ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
  • trzynaście
Szczerze mówiąc, niespecjalnie kojarzyła, z kim tym razem pojawiła się w barze. Ostatnie dni, tygodnie, może nawet miesiące zlewały się w jej głowie i wspomnieniach w jedną niewyraźną plamę. Ktoś na pewno stawiał jej wszystkie drinki i częstował papierosami, bo - jak przez większość czasu - była spłukana. Chyba nawet dała się za to przelecieć w łazience. (A może tylko obmacać?) Albo któreś fakty mieszały jej się z jakimś innym weekendem i dziś wyjątkowo świętowała coś ze znajomymi.
Zresztą… Czy było to w ogóle takie ważne? Dla niej - ani trochę.
Z zewnątrz musiało wyglądać, jakby świetnie się bawiła. Dopóki wokół stolika było towarzystwo, na blacie wypełnione alkoholem szkło, a między palcami gotowy do zapalenia papieros, śmiała się z żartów, które aż tak jej nie bawiły, żywo rozmawiała na tak naprawdę nic nieznaczące tematy, a nawet podśpiewywała grające w tle kawałki, do których nie byłaby już w stanie zatańczyć. W końcu jednak wszyscy po kolei zaczynali się zbierać do wyjścia. Bar jak zwykle zamykali o 1:30, ale sama przy stoliku została już przed pierwszą. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej (czy raczej czarnoksięskiej) różdżki, zmieniła się cała jej postawa. Skuliła się na krześle, jedno z kolan podciągając pod brodę i opierając na nim policzek. Wzrok zatrzymała na jakiejś rysie na stoliku, słomką bezmyślnie mieszała resztkę swojego drinka, jakikolwiek uśmiech zniknął z jej twarzy. Już coraz rzadziej - jeśli w ogóle - ktoś proponował, że ją przenocuje, odwiezie, czy nawet przeniesie imprezę w inne miejsce. Sama nie wiedziała, co ze sobą dalej zrobić, więc została tak w miejscu, czekając aż pracownicy wyrzucą ją na zewnątrz w chwili zamknięcia, a potem… A potem zobaczy sama, gdzie ją nogi poniosą. Bo na pewno nie do domu.

scarlet callaway
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
[12]

Tymczasem Scarlet czekała na zamknięcie baru i na to, by zmiana jej najlepszej przyjaciółki Cami dobiegła końca. W międzyczasie próbowała flirtować z barmanem – ot tak żeby nie wypaść z wprawy, bo ostatnio chyba nieco za bardzo przystopowała z randkami – ale tak naprawdę nie piła tego wieczora wcale. Właściwie jedyne, co serwował jej barman to bezalkoholowe mojito, które smakowało praktycznie tak samo jak to alkoholowe, jak uparcie próbowała mówić jemu, roześmianej Cami i samej sobie. To prawda co mówią, że barmani potrafią wiele wysłuchać, a jeszcze więcej wiedzą i początkowo Scarlet tylko się z mężczyzną droczyła, by wyciągnąć z niego jakieś ciekawe smaczki, które stałyby się inspiracją do jej kolejnej książki – oczywiście nalegała, żeby opowiadał bezosobowo i anonimowo, bo nie chciała ani przenosić, ani słyszeć żadnych plot – ale w końcu zaczęli dla zabicia czasu grać w pewną grę. Bar wyraźnie opustoszał, więc tym łatwiej było im wybierać potencjalne osoby i z użyciem swoich całych pokładów wyobraźni dorabiać klientom jakieś ciekawe historie. Aż wreszcie Scarlet w którymś momencie spostrzegła znajomą blondynkę, siedzącą całkiem samotnie przy stoliku, przy którym było mnóstwo ustawionych krzeseł, co oznaczało, że prawdopodobnie chwilę wcześniej była tam jedna wielka impreza. Zerknęła na swojego towarzysza za barem i subtelnie spytała czy wie coś o tamtej samotnej dziewczynie, a gdy barman powiedział jej, że często ją widzi w wirze imprez, otoczonej ludźmi, choć raz na jakiś czas na sam koniec zostaje całkiem sama i muszą ją wypraszać z baru, Scarlet skinęła tylko w podziękowaniu głową i poprosiła o dwie szklanki wody z dużą ilością cytryny. Barman powiedział coś jeszcze o zachowaniu Marlee, co wyraźnie zaniepokoiło Scarlet. Zatem odbierając swoje zamówienie, zsunęła się z wysokiego stołka i podeszła do Marlee. – Cześć, misiu – powiedziała łagodnie, tonem, jakim zwykle zwracała się do młodszej siostry. Z delikatnym uśmiechem usiadła na najbliższym dziewczynie krześle. – Przyniosłam ci coś – powiedziała i postawiła szklaneczki wody na stoliku, spoglądając na dziewczynę uważnie.
Marlee Doherty
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
Zignorowała powitanie, nie zaszczycając nawet spojrzeniem dosiadającej się do niej kobiety. Jej postawa nie mówiła raczej "hej, zapraszam do mnie!", więc pierwszą jej myślą było, że może 1:30 wybiła dziś szybciej, niż zwykle. Sięgnęła po swój telefon, leżący przy już prawie wyzerowanym drinku i odblokowała go na pół sekundy, by sprawdzić godzinę. Rozbita szybka trochę zaburzała obraz, ale nie. Z pewnością nie wyrzucali jej jeszcze z baru. Postawione na stoliku szklanki z - jak początkowo sądziła - wódką z wodą, również przemawiały za tym stwierdzeniem.
- Dzięki - mruknęła tylko, przerzucając słomkę ze starego drinka do nowego. Zamieszała go lekko, przesunęła szklankę bliżej siebie, upiła duży łyk i... równie szybko go z siebie wypluła, ochlapując wcale-nie-drinkiem i śliną stolik i siedzenia naprzeciwko. - Co to, kurwa, jest?! - warknęła też przy okazji, odsuwając od siebie szklankę i w końcu po raz pierwszy zerkając w bok na kobietę. Pomimo wypitego dziś alkoholu, od razu rozpoznała Scarlet. Chyba nikt nigdy nie zapomina swojego pierwszego, realnego krasza. Z drugiej strony - Callaway z pewnością dawno wyrzuciła z pamięci dzieciaka, który biegał za nią dobre dziesięć lat temu. A przynajmniej Marlee miała taką nadzieję. - Czego chcesz? - burknęła, szybko odwracając wzrok od twarzy Scarlet i na nowo wlepiając go w stolik. Wciąż była piękna. I na nieszczęście Doherty, wciąż budziła w jej wnętrzu uczucia, o których wcale nie chciała teraz myśleć. I nawet nie chodziło o pociąg fizyczny (choć to oczywiście odczuwała również), ale coś głębiej ukrytego. Coś, co w ostatniej chwili kazało jej przystopować i nie wykrzyczeć kobiecie, że ma spierdalać. Coś, co nawet ucieszyło się na jej widok...

scarlet callaway
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Obdarzyła Marlee czujnym spojrzeniem i z niemal zgrozą odnotowała, że na obliczu młodszej koleżanki maluje się zupełna obojętność. O ile zignorowanie powitania jeszcze przyjęła do wiadomości i z pewną dozą akceptacji, o tyle fakt, że dziewczyna nawet nie uraczyła jej spojrzeniem w celu sprawdzenia kto się do niej dosiadł, nieco Scarlet zaniepokoił, co zasygnalizowała zmarszczeniem brwi. Gdy tak na nią patrzyła, miała ochotę Marlee mocno potrząsnąć. Zamrugała zamiast tego nerwowo i wciąż obserwowała blondynkę, gdy tak gestem niedbałym podmieniła słomkę i sięgnęła po napój. Scarlet niemalże drgnęła, gdy zawartość, którą upiła dziewczyna wylądowała na stoliku, a kilka kropelek opryskało również i ją. Nie przejęła się tym zbytnio, niemniej wytarła ręce dość sugestywnie. – A czego się spodziewałaś? – zapytała spokojnie, wywracając jednak przy tym oczyma. Miała dorzucić coś jeszcze, ale nie chciała zabrzmieć na moralizatorską, bo daleko było jej do osoby, która miałaby kij w dupie. Tylko, że w tym konkretnym przypadku włączyła jej się troska – porównywalna do tej, jaką obdarzała Harper. Ich spojrzenia się spotkały i wówczas Scarlet dostrzegła w oczach Marlee coś na kształt zrozumienia i wówczas dotarło do niej, że chyba została rozpoznana. – Podwieźć cię do domu – oznajmiła stanowczo, trochę jak gdyby nigdy nic i przywołała na twarzy uśmiech. – Twoje towarzystwo chyba już jakiś czas temu się zmyło – dodała spostrzegawczo acz łagodnym tonem, rozglądając się jeszcze po lokalu. Nie bardzo wiedziała z czego wynikała ta postawa Marlee ani nawet to, co powiedział o niej barman, ale Scarlet poczuła chęć zaopiekowania się nią przynajmniej tego wieczoru. Nie zrażała się burkliwym tonem ze strony Doherty. Właściwie coś jej ten ton przypominał i dlatego nie potrafiła tak po prostu przejść obok niej obojętnie.
Marlee Doherty
ODPOWIEDZ