robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
007
Gilbert lubił pracować w kawiarni, ale bywały momenty, kiedy marzył tylko o ciszy i świętym spokoju, szczególnie po większym ruchu. Dodatkowo nastolatek z natury był spokojny, więc większy szum i gwar był dla niego męczący.
Jednak bywało tak dziwnie spokojnie i cicho w kawiarni, że aż z utęsknieniem patrzył za klientem, by zrobić cokolwiek. Tak się składało, że tak teraz właśnie było w Hungry Hearts. Od jakiegoś czasu nikt nie zawitał do środka, a Gilbert nie był pewien, co ze sobą zrobić. Wszystkie stoliki były przetarte, tak samo jak podłoga, blaty kuchenne i sprzęt. Nawet z nudów był gotowy polerować sztućce, które już były czyste.
Nie pomagało też, że dzisiaj był wyjątkowo gorący dzień, nawet jak na australijskie realia. Podejrzewał, że teraz sporo osób było na plaży albo chowało się w cieniu o klimatyzowanych mieszkaniach. Sam starał się wykonywać jak najmniej ruchów i stanął tak, by klimatyzacja go przyjemnie chłodziła. Pomagało na tyle, że przynajmniej nie miał wrażenia, że zaraz rozpuści się jak lód.
Gdy tylko dostrzegł Cherry, ożywił się trochę.
- Hej, masz ochotę na mrożoną kawę? - zagadnął i tak, cichy, wycofany Gilbert był tak znudzony, że aż sam ją zagaił.
Oczywiście pewnie zapytałby się Whitehouse czy nie ma ochoty czegoś się napić i bez cichych nadziei, że ta później pociągnie rozmowę, a zrobiłby to ot tak, ze zwykłej uprzejmości. Tak się składało, że z Cherry lubił mieć zmiany, bo dogadywali się oraz dobrze współpracowali, co zdecydowanie ułatwiało pracę. Nawet zdarzało im się w wolnej chwili pogadać o pierdołach, co umilało czas w robocie.

Cherry Whitehouse
ambitny krab
Bojka#6766
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
#4

Gilbert Hargreeves

Cherry zaś żyła w ciągłym biegu i w ciągłym hałasie. Na farmie wciąż był spory gwar, zwierzęta sprawiały że bywało naprawdę głośno, zwłaszcza gdy kobieta musiała przy nich popracować. Tylko gdy jadły to milczały, choć to również nie trwało długo, bo zaraz następował konflikt, że dana owca chciała akurat to źdźbło trawy, a zjadła je jej koleżanka. Nawet przyjaźnie wśród zwierząt bywały zagrożone gdy dochodziło do konkurencyjnych starć o jedzenie. Whitehouse cieszyła się zatem że w stadzie nie mieli barana, bo skoro te kobietki biły się o jedzenie, to jak by się biły o samca? Szatynka nawet nie chciała o tym myśleć. Podczas spotkań z Seanem również było głośno, a to za sprawą jego kreatywnych pomysłów. W domu rodzinnym również miała hałas, bo jej ojciec przed operacją stał się bardzo marudny, twierdził że nie chce jeść, nie chce się już dłużej męczyć, ta operacja się nie uda, a on woli umrzeć. Wtem jej matka wpadała w panikę i płakała głośno, twierdząc że nie będzie potrafiła żyć bez niego, że ona tak dłużej nie wytrzyma. A co miała powiedzieć Cherry? Została z tym wszystkim całkowicie sama, musiała opiekować się farmą, rodzicami, łapać jakąkolwiek pracę by zarobić na utrzymanie tego wszystkiego oraz na leczenie ojca, a także zadowalać swojego sponsora, by być coraz to bliżej pełnej kwoty na operację ojca. W pracy wcale nie było lepiej, bo klienci bywali różni, w kawiarni zatem bywał albo dość spory gwar, albo cisza przed burzą, lecz ta druga pojawiała się dość rzadko. Jako że dzień wcześniej wypadał jej dzień z Seanem to spędziła go w przepięknej willi, zastanawiając się jak to możliwe że część ludzi musi klepać biedę jak ona sama, a inni wręcz przeciwnie, żyją w luksusach i niczym nie muszą się martwić, jedynie zaspokojeniem swoich zachcianek. A jako że mężczyzna bywał zaborczy to nie chciał jej pozwolić tak łatwo go opuścić, by ta mogła pojechać do pracy. Mimo wszystko nie chciała być w stu procentach od niego zależna, bo zdołała go poznać i wiedziała że prędzej czy później się mu znudzi. Jednak wolała by to się stało jak najpóźniej. Spóźniona zatem wparowała w ten upalny dzień do pracy i o dziwo zastała pustki. Rozejrzała się zdezorientowana po lokalu.
- Hej.... czy coś mi się pomyliło i mamy dzisiaj zamknięte na czas inwentaryzacji? - zapytała zatrzymując się w połowie drogi na zaplecze, by się przebrać i jeszcze raz rozglądając się po Hungry Hearts. Być może o czymś zapomniała, zabiegana w końcu była. Widziała też że stoliki i podłoga błyszczały wręcz więc raczej nie było ani jednego klienta od rana w lokalu. Czyżby się myliła?
- I tak, poproszę. Ten skwar jest wręcz męczący. - stwierdziła ostatecznie wyrywając się z tego zawieszenia i kierując swoje kroki na zaplecze by się przebrać. W końcu była w pracy więc powinna być w kostiumie pracowniczym, nawet jeśli nic nie miała robić z powodu braku klientów.
happy halloween
nick
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Och, to tak. Jeśli wziąć pod uwagę zamieszanie, jakie działo się w życiu Cherry, to ta zapewne musiała być cholernie zmęczona. Gilbert prawdopodobnie dawno straciłby nerwy, nawet przy swoich dużych zasobach cierpliwości. Jednak inaczej to wyglądało, gdy było się przyciśniętym do ściany i najzwyczajniej w świecie nie miało się wyjścia, jak tylko zebrać resztki sił i przetrzymać to wszystko. Kto wie, może mimo wszystko nie straciłby głowy, gdyby po prostu musiał wziąć się w garść i działać? Trudno było mu stwierdzić, bo na całe szczęście, nigdy nie znajdował się w aż tak krytycznej sytuacji. Oczywiście nie wiedział również, jak teraz wyglądało życie Cherry, ale na pewno darzyłby ją dużym szacunkiem. Co jak co, ale to, co robiła Whitehouse jest godne podziwu. Heh, ale zapewne kobieta wolałaby mieć święty spokój, niż ten podziw.
Cóż, przynajmniej dzisiaj w pracy mogła odetchnąć od hałasu, a Gilbert był uratowany od całkowitego wynudzenia się, bo przynajmniej nie był teraz sam w kawiarni. Na widok spóźnionej kelnerki, od razu ożywił się, a przynajmniej na chwilę. Kto wie czy skwar zaraz nie pokona ich obu.
- Nie nie, po prostu ludzie są chociaż raz mądrzy i pewnie nie wychodzą na słońce albo siedzą nad wodą - odparł, uśmiechając się lekko. Heh, gdyby tylko ludzkość wykazywała się takim rozsądkiem w sprawach globalnych, jak chociażby zadbanie o środowisko...
Gilbert przygotował dla siebie i dla Cherry kawy mrożone, nie oszczędzając dużej ilości kostek lodu. które zapewne szybko zaczną rozpuszczać się przez wysoką temperaturę. Chłopak poczekał, aż kelnerka przebierze się i wróci, a gdy to zrobiła, podał jej gotowy napój.
- Miałaś szczęście, że nie było szefa i klientów do obsługi - zagadnął z rozbawieniem, nawiązując do tego, jak Cherry spóźniona wparowała do kawiarni. Gilbert zapewne przybiegłby, gdyby był w podobnej sytuacji, ale na samą myśl o szybszym poruszaniu się w taki upał, zrobiło mu się słabo. - Mogę zapytać, co cię zatrzymało po drodze? - głos miał trochę łagodniejszy i było wyraźnie widać, że stara się być ostrożny. Był ciekawski, ale nie chciał naruszać granic, jeśli te ewentualnie były. A skoro i tak byli sami, a Gilbert mocno znudzony, a tym samym zdeterminowany, by wyjść poza swoje strefy komfortu i samemu inicjować rozmowę, to zagadnął o coś, co wydawało mu się bezpiecznym tematem.

Cherry Whitehouse
ambitny krab
Bojka#6766
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Gilbert Hargreeves

Owszem, była zmęczona i to bardzo. Ciągle musiała być na nogach i jakoś próbować związać koniec z końcem, każdego dnia na wieczór liczyła fundusze i sprawdzała czy wystarczą na utrzymanie wszystkiego w ryzach. Rodzice by się chyba załamali gdyby stracili farmę, a jej mama już w ogóle popadłaby w jeszcze większy dołek, tracąc męża, a bez leczenia jej ojciec nie chciał dłużej tak żyć, uważając że jest ciężarem dla rodziny. A sama Cherry próbowała trzymać swoje nerwy na wodzy i nie dawać po sobie poznać, że wpadła wręcz w tarapaty i kompletnie nie wie, jak się z nich wydostać. I owszem, nie potrzebowała ona podziwu ze strony innych, chciała tylko by wszystko wróciło do normy, najlepiej tej sprzed wypadku jej ojca. Prawdopodobnie zatem dzisiejszy skwar pokona ją bardzo szybko, ale zawsze mogła mieć nadzieję że jeszcze da radę się utrzymać jakoś na nogach i nie paść, ani nie roztopić się z tego upału.
- Sama bym posiedziała nad wodą... moglibyśmy na sezon upałów sprzedawać lody w budce nad wodą i do tego z klimatyzacją, zamiast kawy w rozgrzanej kawiarni w centrum. - stwierdziła, rozmarzając się przez chwilę i wracając myślami do basenu który posiadał Sean, a z którego to nie miała póki co możliwości skorzystania, zbyt zajęta Taylorem. Ale taka budka z lodami na plaży tuż przy wodzie brzmiała tak zachęcająco i kusząco... wzięła zatem szklankę z mrożoną kawą i wypiła jej parę łyków dla ochłody i orzeźwienia od męczącego skwaru. Może tak często nie myślała o bezmyślności innych ludzi, którzy to wolą niszczyć środowisko zamiast o nie dbać, jak Gilbert ale to pewnie było spowodowane tym, że nie miała czasu zajmować się niczym innym oprócz wiązania końca z końcem, bo tak wyglądało teraz jej życie.
- Mówiłam ci już, że robisz rewelacyjną mrożoną kawę? - zapytała, przez chwilę unikając tematu swojego spóźnienia. Wiedziała jednak że prędzej czy później i tak do niego powrócą, a ze strony jej współpracownika pojawią się pytania.
- Mam nadzieję że nie wydasz mnie przed szefem, prawda? - zapytała go po chwili, patrząc mu w oczy, by sprawdzić czy jej nie okłamie, gdy powie że jej nie wyda. Nie miała oczywiście przy sobie wykrywacza kłamstw, ale sądziła, że wyczuje, lub zobaczy po twarzy mężczyzny gdy ten ją okłamie. Gdy padło pytanie z jego strony to się zawahała przez chwilę. Jednak wolała nie wspominać o swoim układzie z Seanem, musiała zatem powiedzieć swoją najczęstszą wymówkę.
- Awaria na farmie. Przez te upały panuje ogromna susza i zaczyna brakować nam wody w studni. A czymś musimy poić owce. - powiedziała, wcale nie mijając się zanadto z prawdą, gdyż naprawdę na farmie mieli problem z wodą przez te susze i upały. I pomyśleć że jeśli tak dalej pójdzie, jeżeli nikt nie zacznie dbać o środowisko i oszczędzać wody to wkrótce naprawdę jej zabraknie.
happy halloween
nick
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Mówiło się, że po burzy zawsze wychodzi słońce, ale łatwiej było powiedzieć, niż rzeczywiście to poczuć. Gilbert pamiętał, jak się czuł, gdy jego rodzina rozpadła się i nagle wszelkie poczucie bezpieczeństwa runęło. Oczywiście jego mama zrobiła kawał dobrej roboty, trzymając wszystko w ryzach, ale nawet ona potrzebowała wsparcia swoich dzieci. Chłopak starał się jak mógł, żeby chociaż trochę odciążyć ją z domowych obowiązków, a dla swoich sióstr starał się być wsparciem w gorszych chwilach. Wtedy zdecydowanie nie czuł, jakby po tym burzliwym czasie w ich życiu miało wyjść słońce, ale ostatecznie pojawił się pierwszy promyk między ciemnymi chmurami, a cała gromada Hargreevesów mogła odetchnąć trochę z ulgą, dostosowując się do nowej rzeczywistości i znajdując w niej jakiś spokój i poczucie stabilności.
Jednak wciąż, Gilbert może tak powiedzieć, jak patrzy na to wszystko z perspektywy czasu. Może w przyszłości Cherry również też będzie mogła tak określić swój obecny czas w życiu?
- Możesz to zaproponować szefowi, może zgodziłby się na inwestycję budki z lodami - zgodził się z Whitehouse, bo zdecydowanie wolałby teraz nie siedzieć w rozgrzanej kawiarni, przy wszystkich urządzeniach, które również grzały, a klimatyzacja tylko trochę pomagała w zniesieniu tego skwaru. Jeśli zdecyduje się na pozostanie w Australii i układanie sobie tutaj życia, raczej będzie celował w znośniejszy klimat. Inna sprawa, że nigdy też nie doświadczył niskich temperatur, więc kto wie czy przypadkiem po tym, jakby poczuł na własnej skórze uszczypnięcia mrozu, nie powróciłby chętnie do parnego Lorne Bay?
- Nie i możesz częściej mówić - stwierdził z śmiechem, samemu chętnie pijąc własnoręcznie zrobioną kawę mrożoną. Z przyjemnością poczuł, jak zimny napój ochładza go od środka. W kombinacji z klimatyzacją, nawet przez chwilę poczuł, że pogoda jest znośniejsza.
- Pewnie, że nie - uspokoił Cherry, odwzajemniając przez chwilę kontakt wzrokowy, by ta spokojnie mogła zobaczyć, że nie kłamie. Jednak potem spojrzał gdzie indziej, bo nie przepadał za patrzeniem w oczy. - W zamian też mnie nie wydasz, jak zdarzy mi się spóźnić? - zaproponował coś, co wydawało mu się być sprawiedliwe. Przysługa za przysługę. Zresztą, nawet gdyby Cherry nie przystanęła na coś takiego, Gilbert i tak nie kwapiłby się, żeby donosić szefowi o spóźnieniach swoich współpracowników. Nie lubił braku solidarności.
- Och, rozumiem - pokiwał głową, nie podejrzewając nawet, że współpracowniczka może trochę naciągać prawdę. Dla Hargreevesa taki powód miał sens. - Ciekawe jak owce dają sobie radę z takimi upałami? - zagadnął, próbując się wczuć w taką owieczkę z wełną na sobie. Od razu przestał, mając wrażenie, że robi mu się cieplej. - W ogóle jak to jest żyć na farmie? Macie tylko owce czy też inne zwierzęta? - zapytał, wyraźnie zaciekawiony i nawet trochę rozmarzony, gdy pomyślał sobie o takim prostym, wiejskim życiu. Zapewne romantyzował tą rzeczywistość, ale trzeba mu wybaczyć. Ostatnio widział sporo filmów typu cottagecore, a ostatni dodatek do simsów "Wiejska Sielanka" wyjątkowo przypadł mu do gustu.

Cherry Whitehouse
ambitny krab
Bojka#6766
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Gilbert Hargreeves

Niby to prawda poprzedzona wieloma faktami. Ile to razy chowaliśmy się przed deszczem i burzą z piorunami, patrząc z niepokojem w niebo, ile dane zjawisko pogodowe wyrządzi nam jeszcze szkód? Ale zawsze prędzej czy później takowa burza się kończyła, czarne chmury zaś ustępowały miejsca błękitnemu niebu, na którym najpierw to pojawiała się tęcza, a potem słońce. W obecnych czasach to nawet tęcza boi się pokazywać na niebie, by nie otrzymywać fali hejtu w jej stronę. Zatem prawda była taka że po burzy prędzej czy później zawsze wychodziło słońce, ale Whitehouse póki co nie widziała tego, że w jej życiu i ono się kiedyś pojawi. Na pewno nic się nie ułoży dopóki jej ojciec nie przejdzie wszystkich stosownych operacji i rehabilitacji, które to postawią go na nogi i to dosłownie. A to wymagało dużo czasu i pieniędzy, chociaż tego pierwszego mieli całkiem sporo to tego drugiego już nie za bardzo.
- Moglibyśmy mieć na tym nawet lepszy biznes latem niż na kawie. Ale to musiałyby być lody naturalne, one robią największą furorę gdyż nie mają konserwantów. - w sumie jak się tak zastanowić to jej pomysł nie był taki głupi, a byłby jednocześnie dobrym zarobkiem. Powinna zatem w najbliższym tygodniu porozmawiać z szefem na ten temat i weźmie ze sobą na rozmowę Gilberta, który poprze jej pomysł. Co dwóch pracowników to nie jeden i na pewno wspólnymi siłami przekonają szefa do pomysłu Cherry.
- Nie przyzwyczajaj się, mam dobry dzień. - zaśmiała się, bo nie miała oporów przed komplementowaniem ludzi gdy naprawdę coś dobrze robili. Z doświadczenia też wiedziała, że nie powinno się zbyt często chwalić drugiej osoby, bo ta wtedy obrasta w piórka i prędzej czy później staje przeciwko tobie, gdyż czuje się lepsza. Nawet przyuczając drugą osobę powinno się zachować wiele smaczków dla siebie, by ta nowa osoba cię nie wygryzła. Zatem naucz, ale nie wszystkiego, tak byś zawsze był potrzebny.
- Jasne, nie jestem przecież konfidentem. - za kogo on ją miał? Ona nigdy na nikogo nie donosiła, ani w szkole, ani obecnie w dorosłym życiu. Po prostu wyznawała zasadę jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, a nie chciałaby by donoszono szefowi o jej spóźnieniach. A nie ukrywajmy, zdarzały się jej jednak częściej niż Hargreevesowi.
- Ważne jest by pod koniec wiosny ogolić je z nadmiaru wełny, inaczej potwornie się męczą. A tak to jakby miały zwyczajnie krótką fryzurę, tyle że z gęstymi włosami. - spróbowała mu wyjaśnić jak to te owce serio sobie radzą z upałami. Dlatego to ostatnio brała wolne bo miała golenie owiec, które przy tak dużym stadzie jak to u niej nie trwało chwili. Życie wiejskie wcale nie było takie sielankowe, jak przedstawiali to na filmach czy w literaturze.
- Całe szczęście my mamy tylko same owce, żadnych innych zwierząt. Ale posiadanie własnej farmy to duża odpowiedzialność, bo jesteś odpowiedzialny za te wszystkie zwierzęta, musisz dopilnować terminów by je szczepić, golić na czas i pilnować ich rozrodu, obserwować czy nie chorują. One muszą też coś jeść, więc trzeba wiedzieć, gdzie mogą się paść, a gdzie im zaszkodzi, skąd wodę pić, ponadto my ludzie również musimy jeść, więc trzeba też uprawiać warzywa na polach. - cieszyła się że jej ojciec nie zdążył założyć sadu, jedyne co to miał ogromne pole, gdzie obecnie siali same zboża do przerobienia na karmę dla owiec, a także posiadali same owce. Gdyby mieli więcej zwierząt to zapewne by sobie nie poradziła z tym wszystkim sama, zwłaszcza że do obróbki pola i tak musiała zatrudniać zewnętrzną osobę. Sama by tego nie zrobiła.
happy halloween
nick
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niestety na takie refleksje i, miejmy nadzieję, mądrość życiową można było się zdobyć dopiero po jakimś czasie, kiedy całą burzę miało się za sobą. I to chyba ostatecznie miało sporo sensu, bo nawet jeśli nie powinno zapominać się o tym słońcu kryjącym się za ciemnymi chmurami, to wciąż nie powinno się skupiać tylko na nim, licząc, że wyjdzie ot tak. Kiedy był sztorm na morzu, należało się skupić na przetrwaniu go, ot. Dopiero po wszystkim można było odsapnąć z ulgą i cieszyć się pięknym, pogodnym niebem z tęczą lub słońcem - do wyboru!
Grunt, żeby w tym wszystkim zachować słodki środek i realistycznie podejście do sytuacji. a przynajmniej tak sądził Hargreeves, gdy analizował swoje trudne momenty w życiu.
- Racja! I trzeba byłoby zacząć najpierw od kilku smaków, żeby zobaczyć jak te lody się sprzedają, żeby przypadkowo nie wydać więcej kasy na nie, a jeśli dobrze by się to przyjęło, to można byłoby dodawać kolejne opcje - rozwinął myśl Cherry, trochę rozbawiony tym, jak wkręcił się w to ze swoją koleżanką z pracy. Heh, jeszcze trochę, a zostaną rekinami biznesu i może nawet przejmą na własność Hungry Hearts albo przynajmniej dostaną premię od szefa za kreatywność.
Osobiście Gilbert preferowałby to drugie.
- Już myślałem, że mi się uda - westchnął, z udawanym zawodem, ale szybko uśmiechnął się do Cherry. Ostatecznie lepiej dostać raz na jakiś czas szczery i wartościowy komplement, prosto z serca, niż być zasypywanym fałszywymi i takimi "na odwal", prawda? Aczkolwiek Hargreeves musiał przyznać, że lubi być doceniany, a jednocześnie tego nienawidził. To pierwsze, to wiadomo - kto nie lubił, kiedy ktoś zauważył i pochwalił jego zasług, a drugie wynikało z tego, że chłopak totalnie nie wiedział jak przyjmować komplementy, nie uważał, żeby robił coś takiego niesamowitego, by na nie zasłużyć i nie przepadał też w byciu centrum uwagi. Taki dysonans odczuć.
- To jest nas dwójka - stwierdził, z cichą ulgą w głosie, bo ostatecznie lepiej pracowało się z kimś, na kogo ewentualnie można było liczyć. Oczywiście dopiero czyny pokazywały, jaki jest człowiek, ale jak na chwilę obecną zapewnienie słowne wystarczyło Gilbertowi.
- To ciekawe jak owce w dziczy wytrzymują? - zastanowił się głośno. Nie znał się za bardzo na przyrodzie, ale sądził, że raczej są gatunki owieczek, które jeszcze sobie wolno hasają po trawie. Pewnie były lepiej przystosowane do tej niedogodności w postaci braku ludzkich rąk do zgolenia niepotrzebnej wełny. Może wytwarzały jej mniej? A co się stanie z taką domową owieczką, która czmychnie do dziczy i jakimś cudem przetrwa i zacznie obrastać?
Ach, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi! Czy Cherry poradzi sobie w rozjaśnieniu kilku gdybań Gilberta? Znaczy, chłopak nie powinien traktować Whitehouse jako eksperta od owieczek, ale kto wie? Może jednym z jej ukrytych talentów jest wiedza o nich?
- Jakim cudem masz jeszcze czas na pracowanie w kawiarni? - spytał, wyraźnie zszokowany tym, że Cherry jeszcze podjęła się roboty w Hungry Hearts i oprócz okazjonalnych małych spóźnień, zawsze była na czas i nie urywała się wcześniej. Nie mówiąc już o tym, jak zmęczona musiała być. - A dużo osób ci pomaga z tym wszystkim? - dopytał jeszcze i może wyglądał trochę komicznie, gdy wlepił wielkie oczy w Cherry, ale proszę się mu nie dziwić - po prostu chłopakowi wydawało się, że trochę graniczyło to wszystko z niemożliwym. A przynajmniej powodowało, że pewnie kelnerka nie ma w ogóle czasu dla siebie.

Cherry Whitehouse
ambitny krab
Bojka#6766
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Gilbert Hargreeves

Ogółem mądrość życiową nabywa się z czasem i często jest tak, że najpierw trzeba coś przeżyć, dajmy na to jakiś trudny czas, by potem, gdy opadną emocje, przemyśleć to co się wydarzyło i wynieść z tego wspomnianą wcześniej mądrość i ponieść konsekwencje swoich ruchów i czynów w tejże sytuacji. Gdyby miano wybrać czy Cherry zalicza się raczej do optymistów, pesymistów czy realistów, to na pewno każdy by powiedział, że Whitehouse jest realistką stąpającą twardo po ziemi, czasami z elementami pesymizmu. A ten nachodził ją gdy robiło się coraz to ciężej w życiu.
- Hm, to może na początek takie czysto tradycyjne smaki, jak truskawka, śmietana i czekolada? Te kupuje każdy, jeśli by nasza receptura smakowała klientom to moglibyśmy tworzyć bardziej wyszukane smaki. - i ona się poniekąd wkręciła w pomysł na nowy, letni biznes, gdyż dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą do jej kieszeni. W końcu te co dostaje od sponsora idą na leczenie ojca, zostaje jeszcze zatem utrzymanie domu i farmy. Koniecznie będą musieli porozmawiać o tym z szefem lokalu i oczywiście Cherry od razu zaproponuje wraz z tym podwyżkę, bądź premię. Trzeba wynagradzać doskonałe pomysły.
- Przykro mi, ale nie dzisiaj. - zażartowała, wzruszając ramionami i uśmiechając się, poniekąd nadal sobie z niego żartując. Tak jak wspomniałam wcześniej, Whitehouse wychodziła z założenia, że nie można często chwalić drugiej osoby, by ta nie spoczęła na laurach. Uśmiechnęła się również na zapewnienie Hargreevesa o tym, że on również nie jest konfidentem, więc sprawa była wyjaśniona, mogli ruszyć z tematem dalej, a temat wydał się niezwykle trudny, bo mowa była o dzikich owcach.
- Sądzę że dzikie owce nie wytwarzają tyle wełny, co nasze hodowlane gatunki. Inaczej przecież ich własna wełna by ich zabiła. A taka hodowlana owca wydaje mi się że nie wytrzymałaby długo w dziczy, za dużo czyha na nie zagrożeń. Chociaż była taka jedna owca uciekinierka co potwornie zarosła jak już ją znaleziono. - i tutaj przypomniała mi się akurat o ta konkretnie owca, która to miała na sobie, wyobraź to sobie, aż 35 kilogramów futra! Niebywałe, sama nie potrafię wyjść ze zdumienia, że ona żyła i funkcjonowała w jakimś choć minimalnym stopniu. Cherry też długo nie mogła uwierzyć, gdy usłyszała o tym przypadku zapewne. Jednak wyjątki się zdarzają, ot co.
- Muszę pracować w kawiarni, bo skądś muszę brać pieniądze na utrzymanie farmy. - tutaj nie chodziło o czas, tutaj chodziło o pieniądze. A zawsze gdy chodziło o pieniądze, to czas się zawsze znalazł, musiał się znaleźć by było z czego żyć. Dobrze że Gilbert nie znał wszystkich źródeł dochodów Cherry, bo pewnych by zapewne nie pochwalał.
- Kiedyś jak tata był sprawny i mama nie chorowała na depresję to całą rodziną pracowaliśmy na farmie, a obecnie wszystko jest na mojej głowie. Owszem, mogę liczyć na pomoc sąsiadów, mam też przyjaciela, którego rodzice również mają farmę i ostatnio pomagał mi przy goleniu owiec. Jeśli masz czas i chęć to zapraszam do pomocy na farmie. Za dobrze wykonaną pracę częstujemy nalewką autorstwa mojej mamy. - a Aaron ostatnio stwierdził, że nalewka Whitehouse'ów jest warta ciężkiej pracy. Tylko trzeba uważać, bo czasami po niej urywał się filmik i to dość niespodziewanie. Ale wchodziła łatwo, wychodziła trochę z większym kacem niż zwykle trunki, lecz była warta zachodu. Poza tym Cherry nigdy nie odmawiała pomocy, bo samotne prowadzenie farmy było niezwykle trudne i męczące.
happy halloween
nick
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- To dobry plan. Jeśli nasza budka przyjęłaby się z tymi smakami, to można dodać takie jak kokosowy, orzechowy, słony karmel, kawowy i przydałby się jaki smak trochę alkoholowy, bo sporo ludzi lubi. Może coś z rumem? - zamyślił się. - I chociaż jeden jakiś sorbet dla klientów, którzy nie tolerują glutenu. W ogóle gdyby udało nam się otworzyć budkę z wegańskimi lodami, to myślę, że byłby hit - zauważył i miał dobre podstawy, żeby tak myśleć. Coraz częściej mówiło się o problematyce nadmiernego konsumpcjonizmu, to jak masowa produkcja mięsa i produktów zwierzęcych wpływa źle na środowisko i to jak często zwierzęta te były niehumanitarnie traktowane. Gilbert często słyszał, że ktoś zaczął próbować wegetariańskiej lub wegańskiej diety i chłopak musiał przyznać, że był coraz bardziej zachęcony tym, żeby samemu tego spróbować. Już używał o wiele mniej mięsa, gdy przygotowywał dla siebie i sióstr posiłki i zwracał dużą uwagę, żeby żadne jedzenie w lodówce się nie zmarnowało. Chętnie kupowałby od miejscowych rolników mięso, ale niestety nie znalazł żadnej informacji w internecie o ewentualnych takich ofertach. Może kiedyś czegoś się dowie? A może od samej Cherry? Ostatecznie mieszkała w okolicy, która sprzyjała w znalezieniu chętnego do sprzedaży swoich własnych produktów, nie tylko mięsnych, ale też roślinnych.
No, ale zdrowe żywienie zdrowym żywieniem. Gilbert starał się o to dbać, a że lubił gotować i piec, nie było to dla niego przykrym obowiązkiem wykonywanym z racjonalizacji długoterminowych korzyści takiego działania - po prostu lubił i chciał jeść zdrowiej. Wciąż miał słabość do fast foodów, a perspektywa DARMOWEGO jedzenia, szczególnie śmieciowego, w ogóle potrafiła go przekonać do niemożliwego.
Ech, jednak był tani...
Gilbert otarł niewidzialną łzę, udając, że jest niepocieszony brakiem kolejnych komplementów, ale zaraz potem uśmiechnął się, wyraźnie dając znać, że żartuje. Co racja to racja - nie ma co spoczywać na laurach, a ostatecznie Hargreeves nie przepadał za pochwałami w większych dawkach. Nigdy nie wiedział, jak je przyjąć i szybko się peszył, bo nie uważał, żeby na nie zasługiwał. No, ale tutaj wychodziły już problemy chłopaka z samooceną.
- I jak długo ta owca uciekinierka żyła w dziczy? - dopytał, bo skoro hodowlane mają marne szansy przeżycia, to ciekaw był ile ta dała radę wytrzymać, że musiała tak mocno obrosnąć. I trzeba przyznać, że trochę było imponujące to, że wytrzymała tyle i jako owieczka nieprzystosowana do dziczy i tak obrośnięta. Gilbert słyszał, że wełna ma chronić przed atakami, ale wciąż robiło to wrażenie.
Hargreeves nic nie powiedział na stwierdzenie Cherry, a jedynie przytaknął, dając cicho znać, że rozumie. No tak, to była logiczna i zrozumiała konkluzja. A czy Gilbert nie pochwalałby innego sposobu zarobku Whitehouse? Tak prawdę powiedziawszy, to nic by o tym nie sądził. Chłopak funkcjonował w myśl zasady "żyj i daj innym żyć", więc po prostu uznałby, że to była decyzja Cherry i tyle. Nikogo tym nie krzywdziła.
Potem spojrzał na kelnerkę z współczuciem, gdy usłyszał o jej sytuacji rodzinnej. Nic nie powiedział odnośnie tego, bo nie uważał, że powinien. Nie znał się na tyle z Cherry i uważał, że młoda kobieta raczej nie czułaby się z tym komfortowo. Widać było, że stara się trzymać wszystko w ryzach i nie poddaje się tak łatwo, a jej postawa kojarzyła się chłopakowi z osobami, które, choć chętnie dostałyby wsparcie emocjonalne, jak każdy człowiek, to wciąż nie są chętne do uzewnętrzniania się i rozczulania nad sobą. Możliwe, że Gilbert się mylił, a nawet liczył na to, bo wiedział z autopsji, że takie osobowości są często po prostu samotne.
- Okej - powiedział nagle, z determinacją. - Chętnie przyjdę ci pomóc, tylko będziesz musiała mi wszystko pokazać, jak robić - dodał z ciepłym uśmiechem i miał nadzieję, że oferta Cherry nie była tylko rzucona żartobliwie, bo Hargreeves na pewno tak nie mówił. Chciał pomóc swojej koleżance z pracy i przy okazji zyskałby nowe doświadczenia oraz umiejętności. - Chętnie też dostałbym nalewkę twojej mamy, skoro taka dobra - powiedział po chwili z małym uśmiechem, aczkolwiek było widać, że akurat to traktuje żartobliwie, bo nie pójdzie pomóc tylko dla alkoholu. - Masz mój numer, żeby w razie czego napisać do mnie? - zapytał i wyciągnął już swoją komórkę.

Cherry Whitehouse
ambitny krab
Bojka#6766
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Gilbert Hargreeves

Wegańskie lody, początkowo nawet na ten pomysł nie wpadła, ale teraz coraz to więcej ludzi chce się zdrowo odżywiać, zatem pewnie więcej osób będzie przechodzić na weganizm i wegetarianizm, może zatem pójść za ciosem i podjąć się wyzwania robienia i tego typu lodów?
- Właśnie, trzeba najpierw sprawdzić jak zostaną przyjęte standardowe smaki. Jeśli się nimi nie wybijemy już na początku to ludzie nie będą chętni przychodzić do nas i potem, zatem zysk będzie mniejszy od kosztów produkcji i na to nasz przełożony na pewno nie pójdzie. Jednak jeśli przez pierwszy tydzień ludzie będą zainteresowani naszymi lodami to możemy wprowadzać też nowe smaki. Co do wegańskich lodów to podoba mi się sam pomysł, ale znasz przepisy jak wykonywać wegańskie lody? Ja z przepisów mamy mam na takie tłuściejsze, tradycyjne lody. - często korzystała z zeszytu mamy, gdzie zapisywane były od pokoleń kobiet z tej rodziny wpisywane przepisy na dania. Gdy mama zatem zrobiła pewnego razu, gdy jeszcze żył brat Cherry, lody truskawkowe własnej roboty to zrobiła tym prawdziwą furorę. A jej torty również zawsze były rewelacyjne. Szkoda że teraz już takowych nie piekła, a zeszyt wszedł w posiadanie Cherry. Nie miała aż takich zdolności do pieczenia jak jej mama, chyba preferowała bardziej gotowanie od pieczenia. Sama zainteresowana nie stosowała żadnych diet, jadła tak jak zawsze się na wsi jadło. Chyba nie potrafiłaby żyć bez mięsa w swojej diecie. Ogółem z produktami od rolników było tak, że jeżeli samemu się człowiek nie zainteresował i nie zgłosił się do danego rolnika po jego produkty, ten musiał jechać z nimi do punktów skupu, te płaciły mu grosze i sprzedawały je sklepom za nieco lepszą cenę. Ale to sklepy najwięcej na tym zarabiały, bo każdy chce więcej zarobić niż zapłacił wcześniej i bardzo mądrze, bo każdy powinien być skoncentrowany na zysku, aniżeli na licznych stratach. Chwilę musiała się zastanowić ile tamta owca żyła na wolności.
- Nie pamiętam dokładnie, ale coś koło pięciu czy sześciu lat, tak sądzę. To chyba jednocześnie najdłużej żyjąca owca hodowlana w dziczy. - wzruszyła ramionami, bo chciała podać mu pełne informacje na ten temat, ale nie pamiętała dokładnie. Jednak od czego jest wujek google! Wyjęła zatem telefon i wyszukała informacje o tej owcy, okazało się że żyła ona sześć lat w dziczy po ucieczce od swoich właścicieli, o czym informował National Geographic, więc prawdziwe źródło, czyż nie?
- Jasne, bez szkolenia teoretycznego i praktycznego nawet nie wpuszczę cię na farmę. A punkt pierwszy, zainwestuj w gumiaki. - kalosze były nieodpartym elementem pracy na farmie, która jak to powiedzieć najkrócej, była zwyczajnie brudna. Dlatego nie stroiło się tam jak na rewię mody tylko ubierało się w stroje, na których to nam zbytnio nie zależało, bo to że się zabrudzą było bardziej niż pewne. Czy Gilbert zdawał sobie z tego sprawę? Przy okazji sprawdziła numer, który miała w telefonie.
- Hm, początek 679 to twój? - zapytała marszcząc brwi. Chyba tylko jednego Gilberta miała zapisanego w telefonie, ale nie była pewna czy to przypadkiem nie ktoś od powiązań z farmą, od skupu wełny właściwie. To wbrew pozorom bardzo popularne imię było w tych rejonach.
happy halloween
nick
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gilbert pokiwał głową, dając znać, że słucha i zgadza się z tym, co mówi Cherry. Chłopak może i nie znał się za bardzo na biznesie i nigdy nie żywił do niej pasji, by już od dziecka bawić się w chociażby sprzedaż lemoniady dla sąsiadów, ale pewne standardowe, logiczne zasady rozumiał. Na pewno musieli najpierw przetestować lody czy coś by się sprawdzało, przygotować się na to, że na początku mogą więcej wydawać, niż zarabiać, ale jeśli ostatecznie wbiliby się na rynek, to mieliby pierwszy, najważniejszy krok za sobą. Kolejny - utrzymać się na tym rynku.
- Niestety jeszcze nie znam żadnego przepisu wegańskiego, ale to tylko kwestia znalezienia, nauczenia się i przetestowania, a potem można byłoby wprowadzić na sprzedaż. Szkoda tylko, że składniki na wegańskie jedzenie są droższe. Dlatego może najpierw najlepiej wprowadzić tylko jeden smak dla wegan? Chyba że ich produkcja jeszcze nie byłaby na tyle kosztowna, że dałoby się zrobić na starcie podstawowe smaki w wersji wegańskiej? - zaczął myśleć głośno i nawet odruchowo pocierał swoja brodę w zamyśleniu, a nieobecne spojrzenie miał wbite w czysty blat przed sobą. - Trzeba byłoby sprawdzić, ile kosztowałaby produkcja wegańskich lodów i czy totalnie szłoby się w nie i od razu wszystkie smaki produkować w tej wersji, czy zamiast tego zaoferować tylko jeden, a resztę zrobić z produktów zwierzęcych i skupić się tylko na zbadaniu wód, czy w ogóle budka przyjęłaby się. Ciekawe czy jest jakiś spis, jak to jest z mieszkańcami Lorne? I skoro masz przepis na lody od swojej mamy, to można użyć tego jako chwytu marketingowego! Coś w stylu "Tylko u nas, lody jak u mamy!"... - Gilbert zawiesił się i poczerwieniał trochę, gdy doszło do niego, jak to mogło zabrzmieć. - Albo lepiej nie... - uśmiechnął się ze skrępowaniem, ale nie przejmował się tym za bardzo. Ostatecznie nie miał żadnego doświadczenia w wymyślaniu reklam.
- Albo też można zrobić budkę z lodami i oprzeć się na tym, że wszystkie produkty użyte do zrobienia z nich są od miejscowych rolników. To też mogłoby się przyjąć, bo coraz więcej ludzi zwraca uwagę na problematykę masowej produkcji i tego, jak zanieczyszcza to planetę, więc chętnie szukają okolicznych farmerów lub rolników, by kupić od nich ich produkty - zaproponował i był nawet zaskoczony tym, jak nagle on i Cherry z nudów zaczęli kreować kilka planów biznesowych. Co prawda jeszcze wiele im brakowało, ale grunt, że były różnorodne zajawki. Ciekawe czy rzeczywiście wniknęłoby coś z tego, gdyby zaproponowali szefostwu gotowy pomysł na interes, pod logiem Hungry Hearts? I najważniejsze - ciekawe czy dostaliby miłą podwyżkę? Osobiście chłopak uważał, że zdecydowanie należałaby im się. Co z tego, że wszystko zaczęło się od tego, że nie chciałoby im się siedzieć w kawiarni w takie parne upały - grunt, że wniknęłoby z tego coś interesującego!
- Wow, ładny wynik - przyznał Hargreeves, wyraźnie zaskoczony takim wynikiem owczej ucieknierki. Biorąc pod uwagę, że przez tyle lat udało jej się unikać niebezpieczeństw związanych z drapieżnikami i to z kilkoma kilogramami wełny na sobie... Tak, zdecydowanie był to ładny wynik.
- Zanotowano! - może nie dosłownie, ale zapisał w swoim mentalnym zeszyciku, że ma kupić sobie porządne gumiaki. I pewnie zrobi to, gdy już skończy dyżur w ten niemożliwe upalny dzień.
- Tak, to mój - odparł z uśmiechem i skoro Cherry już miała go w swoich kontaktach, upewnił się, że również ją ma zapisaną. Jak się okazało, już była.
Niedługo potem w kawiarni znalazła się grupka surferów, którzy wyglądali, jakby właśnie wyszli z wody i przyszli prosto do nich na, jak podejrzewał Gilbert, mrożoną kawę. Okazało się, że tak, bo jeden z nich od razu podszedł i zamówił dla nich wszystkich ten napój i poprosił o to, by były mocno kawowe i z dodatkowymi kostkami lodu. Hargreeves zanotował sobie i uśmiechnął się do Cherry, trochę przepraszająco.
- Chyba muszę wrócić do pracy - stwierdził z cichym westchnieniem i tak właśnie zrobił, przygotowując zamówienie surferom.

Cherry Whitehouse

Może już tutaj zakończymy tu rozgrywkę? Jak chcesz oczywiście, jak tak, to dałabyś z.t x2? <3
ambitny krab
Bojka#6766
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Gilbert Hargreeves

Cherry również nie zaliczała się do kobiet biznesu, ale miała głowę na karku, zatem jakieś pomysły same przychodziły jej do głowy, lecz miała zwykle bardzo poważny problem z ich realizacją, a mianowicie był nim brak właściwego kapitału oraz brak czasu, choć głównie rozchodziło się tutaj o pieniądze aniżeli o czas.
- Tak, nie pomyślałam o tym. Czyli może na początek, żeby nie być stratnym to zrobić po trzy smaki lodów naturalnych i trzy smaki lodów wegańskich i zobaczyć, które lepiej by się sprzedawały? - zaczęła się głośno zastanawiać jak rozwiązać ten problem, by po pierwsze, ci co preferowali kuchnię wegańską nie czuli się wykluczeni, ale jednocześnie by zaoszczędzić na produkcji. Słysząc zaś tę reklamę z ust Gilberta, roześmiała się w głos, nawet się nie powstrzymując, bo nieźle on ją rozbawił tym sloganem reklamowym nie ma co.
- Może to by przeszło, ale przynajmniej dwadzieścia lat temu. Teraz potrzebujemy bardziej wyszukanego sloganu reklamowego, ale zanim go wymyślimy to potrzebujemy zgody właściciela na tę budkę w ogóle. - zwykle szatynka kierowała się przeczuciami, ale w tym momencie nie miała ani pozytywnych, ani negatywnych w tej sprawie, więc nie mogła przewidzieć rozmowy z szefem, czy się zgodzi. Jednak dla niego to też byłby interes więc czemu miałby się nie zgodzić?
- Ze wsparciem rolników to nie jest wcale taki głupi pomysł jest, porozmawiam z okolicznymi farmerami i się pomyśli. - stwierdziła, bo można było korzystać na przykład z mleka prosto z farmy jej sąsiada, czy innych produktów, które by się nadały do robienia lodów. Znaczy się tych gałkowych, a nie tych seksualnych. Ale no też o tym pomyślała, zboczuszek z niej jeden. To wszystko przez Seana na pewno.
- Musiała być niezwykle dzielna i sprytna, skoro nie dała się nikomu zaatakować tylko spokojnie sobie żyła. I nie dołączyła się do żadnego ze stad dzikich owiec, więc była typem samotnika. A to sprowadza większe zagrożenie, jeśli chodzi o świat zwierząt. - dlatego i ona podziwiała tą owcę, bo ta musiała mieć w sobie to coś, by tyle czasu przetrwać w dziczy. A potem spojrzała w stronę drzwi, gdy weszła grupka ludzi, których to zaczął obsługiwać jej kolega po fachu, a ona poszła na zaplecze by umyć szklanki, by później również obsługiwać klientów i wrócić do normalnego dnia w pracy.
/zt x2
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ