30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
This second chance I know won't last, but it's OK, got not regrets
Lało. Nie tak miały wyglądać ostatnie dni wakacji. Nie miały topić się w deszczu i ekstremalnie dużej ilości tłuszczu wylewanego na patelnię, z każdym rzutem mrożonych frytek. Ten kto wymyślił, że mrożenie ziemniaków jest spoko, wcale nie był spoko. Był pieprzonym sabotażystą, poddając ludzi próbie woli, a przecież ludzie byli słabi, łamali się jak drzewa na wietrze, jak ta gałąź, co na niej zawieszona była dwadzieścia lat temu huśtawka w ogrodzie Hendersonów, a Sin postanowiła tamtego niefortunnego razu na nią wejść i złamała sobie rękę. Nigdy dotąd nie sięgała po ten tani, instant shit na sklepowych półkach, ale teraz życie wyglądało inaczej. Uciekła po raz po raz pierwszy, i to bez słowa wyjaśnienia. Była przerażona klatką, która opadła na nią bez słowa uprzedzenia. Niewidzialne, zimne pręty, otuliły ją ciasno, nie pozwalając ma żaden ruch. Gdyby została kilka dni dłużej... Być może zostałaby tam na zawsze.
Sinead Henderson wychowująca dziecko. Sinead Henderson tuląca do siebie małe zawiniątko. Sinead Henderson matka.
Ktoś na górze robił sobie jaja.
Zbliżając się do znanego na pamięć adresu, odpaliła jeszcze papierosa. Nie powinna, tak powiedziałby jej każdy, ale dym, trucizna rozchodząca się po jej płucach, w pewien pokrętny sposób ją uspokajała. Zapukała do drzwi, gasząc papierosa czubkiem spranego conversa.
Może Will nie poczuje, że paliła. I to wcale nie dlatego, że bała się jego reakcji. O nie, był najlepszym bratem pod słońcem. Ale chyba jej samej było głupio, że wciąż zwlekała z podjęciem ostatecznej decyzji. Na wszelki wypadek nasmarowała się olejkiem z patchouli (po którym podobno pachnie jak stary dziad przeleżały w szafie) i wsadziła do ust miętówkę. Zapukała do drzwi, a kiedy się otworzyły, wezbrała w niej niesamowita potrzeba zjedzenia cheeseburgera. Z korniszonem rzecz jasna. Cholera. Dałaby się za niego pokroić!
- Cześć braciszku, mam dla Ciebie kolejną druzgocącą nowinę. W zasadzie to bardziej zdruzgotała ona mnie, pewnie Ciebie nie bardzo, ale jakbyś chciał to nie obrażę się jak gościa pogonisz - chociaż z drugiej strony, po tym jak wpadła na Troya coś w niej drgnęło. Najpewniej to coś między nogami, więc postanowiła to zignorować. No przecież nie serce! Zresztą ono tez było durne. - No więc, przechodząc do meritum - tak, tak, wiem, że zdania nie zaczyna się od więc - spotkałam go. Nie wiem co on tu robi, czy przyjechał mnie znaleźć, czy o co chodzi, ale niemalże go rozjechałam motorem, Will! Troya w sensie, tego co mi dziecko zrobił. Chryste, jego nie powinno tu być - wytłumaczyła pokrótce, koniec wypowiedzi zwieńczając rzewnym jękiem i rozsiadła się na kanapie. - Masz może ochotę na cheeseburgera? Z korniszonem - bo ona miała bardzo!

william henderson
powitalny kokos
sin
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#10

Will by skłamał, gdyby powiedział, że nie czuł się trochę dziwnie ze świadomością, że Sin jest w ciąży. I nie chodziło nawet o to, że to ona była w tej ciąży, po prostu… no samo myślenie o ciąży jakiejkolwiek przywoływało wspomnienia, o których nie chciał myśleć. A przecież minęło kilka miesięcy i powinien już dawno zapomnieć o poronieniu… bo nie było o czym pamiętać. Jedno usg, jeden test, nic wielkiego. Wiele ciąż teraz kończyło się poronieniem, to nie było takie wyjątkowe wydarzenie i on nie powinien się tym przejmować. Przecież nawet się nie starali. Więc nie, nie powinien się tym przejmować, ani o tym myśleć, poronienia tak często dzieją się, kiedy człowiek nawet nie jest tego świadom, że i on powinien się zachowywać jakby właśnie to się wydarzyło. I bardzo się starał na tym nie skupiać, bo jednak to Sin była w ciąży i ona miała z tego powodu na głowie dylematy, a nie on, nie można być takim egocentrykiem!
I tak, nie wiem czy się spodziewał siostry czy nie, ale jak otworzył drzwi, to założył ręce na piersi, mierząc ją uważnym wzrokiem - czy to ten sam gość, który zostawia mi pety pod drzwiami, czy jednak jest to jakaś gościówka? - zapytał, rzucając jej podejrzliwe spojrzenie, chociaż chyba wyczuł zapach w powietrzu, skoro jarała tuż pod jego drzwiami. Miętówka i inne aromaty nie do końca typowe dla niej też były podejrzane, ale i tak odsunął się żeby wpuścić ją do środka. A jak już znalazła się w środku, zamknął za nią drzwi. - No co się dzieje? - zapytał, chociaż chyba nie musiał, bo siostra była całkiem rozgadana! Przeszedł z nią do salonu i zmarszczył brwi.
- Okej, czyli druzgocąca wiadomość to to, że prawie rozjechałaś motorem potencjalnego ojca Twojego potencjalnego dziecka? - upewnił się, bo może jednak coś zrobił, że chciała go rozjechać? A potem zmrużył lekko oczy.
- Ale wiesz że jak go rozjedziesz to spadną Twoje szanse na alimenty? Porody w więzieniu też raczej do przyjemnych nie należą…. - dodał, zastanawiając się jak poważnie powinien to traktować. I on nie usiadł, skierował się w stronę kuchni.
- Chyba mam wszystko co potrzebne do zrobienia cheesa, więc jak mi dasz chwile to go dla ciebie poskładam. Ale pierwsze pytanie, jak się czujesz? - zapytał, bo jednak jak miała jakieś poranne/popołudniowe mdłości, to jej może zostawić miskę obok, w razie czego, albo wody przynieść.
happy halloween
-
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
This second chance I know won't last, but it's OK, got not regrets
W jej głowie kumulowało się kłębowisko myśli. Nie chciała tego dziecka. Willy natomiast to dziecko chciał. Albo i niekoniecznie. Przynajmniej nie na początku, ale strata tego dziecka go bolała. Natomiast Sin... Dalej nie traktowała tego jak czegoś więcej poza płodem wielkości ziarenka grochu, a przynajmniej takie zdawało się wciąż być w jej głowie. Nie poszła jeszcze do ginekologa. Nie podjęła żadnej decyzji. Cholera, bała się! Nie wyobrażała sobie siebie jako matki. To po prostu było... Niemożliwe. Równocześnie bała się wyznać swoich uczuć bratu. Nie dlatego, że ją opierdoli. Nie. Wiedziała, ze będzie dla niej wspaniałym wsparciem. Nie chciała po prostu zranić jego uczuć. Była przy nim kiedy przez to przechodził. Jakim prawem ten ktoś na górze był tak złośliwy, że jego pozbawił potomstwa, a jej podrzucił choć było niechciane?
Wiadomość o jej ciąży przyjął zupełnie nie tak jak ona sama. Ze spokojem. Był dla niej wsparciem, kiedy serce łopotało w klatce piersiowej, a kark zalewał się zimnym potem. Był prawdziwym starszym bratem, a ona zamieniła się na powrót w małą Sinead, która go potrzebowała.
- Cóż, być może to on albo ta sąsiadka z naprzeciwka - kątem brody wskazała na starszą panią, ledwie łapiącą równowagę przy każdym kroku, który stawiała. - Może wygląda na niewiniątko, ale jestem pewna, że da radę wypalić fajka pod Twoimi drzwiami i puścić się sprintem na drugą stronę ulicy, a teraz gra taką niepozorną - uśmiechnęła się szerzej i weszła do środka, porzucając dalsze teorie spiskowe, bo przecież oboje doskonale wiedzieli kto tak naprawdę za tym wszystkim stał. Powinna zacząć się lepiej kamuflować.
- No tak, znaczy no... Wcale nie myślę o nim jak o potencjalnym ojcu, w zasadzie to nie myślałam o nim w ogóle, do tej pory - poniekąd było to kłamstwo, bo żyła z dnia na dzień w przerażeniu, że ich drogi wreszcie się skrzyżują, a wolałaby żeby do tego doszło jak już pozbędzie się ciąży, a nie jak będzie w samym jej środeczku. Czy w zasadzie na początku. - Dlatego go nie rozjechałam - odparła, dumnie prostując pierś. Zupełnie jakby powstrzymanie się od rozjechania kogoś motorem, było czymś godnym pochwały. Jak na przykład wyrzeźbienie popiersia w mydle na zajęciach technicznych, zamiast jakiegoś bezkształtnego kwiatka, ryby, czy innego mydlanego szajsu, który przeważnie strugały nastolatki na takich zajęciach.
- Boże, najlepszy brat na świecie! - wniosła ręce do góry w chwalebnym geście, bo ten cheeseburger był w tym momencie dla niej naprawdę istotny. - Hm... Gównianie. To jest.... Coś we mnie rośnie, Will, a ja... - głos jej się urwał. W jednej chwili zniknęła radosna, szalona Sinead, a jej miejsce zajęła jakaś smutna życiowa porażka. Naprawdę nie chciała się popłakać, ale to było silniejsze od niej. Cholera.
powitalny kokos
sin
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Will nie chciał żeby myślała o nim, kiedy analizowała swoją ciążę. On i Prim.. mieli swój bałagan i tylko oni wiedzieli, jak bardzo skomplikowana była to sprawa. I nawet nie było pewności, czy dziecko by ten związek w jakiś sposób naprawiło, czy… no czy nie rozstaliby się mimo wszystko, z ciążą lub bez ciąży. Will nie był najlepszym partnerem na świecie, więc i bycie mężem roku mu nie groziło. A Sin jednak miała swoje życie i tylko na to, co sama chciałaby zrobić powinna patrzeć.
- Myśle że po zapachu sądząc… wciąż tu jest - tak tak, nie ma tak łatwo, miętówka nie ukrywała zapachu papierosów. Inna sprawa, że nie jemu było oceniać co robi, była duża, wiedziała co robią papierosy i to nie tylko kiedy jest się w ciąży.
- Ojciec to coś więcej niż dawanie materiału genetycznego, Sin. W ogóle nie powinnaś o nim myśleć w kontekście ciąży, to wciąż Twoja decyzja i tylko Twoja - przypomniał jej, a potem przechylił lekko głowę - zwłaszcza jak do tej pory w ogóle o nim nie myślałaś - dodał, bo no nie wiedział że to było kłamstwo, ale tym bardziej by uważał go za zbędny element w historii.
- Łał, brawo - rzucił, unosząc brwi - pomarańcz więzienny i tak by ci nie pasował do karnacji - dodał, chociaż nie wiedział czy to tak działa, ale nieważne, bo Sin dobrze wiedziała o co mu chodziło. A potem pokręcił powoli głową.
- Jakie chcesz dokładnie dodatki? - zapytał, rozgrzewając patelnię, na którą po chwili mógł włożyć mięso. Grillową też zostawił w pogotowiu, żeby podgrzać bułki odpowiednio.
- A ty? - zapytał, wyciągając produkty na sos i ewentualne dodatki. I ser, oczywiście. - Sin, dokończ zdanie - poprosił, trochę zmartwiony, bo nie wiedział do czego zmierza. - Zdecydowałaś co chcesz zrobić z ciążą, przerwać ją czy nie? - dopytał, trochę zgadując że to ją może dręczyć w tym momencie.
happy halloween
-
ODPOWIEDZ