listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
28.

Mimo braku umiejętności, Otis przypadkowo obiecał Harper, że pomoże jej w mały remoncie domu, który wynajmowała na farmie. Przypadkowo, bo jakoś tak to wynikło podczas wymiany krótkich wiadomości na portalu społecznościowym. To właśnie w nich komentowali i żartowali z bezpośredniego zachowania pana Callaway'a, a potem od słowa do słowa chłopak zadeklarował, że najbliższą wolniejszą chwilę poświęci na łatanie dziury w dachu i dokładniej przyjrzy się zasłoną, żeby móc wyczarować z materiału coś czaderskiego. Na tym akurat się znał i był w tym całkiem niezły. Oczywiście do bycia dobrym trochę mu brakowało, ale w szyciu czuł się pewniej niż w rozwożeniu listów, chociaż lubił swoją pracę. Pewnie dlatego, ze nie miał większych ambicji i zadowalał się tym, co miał. Właśnie taki był z niego prosty, ale za to uczynny chłopak.
- Całkiem duży ten dom - oznajmił, gdy przekroczył próg, choć rozmiar budynku zauważył jeszcze na zewnątrz. - Ładnie tu macie, tak przytulnie - dodał i z nieukrywanym zaciekawieniem zaczął rozglądać się po korytarzu, który zapewne prowadził do innych pomieszczeń.
Domy na famie miały swój nieprawdopodobny urok i nie można było im się oprzeć. Nic dziwnego, że Harper po wyprowadzce od rodziców postawiła poszukać czegoś w pobliżu i Otis zaczął trochę żałować, że nie zrobił podobnie. Na bankach było fajnie i zielono, ale trzeba było mieć oczy dookoła głowy i uważać na każdym kroku, żeby nie zostać pożartym przez krokodyle. A tych trochę grasowało w pobliżu. Na szczęście nie atakowały ludzi, jeśli nie zostały sprowokowane.
- W ile osób mieszkacie? I ile jest pokoi? - jeszcze dobrze się nie rozgościł, a już zasypał Callaway dawką wścibskich pytań. - W ogóle wziąłem narzędzia od taty, ale niektóre widzę pierwszy raz na oczy. Mam nadzieję, że nie zepsuję wam niczego tak doszczętnie. Głupio byłoby tak mieszkać pod gołym niebem. To znaczy widok niezapomniany, ale podczas ulewy na pewno nie byłoby za wesoło - mówiąc to wszystko, podążał cały czas za Harper jak cień aż w końcu znaleźli się w przejrzystej, jasnej kuchni.

Harper Callaway
towarzyska meduza
-
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
#11

Prawdę mówiąc Harper nie myślała, że Otis na poważnie weźmie jej zaproszenie do naprawy przeciekającego dachu. Podczas ich krótkiej wymiany wiadomości rzuciła to hasło chcąc nawiązać do ostatniej wizyty Otisa w domu Callaway'ów, na co chłopak ochoczo przystał. W umówionym terminem podgarnęła z grubsza chatę, zostawiając jednak nieco rozgardiaszu, żeby wyglądało naturalnie. Siebie również doprowadziła do względnego ładu - tym razem nic jej nie zaskoczy i nie wyskoczy w piżamie. Wklepała nawet w twarz lekki podkład, podciągnęła tuszem rzęsy, lekko wykonturowała twarz różem i rozświetlaczem - ale też nie za mocno, żeby nie wyszło zbyt dyskotekowo tylko dziewczęco i naturalnie. Uśmiechnęła się do siebie w lustrze - była gotowa!
- Tak, czasami łatwo się tu zgubić - odparła, kiedy chłopak pojawił się już w domu, ale żeby nie zabrzmiało to zbyt lamersko i grzecznościowo, prędko dodała - Nie, serio, w pierwszym tygodniu nie potrafiłam zapamiętać gdzie tu jest łazienka, bo jak przejdzie się tam dalej, to ten korytarz tak się dziwnie ciągnie, jak labirynt - dodała wskazując dłonią na fragment przed nimi. Uśmiechnęła słysząc komplement odnośnie domu, bo faktycznie, widać było tu kobiecą rękę i dbałość o każdy szczegół. Czyli na przykład zasłonięcie wyszczerbionej deski bukietem kwiatów albo galeria obrazów, z których - dla zachowania harmonii - każdy jeden krzywo wisiał.
- To jest bardzo płynna liczba. Ostatnio wyprowadziła się od nas Elora, ale na jej miejsce ma przyjść jakaś nowa dziewczyna. Plus dwie dziewczyny, a mamy jeszcze chyba dwa... albo trzy pokoje.... czy dwa... - zmarszczyła czoło i wydęła usta w lekki dziubek, bo naprawdę nie mogła się już doliczyć co i jak - Przy ostatniej ulewie nazbierałyśmy trochę deszczówki i użyłyśmy jej do podlewania kwiatów w ogrodzie - wspomniała dumnie, kiedy Otis wspomniał o ryzyku ulewy i spaniu po gołym niebem - Ja też wyjęłam z naszej stodoły jakieś narzędzia... ale w sumie nie wiem do czego służą - przyznała szczerze, prezentując rozłożony na podłodze stuff - Tu jest jakiś młotek, gwoździe... Myślisz, że w Google znajdziemy jakąś ściągę z naprawiania dachów? Albo może chociaż tutorial na YouTube - pytała serio, bo pomimo że w jej oczach Otis wyglądał tak, jakby dokładnie wiedział co robi i pewnie tylko się droczył, to chciała jakkolwiek pomóc a nie tylko się lampić - Napijesz się czegoś? Wody, kawy, herbaty, czegoś gazowanego? - zaczęła wymieniać, bo gościnność rodzina Callaway miała we krwi.

Otis Goldsworthy
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
On chyba sam nie wiedział, że weźmie na poważnie remontową propozycję. Nawet jak już sterczał w kuchni i słuchał o mieszkańcach domu na farmie, nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, w co się wpakował. Wszystko byłoby spoko, gdyby serio znał się na zbijaniu desek i łataniu dziur w dachu. Okej, wprawdzie swego czasu codziennie pomagał na farmie, ale częściej bujał w obłokach niż przykuwał uwagę do mechanicznych zadań specjalnych ojca. Bo Otis był marzycielem. I było to bardzo piękne, ale również cholernie zgubne. Nic dziwnego, że potem wymyślał niestworzone historie, w których był programistą i tworzył aplikacje, przymierzał się do studiów z projektowania ubrań i skończył jako niedoszła gwiazda koszykówki, a wszystkimi tymi opowieściami raczył swoją telefoniczną przyjaciółkę Jo, która przecież była mu bardzo bliska, co wcale nie przeszkodziło mu w udawaniu przed nią kogoś, kim naprawdę nie był.
- Fajnie. Im więcej ludzi, tym weselej - oboje z Harper wychowali się w dużych rodzinach, więc dziewczyna doskonale wiedziała, jak to wyglądało. Z pewnością żadne z nich nie mogło się nudzić. - No i wtedy koszt wynajmu na osobę jest mniejszy, a to już znaczący plus - Otis pokiwał głową, chcąc umocnić wypowiedziane słowa. Sam był bardzo oszczędny, stąd decyzja o wprowadzeniu się na bagna, gdzie koszt wynajmu chatek był przystępny dla przeciętnego mieszkańca Lorne. W dodatku mieszkał tylko z siostrą i gdyby miał zdecydować się na wynajem czegoś innego, musiałby poszukać większej ilości współlokatorów, a na to był już chyba za stary i nie widziały mu się wieczne spotkania towarzyskie, grubsze imprezy czy ciągłe zajmowana przez kogoś łazienka, kiedy spieszył się do pracy.
Z aprobatą przyjął pomysł z deszczówką, co uznał zresztą za genialne! Normalnie zero waste i te sprawy. Nic, tylko winszować, serio!
- Hm - wyrwało mu się, kiedy tak przyglądał się narzędziom. - Mam podobne - wygrzebał z torby coś, co na pierwszy rzut oka przypominało kombinerki, a w rzeczywistości profesjonalnie nazywało się kleszczami dekarskimi. Dlatego stali tak sobie w kuchni, mając dwie pary kleszczy i bez pojęcia, od czego tak właściwie zacząć. - Mam nadzieję, że znajdziemy jakiś tutorial - doparł Otis wyraźnie błagalnym tonem. - Inaczej nie wróżę dachowi świetlanej przyszłości - zaśmiał się i niezręcznie podrapał po tyle głowy. - Jak będę musiał wspinać się po dachówce, to przekaż moim rodzicom, że bardzo ich kocham - no tak, jeszcze tego brakowało, żeby spadł i skręcił sobie kark. Wtedy (i to w najlepszym wypadku) skończyłby przykuty do łóżka, staruszkowie musieliby go ubezwłasnowolnić, a ojciec zamiast zajmować się pracą w stoczni, otworzyłby warzywniak. Taki tam czarny humor, hehe. - Tymczasem poproszę coś gazowanego. Może być po prostu woda - dodał, po czym jeszcze podejrzliwie zerknął na dziewczynę. - Harps, ale ty chyba nie masz zamiaru skakać ze mną po dachach, co? - wolał się upewnić, bo chyba nie darowałby sobie, gdyby Callaway stała się jakaś krzywda, a jej rodzice to w ogóle powiesiliby Otisa za jaja.

Harper Callaway
towarzyska meduza
-
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Z perspektywy Harper każdy mężczyzna w tym domu, a na dodatek jeszcze wyposażony w narzędzia, wyglądał profesjonalnie. Kiedy Otis wspomniał, że pierwszy raz widzi narzędzia na oczy, Callaway pomyślała sobie, że na pewno tak się tylko z nią droczy. Albo, że jest zbyt skromny i nie docenia swoich możliwości. Cóż, optymizmu i wiary w ludzi nie można było jej odmówić.
- No pewnie, przy studenckim budżecie. I bezrobociu - odparła  odnośnie dzielenia kosztów, a uśmiech momentalnie zszedł z jej twarzy. Od paru dni Harper zasilała szeregi ludzi bez pracy. Technicznie wciąż była zatrudniona w redakcji Kangurka, ale po wysmarowaniu artykułu o podatkowych machlojkach jednej z naczelnych insta-celebrytek została zawieszona bez prawa do wynagrodzenia. Niby normalna procedura na czas wyjaśnienia sprawy i próby zawarcia ugody z typiarką, która ich pozwała, ale szefu wprost zasugerował, że Harps po prostu została kozłem ofiarnym. Także Callaway od paru dni głównie gniła w domu bez większego celu w życiu, bo i studia na ostatnim roku okazały się nie być aż tak zajmujące. Jeszcze moment i sama zabrałaby się za ten dach, byleby nie siedzieć bezczynnie.
Harper bez większej refleksji spojrzała na kombinerki, kleszcze, jak zwał tak zwał, bo sama absolutnie nie miała pojęcia co się tu właśnie wyrabiało.
- Nie no, coś musi być, przecież jeśli czegoś nie ma w necie, to nie istnieje - chwyciła leżący na stole telefon i serio, zaczęła googlować hasło jak naprawić dach, ale po serii artykułów opatrzonych zdjęciami uśmiechniętych panów siedzących na dachu, za to pozbawionych jakiejkolwiek treści, postanowiła już nie zagłębiać się w ciemne strony YouTuba - Nie no, dupa. Czyli nie istnieje jeden sposób na naprawdę dachu, musimy improwizować - wzruszyła ramionami, a na słowa chłopaka o potencjalnym wypadku aż złapała się za głowę - Jezu Otis, wypluj te słowa! Wypluj, słyszysz? - zaczęła ponaglać chłopaka, niemal przerażona do reszty. Jezu, a co jeśli faktycznie Otis zrobi sobie krzywdę? Tego nie przemyślała jakoś mocno, w sumie to taki scenariusz nawet przez chwilę nie pojawił się w jej głowie. Czy to był wciąż niepohamowany optymizm czy już brak wyobraźni? W międzyczasie dziewczyna nalała chłopakowi wody i podała szklankę.
- No a Ty chyba nie myślałeś, że będę się tylko przyglądała? - spojrzała na niego zaskoczona - Jestem w miarę lekka, możesz mnie podrzucić jak Ci zabraknie paru centymetrów z drabiny - dodała z niewinnym uśmieszkiem, no propozycja nie do odrzucenia!

Otis Goldsworthy
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Nie żartował, naprawdę miał niewiele wspólnego z tymi męskimi akcesoriami i czynnościami. Niby powinien mieć to we krwi, tak jak ojciec, w końcu wychował się na farmie, na które zawsze coś się psuło. A to zwierzyna uszkodziła ogrodzenie, a to trzeba było założyć nową linkę do kosiarki albo wkręcić śrubki do rozpadającej się taczki. Owszem, Otis potrafił to zrobić, jeśli przysiadł nad naprawą i poświęcił jej wystraczająco wiele czasu. I krwawiących palców, bo niejednokrotnie przytrzasnął sobie dłonie młotkiem. Ale to nie jego wina, że wolał pomagać mamie w szyciu niż ojcu przy majsterkowaniu. Od tego miał trzy córki, one z chęcią rzucały się w wir takich zainteresowań, które zasadniczo przypieczętowane były chłopcom. Na szczęście, mimo że państwo Goldsworthy byli prostymi ludźmi, nie byli zacofani i nie karcili dzieci tylko dlatego, że syn wolał nawlekać nitkę na igłę, a córki pomagały tacie świecić latarką przy samochodzie, kiedy ten wymieniał olej.
- Nie panikuj, nic mi się nie stanie! - w podobny sposób złapał się za głowę, nieco wystraszony jej podniesionym tonem. - Słowo! Postaram się nie spaść. Ale fakt, wyglądasz na lekką jak piórko. Słuchaj, to zrobimy tak - gdyby Otis miał kawałek kartki i długopis, zapewne rozpisałby cały genialny plan wraz ze szczegółami. - Wejdę na drabinę i załatam wszystko, co będę mieć w zasięgu ręki. A tam, gdzie nie sięgnę, sięgniesz ty. Po prostu posadzę sobie ciebie na ramionach i po sprawie - nie oszukujmy się, takie akrobacje cyrkowe nie były zbyt bezpieczne, ale Goldsworthy nie myślał o tym, że faktycznie mogliby wyrządzić sobie jakąś krzywd. Oboje wychowali się na farmie, wspinaczki po drzewach i zbiornikach z wodą, które nawadniały pola, więc co złego mogło się stać? Byli znacznie bardziej zahartowani w bojach niż miastowi, młodzi ludzie, a zdarte kolana po całodniowych wojażach nie były niczym szokującym.
Sięgnął po szklankę z wodą i opróżnił ją jednym haustem, po czym otarł wierzchem dłoni mokre usta i uśmiechem podziękował Harper za szybkie nawodnienie.
- Dobra, nie ma co zwlekać, trzeba działać. Gdzie masz drabinę? - podejrzewał, że najpierw będzie trzeba ją skądś wyciągnąć, a dopiero później myśleć o wspinaczce. - Z której strony domu najlepiej dostać się do tej dziury na dachu? - mieli zacząć remont z zewnątrz, ale każdy normalny człowiek wiedział, że lepiej iść po najmniejszej linii oporu i nie utrudniać sobie niepotrzebnie życia.

Harper Callaway
towarzyska meduza
-
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Dorastanie na farmie zdecydowanie ciągnęło za sobą udział - czasami wbrew woli - w większych bądź mniejszych akcjach naprawczych. Co prawda Harper, jako najmłodsza latorośl, była w nich brana pod uwagę w ostatniej kolejności i zazwyczaj robiła coś, czego nienawidziło starszego rodzeństwo. Zazwyczaj było to koszenie trawy czy pomoc przy zbieraniu winogron. Harps co prawda uparcie próbowała walczyć o swoje miejsce w stadzie i rwała się do majsterkowania z levelu wyżej, czyli np. naprawa płotu, ale i tak zazwyczaj wyprzedzała ją któraś z sióstr. W takich chwilach Harper modliła się o jeszcze jednego braciszka lub siostrzyczkę, którzy uwolniliby ją spod jarzma bycia najmłodszym dzieciakiem. Oczywiście nie to, żeby za jej chęciami szły jakieś manualne zdolności - chodziło o zasady. Takie... bliżej nieokreślone, ale jednak zasady!
Harps z uwagą wsłuchała się w słowa Otisa. Brzmiał tak pewnie, tak mądrze, tak odważnie! Naprawdę uwierzyła, że układanie ludzkiej piramidy na drabinie może się dobrze skończyć. W końcu jak mogła nie ufać takiemu silnemu mężczyźnie, bo chłop jak dąb przecież. Po chwili potrząsnęła głową, jakby chciała otrząsnąć się z tego amoku. Miała nadzieję, że Otis nie odnotował, że przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego zafascynowana jak typowy creep.
- Okej, dobra... Brzmi jak plan. Dobry plan - odparła przytakując głową. Bo faktycznie, dzieciństwo na farmie wyglądało zupełnie inaczej niż w mieście. Akcje, za które miastowi rodzice pewnie widzieliby się z opieką społeczną, na farmie były na porządku dziennym - Tylko obiecaj, proszę, obiecaj, że jak zaczniesz się chwiać czy cokolwiek, to szybko mi powiesz i przerywamy akcję. Obiecaj - wymierzyła w niego palec niczym surowa nauczycielka - Drabina... Drabina jest na zewnątrz. Po drugiej stronie - dodała szybko, bo oj tam oj tam! - Prosiłam dziewczyny o pomoc w przesunięciu jej chociaż do połowy domu... Ale one są jeszcze mniejsze niż ja. W sensie, ja przy nich jestem prawdziwą kulturystką - czyli w skrócie, dziewczyny nie dały rady nawet przesunąć drabiny o parę milimetrów, a co dopiero przerzucać ją pod odpowiednie miejsce - I najłatwiej chyba będzie od strony ganku, tam jest trochę mniej spadzisty dach. Będziemy wolniej spadać - rzuciła żarcikiem - Dobra, chodź za mną, pokażę Ci wszystko - zwróciła się do chłopaka, po czym na pewniaka ruszyła korytarzem-labiryntem na tył domu. Dwa razy musiała się zatrzymać i pomyśleć, raz musieli zawrócić, ale ostatecznie znaleźli się za domem, gdzie o ścianę stała oparta ta słynna bdrabina. Trzeba było przyznać, że idealnie wkomponowała się w dom - była wyszczerbiona i brakowało w niej kilku szczebelków, ale kto by się przejmował takimi detalami?

Otis Goldsworthy
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Obiecuję - zwykle nie rzucał słów na wiatr i nie obiecywał byle czego, ale składanie Harper takiej przysięgi wydało mu się na miejscu. W końcu najważniejsze było ich bezpieczeństwo, przecież Otis nie chciał skończyć ze skręconym karkiem i nie chciał, żeby Callaway połamała się, gdyby stracił równowagę i runął na ziemię, trzymając dziewczynę na swoich ramionach. Jej rodzice nie darowaliby mu tego, a i on musiałby potem żyć z ogromnym poczuciem winy i chyba zjadłyby go wyrzuty sumienia, o ile sam przeżyłby upadek z takiej wysokości. Na szczęście Harper podniosła go na duchu wolniejszym spadaniem i po chwili oboje maszerowali na tyły domu, żeby przenieść drabinę w miejsce mniej spadzistego dachu.
- To nie powinno być takie trudne - oznajmił, chwytając ją za obie nogi w swoimi silnymi rękami. To znaczy drabinę, nie Harper. - Przesuń się trochę, żebym przypadkiem cię nie uderzył - zwrócił się do dziewczyny, bo uderzenie takim kawałkiem drewna mogłoby zaboleć. Otis nawet odrobinę nie przejął się faktem, że w przedmiot był wybrakowany i nie miał kilku szczebli. Na co komu wszystkie szczebelki, skoro on był wysoki i miał długie nogi, którymi bez problemu będzie w stanie wspinać się, robiąc przy tym nieco większe kroki.
- Powinno być okej - skinął głową, gdy przystawił już drabinę do odpowiedniej ściany budynku. - Wezmę kilka kilka narzędzi ze sobą, a resztę będziesz mi podawać w połowie drogi, dobrze? - uśmiechnął się do niej, bo to balansowanie na jego ramionach miało być ostatecznością, jeśliby faktycznie nie sięgał do uszkodzonych dachówek. - No to komu w drogę, temu sandały - rzucił suchym żarcikiem i zaczął bez większego problemy pokonywać pierwsze szczebelki, co szło mu całkiem sprawnie i zgrabnie. Do momentu aż nie spojrzał w dół.
Właśnie wraz z tym spojrzeniem w dół serce podeszło mu do gardła, a przez całą długość nóg przeszedł nieprzyjemny, mrowiący dreszcz, który sparaliżował go na chwilę, uniemożliwiając kolejne ruchy.
- Cholera - sapnął pod nosem i zerknął przez ramię na Harper. - Z dołu wyglądało to trochę inaczej! - zawołał do niej, po czym spiął się w sobie i doczłapał aż do samego dachu. - Paskudnie to wygląda! - ponownie podniósł głoś, żeby dziewczyna go usłyszała. - Dwie dachówki całkiem odpadły, więc nic dziwnego, że tak was zalewa! Spróbuję je przytwierdzić! - po tych słowach wyciągnął z kieszeni młotek i kilka gwoździ, i pochylił się nieznacznie w przód, sięgając pourywanych część.
STUK STUK, PUK PUK, niefortunne uderzenie w palec, soczyste przekleństwo pod nosem, STUK PUK i po ciężkich zmaganiach udało się przymocować oderwany fragment.
- Musisz podać mi kleszcze! - zawołał z myślą o cęgach dekarskich, których zapomniał wziąć na dach. - Jedną dachówkę trzeba oderwać i przymocować na nowo. Dasz radę? - pomachał do dziewczyny, a potem przywołał ją do siebie gestem ręki. You can do it, Harps!

Harper Callaway
towarzyska meduza
-
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Hehe, aż sobie wyobraziłam jak Otis chwycił dłońmi nogi Harps! Callaway wysoka niczym drabina nie była, więc brak kilku szczebli wywołał w niej jednak lekko niepokój. Zgodnie z sugestią chłopaka odsunęła się parę centymetrów, skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej i bacznie obserwowała jak chłopak przenosi drabinę.
- Dobra. Tylko musisz mi je bardzo dokładnie opisywać, okej? - zapowiedziała, kiedy chłopak zaczął się wspinać. Nie była pewna, czy jakakolwiek nazwa narzędzia cokolwiek jej powie - I jak coś będzie nie tak, to krzycz! - w sumie co by innego mu pozostało w takiej sytuacji.
Harper z dołu uważnie obserwowała każdy krok Otisa. Wspinał się w miarę pewnie, ale w pewnym momencie jakby na moment się zawahał. Harper zrobiła sobie krótką przerwę od nerwowego chodzenia w kółko i zadarła głowę, przystawiając do czoła dłoń, osłaniając oczy przed bijącym światłem słonecznym. Ledwo słyszała, co chłopak do niej krzyczał. Coś o dachówkach? Chyba tak! Słyszała również odgłos stukania. No, to wyglądało na to, że Otisowi całkiem nieźle idzie!
- Co? Jakie deszcze? Jest mega słonecznie, bezchmurne niebo! - odkrzyknęła, jednak jej interpretacja najwyraźniej nie miała większego sensu. Pacnęła się w głowę - Aaaa, kleszcze! No, no... To te? - podniosła jakiś przedmiot leżący na ziemi i pomachała nim chłopakowi. Kleszcze były cięższe niż myślała i na moment lekko straciła równowagę. No ale skoro trzeba było pomóc, to czy miała inne wyjście?
- Yyyy no! - rzuciła niepewnie na pytanie, czy da radę. No w sumie co mogło być w tym aż takiego trudnego? Miała na sobie ogrodniczki, więc zahaczyła narzędzie o ich górną część i powoli przystąpiła do wspinaczki. Usilnie starała się nie patrzeć w dół. Naprawdę bardzo, baaaardzo się starała... ale kiedy była już niemal na samej górze, jej wrodzona ciekawość wzięła górę. Obejrzała się za ramię i momentalnie cały świat zaczął wirować, a przed oczami stanęło jej całe jej życie. Instynktownie zaczęła - ile sił w nogach - wspinać się wyżej i wyżej... A kiedy była już niemal na dachu, ostatni szczebel na którym położyła nogę, złamał się. Harper pisnęła i rzuciła się na dach, w całym tym amoku niechcący kopiąc w drabinę, która oderwała się od domu i już po chwili leżała na trawniku.
- O Boże. O nie, nie nie. Boże, Otis, jak... co się... Utknęliśmy! - piszczała pozostając w szoku. Delikatnie wychyliła się z dachu, ale jak na złość drabina nie wróciła cudownie na swoje miejsce. Harper zwróciła się w stronę chłopaka, złapała go za ramiona i zaczęła nim potrząsać. Miała dość sporo siły jak na taką drobną dziewczynkę! - Otis, nikogo nie ma w domu, utknęliśmy! Słyszysz? Nawet wody tu nie mamy, a patrz jakie jest ostre słońce! - wskazała dłonią na słońce, które faktycznie dość mocno prażyło tego dnia. Czy to tak miał wyglądać ich ostatni dzień życia na tym ludzkim padole?

Otis Goldsworthy
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
W opisywaniu narzędzi czuł się całkiem nieźle. Gorzej, że nie do końca wiedział, do czego poszczególne przedmioty służyły, bo o ile młotek, cęgi, piła i śrubokręt były mu znane, to te wszystkie ściski, imadła i pistolety klejowe pierwszy raz widział na oczy. Nie wspominając już o zestawie kluczy i przypisanych do nich nazwach.
Żadnych deszczy nie zapowiadano, Otis zadarł wysoko głowę, żeby spojrzeć z dachu prosto w błękitne niebo, a potem popatrzył na Harper, jakby zobaczył ją pierwszy raz w życiu. Co ona wygadywała? Jaki deszcz? Dobrze, że nie powiedział cążki, bo też pewnie usłyszałaby nie to, co trzeba i wyszłyby z tego jakieś rączki, a rączki to on trzymał grzecznie przy sobie. A z kolei jakby poprosił o kombinerki, to Callaway mogłabym pomyśleć, że trzeba mu wyciąć obie nerki, a on narządy wewnętrzne miał w nienagannym stanie i wcale nie chciał nimi handlować na czarnym rynku!
Mocno kibicował dziewczynie, gdy ta wspinała się po kolejnych szczebelkach, pnąc się coraz wyżej i wyżej i już wyciągał do niej rękę po wspomniane wcześniej kleszcze, już był w ogródku i witał się z gąską, ale wtedy coś gruchnęło, a Harps w pośpiechu i w pisku wskoczyła na dach. Jakby tego było mało, drabina runęła na ziemię jak długa, pozbawiając ich drogi powrotnej.
- Nic ci się nie stało? - a głowa latała mu w przód i w tył od tych gwałtownych potrząśnięć. - Opanuj się, jesteś oszołomiona. Na pewno coś wymyślimy - rozejrzał się dookoła, ale nie mieli pod ręką niczego poza odpadającymi dachówkami i lejącym się z nieba żarem. Usmażą się tutaj jak mokre chomiki na patelni. Marna perspektywa przyszłości. - Dobra, posłuchaj mnie uważnie - tym razem to on chwycił dziewczynę za ramiona i spojrzał jej prosto w oczy. - Możemy spróbować ześlizgnąć się na zadaszenie ganku i stamtąd zejść po filarze albo rozebrać tę dziurawą część dachu i wskoczyć do domu przez otwór. Co właściwie znajduje się pod nami? - dopytał ostrożnie, bo może akurat byli pod pokojem, gdzie rzadko ktokolwiek bywał, ale były tam meble, o które można zahaczyć nogami, żeby bezpiecznie wydostać się z opresji? Ostatecznie Otis mógłby zadzwonić po straż pożarną, jednak jedna z jego sióstr pracowała w jednostce i chyba nie trzeba wspominać, jak wielkiego wstydu najadłby się, gdyby ona i jej koledzy zobaczyli, w co się wpakował? Szczerze, to wolałby uniknąć tej konieczności i wymyślić coś, przez co uniknąłby publicznego ośmieszenia.

Harper Callaway
towarzyska meduza
-
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
"Opanuj się"? Harper zrobiła wielkie oczy, bo im bardziej Otis starał się ją uspokoić, tym bardziej wzrastała niej panika. Jak Goldsworthy mógł być taki spokojny? No jak?! Harps nie do końca zdawała sobie w tym momencie sprawę, że dwie drama queens w obecnych okolicznościach nie wróżyłyby nic dobrego. I nawet, jeśli Otis też był zestresowany tą sytuacją, to lepiej żeby trzymał emocje na wodzy, a nie nakręcał Callaway jeszcze bardziej.
- Otis, ja nie zdążyłam powiedzieć rodzicom, że ich kocham... - czując coraz większy ciężar na klatce piersiowej zaczęła chwytać się za ogrodniczki i po chwili uświadomiła sobie, że wciąż ma na spodniach zawieszone kleszcze. Ściągnęła je i odłożyła na bok... i od razu jakoś lżej jej się zrobiło na sercu. A może to spojrzenie błękitnych oczu Otisa tak na nią zadziałało? Wsłuchała się uważnie we wszystko, co mówił do niej chłopak. Ściągnęła brwi próbując sobie przypomnij gdzie się teraz znajdują.
- Pod nami jest ten salon, ale niczego tam nie ma... Oprócz paru misek - dodała prędko, bo miski leżały tam permanentnie na wypadek niespodziewanej ulewy - Te deski... Trochę im nie ufam. Strasznie skrzypią, co jeśli wpadniemy do piwnicy? - zaczęła głośno się zastanawiać. Ciężar ich ciał podczas skoku mógł teoretycznie spowodować zarwanie się desek, na bank widziała coś takiego w jakimś filmie. O Bondzie, czy coś takiego!
Akcja uspokajania przez Otisa najwyraźniej zadziałała, bo prawie że czuła jak mózg zaczyna wchodzić na szybsze obroty. Otis nie wiedział do końca jak wyglądam dom z każdej strony, więc starała się odtworzyć w myślach każdy jego zakątek. I wtedy dopadło ją olśnienie.
- Otis, chyba wiem. Masz rację, możemy się ześlizgnąć, tam jest taki filar. Nie pamiętam pod jakim kątem, ale dwa tygodnie temu zaczęłyśmy robić z Vanessą, jedną z dziewczyn z domu, kompostownik - zaczęła wypluwać z siebie słowa niczym serię pocisków z karabinu maszynowego - Nie miałyśmy wystarczającej ilości desek, więc za jedną ścianę robi nam dom. I on jest dość spory, bo... ostatnio koszę dużo trawy - dodała nieco zawstydzona, bo kompulsywne koszenie trawy było jednym z jej ulubionych zajęć na bezrobociu - No, ale przynajmniej mielibyśmy miękkie lądowanie... Tylko ta trawa pewnie już trochę zgniła, może trochę śmierdzieć - dodała wzruszając ramionami, no ale hej, chyba lepsze wytarzanie się w zgniłej trawie niż robienie za smażoną potrawkę?

Otis Goldsworthy
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Nie panikuj, Harper, ja cię błagam - próbował ją uspokoić, ale jej przerażenie w głosie wcale nie pomagało Otisowi w opanowaniu własnych nerwów. - Jeszcze nie raz powiesz rodzicom, że ich kochasz, zaufaj mi - teraz, kiedy patrzył w dół, już sam nie był tego taki pewien. Lądowanie w dół mogłoby skończyć się może nie tyle śmiercią, co paraliżem, a państwo Callaway miejsca dla niepełnosprawnych dzieci poruszających się na wózku inwalidzkim mieli już chyba wyczerpane. Jeden sparaliżowany potomek powinien im wystarczyć.
Wylądowanie w piwnicy też nie brzmiało zbyt optymistycznie. Trzeba było spojrzeć na to racjonalnie - sytuacja była patowa. Jakby nie patrzeć, znajdowali się na dachu domu. Na dachu domu, to znaczy na dużej wysokości, której obniżenie graniczyło z cudem, a każda próba zejścia wiązała się z bolesnym upadkiem i połamanymi kończynami.
- Filar? - powtórzył po dziewczynie, kodując w głowie wszystko, o czym mówiła. - Filar, filar, filar - w końcu przyklasnął w dłonie, bo uznał ten za genialny w całej swojej okazałości. - Oj, niech sobie śmierdzi, kto by się tym przejmował - machnął niedbale ręką. Callaway rozmawiała z gościem, który prawie dwadzieścia lat spędził na farmie i wdychał zapachy gnojówki, więc naprawdę Otisowi było wszystko jedno. Wolał wylądować w miękkiej trawie niż usmażyć się na skwarek na dachówkach albo próbować zeskakiwać na twardą powierzchnię i kończyć popołudnie z rozkwaszoną czaszką. - Gdzie ten filar, Harps? - rozejrzał się dookoła, po czym ruszył we wskazaną przez nią stronę. Ostrożnie, byle się nie ześlizgnąć.
Umówmy się, żadne z nich nie chciało kończyć żywota w taki sposób. To byłaby straszna głupia śmierć. Zarówno upieczenie się na dachu, jak i skręcenie karku.
- Hej, wygląda dobrze! - oznajmił, spojrzawszy najpierw w dół. - Powinno być okej! To ja skaczę pierwszy i w razie czego będę cię asekurował przy lądowaniu - skinął głową, chcąc umocnić wypowiedziane słowa, po czym nieznacznie osunął się na filarze. A potem HOP i Otis wylądował w kępce zgniłej trawy. Okej, trochę cuchnęła, ale nie było tragedii, więc wystawił w kierunku Callaway kciuk, dając jej znać, że śmiało mogła podążać jego śladem.

Harper Callaway
towarzyska meduza
-
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Harper drżącą dłonią wskazała na miejsce, w której zaczynał się filar. Bała się, że być może właśnie władowała ich na potężną minę, a tak naprawdę istniał lepszy sposób na wydostanie się z tej słonecznej pułapki. Ale skoro Otis zgodził się z nią, że powinni spróbować, a drabina wciąż cudownie nie wróciła na swoje miejsce, nie pozostało jej nic innego niż zaufanie swojej intuicji oraz towarzyszowi niedoli.
- Otis, jak złamiesz sobie kark, to... Cię zabiję - oznajmiła mu bardzo błyskotliwie tuż przed jego skokiem.
Trochę się bała obserwować jak robi to Otis, ale jednocześnie była ciekawa jego techniki. Jakkolwiek okrutnie to brzmiało, Otis był w tym przypadku jej królikiem doświadczalnym... tak jakby!
Ale kiedy Goldsworthy kciukiem podniesionym do góry dał jej znać, że wszystko gra, Harper odetchnęła z ulgą. Sama najpierw chwyciła filar i po dłuższej chwili łapania w panice powietrza, poleciała na zgniłą trawę. I trochę na Otisa, kiedy ten asekurscyjnie wyciągnął ku niej dłonie. A właściwie trochę bardzo na Otisa, bo nie dość, że spadając zdzieliła go łokciem w twarz, to jeszcze trochę zaplątała się w jego długie nogi. Ugh, Harps łamagą była nie z tej ziemi i właśnie dała temu wyraz.
- Jezu! - jęknęła, nie będąc do końca pewna, czy przeżyła, czy też jest już w niebie. Ale smród kompostu w którym się właśnie tarzali uświadomił ją, że chyba jednak wciąż byli na tym ludzkim padole. - Jezu, Otis, przepraszam! Nie złamałam Ci nosa? - spytała próbując przybrać pozycję siedzącą, co było ultratrudne, bo trawa była miękka i Harps ciągle się w nią zapadała. Próbowała ocenić na oko, czy od jej łokcia nie poszła mu krew z nosa lub nie doznał innych obrażeń.

Otis Goldsworthy
ODPOWIEDZ