowała wskazując kciukiem w stronę okna, z którego można było zerknąć na oba auta. –Bardziej pasuje do ciebie Jaguar, ale pozwolę ci wybrać. – Naprawdę myślała, że to jest kwestia tego, że po prostu Raine nie podeszło auto i wolała inne. W sumie nawet jakby powiedziała, że woli na przykład Volkswagena, to pewnie pojechałyby do salonu i Sameen by jej jakiegoś kupiła.
-Mhm. – Odparła i podeszła, żeby wziąć od niej ten voucher i na niego spojrzeć. –Chodzi o to, że hotele nie są w niego wliczone? – Wolała dopytać, bo w sumie nie jest ciężko znaleźć dobry i tani hotel. Gorzej już z lotami. Te były koszmarnie drogie. –Mogę zmienić na taki z noclegiem. – Zaproponowała i odłożyła voucher na stolik czy tam blat, bo naprawdę nie miała zamiaru go przyjmować z powrotem. To prezent. A prezentów się nie oddaje.
-Raine. – Skrzywiła się, bo to co teraz powiedziała to mega Sameen zabolało. –Nie powinny się zajmować, ale powinny się przejmować. Powinny okazać chociaż minimalne zainteresowanie twoją osobą. Jesteś najmłodszą siostrą, a traktuję cię jakbyś w ogóle nie istniała i taka jest prawda! – Wycelowała w Raine palec. Może i jej słowa były ostre, ale widziała jak jest. Widziała jak siostry zajęte swoimi beznadziejnymi sprawami olewały to co się działo w życiu najmłodszej Barlowe. –Nie będę miała, bo fizycznie nie jestem w stanie posiadać dziecka. Nic się u mnie nie zalęgnie. – Machnęła ręką, bo chciała jej oszczędzić opisów usuwania narządów rozrodczych, bo przecież jej organizacja nie mogła sobie pozwolić na jakieś wpadki typu niechciane ciąże czy miesiączkujące zabójczynie. –Nie jest mi ciebie szkoda. To nie jest jakaś litość czy łaska czy akcja charytatywna czy cokolwiek. Lubię dawać ludziom, na których mi zależy prezenty. Chcę żebyś wzięła voucher i chcę żebyś zatrzymała to auto. – Westchnęła. –Zoyę zabieram na Bora Bora. Jak chodzę do mojego ulubionego baru to opłacam kolejkę każdego kto jest tam w tym samym czasie co ja. – Podała jej dwa przykłady, żeby pokazać, że naprawdę lubi dawać ludziom prezenty.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- To ta moja chyba średnio ci się spodobała - uśmiechnęła się szeroko, bo chociaż przy Sam było jej często głupio, to akurat otwieranie kopert było czymś, o co ciężko, żeby jej było głupio, no jak to w ogóle brzmiało? To tylko koperta z... no właśnie, z voucherem na bilety lotnicze, do tego wszystkiego samochód, a uszczypnięcie jednak zabolało, więc to nie był sen. - Kurwa, jak to nie ma nic dziwnego, jak wszystko jest dziwne w tym, że chcesz mi dać samochód? - pierwszy raz chyba przeklęła w obecności Galanis, ale ta sytuacja była wprost niedorzeczna. Jak w ogóle mogła mówić, że to jest normalne zachowanie? Ten żart mógł byś śmieszny na początku, ale teraz Raine zaczynała się powoli irytować, bo nie, dawanie komuś samochodu w prezencie nie było normalne! Rodzice jej go nawet nie dali i okej, niektóre dzieciaki dostawały, więc tu by jeszcze mogła zrozumieć, ale teraz? - Serio? Serio pytasz się mnie właśnie który z dwóch samochodów, na które nigdy w życiu nie będzie mnie stać mi się bardziej podoba? - no to już było trochę okrutne, bo owszem, obydwa były wprost przepiękne, Jaguara prowadziło się jak marzenie i dosłownie wszyscy się za nią oglądali, Archie jeździł nim kilka razy (oczywiście na siedzeniu pasażera) i też był zachwycony, ale posiadanie podobnego auta na zawsze było zbyt odległą wizją, żeby w ogóle o tym myślała. Jasne, zdążyła się przyzwyczaić, bo niebywale łatwo przyzwyczajało się do dobrych rzeczy. Trochę jak z niektórymi relacjami, kiedy tylko choć przez moment były intensywne i szczere, potrzebowało się ich więcej, i więcej, a one potrafiły znikać, tak zupełnie niespodziewanie.
- Tak, dokładnie o to mi chodzi, że nie ma w nim hotelu - parsknęła śmiechem, bo przecież jakby wygrała taki voucher na przykład na loterii, to spakowałaby namiot zamiast walizki i spała gdzieś w ciepłym miejscu pod gołym niebem, jakby jej nie było stać na hotel (co przecież było zgodne z prawdą), ale to jakby go wygrała na loterii, a nie dostała w prezencie na zakończenie roku od Sam. Nie, w tym przypadku po prostu nie mogła go przyjąć, nic z rzeczy, które mówiła blondynka nie było racjonalne.
- No i się interesują, co mają zrobić, ewidentnie mają większe problemy niż moja sytuacja finansowa, dobrze o tym wiesz! - wiedziała przynajmniej o jednej, która wylądowała w szpitalu, bo druga to ja nawet nie wiem czym się mogła zajmować i może nawet Raine to trochę wyleciało z głowy, jednak skąd miała wiedzieć, kiedy nie utrzymywały z Audrey bliskich relacji? Może i Sam miała trochę racji, może siostry powinny się nią przejmować, ale zanim ta wyprowadziła się z domu zdążyły zacząć swoje nowe życie i Barlowe po prostu nie utrzymywali jakiegoś bliskiego kontaktu, a jako ta najmłodsza Raine niewiele miała siły przebicia w całej tej sytuacji, nawet jakby chciała zebrać rodzinę razem. Bo to nie był świąteczny film Hallmarku, gdzie wszystko kończyło się dobrze, bo oni się kochali i dziewczyna zdążyła pogodzić się z tym, że bliżsi są jej przyjaciele niż faktyczna rodzina. - Sam, ja nie chciałam, nie o to mi chodziło - kurwa. Miała na myśli rodzinę, że Sam może mieć kiedyś rodzinę, kogoś bliskiego, na kim będzie jej zależało najbardziej na świecie i wtedy tej osobie będzie mogła dać pieniądze. A kim była dla niej Raine? Jakąś biedną dziewczyną, jeszcze niedawno nastolatką, która najwyraźniej nie potrafiła swojego życia poskładać do kupy. - To nie jest to samo, rozumiesz? Dla mnie to nie jest to samo - kolejka w barze dla wszystkich? No chyba nie kosztowała tyle co samochód. A to, że Zoya nie miała problemu z przyjmowaniem od Sam drogich prezentów też nie było wyznacznikiem niczego. Może jakby Raine wiedziała skąd Galanis ma tyle pieniędzy to też by do tego tak samo podchodziła. Albo wręcz odwrotnie. - Dobrze, wezmę voucher, ale nie ma mowy o samochodzie, odstawię ci go jutro i zanim powiesz, że nie, to pewnie jest wart tyle, że musiałabym pracować w Hungry Hearts dwadzieścia godzin dziennie przez kilka lat, żeby to opłacić - o, nie zdążyła się jeszcze pochwalić Sam, że najprawdopodobniej znalazła sobie pracę na wakacje, ale w tym momencie to chyba nie było najważniejsze, voucher zgodziła się przyjąć tylko dlatego, że cholernie źle jej było z tym, co wypaliła o rodzinie.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Parsknęła śmiechem. –Wygląda jak po przejściach, ale jestem w stanie to zrozumieć. Nie miałaś odpowiedniego narzędzia. – Widziała w jaki sposób Raine otwierała kopertę. Nic dziwnego, że ta wyglądała jak wyglądała. Sameen nie miała o to pretensji chociaż jej wewnętrzna estetka cierpiała niesamowicie.
-Dziwne by było jakbym sama nie miała auta, albo nie mogła sobie pozwolić na auto i dawała tobie auto. – Nie wiedziała czy nie za dużo było słowa „auto” w tym zdaniu, ale na chwilę obecną nie miało to dla niej znaczenia. Chciała po prostu, żeby Raine wzięła ten samochód i o nic się nie kłóciła. Już dawno temu zdawała sobie sprawę z tego, że ta rozmowa będzie trudna, ale jednocześnie nie była świadoma tego, że będzie aż tak trudna. Raine była zbyt skromna. Powinna nauczyć się akceptować drogie prezenty. –Tak. Właśnie o to cię pytam. – Potwierdziła już lekko zirytowana. Już nawet nie była uroczo głupia przy tym, że niby powtarza, bo nie rozumie dlaczego Raine nie rozumie takiego prostego pytania. –Masz więc preferencje? – Zapytała jeszcze raz, bo serio była gotowa oddać Raine auto takie jakie sobie wybierze. Tym bardziej, że już czekała na to, żeby wybrać się do Holandii i odebrać kolejnego Jaguara, którego sobie kupiła. Tym razem jednak nie będzie się chwalić Raine swoim zakupem. A przynajmniej nie tak od razu. Później, jak emocje opadną to się pochwali nowym cudeńkiem, a nawet zabierze Barlowe na przejażdżkę.
Westchnęła ciężko i jedyne co jej się udało to nieco się uspokoić. Parsknięcie śmiechem Raine nieco jej w tym pomogło. –Gdybym nie mogła sobie pozwolić na takie prezenty to bym ci ich nie dawała. – Powiedziała jeszcze raz, tym razem nieco spokojniej, ale żeby jednocześnie podkreślić po raz milionowy, że dla niej nie było to problemem.
-Po prostu… nie powinno to tak wyglądać. – Odpowiedziała. –Nie mam rodziny i nie mam pojęcia jak powinny wyglądać relacje rodzeństwa, ale wydaje mi się, że nie powinny wyglądać tak. – Trochę bolały ją te słowa, bo oczywiście, że miała rodzinę. Rodzina stała tutaj przed nią. Nie mogła jednak powiedzieć tego na głos. Ale w chuj bolało ją to jakie chujowe relacje miały siostry między sobą. Zwłaszcza, że jednak wychowały się w domu, w którym była tragedia, która w oczach Sameen powinna je raczej do siebie zbliżyć? No, ale może była głupia i naiwna. –W porządku, Raine. – Teraz to ona parsknęła śmiechem, bo aż przypomniała jej się rozmowa z kawiarni jak Raine podobnie była zażenowana. –Nawet jakbym mogła mieć dzieci to bym ich nie chciała, bo ich nie lubię. Są dziwne. – Znowu machnęła ręką, bo wiedziała o dzieciach tak niewiele, że nawet rozmowa o nich była dosyć niezręczna. –Dokładnie. Masz rację. To nie jest to samo, bo jesteś mi bliższa niż jacyś ludzie w barze. – Aż wykluła się w niej nadzieja, że być może Raine się jednak z nią zgadza i dojdą do porozumienia. –Ty jesteś dla mnie jak rodzina, Raine. – Dodała chociaż korciło, żeby powiedzieć, że jest rodziną. Chciałaby to Raine powiedzieć i mieć to po prostu z głowy i żyć tak jak na to zasługiwały.
-Pracujesz w Hungry Hearts? – Zapytała zdziwiona. Zaraz jednak się otrzepała i wróciła do ważniejszego tematu. –Będzie problem ze zwrotem tego auta. – Westchnęła i oparła się biodrem o ścianę czy coś. –Jak kupiłam Lincolna to… tak jakby rozpoczęłam proces przepisania Jaguara na ciebie. Właściwie to już po prostu czekam na informację, że papiery są do odebrania. – Wzruszyła ramionami.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Sam, czy ty w ogóle widziałaś mój samochód? Ten MÓJ, a nie pożyczony. Rozpadający się pickup, w kolorze, który teraz głównie był wyblakły, a kiedyś może i jakiś kolor miał. I może to nie jest moja preferencja, ale realnie na coś takiego mnie stać - wzruszyła ramionami, chociaż teraz to jej nawet na takiego złomka nie było stać, bo jeszcze była przed swoją pierwszą wypłatą, poza tym i tak nie mogła jej od razu wydać na samochód. Myślała praktycznie, nie chciała się nastawiać na jakieś fajniejsze sprzęty, bo i tak mogłaby ich kupić. Lubiła mieć marzenia, ale wolała, żeby były realne. Marzyła o swojej pracy po ukończeniu studiów, o wynajęciu jakiegoś ładniejszego pokoju, albo mieszkania, o tym, że kiedyś stanie przed sklepową półką i nie będzie się zastanawiała, czy takie ilości żółtego sera są jej bardzo potrzebne, czy może za dużo razy w tym miesiącu jadła na mieście i nie powinna sobie na to pozwalać. Wiedziała, że nie była biedna, miała stypendium, dawała korki, mogła sobie pozwolić na jakieś wyjścia ze znajomymi, tylko potem odbijały się one na jej codziennym budżecie. I nie pasował jej do tego wszystkiego piękny Jaguar, po prostu jej nie pasował, bo choć zdążyła go polubić i się nawet trochę przywiązać, to po prostu nie było jej na niego stać. - Ale to nie chodzi tylko o ciebie - westchnęła głośno, na chwilę przymykając oczy. Chciała być samodzielna, pokazać, że umie w adulting, może niekoniecznie tylko sobie, ale też swojej rodzinie, znajomym. Sama nie wiedziała skąd się jej to wzięło, ale chciała. I nie czuła się komfortowo z drogimi prezentami, tak jak Lorcan chciał jej pomóc kupnem drogiego telefonu, kiedy właściwie wcale się nie znali, tak teraz Sam z tym samochodem, który wartością przekraczał wartość telefonu pewnie o dziesiątki, jak nie setki razy.
- Ja... no nie wiem, niektóre rodziny są sobie bliższe, inne mniej, nie muszą odpowiadać za moją sytuację - bo to nie była niczyja wina, że rodzinna farma tonęła w długach, a mama nie była w stanie im pomagać finansowo, z tatą mieszkającym w domu spokojnej starości i Gaią, która nigdy nie wróciła do domu. Niezaprzeczalnie odbiło się to bardzo na ich rodzinie i może powinno ich do siebie zbliżyć, zaszczepiając lęk przed utratą kolejnej osoby, ale najwyraźniej tak się nie stało, a Raine nie miała im niczego za złe. Po prostu były starsze, różnica wieku, nic dziwnego, że nie były bliskimi przyjaciółkami, kiedy nawet nie miały jak wytworzyć między sobą więzi. - Po prostu... nie o to mi chodziło, ale może będziesz miała kiedyś kogoś, kto jest dla ciebie jak rodzina, niekoniecznie dzieci - dla niej też temat potomstwa był czymś zupełnie abstrakcyjnym, ale chciałaby mieć kiedyś u boku kogoś, kto będzie jej tak bliski, jakby łączyły ich więzy krwi. Kogoś takiego, kto postawi ją na pierwszym miejscu. Kogo ona będzie stawiać na pierwszym miejscu, taka jej osoba, chyba każdy potrzebował tego w życiu, prawda? - Wiesz, że nie chodzi mi o to, czy to obcy człowiek, czy nie - chodziło jej o wartość prezentu, bo nie było co porównywać kolejki w barze do SAMOCHODU. - Sam, to jest... - przesunęła dłońmi po twarzy. Sam nie była dla niej jak rodzina, nie potrafiła wyjaśnić ich relacji, ale znacząco różniła się od tego, co miała z Primrose, czy Audrey. Z nią naprawdę chciała się spotykać, spędzać czas, zależało jej na opinii Galanis, na tym co o niej myśli. - To dalej nie znaczy, że możesz mi po prostu dać samochód - pokręciła powoli głową, a słysząc jej kolejne słowa, powoli rozdziawiała usta ze zdziwienia. - PRZEPISAŁAŚ NA MNIE SWÓJ SAMOCHÓD?! - co? Czy ona ją właśnie postawiła przed faktem dokonanym?

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Nie widziałam. – Przyznała marszcząc brwi. Nawet dala sobie chwilkę na to, żeby przenalizować czy rzeczywiście nie widziała nigdy auta Raine. I rzeczywiście. Nie widziała go. Pamiętała tylko, że Barlowe jej powiedziała o tym, że miała wypadek i jej auto nie nadawało się już do użytku. Stąd wpadła na pomysł, żeby podstępem ofiarować jej Jaguara. A później to już w ogóle nie pamiętała o tym, że Raine kiedykolwiek miała auto, które nie było Jaguarem. –No tak, ale równie dobrze mogłaś tego Jaguara kupić na aukcji komorniczej. Albo mogłaś go wygrać. – Mogła go też ukraść, ale to już byłoby zbyt brutalne i nie pasują do wizji niewinnej Raine, którą Sameen sobie tworzyła w głowie.
-Wiem, że tu nie chodzi o mnie. Mówimy tylko i wyłącznie o tobie. – To było dla niej akurat zrozumiałe. Nawet bardzo, nie przeszło jej przez myśl, że ta rozmowa w jakimkolwiek stopniu mogłaby dotyczyć jej osoby. –Chodzi tylko o ciebie. – Powtórzyła nieco dosadniej. –Chodzi o to, że mam możliwość, żeby ci pomóc i nie robię tego dlatego, że mi ciebie szkoda. Robię to dlatego, że mam możliwość, a ty mogłabyś przyjąć pomoc. Wiem, że nie jest łatwo. Wiem, że o tą pomoc nie prosisz, ale kto wie, Raine, może nie długo dostaniesz zajebistą pracę, do której będziesz musiała dojeżdżać. I nie wyobrażam sobie, żebyś musiała się tam toczyć komunikacją miejską, albo korzystać z podwózek czy tracić pieniądze na taksówki. I z tego samego powodu, że być może zaczniesz pracę, która wkrótce zabierze cały twój czas wolny, powinnaś wziąć voucher. Żeby zrobić sobie wakacje zanim wejdziesz na całego w dorosłość, gdzie nie ma czasu absolutnie na nic. – Podejrzewała, że żadna z nich nie myślała o tym, że pierwsza wizyta Sameen w domu Raine skończy się w ten sposób. Dobra, jeszcze się nie skończyła i w sumie się nie kłóciły, ale Sameen powoli zaczynała tracić cierpliwość i naprawdę była już na granicy powiedzenia Raine, że jest jej starszą siostrą i powinna się jej słuchać i przyjmować od niej prezenty. Pojechałaby nawet do domu po wydruk wyników testu, który potwierdzał, że jest między nimi pokrewieństwo.
-Okej, prawda. – Zacisnęła szczęki, bo absolutnie się nie godziła z tym stwierdzeniem. W sensie tak, Raine miała rację, ale Sameen była wkurwiona, bo bardzo mocno chciała, żeby to zdanie nie było prawdziwe w kontekście jej rodziny. Chciała, żeby jej siostry były ze sobą zżyte i odpowiadały za swoje sytuacje. –Czasami masz też rodzinę, która nie jest twoją rodziną, ale jest bliższa niż rodzina i troszczy się bardziej niż rodzina. – Absolutnie nie miała pojęcia czy to co mówi miało sens i czy Raine ją zrozumie. –I w tym przypadku ja jestem twoją rodziną, która nie jest twoją rodziną. – Oczywiście było to kłamstwo, ale takie trochę niewinne, bo wszystko Sam robiła w tym momencie dla Raine i żeby jej przetłumaczyć raz jeszcze jaka jest ważna i istotna. –Ty jesteś dla mnie jak rodzina, Raine. – Okej, nie znały się jakoś specjalnie długo i takie stwierdzenie było pewnie bardzo odważne, ale nie było tutaj co kłamać. W niektórych przypadkach takie rzeczy po prostu się czuło od razu. I pewnie nawet gdyby Raine nie była rodziną Sam z krwi i kości to czułaby to samo co czuje teraz.
-Przepisałam. – Odpowiedziała ze spokojem i zmęczona kłótnią, wyminęła Raine i usiadła sobie na jakiejś kanapie czy krześle czy pufie czy fotelu czy cokolwiek. Po prostu usiadła, odchyliła głowę i przymknęła na chwilę oczy. Pewnie potrzebowała teraz 10 minutowej drzemki jak typowa emerytka.

Raine Barlowe
ODPOWIEDZ