Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#21

Ostatnie dni były jakimś jebanym żartem. Po rozmowie telefonicznej z Tomem Luke myślał, że dosłownie puści pawia. Jeśli wcześniej miał jeszcze jakąkolwiek nadzieję, że sprawcą zamieszania był jego brat, to teraz był już pewien, że on i Blair są spokrewnieni. Kiedy zaczął w głowie rozkładać ich ostatnią rozmowę w Shadow na czynniki pierwsze doszedł do wniosku, że Emerson niemal wykrzyczała mu to prosto w twarz, ale to Luke po prostu nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. Przeprowadził więc w swojej głowie projekcję scenariusza ze śmieszkiem Tomem. Wszystko się zgadzało - Perth, patologiczni starzy, którzy nie wylewali za kołnierz no i wzmianka o monopolowym. Tylko czemu Blair szła w tę ściemę z jego bratem? Bała się jego reakcji? No cóż, chyba tak, bo doskonale wiedział że czasami potrafił dokonać mordu wzrokiem i potrafił był nieprzyjemny, kiedy go coś wyprowadzi z równowagi. No to musiał na niej zrobić zajebiste wrażenie, bo nie dość, że on jej ostatnio unikał, to ona również jakoś nie dążyła do kontaktu.
Ostatecznie, kiedy już przetrawił nadmiar nowych informacji, postanowił odezwać się do siostry. Meh, wciąż ciężko mu było myśleć w ten sposób i oswoić się z nowym członkiem rodziny. Ale w końcu musieli się skonfrontować - przecież nie będzie unikał jej do emerytury (tak, bo na pewno do tego czasu oboje pracowaliby w Shadow). Kiedy więc Blair podała mu numer swojej chatki w Sapphire River (której to dzielnicy swoją drogą nienawidził, bo miał coś w sobie z francuskiego pieska i za każdym razem kiedy był w okolicy tych bagien, czuł bliżej nieokreślony niepokój połączony z odruchem wymiotnym), wziął pod pachę psa, bo Cami akurat nie było na chacie, i ruszył w odwiedziny. Zapukał do drzwi i czekał, aż Blair otworzy.
- Siema. Mam nadzieję, że to animal friendly miejscówka, bo przynoszę ze sobą gołębia pokoju z gałązką oliwną - wskazał głową na włochatego psiaka, który w rzeczy samej miał gołębi kolor i po drodze zerwał z jakiegoś krzaczora parę liści, które teraz dumnie dzierżył w pysku. Cóż, Brudny Harry nie był zbyt lotnym zwierzęciem - Dobra, ruda, bez owijania w bawełnę i zbędnego pierdolenia. Powiedz mi, jak wygląda Tom? - spytał, ale za chwilę - nie czekając na odpowiedź - dodał - Nie masz zielonego pojęcia, prawda? Bo nigdy nie było go w Shadow za Twojej kadencji - ona już wiedziała, że on wie, a on wiedział, że ona wiedziała, że on już wie. Proste!

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
✶ 8 ✶
Kurwa, on wie.
To była pierwsza i jedyna rzecz, która przyszła jej do głowy po odczytaniu wiadomości od brata. Mimo kiepskiego sampopczucia (meh, jakby po całonocnym piciu w ogóle miała prawo czuć się inaczej) i lekko spowolnionych procesów myślowych bez problemu dodała dwa do dwóch i doszła do wniosku, że Luke musiał odbyć już rozmowę z Tomem, który rzecz jasna nie mógł mieć pojęcia o tych wszystkich głupotach, które wygadywała ostatnio na jego temat. Nie powinna być zdziwiona, wszak oczywistym było, że wszystko prędzej czy później wyjdzie na jaw, ale teraz, kiedy już w końcu dopięła swego, nagle wystraszyła się, że to za wcześnie i że ona wcale nie jest gotowa. Luke był przecież jedyną osobą, z którą łączyły ją więzy krwi i z którą jednocześnie faktycznie mogłaby stworzyć prawdziwą, rodzinną relację, której nigdy nie miała ze swoimi rodzicami - nie mówiąc już o dalszych krewnych, bo tych nigdy nie miała okazji nawet poznać. Miała tylko jedną szansę żeby wszystkiego nie spierdolić. Jedną jedyną, czyli o wiele za mało, biorąc pod uwagę jej niebywałą skłonność do psucia wszystkiego wokół siebie, a jeśli dodamy do tego fakt, że była taką samą uzależnioną degeneratką jak starzy Emersonowie, mamy niemal gwarantowaną katastrofę.
Przynajmniej zdążyła uprzątnąć puste butelki po alkoholu i wszelkie inne rzeczy, które mogłyby świadczyć o tym, jak nisko w życiu upadła. Dom wprawdzie dalej nie należał do najczystszych, ale przynajmniej nie przypominał już meliny i prezentował się względnie przyzwoicie, kiedy Luke stanął w progu jej drzwi po upływie obiecanej godziny.
- Hej hej - rzuciła, robiąc mu miejsce w drzwiach. Jemu, oraz jego nadprogramowemu towarzyszowi, którego bynajmniej się nie spodziewała. Do tej pory nawet nie wiedziała, że Luke ma psa. - Jeśli nie zasika mi chaty to może czuć się jak u siebie. Pijesz coś? - zapytała już na wstępie, choć wcale nie musiało chodzić o alkohol. Ona już swoje od rana wypiła bo w przeciwnym razie byłaby nie do życia, teraz natomiast chętnie napiłaby się kawy czy czegoś...
Oczywiście tylko do czasu, bo Winfield najwyraźniej postanowił od razu przejść do rzeczy, przez co poczuła, że jednak potrzebuje swojej taniej wódki, i to jeszcze bardziej niż zwykle.
- Oczywiście, że wiem jak wygląda. Taki wysoki i zjebany - dosłownie zacytowała słowa Luke'a z ich ostatniej rozmowy, przybierając najbardziej niewinny wyraz twarzy na jaki było ją w tej chwili stać. Sama nie wiedziała po co, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że czas na głupie żarty i tanie zagrywki już dobiegł końca. - Dobra, masz mnie, trochę skłamałam. Wtedy, w klubie, to nie był dobry moment na poważne rozmowy, ale i tak chyba nas to nie ominie. - Z tymi słowami ściągnęła z jednej z półek jakiś dokument i wręczyła go bratu. Była to kopia jego aktu urodzenia, którą podjebała rodzicom, zanim wyjechała. - Moi spierdoleni starzy to twoi spierdoleni starzy - ujęła to najprościej jak potrafiła, choć tak naprawdę wcale nie musiała, bo powiedziała to, co już i tak było oczywiste. Wszystko składało się w jedną spójną całość, potwierdzoną dodatkowo na piśmie. Czy potrzeba było jeszcze cokolwiek tutaj dopowiadać?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Nawet już po tym, jak Luke wreszcie skojarzył wszystkie fakty, unikał tej rozmowy przez parę kolejnych dni. Do tego stopnia, że poprosił managera Shadow o lekkie zmiany grafiku. Czuł się żałośnie, tak chowając się jak szczur, ale jednocześnie potrzebował trochę czasu, żeby ułożyć sobie to wszystko w głowie. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał skonfrontować się z Blair, ale też bał się tego, gdzie ich zaprowadzi ta rozmowa. Czy naprawdę chciał rozdrapywać stare rany? Wracać myślami do tej jednej wielkiej traumy, która położyła się cieniem na całym jego życiu, również tym dorosłym? Uważał się za silnego faceta, ale mimo wszystko pojawienie się nadprogramowej siostry poskutkowało małym rozpierdolem w jego życiu.
Kiedy przekroczył próg chatki, puścił psiaka na podłogę. Brudny Harry wyglądał co prawda jak wyrośnięty szczur, ale w gruncie rzeczy to niezły czyścioch. Co było totalne dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że Cami znalazła go brudnego i śmierdzącego  na śmietniku.
- Mhm. Czegoś mocniejszego - odparł bez zastanowienia na zadane przez Blair pytanie. Potrzebował czegokolwiek, co chociaż trochę go rozluźni - Ty już sobie chyba coś strzeliłaś na odwagę, co? - uniósł pytająco brew, bo jednak lekko dziabniętych ludzi rozpoznawał na kilometr. No ale starał się nie oceniać, bo przecież smsując z Blair dał jej niemal wprost do zrozumienia, że tak, on już wie. To może sobie strzeliła dziewczyna kielona na odstresowanie, sam by tak pewnie zrobił. Parsknął śmiechem słysząc opis Toma stanowiący kalkę jego własnych słów.
- "Trochę skłamałam"? Dziewczyno, tak poleciałaś w tę ściemę, że następnego dnia zadzwoniłem do Toma i go opierdoliłem za to, że przyłazi do Shadow i wyrywa striptizerki na smutne historie z mojego życia - nie mógł powstrzymać rozbawienia, bo jak on sam mógł w to kurwa uwierzyć? Oh, wait, sam w sumie wymyślił tę historię, a Blair ją "tylko" podchwyciła - A i jeszcze sprzedałem tę historię mojej szwagierce, z którą Tom się rozwodzi już chyba od stu lat i od niej też zgarnął kolejną zjebkę - pokręcił z niedowierzaniem głową, ciągle się śmiejąc. Jedno niewinne kłamstwo, a ile konsekwencji! Tom nie miał z nim łatwo, więc niech będzie to przestroga dla Blair.
W międzyczasie obserwował jak Emerson wyciąga jakiś dokument, który następnie mu wręczyła. Kiedy usłyszał wreszcie te słowa, co do których miał oczekiwanie, że wybrzmią, przeniósł wzrok na akt urodzenia. Lucas Emerson, urodzony 5 sierpnia 1993 r. w Perth. Australijski odpowiednik peselu również się zgadzał.
- Kurwa, to jest niewiarygodne. Czyli co, nasi starzy zgubili jednego dzieciaka, a parę lat później strzelili sobie kolejnego? I co, jakaś opieka społeczna się nimi nie zainteresowała? Nikt? Przecież to jest chore. Państwo z kartonu, na co ja płacę tę jebane podatki, no do chuja pana - puszczając tę wiązankę zaczął żywo gestykulować, bo to że ludzie z taką przeszłością mogli jak gdyby nigdy nic wychowywać sobie kolejnego bombelka było dla niego nie do pojęcia. Przecież ich biologicznemu ojcu z automatu powinni odciąć jajca, a matce podwiązać jajowody w trybie natychmiastowym.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Nie umknęło jej uwadze, że ostatnio wpadała na Luke'a w pracy jakoś mniej niż zwykle, ale póki co w żaden sposób tego nie komentowała. Parę razy przemknęło jej wprawdzie przez myśl, że być może brat rozmawiał już z Tomem, zweryfikował te brednie, które mu nawciskała i teraz nie chce jej znać, ale postanowiła że da mu jeszcze trochę czasu zanim sama w końcu zrobi kolejny krok. Jak widać, wreszcie się doczekała, choć nagle straciła w tej sytuacji całą pewność siebie, której przecież zwykle jej nie brakowało i trochę nie wiedziała, co powinna dalej robić.
- Może być? - zapytała, wyciągając z szafki jakąś kiepską, najtańszą whisky, którą radośnie upadlała się od rana. Na drogą nie było jej stać, miała dosyć niskie standardy jeśli chodzi o picie, ale ta tania też świetnie spełniała swoje zadanie, serio! Jeśli Luke stwierdził, że jest okej, polała im dosyć chojnie do kolorowych kubków, które jako pierwsze wpadły jej w rękę. Taktycznie przemilczała słowa o swoim piciu, bo nie było co tu komentować, a wciskanie mu kolejnego kitu też nie miało sensu - była pewna, że akurat na to Winfield się nie nabierze.
- Nie moja wina. W życiu bym na to nie wpadła, gdybyś nie wspomniał o Tomie - oznajmiła, bo w jej mniemaniu to było całkiem dobre usprawiedliwienie. - Przeproszę go, jak go kiedyś spotkam. - No, bo trochę przypał, że obcy człowiek zgarnął za nią dwie zjebki a tak naprawdę nic nie zrobił. Była skłonna postawić mu nawet jakiegoś drinka (czy co tam pijał) w ramach rekompensaty - bo czy alkohol nie był idealnym rozwiązaniem na wszystkie problemy?
Ciężko jej było wyczytać coś z twarzy brata, kiedy patrzył na swój własny akt urodzenia, więc tylko nerwowo popijała whisky z różowego kubka w kotki, czekając na jakąś reakcję, jakakolwiek by ona nie była. Choć właściwie pokazanie mu tego dokumentu było czystą formalnością, bo przecież i tak wszystko już było jasne.
- Nie, totalnie nikt. Pewnie wygodniej było mieć to gdzieś - stwierdziła, bo już dawno doszła do wniosku, że dla wielu łatwiejszym wyjściem było po prostu zamknąć oczy na pewne rzeczy i udawać, że nie widzi się problemu. - Kilka razy próbowałam straszyć starych opieką społeczną, ale mieli na to wyjebane, wyobrażasz sobie? Mam wrażenie, że byłoby im całkiem na rękę, gdyby im mnie zabrali. - Próbowała udawać, że się tym nie przejmuje, choć w rzeczywistości miała do rodziców ogromny żal o to, że nigdy nie raczyli poświęcić jej choćby minimum uwagi i dać chociaż namiastki prawdziwego, rodzinnego życia. Zamiast tego na każdym kroku pokazywali jej, jak wielkim problemem dla nich była i że lepiej by było, gdyby się nie urodziła, a ona, żeby zrobić im na złość, robiła wszytko, by stać się jeszcze większym wrzodem na dupie i dać im w końcu prawdziwe powody do narzekania. - Jakkolwiek okropnie nie brzmi zgubienie pod monopolowym, masz ogromne szczęście, że nie musiałeś z nimi dorastać - dodała cicho, upijając kolejny łyk whisky i wciąż nieudolnie udając, że już ma na to wyjebane. Bardzo chciałaby mieć.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke przytaknął na pytanie Blair, czy napije się taniej whisky. Osobiście lubił raczyć się droższymi trunkami i generalnie żyć ponad stan, ale w tym momencie wypiłby nawet denaturat, byleby tylko go trzepnęło, a stres nieco odpuścił. Zmarszczył brwi, kiedy siostra wręczyła mu kolorowy kubek w misie, ale wyjątkowo nie skomentował jej wyrafinowanego gustu.
- Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale wydawało mi się to wtedy najbardziej logicznym wyjaśnieniem - stwierdził kręcąc z niedowierzaniem głową, po czym uraczył się łykiem złotego trunku. Nie było aż tak źle, jak myślał! - Spoko, Tom już pewnie nie pamięta. Ma pamięć złotej rybki - oznajmił, na potwierdzenie swoich słów machnął lekceważąco dłonią. Nawet jeśli Luke nie doceniał pamięci starszego brata, to i tak był przekonany że Tom weźmie całą tą sytuację po prostu za kolejny głupi wybryk brata, nad którym nie ma co się dłużej pochylać. Najwyżej stwierdzi, że żadne testy DNA w duecie Emerson x Winfield nie są potrzebne, bo poziom pojebania u biologicznego rodzeństwa jest na tym samym wysokim poziomie.
- Chory system. Chorzy ludzie. Chyba wyślę im paczkę prezerwatyw na gwiazdkę, może załapią aluzję "Przestańcie się, kurwa, rozmnażać" - skwitował słowa Blair o opiece społecznej. Nadal nie mieściło mu się to wszystko w głowie i mimo, że myślał że już dawno temu przerobił nienawiść do biologicznych starych, to czuł jak ponownie to uczucie w nim odżywa. - Bo... oni nadal żyją, tak? - spytał niepewnie przełykając ślinę, chociaż ze słów Blair nie wynikało póki co, by było inaczej. Było to straszne, ale prawdę mówiąc liczył na to, że Blair oznajmi mu jednak, że przewracają się właśnie na drugi bok parę metrów pod ziemią. Nie był w stanie okazać im choć odrobiny empatii. Tam chuj z nim, ale nawet nie próbował sobie wyobrażać jakie piekło musiała przejść jego młodsza siostra. - Wiem, B. Co prawda nie powiem Ci teraz, że chciałbym cofnąć czas i zamienić się z Tobą miejscami.... I wiem, że takie słowa już chuja dadzą, ale wiedz, że zajebiście mi przykro, że musiałaś przez to przejść i żyć z nimi pod jednym dachem - stwierdził totalnie szczerze. Bo jeśli kiedykolwiek uważał, że jako dzieciak miał pecha, to jak się okazuje miał zajebiste szczęście. Szczęście, którego w późniejszych latach nie potrafił docenić i robił pod górkę swoim rodzicom adopcyjnym przy każdej możliwej okazji. - Kiedy dowiedziałaś się o tym, że masz brata? I jak się dowiedziałaś? Powiedzieli Ci czy znalazłaś ten akt urodzenia? - spytał siadając na kanapie, która pod jego ciężarem mocno skrzypnęła. Dopiero teraz rozejrzał się po chatce Blair, której no cóż, standard pozostawiał wiele do życzenia.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Tak, geny zdecydowanie były te same, ciężko było tu o jakiekolwiek obiekcje, bo poziom życiowego zjebania całkowicie się u nich zgadzał. Kiedyś, kiedy Blair miewała jeszcze od czasu do czasu jakieś głębsze przemyślenia, zastanawiała się, czy dzieci urodzone w tak patologicznym środowisku mają jakiekolwiek szanse na normalne życie, bez żadnych nałogów, problemów z prawem czy jakiejkolwiek innej formy spierdolenia. Jak na razie oboje stanowili żywy przykład tego, że to raczej niewykonalne, choć Emerson, zanim na dobre popadła w alkoholizm, bardzo długo próbowała łudzić się, że ona będzie ponad to wszystko i przełamie ten okropny stereotyp, do czegoś w życiu dochodząc. Jak widać, gówno z tych planów wyszło, bo w swej młodzieńczej naiwności nie raczyła w porę zdać sobie sprawy ze zgubnego działania regularnego trucia się wysokoprocentowym alkoholem, które wiecznie usprawiedliwiała przed samą sobą imprezami czy innymi głupotami.
- Ta, żyją. Czasem mam wrażenie, że są niezniszczalni, chociaż kilka razy już było blisko. - Zdarzyło się kilka razy, że sama uratowała ich przed jakąś durną śmiercią typu utopnienie się w wannie, choć - ku własnemu przerażeniu - czasami zastanawiała się, czy dobrze robi. Ostatecznie jednak zawsze wygrywały te nędzne resztki empatii które jeszcze posiadała, bo mogła sobie ich nienawidzić i nie chcieć mieć z nimi nic wspólnego, ale koniec końców, to wciąż byli jej rodzice. Wyrzuty sumienia zjadłyby ją żywcem, gdyby biernie patrzyła, jak nie do końca świadomie pakują się w jakieś niebezpieczeństwo.
Usiadła na drugim końcu niewielkiej kanapy, przy okazji rozglądając się za Brudnym Harrym, bo zniknął jej z oczu już chwilę temu, a chyba wolała, żeby nie kręcił się po jej melinie bez nadzoru. Dość szybko jednak straciła zainteresowanie psem, bo słysząc od Luke'a słowa wsparcia wreszcie poczuła, że jest dla kogoś choć trochę ważna i że ktoś w jakimś stopniu ją rozumie.
- Matka zaczęła coś pierdolić jak była na haju, ale w takim stanie zwykle pierdoli same głupoty, więc uznałam, że znów coś jej się uroiło i za bardzo się tym nie przejęłam. - Miała takie atrakcje średnio co kilka dni, więc ciężko się dziwić, że po jakimś czasie po prostu jej to zobojętniało - może nie na tyle, żeby całkowicie wyzbyć się niechęci i odrazy, które dusiła w sobie za każdym razem, widząc, do jakiej ruiny się doprowadzają, ale na pewno była w stanie do pewnego stopnia ignorować ich poużywkowe odklejki. - A potem, jakiś tydzień czy dwa później, szukałam czegoś w dokumentach i przez przypadek znalazłam to. - Wskazała ruchem głowy na ten nieszczęsny kawałek papieru, który z dnia na dzień wywrócił jej życie do góry nogami. - Próbowali się wypierać, chociaż rzuciłam im tym prosto na twarz. Nie wiem, za jak naiwną mnie mają, ale chyba naprawdę liczyli, że łyknę ich marne ściemy - prychnęła z pogardą, przypominając sobie tamtą rozmowę. Chyba właśnie wtedy w jej głowie pierwszy raz na poważnie pojawiła się myśl, żeby rzucić to wszystko w cholerę, wyjechać i zostawić ich samych ze swoim syfem. - Pojebane to wszystko. - Przepiła tą myśl resztką whisky która została jej w kubku, a jej wzrok mimowolnie powędrował w kierunku butelki. Gdyby nie obecność Luke'a, sięgnęłaby po nią ponownie bez chwili zawahania... tylko czy naprawdę chciała prezentować mu się od takiej strony już na samym stracie?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke z kolei usłyszał kiedyś od dzieciatego znajomego, że jeśli spierdolisz coś w wychowywaniu dzieciaka w przeciągu pierwszych 3-4 lat jego życia, to w zasadzie zjebałeś mu całą przyszłość. Cóż, w przypadku Luke'a było to totalnie sprawdzona teoria. Winfield również miewał w swoim życiu różne przemyślenia dotyczące swojej motywacji. Jasne, trafił do super rodziny, miał podstawione pod nos dosłownie wszystko, co tylko mógł sobie zamarzyć... a i tak przez większą część życia zajmował się łobuzerką, która następnie przerodziła się w chorą autodestrukcję. Czy możliwym było, że te 3 lata spędzone z Emersonami aż tak go ukształtowały? Na tyle, że stał się wrzodem na dupie dla swojej rodziny, a dla swoich dziewczyn toksycznym chujem? Jasne, w ostatnim czasie trochę się naprostował, miał stałą pracę, płacił podatki, starał się jakoś poskładać swoje życie do kupy i być lepszym synem, bratem i przyjacielem... ale ostatecznie zawsze jednak coś się w jego życiu pierdoliło.
- No to są tylko potwierdzeniem chujozy tego świata. Niewinni ludzie giną w wypadkach, a tacy dalej zabierają innym powietrze. I ciągle piją i ćpają, tak? - skomentował, mimo że prawdę mówiąc wcale nie był pewien, czy mógłby tak bez mrugnięcia okiem przyglądać się śmierci biologicznych rodziców. Co innego przyjąć do wiadomości wiadomość o ich śmierci, a co innego patrzeć na nią i potem do końca życia żyć z wyrzutami sumienia, że w zasadzie pozwoliłeś komuś umrzeć. Dlatego w ogóle nie dziwiłby się Blair, gdyby wiedział choćby o takiej akcji ratunkowej w wannie.
W skupieniu wysłuchał kolejnych słów siostry. Wiedział, kurwa, wiedział.
- Czyli pamiętała, że miała kiedyś syna - bardziej oznajmił, niż spytał. Niegdyś, jako dzieciak, zadawał sobie to pytanie niemal codziennie. Potem na parę lat wyrzucił ten wątek ze swojej głowy, ale ostatnio, ze względu na pojawienie się w jego życiu Blair, takie pytania znowu pojawiały się w jego głowie dość często. - Wiedzieli i mimo to mieli na mnie wyjebane. Kurwa, wiem, że trudno zapomnieć o czymś takim, że wyrzuciłaś na ten świat gówniaka, ale łatwiej mi się żyło ze świadomością, że może byli tak spruci, że po prostu wyparli to z głowy. Jednak byłem głupim i naiwnym dzieckiem, co? - roześmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową. Zdecydowanie prościej było usprawiedliwiać staruszków - że ćpuni, że pijacy, że zgubili go i o tym zapomnieli. Ale oni pamiętali. Cały czas pamiętali, że zgubili syna. I mieli to w dupie przez 26 lat.
- Pojebane w chuj - przyznał jej rację. Nie odnotował póki co tęsknego spojrzenia siostry na butelkę whisky. - I co, po prostu zwinęłaś manatki i wydupiłaś z chaty? Jesteś zajebiście odważna, wiesz o tym? - oznajmił z nieudawanym uznaniem. Czy on byłby skłonny - będąc na jej miejscu - z dnia na dzień porzucić swoje dotychczasowe życie i poszukać szczęścia na drugim krańcu kraju? Miałby co do tego wątpliwości. - Słuchaj... - zaczął, rozsiadając się nieco wygodniej na kanapie. W międzyczasie Harry, który najwyraźniej obwąchał już całą chatkę Blair, wskoczył na miejsce obok niego. Luke z automatu zaczął głaskać wyrośniętego szczura, który był ostatnio jedyną stałą w jego życiu. - Moi starzy... adopcyjni starzy, Winfieldowie, to bardzo spoko ludzie. Nie wiem, jeśli potrzebujesz czegoś, jakiejś pomocy... Mogę spróbować do nich zagadać - dodał zerkając na rudą, bo trochę głupio mu było stawiać Blair w takiej sytuacji. Jednocześnie jednak chciał jej pomóc w jakikolwiek sposób.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Coś w tym musiało być, skoro ani Blair ani Luke nie reprezentowali sobą żadnego przyzwoitego poziomu, mimo dorastania w zupełnie różnych środowiskach. Najwyraźniej nawet przez trzy pierwsze lata życia można było nasiąknąć spierdoleniem aż tak bardzo, żeby w całym swoim późniejszym życiu, całkowicie wbrew sobie, powtarzać jakieś wypaczone wzorce, które mniej lub bardziej zdążyły zapisać się w podświadomości.
To pytanie musiało paść, choć zdaniem Blair odpowiedź była dość oczywista. Na pewno nie wyrażałaby się o rodzicach z taką pogardą, gdyby przynajmniej podjęli próbę wyjścia z nałogu. W tym też była od nich lepsza, miała za sobą nie jedną, a kilka prób, choć to pewnie i tak bez znaczenia, skoro alkoholizm za każdym razem z nią wygrywał i w ostatecznym rozrachunku wychodziło na to samo.
- Niestety. Używki są tam na porządku dziennym - powiedziała, starając się brzmieć tak, jakby naprawę już jej to wszystko nie obchodziło. Chcieli zapić i zaćpać się na śmierć to proszę bardzo, droga wolna! Ona już wystarczająco dużo razy próbowała ich od tego odwieść, ale przecież była wtedy tylko głupią małolatą, której zdanie każdy miał głęboko w dupie, więc gadać to ona sobie mogła. Wtedy jeszcze jej zależało, teraz już niemal całkowicie przestało. Pogodziła się z myślą, że nie pomoże starym, jeśli oni sami nie będą chcieli tej pomocy przyjąć - mogła albo zaakceptować ten fakt i nauczyć się z nim żyć, albo zmarnować sobie życie na bezskuteczne próby odciągnięcia ich od nałogu, więc wybór był oczywisty. No i te parę lat temu być może to wszystko faktycznie miało jakiś sens, ale teraz, jakkolwiek by na to nie spojrzeć, Emerson wyszłaby z takim podejściem na przeokropną hipokrytkę. - Ta, pamiętała, na to wygląda. Dziwię się, że przez tyle lat była w stanie utrzymać to w tajemnicy, skoro na haju totalnie nie panowała nad tym, o czym gada. I nie, wierzenie że nie pamięta wcale nie było naiwne. - No, może troszkę, ale z drugiej strony, to chyba naturalne, że z reguły zakładamy wersję, z którą łatwiej jest się pogodzić i trzymamy się jej za wszelką cenę, choćby była nie wiadomo jak bardzo naciągana. Blair sama nie jeden raz próbowała w ten sposób naginać rzeczywistość i wmawiać sobie coś, co łatwiej było zaakceptować.
- Odważna? Bo wreszcie znalazłam motywację, żeby wyrwać się z tej patologii? Daj spokój. - Ona w ogóle nie rozpatrywała tego w takich kategoriach jak Luke, po prostu się spakowała, trzasnęła drzwiami i wyjechała, nawet nie myśląc za bardzo o konsekwencjach. Typowa Blair, najpierw robiła a dopiero później ewentualnie zdarzało jej się pomyśleć. Na szczęście tym razem póki co wszystko szło mniej więcej po jej myśli.
Zerknęła na Harrego, wskakującego na jej kanapę, ale nie powiedziała na ten temat ani słowa, bo w sumie kanapa była już tak zajechana, że wszystko jedno. Zresztą psiak wydawał się całkiem ułożony i nieszkodliwy. Mimowolnie przemknęło jej przez myśl, że posiadanie zwierzaka to pewnie super sprawa, ale doskonale wiedziała, że w jej przypadku taka opcja w ogóle nie wchodzi w grę, skoro zazwyczaj nie potrafiła być odpowiedzialna nawet za samą siebie.
- Dziękuję... naprawdę to doceniam, Luke, ale póki co jakoś sobie radzę. - Przy czym jakoś zdecydowanie było tu kluczowym słowem, ale uśmiechnęła się mimo to, żeby nadać swoim słowom odrobiny autentyczności. Szkoda tylko, że wygląd mieszkania przeczył wszystkim jej zapewnieniom. - Na pewno dam ci znać, jeśli będę czegoś potrzebowała - zapewniła, i choć nie wątpiła, że Winfieldowie to faktycznie wspaniali ludzie, to jednak proszenie o pomoc raczej nie leżało w jej naturze i potrafiła się na nie zdobyć dopiero, kiedy coś naprawdę mocno zaczynało ją przerastać. - To co, jeszcze po jednym? - rzuciła, chwytając tą przeklętą butelkę whisky. Właśnie przegrała swoją wewnętrzną walkę, ale starała się sprawiać wrażenie, jakby chciała się napić, a nie musiała. Zwykle wychodziło jej to niemal perfekcyjnie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke - mimo że gdzieś w podświadomości znał odpowiedź na swoje pytanie - chciał, aby wybrzmiało to na głos od Blair. Oczywiście niczego nie zmieniało to w jego i tak już nienawistnym podejściu do biologicznych starych. Jedynie utwierdzało w przekonaniu, że jego żal do Emersonów był słuszny. Bo jakkolwiek przez lata udawało mu się wyrzucić ich z pamięci, tak teraz siłą rzeczy matka i ojciec pojawiali się w jego głowie dość regularnie. Nie to, żeby dali mu jakikolwiek powód do zastanawiania się, czy byłby im w stanie wybaczyć, skoro konsekwentne mieli wyjebane na syna.
Czy Luke, będąc na miejscu Blair, próbowałby im pomóc? Pewnie tak. Był w stanie wyobrazić sobie, że będąc świadkiem upadku starych, mimo wszystko próbowałby zachęcić ich choćby do spróbowania odwyku. Blair pewnie by w to nie uwierzyła, ale Luke naprawdę ją podziwiał. I co prawda nie wiedział jeszcze o jej problemie a alkoholem i braku panowania nad piciem, ale czy dorastając w patologii da się nie przesiąknąć tym stylem życia?
- To dziwne, że oni od lat są tacy wierni dragom i chlaniu i na dodatek są razem już tyle lat, a ja przez prawie 30 nie potrafię stworzyć żadnego poważnego związku - prychnął szyderczo, bo co jak co, ale tego, że Emersonowie są razem na dobre i na złe, to nie można było im odmówić. Chuj wie, czy na haju nie sypiali z kim popadnie, ale widocznie dobrze opanowali sztukę wybaczania. Albo zapominania.
Uśmiechnął się lekko do siostry słysząc jej zapewnienie, że wcale nie był AŻ takim naiwniakiem. Faktycznie tak było, jako dziecko łatwiej mu było w ten sposób nie myśleć o sobie jak o wybrakowanym towarze, którego starzy wyrzucili na śmietnik.
- Odważna, bo przejechałaś w ciemno pół kraju, żeby mnie odnaleźć. Przecież nie miałaś żadnej pewności, że w ogóle będę chciał z Tobą gadać. Równie dobrze mógłbym być kolesiem, który ma na głowie żonę, dziecko i nie chciałbym wpuszczać do tego poukładanego życia - sorry - no ale bądź co bądź obcej osoby - oczywiście obok poukładanego gościa to on nawet nie stał, bo w głowie i w życiu miał niezły rozpierdol. Ale chciał w ten sposób uświadomić Blair, że to że teraz sobie tak gadają, wcale nie było takim znowu oczywistym scenariuszem i naprawdę wiele rzeczy mogło się po drodze wypierdolić. Nawet, jeśli Blair i tak nie operowała żadnym konkretnym planem działania.
- Dobra, wiem że to brzmi jakbym wciskał Ci jakąś jałmużnę. Ale serio, nawet jeśli to miałaby być jakaś forma zwrotnej pożyczki, to jedno Twoje słowo i walę do rodziców jak w dym - oznajmił, jednocześnie uświadamiając sobie że dokonywał rozróżnienia na starych, czyli Emersonów, i rodziców , czyli Winfieldów. Przy takiej ilości ojców i matek można było się pogubić!
- No, lej - skinął głową na butelkę, bo co prawda on nie musiał, ale skoro już proponowała, to czemu nie. Dalej nie było w tym wszystkim niczego, co mogłoby świadczyć o tym, że Blair ma z alkoholem poważny problem. Ot, dwója znajomych, tfu, rodzeństwa piją sobie do szczerej rozmowy. - Czasami śnią mi się te pierwsze lata dzieciństwa, wiesz? To tak, jakbym był na jakimś festynie. Wszędzie głośno i kolorowo. I czuję blanty. Da się czuć zapachy przez sen? - zaśmiał się, bo w sumie to może jednak nie sen, a sąsiedzi albo Cami w swoim pokoju jarała zielsko po nocach, na lepszy sen. - Myślisz, że - czysto teoretycznie - możliwe jest odziedziczenie w genach słabości do używek? - spytał nagle, ot takie tam niewinne pytanie rzucone w eter, niby zupełnie w oderwaniu od jego historii. Z ekscesami Luke'a było tak, że nigdy się nie wypierał tego okresu życia - jeśli ktoś pytał, to odpowiadał, choć sam zazwyczaj nigdy nie zaczynał tego tematu. Ale nie oznaczało to, że był dumny z tego, że jako młodziak przećpał parę lat życia i to nawet nie za hajs swój, tylko oczywiście za kasę mamy i papy Winfieldów. Gdzieś w głębi nawet zaczynał się tego wstydzić, zwłaszcza kiedy uświadamiał sobie, że tu prawie 30-stka na karku, a on nie umie robić nic innego niż polewanie drinków. Był świadomy tego, że za barem najlepiej sprzedają się młode osoby - a Luke, mimo że miał gadane i klienci go lubili, wiedział że paręnaście lat będzie już po prostu za stary do tej roboty.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Wydawałoby się, że sprawa jest prosta - jeśli któremuś z członków rodziny dzieje się coś złego, to próbuje się mu pomóc bez względu na wszystko, bo przecież rodzina jest najważniejsza. W przypadku patorodzinki z przyczepy nie było to jednak takie zerojedynkowe i niektórzy być może nawet by zrozumieli, gdyby Blair jednak okazała się nieco bardziej bezduszna i pozwoliła starym kulturalnie usunąć się z tego świata. Albo by nie zrozumieli, a Emerson próbowała sobie wmawiać, że jest inaczej, by nie wyjść na potwora w razie gdyby się okazało, że ratowała rodziców przed głupią śmiercią tylko i wyłącznie po to, żeby mieć czyste sumienie.
- Ich związku też nie nazwałabym poważnym. Potrafią być dla siebie w chuj toksyczni, wierz mi... wolałabym całe życie być sama, niż tkwić w czymś takim. - To znaczy, wolałaby, gdyby w ogóle interesowały ją jakiekolwiek stałe relacje, bo w tej chwili kompletnie nie potrafiłaby się w czymś takim odnaleźć. Za mocno bała się wszystkiego, co wiązało się z odpowiedzialnością w jakiejkolwiek formie... no i bez wątpienia zbyt łatwo ulegała przypadkowym ładnym dziewczynom, które poznawała po pijaku w klubach czy barach. To chyba też było w tym przypadku potencjalnie problematyczną kwestią.
- Fakt, trochę się tego obawiałam - przyznała, pomijając oczywiście, że dotarło to do niej, kiedy była w połowie drogi do Lorne, czyli o wiele za późno. - Ale z drugiej strony, co właściwie miałam do stracenia? Nawet, gdyby się okazało, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, to wciąż byłabym setki kilometrów od tych spierdolonych ludzi, miałabym dom, pracę... mogłabym zacząć od nowa. - Początkowo myślała nawet o kolejnym odwyku, o zrobieniu jakiejś szkoły, albo chociaż kursów, podjęciu normalnej pracy. Przez chwilę naprawdę wierzyła, że uda jej się wreszcie wyłamać ze schematów i udowodnić, że patologia wcale nie musi rodzić kolejnej patologii... a później zatrudniła się w Shadow, schlała się jak ostatni menel, raz, drugi, trzeci i w efekcie po raz kolejny boleśnie sobie uświadomiła, że jest za słaba na podjęcie tej walki i tak czy inaczej w końcu zawsze pójdzie na dno. Nie znaczy to oczywiście, że zamierzała całkowicie się poddać - po prostu nie była jeszcze gotowa, to wszystko.
Skinęła głową, że w porządku, będzie się do niego odzywała, jeśli naprawdę przestanie sobie finansowo radzić, ale póki co wolała w ogóle nie brać takiej opcji pod uwagę. Lubiła fakt, że stała się już całkowicie finansowo niezależna i taka właśnie wolała pozostać; każda inna ewentualność wydawała jej się czymś złym, dlatego zamiast głębiej się nad tym zastanawiać, dolała im whisky, bo oczywiście nie potrzebowała żadnej dodatkowej zachęty. Miała tylko nadzieję, że Luke do samego końca będzie uważał to za takie luźne przepicie ciężkiej rozmowy a nie objawy poważniejszego problemu, bo od jakiegoś czasu prześladowało ją irracjonalne przeświadczenie, że widać po niej, jak nisko się stoczyła.
- Szczerze? Zastanawiałam się nad tym mnóstwo razy - zaczęła ostrożnie, zdając sobie sprawę, że wchodzi właśnie na grząski grunt i musi uważnie dobierać słowa, żeby przypadkiem się nie wygadać, że jest żywym potwierdzeniem teorii Luke'a. Bądź co bądź, wciąż ledwo co go znała, to nie był odpowiedni moment na aż taką szczerość. - Odkąd pamiętam, próbowałam sobie wmawiać, że to niemożliwe, że to nie kwestia genów i że wcale nie muszę być taka jak oni, ale chyba nie potrafię do końca w to uwierzyć. Boję się, bo co, jeśli kiedyś się okaże, że jednak odziedziczyłam ich skłonności i pewnego dnia skończę tak samo? - Mówiła całkowicie szczerze, z jednym małym zastrzeżeniem, mianowicie jej obawy zaczęły ziszczać się już dawno. Mimo młodego wieku, niebezpiecznie zbliżała się do dna, którego tak bardzo się obawiała i nie pocieszała jej nawet myśl, że nie ważne jak nisko upadnie to starzy i tak zawsze będą pukać od spodu. - Pytasz tak po prostu, czy...? - Nie dokończyła pytania, bo ten jeden raz w życiu nie chciała być za mocno bezpośrednia i walić prosto z mostu. Luke właściwie nawet nie musiał ciągnąć tematu, jeśli uzna, że nie ma ochoty z nią o tym rozmawiać, ona to oczywiście zrozumie i na pewno nie będzie naciskać. Sama przecież nie była zbyt chętna do uzewnętrzniania się ze swoim problemem.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
To by w jakiś sposób wyjaśniało, dlaczego Luke przez większość życia był toksycznym chujem dla swoich lasek. Co prawda państwo Winfield dawali mu jak najlepszy przykład, ale być może pewne zachowania i schematy da się wyssać z mlekiem matki? A może niepotrzebnie dopowiadał sobie takie historie i była to po prostu kwestia jego paskudnego charakteru. Z drugiej strony, jedna z jego byłych - studentka psychologii - powiedziała mu kiedyś że zachowuje się tak wstrętnie wobec lasek ze strachu przed stałą relacją. Mówiła, że sam panicznie bał się porzucenia jeśli ze znajomości zaczęłoby kroić się coś poważniejszego. Wtedy Luke uznał to za czcze gadki i w końcu rzucił typiarę, bo zaczęła go wkurzać tymi analizami, ale z perspektywy czasu - to by się zgadzało. No i tu dochodzimy do punktu wyjścia - w każdym scenariuszu było to pokłosiem tego co zrobili mu biologiczni starzy.
- Nigdy wcześniej Cię nie kusiło, żeby spierdolić? Wiesz, zanim dowiedziałaś się o moim istnieniu - spytał, bo co prawda podejrzewał że znalezienie aktu urodzenia Luke'a zadziałało jak impuls do działania, ale może miała już za sobą jakieś wcześniejsze próby wyrwania się z przyczepy? I faktycznie, Shadow nie było raczej miejscem pracy dla osób, które próbują wyjść na prostą. Luke doskonale zdawał sobie sprawę, że praca w największej ćpialni w okolicy - ubranej w ładny papierek, ale jednak ćpialni - dosłownie igra z ogniem.
Nie miał póki co podstaw, żeby podejrzewać Blair o alkoholizm, dlatego wsłuchując się w jej słowa zmarszczył brwi, popijając sobie polany trunek.
- Przynajmniej nie zrobiłaś sobie bachora, którego potem olałaś - zaśmiał się gorzko. Luke przez połowę swojego życia miał takie podejście - dopóki nikogo nie krzywdził, nikt nie miał prawa się do niego przypierdalać. Nie docierało do niego, że łamał serce swoim rodzicom, kiedy ci widzieli go zataczającego się albo przećpanego.
Nieco nerwowo podrapał się po brodzie, kiedy Blair spytała o to, dlaczego pyta. Nigdy dotąd nie przyznał na głos - nawet przed samym sobą - że był uzależniony. I mimo, że taka odpowiedź jako pierwsza przyszła mu do głowy, sprzedał Blair nieco lżejszą wersję. Nie miał złych intencji czy nie chciał kłamać - po prostu bardzo mocno chciał wierzyć, że tak właśnie było.
- Pytam z ciekawości - odparł szybko. - Parę lat temu miałem taki okres w życiu, że lubiłem się mocno zabawić. Naprawdę mocno. Ale wiesz, nie tak jak prawdziwi ćpuni. Nigdy nie ładowałem sobie w żyłę, nie sypiałem na dworcach czy coś - dodał prędko, bo w jego mniemaniu tam właśnie przebiegała granica między zabawą a ćpaniem. A sypiał po znajomych albo u swoich lasek, za co choćby taka Autumn migiem go przegoniła ze swojego życia, kiedy przyłaził do niej najebany. - Po prostu lubiłem imprezy, ludzi no i kiedy coś się działo. Nie byłem taki, jak oni. Prawda? - dodał ciszej, spoglądając wyczekująco na Blair, jakby oczekiwał że potwierdzi jego słowa.

Blair Emerson
striptizerka, tarocistka — Shadow
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Przeprowadziła się do Lorne, by odszukać i poznać swojego starszego brata, o którego istnieniu do niedawna nie miała pojęcia. Rozbiera się w Shadow, wróży z kart i ma za sobą kilka nieudanych odwyków, ale próbuje udawać, że wcale nie ma problemu z alkoholem.
Blair sama nie była w tej kwestii lepsza, bo również nie potrafiła się ustatkować - tyle, że ona, w przeciwieństwie do Luke'a, wcale nie chciała tego robić. Zobowiązania ją przerażały, była tego świadoma i zaakceptowała taki stan rzeczy, radośnie korzystając ze swojej wolności kiedy tylko nadarzała się ku temu okazja. Może to kwestia tego, że w porównaniu do brata była jeszcze gówniarą i niewykluczone, że z wiekiem także zacznie pragnąć jakiejś stabilizacji, ale póki co na podobne sugestie jedynie prychała z rozbawieniem. Miałaby z własnej nieprzymuszonej woli przykuć się do jednej kobiety? Dobre sobie!
- Nie raz - przyznała szczerze, bo sama nawet nie była w stanie policzyć, ile razy była bliska rzucenia wszystkiego i wyjechania w cholerę. Zawsze jednak znajdowało się coś, co ją powstrzymywało - głównie na płaszczyźnie finansowej, bo jednak wyprowadzka z przyczepy nieuchronnie wiązała się z opłatami za nowe miejsce zamieszkania. - Pierwszą próbę ucieczki zaliczyłam w wieku szesnastu czy siedemnastu lat... przez kilka dni spałam u laski, z którą się wtedy spotykałam, później się pokłóciłyśmy więc poszłam spać na ławce w parku ale ostatecznie wróciłam do tej cholernej przyczepy. Stary był w ciężkim szoku, kiedy mu uświadomiłam, że nie było mnie ponad tydzień. - Zaśmiała się, ale nie było w tym zbyt wiele radości, bo choć sytuacja faktycznie wydawała się tak absurdalna, że aż zabawna, to Emerson doskonale pamiętała, że jej wcale wtedy do śmiechu nie było. - Później były już tylko plany. Na planach kończyło się za każdym razem, aż do teraz.
Chwała niebiosom za tą szklankę whisky, bo takie cofanie się do przeszłości na trzeźwo było nie do ujebania. I tak z jakiegoś powodu powiedziała więcej niż zamierzała, przepicie tego było wręcz koniecznością.
- Na szczęście to mi nie grozi. Byłabym koszmarną matką - rzuciła, nawet nie próbując udawać, że byłoby inaczej. Tego jednego od zawsze była pewna i nawet często żartowała, że jej orientacja to jasny i wyraźny komunikat: nie rozmnażaj się. Cóż, nie zamierzała.
Nie spodziewała się, że Luke postanowi się przed nią tak otworzyć, skoro wciąż, jakby nie patrzeć, była dla niego obcą osobą. Przemknęło jej jednak przez myśl, że może wcale nie musiała aż tak bardzo bać się prawdy o swoich problemach, skoro on również najwyraźniej nie był od nich całkowicie wolny.
- Prawda - potwierdziła, być może trochę za szybko, przez co mogła zabrzmieć, jakby próbowała zaklinać rzeczywistość i oszukiwać ich oboje, a przecież wcale tak nie było. - Nie wiem co dokładnie działo się w twoim życiu, ale cokolwiek by to nie było, jest już przeszłością, no nie? A oni przez cały czas żyją tym samym zepsutym życiem, nie mają żadnych refleksji i nic nie chcą w sobie zmieniać. - To był jej ulubiony argument, którym od kilku lat usprawiedliwiała również samą siebie. Tak mocno wmawiała sobie, że jest lepsza, bo próbowała coś ze sobą zrobić, że momentami naprawdę szczerze zaczynała w to wierzyć. No a poza tym jeszcze ostetcznie się nie poddała; nie pozwoli przecież, żeby alkohol do reszty zniszczył jej życie. Musi tylko poczekać na bardziej sprzyjające okoliczności.

Luke Winfield
ODPOWIEDZ