studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
4. + outfit z poprzedniego dnia pod pachą, a do koszulka Lorcana

Poranne promienie agresywnie przedzierały się przez okna i nie pozwalały Raine na ucieczkę od siebie, wszędobylsko wkradając się nawet pod kołdrę, aż w końcu z ciężkim westchnieniem rozchyliła powieki, podnosząc się na łokciach do pół-siadu. - Za jakie grzechy? - jęknęła, turlając się na skraj łóżka, podejrzanie dużego, żeby postawić bose stopy na podłodze i zdać sobie sprawę, że to nie jest jej łóżko, to nie jest jej pokój, a na sobie ma nieswoją koszulkę. - O nie! - wymamrotała znów do siebie, obie dłonie podnosząc do cholernie bolącej głowy i po chwili skupienia zaczęła sobie przypominać wydarzenia poprzedniej nocy. Telefon do Lorcana, plaża, jego dom, jego sypialnia. Czy to wszystko wydarzyło się naprawdę? Wśród niepokoju i poddenerwowania poczuła przyjemny dreszcz na wspomnienie dotyku ust Winchestera, a policzki dziewczyny ozdobił malinowy kolor, gdy z kolei przypomniała sobie swoje zachowanie.
Normalnie taka nie była, po alkoholu też, nie wiedziała co w nią wstąpiło wczorajszego wieczora, ale ułożenie w głowie kilku myśli dało jej na tyle siły, żeby powoli wstać i rozejrzeć się po pomieszczeniu. Ani śladu białej sukienki, najprawdopodobniej zostawiła ją więc w łazience, tam więc skierowała swoje kroki, ostrożnie stawiając stopy na korytarzu, żeby nikogo nie obudzić, ani nie dać znać, że i ona się obudziła. Tak, jej planem była ucieczka, robiła to już chyba podświadomie.
Przemyła twarz i zlokalizowała swój strój z poprzedniej nocy, próbując sobie przypomnieć co mogła zrobić z torebką i telefonem, ale te musiały zostać gdzieś na dole, bo od plaży chyba nawet nie miała ich w ręku. Oby tylko w telefonie zostało na tyle baterii, żeby mogła wezwać ubera, bo pieszy powrót do Sapphire River nie brzmiał najlepiej. Z tą myślą powoli, powolutku nacisnęła znów klamkę, sukienkę dalej trzymając w ręku, żeby przebrać się już na dole, a kiedy równie delikatnie je za sobą zamykała, odwróciła się, żeby zejść po schodach na dół i zobaczyła przed sobą obcą postać, mamrocząc pod nosem niemalże nieme - Kurwa.

Duncan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Obudził się wcześnie, nawet za wcześnie. Nigdy nie był rannym ptaszkiem, jeśli nie musiał wcześnie wstawać. Był z tych ludzi, którzy wyznawali zasadę odsypiania. A on do kancelarii miał się stawić dopiero w godzinach popołudniowych, bo Benjamina miało nie być wcześniej. On sam, pracując dla mężczyzny, nie mógł sobie od tak samemu wchodzić do kancelarii i robić, co chciał. W chwilach takich jak ta, było mu to jak najbardziej na rękę. Kładąc się spać, planował jednak że wstanie po dziesiątej, a nie po siódmej. Niestety stało się inaczej. Tuż po przebudzeniu się, skierował swoje kroki do łazienki, gdzie też wziął szybki prysznic i umył włosy. Nie suszył ich, bo gdy mu się nigdzie nie spieszyło, to zawsze pozwalał na to, by wysychały same. Po wyjściu z łazienki ubrał się w coś lekkiego i zszedł na dół zrobić sobie kawę. Dzień swój zawsze zaczynał od kawy. Nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. Bez kofeiny, płynącej w jego żyłach, był złośliwy i marudny. Ciężko było z nim wtedy wytrzymać i nawet Lorcan tego unikał.
   Już schodząc po schodach domyślił się, że coś było nie tak. Nie miał przeczucia, że miało się zaraz coś złego wydarzyć, ale i tak coś mu nie pasowało. Niezrażony postanowił jednak zrealizować swój plan wypicia kubka pysznej kawy. Przechodząc przez korytarz natknął się jednak na rzuconą na ziemię torebkę, którą z teatralnym westchnięciem podniósł, a kroki swoje skierował do salonu, żeby nakryć brata śpiącego w objęciach jakiejś kochanicy. Nie udało mu się jednak tego dokonać, więc po kilku sekundach znalazł się w kuchni, a torebkę położył na wyspie.
   Zalewał kawę, gdy usłyszał kroki. Nie było to ciężkie tupanie, charakteryzujące Lorcana. Jego brat nigdy nie przejmował się tym, by chodzić cicho. Delikatne kroki musiały więc należeć do kobiety, a dokładniej właścicielki torebki, którą to znalazł chłopak. Kroki kierowały się do łazienki, więc Duncan postanowił skonfrontować się z tajemniczą niewiastą, pod pretekstem oddania jej torebki. Zgarnął więc torebkę i podążył w górę schodów. Udało mu się odstawić własność kobiety na ziemię, kiedy drzwi łazienki się otworzyły.
   – Och, nie oceniam, każdy musi jakoś zarabiać – powiedział, uśmiechając się lekko złośliwie. Oczywiście domyślał się, że kobieta nie była prostytutką, ale po prostu uwielbiał łapać za słówka, a tutaj nie mógł się przecież powstrzymać. – Jestem Duncan, współwłaściciel tego przybytku, przyniosłem twoją torebkę, żebyś nie musiała biegać po całym domu w poszukiwaniach – wyjaśnił. Może i uchodził za buca, ale to tylko dlatego, że nie ufał obcym ludziom w swoim domu i nie wypił swojej upragnionej kawy. – Na dole jest kawa, zapraszam, porozmawiamy – powiedział tonem rasowej matki, po czym zaczął schodzić po schodach do kuchni.
Raine Barlowe
przyjazna koala
Duncan Winchester
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- To znaczy... - otworzyła usta, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale przez zaskoczenie nie mogła z siebie wydusić ani słowa. Na co dzień nie klęła, raczej przyzwyczajona do skrywania swoich emocji, czy to smutku, czy poirytowania, ale chociaż wiedziała, że młodszy Winchester znajduje się w domu, nie mogła być przygotowana na jego przyjście. Spojrzała na swoją torebkę, mimo wszystko wdzięczna, że nie musi szukać jej po całym domu, którego zdążyła poznać zaledwie skrawek i to w ciemnościach. Ot kuchnia, korytarz prowadzący do schodów i sypialnia Lorcana, na końcu też z tą gościnną. - Dziękuję - mruknęła cicho, odchrząkając przy tym. - Raine - wykrzywiła usta w uśmiechu, który nie dosięgnął jednak jej oczu i z zniecierpliwieniem spojrzała w kierunku pokoju śpiącego jeszcze chłopaka. - Mhm, zaraz przyjdę - rzuciła, znikając znów w łazience, gdzie zdjęła koszulkę, odkładając ją na jakąś szafkę i założyła znów sukienkę, siląc się na zapięcie suwaka, z którym poprzedniego dnia nie potrafiła sobie poradzić.
- Ja... nie chcę przeszkadzać - pojawiła się po chwili w kuchennych drzwiach, kurczowo ściskając w ręku pasek torebki ze zmarszczonymi brwiami, bo miała wrażenie, że wtedy głowa boli ją chociaż minimalnie mniej, ale było to chyba ledwie złudzenie. - Ale to nie tak jak myślisz - zapewniła przy okazji, jakby miał ją osądzać o straszne rzeczy i odwróciła się w stronę schodów, nasłuchując kroków Lorcana, którego nie do końca chciała teraz spotkać.
Jeśli czuła się niezręczne przy Duncanie, co dopiero miałoby być przy jego bracie? Wczorajszy alkohol już zupełnie wyparował, pozostawiając po sobie tylko kaca, a powróciła jej nieśmiałość i niepewność. Musiała przetrawić na spokojnie wydarzenia z poprzedniego wieczora, w czym zdecydowanie przeszkadzałaby obecność mężczyzny. - Mam nadzieję, że cię nie obudziliśmy - dodała jeszcze, siląc się na słaby uśmiech i wyciągnęła z torebki telefon, niestety z pustą baterią. - Mogłabym pożyczyć ładowarkę? - brak kontaktu ze światem zdecydowanie nie był teraz tym, czego potrzebowała. Nie teraz.

Duncan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Uśmiech znikł z jego twarzy. Starał się zachowywać powagę. Troszczył się o brata, nawet jeśli to Lorcan był tym starszym. Zawsze jednak wydawało mu się, że to on był bardziej odpowiedzialny, chociaż myślenie takie na pewno było błędne. W końcu starszy Winchester miał odpowiedzialny zawód i dużo większe doświadczenie. To on musiał się zajmować Duncanem, gdy ich rodzice zginęli, bo Duncan miał wtedy zaledwie pięć lat i niewiele ogarniał. Teraz jednak mieli tylko siebie i jakaś panna nie mogła od tak wbić się miedzy nich. Nie żeby był zazdrosny, przeciwnie, cieszył się, że brat miał jakieś tam znajomości, ale jeśli miałoby być z tego coś poważniejszego, chociażby zwykła znajomości, to Duncan chciał wiedzieć, kto sypia w ich domu.
   – Miło mi poznać – powiedział, rzucając jeszcze przez ramie w drodze do kuchni. Zapewnienia dziewczyny rzucił mimo uszu, bo w sumie nie spodziewał się, że ta faktycznie pojawi się w kuchni. Oczami wyobraźni widział, jak czmycha cicho i wychodzi. Nawet by jej nie powstrzymywał, a co więcej udawałby, że wcale jej nie widzi. Ot żeby zapewnić jej odrobinę komfortu. Pewnie nawet nie wspomniałby słowem Lorcanowi, że spotkał jego koleżankę. Nie stało się tak jednak. Raine pojawiła się w kuchni, chociaż nie weszła do środka, a stanęła w drzwiach.
   – Nie przeszkadzasz – powiedział, nalewając dziewczynie kawy. Nie wiedział, jaką piła, więc zostawił trochę miejsca na ewentualny cukier i mleko. Sam nie odmówił sobie tych dodatków. Rzadko pił czarną kawę. Nie mógł jej przełknąć na pusty żołądek. Poza tym wiedział, że gdyby właśnie taką sobie zrobił, to cały dzień bolałby go brzuch. – Przecież nie wiesz, co myślę, ale domyślam się, że nie graliście w karty – przyznał, pijąc swoją kawkę. O tak, smak kofeiny od razu poprawił mu nastrój. Drugi kubek, ten który przygotował dla Raine, przesunął po blacie w jej stronę.
   – Mam twardy sen – uspokoił dziewczynę. Na całe szczęście że ich nie słyszał. Dopiero byłoby niezręcznie, dla obu stron. – Jasne – powiedział, przechodząc do miejsca, w którym znajdowała się ładowarka. Może to było dziwne, ale starali się mieć ładowarki w każdym pokoju, bo ułatwiało to trochę życie. Podał ładowarkę dziewczynie.
Raine Barlowe
przyjazna koala
Duncan Winchester
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Czuła się bardzo niezręcznie i sama nie wiedziała, czemu nie czmychnęła drzwiami wejściowymi, ignorując jego zaproszenie na kawę. Może nie chciała wyjść na aż taką wariatkę, uciekając kiedy już przyłapał ją na skradaniu się po swoim własnym domu, a może potrzebowała jeszcze zebrać siły przed wyjściem, będąc dalej nieco rozbitą chwilę po wstaniu z łóżka i raczej nieprzespanej nocy, chociaż ilość wrażeń zdecydowanie potęgowała jej zmęczenie.
- Cóż... - zaczęła, podchodząc kilka kroków bliżej i chwyciła kubek z kawą, nie dodając ani cukru, ani mleka. Lubiła pić ją czarną, była do niej przyzwyczajona, a kiedy w środku nocy uczyła się do egzaminu na studia, o którym przypomniała sobie parę godzin wcześniej, smak nie robił dla niej żadnej różnicy i w ten sposób nauczyła się się pić tę najbardziej podstawową. - Lorcan po prostu... - znów urwała, nie mogąc do końca zebrać myśli i słów ułożyć w jakieś logiczne zdania. - Zaproponował mi nocleg, boo zostawiłam swoje klucze od koleżanki i rozumiesz - technicznie rzecz biorąc, nie było to kłamstwo, a ona uniosła kubek do ust, żeby móc się zająć czymś innym, niż paplanie dla zabicia ciszy, bo tym najpewniej pokręciłaby historię tylko bardziej.
- O, to dobrze, chociaż nie byliśmy chyba głośno - i nawet, jeśli nie grali w karty, nie nakryłby ich przecież na niczym, co mogłoby być takiego niezręcznego, prawda? W końcu oboje bardzo się pilnowali, to Raine pamiętała akurat bardzo wyraźnie, a jej policzki momentalnie się zarumieniły, kiedy przed oczami miała sytuację z sypialni Lorcana, wcale nie tak niewinną, jak chciałaby to przedstawić. - Dzięki, podładuję chwilę i już mnie nie ma - odszukała wzrokiem wolny kontakt i podłączyła swój przedpotopowy telefon, który lata świetności miał już dawno za sobą, ale w tym momencie nie miała ani czasu, ani pieniędzy, żeby spróbować coś zrobić z tą całą sytuacją. - Lorcan mówił, że gotujesz - wypaliła po chwili, chcąc uniknąć ciszy, jednocześnie przypominając sobie o kaczce w lodówce. Poczuła głód i ochotę na coś absolutnie niezdrowego, notując w głowie, żeby po drodze do domu zahaczyć o knajpę z burgerami, możliwie sprawnie ratując dalszą część swojego dnia przed przeleżeniem go w łóżku.

Duncan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Fakt, że Raine nie uciekła świadczyło o niej bardzo dobrze. Duncan lubił osoby, które nie miały w zwyczaju uciekać w popłochu, gdy coś nie szło po ich myśli. Jasne, wiadomo że w niektórych sytuacjach ucieczka była nawet wskazana, ale z całą pewnością ich konfrontacja w domu Winchesterów się do nich nie zaliczała. Bo co niby Duncan miałby jej zrobić? Najgorsze, na co było go stać to pogrożenie paluszkiem i powiedzenie, żeby nie raniła jego brata. Ale nie miał zamiaru tego robić, bo wszyscy znajdujący się w tym domu ludzie, byli już dorośli.
   – Nie mam pięciu lat – odpowiedział na jej wyjaśnienia. Uśmiechnął się również lekko. Jemu samemu również kilka razy zdarzyło się zostawić gdzieś klucze do domu przez co musiał nocować u kogoś innego. Ludzie potrafili być tacy zapominalscy. Napił się kolejnych kilka łyków kawy. Nie miał pojęcia, jak ludzie dawali sobie bez niej radę. Znał kilka takich osobników, którzy nie pili kawy w ogóle, co dla Duncana było dziwne, ale może był już uzależniony i nie mógł pojąć, że nie każdy musi lubić to co on.
   – Nie wiem jak sąsiedzi, ale ja nic nie słyszałem – wzruszył ramionami. Troszkę drażnił się z dziewczyną, chociaż musiał przyznać, że wydała mu się ona całkiem sympatyczna. Nic dziwnego, że Lorcan postanowił podratować ją noclegiem. Cieszył się, że jego brat był tak gościnny. – Podładuj ile potrzebujesz, nikt cię nie wygania – powiedział. Skoro Raine nie uciekła w popłochu, kiedy miała okazję, to teraz musiała się troszkę pomęczyć pod okiem Duncana. A ten jak na rasowego przyszłego prawnika przystało, był całkiem ciekawski i nie mógł od tak wypuścić koleżanki brata, kiedy ta wpadła już w jego ręce.
   – Tak, tak gotuję – powiedział ochoczo, wyraźnie się ożywiając. Uwielbiał gotować. Było to jego hobby i gdyby nie wyszło mu z karierą prawnika, to z całą pewnością zostałby właśnie kucharzem. Kuchnia była jego małym królestwem, bo bardzo lubił się tutaj kręcić i czasami również w tym miejscu ogarniał rzeczy związane z uczelnią jak i kancelarią. – O właśnie – powiedział, odstawiając kubek na blat, po czym odwrócił się w stronę lodówki, z której wyciągnął jakiś plastikowy pojemnik na żywność. Szybko podgrzał to w mikrofalówce i wyłożył na dwa talerze. Co prawda nie był to wykwintny posiłek, ale ze względu na to, że Duncan był gościnny, to mógł poczęstować Raine zrobionym przez siebie spaghetti z sosem bolońskim. – Sam robiłem sos i makaron – pochwalił się.
Raine Barlowe
przyjazna koala
Duncan Winchester
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Raine niestety używała ucieczki dosyć często, jako dobrego sposobu na rozwiązanie problemów, odwlekając w czasie moment kłopotliwej konfrontacji, czasem tak bardzo, że nie dochodziła ona wcale do skutku. Tak było i tym razem z Lorcanem, nie chciała na niego wpaść, bo nie widziała co mogłaby mu w tym momencie powiedzieć, a i bez martwienia się o jego opinię była wystarczająco zdezorientowana i zakłopotana.
Jego brat za to świetnie sobie radził na zastępstwo, tylko już sama nie widziała, czy powinna zacząć się tłumaczyć i wyjaśniać, że spali nawet w oddzielnych pokojach, co Duncan sam może zobaczyć, jeśli tylko wejdzie do gościnnej sypialni i spojrzy na niepościelone łóżko. - Widać, że jesteście braćmi - mruknęła cicho, dopijając swoją kawę, bo chociaż żarty były z pozoru różne, to droczenie wychodziło im dokładnie tak samo.
- Wolałabym wam jednak nie zajmować więcej czasu - była przekonana, że Lorcan był na nią zły o wczorajszą noc. Przez pierwszą połowę wieczoru nawet dość wyraźnie to pokazywał, a ich pożegnanie przed samym pójściem spać było dość oschłe, szczególnie w porównaniu do tego, co działo się wcześniej. Nie chciałaby więc go teraz spotkać, szczególnie chyba nie w sytuacji, kiedy siedziała sobie w kuchni z jego bratem, jak gdyby nigdy nic, ponownie więc zerknęła w kierunku schodów do górę, upewniając się, że nie stoi na ich szczycie.
Uśmiechnęła się lekko, widząc jak wyraźnie ożywił go temat gotowania i w duchu odetchnęła z ulgą, że nie musiała już więcej kręcić się w opowiadaniu o tym jak się tutaj znalazła, wcale chyba nie poprawiając ewentualnego wyobrażenia Duncana co do tej sytuacji. - Dzięki, jestem straaasznie głodna - burger z podłej knajpy mógł poczekać, kiedy stawiał przed nią apetycznie wyglądający talerz, chociaż odgrzany w mikrofalówce, zdecydowanie lepiej wyglądający niż cokolwiek, co wychodziło spod jej rąk. - Pyszne! - wydała swoją recenzję już po pierwszym widelcu. - Mogłabym mieć kogoś, kto mi tak gotuje - a sama w domu była skazana na swoje potrawy i może to był moment na poszukiwanie współlokatorki?

Duncan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Ucieczka była naturalną reakcją. Duncan nie mógł nikogo obwiniać o takie zachowanie. Pewnie w niektórych sytuacjach sam wziąłby nogi za pas. Było to w pełni racjonale zachowanie. Ale jak wiadomo od problemów i konfrontacji nie dało się uciec. Winchester starał się nie odwlekać takich spraw w czasie. Oczywiście dawał sobie odpowiednią ilość czasu na przygotowanie się, jednak chciał załatwić takie sprawy jak najszybciej. Wiadomo, z nieprzyjemnymi sprawami powinno postępować się tak, jak ze zrywaniem plastra – szybko, żeby bolało jak najkrócej. A przynajmniej tak się mówiło, a on żył według tego powiedzenia.
   – A w czym widzisz podobieństwo? – zapytał z ciekawością. Jemu samemu wydawało się, że wyglądali dość podobnie, by można było wysnuć, że są spokrewnieni. Z całą jednak pewnością po charakterze można było łatwo stwierdzić, że są braćmi. Mieli podobne zachowania i temperamenty, chociaż Duncan nie był takim marudą, jak Lorcan, jednak mogło to wynikać z tego, że starszy Winchester na pewno dużo mocniej przeżył stratę rodziców, więc nic dziwnego, że był odrobinę mniej optymistycznie nastawiony do życia. Nie mówiąc już o tym, że był starszy, a przez pracę jaką wykonywał, widział w swoim życiu już bardzo dużo. No ale mógł się mylić z tym osądem.
   – Spokojnie, ja za chwilę muszę wyjść, więc od razu cię wyprowadzę – powiedział. Rozumiał, że dziewczyna chciała wracać do domu, a on nie miał zamiaru jej przecież przetrzymywać w ich domu na siłę. Przeciwnie, był daleki od tego.
   – Cieszę się, że ci smakuje – odpowiedział, słysząc opinię Raine. Zawsze cieszył się, gdy komuś smakowało to, co robił. Uśmiechnął się. Nie zawsze jego kulinarne eksperymenty się udawały, ale zawsze liczył na szczere opinie od ludzi, którzy jedli jego dania. Nie wiedział, czy dziewczyna była po prostu miła, czy faktycznie jej smakowało, ale przyjął drugą opcję. On sam również zaczął jeść. W jego głowie od razu zaczęły kiełkować myśli co poprawić, żeby było jeszcze smaczniejsze, ale nie narzekał.
   – To czym się zajmujesz i jak poznałaś Lorcana? – zapytał, przechodząc do sedna, po co zwołał tu dziewczynę.
Raine Barlowe
przyjazna koala
Duncan Winchester
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- W waszym poczuciu humoru - wyjaśniła szybko, przypominając sobie zaczepne żarty Lorcana, kiedy poprzednim razem jechali na plażę. Jeśli chodziło o wygląd, musiałaby się obojgu dobrze przyjrzeć, a chociaż tyle spojrzeń, którymi omiatała sylwetkę starszego Winchestera, ciężko byłoby zliczyć, to jeszcze ani razu nie widziała go przecież w świetle dziennym. Wczorajsze zakończenie z nikłym światłem nowego poranka nie do końca pozwalało jej na dostrzeżenie tych wszystkich szczegółów w rysach jego twarzy, a może gdyby przyjrzała mu się bliżej, rzeczywiście mogłaby porównać go wyglądem do Duncana? Ten, który stał przed nią, zdecydowanie lepiej radził sobie z układaniem włosów.
- O, to idealnie, mam nadzieję, że do tego czasu telefon mi się trochę podładuje - spojrzała w kierunku ładowarki, chcąc się upewnić, że przez rozbiegane myśli nie zapomniała jej przypadkiem podłączyć do kontaktu, co chyba wcale by jej nie nie zaskoczyło, doskonale wiedziała do czego jest zdolna w roztargnieniu.
- Uwierz, teraz mogłabym zjeść cokolwiek, ale doceniam jeszcze dobre smaki - posłała mu sympatyczny uśmiech, bo rzeczywiście było dobre, a do tego świetnie łatało pustkę w jej żołądku, a przynajmniej po chwili miało chyba do tego dojść, bo jeszcze i tak zaburczało jej w brzuchu, w końcu nie jadła nic od poprzedniego popołudnia, może nie do końca mądrze.
- Studiuję mechatronikę, a z Lorcanem... - zawiesiła głos, nie do końca wiedzieć od czego zacząć. - Przez pracę. Jego pracę, bo ja serwisuję turbiny wiatrowe, ale to w ogóle bez znaczenia - machnęła ręką na to swoje wtrącenie. - Byłam świadkiem napadu i on mnie przesłuchiwał. A nie, parę dni wcześniej ktos na mnie napadł i wyrwał mi tę torebkę, więc ten telefon - wskazała ruchem głowy na swojego grata - sam rozumiesz - wzruszyła ramionami, jakby skończyła swoją opowieść, ale nie wyjaśniało to jednak w jaki sposób znalazla sie u nich w domu. - Dał mi swoj numer, wiesz, jakbym sobie coś przypomniala, a wczoraj... cóż, jakby to powiedzieć - przygryzła policzek od srodka, szukając odpowiednich slow. - Tak się zdarzyło, że zadzwoniłam.

Duncan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   – Och, tak, wiele osób nam to mówi. Mamy specyficzne poczucie humoru, brytyjskie – wyjaśnił. Nie dziwiło go, że akurat o tym wspomniała Raine. Należało jednak przyznać, że Duncan był bardziej rozrywkowym z braci. Nawet jeśli Lorcanowi wydawało się inaczej. Czasami nawet Duncan miał dość swojego brata i jego humoru. Potrafili się pokłócić o głupoty, a że Duncan lubił kłócić się z bratem, to kłótnie takie zdarzały się stosunkowo często i na szczęście nie trwały zbyt długo.
   – Zawsze coś, ja muszę tylko zjeść i ogarnąć się – powiedział. Zajmie mu to wszystko co najmniej dwadzieścia minut, bo nie lubił jeść zbyt szybko. Szybkie jedzenie było zresztą bardzo niezdrowe, bo przy okazji połykało się bardzo dużo powietrza. Nie chciał chodzić z brzuchem jak balon… Poza tym był niesamowitym smakoszem, więc uwielbiał rozsmakowywać się w potrawach, zwłaszcza tych swoich. Pozwalało mu to na wyłapanie wszystkich smakowych nut, dzięki czemu mógł stwierdzić, czy czegoś nie zmienić.
   – Dziękuję, uwielbiam gotować – przyznał. Nie wstydził się tego, chociaż powszechnie w niektórych kręgach mówiło się, że kuchnia to miejsce dla kobiet. Nie lubił tego określenia, bo uważał, że każdy powinien robić w swoim życiu to, co lubił najbardziej. – O proszę, to ciekawe… ile prawdy jest w tym, że turbiny wiatrowe zabijają ptaki i powodują raka? Ja w to nie wierzę, ale chcę mieć argumenty do dyskusji – powiedział. Nie lubił takich głupich teorii spiskowych, bo uczestniczyli w nich ludzie, którym nie chciało się szukać prawdziwych danych. – Och, to nieprzyjemne, dobrze że Lorcan był pod ręką – stwierdził. On sam miał przywilej tego, że nie uczestniczył w żadnym napadzie. Nie wiedział więc, jaką traumę mogła przejść dziewczyna, ale domyślał się, że kosztowało ją to dużo stresu.
Raine Barlowe
przyjazna koala
Duncan Winchester
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Tak, to tez już zdążyłam usłyszeć - uśmiechnęła się lekko, bo Lorcan rzeczywiście wspominał z czego to wynikało, jednak ani przez chwilę nie odbierała go jako gburowatego Brytyjczyka. Co prawda poprzedniej nocy na plaży był początkowo dość oschły i stanowczy, zły wręcz, co akurat niesamowicie bawiło tę pijaną stronę Raine, prawie tak samo jak fakt, że myślał, iż go posłucha, a o to mogło być ciężko nawet kiedy była zupełnie trzeźwa. Lubiła być niezależna i chodzić swoimi ścieżkami, a często robiła coś na przekór i tylko po to, sama więc nie wiedziała jak zdołał ją namówić do wejścia do samochodu, ale najpewniej tym, że ją do niego stanowczo ciągnął.
- Cóż, ja jestem właściwie gotowa - co prawda talerz jeszcze był połowicznie zapełniony, ale nie szybko machała widelcem, zapelniając miejsce w żołądku. Resztki makijażu względnie udało się jej zmyć w łazience, chociaż na próżno chyba mogłaby szukać wacików i płynu do demakijażu, ale nie wyglądała przynajmniej jak rozmazana panda z kolorowymi ustami - wielki plus używania minimalnej ilości kosmetyków!
- Powodują raka? - uniosła na niego zaskoczone spojrzenie i zamrugała kilka razy. - Jeśli chodzi o ptaki to owszem, wpadają w śmigła, ale przez to, że muszą być oddalone od budynków, a w wodzie od statków, mają wokół siebie całkiem niezłą przestrzeń do rozwijania się dla roślin - w końcu ptaki wpadały doslownie we wszystko, turbiny niewiele miały z tym wspolnego. - No i wytwarzają siedem procent energii w Australii, zawsze na plus z paliwami kopalnianymi - owszem, byla niesamowicie zainteresowana tematem, więc dyskusja była dla niej idealna. - Jedyny problem jest z utylizacją, to akurat bywa dość kłopotliwe i bardzo nieekologiczne, ale może ktoś kiedyś znajdzie na to rozwiązanie - transport tych ogromnych śmigieł i zakopywanie ich gdzieś na pustyni na przykład było dość prowizorycznym rozwiązaniem, ale w końcu ludzkość i bez tego świetnie radzila sobie z rozwalaniem planety.
- Tak, tak, był bardzo... pomocny - pokiwała głową, bo gdyby nie zjawił się na ratunek za pierwszym razem, mogłoby się skończyć o wiele gorzej, a gdyby za drugim nie zabrał jej z miejsca zdarzenia, dużo gorzej wspominałaby ten wieczór. - Taki brat to skarb, dbaj o niego - uśmiechnęła się lekko, może trochę sama zaskoczona swoim wyznaniem, więc zajęła się na powrót jedzeniem.

Duncan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Uśmiechnął się, słysząc jej komentarz. No cóż, byli specyficzni i nie każdy faktycznie dawał sobie radę z wytrzymaniem z nimi. Nie mógł nic na to poradzić, bo charakter strasznie ciężko było zmienić. A na dodatek bracia Winchester należeli do niezwykle upartych ludzi, więc robili co chcieli, a ich charaktery raczej im odpowiadały. Niemniej jednak rozumiał, że Lorcan mógł być osobą trudną do zniesienia, no i ich łączyła zupełnie inna relacja niż Lorcana i Raine. Ciężko było to ładnie wytłumaczyć, ale właśnie piękno, według Duncana, tkwiło w różnicy charakterów.
   – Za kilka minut możemy iść, muszę tylko wziąć rzeczy – powiedział, wkładając sobie do ust kolejną porcję makaronu. Nie był wielkim fanem śniadań, bo zazwyczaj nie wstawał tak wcześnie, niemniej jednak dzisiaj był wyjątek i wiedział, że bez posiłku się nie obejdzie. Musiał coś zjeść, żeby wytrzymać do swojej normalnej pory posiłkowej. Wiedział doskonale, że powszechnie mówiło się o tym, że śniadanie było najważniejszym posiłkiem dnia, ale Duncan średnio wierzył w to stwierdzenie. Z resztą zawsze należał do tych osób, które za wszelką cenę chciały wyciągnąć jak najwięcej czasu na sen, biorąc pod uwagę, że chodził spać całkiem późno. Nauka i staż zabierały bardzo dużo jego wolnego czasu w domu, a ciągle chciał mieć go trochę dla siebie.
   – Trump tak mówił – powiedział, wzruszając ramionami. Wiedział doskonale, że były prezydent rezydował, na szczęście, w kompletnie innym kraju, bo drugiej stronie świata, niemniej jednak i tak miał duży wpływ na poglądy Duncana. Chłopak musiał przyznać, że jego prezydentura była najlepszym serialem politycznym jaki widział i że faktycznie prawdziwe było iż to życie pisało najlepsze scenariusze. Uśmiechnął się jednak. To że ptaki wpadały w takie wiatraki było dla niego ciekawym zjawiskiem, biorąc pod uwagę, że te podobno charakteryzowały się całkiem niezłym wzrokiem, skoro były w stanie wypatrzeć robaczka z powietrza.
   – Każdy zamiennik paliw kopalnych jest dobry – stwierdził. No i chociaż ich utylizacja była mało ekologiczna, to pewnie mogło się to w jakiś sposób zwrócić, biorąc pod uwagę ekologiczność samej energii, którą wytwarzały. Duncan ciągle nie mógł wyjść z podziwu, że takich elektrowni, jak wiatrowe, wodne czy słoneczne nie były bardziej rozpowszechnione. Rozumiał, że nie wszędzie możliwe było wybudowanie takich inwestycji, ale tam, gdzie dało się to zrobić, to powinno się o tym raczej pomyśleć.
   – On sam nieźle sobie radzi z dbaniem o siebie, ale go pilnuję, bo czasami przesadza – powiedział. Lorcan był odpowiedzialnym człowiekiem i poważnym, co czasami nie działało na jego korzyść. Duncan wiedział, że jego brat powinien się nieco rozluźnić i rozerwać, ale czasem ciężko było do niego dotrzeć. Uśmiechnął się do dziewczyny, po czym włożył oba talerze do zlewu, specjalnie żeby Lorcan zauważył, że Duncan nakarmił jego pannę, po czym szybko pobiegł po swoje rzeczy.
   – Możemy iść – powiedział wracając.
Raine Barlowe
przyjazna koala
Duncan Winchester
ODPOWIEDZ