dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
#4

Czy jest na świecie coś wspanialszego, niż dzieci? No dobra, może akurat Jacka nie wypada o to pytać, skoro wybierał swoją karierę wciąż i wciąż, ponad życie rodzinne. A próbował dwa razy przecież i to tak na pełnym legalu, z obrączkami, ślubem i tak dalej. Czasami się zastanawiał, patrząc na swoje śluby, czy może jest do trzech razy sztuka i z jakąś trzecią małżonką się zestarzeje, ale z drugiej strony był już taki stary i miał za sobą tyle związków, że powoli podejrzewał dziennikarską muzę za prawdziwą kobietę swojego życia. Nie sprawiało to jednak, że dzieci były mu obojętne. Co to to nie. Starał się być obecny w ich życiu, jak tylko umiał. Jeśli zapisywał sobie wszystko w kalendarzu, a jednak był człowiekiem, który skrupulatnie wiele rzeczy notował i zapisywał (jak to w dziennikarskiej naturze bywa!), więc przy większości urodzin, świąt, czy zakończeń w szkole otrzymywali od niego chociaż kartkę albo prezent wysłany z daleka.. Mało kiedy pojawiał się osobiście, no chyba że akurat był w mieście i nic nie potrzebowało go na teraz-zaraz. Nie mógł przełożyć śledztwa dziennikarskiego, bo musiał się zjawić w szkole. Nie wszyscy świadkowie mogli poczekać, nie każde wydarzenie dało się przełożyć. Więc tak, był kiepskim ojcem, ale był. Mogło być gorzej! I teraz, kiedy był tutaj na stałe, starał się orientować w tym co się dzieje u krwi z jego krwi, a skoro Lia Hargreeves pracowała akurat w jego ulubionym barze, to spędzali dość sporo czasu, kiedy sobie tutaj chlał i notował. Jak na przykład teraz. Butelkę przed nim postawiła dziewczyna, która miała zmianę przed jego córką, ale teraz ta butelka była już niemal pusta, a on szybko wbijał literki, kończąc swój artykuł. I kiedy dobił ostatnią, triumfalnie, uśmiechnął się i zatrzasnął swojego laptopa. - No i proszę, gotowe. Przeszedłem jak zwykle samego siebie - rzucił, raczej żartobliwie niż na serio. Oczywiście myślał, że jest genialny, ale nie był to jeden z jego najlepszych reportaży życia. - Teraz możemy porozmawiać o wspólnym obiedzie, co ty na to? - zaproponował, posyłając córce uśmiech i unosząc brwi. - Ja stawiam - dodał, a potem sięgnął po menu - albo coś na wynos - dodał, żeby wiedziała, że ma opcje!
przyjazna koala
-
-
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
#4
Natalie nie zasługiwała na miano najlepszej córki na świecie, naprawdę i potwierdzić mogą to wszyscy. Była strasznym dzieciakiem, który był bardziej wrzodem na dupie wszystkich innych dookoła. Niby z wiekiem się z takiego zachowania czy buntu wyrasta, ale nie ona. Taka już była, zwariowana, czasem wredna, lekkomyślna i cholernie uparta. Miała w sobie wiele żalu i złości, które wylewała na innych. Szczególnie takie uczucia kierowała do ojca. Nigdy nie mogła zrozumieć tego dlaczego nie miała taty zawsze przy sobie jak inne dzieci, że nie chodziła z nim na plac zabaw czy jakieś super fajne wypasione lody przed obiadem. W pewnym momencie zrozumiała, że ojciec był wolnym duchem, który biegał za tematami jak szalony, jego zaangażowanie było pełne podziwu, ale nie dla Lii. Ona chciała tylko mieć ojca, na którego zawsze mogła liczyć, a nie tylko od święta kiedy akurat dookoła nie działo się nic o czym warto było napisać. Najbardziej jednak zabolało ja to kiedy Jackson bez mrugnięcia okiem podpisał papiery rozwodowe tym samym sprawiając, że ich rodzina przestała istnieć. Nie rozumiała jak mógł się tak poddać i nie walczyć o kobietę, którą kochał i dzieci, które sprowadził na ten świat.
Blondynce nigdy nie zależało na prezentach z różnych miejsc na świecie, chciała tylko aby ojciec ocierał jej łzy kiedy zakochała się w niewłaściwym chłopaku, aby straszył każdego kolejnego, który śmiał zabrać jego małą córeczkę na randkę. Te wszystkie detale, który nigdy nie miała, bardzo bolało ją to i nie omieszkała mu tego wypominać.
Nie ma co się oszukiwać, Natalie nigdy nie wybaczyła ojcu, że stawiał pracę ponad nią, ponad rodzinę. Miała do niego stosunek obojętny, nie przyzwyczajała się do tego, że znów jest w jej życiu bo zaraz znów mógł za czymś pobiec.
- Nie uważasz, że trochę nie na miejscu jest to, że własna córka polewa Ci alkohol? - zapytała spokojnie unosząc brew w górę i spoglądając w kierunku siedzącego na wprost niej ojca. Czy była zła, że siedział akurat w tym barze gdzie pracuje? Jasne, że nie, przecież bar była dla wszystkich, bardziej denerwowało ją to, że kilka razy pojawiał się w nim akurat wtedy kiedy Lia miała zmianę. Niestety w obecności Jacksona praca nie należała do najłatwiejszych bo kiedy nie siedział z nosem w monitorze swojego laptopa to niemal zabijał wzrokiem każdego kolesia, który obsypywał dziewczynę komplementami. Niby fajnie bo tak powinni robić ojcowie, ale jednak przez takie coś napiwki były mniejsze, a ona bardziej wkurzona.
- Wspólny obiad? Kiedy? Dzisiaj, jutro, za miesiąc? Wciśniesz mnie gdzieś między jednym informatorem, a drugim? - dobra tym razem nie udało jej się utrzymać fasonu i jej głos był dość ostry. Powinna trochę docenić, że ojciec się starał, ale niech też postawi się na jej miejscu.
Lia podniosła tyłek z wysokiego barowego krzesła na którym spędziła kilka ostatnich minut i zgarnęła z blatu baru puste szklanki po alkoholu.
Z drugiej strony kiedy mężczyzna wspomniał o obiedzie dziewczyna zrobiła się momentalnie głodna, a znając życie zakupów do domu i tak pewnie nie zrobiła.
jackson hargreeves
sumienny żółwik
rorka
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Zależy jakie się ma kryteria. Dla niego ważna była zaradność życiowa, a nie oceny na przykład. Dobrze wiedział, że są ciekawsze rzeczy w życiu, niż pilnowanie dokładnych odpowiedzi na sprawdzianach i zdobywanie samych piątek. A potem dobrze płatnych, stabilnych prac. I nudnych, bardzo często. Oczywiście nie mówił nigdy na głos tego o ocenach, zostawiał to akurat Lorelai, ale nie gonił ich jak dostawali jakieś kiepskie…
No ale, czasami jednak Jack tutaj był i Lia Hargreeves dostawała swoje lody z ojcem i wspólne wyjścia do wesołego miasteczka. Ale Jack po prostu dobrze wiedział, że pracując dla okolicznej gazetki i pisząc nudne kawałki o nowym chodniku, czy występie lokalnej trupy teatralnej by się już dawno temu zachlał na śmierć. Nie dałby rady w ten sposób żyć, ale nie chciał tego mówić córce. I prawdę mówiąc, sądził że skoro z dziesięć lat siedzi w okolicy i nie wypuszcza się na inne kontynenty, a tylko skupia na australijskich aferach, to już dawno jej ta złość przeszła. A z pocieszaniem.. to pewnie nie byłby super dobry, bo zbyt dobrze wiedział jak łatwo o miłość na tym świecie. I że nie warto przez takich chłopaków płakać.
Mimo wszystko mogła do niego zawsze przyjść, skoro był obok przez ten czas…. ale no, pewnie nie szło mu zbyt dobrze, jak mówiłam.
- Gdyby miała poniżej 18 lat to zdecydowanie byłaby to sprawa dla odpowiednich służb - zauważył, unosząc na moment brwi. - Ale to nic, mogę sobie nalać sam. Wystarczy, że będę miał butelkę w zasięgu ręki - dodał, niezrażony zupełnie jej słowami i nawet posłał jej uśmiech. Nie pił z nią, w końcu była w pracy. To nie byłoby stosowne zachowanie.
- Dokładnie, myślałem o dacie i godzinie dzisiejszej - pokiwał głową, niezrażony. - A jeśli chodzi o inne terminy, znasz mój numer -dodał, nieco zaintrygowany jej postawą. Nawet jeśli czasem przekładał, ostatecznie gdzieś tam zawsze mogli się spotkać. - To była odpowiedź odmowna? - zapytał więc po chwili, kiedy zaczęła sprzątać. Bo cóż, no miała wybór.
przyjazna koala
-
-
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Żaden rodzin nie jest dobry w pocieszaniu swoich dzieci, to było wiadome tak samo jak to, że po nocy zawsze nastaje dzień. Liczy się jednak fakt, że próbują, a z jej ojcem nigdy nie było wiadomo czy przypadkiem nie jest zajęty pisaniem kolejnego super ważnego i ciekawego artykułu. Lia z wiekiem pogodziła się z tym, że musi dzielić się ojcem z jego największą miłością jaką była praca. Od zawsze miała do swojego rodzica wielki żal, który nie zniknie nigdy, nawet jeśli będzie spędzał z nią jak najwięcej czasu. Była dorosła, powoli zajmowała się z swoim życiem, a czas na ojcowskie rady był dawno temu i nic tego nie zmieni.
- Zdajesz sobie sprawę, że barmanki zarabiają głównie więcej z napiwków niż z samych godzin pracy? Za każdego polanego drinka mam napiwek, w momencie, w którym dam Ci całą butelkę i możliwość samoobsługi napiwki uciekają. - nachyliła się nad barem mówiąc owe słowa w stronę ojca trochę ściszonym tonem.
- Dlatego kochany tatusiu muszę Ci odmówić. - uśmiechnęła się szeroko ukazując rządek białych zębów. Odłożyła przetarte szklanki na miejsce, tak samo szmatkę i chwyciła za butelkę aby polać mężczyźnie alkohol do szklanki, może był jej ojcem, ale również klientem, któremu jednak wypada polać.
- Nie ukrywam, że po tylu godzinach jestem głodna, a jedzenie tym bardziej darmowe zawsze jest spoko. Dobra, niech będzie. Co zjemy to mi już obojetne. - wzruszyła delikatnie ramionami i poprawiła kosmyk włosów za ucho.
Za ramienia ojca dojrzała mężczyznę, który siedział przy stoliku z kolegami. Bez słowa uniósł kufel z resztkami piwa w górę dając tym samym blondynce znak aby jeszcze raz polała to samo. Ze słodkim uśmiechem kiwnęła głową i spełniła jego prośbę nalewając piwo do szklanek.
- Na długo przyjechałeś? - zadała pytanie swój wzrok zatrzymując jednak na kliencie, który podszedł po zamówione migowo piwo. Po raz kolejny posłała mu uroczy uśmiech numer 8 i puściła oczko w momencie kiedy na blacie pojawiła się kwota nie tylko za piwo, ale również za usługę, który był dość wysoki.
- Dzięki maleńka. - rzucił facet zgarniając szklanki z blatu, Lia zabrała hajs i odpowiednią kwotę wrzuciła do kasy,a resztę do swojego słoika, który stał zaraz bok.
- Z mamą się może widziałeś? - zapytała dość niepewnie, nigdy nie interesowała się ani nie wcinała w relacje jakie mieli między sobą jej rodzice. Dawno temu straciła nadzieję na to, że kiedyś znów będą razem. Chciałaby jednak aby chociaż w małym stopniu mieli dobre relacje. Albo chociaż aby się tolerowali.
jackson hargreeves
sumienny żółwik
rorka
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
To też działało w drugą stronę, dziecko też nie zdawało sobie sprawy z jednej tysięcznej problemów, które krążyły po głowie rodzica. I nie do końca wiedziało jak go pocieszyć i jak mu pomóc. A jak rodzic był tak skomplikowany jak Jackson i nie ma co się oszukiwać, trochę zamknięty w sobie… no było to niemal niemożliwe. Zresztą, który rodzic chciałby robić sobie z dzieci darmową terapię i osobę do wygadania się? Byli w różnym wieku, dziecko nie mogło ogarnąć swoją głową problemów dorosłych, bo samo o dorosłości jeszcze niewiele wiedziało. Nawet jeśli już miało swoją wypłatę, to nie to samo co 50 na koncie. Niemniej, ostatnie 10 spędził w okolicy, więc jeśli chciała, to mogła skorzystać z jego rad i pogadanek. Może po prostu nie chciała?
- I widzisz, tutaj wracamy do początkowego problemu, w którym nie wyraziłaś entuzjazmu w sprawie nalewania. No tak się nie dogadamy - zauważył, kręcąc z rozbawieniem głową. - I nie wiem czemu zakładasz, że nie zapłacę z napiwkiem za swoje zamówienie - dodał, unosząc brwi. - To byłoby bardzo nieuprzejme z mojej strony - dodał, bo co jak co, ale tego mu nie mogła zarzucić, miał całkiem niezłe maniery. Przynajmniej tu. Jak w pracy włamywał się do jakiegoś biura, żeby szukać tropów i informacji to maniery były… kwestionowane.
- Okej, więc zamawiam flaczki i filet z koniny - rzucił, oczywiście się nabijając. Tak naprawdę szukał jakiejś włoskiej restauracji, gdzie zamówił trzy różne makarony, tak żeby urozmaicić. Po namyśle dodał też bruschettę i zamówił z dostawą do baru. A potem odłożył telefon i uśmiechnął się ładnie, bo cóż, no ładne uśmiechy były tutaj rodzinne! Lia Hargreeves też miała ładny uśmiech. Jack niespecjalnie się przejął tym, że obsługuje innych i że te uśmiechy rozdaje, bo wiedział, że na tym polega ta praca. Spędził w barach większość życia.
- Do tego baru? Jeszcze nie zdecydowałem - przyznał, lekko wzruszając ramionami. - A jeśli pytasz o to kiedy pojadę za miasteczko za tematem, to nie wiem, póki co pracuje nad lokalnym tropem - dodał, z niewinnym uśmiechem. Bo nie wiedział czemu miałby się czuć winny, taką już miał pracę i takie życie. Lia też mogła przez zmianę w pracy odmówić mu spotkania i też by to rozumiał.
- Ostatnio nie. A co, coś się stało? - zapytał, wyczuwając jej ton i oczywiście od razu czując jakąś świecąca czerwoną lampkę w głowie. Uroki bycia dziennikarzem, intuicja podpowiadała to i owo.
przyjazna koala
-
-
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
- Po prostu martwię się o to abyś wrócił do domu o własnych siłach, a nie przy pomocy eskorty. - wyznała w końcu nie za bardzo rejestrując to, że pierwszy raz głośno powiedziała, że się o niego martwi. Nie ważne jak bardzo Lia kreuje się na tą wiecznie złą i niedobrą dziewczynę w głębi siebie ma jednak miękkie serduszko. Oczywiście wszystkim dookoła i głośno opowiada, jaki to jej ojciec jest zły i jak bardzo ją skrzywdził, jednak gdyby otrzymała telefon, że leży w szpitalu pojawiłaby się tam jako pierwsza.
Kiedy upewniła się, że jej ojczulek ma pełną szklankę ulubionej szkockiej, blondynka sama zrobiła sobie jakieś mohito, oczywiście bez alkoholowe bo jednak była w pracy i wypadałoby trzymać jakiś poziom obsługi. Też nie wiadomo kiedy ktoś z właścicieli wpadnie aby dojrzeć swojego dobytku, a też by to źle o niej świadczyło gdyby przyłapali ją z drinkiem w ręce.
- Koniny? - mruknęła robiąc wielkie oczy jak spodeczki. Wiedziała, że na świecie ludzie mają dziwne smaki i gusta kulinarne, ale nigdy nie zjadłaby konia, przecież jako dziecko jeździła na kucyku. I to właśnie to wspomnienie pojawiło jej się przed oczami kiedy Jackson wspomniał o tym jakże wykwintnym daniu. Ciarki aż przeszły po jej plecach.
Po chwili dopiero załapała, że żartował i nawet odetchnęła głęboko marszcząc nos. Mężczyzna w ciągu swojego długiego życia zwiedził kawał świata w pogoni za najlepszymi tematami godnymi uwagi, więc pewnie nie raz nie dwa próbował innej kuchni i pewnie nietypowych smaków.
- Nie męczy Cię to ciągłe gonienie, pośpiech? - zapytała w końcu to co zawsze ją tam gdzieś w środku ciekawiło, wiadomo, że pracował z przyjemnością i wielką chęcią bo był typem wolnego ducha - tak przynajmniej odbierała to wszystko Lia, ale nigdy nie była w stanie tego pojąć.
- Nie żałujesz, że poświęcasz dla pracy niemal całe życie? - uniosła brew w górę biorąc do ręki szklankę ze swoim lipnym drinkiem i upiła łyka z niej, odstawiła go na bar i chwilę pobawiła się słomką w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Nie, wszystko gra, po prostu zastanawiam się nad tym czy jeszcze kiedyś uda się wam znaleźć wspólny język, bo jako małżeństwo byliście bardziej dogadani? - nigdy nie ciekawiła ją historia miłości ich rodziców, po rozwodzie mama też o tym nie wspominała bo zamknęła ten rozdział w momencie kiedy sędzie uderzył młotkiem i zakończył ich wspólne życie. Sama Lia wtedy była gniewna i przepełniały ją złe emocje, ale teraz...coś się zmieniło. Przez wszystko co obecnie dzieje się w jej życiu stała się taka bardziej..ludzka? No zaczęła pytać o sprawy i przejmować się rzeczami, które nigdy ją nie interesowały.
jackson hargreeves
sumienny żółwik
rorka
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Przez moment oceniał ją wzrokiem, przechylając zaraz potem głowę w bok. - Zdecydowanie to nie jest coś, o co się trzeba martwić - odpowiedział trochę sucho, analizując w głowie, czy Lia Hargreeves była przy jego jakiejś… porażce w dotarciu do domu. Ale wydawało mu się że jednak nie… nie mógł być jednak na sto procent pewien, w końcu był wtedy bardzo pijany. Inna sprawa, że miasteczko było małe i pewne rzeczy się po prostu niosły na prawo i lewo, bo ludzie mieli smutne życie i nie zajmowali się tylko własnym nosem… i miał nadzieję, że jednak takich plotek o nim nie rozpowiada, bo byłoby trochę niezręcznie coś takiego usłyszeć od osoby trzeciej…
I generalnie był zadowolony, że jednak zyskał alkohol, chociaż ostatnie słowa córki nieprzyjemnie mu rozbrzmiewały w głowie. Nie zamierzał jednak się z tego powodu kłócić.
- Są i dziwniejsze rzeczy, które ludzie jedzą - przyznał szczerze, ale nie wymieniał, bo nie chciał jej obrzydzać. Poza tym nie chciało mu się analizować co najdziwniejszego zdecydował się zjeść, a czego jednak odmawiał. Poza tym akurat tutaj mieli ograniczone opcje… chociaż nie zastanawiałam się nad tym, czy jedzą steki z kangura, krokodyla albo koali.
- Czy ja wiem czy to gonienie… to nie zawsze tak wygląda. Czasami praca dziennikarza to żmudne czekanie, szukanie i czytanie, poszukiwanie igły w stogu siana. Trzeba też wszystko potwierdzić, posprawdzać… - wzruszył lekko ramionami. - Zanim wszystko trafi do artykułu i zrobi się zamieszanie, trzeba odbębnić swoje - dodał, bo ot była skomplikowana praca i nie zawsze wszystko tak samo ładnie wpadało. Miał wiele spraw, które utknęły w martwym punkcie i nie wiedział co z nimi zrobić, pewnie podobnie jak policjanci.
- Jeszcze nie umarłem - rzucił z lekkim rozbawieniem na jej kolejne pytanie. A potem przechylił głowę. - Myślę, że bardziej się żałuje niewykorzystanych okazji, niż tego co się faktycznie robiło - zauważył enigmatycznie. Ale ostatecznie próbował małżeństwa i życia w jednym miejscu, ale nie było dla niego. Więc zamiast uszczęśliwiać siebie i innych, wybrał znów wyjazdy. Jak dla niego wybrał lepszą opcję dla wszystkich.
- A coś jest nie tak z naszym obecnym językiem?- zapytał z lekkim rozbawieniem. - Relacje ewoluują, to normalne. Mamy osobne życia i wspólne dzieci, więc dogadujemy się wystarczająco w obu sprawach- dodał, a potem lekko wzruszył ramionami. Nie wiedział prawdę mówiąc o co jej chodzi. - A coś Ci mama mówiła? - dopytał jeszcze, bo serio nie wiedział jak to interpretować.
przyjazna koala
-
-
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Owszem Lorne Bay była małym miasteczkiem, w którym to ludzie nie mają nic lepszego do roboty niż plotkowanie. Gdyby zapytać pierwsza lepszą osobę o kogoś to pewnie zainteresowany dowiedziałby się niemal wszystkiego, łącznie z tym ile czasu delikwent bierze prysznic.
- Oh, okej, niech Ci będzie. - westchnęła głośno i uniosła dłonie w górę w geście poddanie się. Może i Lii osobiście nie było przy tym jak jej ojca doprowadzali do taksówki czy domu, może i nie widziała jak zatacza się na własnych nogach, ale słyszała. Nie od mieszkańców, a znajomych z pracy, szczególnie barmanek, które go doskonale znają. I to było dla blondynki najgorsze, że musiała słuchać o tym od koleżanek, z którymi pracuje. Mniej by się przejęła wszystkim gdyby to powiedziała jej jakaś stara baba na ulicy czy sprzedawca z lokalnego warzywniaka.
- Wiem i błagam oszczędź mi tego, nie psuj mojego światopoglądu na to. Bo jedyne co znam do jedzenia to świnia i kurczaki. - rzuciła ze skrzywioną miną i znów sięgnęła po swojego drinka, włożyła słomkę do ust i pociągnęła dość sporego łyka chcąc przełknąć całą żółć jaka jej podeszła do gardła. Drink jednak szału nie robił bo to była sama woda z cytryną i miętą, ale lepsze to niż nic.
- Rozumiem. - odpowiedziała krótko, bo jasne wiedziała, że praca jej ojca nie należała wcale do najłatwiejszych i jednak wymagała trochę zachodu jeśli nie chciał być zaliczany do kategorii hien dziennikarskich, które pisały to co wyobraźnia podpowiada.
- Dobra, to czego żałujesz? Jakiejś konkretnej okazji? - uniosła brew w górę, w tym momencie na jej twarzy wymalowała się szczera ciekawosć. Skoro już rozmawiają otwarcie, a Lia wykazuje ciekawość to musi odpowiedzieć na to pytanie i to najbardziej szczerze. Bo nie oszukujmy się, blondynka ojca zawsze trzymała na dystans, w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa nie umawiała się z nim na oglądanie filmów, wycieczki czy wspólne spędzanie czasu. Zdecydowanie lepiej i bezpieczniej czuła się trzymając go najdalej od siebie jak się da. A to był tylko mechanizm obronny, bo nie chciała po raz kolejny czuć się zawiedzioną kiedy z dnia na dzień wyjedzie z miasta nawet bez pożegnania.
- Nie, nic nie mówiła. - wzruszyła delikatnie ramionami i chwyciła za butelkę z alkoholem, który zaraz nalała do szklanki swojego ojca.
- Prawda jest taka, że wcale o Tobie nie rozmawiamy. Przynajmniej ja z nią, nie wiem jak Sienna i Gilbert. Żadna z Nas nie czuje potrzeby aby poruszać tematy związane z Tobą. - może i było to trochę brutalne, ale taka była prawda, niestety czasem jest ona bolesna.
- To jak z tym wspólnym obiadem? - uniosła brew w górę pierwszy raz od dłuższego czasu zatrzymując swoje spojrzenie na jego twarzy. Była trochę sprzeczna sama ze sobą, ale co zrobić. Jej życie w ostatnich dniach się zmieniło, zdecydowanie na gorsze i chyba chciała skorzystać z okazji aby spędzić z nim trochę czasu. nawet jakby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobiłaby w swoim życiu. Nie oszukujmy się i nie czarujmy bo tak szczerze mówiąc to mogła być naprawdę ostatnia szansa aby choć trochę naprawić ich relacje.
jackson hargreeves
sumienny żółwik
rorka
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
- Każdy kraj ma swoją świnię i kurczaka… - rzucił tylko cicho z rozbawieniem. Na szczęście nie musiała nic takiego jeść, ani nawet odwiedzać tych krajów. Chociaż wyjazd w egzotyczne miejsca i jedzenie tylko pizzy i frytek brzmiało trochę idiotycznie. Jack nigdy nie był fanem tych lokali typowo pod turystów, o wiele bardziej wolał doświadczać danego miejsca z dala od turystycznych miejscówek i obleganych przez nich miejsc. Zresztą, tam zwykle i tak było o wiele drożej, więc nie ma co się dawać naciągać, lepiej zwiedzać na własną rękę. W takich miejscach też wyłapywał później najlepsze historie, więc sytuacja win win jak dla niego.
- I tu chyba muszę powiedzieć, że niczego - odpowiedział po chwili zastanowienia. Bo nie odpuszczał okazji, jeśli się pojawiała. Nawet jeśli była ryzykowna, brał życie za rogi. - Kiedy dostałem się na studia w USA przez chwile myślałem o rzuceniu tego wszystkiego, ze względu na Twojego brata, ale uznaliśmy że spróbujemy to jakoś pogodzić i nie zrezygnowałem. A jak raz stawiasz na siebie i swoje plany, to później o wiele łatwiej to powtórzyć - przyznał, mówiąc oczywiście o jej starszym bracie, którego wciąż się nie doczekała na forum. I cóż, jeśli chciała z nim spędzać czas to mogła, ale była już na tyle dużą dziewczynką żeby wiedzieć, że to zależy też od niej. i że wyjeżdżając do pracy nie robi nic na złość jej, ani żeby jej skrzywdzić, po prostu jedzie do pracy. I planuje wrócić, więc nie widzi powodów w wielkich pożegnaniach. Nigdy nie był w tym dobry.
- W porządku - skinął lekko głową, bo skoro nie mówiła, że jest problem, więc chyba go nie było. A potem się napił dolanego drinka. - To miłe, że mnie nie obgadujecie za plecami - przyznał szczerze, no i naprawdę tak myślał. Rozwodnicy, którzy mają ze sobą dzieci czasami psują sobie wzajemnie relacje z dziećmi, wciągając je w swoje spory i walki, nastawiając jednego przeciw drugim, serwując tylko jedną stronę historii. Więc jeśli ona tego nie robiła, to dobrze.
- Wybieraj co i zamówimy - skinął lekko głową, bo skoro Lia Hargreeves była chętna, to mogli korzystać. Jedzenie ważna sprawa! No i pewnie sobie zjedli razem faktycznie, wśród drinków i jakiejś rozmowy, na jaką Lia się chciała zdobyć!

/zt x2 8)
przyjazna koala
-
-
ODPOWIEDZ