właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#16

Mówienie, że ostatnie dni były koszmarne to niedopowiedzenie. Każdy dzień dla Willa był po prostu… no wyjęty z najgorszych koszmarów, no i takich, których nigdy się w swoim życiu nie spodziewał. I chyba się winił. No chyba na pewno, w końcu nigdy wcześniej Prim nie wykazywała jakichś samobójczych myśli, a tym bardziej prób. A to on był jej mężem, on powinien znać ją najlepiej. I on się z nią rozwodził, wywracając ich życie do góry nogami. I naprawdę szukał w myślach sytuacji, w których mógł coś dostrzec, jakoś… no nie wiem, zareagować, powstrzymać ją, może spędzać z nią więcej czasu. Był pewien, że zachowując dystans na czas rozwodu robi dobrze dla niej i dla siebie, że to lepsze wyjście dla nich obojga. Ale teraz nie był już tego taki pewien, czuł że zawiódł jako mąż, jako partner i po prostu jako człowiek. Bo jak mógł się nie domyśleć? Jak mógł nie zareagować? Jak mógł myśleć, że czas osobno zrobi im dobrze? Powinien był do niej dzwonić, wpaść z papierami i później, upewnić się że wszystko gra. I teraz siedział w swoim domu i się tym po prostu zadręczał, analizował każde spotkanie i każde słowo. Żałował, że przyszedł do niej sprzątać dom najebany, że dłużej nie został, że nie zapytał czy aby na pewno wszystko gra. Że w ogóle poruszył temat papierów i nazwiska… no i właśnie dlatego leżał na kanapie, gapił się w sufit i odliczał chwile żeby znów pojechać do szpitala, bo jakoś wtedy czuł się mniej winny, kiedy tam siedział. I nie spodziewał się odwiedzin, więc kiedy usłyszał dzwonek, zmarszczył brwi, ale poszedł otworzyć. Stawiał raczej że to któraś z jego sióstr, a nie Link Burke , dlatego zmarszczył brwi i zmierzył przyjaciela wzrokiem.
- Um.. cześć. Byliśmy umówieni? - zapytał zdezorientowany, bo naprawdę by go nie zdziwiło, gdyby przegapił jakieś umówione spotkanie, biorąc pod uwagę stan, w jakim ostatnio się znajdował…
happy halloween
-
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Lincoln nie miał zielonego pojęcia w jakim dołku obecnie znajduje się jego kumpel, bo i prawda jest taka, że po wielu wspólnych, pięknych lat ich kontakt nieco się oziębił. Czego jednak nie robi się dla kobiety? Link, choć do romantyków nie należał nigdy, to szanował wybór Hendersona. I w sumie był poniekąd wdzięczny za te granice, bo jego relacja z Prim od zawsze należała do napiętych, wystarczy więc, że w pracy muszą się znosić. Albo musieli. No nieważne. Istotniejsze jest to, że o fakcie samego rozwodu Burke wiedział. W sumie to było powodem tych odwiedzin, a nie jakiekolwiek domysły odnośnie tego, że William mógłby się obwiniać za decyzje dorosłej kobiety. Prawda jest też taka, że Burke nigdy nie był zbyt domyślny w tych sprawach, za delikatny też nie. Dlatego kompletnie nie przyszło mu do głowy, że i Henderson może nie być w najlepszej kondycji psychicznej, a pomysł opijania rozwodu to iście fatalna myśl. No, ale to był cały Link, czy nie za to wszyscy go kochali? A raczej nie znosili... Ale cśś...
Tak więc Burke dziś wybrał spacer zamiast jazdy samochodem. Po drodze zaopatrzył się w alkohol, który kiedyś sączyli o wiele częściej i zapukał do drzwi bez żadnej zapowiedzi. Zawsze był mistrzem zaskakiwania oraz nieplanowanego działania, jeśli chodzi o prywatne sfery.
-Nie, ale pomyślałem, że przyda ci się dobre towarzystwo - odparł bez żadnych ogródek, nie czekał też na żadne zaproszenie i po prostu wwalił się do środka, bo przecież imprezę czas zacząć. Och, w jakim błędzie był nieświadomy blondyn... Na swoje szczęście, przynajmniej żadnej wielkiej bzdury nie palnął od progu. To zawsze jakiś sukces, a może i jego towarzystwo okaże się wcale nie takie złe? Warto dać temu szansę. W końcu mimo wszystko wciąż są dość dobrymi przyjaciółmi, czyż nie?

william henderson
przyjazna koala
leośka#3525
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
William w sumie nigdy nie był na jakichś wyżynach bycia człowiekiem radosnym i szczęśliwym, jeśli być szczerym w tych rozważaniach. Kiedy ma się dwanaście lat i traci oboje rodziców w wypadku na otwartej wodzie, to człowieka trochę gasi na kolejne lata. Nigdy jednak nic go aż tak nie dojebało, bo nigdy nawet przez myśl mu nie przeszło, że Primrose mogłaby być samobójczynią. I to wszystko wydawało się jakimś idiotycznym koszmarem, a nie rzeczywistością. Kompletnie nie potrafił się w tym odnaleźć. I nie dziwił się, że Link Burke k też nie wiedział, bo kto by kurwa mógł? Blondyn miał racje, Prim była dorosła, a Will był jej mężem, a nie ojcem, żeby jej pilnować skoro zdecydowali się na osobne życie. No ale, łatwo mówić jak się nie jest tym prawie byłym mężem. Bo może i papiery podpisał, ale złożył je w ten sam dzień, w którym Prim próbowała popełnić samobójstwo, więc… więc to wszystko go przytłaczało.
- Na to z mojej strony nie masz co liczyć - pokręcił głową, krzywiąc się nieco. - Ale wchodź, gorzej nie będzie - mruknął, a potem zmarszczył brwi. - Nie śpię prawie od trzech dni, nie wiem co miałem na myśli - i dodał po chwili, bo zdecydowanie nie wiedział czemu akurat to powiedział. Ale raczej miał na myśli swój stan, że nie da go pogorszyć, ale… no to zdecydowanie wymagało zbyt dużo energii, próba wymyślenia tego wszystkiego.
- Zoya wywaliła mnie ze szpitala i kazała mi coś zjeść, więc jak coś to możemy coś zamówić i spróbuje jej posłuchać - dodał po chwili, bo może to nie było aż takie głupie? Jedzenie to podobno ważna sprawa, a on musiał mieć siłę na powrót do szpitala i kilka kolejnych dni, które pewnie później tam spędzi... był beznadziejnym przypadkiem.
happy halloween
-
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
I po to Henderson miał w swoim życiu kogoś takiego jak Lincoln, kto czasem z tej ciemności potrafił wyciągnąć skutecznie. Mistrz lekkomyślności, niemyślenia za dużo o konsekwencjach... To aż cud, że ten gość został prawnikiem i to dość dobrym. No, ale jak widać, one jednak istnieją, a nie są tylko bajeczkami dla naiwnych ludzi. Niemniej, może dziś też zdarzy się cud i zamiast pogłębiać się w swoim mroku, Will nieco się odpręży jak za dawnych lat, bo hej, tych dwóch na bank miało swoje rewelacyjne momenty. Kiedyś. I wcale nie musieli ich wspominać, mogli tworzyć powoli nowe. Link nie miałby nic przeciwko, bo choć lata leciały, on zdawał się tkwić w zaklętym miejscu, niczym Piotruś Pan. A może to on?
-Nie powiedziałem, że mi się przyda dobre towarzystwo, a tobie - wyjaśnił koledze, bo on najwyraźniej nie załapał o co chodzi, a żeby zrozumiał to w stu procentach, to postanowił jeszcze kontynuować swoje stanowisko: -Gdybym ja potrzebował dobrego towarzystwa poszedłbym do klubu. Baru. Kawiarni. Może na plażę. Ale nie tu, to jasne. Doceń więc moje poświęcenie, ok? - dodał jeszcze, szczerząc się dumnie ze swojej wspaniałomyślności i poklepał kumpla po ramieniu. Ot, na powitanie.
-Daj spokój, będzie tylko lepiej, to na pewno doda ci nieco energii - oznajmił, wyciągając na stół ich dzisiejsze towarzystwo, którego było sporo. Może nieco za dużo jak na pusty żołądek, ale to moga jeszcze naprawić.
-Zamówię, co chcesz, pizzę, chińszczyznę, makaron a może kebaba? - zapytał, odpalając odpowiednią aplikację, a następnie przeniósł wzrok na kumpla, bo dopiero mu zaskoczył trybiki w głowie. Szpital. Co prawda sam Link tam często bywał, ale najwidoczniej w totalnie innych porach. Nie spotykali się. Ale pewnie odwiedzali tę samą osobę. Można jednak udać głupiego, nie? -Zoya jest w szpitalu? - tym bardziej, że to ona wykopała Willa, a nie Prim, tak więc cóż... Po co zaczynać z grubej rury, kiedy można łagodniej? Miał tylko nadzieję, że Henderson nie jest zbyt drażliwy przez ten trzydniowy brak snu...

william henderson
przyjazna koala
leośka#3525
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Tak, to prawda, przeciwieństwa w przyjaźniach się przyciągają! Oczywiście czasami byli aż za bardzo swoimi przeciwieństwami, skoro William kiedyś kochał Prim, a Link się z nią nienawidził. Ale Will nigdy nie miał planów żeby być jakimś mediatorem między nimi i żeby ich godzić. Nie mieli po pięć lat, nie mógł ich zamknąć w pokoju z paczką klocków, żeby przy wspólnym projekcie się dogadali i pogodzili. I zaprzyjaźnili. No nie, zdecydowanie nie, nie chciał się bawić w coś takiego. Rzucanie im jakichś morałów i ultimatum też nie należało do jego zadań, ale no jak widać, życie jednak zawsze jakieś ultimatum rzucało. Bo kiedy Link i Prim się nienawidzili, to oczywiście Will nie mógł organizować zbyt wiele rzeczy z nimi razem.. więc ostatecznie jego relacja z Linkiem na tym ucierpiała. To powiedzenie “gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta” nie sprawdza się jak widać w każdym przypadku…
- Jak chcesz żebym sobie poprawił humor testowaniem prawego sierpowego to dobrze ci idzie - odpowiedział, chociaż oczywiście nie zamierzał być agresywny wobec przyjaciela, bo to totalnie nie w jego stylu. I skrzywił się, co w tym momencie musiał u niego wystarczyć za tak zwany uśmiech. - W razie czego wiem gdzie uciekniesz, wymykając się przez okno - dodał, bo podejrzewał, że nie będzie dzisiaj zbyt dobrym kompanem i Link Burke może uznać, że jednak lepiej mu będzie w tamtym barze.
- Przyniosę szklanki. Chcesz lód? - zapytał, bo nie zamierzał odmawiać alkoholu. Może i to nie było zdrowe myślenie, ale alkohol przecież mu nie zaszkodzi, skoro i tak nazywa się prze fatalnie…
- Eeee… nie wiem, serio, wybierz na co masz ochotę - przyznał szczerze, a potem postawił szklanki przed nimi i je napełnił alkoholem. Chciał być bardziej pomocny, ale naprawdę było mu wszystko jedno….
- Nie, była w odwiedzinach… u Prim… - spojrzał na niego zaskoczony. - Przecież razem pracujecie, nikt wam nie powiedział co próbowała… co… się stało… co zrobiła? - słowa zaczęły mu się plątać w tym wszystkim, ale nie miał siły tego powiedzieć na głos. Chyba wciąż do końca nie wierzył, że Prim naprawdę chciała się zabić. Wolałby żeby to był jakiś sen. Koszmar, znaczy się.
happy halloween
-
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Ktoś tam może zawsze skorzystał na tym konflikcie na linii Link-Prim, choć wcale nie tak łatwo określić, kto by to miał być. Na pewno jednak to, że ich oczy czegoś nie rejestrowały, nie oznaczało, że tego czegoś nie ma. Czasem zwyczajnie ludzie są zbyt ślepi, żeby coś zauważyć. Mogło tak też być z nimi. No, ale nieważne... Nieważne...
-Skąd w tobie tyle agresji? - zapytał rozczarowany, a i z dezaprobatą zacmokał na te nastawienie, któe prezentował William całym sobą. Za bardzo negatywny. Co się z nim do licha działo? Nie bardzo się orientował w tych kwestiach rozwodowych, ale to chyba nie tak, że Prim postawiła go przed faktem dokonanym. Lincoln nawet się domyślał, że ona nie chciała się rozstawać, skoro targnęła się na swoje życie, ale no co on tam wiedział... Może to zrobiła, bo żałowała tamtej decyzji, którą podjęła nie do końca świadomie, a teraz na powroty było za późno? Cholera wie. A Burke to już całe nic wiedział przez te lata, gdy wypadł z obiegu Hendersona... Ups.
-Poproszę - odparł z uśmiechem, bo w końcu to spotkanie zaczynało ruszać w dobrą stronę. Szkło, lód, alkohol. Nabierają tempa. -Chińskie - mruknął tylko i wyklikał odpowiednie dania, z nadzieją, że preferencje żywieniowe Willa nie uległy za dużym zmianom. Link działał instynktownie, kierował się tym, co tam mgliście pamiętał, a może tym co sam wolał zjeść, niemniej nie konsultował już bardziej tego zamówienia. Zgodnie z życzeniem, prawda?
-Wiem, wiem, ale... Po co odwiedzasz byłą? Myślisz, że to takie pomocne teraz? - zapytał wyraźnie zaskoczony, nie faktem, że Primrose jest w szpitalu, bo chciała się zabić (czego dalej mały umysł Linka nie rozumiał, bo to brzmiało strasznie ostatecznie), ale tym, że William ją odwiedzał. Właściwie to nie rozumiał tego kompletnie. Rozwiedli się. Czy tam rozwodzili. Nieważne. Próbowali budować swoje życia od nowa, nie mieli względem siebie według Burke'a żadnych zobowiązań, A na pewno nie takich. I jeśli ta cała próba ze strony Prim była jedynie sposobem na to, by się Will nią zainteresował na nowo to cóż... Udało się jej wyśmienicie, a do tego sprawiła, że gość wyglądał jak wrak, co trochę Lincolna zirytowało mimo wszystko, pomimo braku pełnego obrazu. No, bo tak się zwyczajnie nie robi. A Henderson musiał skończyć z tym czymś, co sobie robił, bo tak nie można. I nie powinien. Już mu to dziś Link wytłumaczy, a przynajmniej spróbuje, w towarzystwie alkoholu, który też już im rozlał do szklanek przyniesionych przez kumpla. Nie było co czekać na żarcie. Trzeba działać już.

william henderson
przyjazna koala
leośka#3525
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
William na pewno nie widział żadnego ‘czegoś’ między przyjacielem, a żoną, bo jednak nie był zazdrośnikiem, ani paranoikiem w życiu. I wyznawał w życiu brocode, więc podejrzewał, że Link w ogóle tam nie próbował żadnej rzeczy robić. A teraz… no teraz to już kompletnie nic dla niego nie miało znaczenia.
- A co innego powinienem w sobie mieć? - zapytał, bo nie za bardzo wiedział jakie są odpowiednie emocje na po ‘moja żona próbowała się zabić’. Może był jakiś przewodnik, czy coś sprzedawane online, jakiś kurs albo cokolwiek…. ale on na pewno na niego nie trafił. Nie wiedział jak się zachować, co myśleć, nie wiedział co czuł. I bardzo możliwe, że jakaś część niego była po prostu w szoku. Nawet nie wiedział jak sobie z tym poradzić we własnej głowie, a co dopiero wyjaśnić Linkowi o co chodziło. Poza tym był prawie pewien, że Link Burke i tak nie zrozumie, bo nikt chyba nigdy tego nie był w stanie zrozumieć. Tylko Prim w tym wszystkim wydawała się tak makabrycznie, przerażająco spokojna.
- Okej - rzucił, a potem zajął się przygotowywaniem drinków. Nie musiał się obawiać Link, że w tym domu zabraknie alkoholu, bo tego Will miał aż za dużo. Zdecydowanie zbyt często sięgał do kieliszka, a teraz wiedział, że takich sytuacji będzie tylko coraz więcej…
A potem obie szklanki postawił na stoliku przy kanapie i usiadł, wzdychając ciężko sobie pod nosem.
- No to skoro wiesz, że próbowała to zrobić, to co się kurwa dziwisz? - zapytał, trochę bardziej wkurzony niż powinien. - Poza tym w świetle prawa to wciąż moja żona, to do mnie zadzwonili jak ją przywieźli karetką i to ja jestem w papierach wpisany, więc to ja bym odbierał zwłoki, który jej nie popsuli planów - podsumował, wyrzucając z siebie. Poza tym bycie czyimś mężem to bycie… no związanym na zawsze, w pewien sposób. Na zawsze, Bo zawsze będzie byłym mężem, a ona była żoną. To coś, czego LInk chyba po prostu nie zrozumie. Z boku to było wszystko proste, ale życie nie było proste, ani czarno-białe. Życie było skomplikowane, poplątane, nieprzewidywalne.
happy halloween
-
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
-Nie wiem, ale na początek, neutralność, wydaje się całkiem spoko. Na pewno lepsza niż to. Nic ci nie zrobiłem, stary - odparł, rozkładając bezradnie ręce i pewnie trochę racji mimo wszystko Lincoln w tym miał. Choć totalnie nie znał się na tym jak reagować na to, że twoja żona chciała się zabić, ani jak pocieszać kumpla, który właśnie z czymś takim się mierzył. To totalnie nie jego kraina, ale prawda jest też taka, że i nie do końca Williama. Może kiedyś łączyło go dużo z Prim, ale teraz postanowili iść osobno, innymi ścieżkami. Mężczyzna nie mógł więc obwiniać się za to, co zrobiła, po tym jak już uznali oboje, że to koniec. Nawet nie powinien w swoich myślach używać sformułowania moja żona, bo to już nie była jego żona. Może formalnie wciąż tak, ale pożycie już dawno legło w gruzach. O czym on więc chrzanił? Tego blondyn nie rozumiał kompletnie, ale to może wynikać też z tego, że przecież miał zupełnie inne podejście do związków. O wiele luźniejsze. Trudno nawet określić czy zdawał sobie sprawę z tego jak powinny funkcjonować te właściwie zbudowane relacje. Daleko Linkowi do jakiegokolwiek wzoru w tej sferze.
Lincoln od razu chwycił za szklankę, która była przygotowana dla niego. Co, by kolega nie pozostawał w tyle, wziął też drugą dla niego i mu podał. A na stole rozłożył swoje nogi, zerkając tylko jeszcze na wyświetlacz jak długo pan Chińczyk karze na siebie czekać, ale pół godziny wydawało się być akceptowalnym czasem.
-Bardzo mi z tego powodu przykro, gdyby tak było, ale nie było Will - cóż, chociaż trochę wewnątrz Linka się gotowało, że przez wybory pani Henderson to jemu się obrywało, to jednak mężczyzna zachowywał spokój. Oraz powagę co jak na nie jest nie lada osiągnięciem. -Do tego może w papierach nic nie zaktualizowaliście jeszcze, ale decyzja zapadła. I to chyba na jakiś czas przed tymi wydarzeniami. Primrose jest dorosła. Nie możesz brać na siebie odpowiedzialności za jej czyny. Nie możesz czuć się winny. To ona przede wszystkim musi odpowiadać za siebie i cóż... Bardzo mi przykro, że ma trudny czas w życiu, ale Will, kurwa... Ta decyzja to dla ciebie nie było jakieś splunięcie. Na bank też to przeżyłeś. Ale się trzymasz, względnie. No nie można... Nie, nie będę mówił nic więcej, bo wyjdę na nieczułego kutasa, zaczniesz mnie gorzej wyzywać, a nie po to tu przyszedłem - rozłożył bezradnie ręce, bo tak, o dziwo Link Burke czasem potrafił zapanować nad tą swoją niewyparzoną gębą. Oto właśnie jeden z takich momentów. Napił się drinka, co by lepiej zamknąć sobie buzię. I spojrzał jeszcze na kumpla: -To bardzo szlachetne z twojej strony i miłe, że chcesz być dobrym facetem, ale po co? Potrzebne ci to do czegoś? - zapytał z uniesioną brwią Lincoln, podejrzewając w środku siebie, że może Henderson jednak żałował tego pomysłu z rozwodem? Może już planował powrót do Prim? No, bo cholera go wiedziała... Skoro go to tak mocno chwyciło... Skoro tak bardzo chciał przy niej być... To chyba wcale nie była taka ostateczna decyzja o tym rozejściu, hm? Czy może jednak radar Linka w sprawach związkowych jest tak kiepski, że sugerował kompletne brednie? Cóż, to też możliwe. Bardzo możliwe.

william henderson
przyjazna koala
leośka#3525
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
- Link, nie jesteś już dzieckiem, dobrze wiesz że w nastroju innych nie chodzi o Ciebie - wywrócił oczami. - Gdybym cię tu nie chciał, to byś już był za drzwiami - dodał, jakże szlachetnie. No ale Will nigdy nie był super wylewnym typem, a teraz to już w ogóle nie miał nastroju na żadne pogadanki od serca, czy nawet wyrazy wdzięczności. Może i był niewdzięczny, ale kurde, miał prawo do swojego parszywego nastroju i nie zamierzał za to przepraszać. A Link Burke ani trochę nie powinien się czuć winny, w końcu to nie on się próbował zabić i nie on wpędził Willa w taki nastrój. No, zabić, rozwodzić, wszystko na raz było skomplikowane, trudne i po prostu przytłaczające. A Will sam już miał dość, chciał cofnąć czas i… nie wiem, polecieć na jakąś bezludną wyspę, tak żeby nie miał o tym wszystkim najmniejszego pojęcia. Albo jeszcze wcześniej, zanim zdecydował się w ogóle na małżeństwo, bo ewidentnie się do niego nie nadawał.
- Nie mogę się na nią złościć, Link. Mogę być zły co najwyżej na siebie, że nic nie zauważyłem, że nie sprawdzałem co u niej - pokręcił powoli głową, bo może i Link miał rację, ale to była tylko część historii. Osoba z którą było się po ślubie, nie stawała się nagle obojętna drugiej osobie. To tak nie działało. Nie chcieli ratować małżeństwa, ale… no zawsze będą rodziną. Tak jakby.
- Poza tym to też jej słowa, że to moja wina - dodał, ciszej. Co prawda Prim to trochę inaczej sformułowała, ale poronienie, to że Will się od niej odsunął i ich rozwód były na liście jej powodów do zabicia się. Więc William nie mógł udawać, że tego od niej nie usłyszał. I nie mógł nie czuć się winny.
- Nie wiem Link. Nie wiem co się robi w takich sytuacjach - pokręcił głową - możesz mi poszukać jakiegoś poradnika online albo po prostu zmienić temat - dodał, bo to też była przecież dobra opcja. Nie musieli rozmawiać o Prim…
happy halloween
-
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
-Ja nie jestem dzieckiem, ty nie jesteś dzieckiem, a patrz... Wciąż uważasz, że jak ktoś zabrał ci zabawkę, to możesz wyżywać się na wszystkich dookoła. No, nie możesz, mój drogi. Zakumaj, czaczę - mruknął nieco podirytowany, że musiał walczyć o to, by wyszło na jego, kiedy to co było jego zdaniem, przecież od początku powinno być na wierzchu. I to oczywiste. I wcale tutaj Burke nic nie robił po swojemu, niczego nie obracał i nie koncentrował na sobie. Przesadzał ten Henderson, oj przesadzał, bo jak widać tak trudno było mu wyjrzeć poza czubek własnego nosa.
-Ale to kurwa już nie twoja sprawa, co u niej. Ja pierdolę, daj jej żyć swoim życiem. Tak jak ona sobie chce. Ma do tego prawo. Nawet jak już tego życia nie chce, to może go nie chcieć. I nic ci do tego. I żadna w tym twoja wina - no cóż, tyle z delikatności Lincolna Burke'a. Jak widać zostało całe niewiele, ale nie mógł już słuchać tego użalania się. Nie podobało mu się też to wieczne obwinianie. Wiele ludzi się rozwodziło. Całkiem sporo osób miało problemy z ruszeniem do przodu, kiedy spora część życia okazywała się nic nie warta, ale... Nie można tu przesadzać. A już na pewno zwalać wszystkiego na drugą stronę, bo to tak nie działało, że tylko jedna była pokrzywdzona. Teraz zaś tych dwoje - Prim i Will, oczywiście - zachowywali się jak toksyczni ludzie, którzy tylko przedłużali złą dla nich relacje, powodując jeszcze większe szkody niż gdyby po prostu się od siebie raz na zawsze odcięli. I nie, nie będą zawsze rodziną. Nie łączyły ich dzieci. Mogli zacząć od zera. Zapomnieć od siebie. I cóż, Link będzie się tego do upadłego trzymał, bo był święcie przekonany, że jeśli jego cudowny kumpel Henderson chciał być jeszcze szczęśliwy to musiał raz na zawsze skończyć z Primrose. -Jej nie słuchaj, nie wie co gada - mruknął zirytowany, że blondyna miała czelność wpędzać jego brata z innej matki w taki parszywy humor. Pewnie coś przy najbliższej okazji jej powie. A może sobie odpuści te wizyty w szpitalu, bo ile można? I tak miała go w dupie. Wszystkich miała w dupie, skoro nie dawała też spokoju Willowi. Kręciła swój dramat, a Link jak widać też był tym zmęczony, choć mogłoby wszystkich dziwić, co on w ogóle do niego miał. -Nie muszę nic szukać, chyba, że kobiety, która pozwoli ci zapomnieć o przeszłości i da szansę na przyszłość. Nawet chwilową. Byle przyjemną - odparł wciąż spięty tą złością na Prim, że tak ciągle wodziła za nos Willa. Wstrętne babsko, no, co by nie rzec gorzej.

william henderson
przyjazna koala
leośka#3525
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
- Że jak ktoś zabrał mi zabawkę? - zmarszczył brwi - właściwie to o czym ty teraz chrzanisz? - zapytał zdezorientowany. Bo że Prim była zabawką, która została mu zabrana? No raczej nie, bo próbowała się zabić, więc nie została ani odebrana, ani…. no ani przez kogoś. No Will totalnie nie zrozumiał tej aluzji, ale ostatnio mało sypiał, dużo chlał, więc miał prawo!
- A co Tobie do tego? - zmarszczył gniewnie brwi. - Akurat Twoja sprawa to to na pewno nie jest - dodał, groźnie. Link Burke wchodził na niebezpieczne tereny, bo William czuł się za nią odpowiedzialny i szybko nie przestanie. I jeśli chciał w ten sposób przekonać Willa do pozbycia się wyrzutów sumienia w tej sprawie, to wybrał najgorszą drogę z możliwych. Szybciej zarobi od niego w twarz, niż poprawi mu w ten sposób humor. Teraz Will potrzebował zupełnie czegoś innego. Chyba po prostu pokiwania głową nad jego pierdoleniem, bo skoro jego siostrze nie udało się go przekonać do zmiany podejścia, to przynajmniej póki co nikomu innemu też się nie uda…
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz… - westchnął cicho - nieważne, nie będziemy dalej o tym rozmawiać - zdecydował chłodno, bo z tego nic dobrego nie wyjdzie. A słowa Prim akurat wyryły się w nim głęboko i boleśnie, ale nie miał zamiaru tego nikomu tłumaczyć. Nie mógł też pstryknąć palcem i sprawić, że ta sprawa nagle zniknie.
- To mów o tym jakie kobiety ty ostatnio znalazłeś. Albo nie wiem, co tam w pracy. Mów cokolwiek - machnął ręką, bo naprawde nie chciał się na nim wyżywać. A ostatnio wyżywał się prawie na wszystkich, już prawie zapominał jak normalnie rozmawiać z ludźmi. Uroki bycia zranionym człowiekiem, najwyraźniej…
happy halloween
-
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
-Nie porównuję sytuację, porównuję twoje zachowanie. Że jest gówniarskie. Jak rozpieszczonego bachora - odparł zrezygnowany, zapadając się wygodniej na kanapie, bo nie miał sił już na żadne dyskusje. Ani tłumaczenia. Nie zdawał sobie biedny Lincoln sprawy, że prawdziwa burza dopiero była przed ich dwójką.
-Moja sprawa, bo chcę mojego kumpla, a nie tę marną imitację jak z horroru - no i cóż, pytanie teraz brzmiało czy to stwierdzenie Lincolna Burke'a z kwaśną miną boleśnie odznaczoną na twarzy zasługiwało na fangę w nos? A może po prostu pora docenić, że nawet taki bezduszyny, blond dupek, martwił się o bruneta i chciał dla niego dobrze? Siostra siostrą, ale bracia zrodzeni z krwi kumpelstwa, to chyba inna par kaloszy, hm? Oby też wyższa liga. Chociaż Link chyba niezbyt miał nadzieję, że mógłby coś tu wskórać. Porzucał ją, ale wiadomo... Próbował. Do ostatniego tchu. Taki z niego wojownik.
No i trudno powiedzieć, żeby Lincoln jakoś mocno był zawiedziony tym, że nie będa dalej rozmawiać o Primrose. Mimo to niezbyt podobało mu się to, że tak zwyczajnie Henderson uznawał, że się Burke nie zna i nie warto go słuchać. No, bo chciał dobrze. Starał się. A przede wszystkim miał zdrowe podejście, którego tak cholernie brakowało Hendersonowi! Mógłby to wreszcie dostrzec, skoro wszyscy mu o tym psioczą... Uparciuch jeden.
Odpowiedzi się Will nie doczekał, bo zadzwonił dzwonek i Link od razu zerwał się po tę ich chińszczyznę. Wrócił szybko, rozpakował żarcie, wręczył pałeczki: -Smacznego - im pożyczył, zajął się swoją porcją i między jednym kęsem, a drugim otworzył gębę: -Trochę mam to utrudnione, bo moja durna siostra, uznała, że fajnie będzie ze mną zamieszkać - westchnął, wywracając teatralnie oczami. -W sensie dziewczyny, bo w pracy jest super. Ogólnie to dalej mieszkam z ta młodą kelnerką, dalej więcej niż okazjonalnie uprawiamy seks. Wpadłem na Posy, ale to chyba pieśń przeszłości i tego nie ruszam. Poznałem ciekawą blondynkę o kocich oczach, ale chyba nie przypadłem jej do gustu, bo się nie odezwała. Skapciałem, czy jak to się mówi. a w pracy super, tylko mam już tyle nadgodzin ze względu na... No, w pracy super - bo tak, znów sprowadziliby się do gadania o Prim, bo to przecież przez nią Lincoln wyrabiał dzielnie dwieście procent normy, ale uciął w porę. Jak widać jedyny bezpieczny temat to podboje tego podstarzałego alvaro, pięknie...

william henderson
przyjazna koala
leośka#3525
ODPOWIEDZ