studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
50.

Pierwsze dni pracy były dla Raine trudniejsze, niż się spodziewała. Chociaż była stałą bywalczynią Hungry Hearts i zdarzało się jej męczyć Lenny o składniki każdej kawy, kanapki i ciasta, kiedy chciała im załatwić pretekst do rozmowy w godzinach pracy dziewczyny, okazywało się, że inni klienci byli jeszcze bardziej upierdliwi i niekoniecznie cierpliwi, przez co czasem wracała do domu wręcz wykończona emocjonalnie, a darmowe ciastka, które zostawały na koniec zmiany, niekoniecznie to wszystko rekompensowały.
Dzisiaj jednak dzień był zdecydowanie lepszy. Może i ruch nieszczególnie dopisał w poświąteczny poranek, ale przynajmniej mieli czas, żeby wyrobić się ze wszystkim i kiedy Laurent wszedł do środka, była już prawie gotowa. - Dzień dobry! Szybko się przebiorę i jestem gotowa, ale może najpierw coś podam? - uśmiechnęła się do niego szeroko, już szykując się do zrobieni dwóch kaw - jednej dla siebie, drugiej dla niego, zanim jej obowiązki przejmie kolejna osoba. Ciężko się jej było przestawić na mówienie do Laurenta po imieniu, choć starała się sama w tym wszystkim pilnować, bo chciała uniknąć wszelkich niezręczności, jeśli mieli w miarę naturalnie kontynuować swoją relację. - A jak Fiodor? Nie zdążyłam powiedzieć, ale ostatnio prawie upolował jakiegoś gryzonia u mnie na podwórku, ledwo uciekł do jakiejś nory! - łowne instynkty psa były dla dziewczyny nowością, więc piszczała wtedy tak głośno, że pewnie słychać ją było w sąsiedniej dzielnicy, ale nie chciałaby, żeby coś złego się stało tej myszy, czymkolwiek owo stworzenie było, bo w sumie absolutnie się na nich nie znała, nie chciałaby jednak obserwować jak jakieś jest na jej oczach rozszarpane. - I gotowe! - postawiła przed nim dwa kubki z kawą, które w międzyczasie zdążyła przygotować, dorzucając też po ciastku. - Wybierzesz stolik? Ja zaraz wracam! - tak powiedziawszy zniknęła na zapleczu, żeby zdjąć swój fartuszek i się przebrać po całym dniu pracy.

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Nie zapomniał o tym jak bardzo pomocna okazała się Raine i nadal był jej niewiarygodnie wdzięczny za wszystko – od uratowania życia, po sporadyczną opiekę nad Fiodorem. Maltretował swoją babcię prosząc ją o wszelkie kontakty, które umożliwiły dobre praktyki dla panny Barlowe. Takie, które pozwalałyby na wykorzystanie zdobytej przez nią wiedzy. Głupio by przecież było szukać czegoś, gdzie dziewczyna nie mogłaby realizować swojej pasji... Męczenie przyniosło skutki, bo po tygodniu lub dwóch babcia zostawiła całą listę firm i osób, które Laurent powinien przekazać Raine. Choć oczywiście nie wiedział jeszcze jak ta miała zareagować na jego starania (choć miał nadzieję, że tym razem zamierzała zaakceptować tego typu formę podziękowania).
Właśnie dlatego nalegał na spotkaniu, uznając że rozmowa w cztery oczy miała być najlepsza. To nie był jedyny powód. Chciał zwyczajnie miło spędzić jedno popołudnie – bez gonitwy za panną Clark, która najwyraźniej nie zamierzała unikać problemów. Na tę jedną lub dwie godziny mógł zwyczajnie odpocząć. Nie spodziewał się jednak, że pojawi się na umówionym spotkaniu jako drugi, a właściwie, że zamierzał zastać pannę Barlowe w miejscu pracy. Czuł się z tym faktem odrobinę dziwnie… zupełnie jak gdyby jej w czymś przeszkodził. Zaczął pytać samego siebie czy zapomniał o tym fakcie, czy może zwyczajnie nigdy ją o to nie pytał.
Dzień dobry – odpowiedział, próbując zamaskować swoje poczucie zmieszania. – Nie śpiesz się – dodał, bo nie był pewien czy czasem w ten sposób nie przysparzał jej kłopotów. – Tylko kawę, mocną – dodał niepewnie, bo nie chciał, żeby jego prośba brzmiała jak gdyby jej rozkazywał, a właściwie składał jedno z wielu zamówień. A potrzebował ogromnej ilości kofeiny, żeby wytrzymać do końca dnia. Nie spał co najmniej dzień, jeżeli nie dwa, nie licząc trzydziestominutowych drzemek.
Był więc wdzięczny dziewczynie za to, że próbowała go rozbudzić informacjami z opieki nad psem. Najpierw zdawał się być zaskoczony usłyszanym faktem, ale chwilę później uśmiechnął się przepraszająco.
Dobrze, że go nie złapał – westchnął cicho, bo nie chciał, żeby Fiodor okazał się być szkodnikiem przyprawiającym Barlowe o zawroty i ból głowy. – Wybacz, czasami go poniesie. Spróbuj następnym razem ostro wydać mu komendę „zostaw” i „do nogi” – wytłumaczył, próbując dać dziewczynie wskazówki na przyszłość. – On jak to doberman, musi wiedzieć kto w danej sytuacji ma kontrolę – dodał drapiąc się ni to po czole, ni to po prawej brwi.
Pochwycił przygotowane dwa kubki z kawą, kiwnął Raine twierdząco, że grzecznie zaczeka i wybierze w tym czasie stolik. Jak łatwo się domyślić – wybrał ten, który zdawał się mieć największe pole widzenia na całą salę, ale jednocześnie nie rzucał się aż tak bardzo w oczy. Westchnął ciężko nad swoją kawą, dając upust swojemu zmęczeniu, póki nikt nie patrzył. Podparł głowę na dłoni i próbował nie zasnąć. Bo jak by to wyglądało, gdyby panna Barlowe za chwilę zobaczyła go drzemiącego nad nietkniętym napojem?

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Jasne, robi się! Na podwójnym espresso, bez mleka i bez cukru? - nie potrzebowała potwierdzenia, żeby wiedzieć, że zgadła. Jeszcze zanim zaczęła pracować w kawiarni, zauważyła, że na świecie istnieje kilka typów ludzi. Jedni zawsze pili mocną, czarną kawę. Gardzili dodatkami i nadmiernym rozwadnianiem, a na dźwięk o espresso z tonikiem, wyglądali jakby mieli wyjść i nigdy nie wrócić, do tego byli obrażeni samą sugestią, że mogliby spróbować smakowych propozycji. Druga grupa musiała mieć zawsze mleko pod ręką, a właściwie piła bardziej mleko z kawą. Najlepiej ze słodkimi syropami, masą korzennych przypraw i jakimś ładnym wzorem na spienionym mleku. Do tej grupy pasowała też bardzo wizja wrzucania zdjęć swojego napoju na portale społecznościowe. Istniała też w końcu trzecia grupa, taka najszersza, do niej należeli ludzie, którzy na co dzień pili zwykłą czarną kawę, bo zawsze zapominali kupić mleka, potrafili tę najmocniejszą wypić w kilku łykach, ale jak już się umawiali na spotkanie przy kawie właśnie, lubili czasem zaszaleć. Raine jeszcze nie potrafiła szaleć ze wzorkami, więc postawiła na szybkie ice latte z kroplą karmelowego syropu, korzystając z obecności metalowych słomek w Hungry Hearts, bo te papierowe były do niczego, a plastiku już nikt mieć nie chciał.
- A to naprawdę tak się różni między rasami? - zmarszczyła brwi, machnąwszy ręką na przeprosiny Laurenta, bo nie potrzebowała żadnych przeprosin. Fiodor był tylko zwierzęciem, nie można było od niego wymagać myślenia na poziomie dorosłego człowieka, do tego gdzieś wyczytała, że bardziej odpowiada ono rozwojowo dwuletniemu dziecku. Nie znała się natomiast wcale na rasach psów, więc nie wiedziała, czy trzeba je inaczej traktować w zależności od tego, jakich miały rodziców, ale miało to sens. W końcu niektóre miały predyspozycje do pomagania w polowaniach, inne z kolei świetnie sprawdzały się przy terapii, dobermany zaś raczej postrzegane były jako te niebezpieczne, chociaż dla Barlowe Fiodor był po prostu słodziakiem.
Przebrała się w ekspresowym tempie, zgarniając z zaplecza torbę ze swoimi rzeczami, chociaż nie żegnała się z nowymi kolegami w pracy, w końcu jeszcze nie wychodziła. - Juz jestem! - oznajmiła, siadając naprzeciwko i sięgając po swoją szklankę. - Właściwie nie wiem, czemu zaproponowalam tutaj, to już chyba taki nawyk, że wolę mieć wszystko w jednym miejscu, żeby jak najbardziej zaoszczędzić czas, bo w ciągu roku nie mam go za dużo - dużo miała za to zajęć do pogodzenia - uczelnia, nauka we własnym zakresie, korepetycje, dojazdy i jakieś spotkania ze znajomymi, a do tego czas na jedzenie i sen? Stała się już mistrzem planowania, zeby nie tracić ani minuty!

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Przytaknął jej, kiedy profesjonalnie nazwała jego życzenie dotyczące kawy. Jakkolwiek miało się nazywać jego zamówienie – najważniejsze, żeby utrzymało go na nogach do końca dnia. Choć nie należał do grona osób, które zawsze piły mocną kawę, dzisiaj zwyczajnie tego potrzebował. Właściwie… potrzebował takich zamówień niemal każdego dnia od momentu kiedy podpisał umowę z Clarkiem i przeniósł się do Lorne Bay. Inaczej jego organizm nie byłby w stanie wytrzymać nadmiaru pracy przy tak nielicznych momentach „odpoczynku”. O tym, że mógł poprosić o coś bardziej „ekstrawaganckiego” zapewne miał zrozumieć dopiero następnego dnia, chyba że i następny dzień miał go doprowadzić do podobnego stania.
Zerknął na nią zaskoczony kiedy zapytała o różnicę między rasami. Niektórzy mówili, że rasy nie miały znaczenia, ale według Laurentego nie do końca było to prawdą… choć i nie musiało oznaczać, że wszystkie psy jednej rasy miały jedno i to samo zachowanie.
Zależy od punktu patrzenia. Fiodor miał być policyjnym psem, ale padł bo był za bardzo milusiński. Ktoś go najwyraźniej za bardzo rozpieszczał – odpowiedział jej. – Ale i tak coś mu zostało z tego treningu i po prostu musi wiedzieć kto… eh, rządzi. – Być może słowo „rządzi” nie było tu najbardziej odpowiednie, bo i tak momentami „panem” okazywał się pies. – Ale mówią, że dobermany są wyjątkowo inteligentne i sprytne, co w jego przypadku się sprawdza – westchnął ciężko.
W międzyczasie, kiedy Barlowe na chwilę zniknęła, próbował pić swoją kawę i rozbudzić się na tyle, na ile było to możliwe. Westchnął cicho, wciąż podpierając się na dłoni. W ciszy co chwilę zerkał na salę i analizował niektóre osoby. Zboczenie zawodowe, niestety. Szczęście, że Raine szybko ponownie zwróciła na siebie uwagę i odwiodła go od oceniania ludzi pod względem niebezpieczeństwa.
Całkiem rozumiem – odpowiedział jej, uśmiechając się przy tym łagodnie. – Nie mam nic przeciwko, miłe miejsce – dodał, robiąc po tym dość długą przerwę. Jak miał jej powiedzieć o tym, że znalazł dla niej kilka kontaktów do których mogłaby się zgłosić w sprawie praktyk? Nie miał pojęcia, a jedyne o co prosił to o to, żeby się nie obraziła. Nie chciała wcześniej przyjąć zapłaty za opiekę nad dobermanem, więc podejrzewał, że istniała szansa, że nie przyjęłaby i tego typu pomocy. – Raine… – zaczął, drapiąc się przy tym po prawej brwi z nerwów. Nie tyle dlatego, że się stresował, ale dlatego że podejrzewał jaka miała być reakcja dziewczyny. Wyciągnął z kieszeni złożoną pół kartkę i przesunął ją w stronę panny Barlowe. – Ostatnio mówiłaś o studiach i postanowiłem się rozpytać po znajomych, dla których twoje wykształcenie mogłoby okazać się pomocne… Zebrałem kilka nazwisk i telefonów… oczywiście gdybyś chciała… mogłabyś się do nich zgłosić na praktyki – wyjaśnił w końcu z miną sugerującą jakoby chciał powiedzieć „tylko nie bij i zrozum, że się starałem”. Musiał przecież jakoś wyrazić swoją wdzięczność za pomoc przy Fiodorze.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- A umie tak zastygnąć w bezruchu? Niektóre psy potrafią, to chyba te myśliwskie? Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale rzeczywiście część ras uważa się za bardziej kanapową i rodzinną, a część za aktywną - zmarszczyła brwi, bo może nie powinna o to pytać Buchinskiego, w końcu to, że był posiadaczem psa nie czyniło go jeszcze ekspertem od wszelkich psich spraw, ale z pewnością miał większe pojęcie niż Raine. - Ach, tresura to chyba zupełnie coś innego, chociaż oglądałam kiedyś taki program, gdzie ktoś miał pomóc w wychowaniu i wydawało mi sie to momentami aż nazbyt brutalne - przyznała, bo z jednej strony rozumiała, że zwierzęta potrzebowaly sztywnych zasad, żeby pojąć co jest odpowiednim zachowaniem, a co nie, ale sama nie potrafiłaby tak stanowczo odnosić się do zwierzęcia. To była pewnie tylko jedna ze skrajności, ale może też jeden z powodów, dla których za wcześnie dla niej bylo na posiadanie własnego psiaka.
- Prawda? Lubiłam tu zawsze przesiadywać, moja przyjaciółka tu też pracuje - i dzięki Lenny właśnie udało się jej zaczepić w pracy. Nie miała żadnego doświadczenia, a dziewczyna wstawiła się za nią u właścicieli, z poleceniem było więc łatwiej starać się o posadę. I jak na razie była bardzo zadowolona. Jeszcze dużo nauki na nią czekało, ale Raine była ciekawa świata, czy to chodziło o kulturę i obyczaje w innych krajach, czy poznawanie zasad, rządzących wszechświatem, czy też parzenie kawy, albo sadzenie kwiatow. - Tak? - uniosła na niego spojrzenie, znad kubka z parującym napojem. Nie podejrzewała, że istnieje jakiś powód, dla którego mieli się spotkać, albo pretekst, który Laurent wymyślił. Dla niej ta relacja była zupełnie prosta - pomagała mu w opiece nad Fiodorem, a sam mężczyzna wydawal się sympatyczny. Nie była to może najlepsza rzecz, jaką można powiedzieć o drugim czlowieku, bo tak naprawdę mówiła niewiele, ale nie zdążyli się poznać na tyle, zeby mogła sądzić o nim coś więcej. Poza tym, zawsze starała się dostrzegac w ludziach ich dobre strony. Czasem bywało to naiwne, ale czemu miałaby myśleć inaczej?
- O - powiedziała na początek, odstawiając kawę na stolik i marszcząc brwi. - Dziękuję, to bardzo miłe, ale nie mogłabym - uśmiechnęła się blado. Właściwie się nie znali, więc nie miał pojęcia jakie jest podejscie Raine do przyjmowania pomocy. I może trochę sobie przeczyla, bo pracę w kawiarni zdobyła dzięki wsparciu przyjaciółki, ale nie chciałaby dojść do niczego, związanego z jej pasją, przez wzgląd na znajomości właśnie. Chciała to wszystko osiągnąć sama, bez żadnej pomocy, jakby chciała coś sobie udowodnic.

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Przytaknął na usłyszane pytanie.
Tak – bo Fiodor naprawdę potrafił zastygnąć w bezruchu. Nie miał też problemów ze słuchaniem rozkazów, choć oczywiście były takie momenty kiedy potrzebował usłyszeć komandę dwa razy. Szczególnie, kiedy chodziło o bezpieczeństwo właściciela. Niemniej, rzeczywiście Laurent nie był ekspertem, żeby uznawać się za znawcę, ale jednak starał się jak najlepiej zrozumieć i wychować Fiodora, zupełnie jakby miał do czynienia z małym dzieckiem. Doberman nie miał obecnie takiej szkoły jak wcześniej, ale przyzwyczajony był do wykonywania poleceń i zasad. Ciężko było oduczyć go czegoś, do czego był przyzwyczajony od szczeniaka. Według Laurentego trening nie był brutalny, a Fiodor (jak mu się zdawało) czerpał z tego dziwną przyjemność jak gdyby grał w grę.
Zależy, zapewne – westchnął ciężko, nie będąc pewnym jak wyglądała tresura innych psów. – To pewnie jak z dziećmi – dodał, uznając że i wychowanie małych brzdąców dla wielu mogło wydawać się zbyt „brutalne”. Wszystko jednak zależało od charakteru.
Uśmiechnął się, kiedy dziewczyna zaczęła mówić o miejscu w którym się znajdowali. Równie dobrze mogliby i spotkać się w parku albo na przystanku – nie miałby nic przeciwko temu. Byleby tylko miał chwilę czasu, żeby okazać wdzięczność pannie Barlowe za otrzymaną pomoc… i móc spróbować jej pomóc, jeżeli chodziło o realizowanie się po pytaniu kariery. Tylko jak miał jej to zasugerować, kiedy i wcześniej nie chciała przyjąć niczego w ramach podziękowania? Głowił się, ale będąc dość prostym mężczyzną, lepiej mu było zwyczajnie podać powód dla którego chciał się z nią spotkać.
I tak jak się spodziewał… wkrótce miała odmówić. Przymknął oczy, uniósł brwi, wciąż nie rozumiejąc dlaczego tak bardzo broniła się przed pomocą. Czy była to duma? A może obawiała się, że wiązałoby się to z ciągłym wzajemnym dziękowaniem do nie-wiadomo-kiedy? Kiwnął głową, trzymając papier pod swoją dłonią na stole i nie wiedząc co powinien teraz zrobić.
Rozumiem – westchnął. – Ale gdybyś kiedykolwiek potrzebowała pomocy… wiesz, że możesz na mnie liczyć – dodał. – Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła.
Bo nie chciał, żeby była. Nie chciał jej przecież urazić.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Z dziećmi też tak trzeba? - uniosła brwi wysoko do góry, bo ona miała jeszcze mniejszą wiedzę w kontekście wychowywania takich małych ludzi. Ciekawe, jakby się teraz na przykład okazało, że jest w ciąży, to wiedziałaby co trzeba zrobić. Jak karmić, jakich produktów używać. Ostatnio dopiero dowiedziała się o istnieniu szumiących misiów na przykład, a wszystko przez to, że miała same starsze siostry, ale im jakoś blisko do posiadania dzieci chyba nie było, nikt z jej bliskich znajomych nawet nie był w na tyle poważnym związku, żeby myśleć o dzieciach i może całe szczęście dla niej, ze tez teraz nie była w żadnej relacji i ciąża jej jednak nie groziła. - A pa... - urwała, ciągle zapominając, że miała mu mówić po imieniu. - A ty masz jakieś dzieci? - w sumie to nie miała zielonego pojęcia, a jednak była trochę ciekawa. Ciężko byłoby nie zauważyć, że dzieliło ich kilka lat, równie dobrze mógł mieć syna lub córkę w wieku bardziej zbliżonym do Raine.
- To nie tak, po prostu... - wzięła głęboki oddech, czując, że kolejny raz musi przeprowadzić tę rozmowę. - Wiem, że to dla niektórych jest dziwne, ale po prostu chciałabym do wszystkiego, co związane z moją pracą i jakąś karierą naukową, dojść bez żadnej pomocy i znajomości - i moze było to naiwne, bo wszyscy tak robili, ale Raine chciała mieć pewność, ze wiedza, która ma w głowie jest wystarczająca. Już się osłuchała sporo pewnie w przyszłości nie raz usłyszy jeszcze raz, że to wszystko przez to, że jest kobietą. Że pewne flirtowała, albo ktoś chciał ją w zapole, bo takie są wymogi. - Nie jestem, przecież nie wiedziałeś. Ale dziękuję, naprawdę - nie dał jej pieniędzy i starał się wymyślić coś innego, a ona musiała to przecież docenić, bo do wielu osób po prostu nie trafiało, że Raine nie chce dostawać drogich prezentów i się z nich nie cieszy, więc złościli się na nią, że nie chce ich przyjąć.

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Czy wychowywanie dzieci musiało być brutalne – nie miał pojęcia. Być może, dla niektórych, a może i dla samych dzieci, szczególnie wtedy kiedy musiały rezygnować z przyjemności. Błądził myślami wokół tego pytania. Nie miał właściwie pojęcia, strzelał, próbując po prostu coś powiedzieć. Na końcu wzruszył bezradnie ramionami, stwierdzając że tak najprawdopodobniej być musiało, przynajmniej w niektórych przypadkach. Dzieci i psy w jego mniemaniu czasami zachowywały się zwyczajnie podobnie. Próbowały postawić na swoim i testowały jak daleko mogły się posunąć. I miały ku temu prawo. Każde jednak było indywidualnym przypadkiem... więc pewnie jedne słuchały się bardziej, drugie mniej. Pytanie tylko czy takie myślenie sprawiało, że był potworem, bo zrównywał ludzi do zwierząt? Ostatecznie jednak zawsze mógł się mylić albo zmienić myślenie za kilka miesięcy lub lat. Los zapowiadał, że raczej długo nie miał odczuć (a być może i wcale) jak to jest być ojcem.
Och... – zareagował niemal natychmiast zaskoczeniem kiedy usłyszał pytanie o dzieci. Nie wiedzieć dlaczego nerwowo się uśmiechnął, następnie zrobił jakąś głupią minę jakby się zawstydził, aż w końcu odpowiedział zgodnie z prawdą: – Nie. Raczej się na to nie zapowiada. – Po co dodał do swojej odpowiedzi jeszcze to drugie zdanie, nie wiedział. Była to zupełnie automatyczna odpowiedź. – Domyślam się, że pewnie ty też nie masz – napomknął, nie wiedząc czy może się mylił, czy może zgadł. Nie wyglądała na kogoś kto w zawirowaniu obowiązków miał dzieci. A i wystrój jej domu sugerował, że ich nie miała.
Kiwnął głową, kiedy zaczęła się tłumaczyć jeżeli chodziło o znajomości i znalezienie pracy. Doskonale to rozumiał... bo w końcu sam uparł się, że też nie skorzysta nigdy z pomocy babci ani nikogo z rodziny, kto miał swój biznes. A mógłby i wcześniej nawet go do tego zmuszano. Uśmiechnął się, czując dziwne powiązanie, zupełnie jakby rozmawiał (choć nie do końca) z żeńską wersją siebie.
Rozumiem – stwierdził jeszcze na głos. Cieszył się jedynie z tego, że naprawdę się na niego nie złościła i nie miała mu za złe tego, że próbował odwdzięczyć się za jej pomoc w taki sposób. Niemniej, wciąż czuł się tak, jakby był jej dłużny i nie wiedział jak wybrnąć z takiego poczucia. Cokolwiek by nie zaproponował, jego chęci były odbijane, a on musiał uszanować te decyzje. Zacisnął usta, kombinując w głowie jak jeszcze mógł próbowac się jej odwdzięczyć. – Pozostaje mi próbować dalej – zaśmiał się, próbując to wszystko obrócić w żart.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Trochę się speszyła, kiedy Laurent zamiast prostej odpowiedz "tak" lub "nie", odpowiedział westchnieniem i trochę przeciągał, zanim odpowiedział, że nie. - Przepraszam, głupio zapytałam, nie powinnam - bo to nie zawsze był łatwy temat. Niektórzy nie mogli mieć dzieci, inni je na przykład stracili, a biorąc pod uwagę wiek Buchinskiego, równie dobrze mógł ich zmajstrować całkiem sporo, nie, żeby chciała ocenić czy to rzeczywiście zrobił, czy nie. - Nie, absolutnie nie, nie mam czasu, ani w ogóle z kim - uśmiechnęła się pogodnie, bo po prostu uważała, że za wcześnie dla niej na dziecko. Miała dużo na głowie, musiała sporo rzeczy czasowo ogarniać, a do tego zupełnie nie widziała sobie siebie w roli matki, kiedy z trudem potrafiła zająć się roślinami, które miała w domu, a i tak pomagała jej przy tym jej koleżanka-specjalistka od roślin.
- Próbować dalej co? - zamrugała kilkukrotnie oczami, bo nie do końca wiedziała czemu on tak uparcie chce jej coś podarować w zamian za opiekę nad Fiodorem. To była dla niej czysta przyjemność, jakaś namiastka posiadania swojego własnego zwierzęcia, przy okazji odejmując aspekt finansowy przy jedzeniu, czy jakichś losowych wypadkach, a te też mogły być kosztowne. No i jak nie miała czasu, albo miałaby jakiś wyjazd, to też nie musiałaby się martwić opieką, więc układ był dla niej dosyć korzystny. - Nie musisz mi się w żaden sposób odpłacać, naprawdę, dla mnie to jest przyjemność. Doceniam, że próbujesz, ale sam rozumiesz - była ekspertem w odmawianiu i do tej pory tylko Sameen nieustannie udawało się to jej postanowienie łamać, ale ona miała przewagę nad wszystkimi innymi ludźmi i była naprawdę kimś więcej w życiu młodej Barlowe.

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
ODPOWIEDZ