psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
#23

Darby ostatnio była w całkiem dziwnym nastroju. Nie mogła powiedzieć, że był dobry i nie mogła powiedzieć, że był zły. Była trochę zawieszona! Z jednej strony ekscytowała ją praca fryzjerki i każdy nowy psi klient to była dla niej wspaniała sprawa! Z drugiej już jeden pies jej zwiał, no i niektórzy właściciele byli trochę niemili jak z nią rozmawiali. Z trzeciej strony trochę brakowało jej codziennego pieczenia, dlatego Mara musiała znosić całe góry wypieków, które Darby w jej domu tworzyła, żeby jakoś przekierować swoją cukierniczą energię w którąś stronę! Z czwartej tęskniła za swoim domem, do którego nie mogła wrócić, bo nie było bezpiecznie. I z piątej było jej bardzo źle i smutno, że nie miała kasy żeby go naprawić i że odkładanie póki co szło jej bardzo powoli. Bardzo dużo tych stron, od tego wszystkiego zaczynała ją boleć głowa i pewnie w takim stanie znalazł ją Orpheus, kiedy zaproponował jej dzisiejszy wypad! No ale hej, kim ona jest żeby odmówić? No nazywała się Darby Maclerie, jej asertywność była na poziomie milionowym, nawet gdyby chciała, to nie umiała odmawiać. Co pewnie będzie ostatecznie głównym powodem, przez który zakończy swoje życie na tym padole łez...
Ale wracając! Ładnie sie ubrała, przyszła do baru o godzinę za wcześnie, bo tak bardzo bała się spóźnić i kiedy mężczyzna znalazł się w barze, siedziała sobie przy stoliku i piła sok pomarańczowy! - Wyczytałam w internecie że witamina C niweluje kaca, dlatego zamówiłam od razu sok i sobie go piję. Nie wiem czy to prawdziwa rada, ale sok jest bardzo smaczny! Czy sok działa na wszystkie drinki, czy tylko na niektóre alkohole? - zapytała po przywitaniu, pokazując mu że się przygotowała na te dzisiejsze nauki przetrwania w barze, wśród ludzi! Nie dodała, że to już jej siódmy sok, bo tak długo tutaj siedzi, ale nie musiał tego wiedzieć. - Czy zamawianie orzeszków do stolika jest okej, czy to za bardzo retro i nikt tego nie robi? Na filmach zawsze zamawiają - dodała, bo jednak była skrępowana tym wszystkim, więc musiała mówić dużo głupich rzeczy!
babeczka
-
inspicjent w lorne bay radio — instruktor krav magi w lb gym
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś przecież wrócę. Wszyscy wracają kiedyś do miejsc, z których chcieli uciec.
jak dobrze, że tylko jednego posta musisz sobie przypomnieć :hihihi:

Była miłym dopełnieniem nietrzeźwych wieczorów, nużących go już nieco swoją monotonnością. Trafiając przeważnie do tego samego baru (w innych mógłby dostać w nos), często nie zdążył nawet dopić zamówionych procentów, bo to już wszystko układało się po jego myśli, nierzadko bez jego znikomej choćby ingerencji. Wychodził, ciągnięty cudzą ciepłą dłonią, później na moment zapominał o całym świecie, aż w końcu nastawał poranek przynoszący smak gorzkiej kawy wypijanej w rozgłośni radiowej, cierpką woń przepełniającą sale od ćwiczeń, aż w końcu znów bar, znów ciepło czyjejś dłoni i nic więcej. Gdzieś pomiędzy jeszcze Perry, ale czy miał siłę nadać mu jakieś konkretne miejsce w swoim życiu? Oczywiście, że nie. A więc skupiał się na Darby, na jej zabawnym nierozgarnięciu najpierw na sali treningowej (do dzisiaj nie wiedział, jak dokładnie rozkwasiła sobie nos, ale wyglądała na taką, co z podobnym talentem po prostu się urodziła), a później w barze, do którego wspólnie pewnego wieczoru trafili i w którym ta prawie pożegnała się z życiem, odbierając złowrogo łypiącego na nich drinka od jakiegoś podejrzanego typa. Czasem, podczas tych nudniejszych audycji, nad którymi to siły nie miał już czuwać, myśłi jego niespodzianie wybiegały właśnie w jej stronę; zastanawiał się wówczas, jak ta kobieta dotrwała tego wieku, skoro dosłownie w s z y s t k o na jej drodze wpędzało ją w tarapaty. I gdy tak o niej myślał, właśnie podczas tych nudnych audycji, pojawiała się w nim także chęć kolejnego spotkania, które to zawsze kończyło się ich wspólnym śmiechem, co chyba było wystarczającą przesłanką do kontynuowania tej znajomości, prawda? To nie tak, że powoli ulegał jej urokowi, że po raz pierwszy w życiu przyłapywał się na darzeniu tym-szczególnym-uczuciem jakiejś panny, a po prostu była świetnym remedium na nudę i też… też trochę było mu jej zwyczajnie żal. Bo bez niego przecież w tych barach by zginęła, prawda? Tak przynajmniej lubił sobie wmawiać, bo wówczas czuł się potrzebny.
Zaraz po prędkim prysznicu, wciśnięciu się w swój ulubiony, czarny i idealnie cienki na obecną pogodę golf i ciemne spodnie, wymienił jeszcze plasterek na swojej poranionej lekko dłoni (taki plasterek z jednorożcem, wiadomo) i powędrował prosto do baru, którego nazwa padła we wcześniej wymienionych wiadomościach tekstowych. Gdy już w drzwiach dostrzegł samotną szatynkę(?) z pomarańczowym napojem przed sobą, zmarszczył czoło i od razu skierował się w jej stronę. - Co? A czy ja ci wyglądam na naukowca? - zapytał całkiem poważnie, z konsternacją wymalowaną na twarzy, bo on to nawet nie wiedział, że sok pomarańczowy ma witaminę C. Nie siadając jeszcze, a tylko się w nią ze zdumieniem wgapiając, kąciki jego ust lekko drgnęły. - Jak długo tu już siedzisz, Darb? - że pełną godzinę, to nie podejrzewał, ale obstawiał, że trochę tych minut tak czy inaczej zdążyło upłynąć. Wreszcie zdecydował się zająć miejsce naprzeciw, wzrokiem bezwiednie przebiegając po jej sylwetce. - Wyglądasz jak cukierek - zauważył, zaraz po tym, kiedy ona rozgadała się o orzeszkach, a on zastanawiał się aż, czy nie siedzą teraz w samolocie. - I nie, orzeszki to fatalny pomysł przecież. Po pierwsze, to po soli chce się pić, nie? No a ty chyba nie chcesz zalać się w trupa? No chyba że byś ten sok sączyła tylko, ale to głupie, bo to przecież nie starbucks. No a po drugie, to jeszcze coś ci się od tego orzecha przyklei do zęba i będziesz wyglądać jak szczerbaty pirat - odpowiedział rzetelnie, prawie krzyżując ręce na stoliku, który to - jak w porę zauważył - strasznie się, cholera, lepił.

darby maclerie
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
Każdy tak mówił, dopóki Darby nie sprowadzała na tego człowieka jakiejś klęski albo katastrofy! W końcu no.. to jednak była Darby, jak miał się zawalić dach, to właśnie po jej wejściu do budynku. Jak coś się miało w okolicy podpalić, to właśnie ona przewróci przypadkiem świecę, która ogień zaprószy. Oczywiście nie robiła tego specjalnie. Ni, który przed chwilą chciał ją zjeść! Albo krokodylowi? Nigdy nie pamiętam co jest tu, a co jest w Ameryce. W każdym razie, była źródłem swojej własnej, regularnej zguby, a każdy kto znalazł się w zasięgu mógł oberwać przy okazji.
Niemniej doceniała ludzi, dla których była ważna, wyjątkowa i którym mogła trochę pomieszać w życiu. W swoim domu rodzinnym czuła się wiecznie, niepotrzebna, zbędna, nie na miejscu i jakby… no po prostu niepasująca do swojej rodziny. A to nie były przyjemne uczucia, dlatego tak bardzo się starała ludziom pokazać, że może ich rozpieszczać, kupowała miłość prezentami, wypiekami i czym tylko się dało. Pewnie ktoś by powiedział, że jest żałosna i powinna to przepracować u psychologa, ale na szczęście jeszcze nikogo takiego nie spotkała.
I nie pamiętam jakie w tej grze miała włosy, więc jolo, powiedzmy że była brunetką znów.
- Hej to podchwytliwe pytanie, naukowcy nie wyglądają wszyscy tak samo! - rzuciła, mrużąc lekko oczy - no wiesz, w filmach dostają dziwne swetry, bardzo grube okulary i… - zmrużyła lekko oczy - i mają teczki - dodała, uznając że to też chyba jest atrybutem naukowca w popkulturze. No ale ona nie oceniała! - Ale mogę sprawdzić zadając Ci więcej pytań! Na przykład takie; gdzie podziały się wszystkie kowadła? - zapytała, całkiem serio - świat sobie żył z kowalem w każdej osadzie, no na każdym kroku właściwie był jakiś kowal i jego kowadło, a później? Co się z nimi stało? Jest takie śmietnisko porzuconych i zapomnianych kowadeł? - zapytała i wygięła usta w podkówkę, bo to wcale nie była taka ładna wizja! Wszystko co porzucone było smutne!
- A nie wiem, jeszcze nie znam imion wszystkich wokół - przyznała, chociaż pewnie orpheus wrottesley uznał ze sobie żartuje, nawet jeśli tego nie robiła. To była częsta pomyłka.
- Jak jaki? - zapytała, z zaciekawieniem! - Bo ty trochę jak czekoladowe merci - dodała, gdyby był ciekawy, bo no, ona miała bogatą wyobraźnie! I tak, myślała że chodzi mu o jej twarz, a nie o ubranie. Ubrania zawsze miała dziwne. A potem z uwagą słuchała jego wywodu.
- Widzisz? Nadawałbyś się na naukowca, tyle wiesz! - zawołała, oczywiście nijak się mając do jego przemowy, ale tak już działała jej głowa, jak pojawiła się jakaś nowa myśl, zaraz za nią goniła! A potem zmrużyła lekko oczy - ale ten szczerbaty pirat to myślisz że miał posłuch wśród załogi i kolegów, czy tylko Ci ze złotym zębem się wybijali? - zapytała po chwili, bo to też było ważne! Ważniejsze niż jedzenie, przynajmniej chwilowo, bo zaraz sobie na pewno o nim przypomni.
babeczka
-
inspicjent w lorne bay radio — instruktor krav magi w lb gym
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś przecież wrócę. Wszyscy wracają kiedyś do miejsc, z których chcieli uciec.
Skoro znajomość z Darby niosła ze sobą pewne benefity, można stwierdzić, że Orpheus wyróżniał się niezłym wyrachowaniem w dobieraniu sobie przyjaciół, choć lubił ją i bez nich, bo jeszcze żadnego domowego wypieku od niej nie otrzymał. I to bardzo dobrze, bo najbardziej w życiu liczył się dla niego wygląd zewnętrzny i gdyby przez nią się roztył, podałby ją do sądu. Znał dobrego prawnika.
W niemym rozbawieniu słuchał charakterystycznych cech wszystkich tęgich umysłów przedstawianych w filmach, które teraz tak bez opamiętania Darby poczęła wyliczać, a kiedy skończyła, prychnął i przekręcił głowę do boku. - Mózgowcy są po prostu przeważnie brzydcy, a ja przecież jestem bardzo ładny - wymienił najbardziej istotny element, którego nie wymieniła i westchnął z rozczarowaniem. Oczywiście mówił brednie, teraz po świecie szlajały się takie idealne wersje mądrali, że przy nich człowiek o przeciętnym umyśle chciał się schować pod ziemię i nigdy z niej już nie wychodzić, co było naprawdę niesprawiedliwe, bo przecież bozia musiała oszukiwać przy ich tworzeniu, skoro zazwyczaj trzeba było wybierać między urodą a mądrością. Wrottesley wietrzył tu spory spisek i od dawna próbował odkryć, na jaki układ tacy ludzie z tą bozią poszli i dlaczego z nim nikt na taki nie poszedł, bo on to przecież pierwszy był do negocjacji i dawania w łapę.
- Kowadła? - powtórzył po niej z nieskrywanym zmieszaniem, bo jednak… jak często ktoś porusza podobne tematy podczas zwykłych rozmów? Albo, tym bardziej, podczas niezobowiązujących pogawędek w barze? - Słuchaj, Darb, w tym soku to na pewno nie było procentów? - przed udzieleniem odpowiedzi na jej osobliwe zagadnienie, postanowił zadać to jedno pytanie. Wiele by to wyjaśniło, skoro dziewczyna wyglądała na realnie załamaną tą sprawą. - Kowadła to takie… Takie coś, na czym się kuło, nie? No i teraz już nikt nie kuje? To w sumie gdzie zniknęli też ci kowale? - rzadko ktokolwiek zmuszał go do myślenia o takich mądrych zagadkach, przez co miał wrażenie, że teraz płonął mu mózg i że z uszu wylatywał tym samym gęsty dym. Swoje końcowe pytanie postawił trochę dramatycznie, doprawiając je chwilą nieprzerwanej ciszy pełnej napięcia, aż w końcu do głowy przyszła mu pewna odpowiedź. - Myślę, że ci kowale zabrali te swoje kowadła i odeszli, a potem wykuli sobie swoje własne miasto gdzieś w górach, tam gdzie hobbity mieszkały i… w sumie to brzmi jak dobra przygoda, możemy ich kiedyś poszukać - zaproponował z zaintrygowaniem, poniekąd z siebie zadowolony, bo, jak już wspomniałam wcześniej, rzadko ktoś zachęcał go do myślenia.
Faktycznie uznał informację o nieznajomości imion za żart, wobec czego powietrze dookoła nich wypełnił jego efemeryczny i cichy śmiech, ustępujący zaraz potem kolejnemu skupieniu. - A to nie wszystkie merci są czekoladowe? - zapytał najpierw, ściągając brwi. - Ty jak taki… taki jogurtowy, truskawkowy. Nie wiem, jak te cholerstwa mają, ale kiedyś się takim zadławiłem. Nie żebyś kojarzyła mi się z zadławieniem, ale w sumie… W sumie to twoimi ciuchami pewnie też bym się zadławił, więc wszystko się zgadza - oznajmił pokrętnie, jak to miał w zwyczaju i uśmiechnął się promiennie, bo to również często powtarzał.
Nadawałbyś się na naukowca. Była pierwszym człowiekiem, z którego ust wyrwało się podobne stwierdzenie i… Orpheus był naprawdę zdumiony. Nawet lekko wzruszony, ale tego nie chciał dać po sobie poznać. Od zawsze wszyscy powtarzali mu tylko, jakim to był zakutym łbem, więc zapałał do Darby prawdziwą wdzięcznością i sympatią, choć podejrzewał, że mogła tak nie do końca mówić poważnie. Mimo to doceniał jej komplement. Nie dane było mu jednak się w to zagłębiać, bo już po chwili jego uwagę rozproszył temat piratów. - E… nie wiem, ci ze złotym zębem to już burżuje. A ci szczerbaci to chyba tylko postrach siali, więc no nie wiem, niektórych w sumie bierze coś takiego, ale takich to ci odradzam, bo to trochę dziwacy. Najpierw podbijają do szczerbatej laski, a potem idą walczyć z bykiem, więc szkoda na nich czasu. Za szybko umierają - podzielił się z nią kolejną ze swych mądrości, a potem wstał, przeprosił ją i poszedł złożyć zamówienie do baru, wracając z jakimś fajnym alko, którego nazwy nie znam, bo jestem abstynentem. - To mi w ogóle przypomniało o najdziwniejszej… randce? jaką przeżyłem, a raczej ledwo przeżyłem, bo Darby, cholera, ale to była dziwna sytuacja - westchnął z zamiarem opowiedzenia jej o wszystkim, ale też nie do końca wiedział, czy tak wypada i czy brunetka w ogóle chciała tego słuchać, czy jednak kontynuować rozmowę o piratach i kowadłach.

darby maclerie
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
Podobno znajomość z każdym ma jakieś benefity! Tylko pytanie na kogo. Darby nie była za bardzo obeznana w sprawach takich relacji, budowania zdrowych związków i powiązań, więc nie była w tym żadną specjalistką. Właściwie wręcz przeciwnie, regularnie dawała się wykorzystywać i tkwiła w czymś, co zakrawało o toksyczność. Jej cała rodzina była na przykład bardzo toksyczna, a ona pod wpływem chwili uciekła od tego na drugi koniec świata. Co prawda tu wciąż wikłała się w relacje z osobami, które ją wykorzystywały i tak dalej, no ale hej, to nie znaczy że miała stracić wiarę w ludzi. Była na to zbyt dużą optymistką i dla każdego miała kolejną szansę. O ‘ostatniej szansie’ nie było nawet mowy. A wypieki.. .to dziwne że nie dostał, ja nie wiem, to chyba jakieś kłamstwo! Poza tym zawsze mogła mu coś przygotować w wersji super fit, jeśli tak się martwił o swoje centymetry zagrożone przez jeden mały wypiek!
- A to bardzo nieładne, wszyscy są ładni - pokręciła głową, bo nie patrzyła tak na ludzi. W każdym widziała coś ładnego, słodkiego i wyjątkowego. Tak. Darby była tym typem człowieka, który bardziej przypominał leśną wrózkę, niż… no człowieka.
- Tak, dokładnie kowadła - pokiwała głową - nie, to przecież istotna kwestia, nikt się nad tym nigdy nie zastanawia. A kiedyś były w każdej wiosce, przy każdym zakładzie kowala - zauważyła - i zresztą nie tylko, inni ludzie też mieli swoje kowadła - dodała, bo to się pewnie przydawało w normalnym gospodarstwie, a nie tylko u speca. - Tak, obijali na nich gorące rzeczy! Dlatego myślę, że te kowadła wcale nie zostały na przykład przetopione na coś nowego, bo skoro trzaskali na nich rozgrzane klingi mieczy, które wciąż płonęły ogniem, to nie mogły się od tak stopić - wyjaśniła, bardzo przekonana co do swojej teorii. Oczywiście była zajebiście naiwna, więc można było jej wmówić wiele bzdur, kiedy człowiek był bardzo przekonujący i pewny siebie. Jej wrodzona logika też działała sobie… na swój sposób. Pewnie miała dwa z matmy w szkole i teraz jej logika była właśnie taka, idealnie na dwóję.
- A teraz kowale robią różne rzeczy. Niektórzy są typowo od biżuterii, inni od innych metalowych konstrukcji. Bo myślisz że kto robi na przykład takie trzepaki? Pewnie okoliczny kowal, bo przecież nie ma sklepów z trzepakami - dodała, podążając za swoim szalonym tokiem myśli.
- Niee, w górach mieszkały Krasnoludy, a nie Hobbici. Oni woleli łąki i lasy - poprawiła go, z lekkim uśmiechem. A potem pokiwała głową, bo była gotowa na poszukiwanie ostatnich kowadeł i ich właścicieli! orpheus wrottesley zaproponował jej wystarczająco szaloną przygodę, żeby się na nią zgodziła.
- Są, ale jedne bardziej, a drugie mniej - zauważyła, unosząc brwi. - Ale chodzi o to, że są takie długie i złote i… no…. kształtne? - nie wiedziała jak wyjaśnić, że mają taką równą bryłę, więc rzuciła tak! Poza tym nazywanie konkretnych smaków było ryzykowne. Gdyby powiedziała, że jest jak marcepanowe, a on by go nie lubił, to przypał, uznałby to za pocisk! Za to orzechowe niby super smaczne, ale ma wystające orzechy, więc może się źle kojarzyć jako skojarzenie z człowiekiem. No same problemy.
- Dlaczego byś się zadławił moimi ubraniami? Bardzo ładnie by ci było w tej spódnicy - zapewniła go, bo nie rozumiała co to za powiedzenie i co miało znaczyć. Raczej nie wyglądał na kogoś, kto zjadał ubrania, więc o dosłowność go nie posądzała. O dziwo.
- Bo oni w ten sposób pilnowali swoich skarbów, diamenty też wciskali między zęby. Trochę to przerażające… - przyznała, bo widziała to w jednym serialu i aż ją coś zabolało! A potem uśmiechnęła się delikatnie. - Ci szczerbaci mogli mówić ile walk przeżyli - przyznała, boć w tym przecież było. - A tym jakim byłbyś piratem? - zapytała. - Walczącym z… bykiem? - no musiała doprecyzować, bo bardzo ją te informacje zdziwiły i chciała wiedzieć trochę więcej na ten temat. Pierwszy raz słyszała o pirackich walkach z bykami.
- Miałeś randkę z bykiem i szczerbatą piratką? - zapytała, składając wszystko do kupy. Nawet jeśli takiej, która sie kupy nie trzymała. I chętnie posłucha o poważnych sprawach, ale najpierw musiała wyjaśnić tę kwestię!
babeczka
-
inspicjent w lorne bay radio — instruktor krav magi w lb gym
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś przecież wrócę. Wszyscy wracają kiedyś do miejsc, z których chcieli uciec.
Zupełnie się na tym nie znał, co doskonale dało się odrzec już po samym wyrazie jego twarzy. Zmrużone oczy, zmarszczone czoło, przerażenie przekreślające tęczówki (bo ktoś znów za moment odkryje, że w tej głowie jest próżnia) i gdyby tylko było to możliwe, z uszu wymykałby się dym od wadliwych mechanizmów jego głowy, próbującej wpaść na jakąkolwiek sensowną odpowiedź. - No to… pewnie nie wszystkie się dało przetopić, ale niektóre tak. A tych co się nie dało, to może nie wiem, zatrzymali? Tak na pamiątkę, z sentymentu? Albo dali na złom, nie wiem, jezu. Może są jacyś kolekcjonerzy - czuł się jak na sprawdzianie. Niby ciekawa dyskusja, ale tylko dla kogoś, kto mógł popisać się choćby minimalną wiedzą na ten temat. Orpheus nie wiedział nawet, z czego takie kowadła były, ani jak właściwie wyglądały. Dla niego to te kowadła mogły się potem same rozłożyć, albo powszechnie stosowanym sposobem na pozbycie się ich mogło być wrzucenie ich do środka wulkanu, więc ci przeklęci kowale mogli odbywać podróż jak hobbity (nie wiedział, co się tak na hobbity uparł), albo mogły je porywać smoki - wszystko to brzmiało dla niego sensownie i we wszystko by uwierzył, gdyby tylko ktoś z powagą taką informację mu obwieścił. Niespecjalnie zależało mu na odkryciu, jak ten świat funkcjonuje i jakimi prawami się rządzi.
- A no bo ja miałem na myśli takie pagórki, nie wiem, może sam jestem hobbitem, skoro te pagórki to dla mnie góry już - mu to tam wszystko jedno, mentalnie to mógł sobie mieć ten metr wysokości i trudno. Jak widać, nic nie mógł dobrze spamiętać i choć brak wiedzy w większości dziedzin był dla niego wstydliwy, odkrywając na tym polu niewielką pewność siebie, tak nie była ona na tyle niska, by teraz spłonął czerwienią, obraził się i wyszedł. Był po prostu niezwykle zmęczony.
- Myślę, że bym się w nią nie wcisnął - stwierdził, uważnie przypatrując się teraz tej części odzienia. - I w sumie nie wiem, myślałem bardziej, żeby ją zjeść, a nie zakładać, ale teraz nie pamiętam już, dlaczego w ogóle myślałem o jedzeniu ciuchów - wyjaśnił tym swoim zmęczonym tonem głosu i wyrazem twarzy, żałując, że nie wypił więcej przed pogadanką o kowalach. Teraz bowiem do niczego już się nie nadawał. - I potem nie połykali ich we śnie? - zapytał, odnosząc się już do diamentów wciskanych w zęby. - Nie, teraz już wróciłem do naszych czasów. Tutaj już nie każdy musi być piratem - oznajmił, czując, że i ona chyba jest już zmęczona. - Miałem randkę z kimś, na kogo mówili byk, jeśli cię to usatysfakcjonuje - odparł, znów marszcząc ze zdziwienia czoło. Nie rozumiał, po co łączyła ze sobą te wszystkie sprawy, bo przecież Orpheusowi nie chciało się rozmawiać przez pięć godzin na jeden temat. - I nie wiem, z jakąś kobietą spotkałem się całkiem niedawno. Nie wiem czy była piratką, ale szczerbata to na pewno nie była - dodał, na myśli mając ostatnią randkę w ciemno z Saskią. Nikogo innego w sumie nie mógłby mieć na myśli, bo tylko raz w życiu tak na poważnie umówił się z kobietą. Później w końcu przeszedł do innych opowieści, zachęcając później Darby do podzielenia się z nim własnymi i pytając, czy obecnie ma kogoś na oku, bo był zwyczajnie niezwykle ciekawski w tych sprawach, a potem jednak zjedli te orzeszki, uznając, że i tak dzisiaj nikogo nie poderwą, bo za dobrze bawią się w swoim towarzystwie.

koniec <3

darby maclerie
ODPOWIEDZ