Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
2.

Joel nie pamiętał kiedy ostatni raz miał wolny weekend. Pamiętał czasy jak miał mieć wolny weekend, ale ostatecznie dzwonił szef tłumacząc, że któremuś z jego kolegów coś wypadło i Joel miał go zastąpić. A, że liczyła się tylko kasa to oczywiście chętnie się godził na takie zastępstwa. Przecież to nie tak, że miał życie prywatne czy nawet dziewczynę, o którą mógłby dbać czy coś. Nie, nie. Takie ekscesy nie wchodziły w grę. A przynajmniej nie teraz, bo chwilowo jego życie uczuciowe tkwiło w zawieszeniu. Odnosił wrażenie, że ciągnie go do jednej z klientek, ale to uczucie próbował w sobie zdusić. W końcu to bardzo nieprofesjonalne zachowanie, a on naprawdę nie mógł sobie pozwolić na stratę pracy. To nie tak, że klepał biedę i nie miał żadnych oszczędności. Wręcz przeciwnie, był bardzo oszczędnym człowiekiem. Po prostu gdyby nie miał pracy to chyba by umarł. Z nudów. Nie lubił się nudzić.
Nawet w wolny weekend nie miał zamiaru się nudzić. Porobił sobie trochę planów z przyjacielem, na którego mu napiszę poszukiwania, żeby nie było, że piszę o jakiejś fikcyjnej postaci. No i tak sobie zaplanowali zrobić jakiegoś grilla w ogródku Joela. Na grilla i piwko zawsze była idealna pora. A nie pamiętał kiedy ostatnim razem mógł sobie pozwolić na takie luksusy. No więc wybrał się do supermarketu i nie miał zielonego pojęcia czy zbliża się jakieś święto czy wolny weekend czy wszyscy ludzie razem uznali, że lepiej iść w czwartek na zakupy, bo w piątek na pewno będą tłumy, ale no... były tłumy. I to spore. Kolejki ciągnęły się jak smród po gaciach i Joel nawet cieszył się z tego, że jutrzejszy piątek ma wolny. Przynajmniej stanie w kolejce będzie mógł sobie odespać po powrocie do domu. Gdyby ogólnie ogarnął, że są takie kolejki to pewnie nawet nie wszedłby do sklepu tylko wybrał się jutro rano. Przynajmniej stałby w kolejce z emerytkami, które zawsze są chętne do tego, żeby przeprowadzić rozmowę. A tak to będzie się nudził. A przynajmniej tak mu się wydawało. Tak bardzo się jednak mylił.
Stał sobie w kolejce i co jakiś czas zerkał w telefon, bo co innego mógł robić? Przecież nie będzie rozmawiał ze starszą kobietą, która namiętnie wjeżdżała mu w tyłek swoim koszykiem. W końcu się lekko zirytował i obrócił się do kobiety. -Mogłaby pani? - Wyszeptał wskazując na jej koszyk i jak się obracał to nawet nie zauważył, że sam szturchnął swoim wózkiem kobietę stojącą przed nim. Obracając się ogarnął co zrobił, więc zrobiło mu się głupio, że zganił kogoś za coś co sam robił. -Przepraszam bardzo. - Wyszeptał w tym samym momencie, w którym kobieta się obróciła. No i napotkał tak dobrze znajomą twarz. -O. Cześć. - Wyprostował się, żeby się lepiej zaprezentować. -Gdybym wiedział, że to ty to pewnie uderzyłbym mocniej. - Zażartował z uśmiechem, ale zaraz się skrzywił bo to był okropnie słaby żart. Raz, że nigdy by jej nie uderzył, a druga sprawa to taka, że no przemoc domowa to nie powód do żartów. No, ale tak właśnie wyglądają niezręczne spotkania z kimś kto teraz jest nieznajomym, a kiedyś był fundamentem, na którym budowało się przyszłość. -Wybacz, słabo. - Uśmiechnął się przepraszająco. Zaczął się karcić w duchu za to, że w ogóle jej nie rozpoznał. Domyślał się, że to przez to, że jednak zaglądał w telefon, ale mimo wszystko... powinien ją poznać. -Wielkie plany? - Zapytał wskazując na jej koszyk, bo pewnie miała tam butelki z winem. Nie jego sprawa, ale głupio było nie zapytać. Chociaż przecież to nie tak, że nie widział jej przez ostatnie kilka miesięcy. Widział. Robił jednak dużo, żeby ona przy okazji nie zobaczyła jego. Unikanie spotkania z nią stało się swego rodzaju priorytetem.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
[9]

Scarlet niemal zżerały wyrzuty sumienia i to nie tylko z powodu kłótni z Coltonem, ale również tej burzliwej acz chyba niewielkiej sprzeczki z Cami. Czuła się podle przede wszystkim z powodu tej drugiej wspomnianej kłótni. W końcu Cami była jej najlepszą przyjaciółką i pewnie to ona nieudolnie próbowała posklejać jej złamane serduszko po rozstaniu z Joelem. Tymczasem wyszło strasznie słabo z powodu tej jednej rzeczy, która powinna być powiedziana wprost, a została przemilczana. I Scar postanowiła jej to wynagrodzić – a w jaki inny sposób można przekazać komuś miłość, jak nie poprzez jedzonko. I wino. Duże ilości wina, najlepiej. I całkiem szybko uwinęła się z zakupami, ustawiła się, więc do kolejki i rozglądała się jeszcze zapobiegawczo po rzeczach przy kasach, gdy nagle rozdzwonił się jej telefon. Przez dobre pięć minut próbowała zrozumieć, co jej asystent administracyjny zrobił albo czego nie zrobił. Niestety François miał problemy zarówno ze zrozumieniem angielskiego, jak i z porozumiewaniem się w tym języku. – Nie, nie, François, chodziło mi o segregatory, nie sekatory, bo ja naprawdę nie potrzebuję sekatorów – mamrotała, przyciskając telefon ramieniem do ucha i starając się przede wszystkim zwalczyć migrenę. I na domiar złego jej asystent zaczął mamrotać coś szybko po francusku, a więc i Scarlet zaczęła mówić coś łamanym francuskim, co brzmiało chyba trochę jakby miała udar i wypowiadała losowe słowa. – Je vous remercie de votre venue – powiedziała niezgrabnie, co kompletnie nie miało sensu w tym momencie ich rozmowy, ale tylko tyle zapamiętała ze spotkań autorskich z francuskojęzycznymi fanami. I nagle poczuła, że coś tknęło ją w tyłek i gwałtownie się odwróciła z groźną miną, gotowa wyperswadować jakiemuś staruszkowi, że strefa komfortu osobistego to obecnie jedyna strefa, jakiej się może otwarcie domagać – i owszem domaga jej się w tej chwili – kiedy to nagle dotarło do niej, kto ustawił się tuż za nią w kolejce. Teraz ten udar byłby nawet bardziej uzasadniony. Przez chwilę stała jak wryta, wpatrując się w Joela niczym w obrazek, a raczej grecki posąg Zeusa i dopiero po kilku sekundach otrzeźwiała na dźwięk głośnych sprzeciwów dobywających się z jej telefonu. – Oui, oui, je t'appellerai – pokaleczyła sobie zapewne przy tym język, wypowiadając te słowa i to pewnie jeszcze źle je akcentując, ale po tym już całkiem się rozłączyła. Już dawno zapomniała, dlaczego zatrudniła francuskojęzycznego asystenta, który był jednocześnie studentem na uczelni, na której pracowała. Poza tym, że był zniewalająco przystojny, ale tego nie mogła powiedzieć na głos, jeśli chciała uchronić się przed pełnym satysfakcji „a nie mówiłem” ze strony Coltona. Serio powinna zwolnić François albo najlepiej obydwóch, bo ją wkurzali. – Cześć – powiedziała słabo, z czego szybko zdała sobie sprawę i odchrząknęła i powtórzyła już wzmocnionym głosem i automatycznie przywołała na twarzy uśmiech. Teraz z kolei zaczęła rozważać atak serca. Zdała sobie też sprawę z tego, iż nie wygląda jak wcielenie bogini, a wręcz totalnie aseksualnie i jedyne, co mogła w tej chwili zrobić to poprawić włosy, wymykające się jej z koczka. Dlaczego zawsze jest tak, że gdy wpadamy na swoich eksów to wcale nie wyglądamy jak seks-bomby? Mimowolnie podążyła wzrokiem w kierunku swojego koszyka. – Nie. Tak? Hm, próbuję kogoś przeprosić – powiedziała ze wzruszeniem ramion, bo ten kalafior, bułka tarta, wielki pomidor i trzy winiacze były w zasadzie dla Cami. Cały dobytek koszyka miał pójść na wieczorek z jej najlepszą przyjaciółką. – A ty? – Bo nie ma to jak stać w kolejce do kasy i konwersować zażarcie o zawartości swoich koszyków/wózków.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
-Cześć – Powiedział raz jeszcze, bo po co pozwolić sobie i jej na chwilę niezręcznej ciszy gdzie oboje się na siebie patrzyli jak mógł po prostu powtarzać jakieś randomowe wyrazy. –Mam nadzieję, że to nie było jakieś przekleństwo na mój widok. – Dodał jeszcze nawiązując do jej ostatnich słów po francusku, które naturalnie kierowała do telefonu, ale jednak jak je wypowiadała to patrzyła na niego. Nie mógł mieć pewności, w końcu po francusku nie mówił. Chociaż też wątpił, żeby Scarlet była typem osoby, która mówiłaby o nim brzydko mając go przed sobą. Nawet nie zakładał, że mówiła o nim źle za jego plecami. Raczej nie zrobił jej nic takiego czym zasłużyłby sobie na takie traktowanie. No, ale wiadomo… serca sobie złamali. Czy tego chcieli czy nie.
Dla niego prezentowała się zjawiskowo jak zawsze. Nie mógł ode niej oderwać wzroku, nie potrafił się nasycić tym widokiem. Jeżeli tydzień temu wmawiał sobie, że już za nią nie tęskni i jest zdecydowanie lepiej to teraz miał potwierdzenie tego, że po prostu okłamywał sam siebie. I to nawet nie tak, że jej widok otworzył rany, które myślał, że się zagoiły. Bardziej poczuł bicie serca, które dawało mu znać, że mimo niedawnego bólu i smutku było gotowe zabić ponownie. Nawet jeżeli miałby po raz drugi wejść do tej samej rzeki. Chciał nawet coś powiedzieć o tym, że dobrze wygląda i że nic się nie zmieniła i że być może ich zerwanie jej służy (absolutnie na bazie tego spotkania nie mógł stwierdzić, że brakuje jej weny). Szybko jednak jego przemyślenia zostały rozwiane przez jej kolejne słowa. –Domowy posiłek? – Zapytał unosząc brwi. Pokiwał delikatnie głową i nawet się uśmiechnął. –Bardzo nabroiłaś? – Zażartował chociaż tak naprawdę poczuł ukłucie zazdrości. Naturalnie myślał o tym, że rzeczywiście jest w nowym związku i próbuje udobruchać swojego nowego partnera. Postanowił jednak nie pytać wprost, bo wiadomo… nie do końca była to już jego sprawa. Chociaż chciałby wiedzieć. Podpyta wspólnych znajomych, albo postalkuje ją trochę w internecie. Niekoniecznie będzie to dobre dla jego zdrowia psychicznego, ale przynajmniej ciekawość zostanie zaspokojona.
Przeniósł wzrok na swój koszyk, w którym było sporo wołowiny i wieprzowiny, bułki do burgerów i znikome ilości warzyw, a dodatkowo dwa sześciopaki piwa. To ostatnie to albo wypije sam, albo rzeczywiście podzieli się ze swoim przyjacielem, Ephraimem. Już mogę nazywać przyjaciela po imieniu xd –Mam wolny weekend, pierwszy od… nie pamiętam nawet kiedy, więc postanowiłem zorganizować grilla. Skromna impreza, żeby sprawdzić czy mam jeszcze znajomych. – Zażartował, ale też trochę kłamał, bo absolutnie nie miała to być impreza tylko spotkanie się z kumplem. Po prostu chciał wypaść dobrze przed swoją byłą. Plusem jest to, że do marketu poszedł od razu po pracy więc chociaż jego strój prezentował się nienagannie, bo jednak garnitury były wymogiem firmy.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Powtarzanie randomowych słów jest lepsze niż zapytanie co tutaj robi – bo chyba oczywiste, że zakupy – a właśnie to chciała powiedzieć Scarlet w pierwszym odruchu. Uśmiechnęła się jednak niezręcznie, zagryzając wargę i powstrzymując się przed wypowiedzeniem w odpowiedzi po raz kolejny przywitania. Z zakłopotaniem więc tylko zadzierała przez chwilę głowę, gdy dotarło do niej, o co mu chodziło z tym pytaniem o przekleństwo. – Och. Nie, jasne, że nie. Mówiłam tylko, że odzwonię później… Albo coś w tym stylu. Sama nie jestem do końca pewna. – Zaśmiała się nerwowo i zmarszczyła brwi. – Mój asystent nie zna dobrze angielskiego, ja nie znam prawie wcale francuskiego i… tak sobie właśnie rozmawiamy – wyjaśniła i z każdym kolejnym słowem czuła trochę jakby się pogrążała. Again, dlaczego go zatrudniła? Bo może faktycznie tylko dla ładnej buźki. Powstrzymała westchnienie po tej wypowiedz i ponownie się do niego uśmiechnęła, chcąc zamazać wszelkie kiepskie wrażenie.
Nie mogła powstrzymać się przed omiatanie go dyskretnym spojrzeniem. Wiadomo – uwielbiała go w najbardziej casualowych, domowych wydaniach, ale musiała przyznać, że w garniturze zawsze przykuwał spojrzenia. I chyba bardzo nienawidziła samej siebie, bo mimowolnie zaczęła zastanawiać się czy Joel używał tych samych perfum, co w przeszłości. I patrząc na niego w tym momencie, daleka była od podejrzeń, że nie wiedzie pomyślnego życia towarzyskiego. Zwłaszcza, że w jej odczuciu jego ton był taki lekki i pogodny. Wygląda, więc na to, że i ona pomyślała, że to ich zerwanie wyraźnie mu się przysłużyło. Zawsze był przecież cholernie atrakcyjny, ale w tym momencie jakoś tak bardziej boleśnie jej o tym przypomniano.
Uśmiechnęła się zdawkowo i wzruszyła tylko ramiona w geście obronnym. Aczkolwiek widać było wahanie w jej postawie. – Trochę – powiedziała wymijająco, nie chcąc przecież wchodzić w szczegóły. Na pewno nie pośrodku kolejki do kasy. Poza tym cała ta sytuacja mogłaby dla niego zabrzmieć dosyć głupio. Nawet jeśli zapewne kojarzył cały krąg tylko jej znajomych to rozmawianie o nich tutaj nie miało sensu.
Mimochodem zahaczyła wzrokiem o sześciopak piwa, kiedy wspomniał o grillu dla znajomych. – Jasne – powiedziała nagle i przewróciła z rozbawieniem oczyma. – Nasi znajomi zawsze bardziej lubili ciebie – powiedziała ze śmiechem. W sumie nigdy pewnie tego jakoś nie odczuła, ale zawsze miała wrażenie, że jeśli chodziło o ich wspólny krąg znajomych, to jednak to właśnie Joel był im wszystkim bliższy niż ona. Jasne, Scar była miła i zawsze starała się raczej być pozytywną kupką energii, ale przy jej licznych wyjazdach i braku pewnych przeżyć/doświadczeń z ową grupką znajomych, czuła niekiedy lekkie zdystansowanie. Dopiero od momentu powrotu do Lorne Bay na stałe zaciśniała wszelkie więzi.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Odwzajemnił uśmiech. –W takim razie skoro to nie było żadne przekleństwo skierowane w moją stronę to pozostaje mi tylko przyznanie, że francuski rzeczywiście jest seksownym językiem. – Zmarszczył brwi, bo nie był pewien czy powinien coś takiego powiedzieć. –Nawet jeśli nie jesteś pewna tego co powiedziałaś. – Ponownie zmarszczył brwi, bo czuł, że sam się wkopał w dosyć niezręczną sytuację. A przynajmniej wszystko było okej dopóki nie zaczął drążyć tematu i nie zaczął pierdolić bzdur. –Niektórzy ludzie brytyjski akcent uważają za tak seksowny, że proszę Brytyjczyków o przeczytanie na przykład składu jakiegoś produktu. Podejrzewam, że z francuskim byłoby dokładnie tak samo. – Postanowił zarzucić taką ciekawostką, bo chyba to było lepsze niż kontynuowanie rozkminy czy francuski jest rzeczywiście seksowny czy powiedział tak tylko dlatego, że ona w tej chwili używała tego języka czy po prostu był tak beznadziejny przy okazji takich spotkań. Będzie miał cały weekend, żeby przeżyć tą żenadę jeszcze kilka razy. Kto wie, może nawet w którymś momencie znajdzie odpowiedź. –Dosyć specyficzny układ posiadania asystenta jeżeli się nie rozumiecie. – Zauważył, ale niczego nie wytykał. To absolutnie nie jego sprawa. Może prowadziła jakiś wolontariat dla ubogiego Francuza. Albo pomagała mu w nauce języka, a on jej. Było to dziwne rozwiązanie skoro się nie rozumieli, ale no kto co lubi.
Zauważył to, że nie odpowiedziała mu niczym konkretnym. Był to dla niego znak, że rzeczywiście zdążyła sobie ułożyć życie na nowo, z kimś innym i nie chciała mu o tym mówić. Może była w świeżym związku, którego nie chciała jeszcze w żaden sposób definiować. Albo po prostu, mimo wszystko, w żaden sposób nie chciała zranić jego informując go o tym, że już kogoś ma. Gdyby on był w podobnej sytuacji, gdyby kogoś miał, a ona nie, to też niekoniecznie by się tym pochwalił. Tym bardziej, że rozstając się nie doszło między nimi do jakiś kłótni i nienawiści. –W takim razie mam nadzieję, że obiad wszystko załatwi. – Powiedział szczerze. W żadnym, nawet alternatywnym świecie nie życzyłby jej źle. –Właściwie to… jestem pewien, że załatwi sprawę. – Dodał, bo jeżeli jego zapewnienie miałoby w jakimś stopniu zmniejszyć jej stres to miał zamiar pomóc.
Zaśmiał się i pokręcił głową. –Nieprawda. – Teraz to już przeszedł w jakiś chichot, bo naturalnie miło było usłyszeć taki komplement. Każdy chciał być lubiany. –Lubili każde z nas z osobna. Ale jestem pewien, że uwielbiali nas razem. – Tym razem nie czuł się zażenowany, ani zawstydzony swoim stwierdzeniem. Taka była prawda. Gdyby nie lubili ich jako pary to by zapraszali tylko jedno z nich. Poza tym Joel umrze ze słowami na ustach, że on i Scarlet byli idealnie dobraną parą.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Uśmiechnęła się łagodnie i przez chwilę tylko zaciskała mocno usta, przyglądając mu się niepewnie i nie bardzo wiedziała co właściwie powinna odpowiedzieć, więc tylko nieudolnie wtrąciła: – Podobno. Tak mówią. – Czy istniało jakieś korzystne wyjście z tej niezręcznej rozmowy? Bo jeśli tak to najwyraźniej Scarlet też nie miała pojęcia, jak je znaleźć. I nagle szczerze się roześmiała, bo jednak wspomnienie o Brytyjczykach i brnięcie w ten temat rozładowało napięcie, które nagle się w niej wezbrało. I przypomniało jej się, że Joel zawsze potrafił ją rozbawić. Nawet takimi głupotkami czy głębokimi rozkminami na wszelakie, absurdalne niekiedy, tematy. – Uwielbiam słuchać brytyjskiego akcentu. Nadal jesteś na bieżąco z Downtown Abbey? – spytała odruchowo, bo pewnie kiedyś razem oglądali kilka sezonów. Pewnie Scarlet go początkowo przymusiła, ale głęboko wierzę w to, że Joel w końcu dobrowolnie się na to oglądanie godził?
Tak, chyba muszę przemyśleć jeszcze raz naszą dalszą współpracę – oznajmiła lekko i z rozbawieniem, bo nie dało się ukryć, iż faktycznie był to dość dziwny układ, na który nawet jej agent nie chciał się do końca zgodzić, ale cóż. Zatrudnianie ludzi pozostawało wciąż w zakresie jej obowiązków. Bo to naprawdę był wolontariat dla ubogiego Francuza, który potrzebował multum dorywczych prac i aż parsknęłam. Ale tak, Scarlet jakoś nie potrafiła mu nie pomóc, gdy pojawił się w sekretariacie i dlatego zaproponowała, że hej, na pewno coś ogarnie dla niej – choćby kawę. Poza tym szczerze uważała, że skoro był na wymianie studenckiej to jednak zna język angielski w stopniu zaawansowanym, ale chyba troszkę się przeliczyła.
Trochę nie wiedziała, co powiedzieć i niewątpliwie zrobiło jej się gorąco. A może to klima nagle przestała działać w sklepie? Podejrzewam, że w takim kraju jak Australia to bardzo powszechne zjawisko. – Ja… – zaczęła niepewnie, bo chciała mu powiedzieć, że chyba też tak uważa, ale wówczas ktoś stojący za Joelem zwrócił się bezpośrednio do Scarlet. – Przesunie się pani? – Callaway odrobinę podskoczyła, słysząc skrzekliwy głos zza pleców Joela. – Tak, już, przepraszam – powiedziała natychmiast i całkiem ochoczo przesunęła się w tej kolejce i wyładowała swoje rzeczy na taśmę. Jeszcze tylko trzy osoby przed nią i będzie mogła uciec z tej nieszczęsnej kolejki. – Wiesz… – zaczęła niepewnie, kompletnie nie wiedząc czy w ogóle powinna mu o tym mówić, ale pomyślała, że hej, nic wielkiego się nie zdarzy. – Mój agent i moja siostra organizują mi spotkanie autorskie w tutejszym domu kultury. Nic co mogłoby cię zaskoczyć, ale jeśli będziesz się nudził… – Jakoś nie potrafiła wykrzesać z siebie otwartego zaproszenia, bo i nie była przekonana, iż jest to na pewno dobry pomysł, ale pomyślała, że nawet jeśliby o tym teraz nie wspomniała, to Joel prawdopodobnie dowiedziałby się z jakiś ulotek albo plakatów. Albo i nie, ale tego sprawdzić już nie mogła.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Przeszedł go przyjemny dreszcz kiedy usłyszał jej śmiech. Tak bardzo za nim tęsknił. W dodatku kiedy był w stanie rozpoznać, że śmiech był szczery. Nie było w nim niczego wymuszonego i nienaturalnego. Nie chciała go udobruchać, albo zbyć tym śmiechem. Była szczera. Uśmiechnął się szeroko i jednocześnie poczuł ulgę. Nie nienawidziła go. Gdyby go nienawidziła to nie śmiałaby się teraz w taki sposób. Zapewne nie nawiązałaby nawet rozmowy. A jeśli by nawiązała to mógł sobie wyobrazić jak niezręcznie byłoby wtedy i jak ich rozmowa ograniczyłaby się do wymiany zwykłych uprzejmości. –Zabawne, że nikt nigdy nie mówi mi, że brzmię seksownie jak mówię po polsku, albo jak próbuje mówić po niemiecku. – Przewrócił oczami. To jedyne języki obce jakie znał. Chociaż o Niemieckim to ciężko powiedzieć, żeby go znał. Potrafił się dogadać i podstawy nie były mu obce. –Oczywiście, że tak. Nawet ostatnio pracowałem trochę nad moim akcentem w stylu Maggie Smith. – Naturalnie, że z czasem sam się przekonał do oglądania serialu i zapewne to on naciskał na Scarlet, że już jest nowy odcinek i powinni go obejrzeć. Po rozstaniu ciężko mu było spojrzeć na ten serial, ale ostatecznie się przemógł. –Pokaże ci następnym razem, bo nie chciałbym, żeby kobieta za mną pomyślała, że ją parodiuję. – Zniżył nieco głos i nachylił się w jej stronę, żeby to powiedzieć. Dodatkowo chciał wybadać sytuację jak zareagowałaby na ewentualne, przyszłe spotkanie.
Pokiwał głową. –Albo możesz mu pomóc. – Zasugerował. –Wiesz… domyślam się, że nie jest mu łatwo. W końcu nie znając języka jest w obcym kraju. No i to nie tak, że może sobie bez problemu przekroczyć granicę i iść gdzieś gdzie mówią innym językiem. Może daj mu kilka ulotek z kursami językowymi. – Wyszczerzył się. Zawsze lepsze rozwiązanie niż zwolnienie chłopaka. Tym bardziej, że ewidentnie się starał skoro jeszcze sam nie odszedł. A skoro był studentem to zapewne miał swoje potrzeby, które chciał spełnić. Kto wie… może był nawet dumny ze swojej pracy i się nią chwalił na około. A dzięki czemuś takiemu Scarlet będzie miała darmowy i pozytywny PR. Lepiej niż zwolnienie asystenta za to, że nie umie mówić po angielsku. Aczkolwiek Joel był pewien, że w takich kwestiach to Callaway może liczyć na pomoc swojego agenta.
Bardzo żałował tego, że ostatecznie nie usłyszał tego co Scarlet chciała mu na to odpowiedzieć. Obrócił się w stronę starszej kobiety i posłał jej gniewne spojrzenie. Chciał nawet powiedzieć coś niemiłego, ale jednak mama go uczyła, żeby nie być niemiłym. Poza tym nie chciał też przy Scarlet pokazywać się od złej strony. Tak więc przemilczał to co chciał kobiecie powiedzieć i przesunął swój wózek do przodu, żeby na niego nie zaczęła skrzeczeć.
Uśmiechnął się leciutko. Bardzo delikatnie. Prawie niezauważalnie. –Bardzo chętnie przyjdę. – Dopowiedział domyślając się, że zapewne zaproszenie go przychodzi jej z trudem. Miałby dokładnie ten sam problem, gdyby był na jej miejscu. Obiecał sobie jednak, że przyjdzie. Jeżeli będzie miał wtedy dzień pracujący to zrobi wszystko, żeby mieć wolne i tam iść. –Dziękuję. Za zaproszenie. – Powiedział i teraz uśmiechnął się już nieco szerzej. Trochę bawiło go to, że to zaproszenie było takie, że prawie nie było zaproszeniem. Miał tylko nadzieję, że nie robiła tego z żalu nad nim tylko dlatego, że rzeczywiście chciała, żeby tam był. –Podeślij mi tylko szczegóły. – Dodał chociaż zapewne gdyby nie zrobiła tego do końca jutrzejszego dnia to sam by napisał z uprzejmym przypomnieniem, że naprawdę chciałby tam być. –Napisałaś coś nowego? – Zapytał z ciekawości.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Dla niej ta rozmowa była trochę niezręczna, ale naprawdę ostatnią rzeczą, jaką mogłaby powiedzieć to, to, że go nienawidzi. Nigdy nie przeszła jej nawet taka myśl przez głowę. Owszem, było jej przykro, tęskniła za nim, trochę też wylała łez przez całe to zerwanie – notabene nawet jeszcze całkiem niedawno – i miała złamane serce, ale nic z tych rzeczy nie zakrawało o uczucie nienawiści, które miałoby być skierowane w stronę byłego.
Przewróciła oczyma. – Nikt nie musi ci tego mówić, bo to się rozumie samo przez siebie – oznajmiła automatycznie i całkiem odruchowo na moment zapominając, iż już dawno wypadła ze stanowiska, które pozwalałaby jej na tego typu droczenie się. Ale dopiero po chwili zrozumiała, że trochę wtopiła z tak szybką odpowiedzią, która mogła być przecież uznana za najgorszego rodzaju flirt. A tego by przecież nie chciała. Jej policzki oblał rumieniec, a ona wycofała się lekko zakłopotana. – To znaczy… em… na pewno wiesz, co miałam na myśli – dodała szybko, co niekoniecznie ratowało sytuację.
Natomiast brew jej pyknęła na sugestię następnego spotkania. Ale zaraz upomniała się w myślach. Być może Joel powiedział tak, bo tak wypadało, a tak naprawdę wcale nie chciał jej widzieć po raz kolejny? Bo jak inaczej wytłumaczyć to wzajemne unikanie się? Uśmiechnęła się jednak pogodnie w odpowiedzi, bo choćby się zarzekała to jednak musiała przyznać, że naprawdę bardzo chciałaby zobaczyć się z nim ponownie. Jednocześnie jednak nie mogła wyprzeć się wrażenia, iż byłoby to naprawdę niezręczne spotkanie. Aczkolwiek nie mogła zaprzeczyć, iż nie chciałaby usłyszeć Joela z akcentem Maggie Smith! Dlatego tak ładnie się do niego uśmiechała. – To… byłoby świetne – oznajmiła zachowawczo i uprzejmie.
Rozpromieniła się już znacznie, gdy pociągnęli temat jej asystenta i jego kłopotów z językiem. – O, to naprawdę dobry pomysł – oznajmiła radośnie i z trudem powstrzymała się, by nie klasnąć w dłonie. Nie pomyślała o tym, a przecież zachęcenie go do kursu językowego na pewno będzie pomocne – nawet jeśli nie na kurs, to przecież na pewno znalazłby się jakiś lektorat językowy na ich uniwerku. Nie tylko pomogłoby to w komunikacji, ale rzeczywiście istotnie i pozytywnie wpłynęłoby na jej PR – przez co Colton byłby pewnie wniebowzięty.
W duchu odetchnęła z ulgą, ale na zewnątrz wciąż trzymała gardę i zdobyła się jedynie na ciepły uśmiech. – Nie ma problemu – odparła w odpowiedzi i tylko wzruszyła ramionami. Chciała sprawiać wrażenie, iż faktycznie zaproszenie go było drobnostką i było czymś niezobowiązującym, i że wcale nie sprawiło jej to problemu. Choć było zupełnie odwrotnie. – Pewnie, podeślę – obiecała, wciąż wypakowując rzeczy na taśmę i wreszcie podniosła na niego swoje spojrzenie. – Och… Nie, nie napisałam. Właściwie, nie będę niczego promować. To bardziej panel Q&A dla lokalsów – odparła z lekkim zakłopotaniem, nie patrząc na niego, bo właśnie poruszył tą jedną strunę, której miała nadzieję, że nie poruszy.
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Uśmiechnął się delikatnie, a nawet lekko zarumienił, więc spuścił głowę. Komplementy od niej zawsze miały większą wartość niż od kogokolwiek innego. Teraz pękało mu serce kiedy je przyjmował, bo nie był pewien czy na nie zasługuje. –Wiem co miałaś na myśli. – Uśmiechnął się jeszcze raz. –Dziękuję. – No bo za komplement trzeba podziękować. Zawsze. Nawet chciał zacząć mówić po polsku jakieś bzdury, że chrząszcz brzmi w trzcinie, ale uznał, że stare babsko z tyłu z pewnością będzie niezadowolone jak usłyszy takie bluźnierstwa.
-Świetnie! – Szczerze się ucieszył na wizję wspólnego spotkania się z nią. Może nie będzie między nimi tak źle? Może w końcu jego uczucie przeminie i dotrze do niego to, że lepiej mieć ją w życiu jako przyjaciółkę niż nie mieć jej wcale? Może sama jej obecność zapełni chociaż częściowo dziurę w sercu jakie zostawiło ich zerwanie. Na parę sekund otworzył nawet usta, żeby coś powiedzieć. Coś niewinnego, ale coś co jednocześnie dałoby jej do myślenia i zrozumiałaby, że po jego stronie nic się nie zmieniło. –To… w takim razie… um. Hm. Daj znać jak będziesz miała wolną chwilę i się dostosuje. – Powiedział z uśmiechem chociaż początkowo na usta cisnęło mu się Tęsknie za tobą.
-Jakbyś potrzebowała z tym pomocy to daj znać. Popytam w pracy. – Może ktoś u niego w pracy znał francuski i byłby w stanie pomóc z ewentualnymi korepetycjami, albo kursami. Dla Joela to był powód, żeby po prostu utrzymać kontakt ze Scarlet. Schodziły z niego nerwy i był coraz bardziej zrelaksowany. Ich pierwsze spotkanie po rozstaniu nie było takie złe. Jasne, trochę niezręczności, ale ostatecznie zachowują się jak dorośli ludzie, którzy potrafią ze sobą rozmawiać.
-Super. – Już nie mógł się doczekać tego spotkania autorskiego. –Oh. Okej. – Pokiwał głową. –W takim razie będę mógł ci zadać pytania, które zawsze chciałem zadać, ale się bałem. – Zażartował sobie. –Powinienem coś przygotować, żeby rozruszać towarzystwo? – Nachylił się i zapytał ją konspiracyjnym szeptem. –Skąd czerpiesz wenę? Nad czym teraz pracujesz? – Zasugerował przykładowe pytania i jak taśma trochę się ruszyła to wyłożył swoje zakupy, które były skromniejsze niż to co wyłożyła na taśmę Scarlet. –Podrzucić cię do domu? – Zaproponował. Miała spore zakupy, a on miał po drodze, a w sumie to nie widział jej auta na parkingu. Nie, żeby też stał i się rozglądał w poszukiwaniu go.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Nie pozostało jej więc nic innego jak tylko odpowiedzieć szczerym uśmiechem. Wolała już więcej się nie pogrążać i nie drążyć tego komplementowania się. Zresztą, głupio się czuła po tym jak dała mu odczuć, że nadal jest dla niej atrakcyjny. To znaczy, to było dość oczywiste, bo wiadomo, że wciąż był w jej typie i kiedyś lubiła go na tyle, by z nim być i wiązać swoją przyszłość, ale zapewnienie go o tym chyba po prostu nie było dobrym pomysłem.
Och – wyrwało jej się i zmierzyła go uważnym spojrzeniem. Znów zaczęła się zastanawiać, czy powiedział tak tylko dlatego, że tak wypadało czy naprawdę chce się z nią spotkać. Bo jeśli to drugie to w jej głowie nasuwało się milion pytań – jakiego typu byłoby to spotkanie, czy on aby się z nikim innym nie spotyka, czy zaproponował to dlatego, że chce ją odzyskać, czy tylko podtrzymać ich znajomość, czy jeszcze coś innego, czy po prostu ze zwykłej uprzejmości. Posłała mu przelotne spojrzenie. – Czyli… emm… mówiłeś poważnie i naprawdę chcesz, żeby był następny raz? Niekoniecznie w kolejce do kasy? – spytała z rozbawieniem, próbując mimo wszystko zachować lekki i swobodny ton tejże wypowiedzi na wypadek gdyby te jego słowa nic nie znaczyły, a ona miała jakieś urojenia.
Dzięki – powiedziała z łagodnym uśmiechem i skinieniem głową, ale prawdę mówiąc nie przewidywała podobnej sytuacji. Jakoś to ogarnie – albo ogarną razem z Coltonem. Póki co łamana angielszczyzna, słownik francusko-angielski i jej wszelkie próby oraz samozaparcie wystarczało. Nie przyszło jej do głowy, że poproszenie go o pomoc mogłoby być dobrym pretekstem do przedłużenia ich znajomości tudzież zwykłej próby utrzymania kontaktu. A nawet jeśli by jej przyszło do głowy to chyba zwyczajnie czułaby się głupio, żeby faktycznie użyć tego jako wymówki.
Z trudem powstrzymała się przed hiperwentylacją, ale przebiegł ją dreszcz – nawet pomimo tego, iż domyślała się, że jego słowa są wyłącznie żartem. – Jakiego typu pytania? – Mimowolnie widziała oczyma wyobraźni załamanego Coltona gdyby Joel nagle wstał i zaczął zadawać jakieś prywatne i osobiste pytania. Po sekundzie dotarło do niej, że Joel tylko chyba żartował. Chyba. I ponownie poczuła jak przebiega przez jej ciało naelektryzowanie, gdy się pochylił w jej stronę. – Mhm… Niekoniecznie? – rzuciła z nerwowym zaśmianiem się i lekko się odsunęła. – Wystarczy, że po prostu będziesz – powiedziała szczerze i obdarzyła go promiennym uśmiechem. Prawdę mówiąc chyba by ją zjadły nerwy, gdyby Joel tak po prostu wstał i zaczął jej zadawać pytania na panelu z tym swoim olśniewającym uśmiechem. A potem Colton zabiłby ją za to, że zjadły ją nerwy i nie potrafiła się opanować, a tego chyba wszyscy woleliby uniknąć.
Po szybkim dokonaniu płatności zaczęła wszystko pakować do ekologicznej, materiałowej torby na zakupy. – Nie, nie musisz. Naprawdę. Przejdę się, trochę dotlenię – oznajmiła z uśmiechem, stwierdzając, że jednak podwózka to może być za dużo, a po co kusić los jeszcze bardziej?
joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
-Oczywiście. – Odpowiedział bez chwili zawahania. Parę sekund zajęło mu jednak przeanalizowanie tego jak to powiedziała i co dotychczas on mówił. Wszystko połączył w kropki i na chwilę zmarszczył brwi. To on mógł to źle odbierać. Może ona to mówiła z grzeczności, albo robiła sobie z niego podśmiechujki? Z drugiej strony nie widział powodu, dla którego mogłaby to robić. Przecież nie było między nimi aż tak źle. Jasne, złamali sobie serca, ale ostatecznie ich relacja, a przynajmniej jej koniec, nie miał jakiegoś negatywnego wydźwięku. Przynajmniej nie w jego oczach. –Oczywiście tylko wtedy jeśli ty będziesz miała takie same chęci. – Dodał próbując z tego wybrnąć nie zadając wprost oskarżającego pytania „to ty nie mówiłaś poważnie?”. Nie próbował tym samym chronić jej. Bardziej chronił siebie. Gdyby mu teraz powiedziała w miejscu publicznym, że żartowała, albo mówiła tak, bo tak się mówi to prawdopodobnie powiedziałby, że jednak czegoś zapomniał, poszedłby do działu z akcesoriami do toalet i przeżywałby mini załamanie nerwowe. Dopiero w domu by się rozpłakał.
-W porządku. – Posłał jej szeroki uśmiech. –Zostawię więcej czasu antenowego twoim fanom. – Puścił jej oczko. Nigdy publicznie, ani na takim spotkaniu z fanami, nie zadałby jej pytania o życie prywatne. Nawet jeżeli skończyliby z negatywnymi relacjami. Wiedział, że takie miejsca nie są odpowiednie do takich pytań. –W takim razie możesz na mnie liczyć. Będę na pewno. – Potwierdził i już sobie zapisał w głowie od razu, że będzie musiał szefa poinformować, że w któryś dzień będzie potrzebował wyjście prywatne, które nie będzie mogło zostać mu anulowane. Umarłby gdyby przez pracę przegapił możliwość zobaczenia Scarlet. Tym bardziej, że sama go zaprosiła.
No tak czy siak pogadali jeszcze chwilę. Nie było już aż tak niezręcznie. Ostatecznie Scarlet zapłaciła za swoje zakupy i ruszyła w swoją stronę, a Joel odprowadzał ją tęsknym wzrokiem tak długo, aż w końcu kobieta za nim szturchnęła go swoim wózkiem i syknęła „Halo? Płacisz pan czy co?”. Trochę było mu przykro, bo w idealnej komedii romantycznej, ta sama stara kobieta powiedziałaby mu, żeby za nią biegł. A on by to zrobił. Na razie pozostało mu zapłacenie za swoje zakupy i powrót do domu.

/ ztx2
ODPOWIEDZ