studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
66.

Chylące się ku końcowi lato, przyniosło Raine kolejną porcję nowych doświadczeń i chyba po raz pierwszy od kilku lat, poczuła w końcu tę błogą beztroskę. Praca w kawiarni nie była szczególnie wymagająca i studziła jej potrzebę bycia jak najlepszą we wszystkim, co robi, a odnowiona okolica jej domku w Sapphire River umilało spędzanie letnich wieczorów na tarasie, najczęściej z Archerem, jako współtwórcą tych wszystkich ulepszeń i niezaprzeczalnie jej najlepszym przyjacielem. Często towarzyszył im Fiodor, bo dopóki nie zaczęła zajęć na uczelni, miała dość sporo czasu, żeby się nim zajmować, jednocześnie odciążając właściciela. Kolejne spotkania z Paxton okazały się tu być dość pomocne, wiedziała już jak zapanować nad dobermanem i w jaki sposób się do niego zwracać, żeby mogli złapać tę nić porozumienia. Stawała się też coraz pewniejsza w wydawaniu komend, a do tego potrafiła się oprzeć spojrzeniu słodkich ślepi, kiedy psiak próbował z nią negocjować.
- To co, może powinnam się tym zająć zawodowo? - zażartowała z szerokim uśmiechem, kiedy po skończonym treningu usiadły obok siebie, a Fiodor, w całej okazałości, rozłożył się przed nimi. Często myślała o tym, że powinna znaleźć sobie jakieś alternatywne zajęcie, gdyby turbiny nie miały jednak wypalić. Co, jeśli za kilka lat nikt nie będzie z nich korzystał, a jej wiedza i umiejętności staną się bezużyteczne? Żartobliwie mówiła o swojej karierze kulinarnej, chociaż na razie polegała na tym, że raz upiekła ciasto czekoladowe, zjedzone przez Archera ze smakiem, za drugim razem kiedy chciała mu się czymś pochwalić, została posądzona o kradzież ryb na targu, więc zbyt dobrego doświadczenia nie miała. - Mówiłam mamie, że do ciebie idę, zostawiłam też u niej samochód, mocno zaprasza cię kiedyś na ciasto! Ale jak chcesz, możemy udawać, że ci nie przekazałam - mrugnęła do Eve konspiracyjnie, bo o czym miałaby rozmawiać z jej matką? O pogodzie, czy o sąsiedzkich plotkach? Dlatego dała jej szansę do wykręcenia, choć może różnica wieku nie była taka straszna - w końcu one się nawet dogadywały, teraz siedziały wspólnie z chłodnymi butelkami piwa - w przypadku prowadzącej Raine bezalkoholowym i Barlowe wcale nie czuła się nie na miejscu.

Eve Paxton
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nigdy nie przypuszczała, że jedna umyślnie zainicjowana wizyta w domu Barlowe zakończy się na paru spotkaniach z Raine, która przy okazji okazała się pomocna w konstrukcji nowej psiej przeszkody. Paxton musiała przyznać, że ta sprawdzała się bardzo dobrze a psy uczyły się nowej umiejętności a nie takiej, która do tej pory opierała się jedynie na przesunięciu dźwigni. Jak na razie jednak kobieta testowała ją na swoich pupilach, z których to Jello była przodownikiem futrzaka szybko się uczącego. W mig łapała nowe rzeczy z ochotą przyjmując prezent w postaci przekąski lub zabawki, którą mogła potarmosić. Fiodor również okazał się być psem chętnym do nauki, bo ta przecież wiązała się ze smakołykami, których ciągle szukał, pomimo braku wydanej komendy. Łakomczuch.
- Tresurą psów? – zapytała chcąc nieco sprecyzować myśl Raine, którą na chwilę zostawiła samej kierując się do lodówki w kuchni. Wyjęła z niej dwie butelki zimnego piwa i jedną podała dziewczynie. – Czy chcesz zostać przewodnikiem? – Bo tym właśnie zajmowała się Eve. Bycie przewodnikiem obejmowało również tresurę, bo bez tej wiedzy marny z człowieka znawca psów. Można by rzec, że przewodnik to kolejny poziom wtajemniczenia, lecz nie każdy nadawał się do tej pracy. Nie chodziło tylko o wiedzę, ale także przygotowanie taktyczne i psychiczne. Odnalezienie zaginionych to coś wspaniałego, ale gorzej gdy okazują się być już zwłokami lub kiedy przemytnik narkotyków nagle naskoczy na przewodnika z psem.
Rozsiadła się nieco wygodniej na wiklinowej kanapie z miękkimi poduszkami na dole oraz na oparciu. Były tak wygodne, że Eve nieraz zdarzało się na nich zasypiać.
- Dziękuję, to bardzo miłe. – Dobrze wiedziała, czemu pani Barlowe chciała się z nią widzieć. Na pewno była wdzięczna za pomoc finansową „od pani Paxton”, który w rzeczywistości był od kogoś innego i pomimo iż Eve zarzekała się, że niczego nie chce w zamian to mama Raine na pewno czuła się mocno zobowiązana. Szkoda, że nie mogła im powiedzieć, od kogo tak naprawdę pochodziły pieniądze.
- Twoja mama jest naprawdę świetna. Pomimo trudności z farmą – O czym rozmawiała z panią Barlowe. – stara się ją utrzymać, dba o chorego męża i… to zupełnie co innego od mojej matki, która uciekła kiedy życie ją przerosło.. przerosło nas wszystkich. – Westchnęła upijając porządny łyk piwa. Dzisiaj mogła sobie pozwolić na jedno albo dwa. Nigdy nie piła mocnych. Głównie te słabe w razie gdyby jednak została wezwana do pracy. To właśnie przez nią rzadko kiedy się upijała. – Czy twoje siostry się odzywały? – zapytała dobrze pamiętając, że przy jednym ich spotkaniu (bardzo dawno) Raine przemilczała tę kwestię. Nie chciała na siłę ciągnąć dziewczyny za język, ale skoro już obie siedziały z piwem w ręce nic nie stało na przeszkodzie, żeby upewnić się, że u Barlowe wszystko było w miarę w porządku.
- Mój brat też wyjechał. Znowu. Kiedyś byliśmy nierozłączni a teraz chyba po prostu nie potrzebuje już swojej starszej siostrzyczki. – Posłała dziewczynie ni to wesoły ni smutny uśmiech. Cieszyła się, że Neil szukał samego siebie, szczęścia, którego tutaj nie znalazł, ale zarazem strasznie za nim tęskniła.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Okej, to, że nie znam nawet różnicy chyba dość mocno świadczy, że nie powinnam żadnym - wiedza to nie było coś, co w jakimkolwiek stopniu ją przerastało. Zawsze chciała uczyć się nowych rzeczy, poznawać świat, była ciekawska i dociekliwa, a jednocześnie momentami było jej głupio jak wielu rzeczy, które były przez innych zupełnie naturalne, zupełnie nie znała. Dla niej jednak naturalną wiedzą były poszczególne modele turbin, położenie farm wiatrowych na mapie Australii i najlepsze firmy w kraju, które zajmowały się tematem. Wiedziała kto i gdzie może zaoferować staż, jakie są możliwości wyjazdów, a rządowa strona na temat energii odnawialnej nie miała przed nią tajemnic. Równocześnie ludzie, którzy z tematem nie mieli nic wspólnego, nazywali je po prostu wiatrakami.
- Tak, mama radzi sobie świetnie, szczególnie teraz, jak Audrey też się wyprowadziła i tak naprawdę tylko ja przyjeżdżam - a dla Raine dużo wygodniej było mieszkać jednak w Sapphire River, jeśli chodziło o dojazdy na uczelnię, do pracy i spotkania ze znajomymi. Dużo czasu i tak spędzała w samochodzie, oprócz mamy starała się jak najczęściej odwiedzać tatę, a obecność sióstr w Lorne Bay z pewnością podziałałby tu na korzyść. - Przykro mi, że twoja mama... no wiesz - nie wyobrażała sobie jak mogłoby wyglądać jej dzieciństwo i życie teraz, gdyby nie silna matczyna postać, która pomimo wszelkich przeciwności, była dla całej rodziny oparciem. Nigdy się nie poddawała, walczyła o swoje i była przy tym prawdziwie ciepłą kobietą, a Raine chciałaby być kiedyś jak ona. W tej kwestii nie mogła jednak polegać na siostrach. - Do mamy pewnie tak - lekko wzruszyła ramionami, jakoś n czując się szczególnie dotkniętą tym, że an Audrey, ani Primrose nie utrzymywały z nią kontaktu. Nawet jak mieszkały jeszcze w Lorne, widywały się dość sporadycznie i nieprzyzwyczajona do prawdziwie rodzinnych więzi nie odczuwała zwiększonej tęsknoty. Bardziej jej było żal mamy, bo ona przeżywała to trochę inaczej. - Myślisz, że Lorne Bay to tylko taki przystanek i trzeba się stąd wyrwać? - jej nie było stać na wyjazd na studia do Sydney, podróże w obie strony i utrzymanie się na miejscu, musiała się zadowolić uczelnią w Cairns, ale kiedyś chciałaby wyjechać. Może nie na zawsze, ale zobaczenie kawałka świata było jej marzeniem i wiedziała, że jet to coś, co może jej umożliwić praca z turbinami. Z drugiej strony, nawet teraz, nie mogła się pozbyć myśli, że zbyt wiele zostawiłaby za sobą, a była przywiązana nie tylko do miejsc, ale też ludzi, których nie chciałaby stracić.

Eve Paxton
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Spodziewała się, że pani Barlowe nie było łatwo, ale pomimo złych warunków radziła sobie z tym wszystkim co ma. Paxton cieszyła się, że przynajmniej w jednym marnym procencie przyłożyła rękę do zdjęcia ciężaru finansowego z ramion kobiety. Ich matki wyjątkowo mocno się przyjaźniły. Eve już jako dziecko dobrze wspominała Barlowe, ale potem wszystko się rozmyło. Spodziewała się, że wpływ miało na to zaginięcie Gai, a lata później również śmierć Isabelle. Teraz mama Raine wydawała się rozumieć niechęć Eve do własnej matki, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie, kiedy ostatni raz rozmawiały i to na swój sposób było pokrzepiające.
- Mi też. – Nie wiedziała skąd w niej taka łatwość, żeby przyznać się przed Raine, że było jej przykro z powodu matki. Miała po prostu wrażenie, że to spotkanie mogło być ostatnim i nic nie stało na przeszkodzie, żeby powiedzieć więcej. Bo co będzie dalej? Raine skończyła szkolenie Fiodora, zrobiła świetną robotę z nową konstrukcją i teraz będzie musiała skupić się na studiach. – Dlatego od lat jest dla mnie po prostu martwa – dodała, ale szybko to skomentowała. – Cholera, wybacz. Zabrzmiało to strasznie mroczno, prawda? – zaśmiała się chcąc przykryć swą krępacją oraz nieco obrócić żart coś, co niestety było prawdą. Od dawna uważała matkę za martwą i tak też mówiła wielu osobom, pomimo iż te nieświadomie widywały ów kobietę w telewizji. Na szczęście pod innym nazwiskiem, więc nikt się nie skapną, że Eve kłamała a jej matka miała się świetnie. Nawet lepiej niż świetnie.
- Nie jest ci z tym źle? – dopytała na temat braku kontaktu z siostrami. Sama częściowo przywykła do tego, że brata nie było, ale po jego ostatnim powrocie miała nadzieję na odnowienie więzi. Nikomu by się do tego nie przyznała, ale zaczynała odczuwać nieprzyjemną i wręcz kującą między żebra samotność zwłaszcza z powodu rodziny, której już nie miała. Przynajmniej nie pod ręką.
- Dla wielu młodych osób na pewno tak. Rodzą się tutaj, a potem wyjeżdżają na studia i zależnie od tego jak ułoży się ich życie lądują albo na rodzinnym podwórku albo gdzie indziej. – Przynajmniej tak zdążyła zaobserwować a trzeba przyznać, że kiedy stołowała się na mieście, patrzyła na to co działo się dookoła. – Wiele osób ucieka stąd, bo ma złe wspomnienia, inni szukając przygód a jeszcze inni przyjeżdżają tutaj, bo uciekają z większego miasta. Mam wrażenie, że Lorne Bay to bardziej miasteczko na przeżycie reszty swego życia. – Miejsce spokojnej starości aczkolwiek nie brakowało tu także młodych turystów albo przejezdnych szukających swego miejsca na ziemi. Nie zawsze było nim Lorne. – A ty? Chciałabyś stąd wyjechać? Zobaczyć kawałek świata albo po prostu żeby zacząć żyć gdzie indziej? – dopytała upijając kolejne łyki piwa. Dzisiaj pogoda była w miarę przyjemna. Silny wiatr sprawiał, że upał nie był aż tak odczuwalny jak zwykle.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Trochę tak, ale to w końcu twoja relacja z matką - nieznacznie wzruszyła ramionami, bo czuła się życiowo zbyt głupiutka i naiwna, żeby udzielać komukolwiek rad, szczególnie tych nieproszonych. Nie mogła jednak odeprzeć natarczywie napływających myśli o Gai, choć czasem po prostu zastanawiała się czy ona żyje. Nigdy nie znaleziono jej ciała, a istniała przecież możliwość, że gdzieś tam na świecie żyje, jest dorosła i choć nie wiem kim jest rodzina Barlowe, ma się całkiem dobrze. I jak bardzo ta niepewność doprowadzała ją do szaleństwa, jak bardzo chciałaby mieć choć jedną próbę spotkania, czy rozmowy, nawet nie podejrzewając, że swego czasu miała ich całe mnóstwo, zupełnie nieświadomie. - To nie moja sprawa, ale, no wiesz, kiedyś naprawdę może być martwa - a wtedy będzie za późno na cokolwiek i jedyne co pozostanie Paxton to myślenie, co mogłoby się stać. Chociaż Raine nie była blisko z siostrami i czuła do nich żal, z tego samego powodu nie chciałaby nigdy zerwać z nimi zupełnie kontaktu, ale to musiał być wspólny wysiłek. - Chyba się trochę przyzwyczaiłam, po prostu. Poza tym Prim miała ciężki okres, ten cały rozwód i próba samobójcza, nie mogę jej winić za to, że chciała się wyrwać. Audrey też, to znaczy, przecież nie jest tu nigdzie uwiązana - siostry po prostu wybrały mniej rodzinną przyszłość. I tak jak miała do nich żal, tak samo wiedziała, że nie do końca powinna je obwiniać za chęć życia własnym życiem. Zaczęcia na nowo, bez widma nieprzyjemnych problemów z przeszłości, rodzinnych dramatów, choroby ojca, czy długów farmy. Ale ona sama chyba nie potrafiłaby tak po prostu zrestartować swojego życia i wymazać tego, co było.
- Właściwie to nigdy nie wyjeżdżałam gdzieś daleko, nawet nie leciałam samolotem, zawsze byłam po prostu tutaj - tam, gdzie dało się wyjechać samochodem, mogła pojechać nawet sama, ale wszystkie dalsze miejsca były trochę nieosiągalne. Nigdy nie mieli pieniędzy na rodzinne wczasy gdzieś daleko, jeździła więc co najwyżej na jakieś kolonie ze szkołą i to tyle. - Ale chciałabym trochę tego świata zobaczyć. Koniecznie Europę, śnieżne święta, renifery u Świętego Mikołaja, te wszystkie stare miasta, koloseum, nawet Paryż, chociaż podobno jest przereklamowany - zaśmiała się, kręcąc powoli głową. Jej twarz wyraźnie się rozjaśniła, w oczach zabłysły iskierki, bo to było jej marzenie - podróżować, zobaczyć coś więcej, poznać nowych ludzi, próbować nowych rzeczy, uczyć się czegoś, robić wszystko to, co było nieosiągalne w Lorne Bay. Kto by czegoś takiego nie chciał? Choć na chwilę. - Poza tym moja praca może się wiązać z wyjazdami. O ile mi się uda - próbowała rozsądnie podchodzić do swoich planów na przyszłość i wybrać jakiś awaryjny, ale po prostu nie potrafiła. Całe swoje dotychczasowe dorosłe życie poświęciła na rozwijanie pasji i doszkalanie. To chciała robić. - Poza tym nie wiem czy mogłabym wyjechać tak na zawsze, ty być potrafiła? - zostawić rodziców, Archiego i Sapphire River w tyle? Czy to w ogóle było możliwe?

Eve Paxton
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Wiem i dużo o tym myślałam, ale.. to bardziej skomplikowane. - Niż mogło wydawać się na pierwszy rzut oka. Pani Paxton zostawiła rodzinę, kiedy najbardziej jej potrzebowali. Nie dzwoniła ani nie dawała żadnego innego znaku życia, aż nagle Eve dostrzegła jej twarz na plakacie promocyjnym nowego książkowego bestselleru. Okazało się, że kiedy pan Paxton strzelił sobie w głowę pozwalając by córka go znalazła, ta - pieprzona matka - dobrze bawiła się w Sydney. Miała nowe życie bez rodziny porzuconej w Lorne Bay i ani razu się nie odezwała. Eve uważała, że miała prawo uznać matkę za martwą, bo cóż.. matki nie miała już dawno, ale nie chciała wprowadzać Raine we własne rodzinne dramaty. To nie było potrzebne młodej dziewczynie, z którą tworzyła bardziej luźne relacje ukształtowane głównie podczas wzajemnej pracy nad psami (lub jednym Fiodorem).
- Słyszałam - palnęła bez przemyślenia wtrącając się w słowa o Prim. – Twoja mama mówiła - wyjaśniła szybko, skąd o tym słyszała i zasznurowała sobie usta kolejnym łykiem piwa. Nie bywała wygadana. Eve to ostatnia osoba, która mówiła za dużo zwłaszcza na temat czyiś tajemnic. Umiała ich dotrzymać - nie ważne czy warto było dalej to robić czy nie. Po prostu taka już była. Obietnica to obietnica nie ważne czy dalej miała kontakt z tą osobą czy już nie.
- Uda się. Jesteś super mądra. - Puściła do niej oczko, bo wierzyła w dziewczynę acz nie mogła przewidzieć wielu sytuacji, które ostatecznie mogły wpłynąć na prace i decyzje Raine co do wyjazdu lub przyszłości. – W takim razie, za twój wyjazd - wzniosła toast i lekko uderzyła butelką o butelkę. Życzyła Raine jak najlepiej, nawet jeśli to „najlepiej” oznaczałoby dwutygodniową wycieczkę po taniości do Chorwacji.
- Jakiś czas temu myślałam, że nie. Mam firmę i jestem za nią odpowiedzialna, ale ostatnio powoli zastanawiam się czy jej nie zamknąć i gdzieś wyjechać. Na stałe znaleźć sobie nowe miejsce do życia. – Wzruszyła ramionami na znak, że to nie było nic wielkiego. Nie miała już tutaj żadnej rodziny, więc poza firmą Paxton nic nie trzymało w Lorne. – Najpierw jednak musiałabym podomykać pewne sprawy i być może w trakcie tego jednak znów poczuje sentyment i nie wyjadę. Zależy to od wielu czynników. Sama wiesz. – Albo kiedyś się przekona, że jak człowieka nagle natchnie to niespodziewanie wyjedzie albo jednak postanowi zostać. Przyszłości człowiek nie przewidzi.
- Swoją drogą, jak się ma twój tata? – Minęło wiele tygodni, od kiedy usłyszała o jego stanie od pani Barlowe. Dokładnie wtedy, kiedy przekazała kobiecie pieniądze. – Dawno pojawiły się u niego objawy choroby? – dopytała nieco tego ciekawa, ale zrozumie jeśli Raine nie zechce rozwijać tematu. – Na pewno nie jest ci łatwo, że nie pamięta wielu rzeczy. – Albo nawet zapomniał o istnieniu córek, co było możliwe, lecz nie takie oczywiste. Czasami ludziom po prostu się mieszało w głowie, ale mieli oni przebłyski znaczących wspomnień albo osób.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Pokiwała tylko głową, bo w żadnym wypadku nie chciała i nie powinna wtrącać się w prywatne sprawy Eve. Dopóki czegoś nie przeżyło się na własnej skórze, można było tylko gdybać nad tym, co zrobiłoby się na miejscu tej drugiej osoby, niestety czasem wpędzając ją w poczucie winy, bo nawet jeśli Raine nie wyobrażała sobie kompletnego odcięcia od bliskich i zaniechania jakiejkolwiek próby kontaktu, szczególnie kiedy chodziło o rodziców, to gdyby powiedziała to na głos, raczej w niczym by Eve nie pomogła, wręcz przeciwnie. - Mocno to na nią wpłynęło - i nie był to też chyba żaden wielki sekret. Utrata drugiego dziecka, jak Raine miała wrażenie, mogła być dla pani Barlowe czymś, po czym nie tak łatwo byłoby się kobiecie otrząsnąć. Z mężem w ośrodku i córkami, które wyfrunęły z rodzinnego gniazda, musiała być trochę samotna, przynajmniej jednak miała życzliwych sąsiadów.
- Mam nadzieję! - uśmiechnęła się szeroko, stukając butelką o butelkę. Wiedziała, że jest mądra i ambitna, że jeśli nie wydarzą się żadne przeciwności losu, to owszem, pojedzie. Ale... No właśnie, mogło się stać tyle nieprzewidzianych rzeczy, o których nawet nie była w stanie myśleć, że próbowała sobie zostawić w swoich planach na przyszłość choć trochę przestrzeni na elastyczność. - Jeśli dałaś sobie radę z tym wszystkim sama, to pewnie z łatwością mogłabyś to powtórzyć w każdym innym miejscu. Albo zacząć coś zupełnie nowego i innego - jeśli w jakimś stopniu Eve potrzebowała usłyszeć, że da sobie radę to proszę bardzo. Raine była przy tym zupełnie szczera, bo naprawdę uważała, że kobieta jest na tyle zorganizowana i przedsiębiorcza, a do tego ma sporą wiedzę, że gdyby tylko chciała zarządzać całą siecią podobnych ośrodków, to dałaby sobie radę. Może było to złudne wrażenie, przecież tak naprawdę tak mało o niej wiedziała, ale miała przeczucie. - Zastanawiam się czasem czy te sentymenty nie są za bardzo blokujące. W końcu przecież nie trzeba palić za sobą mostów, a może właśnie w tym drugim miejscu czeka coś jeszcze lepszego? - gdyby nie to, całe mnóstwo ludzi nie opuszczałoby swoich rodzinnych miast i miasteczek, a jednak się to działo i ta myśl jakoś dodawała młodej Barlowe otuchy na myśl, że kiedyś mogłaby wyjechać z Lorne Bay.
- Przynajmniej jest stabilny - zaczęła dość ogólnikowo, bez szczegółów. Temat taty był dla niej tym cięższy, że było jej cholernie przykro, kiedy nie widział na kogo wyrosła. Nie była doskonała, w żadnym wypadku, ale próbowała być kimś, z kogo byłby dumny. On jednak nie widział kim się stawała, jak radziła sobie w życiu, jak pokonywała kolejne przeciwności. - Parę lat temu, na początku niewiele o tym wiedziałam, ale potem dość mocno się pogorszyło, a mama nie była w stanie sama zapewnić mu opieki, dlatego mieszka w ośrodku. I jak go odwiedzam, nigdy nie wiem jaki ma dzień, czy trafiłam na tatę z przebłyskami starego siebie, który mnie rozpoznaje, pamięta moje imię, czy tego, który myśli, że jestem obcym człowiekiem - pod koniec lekko załamał się jej głos, uśmiechnęła się więc tylko smutno. - Chciałabym móc coś z tym zrobić, ale najgorsza jest chyba świadomość, że nie ma magicznego leku, który sprawi, że mu się poprawi - dalej jednak był dla Raine bardzo bliski, dalej często go odwiedzała, znając niemal wszystkie pielęgniarki w ośrodku po imieniu.

Eve Paxton
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- W sumie masz rację. Mogłabym prowadzić ośrodek gdziekolwiek indziej. – Przytaknęła znów upijając łyk piwa i zastanawiając się, gdzie mogłaby pojechać. Które miejsce najbardziej nadawałoby się do prowadzenia takiego biznesu? Musiałaby brać pod uwagę wiele czynników, ale najważniejszym były pieniądze, których mimo wszystko nie miała dużo. Żyła z miesiąca na miesiąc. Wszystko wydawała na ośrodek albo na psy. Jeżeli czegoś jej brakowało, to sobie żałowała, ale psom nigdy. Nie miała jak odkładać, bo to wszystko co mogłaby zostawić na później szło na spłacanie długów ojca. Ale gdyby wyjechała.. gdyby zostawiła to w cholerę wybierając takie miejsce, w którym nigdy nie zostanie odnaleziona, to miałaby z głowy wszystkie długi i wreszcie mogłaby normalnie żyć za całość tego, co sama zarobi. To była bardzo przyjemna wizja.
- Ryzyk fizyk – Albo w nowym miejscu będzie czekać coś lepszego albo nie. – Ale lepiej żałować tego, że się coś zrobiło, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło. – Wychodziła z tego założenia i całą sobą w nie wierzyła. Działała w ten sam sposób, ale już niekoniecznie stosowała go w relacjach z ludźmi. Akurat w tych była beznadziejna. Wszystko w co wierzyła nie miało sensu, bo zachowywała się jak kretynka i hipokrytka. Przez całe swoje życie o wszystko walczyła a kiedy rozchodziło się o bliskość z drugim człowiekiem, to potrafiła odpuścić głównie z powodu przekonania, że nie była najlepszą kandydatką na znajomą, przyjaciółkę lub partnerkę.
Domyślała się, że pytanie o tatę to jak szarpnięcie za wrażliwą strunę. Nie musiała tego robić i też nie czyniła tak z czystej ciekawości. Chciała upewnić się, że Raine jako tako radziła sobie z całą sytuacją. Że potrafiła o tym mówić, bo najgorsze ze wszystkiego, co człowiek mógłby zrobić, to dusić w sobie wszystkie myśli albo uczucia.
Wyciągnęła dłoń i ułożyła ją na plecach Raine. Przesunęła góra w dół w ramach małego gestu wsparcia i pokrzepienia. Wiedziała, że to mało, ale w tej chwili nie mogła zrobić więcej. Nikt nie mógł, bo tej konkretnej choroby nie dało się wyleczyć.
- To do bani. – Mało powiedziane. – Naprawdę mi przykro. – Zwłaszcza, że dla Raine rodzina była bardzo ważna. Dla Paxton także a przynajmniej kiedyś, bo teraz nawet nie miała kogo nazwać swoją rodziną. – Mogę jedynie sobie wyobrazić, jak ci ciężko, kiedy twój tata ma gorsze dni. – Pomyślała, że to cholernie przykre, kiedy rodzic zapomina o własnym dziecku. Jeszcze gorzej jeżeli świadomie udaje, że go nie zna. Jednak pan Barlowe nie ma wpływu na swoją chorobę, więc nadal był świetnym ojcem, który po prostu.. miał pieprzonego pecha. – Wybacz za tak bezpośrednie pytanie, ale masz kogoś, komu możesz się z tego wygadać? Wiesz, wyżalić, zjeść wspólne cały kubełek lodów lub wypić całą butelkę wina? – Zainteresowała się głównie po to by wiedzieć, że Raine kogoś takiego posiadała a nie żeby zaoferować siebie. To nie tak, że nie chciała, ale Raine miała swoje życie, rodzinę i znajomych, na których mogła liczyć. Eve chciała tylko upewnić się, że tych ostatnich na pewno posiadała. Tylko tyle.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- No tak, jeśli ma się możliwość, trzeba spróbować, też tak myślę. Nie chciałabym kiedyś prowadzić nudnego życia i zastanawiać się co by było, jakbym w młodości podjęła ryzyko, tylko chciałabym to przeżyć - starość, czy też dorosłość, wydawały się jej jeszcze bardzo dalekim tematem, takim nieuniknionym, ale jeszcze nie dla niej. Studia znacząco sprowadzały ją na ziemię za każdym razem, kiedy myślała, że wie o życiu coś więcej, a naiwna natura raz za razem przypominała, że nie jest jeszcze wcale gotowa na bycie samodzielną, odpowiedzialną i dorosłą.
Zacisnęła usta w wąską kreskę i cała się napięła, czując delikatny dotyk Eve. Nie była przyzwyczajona do pocieszania, bo i nie lubiła się żalić. Uważała, że wcale nie ma w tym swoim życiu tak najgorzej, więc zamiatała wszelkie nieprzyjemne sytuacje pod dywan i często robiła dobrą minę do złej gry. Dlatego pewnie wszyscy mieli ją za otwartą, radosną i pogodną, nawet jeśli nie zawsze miała ochotę taka być. Czasem zdarzały się w życiu takie rzeczy, że najchętniej posiedziałaby sobie i popłakała, ale to raczej robiła w samotności. Nie pokazywała wszystkich swoich uczuć każdemu. Ciężko jej to było robić z siostrami, nie chciała martwić mamy, ani obarczać swoimi problemami przyjaciół, a gdy znalazła kogoś, przy kim czuła, że może podzielić wszelkimi obawami, poprosić o radę i swoje własne decyzje poddać wątpliwości, została z tym znów sama. Tym ciężej jej było, kiedy zaznała już tej namiastki siostrzanej relacji i wiedziała jak mogłaby wyglądać, zaczęła sobie zdawać sprawę, że tego właśnie chce, że tego jej brakuje.
- Dzięki - posłała Eve blady uśmiech, bo naprawdę doceniała, że pomimo podjęcia trudnego tematu, ta po prostu jest obok, nie rozczula się za mocno, ani nie zadaje bardzo szczegółowych porad, jednocześnie wyrażając swoje opinie. A ludzie potrafili tak robić, nigdy nie było wiadomo czego się można spodziewać i to był kolejny czynnik, który zniechęcał Raine do jakichkolwiek zwierzeń. - Ale ma też te dobre. Nie chcę tu wchodzić w jakieś filozoficzne rozmyślenia, że bez złych rzeczy nie docenilibyśmy dobrych, bo wolałabym, żeby był zdrowy, ale teraz takie dni doceniam bardziej - niepewność była najgorsza, oglądanie go, kiedy jej nie poznawał było najgorsze, ale gdy witał Raine jej imieniem, to było jedno z piękniejszych uczuć.
- Pytasz czy mam znajomych, bo w wolnym czasie zajmuję się cudzym psem i budowaniem różnych mechanizmów? - uśmiechnęła się już pogodniej, upijając kolejny łyk piwa. - Mam. I to takich najlepszych - oczywiście od razu pomyślała o Archerze. Bo nawet jeśli rzadko rozmawiała z nim o smutnych tematach, zawsze był obok, żeby poprawić jej humor, nawet jeśli udawała, że tego nie potrzebuje. I była przekonana, że gdyby chciała się wygadać, byłby gotowy jej wysłuchać. - Chociaż muszę przyznać, że wolę piwo. Wino jest takie... ugh, cierpkie? Dorasta się do tego jak do whisky? - postanowiła zmienić zgrabnie temat i miała nadzieję, że przypadkiem nie zasugerowała jakoś, że Paxton jest stara.

Eve Paxton
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nawet gdyby chciała zabłysnąć to nie posiadała w rękawie żadnej złotej porady. Mogła co najwyżej powtarzać cliché w stylu „dzień za dniem” lub „ciesz się z tego co masz”. Tylko, że raczej Raine o tym wiedziała i była również świadoma tego, że nie łatwo wciąż się uśmiechać. Że choćby chciała to – dobrze – już nie będzie. Choroba ojca postępowała i mogło jedynie być gorzej. Nie było nadziei na poprawę lub całkowite odzyskanie zdrowia. Nie było nic poza pogodzeniem się z sytuacją. Rodzina Barlowe musiała się z tym mierzyć każdego dnia, co oznaczało również ciągłą walkę ze swymi emocjami.
- Hej, nie musisz tego tłumaczyć. – Zapewniła łagodnie w kwestii tego, w jaki sposób Raine odbierała „lepsze dni” ojca. Paxton nie zamierzała jej oceniać ani tym bardziej gadać rzeczy w stylu „Cieszysz się z takich błahostek? Lepiej módl się żeby był zdrowy!”. Nie wiem, kto by tak powiedział. Pewnie jakiś wariat bez uczuć i fantazji. Niemniej ludzie potrafili oceniać to, co inni mieli w środku. Co myśleli albo jakie emocje się w nich kłębiły. – Nikt nie ma prawa oceniać tego co czujesz. – Nie ważne, czy rozchodziło się o kwestię choroby ojca, jej własnego życia albo uczuć do drugiej osoby. – To dobrze, że znalazłaś w tym wszystkim coś dobrego. – Wbiła spojrzenie w trzymaną butelkę piwa, którą znów zbliżyła do warg. W swym życiu przez chwilę sądziła, że jej rodzina przekuje w coś dobrego okrutną rozpacz po utracie Isabelle. Był moment, kiedy stali się sobie niezwykle bliscy. Jeszcze bardziej niż wcześniej, chociaż wtedy to wydawało się niemożliwe. Okazało się jednak, że dotarli do szczuty. Do punktu, z którego pozostało tylko skoczyć w dół i.. tak właśnie się stało.
- Cóż, skoro tak to ujęłaś.. to tak – odpowiedziała w kwestii zadanego pytania, które Raine rozwinęła w dość brutalny sposób, ale na szczęście nie odebrała tego źle, co Eve skwitowała uśmiechem. – To dobrze – wtrąciła krótko i zanim cokolwiek dodała Barlowe zagadnęła o wino. – Do whisky tak. Kiedyś go nie cierpiałam. Kiedy już mogłam pić to mój wtedy aktualny chłopak podstawił mi pod nos pierwsze legalne whisky, więc udawałam, żem i smakuje. – Uśmiechnęła się, bo pomimo iż później Lorenzo potraktował ją paskudnie, to miała z nim parę dobrych wspomnień. – Co do wina - to go nie znoszę. Podałam taki przykład, bo sama nie wiem.. ludzie tak robią, co? W sensie, że jak kobiety spotykają się w większym gronie to piją wino i plotkują. Boże.. brzmię tak, jakbym nie była kobietą albo nie miała znajomych. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. – Mam, ale z jakiegoś powodu większość z nich to mężczyźni, więc jak mam być szczera to nigdy nie doświadczyłam ploteczek przy drineczku. – Poruszała biodrami jak podekscytowana panienka, która już szykowała się na kolejną porcję nowinek, które potem mogłaby sprzedać dalej. Udawała. Nie była taka. Nie plotkowała, nie ekscytowała się jak dziecko i z pewnością nie piła wina. – Także popieram twoją niechęć do wina. Nie smakuje mi. Piwo jest najlepsze. – Znów pozwoliła sobie stuknąć butelką o tę drugą w ramach toastu za ich wspólne uwielbienie do niskoprocentowego alkoholu. Chciałaby utrzymać tę miłą atmosferę nieco dłużej, ale czuła w środku, że musi coś zdradzić dziewczynie. Nie była pewna, czy powinna, ale raczej nie doprowadzi to do niczyjej zagłady.
Zdradzę ci coś w tajemnicy, dobrze? – Odczekała chwilę aż Raine przytaknie. – Nie bądź zła na swoją mamę, ale martwi się o ciebie. Jak to rodzic. – Wzruszyła ramionami, bo to nie było nic nadzwyczajnego. – Powiedziała mi o tym, bo.. chyba po prostu musiała się wygadać. Im dłużej z tobą rozmawiam, to wiem, że sobie radzisz. Jesteś mądra i widzisz dużo rzeczy jak na przykład to, że nie jestem najlepszą rozmówczynią – Na pewno to dostrzegła a przynajmniej Eve tak się czuła (zawsze). – ale gdybyś czegoś potrzebowała, to jestem do twojej dyspozycji i może na dobry początek powiem, żebyś porozmawiała z mamą dobrze? O swoich lękach, o tym co czujesz.. chyba obie tego potrzebujecie. – Nie była najlepsza w ocenianiu takich sytuacji, ale miała wrażenie, że obie Barlowe starały się wzajemnie chronić i tworzyły wokół siebie otoczkę wspaniałości. Tego, jak świetnie sobie radziły, chociaż w środku było im ciężko.
Eve niepewnie spojrzała na Raine bojąc się jej reakcji na tak śmiałe "wtrącenie do jej życia". Nie chciała zabrzmieć źle, ale nie wiedziała do końca, co to oznaczało. Dawno nie była w podobnej sytuacji a tym bardziej nie powinna wypowiadać się na temat relacji między matką a córką (bo nic o tym nie wiedziała).

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nie ma sensu rozpaczać nad czymś, czego nie da się zmienić. A ja nie mogę tego zmienić. Więc skoro tata ma czasem lepsze dni, wolę skupiać się właśnie na nich - czasem te gorsze emocje zamiatała pod dywan, a czasem po prostu przestawała się na nich wiecznie skupiać, bo to nic nie dawało. Nie potrafiła zrozumieć, jak niektóre marudy potrafiły wiecznie narzekać na wszystko. Na dzień dobry odpowiedzieć, że wcale nie jest taki dobry; z okazji niedzieli już jęczeć, że w poniedziałek trzeba iść do szkoły, czy pracy i na zapas dodawać sobie zmartwienia. Nie wiedziała jak tacy ludzie potrafią sami ze sobą żyć z tak negatywnym nastawieniem, a do tego jak w ogóle funkcjonują w społeczeństwie, czy w ogóle inni ludzie chcieli słuchać podobnego narzekania? Raine robiło się głupio, kiedy za dużo zrzędziła przy znajomych, a co dopiero jakby to miała robić cały czas!
- Nie wiem, jakoś nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że komukolwiek to smakuje - po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz na wspomnienie smaku whisky. - Kiedyś nawet byłam na jakiś takich fancy drinkach w Cairns i nie zauważyłam, że jeden koktajl ma w składzie whisky, najgorzej wydane pieniądze! - a te kilka, czy kilkanaście dolarów, kiedy się miało taki budżet jak Raine, to było naprawdę sporo! Do tego, może i bliżsi jej znajomi znali jej sytuację życiową i wiedzieli chociażby dlaczego jeździ zadbanym i drogim samochodem, chociaż historia o tym, że dostała go od przyjaciółki, która zniknęła z jej życia, była nieprawdopodobna. Wiedzieli też skąd ma drogi telefon i że sama tych rzeczy nie kupiła. Eve chyba też miała jakieś pojęcie, szczególnie, że znała jej mamę. - O widzisz, ja mam znajomych, ale kończymy raczej z piwem. Jest takie... nie wiem, dobre na ochłodę i trzeba go trochę wypić, żeby zwaliło z nóg. Chociaż ja w ogóle mam słabą głowę, przy ploteczkach z winem pewnie sama bym zaczęła te plotki tworzyć - zaśmiała się swobodnie, bo stereotypowo babskie zajęcia też nie były w jej kręgu zainteresowań. Rodzice śmiali się zawsze, że nadrabia za syna, którego nie mają, a jej najlepszy przyjaciel też był facetem i dogadywali się bez problemu.
- Hmm? - spodziewała się raczej, że Eve pociągnie beztroski temat alkoholizacji, a nie jej mamy. - Nie jestem - pokręciła szybko głową, bo wiedziała, że różni ludzie mają różne doświadczenia, ale ona nie potrafiłaby się tak prawdziwie złościć na mamę. Nawet okres buntu przeszedł jej w miarę spokojnie i choć Raine dalej była dziecinnie naiwna, pod pewnymi względami musiała dorosnąć dużo szybciej, niż jej rówieśnicy. - Wiem, że jestem tym najmłodszym dzieckiem, do tego jedynym w zasięgu rozmowy, spotkania, więc czasem po prostu nic nie jest w stanie poradzić na to, ile uwagi chce mi poświęcać. Poniekąd to rozumiem - utrata pierworodnego dziecka, długi, choroba męża, kolejne dwie córki wyjeżdżające w świat. Raine nie wiedziała, czy byłaby w stanie poradzić sobie w podobnej sytuacji, choć nawet nie myślała o zakładaniu rodziny. Ale uważała, że jej mama jest bardzo silna, nigdy się nie poddaje i taka sama chciałaby być kiedyś. - Wcale nie jesteś złym rozmówcą, serio - Eve nie wyglądała na kogoś, kto cechuje się fałszywą skromnością, dlatego tym bardziej poczuła, że chce to podkreślić. Może nie paplały godzinami, ale cisza również była ważna, a Raine nie czuła się nią skrępowana w obecności Paxton. - Ja za to niekoniecznie, przynajmniej nie na każdy temat - wzruszyła lekko ramionami, bo o ile była śmiała i niezwykle łatwo przychodziło jej poznawanie nowych ludzi, o tyle zupełnie inaczej się działo, kiedy musiała zainicjować rozmowę na poważniejszy, ważniejszy temat. Nie chciała dokładać mamie zmartwień, a czuła, że tak się to skończy, jeśli porozmawiają od serca.

Eve Paxton
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Nie każdemu musi ono smakować. – Od dłuższego czasu whisky było rarytasem, na który rzadko sobie pozwalała. Nie miała się najlepiej z finansami i wolała po prostu wydać pieniądze na wiele sztuk piwa niż jedno whisky. Ostatnio na mocniejszy alkohol szarpnęła się parę miesięcy temu i pierwszy raz od dawna upiła się aż tak bardzo, na co z powodu pracy zazwyczaj sobie nie pozwalała. – Ale whisky w drinkach prawie nie czuć. – Przynajmniej ona tak uważała, bo w dobrze przygotowanym specyfiku cierpkość i gorzkość trunku zanikała. Jednak jak obie ustaliły, do whisky po prostu się dojrzewa. Prędzej czy później, ale to się dzieje. Nie u wszystkich – oczywiście. Paxton jednak kiedyś nie przepadała za tą goryczą, ale od kiedy w armii specyfiki sporządzane przez żołnierzy wypaliły jej kubki smakowe (hehe), nagle whisky zaczęło jej smakować.
- Twoje znajome miałyby frajdę. – Zaśmiała się na wspomnienie pijanej Raine będąca twórczynią nowych plotek. Zarazem zastanowiła się, czy kiedykolwiek doświadczyła czegoś potrzebnego. Kiedyś miała dużo koleżanek, chociaż od kiedy pamiętała wolała bawić się z chłopakami. Po prostu lepiej się z nimi dogadywała, a potem.. z nikim się nie dogadywała.
Nie była pewna, czy powinna poruszać ten temat, ale pani Barlowe była zbyt miłą i dobrą kobietą, żeby obojętnie przejść obok jej trosk i zmartwień. A niestety zamartwiała się o Raine. Nie tylko z powodu tego, że była najmłodsza, ale przez doświadczenia z innymi swymi dziećmi, które na pewno wpłynęły na jej nadmiar troski.
- Po prostu z nią porozmawiaj. Inaczej niż do tej pory. – Nie żeby wiedziała, jak wyglądały rozmowy Raine z mamą, ale skoro kobieta żaliła się, że nie wie jak córka sobie radzi (bo z reguły była radosna). Nie chciała też niczego narzucać. Po prostu bardzo delikatnie zasugerowała coś, w co się wtrącać nie powinna, ale przemilczenie też nie wchodziło w grę.
- Jeszcze nie poznałaś mojego dziwacznego poczucia humoru. – Puściła oczko do towarzyszki i znów napiła się piwa. – Doprawdy? – zainteresowała się wbijając uważne spojrzenie w Raine. – Na jakie to tematy nie umiesz rozmawiać? – dopytała z ciekawości. – Śmiało. Przecież nikomu nie wygadam. – Zaczepnie szturchnęła dziewczynę w ramię starając się ją jakoś zachęcić, chociaż nie wiedziała czy dobrze robi. Lata temu odebrano jej możliwość normalnego funkcjonowania z młodszym pokoleniem, bo gdyby wychowała się z siostrą, to zapewne wiedziałaby jak teraz się zachować. Na pewno miałaby o tym większe pojęcie.

Raine Barlowe
ODPOWIEDZ