prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
outfit włosy krótsze

Potrzebowała oderwać się od poważnej rzeczywistości, w którą wsiąkła jak w gąbkę. Wessało ją całą. Od pięt aż po czubek głowy nie pozostawiając ze starej Janelle prawie nic. Kiedyś rozśpiewana a teraz starannie konstruująca zdania kobieta, która zapomniała jak to było żyć prawie bez niczego. Tak łatwo odizolowała się od tamtych czasów, że odleciała na całego zmieniając styl ubioru, chód i prostując włosy, bo tylko wtedy inni brali ją na poważnie. Takie odnosiła wrażenie i od lat trwała w tym przekonaniu dopiero teraz, w Lorne Bay, pozwalając sobie odświeżyć szafę i pozostawiając włosy takie, jakie być powinny. Kręcone jak u baranka.
Cieszyła się, że tego wieczora nie było drugiej pani muzyk. Nie miała z nią najlepszego kontaktu. Gryzły się jak wściekłe psy. Janelle z powodu rasistowskich teksów rzucanych w jej kierunku a ta druga tylko dlatego, bo nie umiała przyznać się do bycia wredną suką.
Na szczęście ten dzień był inny. Spokojny i zadowalający pod względem występu, który właśnie zakończyła. Śpiewała od małego. Wycinała bilety i rozdawała rodzinie na swoje show w domu w salonie. Szybko złapała bakcyla wyciągając stare instrumenty ojca i ucząc się na nich grać. Była w tym dobra, ale nigdy na poważnie nie myślała o karierze piosenkarki. Najpierw musiała zadbać o rodzinę i o własną stabilizację finansową. Bez tego wróci do czasów, których nigdy nie chciałaby zafundować swoim (nieistniejącym) dzieciom.
Na szczęście i jak na razie nie miała w planach robienia dzieci. Za bardzo polubiła tutejsze drinki, z którego jeden właśnie czekał na nią na blacie baru. Zamówiła go prosząc barmana, żeby był przygotowany tuż po jej występie, co zwieńczyło dzisiejszy wieczór. Wypije i będzie mogła wracać do domu.
- Jesteś kochany – rzuciła do barmana i zanim złapała za szklankę uniosła nogę i odchyliła się do tyłu jednocześnie robiąc przedziwny wskok do góry, bo przed sekundą tuż za nią stało wysokie krzesło barowe. Chciała usiąść. Zamiast tego niby to podskoczyła ni to zrobiła krok w tył i pchana siłą chęci posadzenia tyłka na krześle, poleciała do tyłu. Poczuła jak plecami wpada na stołek i boleśnie uderza pośladkami o podłogę. Skrzywiła się z bólu świadoma, że tą akcją przyciągnęła uwagę wszystkich, ale nigdy nie spodziewałaby się, że to zamierzona zemsta.
Zorientowała się już na podłodze. Usłyszała śmiech i spojrzała w tamtym kierunku na początku nie rozpoznając wariatki z ulicy. Tej w którą wjechała co najechała na jej auto na pożyczonej hulajnodze.
- Czy ciebie całkowicie pogrzało? - warknęła podnoszą się z podłogi, w trakcie czego podpierając się poczuła nieprzyjemny ból w lewym nadgarstku. - Co to kurwa ma być? Liceum? Wredne dziewczyny w Australijskiej żałosnej wersji? Weź kurwa dorośnij. - Nie skosztowała drinka. Żałowała. Cholernie mocno żałowała, że nie wzięła go ze sobą do łazienki, do której od razu się skierowała. Musiała sprawdzić, czy nadal dobrze wyglądała (czy cycek nie wypadł spod rozpiętej koszuli) i czy z nadgarstkiem było wszystko w porządku. Jeśli nie to dostanie pierdolca, ale najpierw wsunie go pod strumień zimnej wody.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
22.


Jako stała bywalczyni baru, Presley znała w Moonlight praktycznie wszystkich. Oczywiście jednych bardziej, niektórych z widzenia i mocno przelotnie, a pozostałych w ogóle znała dogłębnie i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Zwykle wpadała do baru prosto po pracy, piła do rana, odsypiała do południa i znów wracała do obowiązków, bo dawno przywykła, że tak wygląda jej życie, które nieodłącznie wiązało się z wiecznym kacem, morską bryzą i tuzinem rozwrzeszczanych dzieciaków, które nawet jeśli nie miały smykałki do surfingu, były posyłane na lekcje przez niespełnione ambicje rodziców. Ale nie od dziś, ani nawet nie od wczoraj wiadomo, że klient nasz pan, więc Prescott robiła swoje, brała za to kasę, a potem inwestowała w ją w najlepsze drinki. Wychodziła z założenia, że wciąż musiała się wyszaleć, przecież miała dopiero dwadzieścia sześć lat i co z tego, że sześć lat temu przyjęła oświadczyny pewnego starszego o dziesięć lat policjanta, a potem je zerwała i do tej pory wmawiała wszystkim wkoło, że gość zginął tragicznie na służbie.
Pokręciła się przy stolikach, aż w końcu dopadła do baru, a jej wzrok automatycznie zatrzymał się na krótkowłosej kobiecie. Kojarzyła ją, ale za nic w świecie nie potrafiła przypasować twarzy do sytuacji, dlatego natychmiast zmrużyła oczy i teraz przypominała Melanię Trump, która zawsze patrzyła na ludzi w tak sposób, jakby ich znała, ale za cholerę nie pamiętała skąd.
Nagle ją olśniło! To była ta sama panienka, która mieszkała w tej samej dzielnicy i która prawie staranowała Pres, kiedy ta z rozwianym włosem mknęła na elektrycznej hulajnodze. Do tej pory jej kolano odczuwało bolesne skutki pierwszego spotkania ze zderzakiem samochodu kobiety. Pokaźny siniak zdobił nogę Prescott, a koledzy żartowali, że albo zapieprzała na kolanach do Uluru, żeby w towarzystwie Aborygenów odprawiać dzikie modły przy największym monumencie świata, albo z takim zapałem całą noc klęczała przed berłem jakiegoś typa, który później mianował ją na swoją lady.
Niewiele myśląc, właściwie to był totalny impuls, odsunęła stołek spod tyłka panienki, jeszcze zanim ta usadowiła się na nim wygodnie, co wiązało się z łomotem. Nic dziwnego, że Presley zaśmiała się tak głośno, że stłumiła nie tylko huk twardego lądowania, ale również lecącą w tle muzykę. Teraz były kwita.
- Odpłacam się pięknym za nadobne - rzuciła obojętnie, przypieczętowując swoje słowa wzruszeniem ramion. Chciała jeszcze coś dodać, ale kobieta skierowała się do łazienki, więc Prescott zamówiła butelkę piwa, a potem (bo nie byłaby sobą, gdyby tak łatwo odpuściła), szybko udała się za poszkodowaną.
Od razu znalazła ją przy umywalce, a właściwie przy lustrze; najwyraźniej musiała sprawdzić czy dalej nie wyglądała tak nienaturalnie nieskazitelnie.
Przywarła ramieniem do framugi drzwi i zmierzyła ją wzrokiem. Była ładna, tego nie mogła jej ująć. Ba, Preska zawsze doceniała kobiece piękno, które nie zawsze współgrało z charakterem, bo zwykle te najpiękniejsze kobiety miały obrzydliwe charaktery.
- Zanim ja dorosnę, ty naucz się prowadzić auto. Wiesz, że mogłaś mnie wtedy zabić? Umiesz posługiwać się kierunkowskazami? To taki światełka, które sygnalizują zmianę kierunku jazdy. Nie są trudne w użyciu, ale jak potrzebujesz korepetycji, to chętnie pokażę ci co jak - niewątpliwie w głosie Prescott nie brakowało złośliwości, ale niby jakim cudem miała się powstrzymać, kiedy kilka dni temu prawie zginęła? No dobra, do śmierci było jej daleko, ale przecież mogła zginąć!

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
Zaczynała żałować, że przyjechała do Lorne. Ludzie tutaj byli okropni. Poczynając od nieprofesjonalnej kancelarii, o której słyszała wiele dobrego, ale najwyraźniej to tylko fake newsy a kończąc na pacanach z Moonlight (co za pech, że taki sam tytuł miał Oscarowy film). Nie wierzyła, że to tylko przypadek i ze wszystkich barów wybrała właśnie ten najgorszy. Obstawiała, że całe miasteczko było pełne porypańców i rasistów. Pieprzonych śmieszków uważających, że odsuwanie komuś krzesła to świetna zabawa. W myślach przeklinała tu każdego zarazem zastanawiając, czy chciała żeby dalej ją tak upadlano, czy upaść równie nisko i wrócić do kancelarii ojca. Tam przynajmniej obracała się w kręgach poważnych ludzi, którzy nie komentowali koloru jej skóry, powiązań z Aborygenami ani nie zachowywali się jak wredne dzieci z przedszkola.
Na początku nie załapała, że ktoś mówił do niej. W pubie przewijało się dużo osób, więc to mogły być panienki lubujące się w kibelkowych plotkach. Wróciła spojrzeniem do lustra zabierając rękę spod zimnej wody i dostrzegła odbicie młodej wrednej dziewczyny.
- Ty chcesz mnie czegoś nauczyć? – zapytała z pogardą w głosie. – Nie odróżniasz dolus directus od – spauzowała odwracając wzrok na dziewczynę, której mina mówiła sama za siebie. Ni wlot nie łapała prawniczej łaciny. Nic dziwnego. Nikt się nią nie obsługiwał, ale Janelle w chwili podenerwowania zdarzało się zapomnieć, że nie była w sądzie. – Nie odróżniasz umyślnego czynu od wypadku. – Postawiła na prostszy język. – Nie najechałam na ciebie specjalnie a ty z własnej woli zdecydowałaś się być wredną suką, więc przestań się pogrążać, zbieraj swoje zabawki i wracaj na plac zabaw. – Do baru, które okazało się być siedliskiem podobnych osób. Nie chciała od razu skreślać Moonlight, ale obiecała sobie, że jeszcze jedna taka sytuacja i rzuca to w cholerę. Nie musiała grać. Zarabiała wystarczająco dużo, więc oddawanie się małej pasji po to, żeby na każdym kroku być traktowanym jak szmata, nie było jej potrzebne.
Kwitując swe słowa bez przemyślenia machnęła obolałą ręką i szybko tego pożałowała. Syknęła, skrzywiła się, złapała za nadgarstek i znów wsunęła go pod zimną wodę.
- Świetnie. Teraz nie będę mogła grać – wysyczała mówiąc do samej siebie i ignorując chaos powstały przy wejściu, w którym grupka dziewczyn przepchnęła Prescott do środka, bo przecież im bardzo mocno zachciało się siku.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Najwyraźniej kobieta nie rozumiała mentalności ludzi z mniejszych miejscowości. Nikt ją za to nie winił, Presley nie rozumiała tego całego sztywnego świata, w którym liczyła się pogoń za pieniędzmi. Ona już dawno zrozumiała, że liczyło się jednak coś więcej, a nie wyłącznie to, żeby się w tabelkach zgadzało. Przyjaźń, rodzina, pasje. Jasne, pieniądze miały swoją wartość, ale były czymś nietrwałym. Czymś, co w każdej chwili można było łatwo roztrwonić i stracić bezpowrotnie.
Może Prescott nie zarabiała kokosów, może miała tylko wykształcenie sportowe, może nie znała się na prawie, ale przynajmniej potrafiła rozróżniać kierunki i zdecydowanie prowadziła pojazdy lepiej od stojącej przy umywalce kobiety. No i znała się na ludziach, a jedno było pewne - jej rozmówczyni wyżej srała niż dupę miała. W Lorne nie przepadano za ludźmi, którzy zadzierali nosa i niejednokrotnie trzeba było im wskazać, gdzie było ich miejsce. A znajdowało się ono w szeregu, jak wszystkich innych. Tutaj każdy był równy, nieważne czy byłeś dyrektorem firmy czy panem Mietkiem żulem spod monopolowego, każdemu należał się szacunek. Ale nawet na taki trzeba było sobie zasłużyć.
- Ważne, że odróżniam dildo od wibratora. A ty chyba potrzebujesz jednego z nich, bo wydajesz się strasznie spięta - burknęła niemiło, bo panna ewidentnie miała kija w dupie. - Wypadek? Dziewczyno, staranowałaś mnie i nawet nie raczyłaś przeprosić, a teraz oczekujesz, że będę potulna jak baranek? Ledwo zerknęłaś przez opuszczoną szybę czy nic mi nie jest, nie pytając czy potrzebuję jakiejkolwiek pomocy - no kurwa, tak się nie robi. Bo co, jeżeli Prescott rzeczywiście takowej potrzebowała? - To najgorsze skurwysyństwo - podsumowała, po czym odwróciła się z zamiarem opuszczenia łazienki, ale grupka wchodzących do środka dziewczyn zmusiła ją do wejścia w głąb pomieszczenia.
Nienawidziła toalet w miejscach publicznych i nigdy nie rozumiała, dlaczego kobiety chodziły do kibla stadami. Co one tam robiły? Kibicowały sobie w oddawaniu moczu? A może podtrzymywały sobie cipki, żeby się nie obsikać? Niewątpliwie Pres miała w sobie jakiś męski pierwiastek, który hamował ją od podobnych zachowań.
Prychnęła pod nosem, zerkając z ukosa na ciemnowłosą, krótko obciętą kobietę, a potem przeniosła wzrok na jej nadgarstek. W końcu zebrała się w sobie, wywróciła oczami i zrobiła kilka kroków w stronę umywalki.
- Pokaż tę rękę - poleciła, choć wiedziała, że nie mogła jej do niczego zmusić. - No dalej, nic ci nie zrobię. Surfuję, znam się na urazach - akurat to była najprawdziwsza prawda. Pres nie raz i nie dwa kończyła z powykręcanymi kończynami i wybitymi palcami, więc potrafiła rozróżnić stłuczenie od poważnego zwichnięcia. - Na czym grasz? - dopytała obojętnym tonem w oczekiwaniu aż kobieta zdecyduje się wyciągnąć do niej obolałą dłoń.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
To najgorsze skurwysyństwo.
- Było w pakiecie z autem. – Nie zamierzała kłamać, że było inaczej. Zachowała się źle, ale bronienie miała we krwi. Posiadała również podstawy do tego, żeby zignorować laskę, która jak dzikuska zaczęła wydzierać się na ulicy. Bynajmniej nie były to moralne podstawy a zwykły pośpiech, rozmowa oczekująca na linii, stres spowodowany dużym problemem w pracy i przekleństwa, które usłyszała tuż po otwarciu okna. To wszystko sprawiło, że zachowała się okropnie i wcale nie zamierzała temu zaprzeczać.
Skupiona na nadgarstku pod zimną wodą nie zwróciła uwagi na stado kobiet nastawionych na bojowe przejęcie publicznej toalety. Zignorowała ich śmiech i żywe rozmowy na temat facetów, którzy przed paroma chwilami zwrócili na nie uwagę. Martwiła się ręką i tym, czy będzie dała radę grać. Występowanie na scenie odrywało ją od bycia sztywniarą i skurwysynką. Od tego w co wsiąknęła aż za bardzo. W sposób życia i bycia, którym kiedyś gardziła, bo reprezentował wszystko to co białe.
Pomimo szybkiej interwencji dostrzegła lekkie zazielenienie skóry na nadgarstku. Zmartwiła się, ale szybko przybrała surowy wyraz twarzy, kiedy znów usłyszała głos nieznajomej bezpośrednio powiązany z bluzgami z ulicy. Zacisnęła szczękę niepewnie przyglądając się dziewczynie. Nie ufała jej. Nie zdziwiłaby się, gdyby laska jeszcze bardziej wykręciła jej ten nadgarstek.
Co za szajs.
- Zależy – odpowiedziała wciąż niepewnie i uznała, że dziewczyna musiała przyjść do pubu całkiem niedawno skoro przegapiła jej występ. Bo przecież kojarzyła Janelle z ulicy, więc gdyby była tu wcześniej to pewnie rzuciłaby w nią skórką od cytryny albo podeszła do sceny i oblała piwem w ramach niedoszłego konkursu mokrego podkoszulka. – Dziś na gitarze. – Zerknęła na panienki zebrane przy kabinach i po głębszym wdechu, którego pożałowała (przez unoszące się kibelkowe zapachy), wysunęła ku Prescott nadgarstek. Syknęła, kiedy ta zbyt mocno nacisnęła na bolące miejsce i od razu skrzywiła się gdy pomieszczenie wypełnił chichot. Wysoki i drażniący uszy śmiech stada dzikich ptaków.
- Widziałam coś podobnego na Animal Planet – szeptem skomentowała zachowanie nieznajomych lasek i powróciła spojrzeniem na swój nadgarstek wciąż pilnując, czy jasne dłonie czegoś nie kombinowały.
- Kolejna z krótkimi włosami – rzuciła jednak z panienek i wszystkie spojrzały na Janelle.
- To chyba jakaś moda, bo jest ich coraz więcej.
- Ja nie wiem co te murzynki mają do swoich włosów. W długich wyglądałyby super kobieco! – Laska z kabiny przeszła samą siebie, bo nie ogarnęła, że jej znajome obgadywały kogoś obecnego łazience. – A widziałyście w telewizji tę łysą?! Może chora jest albo coś?! Kto by chciał być łysy?
Reddick zacisnęła wargi mając ogromną ochotę odszczeknąć, ale to na nic. Do tych lasek nic nie dotrze, bo tacy ludzie nie słuchali. Nie chcieli wiedzieć ani zrozumieć.
I jak to wygląda? – zapytała mając nadzieję, że to nie złamanie i obejdzie się bez gipsu. Chciała też jak najszybciej się stąd ulotnić ignorując całe zamieszanie wywołane jej krótką fryzurą.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Z trudem powstrzymała się o kolejnego, złośliwego komentarza i żeby nie wyjebać z czymś niemiły, zagryzła od środka policzek. Robiła tak, odkąd tylko pamiętała, co przez chwilę pozwalało skierować myśli w kierunku bólu, a nie chęci odpysknięcia.
Fakt, Presley zjawiła się w Moonlight niecałe pół godziny temu, tuż przed tym odsunięciem barowego stołka spod zgrabnego tyłka ciemnoskórej kobiety. Nie widziała jej występu, nie słyszała jak grała i nie miała okazji doświadczyć tego wcześniej, choć w lokalu bywała stosunkowo często. A może jej muzyka obiła się o uszy Presley tylko ta nie zwróciła na nią większej uwagi, bo była zajęta piciem i zabawą ze znajomymi? Istniało takie prawdopodobieństwo.
- A jutro? - zapytała, przyglądając się uważnie spuchniętemu nadgarstkowi. - Na nerwach? - poruszyła nieznacznie brwiami, rzucając kobiecie lekko rozbawione spojrzenie. Obie nie popisały się swoim zachowaniem, ale Prescott nie lubiła bezpodstawnie drzeć z kimś koty. Chyba nie była jak te wszystkie zawistne, pamiętliwe laski, które potrafiły wkurwiać się na siebie miesiącami. Raczej należała do grona osób, które wolały dać sobie po mordzie i zażegnać wszelkie spory niżeli toczyć odwieczny bój.
I właśnie dokonał przykład takich okazów miały za swoimi plecami i w przeciwieństwie do swojej towarzyszki, Pres musiała odwarknąć. No jednak nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła.
- Jak tak dalej będziesz gdakać, to za moment sama stracisz wszystkie włosy - rzuciła od razu, kiedy jedna z dziewczyny wypełzła z kabiny. - Wysikana? To wypad, ale już - porozumiewawczo wskazała na drzwi, a ta posłusznie opuściła łazienkę, nawet nie czekając na swoje koleżaneczki. - Nie przejmuj się nimi - tym razem posłała krótko obciętej kobiecie pokrzepiające spojrzenie. - To kretynki. Uważam, że w tej fryzurze wyglądasz bardzo kobieco. I seksownie - nie, nie podrywała jej, raczej było to zwykłe stwierdzenie faktów. Presley, jak na kogoś, kto gustował w obu płciach z przewagą płci pięknej, potrafiła dostrzec ludzką atrakcyjność. I to było coś całkowicie normalnego i zdrowego. Trzeba byłoby zacząć się martwić, gdyby tego nie zauważała.
Delikatnie naciskała napuchniętą kończynę, która z każdą chwilą zaczęła sinieć coraz bardziej. A to nie wyglądało już najlepiej.
- Chyba skręcona - zawyrokowała w końcu. - Mogłabym ją nastawić, ale wolę tego nie robić, bo boli wtedy jak jasna cholera. Nic dziwnego, że zwykle przeprowadza się takie zabiegi w znieczuleniu - jasne, gdyby były bohaterkami jakiegoś filmu akcji, Prescott pociągnęłaby za kobietę za rękę i kość trafiłaby na swoje miejsce. Ale to nie był żaden film w żadnym kinie, a ona miała jeszcze odrobinę rozsądku w głowie. - Presley - rzuciła nagle, zdradzając swoje imię i wyciągając do przodu rękę. Nikt nie pytał, a jednak skoro już tak tutaj sterczały przy tej umywalce, to chyba wypadało się przedstawić. Nawet, jeśli żadna tego nie potrzebowała.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
- Za to mi płacą. – Delikatny uśmiech pojawił się na jej wargach na wspomnienie o prawniczej pracy. Zawodowo grała na nerwach strony przeciwnej i czasem sędziów. Lawirowała wrednym słowem, uśmieszkami i spojrzeniami byleby dokręcić nerwową śrubę. Znała się na tym i lubiła to robić, bo wtedy czuła siłę, której nie posiadała w dzieciństwie. Nie miała jej w kontakcie z uprzywilejowanymi osobnikami, przed którymi przestrzegał ojciec. To ci drudzy władali a ona musiała się kajać, żeby nie wpaść w jeszcze większe kłopoty. Teraz się odgrywała wyrzucając z siebie wszystkie dawne zniewagi i psychiczne tortury.
Popatrzyła jak laski słuchają się nieznajomej, jakby ta była przywódcą niewidzialnego stada albo nie tylko Janelle poznała się na jej brutalnym charakterze. Musieli tu ją (Prescott) znać.
- Dziękuję? – Niepewność pojawiła się w jej głosie, bo przed trzema minutami skakały sobie do gardeł. Komplementy mogły być wstępem do kolejna dźgania nożem. – Nie przejmuje się nimi. Wkurzają mnie ludzie, którzy nie mają o niczym pojęcia i nawet nie chcą wiedzieć. Szkoda mi czasu na dyskutowanie ze ścianą. – Mogłaby im wszystko wyjaśnić. Opowiedzieć o strukturze afroamerykańskich włosów, jak bardzo były kruche, ile czasu należało poświęcić na ich pielęgnacje, że spanie z nimi było udręką, więc co noc zakładało się chustę i przede wszystkim powiedziałaby o tym, jak wielką atrakcją stawały się dla dzieciaków. A to niestety miało ogromny wpływ na rozwój Reddick oraz jej strach przed niespodziewanym dotykiem i odnajdywaniem dziwnych rzeczy w afro, które kiedyś lubiła nosić. To wszystko przełożyło się na jej decyzje zmiany fryzury na krótką.
- Wspaniale – Poirytowana przewróciła oczami, bo skręcony nadgarstek nie brzmiał dobrze. Nie była pewna, czy mogłaby z takim grać na gitarze lub fortepianie. Rzadko kiedy miewała kontuzje i nigdy nie miała nic złamanego. Nie była w takiej sytuacji, co mocno ją podirytowało, bo być może na parę tygodni odebrano jej coś, co miało przypomnieć Janelle o dawnym życiu. O luzu i prostocie, w której kiedyś żyła.
Zbliżyła do siebie bolącą dłoń uważnie patrząc na to jak poruszała własnymi palcami. Nie bolało aż tak bardzo, ale wystarczyło poruczyć nim nieco gwałtowniej, żeby poczuła ostrzejsze ukłucie.
- Czyli czeka mnie wizyta w klinice – podsumowała z niechęcią i odechciało jej się pić. Nie miała z kim, ale akurat tym najmniej się przejmowała. Teraz interesował ją własny nadgarstek. – Jasna cholera to coś pomiędzy robieniem tatuażu na żebrach i depilacją brwi? - Nie od dziś wiadomo że „jasna cholera” miała różne oblicza. Każdy inaczej znosił ból. Mówiono, że próg był inny i że faceci nie są do tego przyzwyczajeni, bo ich do tego nie stworzono (do znoszenia bólu). Kobieta z latami doświadczeń, milionem bolesnych zabiegów u kosmetyczki (i nie tylko) lub po porodach była odporniejsza. Reddick dzieci nie miała, ale swoje kobiecie cierpienia przeżyła, więc może „jasna cholera” wcale nie była taka zła? – Spróbujesz? - zasugerowała krótko i uniosła jedną brew pytająco spoglądając na dziewczynę. Na nieznajomą o nietypowym imieniu, którego nie pozostawiłaby bez komentarza, ale przez ich topór wojenny nie mogła tak po prostu o tym wspomnieć. W dyplomacji należy być ostrożnym. Nie wolno się za bardzo spoufalać.
- Janelle – odpowiedziała nadal niepewnie patrząc na twarz dziewczyny. W każdej chwili spodziewała się ataku wymierzonego w jej kierunku. Nastawienie nadgarstka mogło być jednym z nich, ale sama się o to prosiła: - To jak? Spróbujesz go nastawić? - Było już późno, klinika nieczynna, weekend i jedyny ostry dyżur znajdował się w oddalonym o godzinę drogi Cairns. Co złego mogło się stać? Z bólu nie zemdleje. – Dawaj surferko o niewyparzonej gębie i zawiści Megajry i skłonnej do zemsty Nemezis. - Podjuszała Presley, żeby ta nie miała skrupułów sprawiając jej ból. Niech to zrobi. Niech się nie lęka, tylko zadziała.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
W tym miejscu Presley zapragnęła wiedzieć, czym kobieta zajmowała się na co dzień. Oprócz wjeżdżania w ludzi samochodem, oczywiście. Wprawdzie kilka razy spotkała ją na osiedlu i zakodowała elegancką odzież, ale miała lepsze rzeczy do roboty niż zagłębianie się w jej profesję. A teraz chciała wiedzieć. Chciała, a jednak nie zapytała. Po prostu dalej przyglądała się nadgarstkowi, który rósł w oczach. Paskudne skręcenie.
- Szkoda dyskutować, ale nie można też stać bezczynnie. Wtedy takie, jak one - wskazała podbródkiem na ostatnią dziewczynę, która w pośpiechu zatrzaskiwała za sobą drzwi od barowej łazienki. - Uważają, że mają przywilej, żeby wchodzić komuś. A nie mają - Prescott była pyskata, ale umiała też stać przy swoim. Miała swoje racje, chociaż wiele osób spostrzegało ją za tłuka, bo skończyła jedynie sportowy kierunek studiów. Okej, nie była geniuszem, ale na pewno była bystra i miała mądre spojrzenie. I przede wszystkim znała życie, mimo że od niektórych stron w ogóle nie powinna go poznawać. Zwłaszcza jeśli chodziło o szemrane towarzystwo.
- Podobno to coś pomiędzy skurczami porodowymi, a kopem w jaja - poprawiła towarzyszkę, patrząc jej prosto w oczy. - Janelle - powtórzyła po niej, jakby poczuła dziwną potrzebę zasmakowania jej imienia. - Czy ciebie do reszty pogrzało? Doznałaś jakiegoś szoku pourazowego? Naprawdę myślisz, że jestem odpowiednią osobą do nastawiania dłoni? Zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego, jaki to będzie ból? Masz tego świadomość? Nijak ma się to do tego bólu, który czujesz teraz i do tego, który poczułaś spadając na dupę. Nie możesz mnie o to prosić, nie dam rady tego zrobić, bo.... - nie dokończyła. Zamiast tego pociągnęła ją za rękę, a w powietrzu uniósł się gruchot przestawionej kości, na co Janelle na pewno nie była przygotowana.
Nie było żadnego ostrzeżenia w postaci uwaga, zaczynam. Nie było żadnego odliczania. Żadnego dobra, to na trzy. Nie było niczego, Presley po prostu zawaliła ją lawiną pytań, jednocześnie odwracając uwagę kobiety i jej myśli od wcześniejszego bólu, sprawiając jej kolejny. A musiało boleć, o czym świadczył donośny jęk i niemrawy wyraz twarzy krótkowłosej brunetki. Tak, z pewnością bolało jak jasna cholera.
- Wybacz - dopiero pod dłuższej chwili zwolniła uścisk i puściła jej dłoń. - Możesz nią poruszać? Opuchlizna zejdzie w swoim czasie, ale staraj się nie nadwyrężać jej przez kilka dni. Mogę skoczyć po lód do baru, jeśli to miałoby przynieść jakąś ulgę - obdarowała ją słabym uśmiechem i zerknęła w lustro, ale widząc w nim swoje odbicie, szybko spuściła wzrok.
Zaraz, moment. Czy Presley Prescott gryzły wyrzuty sumienia? Trochę tak, ale nie przez nastawienie nadgarstka, ale przez to, co zapoczątkowało skręcenie kończyny. I o ile w wcześniej uważała, że Janelle należał się ten solidny upadek z barowego stołka, to teraz nie była już tego taka pewna.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
Właśnie, że mają przywilej.
Pomyślała o laskach, które wyszły z łazienki. One miały nieuzasadnione prawo wchodzić komuś na głowę, bo im groziła co najwyżej pyskówka albo cios z nos, ale nic więcej. Takim osobom nikt od urodzenia nie mówił, że nie wolno pyskować, bo trafią za kratki. Że każde ich złe słowo, postawa lub ręce w kieszeni mogły oznaczać kłopoty z policją i w gorszym przypadku śmierć. Takim ludziom wolno wszystko, a na pewno więcej niż Reddick mogłaby sobie wyobrażać w młodości. Nie, nie pasowało to Janelle. Była przeciwna, wyrażała swe zdanie i gardziła uprzewilejowanymi białasami, ale tak łatwo nie zmieni się ogólnospołecznego myślenia. Ograniczonego widzenia na świat, z którym teraz nie zamierzała dyskutować, bo to byłaby jak rozmowa z zombie, którym powoli stawał się jej nadgarstek siniejący coraz bardziej. To teraz było dla niej ważne a nie jakieś durne baby z publicznej damskiej toalety.
Presley, której imię rodziło wiele pytań, okazała się podobnie szaloną babą. Nie dość, że zmusiła Reddick do wyobrażenia sobie jak boli kop w jaja (bo poważni prawnicy myślą o takich rzeczach), to jeszcze zalewała ją pytaniami niczym nauczycielka dająca reprymendę głupiej uczennicy. Ktoś tu się prosił o cios w nos. O kolejną stłuczkę na ulicy albo..
- Kurwa! – krzyknęła krzywiąc twarz z bólu i pochylając się do przodu, odrobinę kuląc, jakby zafundowano jej wspomniany kop w jaja. – Ja pierdole. – Odruchowo próbowała zabrać dłoń, ale jej nie pozwolono. – Ożeż w mordę kopaną! – wyrzucała z siebie cały ból i kiedy wreszcie mogła, to zrobiła krok łapiąc zdrową ręką tę drugą obolałą i siną. – Oszalałaś? Byłam gotowa dać ci w nos. – Do głupich nie należała. Pomimo zaskoczenia, po chwili przeżywanego bólu, zrozumiała po co Presley zastosowała tę całą gadkę szmatkę. – Dużo ryzykowałaś. – Prawie tyle samo co jeżdżąc na hulajnodze bez kasku (zwłaszcza, gdy w okolicy jeździła Reddick).
Szybko wsunęła rękę pod zimną wodę chcąc chociaż odrobinę sobie ulżyć. Nie była delikatną istotką, ale nie mogła też pochwalić się wieloma kontuzjami. Pomimo zamiłowania do górskich wędrówek nigdy nie miała nic złamanego. Miewała zwichnięcia lub lżejsze skręcenia, ale to nie było nic na tyle poważnego, żeby wzywać pogotowie lub fundować sobie jeszcze większy ból w postaci sadystki Presley.
- Tak. – Poruszyła palcami powoli zaciskając je w pięść. – Ale cholernie boli. – Uniosła spojrzenie ze swej dłoni na dziewczynę. – Do tego lodu przydałoby się znieczulenie. – Posłała jej cwany uśmiech sugerujący coś mocniejszego. – Chociaż rozsądniej byłoby pójść do domu po drodze zahaczając o całodobową aptekę. – Alkohol na pewno nie pomoże w gojeniu się i zdecydowanie przyda się coś na usztywnienie nadgarstka. – Wiesz, co? Wracaj do swoich. – Kiwnęła głową w stronę wyjścia z toalety. – Nie marnuj czasu na sukę z auta. – Proszę pamiętać, że skurwysyństwo było w pakiecie z autem. – Można uznać, że jesteśmy kwita. – Nie do końca, ale bardziej martwiła się swymi występami, a raczej koniecznością ich odwołania niż wyceną złych uczynków ich obu.
Znów skupiła wzrok na swojej dłoni pod zimną wodą, zastanawiając się, jak skutecznie zajść na zaplecze (po gitarę) przy tym unikając grupki panienek z łazienki, a potem wrócić w stronę wyjścia, bo przecież szef baru nie pozwalał jej wyjść tyłem. Cokolwiek tam robił albo kombinował, najpewniej nie było to przeznaczone dla oczu Reddick.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Miała w sobie szaleństwa i była trzy razy bardziej zarozumiała, co przeciętny bezpośrednia przez co nigdy nie było z nią nudno. Niektórzy uważali bezpretensjonalną postawę Presley za dużą zaletę, inni natomiast traktowali to jako wadę i cechowali ją brakiem pokory. Oczywiście doskonale zdawała sobie sprawę, na ile może sobie pozwolić w danej sytuacji, a krytykę (o ile ta była słuszna) przyjmowała ze spuszczoną głową. Mimo to nie lubiła pierdolić się w tańcu i mówiła, co ślina przynosiła jej na język. Okej, czasem zanim zdążyła w ogóle pomyśleć, ale i tak zazwyczaj to jej racja wypływała na wierzch. Nie, żeby była taka nieomylna, ale miała nosa do pewnych spraw i znała się na ludziach.
- Na przyszłość będę wiedziała, żeby nie ratować ci tyłka - oznajmiła z lekkim przekąsem, kodując w głowie, że po próbie pomocy zaczęto jej grozić przestawionym nosem. A przecież to Prescott była od łamania męskich nosów i damskich serc. Co z tego, że to ona przyczyniła się do skręconego nadgarstka Janelle, skoro przed momentem pięknie odkupiła swoje wszystkie winy?
- Daj spokój - odparła odnośnie powrotu do znajomych, których pewnie już dawno porwał wir dobrej zabawy i jej towarzystwo był im totalnie zbędne. To znaczy, pewnie zainteresują się jej nieobecnością, ale z pewnością nie pójdą do domu tylko dlatego, że ich kumpelka zniknęła na dłużej w barowej toalecie. - Mogę przynieść jakiś alkohol i lód. Albo, nie wiem, pomóc ci się stąd ulotnić? - wprawdzie kobieta sama stwierdziła, że były już kwita i ulotnić się, to co najwyżej mogłaby Presley, ale ta chyba najwyraźniej nie czuła do końca odkupionych win, stąd jej dalsza oferta pomocy, którą Janelle naturalnie mogła odrzucić. Ale mogła ją również przyjąć, nie udając takiej niezależnej i samowystarczalnej. Prescott na co dzień nie była taka uprzejma, częściej skręcała ludziom nadgarstki i pozostawiała ich samych sobie, zbijając w głowie piątkę za wspaniałe wyczyny.
Poprawiła na ramionach rozpiętą, kraciastą koszulę i wyczekująco popatrzyła na kobietę, jakby oczekiwała, że ta zdążyła podjąć już decyzję.
- To co? Możemy zabunkrować się tutaj z alkoholem i opatrunkiem z lodu albo znaleźć jakąś nocną aptekę i naszprycować się przeciwbólowymi w parku. Brzmi jak świetna zabawa, sama przyznaj - tym razem w jej oczach pojawiło się rozbawienie, choć ciemnoskóra kobieta nie miała pojęcia o jej zadatkach na młodą narkomankę. Ale bez dawania sobie w żyłę to żadne uzależnienie, a Presley preferowała wyłącznie kolorowe dropsy i ładnie usypane kreski. Bo wiadomo - jest kreska, to jest i Preska, a razem z nimi IMPREZKA. Piękne hasło, powinna je sobie wytatuować.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
Stała patrząc jak zimna woda oblewa nadgarstek i zastanawiała się, kiedy kurwa źle zakręciła? W którym momencie swego życia stała się kimś, komu spod tyłka odsuwano krzesła i nastawiano nadgarstki w publicznej toalecie? Kiedy stała się osobą, która była gotowa zignorować prawie potrącenie i kimś, kogo ludzie wyzywali od suk (poza sądem)? Czemu nagle była sama, podważała wszystkie wartości, sens istnienia ludzi na tej przeklętej planecie i jakim cudem schrzaniła całą swoją przyszłość? Miała wszystko. Mogła układać sobie idealne życie, z kimś kogo kochała ponad życie. A jednak za mało, żeby być na tyle odważną i przedstawić ją rodzinie.
W którym momencie to straciła i w jakim znajdowała się teraz? Czy to był moment naprawiania? Odnowy? Refleksji? A może dotarła do tego punktu w życiu, w którym należało powiedzieć „Chrzanić to wszystko”?
Niczym wyrwana z zamyślenia spojrzała na Presley, a potem krytycznym wzrokiem obrzuciła toaletę, w której nie zamierzała siedzieć, pić i balować. Syf, bakterie i zapachy spod pachy.
- Muszę ją usztywnić. – Domyślała się, że powinna ograniczyć ruchomość bolącej kończyny, a konkretniej nadgarstka. Jedynym sposobem byłoby zakupienie bandaża albo usztywniacza, ale na drodze do tej właściwiej opcji stało coś, co wpadło do głowy Janelle wraz ze słowami niespodziewanej toaletowej towarzyszki. Nie uważała, że naszprycowanie się przeciwbólowymi to impreza życia. Nie jej jednak oceniać co taką było w życiu Presley. Jej plac i jej zabawki. To jednak nie zmieniało faktu, że w myślach Reddick pojawił się inny genialny plan.
- Znasz kogoś, kto załatwi coś mocniejszego od przeciwbólowych? – zapytała cicho, bardzo dyskretnie. – Żeby się zabawić albo zapomnieć. Wszystko mi jedno. – Ten pomysł wydawał się doskonały. Jednorazowa niecodzienna impreza pod wpływem substancji, których nigdy nie brała. Zdarzało jej się palić zioło i raz wzięła Molly, ale wszystko działo się w kontrolowanym środowisku i znanym towarzystwie. Robienie czegoś takiego wśród obcych nie należało do jej ulubionych rozrywek. – Potem możemy pójść pić. – Albo robić to w trakcie, bo aktualnie było jej wszystko jedno. Wpadła w ten pomysł jak śliwka w kompot i nie zamierzała z niego rezygnować. – Tylko bez robienia zdjęć i filmików. – Tego by jeszcze brakowało, żeby kancelaria się o tym dowiedziała albo co gorsza jej własny ojciec, któremu zrujnowałaby PR. – I bez odsuwania krzeseł spod tyłków – dodała z przekąsem i wyłączyła wodę w kranie. Nadgarstek był zimny, ale nadal bolał.
Wytarła nadgarstek papierem i ostatni raz rzuciła okiem na lusterko. Wciąż wyglądała dobrze. Pomimo bólu, który odczuła i trzech kropelek łez ostałych w kącikach oczu, prezentowała się znakomicie.
- Znasz to miejsce - stwierdziła tak, jakby ją znała. - Masz pomysł, jak przejść na zaplecze po moją gitarę bez wpadania na te toaletowe piszczałki? - Zdrową ręką machnęła w stronę drzwi sugerując, że mówiła o panienkach, które zostały przegonione przez Presley.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Doskonale sprawdzała się w dwóch tematach - w surfingu i w imprezowaniu, więc jeśli ktokolwiek pytał o wybór deski dla początkujących lub o najlepsze dropsy w mieście, lepiej trafić nie mógł. Jeśli Janelle chciała zażyć coś mocniejszego od środków przeciwbólowych, z pewnością Presley nie miała zamiaru jej od tego odciągać. Mało tego - zamierzała poczęstować ją tym, co skrywała w przedniej kieszeni jeansów.
Spojrzała w kierunku zamkniętych drzwi, chcąc upewnić się, czy nikt się przy nich nie czaił, po czym wyjęła nieduże zawiniątko i machnęła nim w powietrzu.
- Daleko nie trzeba szukać - oznajmiła, jednak najpierw za punkt honoru obrała sobie usztywnienie dłoni kobiety. Lepiej zrobić to teraz, nim sama odpłynie. Niewiele myśląc, rozplątała spięte wysoko włosy z szerokiej gumki; niesforny kosmyk przykleił się do czoła, ale szybko został odgarnięty za ucho. - Podejdź bliżej, przecież cię nie pogryzę - zachęciła pokrzepiającym uśmiechem i sięgnęła po siną, spuchniętą dłoń. Presley czuła pod palcami, jak nadgarstek pulsuje, dlatego osuszyła go ostrożnie papierowym ręcznikiem i rozpoczęła wielką akcję pod tytułem USZTYWNIANIE. - Wygląda to dosyć ubogo, ale musisz mi uwierzyć na słowo, za chwilę poczujesz się lepiej - naturalnie miała na myśli pigułki, którymi zamierzała poczęstować Janelle.
Prescott nie zajmowała się dilerką, a zapas w woreczka, który skrywała w szczelnie w kieszeni, był wyłącznie do użytku własnego. Ale z racji tego, że wychowała się wśród dwóch braci, to potrafiła się dzielić i nie wychodziła na samoluba. Głównie dlatego, że w przeszłości rodzice kazali rodzeństwu częstować się wzajemnie, tylko cukierki nieco różniły się od tych dzisiejszych.
Skrzywiła się lekko, puszczając zabezpieczoną rękę kobiety. Nijak elastyczna gumka miała się do medycznego stabilizatora, ale lepszy rydz niż nic.
- Nie mam zamiaru cykać ci fotek, ale o tym odsuwaniu krzeseł jeszcze pomyślę. Wszystko zależy od tego, jakiego magicznego dropsa wybierzesz - ecstasy czy kodeinę. Po tej pierwszej upadanie na ziemię wyda ci się mocno fascynujące, a po drugiej i tak niczego nie poczujesz. W twoim przypadku najlepiej sprawdziłaby się morfina, ale nie bawię się w strzykawki - Pres nigdy nie dawała sobie w żyłę i nie miała takiego zamiaru, bo żadna z niej heroinistka. Wystarczyło, że napatrzyła się na znajomych swoich znajomych, którzy wyprawiali takie rzeczy, więc wstrzykiwanie sobie środków psychoaktywnych nie było jej na rękę.
Ale za to doskonale wiedziała, jak opuścić łazienkę bez styczności z wiedźmami z Moonlight. Ten, jak i większość barów w Lorne, znała od podszewki. Żaden zaułek nie był jej obcy, a i czasem musiała ewakuować się niezauważenie, kiedy to pyskówki zaszły za daleko albo musiała zgubić jakiegoś nachalnego typa, któremu zawróciła w głowie, ale nie chciała zawracać sobie nim głowy.
- Okno - wskazała podbródkiem na uchylony lufcik. - Wyjdziemy przez okno, wejdziemy głównym wejście, ale przy drzwiach trzeba skręcić od razu w lewo. A idąc przy ścianie szef baru nie zauważy, że ktoś robi przymiarkę do wtargnięcia na zaplecze. Tak naprawdę to jedyna opcja, żeby nie wpaść na te panienki i przy okazji nie zostać obczajonym przez właściciela - wyjaśniła pokrótce plan działania, który chyba nie wydawał się nazbyt skomplikowany.
Jeszcze raz, tak dla pewności, zerknęła w kierunku drzwi, a potem stanęła pod niedużym otworem w ścianie. Na szczęście okno było na tyle duże, a one na tyle szczupłe, że żadna nie powinna mieć problemu z prześlizgnięciem się na zewnątrz.
- Podsadzę cię - zadecydowała, wszak kobieta była od niej o głowę niższa, a biorąc pod uwagę kontuzję ręki, podciąganie się nie wchodziło w grę.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ