studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
11.

Nie mogła przyjąć tego cholernego telefonu. Początkowo nie zauważyła nawet pudełka, które zostawił w jej salonie, nic dziwnego, skoro nie dość, że znajdowało się w nim dość dużo innych rzeczy, to myśli miała zajęte zupełnie czymś innym. Po wyjściu Lorcana odczuwała głównie smutek i poczucie winy, a zamiast wrócić do notatek, albo chociaż do spania, całą noc spędziła na rozmyślaniu, zdecydowanie zbyt intensywnym, a wnioski, do których dochodziła, wcale się jej nie podobały. Kolejnego wieczoru, a może jednak kolejnej nocy, było w końcu już grubo po północy, natrafiła jednak na nieznany jej obiekt i choć początkowo uśmiechnęła się na widok jego nazwiska, mina zrzedła jej po tym, co zobaczyła w środku. Bez zastanowienia wysłała mu smsa, nie oczekując odpowiedzi o tej porze, a każda kolejna wiadomość tylko sprawiała, że jeszcze bardziej ją denerwował.
Kolejnego dnia po zajęciach zahaczyła o warsztat znajomego mechanika, żeby z ciężkim sercem zapłacić i tak obniżoną cenę za wymianę jednej z części i skoro nie chciał się z nią spotkać, ani przyjąć z powrotem telefonu, wieczorem parkowała pod posterunkiem policji. Chwilę kręciła się po holu, licząc, że, tak jak ostatnim razem, trafi na niego przypadkiem, kiedy jednak i to nie poskutkowało, zaczepiła pierwszego lepszego policjanta, pytając gdzie znajdzie Lorcana Winchestera i dowiedziała się, że... cóż, że już tam nie pracuje.
Jeśli wcześniej była na niego zła, teraz to uczucie się spotęgowało, a ona już po chwili trzaskała drzwiami swojego pickupa, wpisując w nawigację znany sobie adres; Pearl Lagune 269. Brak samochodu na podjeździe jej nie zniechęcił, tak samo jak brak widocznych świateł w oknach, do tego nawet przez chwilę nie pomyślała, że swoim wściekłym naciskaniem dzwonka może obudzić Duncana, który w tej całej sytuacji akurat był bez winy. Stukała, pukała, jednak bezskutecznie, a jej stary i niedziałający telefon znów odmówił posłuszeństwa, wyłączając się dokładnie w chwili, kiedy już miała wysłać do chłopaka wiadomość.
Przeklęła pod nosem, tylko chwilę zastanawiając się nad swoimi opcjami, ale skoro on był tak uparty, Raine również nie zamierzała odpuszczać. Wyciągnęła z samochodu pudełko i usiadła na schodkach przed wejściem, opierając brodę na dłoni, z łokciem wbitym w kolano i czekała w bojowym nastroju, przekonana, że może tak całą noc, chociaż czy rzeczywiście miała w sobie tyle siły na złość? Lekko podkrążone oczy i blada cera mogły świadczyć o czymś innym, ale miała za sobą kilka nieprzespanych nocy, a powód jej bezsenności nie spieszył się chyba tego dnia do domu.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Ubranko

Nie myślał, zbyt wiele o ostatnich wydarzeniach w jego życiu, o tym, jak o mały włos, nie wylądował z Raine w łóżku, jak było mu dobrze w jej towarzystwie i tym, że chętnie słuchałby jak tłumaczy mu zawiłości związane z fizyką, z budową turbin i wszystkim innym, on z kolei mógłby zerknąć na jej stare auto i spróbować je nieco ogarnąć, tak aby dziewczyna miała pewność, że nie zawiedzie jej, gdy tego będzie najbardziej potrzebowała, chciał jej zaoferować znacznie więcej, niżeli mógł, a jednak czuł, że natrafia na dziwną i niewidzialną barierę, coś, czego nie potrafił przeskoczyć i nijak mu było z tą się rozprawić. Budziło to jego wątpliwości i wprawiało w zakłopotanie, zwłaszcza że wysyłała mu tak jasne momentami sygnały, iż trudno, aby nie odgadł jej intencji, a jednak. Pomylił się raz, pomylił i drugi, a widmo kolejnych błędów majaczyło na horyzoncie, w pewnym sensie, był sam sobie winny, lokując w kobiecie pokłady sympatii, teraz zbierał jej żniwo, które niekoniecznie wszak musiało być dobre i owocne, czyż nie? W życiu nie zawsze dostajemy, to czego pragniemy i na co naszym skromnym zdaniem zasługujemy. Czasem trzeba zadowolić się tym, co miało się pod ręką, by z czasem zrozumieć, że to najlepsze, co nas spotkało, ale niekiedy mijają miesiące, a nawet i lata, gdy błądzimy w pogoni za szczęściem, podczas gdy te mamy pod nosem, lecz w swym zadufaniu i ignorancji nie potrafimy go dostrzec.
Westchnął, gdy parkował motocykl przed podjazdem białego, eleganckiego domu. Jego fasada kusiła z oddali estetyczne oko, a balkonik i duże okna zgrabnie wplecione weń dokonywały reszty. Mógł się uważać za niezłego szczęściarza, mieszkając w takiej dzielnicy, i w takim domu. Co prawda przekomarzał się czasem z bratem, że w przypadku tsunami ich dom zostanie zmieciony z powierzchni i będą mieszkali pod mostem, ale na chwilę obecną było całkiem dobrze i na wielkie fale się nie zapowiadało, a to dawało nadzieję, że gdy w następnych dniach będzie wracał z pracy, zastanie wszystko na swoim miejscu.
Tym, czego nie przewidział, był jej upór, ten, chociaż, czaił się podskórnie, to wypływał okazjonalnie i nie gościł zbyt długo na jej twarzy i w czynach, aczkolwiek może ta obserwacja wypływała z faktu, iż nie znał jej na tyle, by móc powiedzieć z całą świadomością, o jej postępowaniu. Jednakże zmarszczył brwi i zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. Myślał, że mieli za sobą trudny temat, a widmo pojawienia się jej tak rychło, wcale nie oznaczało, że przemyślała swoje emocje i była gotowa wskoczyć z nim ponownie w ten wir przyjemności. Nie wiedział, czy i on tego w tej chwili chciał. Czuł się dziwnie spokojny po pracy i odprężony, brakowało mu jedynie ciepłej pizzy i butelki z napojem gazowanym, bo tak, dziś zamierzał spędzić wieczór, oglądając jakieś mniej lub bardziej ambitne seriale i resetując umysł.
Widział wszystko, tę nerwowość, zrezygnowanie i upór, a jednak wyglądała, niezwykle pociągająco. Skupiony na twarzy szukał czegoś jeszcze, czyżby odpowiedzi na nurtujące go pytania? – Cześć – rzucił na powitanie i wyciągnął z kieszeni klucze do domu. – Chodź do środka – znała układ pomieszczeń z ostatniej wizyty, a i nad ranem miała czas do pogawędki z jego bratem. Nie zamierzał robić scen w progu drzwi, stąd postawił na zdecydowane kroki, wolał uniknąć plotek na swój temat. – Napijesz się? – zatrzymał się przy wyspie kuchennej i oparł plecami o nią, mierzył kobietę zagadkowym spojrzeniem.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Słysząc dźwięk motoru, poderwała głowę do góry i powoli wstała, widząc, że to on. Bez słowa mierzyła go gniewnym spojrzeniem, po części dlatego, że w ogóle zostawił u niej pudełko z telefonem, nie dając jej jakiejkolwiek szansy na reakcje, po części dlatego, że jej ostatnią wiadomość o wizycie na posterunku pozostawił bez odpowiedzi, przez co musiała chodzić i pytać o człowieka, który już tam nie pracował, a miejsce to nie pozostawiało po sobie dobrych wspomnień, jeszcze po części dlatego, że w ogóle musiała na niego czekać.
Nie byli umówieni, ale... czy chociaż raz spotkali się celowo? Słońce, które już dawno zaszło za horyzontem zwiastowało kolejny raz, kiedy nie będą mieli okazji ujrzeć się w blasku jego promieni, ale tym razem winę można było zrzucić na Lorcana, w końcu to on uciekł ostatnim razem i ani trochę się jej to nie podobało, w końcu zasmakowała swojego własnego rozwiązania i jak teraz stała, czekając aż podejdzie, czuła niepewność, która co prawda nie wypierała złości, ale dawała o sobie znać. Skoro nie porozmawiali, jak mogłaby wiedzieć na czym stoją? Czy jednak chodziło mu tylko o seks, skoro tak szybko ubrał się i wyszedł, zaszczycając ją jednosylabowym słowem powitania?
Nie odpowiedziała, wchodząc za nim do kuchni, bez cienia uśmiechu, który ściany jego domu miały okazję tak często oglądać przy jej ostatniej wizycie. Czy to alkohol sprawiał, że była bardziej rozluźniona? Wtedy z pewnością dodał jej pewności siebie, począwszy od telefonu z plaży, ale przy ich ostatnim spotkaniu była zupełnie trzeźwa i przez większość czasu czuła się zdecydowanie lepiej niż teraz, więc huśtawkę nastrojów powodował chyba jednak Winchester, nie nic innego.
- Powiedziałam, że tego nie wezmę - w kilku szybkich krokach podeszła do Lorcana i przycisnęła pudełko do jego klatki piersiowej, żeby po prostu je od niej zabrał, choć równie dobrze mogłaby przecież odłożyć je na blat tuż obok, może równie niezauważenie jak on. - Świetnie, że mi powiedziałeś, że już nie masz biura na posterunku, dzięki, zaoszczędziło mi to trochę drogi - uśmiechnęła się do niego kwaśno, bez cienia wesołości w głosie, bo była na niego zwyczajnie zła, tylko jeszcze chyba sama nie wiedziała, czy tylko za samo pozostawienie telefonu, czy pozostawienie jej ze swoimi myślami. Przyjęcie drogiego prezentu, bez względu na jego pochodzenie, było dla niemożliwe, bo chciała za wszelką cenę być samodzielną i tak jak nie przyjmowała pomocy od swoich sióstr, tak nie chciała jej od nikogo innego. chcąc udowodnić sobie i całemu światu, że potrafi, chociaż nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek ktoś w nią tak bardzo wątpił. Pomimo wszystko była zadowolona z siebie i chociaż mieszkając z rodzicami, przynajmniej jeszcze te kilka lat, mogłaby sobie pozwolic na nieco więcej, była z siebie dumna i prezent w postaci telefonu trochę jednak w tę jej dumę uderzał, dlatego nie intresowało jej co zamierza zrobić ze zwrotem i czy da się go w ogóle zwrócić, ona po prostu nie czułaby się dobrze, przyjmując go.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Lubił tę bliskość, niezależnie od jej nastawienia te kilka godzin uzmysłowiło mu doskonale, jak bardzo różniła się ta ich relacja, ot innych, jakie miał, tudzież ma, czuł w piersi przyspieszone serca bicie, gdy patrzył w jej hebanowe oczy, mimowolnie uśmiechnął się, bardzo niepewnie, badając grunt, na którym stąpał. Była zła, to pewne, dumna, naturalnie, ale i miała w sobie upartość, którą cenił, ale jednocześnie wiedział, iż ta miała swe złe strony i była mieczem obusiecznym. Westchnął zrezygnowany, widocznie nic co jej powiedział wcześniej, nie zmieniło bojowego nastawienia kobiety stojącej, tak blisko, że tylko niewielkie kartonowe pudełeczko ich odgradzało od siebie.
Nie miałem czasu ci powiedzieć, a tam pracowałem tymczasowo – i właściwie, dalej tam pracuje, ale obecnie biuro stoi puste, bo przeniósł się ze wszystkimi rzeczami do Cairns. Pokręcił lekko głową, czuł, że ponownie nerwowa aura zaczyna dominować, nie chciał tego. – Powiedziałbym ci, na dniach – nie kłamał, wymyśliłby pretekst, aby się z nią spotkać i porozmawiać, chociaż tak pozornie błahy i nieistotny, dla niej.
Dłoń nieoczekiwanie, miast sięgnąć paczki sunęła delikatnie po materiale koszulki, muskając ją lekko i zwiewnie. Wreszcie zatrzymała się, na linii talii przyciągnęła ją do siebie, tak że odległość między nimi zmniejszyła się, jeszcze widoczniej. Drugą ręką niepozornie sięgnął do kieszeni jej spodni, odchylając materiał kieszeni, zręcznie wyciągnął zepsuty telefon, był w tym dobry. Patrząc jej w oczy, uśmiechał się ciepło, wręcz przepraszająco, a dłonie robiły swoje.
Rekwiruje to urządzenie, na czas trwania śledztwa związanego z usiłowaniem napaści – odparł, lodowatym tonem nie siląc się na triumfalne uśmiechy, czy inne gesty, nie chciał jej zdenerwować, jeszcze bardziej. – To jest telefon zastępczy, wyciągnę ci kartę i przegram wszystko, co ci potrzebne. – Sprawa była zakończona, ale ona o tym nie wiedziała i miał cichą nadzieję, że nie będzie się z nim przekomarzać, lecz czując przypływ niezrozumiałej troski i uczucia, którego trudno mu było zrozumieć, dodał: – Proszę, ugnij się ten raz. Wiem, że jesteś odpowiedzialna i dumna, zaradna i w miarę rozsądna, ale to zdarzyło się na moich oczach i najzwyczajniej w świecie nie chcę byś, była poszkodowana, w jakimkolwiek stopniu. – Schował zepsuty telefon do tylnej kieszeni spodni i objął ją lekko na wysokości barku, druga dłoń dalej spoczywała na charakterystycznym wcięciu, między żebrami, a biodrem. W jego oczach czaiła się prośba i coś jeszcze. – Chciałem, nim uciekłem, rzucić okiem na twój samochód, czy w razie problemów mogę pomóc ci w naprawie? – Zaoferował, pomimo iż czasu wolnego, miał tyle, co nic, to dla niej, mógłby się poświęcić.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Wystarczyłoby, żebyś odpisał na smsa - mruknęła, zupełnie nieprzekonana do jego argumentu, bo poprzedniej nocy przecież jasno poinformowała chłopaka, że przyniesie telefon na posterunek, skoro on nie chciał się z nią spotkać, miał więc idealną okazję, żeby jej o tym powiedział. - Chyba, że nie potraktowałeś mnie poważnie? - uniosła jedną z brwi, bacznie mu się przyglądając, bo dalej była w bojowym nastroju i nie do końca rozumiała, dlaczego nie spodziewał się, że spełni swoją deklarację. Chciała się tego telefonu pozbyć nie mogła tego oznajmić w jaśniejszy sposób, dlatego właśnie stała znów w kuchni Lorcana, tym razem na niego zła, szczególnie, że ani trochę nie spieszył się do wzięcia pudełka.
I choć dalej była zła, znów rozproszyła się bliskością chłopaka, na ten krótki moment zapominając, po co właściwie tu przyszła. Ten moment pozwolił mu przyciągnąć do siebie Raine i zanim zdążyła zareagować, ukraść jej telefon. - Lorcan - powiedziała ostrzegawczo, przekręcając w bok głowę, bo wcale nie podobało się jej to, co zrobił. - Dobrze wiesz, że nie ma tam nic związanego z tym twoim śledztwem - jak tylko to powiedziała, przez moment pojawiła się gdzieś niewypowiedziana myśl, taka na końcu języka, że chciałaby się dowiedzieć jaki jest finał, ale powstrzymała część swojej wścibskiej i ciekawskiej natury, bo nie był to czas i miejsce. - Jakbym chciała, mogłabym to zrobić sama - dumnie zadarła do góry brodę, w końcu wszelka elektronika była pewnie bardziej jej bajką, skoro nie dość, że na studiach, poświęcała temu czas też prywatnie i gdyby tylko dało się naprawić jej telefon, próbowałaby to robić swoimi siłami. - To nie znaczy, że ty z nim coś zrobiłeś, więc nic mi nie musisz dawać - odparła, chociaż nie wykonała żadnego ruchu, żeby go powstrzymać, albo odzyskać swoją własność, za to dalej zaciskała palce na pudełku, które znajdowało się pomiędzy nimi. - Działa i ma się dobrze, więc nie ma takiej potrzeby - twardo patrzyła mu w oczy, zacisnąwszy przy tym zęby, bo w końcu przyjechała tu swoim samochodem i nie potrzebowała naprawy każdej rzeczy w swoim życiu, a jak już skończy studia, wszystko się naprostuje jakos tak samo.
Nie umknęło jej jednak, że wspomniał o swojej ucieczce i fakt, że sam to przyznał, zamierzała w przyszłości wykorzystać. Jeśli miała być jakaś przyszłość, bo na razie ich relacja odchylała się jak wartości w paraboli, która mogła kiedyś nie wrócić do pierwotnego położenia, mając granicę w nieskończoności. - Jak ty mnie irytujesz - mruknęła z pełną powagą, ale po chwili jeden z kącików ust drgnął... czyżby w uśmiechu?

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Poczuł nutkę zniecierpliwienia pełzającą, jak pająk, co drażnił odkrytą skórę na karku, a świadomość płynąca z jego obecności jednocześnie paraliżowała i drażniła, lecz strach, tak mrożący krew w żyłach, przed jego jadem skutecznie mroził wszelkie naglące ruchy, aby zrzucić z siebie włochatego przyjaciela. Tak i było w tym przypadku, gdy słowa dziewczyny, wprawdzie o te kilka lat młodszej od niego, ale znacznie mniej doświadczonej, przez życie wypływały z jej ust. Uśmiechnął się kwaśno. Za dużą swobodę dał sobie w tej relacji, za krótko trzymał smycz, a teraz ta musi zostać spięta, nagle i gwałtownie, aby świadomość, tego kto rozdaje karty, w tej grze dotarła do głowy ciemnowłosej, by podporządkowała się, tym regułom.
Wystarczyłoby, abyś przyjęła ofiarowany prezent, gdy nalegałem. Nie było w tym niczego złego. Obecny telefon jest zepsuty, a ty jesteś tylko studentką, lecz być może, wyraz dobrej woli, brałaś za coś zgoła innego. – Stwierdził sucho, bez cienia emocji, nagle ręce zamarły w bezruchu, a czułość, jakby uleciała. Odsunął się, lekko, ale widocznie, nie chcąc utrzymywać z nią kontaktu. Drażniła go.
Traktowałem cię do tej pory zaskakująco poważnie, chyba za poważnie. – Stwierdził, mierząc ją wzrokiem, czuł się źle. Ale nie zamierzał wykłócać się o głupią sprawę z kimś, kto był tak szaleńczo uparty, miast przedstawić swoje argumenty powtarzała starą śpiewkę i nie chciało mu się już tego słuchać. – Skąd ty możesz o tym wiedzieć? – Zmrużył, niebezpiecznie oczy dając sygnał, że wkroczyła właśnie na niebezpieczną ścieżkę, z której lepiej wycofać się. – Nie masz pojęcia, kim konkretnie jestem, co robię, ani jakie sprawy prowadzę. Tłumaczenie się przed tobą jest dyktowane, jedynie sympatią równie dobrze mógłbym zarekwirować ci te nieszczęsne urządzenie i dać to trzymane przez ciebie w dłoniach. Nic nie mogłabyś zrobić. – Burknął, bo nie podobało mu się to, jak na niego patrzyła, a także, w jaki sposób z nim rozmawiała. Kolejne jej słowa jednak nie podziałały na niego kojąco wręcz przeciwnie, uśmiechnął się sarkastycznie i oddał jej zniszczony telefon. – Nie to nie. Uznałem, że w dobrej intencji będzie takie zadośćuczynienie, za krzywdy jakich doznałaś, ale widocznie, nawet na tym polu cię nie znam. – Ta jej upartość działała na niego bardzo źle, czuł się zmęczony i przytłoczony, a chciał odpocząć po ciężkim dniu w pracy, dlaczego więc nie mogła zmilczeć, przełknąć dumy i pokornie przystać na jego propozycję? Nie wiedział. Ale domyślał się, że życie i wiązanie z taką kobietą przyszłości, byłoby skazane na wieczne trudności w najdrobniejszych kwestiach. Śmieszne, bo podczas ich ostatniego pocałunku, przez myśl mu przebiegło, że to z nią mógłby wiązać śmielsze plany na przyszłość, lecz życie widać brutalnie weryfikowało.
Ja ciebie? Tygodnia pod jednym dachem z taką zołzą jak tym bym nie wytrzymał – mówił paradoksalnie z każdym słowem coraz ciszej, nie był z natury ludzi, którzy w gniewie podnoszą głos, wręcz przeciwnie im ciszej mówił, tym był bardziej rozdrażniony. Odebrał z jej rąk pudełko i położył je na kuchennym blacie. Samemu odchodząc od ciemnowłosej i zajął się stawianiem wody na herbatę. Musiał ochłonąć.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ach nie, przepraszam, jestem TYLKO studentką, więc powinnam może wznosić ofiary dziękczynne, że postanowiłeś mi dać telefon. Bo przecież sama bym go sobie teraz nie kupiła, dzięki za uświadomienie - prychnęła, kręcąc powoli głową. Nie wiedziała z jakiego powodu tak trudno mu jest zrozumieć, że drogi prezent nie zawsze był odpowiednim dla obdarowywanego i nawet jak chciał dobrze, powinien przygotować się na to, że ktoś może tego po prostu nie chcieć. - Nie wiedziałam, że muszę znać całą twoją historię zatrudnienia, żeby domyślić się, że telefon, który upadł sobie na ziemię nie jest dowodem w sprawie o kradzież, ale proszę, oświeć mnie, co wnosi do sprawy - przez chwilę się zawahała, nie wiedziała przecież tak naprawdę nic więcej o pracy policji niż to, co udało jej się wynieść z seriali i filmów kryminalnych, ale nie potrafiła znaleźć logicznego powodu, dla którego to co mówił Lorcan miało sens, a może tylko chciała usprawiedliwić w głowie swoją rację? - Bo jak nie po dobroci to znajdziesz inny plan, żeby dopiąć swego? Po trupach do celu? - o co właściwie chodziło mu z tym telefonem? Czemu tak bardzo chciał jej go dać? Tego też nie mogła pojąć, w końcu przed spotkaniem na posterunku sytuacja między nimi była dość napięta - może nie aż tak jak teraz, ale również nie mogła zrozumieć ewentualnej sympatii. - Widocznie mnie nie znasz - zacisnęła usta w wąską kreskę, bo może rzeczywiście gdyby spróbował zrozumieć jej styl życia, wiedziałby dlaczego nie chce jego pomocy, przynajmniej w tym aspekcie. Nie mogła być we wszystkim samodzielna i zaradna, ale próbowała gdzie się dało, tego nie chciała odpuścić, więc owszem, była uparta.
- Słucham? - mina momentalnie jej zrzedła, a kiedy wyjął z jej rąk pudełko z telefonem, niemalże tego nie zauważyła, zaciskając w dłoni swój telefon. Przez chwilę po prostu stała w miejscu, zupełnie nie mogąc się ruszyć, a dopiero dźwięk włączonego czajnika wyrwał ją z osłupienia. - To dobrze, nie będziesz mnie już musiał więcej oglądać - dodała równie cicho i odwróciła się na pięcie, kierując do wyjścia, bo doskonale znała kierunek. Była to przecież jej trzecia wizyta na Pearl Lagune 269 i najwyraźniej ostatnia, bo skoro jej zachowanie go irytowało, najwyraźniej mieli się już więcej nie spotkać, a taka odpowiedź, rozwiązanie, może nie było przez nią wyczekiwane, ale było jakieś i nie pozostało nic innego, jak je przyjąć.
Otworzyła samochód i wsiadła do środka, wygrzebując z kieszeni spodni kluczyki. Naprawić jej samochód? Dobre sobie, dzisiaj przecież była u mechanika, wszystko powinno działać, dlaczego więc po przekręceniu kluczyka w stacyjce silnik zamiast zapalić, rzęził ciągle? Sięgnęła po telefon, rzucony na siedzenie pasażera, ale już w połowie ruchu przypomniała sobie, że padł, dobrą godzinę temu. - Kurwa mać - zaklęła, wcale nie tak cicho i zrezygnowana oparła czoło na kierownicy, samym jej środku i cóż... klakson działał, nawet całkiem sprawnie.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Złość nigdy nie była dobrym przewodnikiem, tak w czynach, jak słowach, czuł ponadto ukucie niezrozumienia intencji, czyżby naprawdę nie rozumiała, jak mu zależało, na tym, aby faktycznie przyjęła ten niepozorny prezent? Nie chodziło o jego wartość materialną, ale o sam fakt, że obecny został uszkodzony i owszem mógłby zarzucić ją paragrafami, które umożliwiają mu przejęcie jej przedmiotu, bez całej tej otoczki słownej, bez nerwów i stresu, ale był sobą i chciał po dobroci ułożyć sprawę, tak by ona była zadowolona, najwidoczniej nieudolnie.
Jej słowa przyjął z mieszanką politowania i wyniosłości, nie obdarował jej żadnym komentarzem, zignorował jak smarka, któremu wydawało się, iż poznał świat, a faktycznie w dupie był i gówno widział. Nie był już tak agresywnie nastawiony skupiony jedynie na tym, aby zrobić herbatę, jakby zakładając, że rozmowa z ostatnimi jego słowami się zakończyła, a to, co obecnie mówiła Raine, wszystko to, było szeptem wiatru w koronach drzew. I być może bardziej by go to obeszło, gdyby dziewczyna byłaby mu bliższa, nawet mógłby pewnie przystać z niektórymi jej pretensjami, ale niestety. Wiedział, że jej racja i jego racja, nie mogły żyć pod jednym dachem. Tak to się kończyło, jej gniew ją wyprzedzał tak teraz jak i wcześniej na komendzie, to on był motorem napędowy, co pociągał za sznurki. Chciał go wyplenić, wypalić i zakopać byle dalej od jej „niewinnego” serca, ale zdał sobie sprawę, że faktycznie, tak mało, jak ona o nim, tak i on niewiele więcej wiedział o niej. Być może to było efektem tych fal nienawiści przeplatanej z czułościami, jakby utknęli w jakimś zaklętym świecie i byli zdani tylko na te dwie dominujące emocje tak często towarzyszące ich spotkaniom. Chciał od tego uciec i zejść z tego rozkołysanego na falach gniewu i niezrozumienia okrętu niepewności, ale uprzedziła go. Uśmiechnął się kwaśno na jej ostatnie słowa i odprowadził wzrokiem. W tym czasie zaparzył herbaty i posłodził, a pomieszawszy elegancką łyżeczką, upił nieco, gorącej zawartości parząc, przy tym usta, ale dla tej przyjemności, był w stanie znieść tę odrobinę bólu. Ne trwało długo, nim usłyszał klakson, a szyderczy uśmiech rozorał jego oblicze.
Wyszedł niespiesznie, światła latarni rzucały nikłe światło na podjazd i jego okolicę, więc doskonale widział całą sytuację, a i nie zdziwił się specjalnie, temu, co się wydarzyło. Zrządzenie losu, fatum, czy najzwyczajniejszy w świecie pech? Trudno orzec, ale dziewczyna nie była widocznie w nastroju do dalszej rozmowy. Wyciągnął z kieszeni białą jednorazową chusteczkę i będąc, przy drzwiach kierowcy zapukał w okno, a następnie pomachał imitacją białej flagi. Nawet nie siląc się, na jej ruch sam postanowił otworzyć drzwi i zajrzał do środka, a bliskość dziewczyny ponownie tego dnia w niego uderzyła ze znajomą mocą, na jaką nie miał odporności, jeszcze. – Zrobiłem herbatę, autem zajmiemy się rano. Chodź do środka – wyciągnął dłoń w geście pojednania i ozdobił twarz uśmiechem, lekkim, ale szczerym.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Dlaczego? Dlaczego, kiedy próbowała skorzystać ze swojego najczęściej używanego rozwiązania, po prostu wszystkie znaki na niebie mówiły, że nie może tak łatwo uciec od Winchestera? Najpierw ponowne spotkanie na miejscu zdarzenia, później poranne spotkanie z jego bratem, a teraz to. Jej samochód był nad wyraz kapryśny, oznaka sędziwego już wieku jak na taką maszynę i lat zaniedbań poprzednich właścicieli, ale szczerze wierzyła, że choć ten jeden raz będzie jej pomocny i nie zawiedzie, kiedy najbardziej go potrzebowała. Przez głowę przemknęło jej, że mogła przyjąć ten pieprzony telefon, może chociaż miał w sobie na tyle baterii, żeby mogła porzucić na tę jedną noc pickupa na podjeździe, organizując sobie transport do domu w inny sposób, jednak i to urządzenie nie było pomocne.
Poderwała się od razu z kierownicy, sama przestraszona dźwiękiem, którego się nie spodziewała i w popłochu spojrzała na drzwi wejściowe, ale przez te kilka sekund się w nich nie pojawił, wróciła więc do oględzin, sprawdzając, czy z natłoku emocji nie pokręciła czegoś w odpalaniu własnego samochodu i aż podskoczyła, słysząc pukanie w szybę.
Czy powinna być zaskoczona, że pojawił się tuż obok? Pewnie nie. Nie protestowała na jego otwarcie drzwi, patrząc wszędzie, tylko nie na niego, a dopiero kiedy się odezwał, przeniosła spojrzenie na twarz chłopaka. W jej oczach widoczna była prawdziwa gonitwa myśli, pomieszanie złości, zakłopotania, gniewu i czystej niepewności, przez chwilę więc trwała bez ruchu i bez słowa, czując w pewnym sensie, że przegrała. Nie miała innego wyjścia, musiała schować swoją upartą dumę do kieszeni i przystać na propozycję Lorcana, bo cóż innego mogła właściwie zrobić? Łóżko w gościnnej sypialni było jej już trochę znane, a przecież kiedy podładuje telefon i przyjdzie ranek, zniknie z jego życia, skoro faktycznie tak bardzo nie wyobrażał sobie spędzania z nią czasu. - Przepraszam za to - ruchem głowy wskazała na klakson, którym, możliwe, obudziła jakiegoś sąsiada. - Dobrze - skinęła, przytrzymując się jego dłoni, żeby wysiąść z samochodu i wyjęła kluczyki, kierując się znów do środka. Znała drogę do kuchni, nie odwracała się więc za siebie i dopiero na tym pudełku zawiesiła spojrzenie na dłużej. Sięgnęła po kubek z herbatą i opierając się biodrami o blat, stanęła ze wzrokiem utkwionym w napar równie gorzki, co jej żal, że po ich ostatnim spotkaniu w domu Raine, to wszystko potoczyło się w sposób, którego nie chciała zobaczyć, z którym nie chciała mieć do czynienia, a równocześnie tak gorący, jak jej palące policzki, kiedy walczyła z rosnącym zażenowaniem całą sobą w tej sytuacji.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Czuł, jak negatywne emocje powoli rozchodzą się po kościach i ulatują ze zmęczonego ciała, nie chciał taki być względem dziewczyny, lecz ta w swej naturze upartej z każdym słowem go irytowała, jakby nie mogła zaufać jego osądowi sytuacji i podporządkować się, gdy trzymał ją na dystans w pierwszych krokach ich relacji, był znacznie bardziej posłuszna i mniej kłótliwa teraz odnosił wrażenie, że rozmawia z kolejną, z i tak już licznych twarzy Raine. Ta potrafiła być urocza i niewinna, zatroskana i ciepła, ale również śmiała i pewna swego, lecz ostatnie dwa popołudnia utwierdzały agenta federalnego, że to kobieta równie uparta co osioł i dusi w sobie emocje, które wyładowuje na nim, kiedy wystarczy pomyśleć logicznie i przeanalizować poczynania dotychczasowe, a także to, w jaki sposób ją postrzegał, nie kryło się w tym agresji, czy nie dał jej podstaw, ku temu, aby uznała go za mściwego i wykorzystującego swoją władzę, i owszem gdyby tylko chciał, mógłby skutecznie utrudnić kobiecie życie, dając tylko obok jej nazwiska znak zapytania i krótką notkę. To w zupełności wystarczyło, aby policja miała ją na oku. Nie robił tego, bo i po co? Ale w jej oczach mógłby do tego się posunąć. Przynajmniej takie wysyłała w jego stronę sygnały.
Bez słowa, ot jeno kiwnięciem głowy dał znać, że nic wielkiego się nie stało. Wchodząc, ponownie do domu przygotował filiżankę i dla kobiety, a czarną czarne liście herbaty zalał ciepłą wodą. Idealnie do zaparzenia. Przygotował cukier i łyżeczki, samemu sięgając po kubek i upił z niego odrobinę ciepłego naparu. – Prześpisz się w sypialni dla gości, zaraz ci wszystko przygotuje – oznajmił, spokojnym tonem, w którym jednak trudno szukać sympatii, ale i chłodu. Czuł się zmieszany i to konkretnie. Nie bardzo wiedząc, jak powinien postępować z tą kobietą, która nawet w tej chwili wydawała mu się tak pociągająca, gdy opierała się o kuchenny blat. – Zamówiłem pizzę, mam nadzieję, że zjesz ze mną? – Spojrzał na nią, a szare oczy, nie błądziły po ciele, wręcz przeciwnie precyzyjnie wbiły się w hebanowe oczy ciemnowłosej, jakby na wylot chciały poznać jej myśli odnośnie tej sytuacji.
Usiądź, rozgość się. – Mieli czas, a on niespiesznie pokierował ich do salonu. Ten urządzony przytulnie, ale minimalistycznie prezentował się elegancko i z klasą, duży komplet kanapowy z fotelami i narożnikiem sprawiał wrażenie długiego i mogącego pomieścić przy niskim stoliczku wiele osób. W niewielkim oddaleniu znajdował się bujany, acz nowoczesny fotel, za którym już tylko przeszklone drzwi prowadzące na taras z widokiem na plażę i morze. Zapalone lampki nadały wnętrzu klimatycznego wyrazu, a ten półmrok mogło zakłócić jedynie rozpalenie w kominku lub światło telewizora, nie zdecydował się jednak na to, a miast tego sięgnął do regału z biblioteką płyt winylowych i wybrał interesującą go składankę idealną na taki wieczór.
Nie chciałem być nachalny, ale było mi żal i chciałem zrobić ci mały prezent – uderzył do sprawy z telefonem, chcąc wytłumaczyć swoje zachowanie. Stał, czekając na dziewczynę, aż ta usiądzie.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Jasne, drogę już znam - kiwnęła głową, przystając na jego propozycję, bo w tym wypadku nie miała się o co spierać. Potrzebowała miejsca do spania, chociaż z drugiej strony mogła go przecież poprosić o odwiezienie, albo chociaż zamówienie taksówki, ale o tym nawet na chwilę nie pomyślała. Poza tym i tak musiałaby wrócić do Pearl Lagune, żeby odebrać swój samochód, który najwyraźniej postanowił dołączyć do niemalże całkowicie rozwalonego telefonu, a sama Raine powinna się chyba zacząć bać, co kolejnego może się jej zepsuć, bo miała ostatnimi czasy ogromnego pecha, jakby przez swoje dwudziestojednoletnie życie wykorzystała już wszystkie dobre znaki od losu. - Tak, dzięki - znów kiwnęła głową, dziwnie ugodowa, jak na sytuację sprzed zaledwie kilkunastu minut, ale i tu nie było sensu się kłócić, bo jak na zawołanie zaburczało jej w brzuchu.
Zdarzało się jej czasem zapominać o jedzeniu, kiedy głowę zaprzątały inne rzeczy, tak też było i tym razem, a ona sama nie była taka pewna, czy w ciągu dnia w ogóle coś zjadła, oprócz batona kupionego w uczelnianym automacie, a jej lodówka zapewne świeciła pustkami.
Zajęła miejsce na kanapie, podciągając kolana pod brodę i na nich oparła głowę, obserwując jak włącza adapter i porusza się po swoim salonie, który rozmiarami dość mocno odbiegał od domku Raine. Wszystko tu było bardziej uporządkowane, wydawało się mieć swoje miejsce i Lorcan tutaj po prostu pasował, jakby tu właśnie miał być, za to ona czuła się nie na miejscu, taka niepoukładana, zmienna, chaotyczna wręcz momentami, wpadająca i wypadająca, żeby znów wrócić i uciec. Sama nie wiedziała czemu, ale i dla siebie była nieprzewidywalna przy Winchesterze, a gdzieś w głębi czaił się też niepokój, niepewność, jak ten wieczór może się skończyć i co wyniknie z ich rozmowy.
Byli znów w takim zawieszeniu, z jednej strony Raine przed chwilą prawie trzasnęła drzwiami i wyszła, z drugiej siedziała na kanapie, z parującą filiżanką herbaty przed sobą i ciężko jej było pomyśleć do czego to wszystko zmierza. - Ale to nie jest dla mnie mały prezent - mruknęła, trochę zniecierpliwiona, bo chociaż w pewnym stopniu gest owszem, był miły, to dziewczyna po prostu nie mogła go przyjąć. - I nie musi ci być mnie żal, może i nie jestem w jakimś najlepszym miejscu w życiu, ale sobie radzę i może kiedyś wszystko wokół mnie przestanie się nawet psuć - westchnęła głośno, bo telefon, samochód, a do tego wszystkiego Lorcan. Ciężko było nie myśleć o tym, że może wystarczyłoby jedno słowo mniej lub więcej i byliby w zupełnie innym miejscu, a tak chwilę temu żegnała się z nim na zawsze, gotowa usuwać kontakt i odjeżdżać spod jego podjazdu, tylko jak widać nie tak łatwo było go sobie odpuścić, nie do końca potrafiła pojąć dlaczego.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Mógł zamówić jej taksówkę lub nawet odwieźć do domu, lecz tego nie robił rano i tak by musiała tu przyjechać lub wezwałby lawetę, by gruchota odstawić do garażu, miał cichą nadzieję, że dziewczyna ma ubezpieczenie i dostanie auto zastępcze, na czas naprawy. Nie powinien się tym przejmować, ani ją, a jednak z niewiadomych powodów roztaczał nad Raine płaszcz ochronny i chciał niemal wleźć jej w tyłek z tą pomocą, a ta jasno określała, jakie miała zdanie i była przeciwna, jakiejkolwiek inicjatywie z jego strony. Był dla niej obcym facetem, z którym spędziła kilka wieczorów, ale nigdy nie zapuszczali się w dalsze regiony. Emocje nagromadzone po ostatnich wydarzeniach tłumaczyły wszystko i nie pozostawały złudzeń. To on wychodził z inicjatywą i zabiegał, o jej względy kiedy tak na dobrą sprawę, nie miał pewności, czy cokolwiek w tej kwestii podoba się i jej.
Stracił na moment grunt pod nogami, lecz był dorosłym facetem i nie musiał się z tym zdradzać, a emocje? Cóż każdego potrafią zwieść, zaślepić i oczarować. Chciał czegoś więcej, lecz ta okazała się mądrzejsza i w sytuacjach podbramkowych udowadniała to.
Rozumiem – faktycznie, to nie był mały prezent i taki gest dobrej woli mogła odczytać dwuznacznie zwłaszcza z jego strony, a tego chciał uniknąć. Jak wielu innych niezbyt komfortowych spraw, w jakie pozwolił sobie wniknąć na przełomie ostatnich tygodni. Nie miał zatem pojęcia, co kierowało jego ruchami przy zakupie telefonu, wszak mógł ją najzwyczajniej w świecie olać. A on wyskakuje z takimi niespodziankami. Krzywy uśmiech politowania do własnej osoby, był jedynym komentarzem swoich poczynań.
Dobrze, nie pomagam, nie angażuję się. Jesteś, dorosła wiesz, jak działa świat. – A przynajmniej powinnaś to wiedzieć, jednakże słowa te były zbyt ostre, zbyt przesycone goryczą, aby je mógł wypowiedzieć. Nie chciał jej psuć nastroju, który i tak był w kiepskiej kondycji. Dzwonek do drzwi był tym, co ruszyło go z miejsca i bez zawahania podszedł otworzyć. Dostawca z jedzeniem przyjechał szybciej, niż się tego spodziewał, ale nie zawiódł się i po uregulowaniu rachunku oraz wręczeniu nieznacznego napiwku za ekspresowe tempo pożegnał młodzieńca i zamknął za nim drzwi. Zgarnął w drodze do salonu talerze i sztućce nie wiedząc, jak sobie Raine życzy jeść. Położył karton i naczynia na stoliczku, a odchylając wieko, dał gestem znać, aby się częstowała. On sam odszedł do stołu i z kubkiem herbaty podszedł do przeszklonych drzwi prowadzących na taras. Spoglądał w ciemność, która nadchodziła, znacząc swój ślad na granatowym niebie. Błyski na horyzoncie i pomruki gromów zwiastowały nadciągającą burzę. – Mam nadzieję, że pozamykałaś okna– rzucił bezbarwnym głosem wpatrzony w nadchodzącą nawałnicę.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
ODPOWIEDZ