sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Przedzierając się przez pogrążone w szarości miasto, raz po raz najeżdżał na sporych rozmiarów kałuże i pozwalał, by zgromadzona w nich woda niczym wodospad opadała na trotuary. Nie zwracał najmniejszej uwagi na skrywających się pod parasolkami przechodniów, myślami swymi będąc w zupełnie innym miejscu. Kiedy więc z piskiem opon zatrzymał się nieopodal swego domu, pustego i ciemnego — musiał go sprzedać, bo powodował mdłości i rozpalał w nim gniew — dotarło do niego, że przegapił całą drogę powrotną. Uznał, że czas najwyższy coś z tym zrobić. Nad miastem przetaczała się kolejna burza, lecz chwilowo z ciężkich chmur nie lała się woda — wysiadł, oparł się o maskę samochodu i zapalił papierosa. Od czasu świąt powrócił do nałogu. Od czasu świąt niewiele sypiał, wkurzał się jeszcze częściej, wszystkich ignorował a teraz… Teraz czekało na niego odwoływanie ślubu, liczne wyjaśnienia, spłata kredytu. I choć brzmiało to potwornie, choć paraliżowało i spędzało sen z powiek, sprawiało również, że Jude czuł się w końcu wolny. Zdusił szczątki papierosa na mokrej ziemi, wyciągnął kolejnego i utkwił wzrok w niebie. Gdzieś nieopodal zadudnił grzmot błyskawicy. Musiał do niego pojechać. Musiał mu powiedzieć. Tak naprawdę zamierzał zrobić to tego samego dnia, gdy tak potwornie potraktował Sollie, ale był pewien, że jego umysł nie myśli trzeźwo. Że wmawia sobie jakieś uczucia, o których przecież nigdy wcześniej nie rozmyślał. Ale to wszystko było kłamstwem, zwykłą bajką, która powtarzana z przesadą miała znów usunąć go w cień, w którym karmił się fałszem. Wyrzucił niedopałek, wsiadł do samochodu i stwierdził, że przeciąganie tego wszystkiego w czasie nie ma sensu. Geordan na pewno kłamał wtedy udając, że tamten pocałunek był niczym. Cóż, musiał, bo od tamtego nieszczęsnego zdarzenia nie udało im się spotykać wystarczająco często, a gdy już spędzali czas razem, byli w równym stopniu skrępowani. A to znaczyło wiele. Więc wystarczyło zdobyć się na odwagę, pojechać tam i… Cóż, tej części Jude nie przemyślał, ale mógłby wspomnieć na przykład, że zdaje mu się, że jest w nim zakochany i cóż, to chyba załatwiłoby sprawę. To i fakt, że nic nie stało im już na przeszkodzie ku temu, by spróbować. Zaryzykować. Przerażenie rozbrzmiewające w jego ciele było tak wielkie, że objechał miasto dwukrotnie, nim skierował się do Pearl Lagune pod właściwy adres.
Nogi jak z waty. Chęć sięgnięcia po kolejnego papierosa, ale paczka była już pusta. Nie bał się tak chyba nigdy, choć absurdalnie brzmiało to w jego wykonaniu — nie było przecież niczego, czego Jude Westbrook mógłby się obawiać. Zapukał do drzwi i przeniósł wzrok na malujące się na horyzoncie wzburzone morze. Wiedział (dokładnie zdążył to sobie przemyśleć), że ten ich związek wywróci cały świat do góry nogami. Że będzie ciężko, że tak wiele rzeczy pójdzie niewłaściwie, że znajdą się na linii ognia, ale… Był na to wszystko gotowy.

geordan balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Gęstniejące powietrze, osadzające się na ustach smakiem deszczu i pachnące nadciągającą wichurą, wpędzało go w przedziwny nastrój. Podekscytowanie łączące się z niepewnością i brakiem wiary w sukces, z niedowierzaniem skropionym bezpodstawną, a jednak silną nadzieją; wszystko to było jak ta burza kłębiąca się w chmurach nad miastem, chaotyczna, pozbawiająca oddechu, niszczycielska, ale i tak szalenie wyczekiwana i wprawiająca w zadumę swoją niepohamowaną siłą. Uśmiechał się. Nie otaczała go żadna żywa dusza, w domu panowały egipskie ciemności, a jednak on wypychał kąciki ust ku górze, jakby gdzieś tam w oddali jakaś niezmaterializowana sylwetka pochłaniała całą jego uwagę, przejmując kontrolę nad wyrazem jego twarzy zupełnie przy tym nieodzwierciedlającym obaw przepychających się po głowie. Te grzmoty słyszane z oddali, ciepłe fale wiatru wdzierające się przez uchylone okno - dopełniało to tak perfekcyjnie ów harmider trzepoczący w duszy, w którym to niestety, takie imię jak Jude póki co nie istniało. Gdy więc do kaskady tysięcy łoskotów dołączyło pukanie do drzwi, poderwał się z ziemi, przy której to próbował wcisnąć na siebie buty i z jednym takim butem, ni to założonym ni ściągniętym, podskoczył do drzwi, otwierając je bez zawahania. Nie dlatego, że na kogoś czekał ani że niezapowiedzianie przybycie bez reszty go zaabsorbowało, a myśli jego zwyczajnie krążyły teraz w całkiem innym świecie, wobec czego nic w tym obecnym nie było w stanie odpowiednio go zainteresować. - Jude - zauważył na głos, gdy oczom jego ukazała się ta konkretna postura. Zerknąwszy poza jego sylwetkę, a później w czerniejące niebo, przywdział w końcu na twarz przyjazny uśmiech. - Nie przyjechałeś mnie chyba aresztować, co? Przysięgam, że jak kopałem tego zawszonego kundla od Rogersów, to miałem dobry powód no i to on zaczął - oznajmił z rozbawieniem błąkającym się po ustach, po raz pierwszy od dawna w tak wyraźnie dobrym humorze. - No ale serio Jude, co tam, co tu robisz? Ja tak w sumie to już wychodzę, więc nie mam za dużo czasu - ponaglił go po chwili, wpatrując się w niego wyczekująco i również po raz pierwszy od dawna nie czując, że to z nim chciałby spędzić resztę czasu.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Sekundy upływające w spowolnionym tempie odpędzały od niego całą tę niedorzeczność, jak zwykle. Ekscytacja przybierając formę goryczy, tym swoim cierpkim głosem powtarzała mu, że po prostu przemawia przez niego litość, a także to zwyczajne oddanie tejże przyjaźni. Wszakże na każdy geordanowy pomysł zawsze przystawał, nieważne jak bardzo był absurdalny; to nic dziwnego, powtarzał sobie, że znowu nie chcesz go rozczarować. Nie była to przecież sprawa, którą da się zaakceptować tak po prostu; kwestionując całe swoje życie, nie był w stanie stwierdzić, że pociągają go mężczyźni. Nie, nie, była to myśl w dziwny sposób przerażająca — nigdy niczego nie próbował, unikając tych wszelkich komicznych słynnych młodzieńczych eksperymentów. Kiedy jednak myślał nad tym bardziej, dochodził do wniosku, że kobiety też nie zajmowały w jego myślach szczególnego miejsca. Że z wielu randek uciekł tylko dlatego, że ciekawsze zdawało się mu spędzanie czasu z Geordanem. Że wielu dziewczynom dał kosza uznając, że nie spodobają się jego przyjacielowi. Że zawsze wszelkie jego wybory sprowadzały się właśnie do niego. Cholera. Jego twarz przyprószona została szkarłatem, gdy w drzwiach domu stanął sprawca tego chaosu.
George — rzucone nerwowo imię, jak i wzrok uciekający gdzieś na bok, od czasu ich nieszczęsnego pocałunku należały do typowych dla niego reakcji. Nowych reakcji. Zakłopotane spojrzenie i śmiech, który skrywał w sobie tak wiele strachu. Nie potrafił zrozumieć, jak to wszystko mogło się tak prędko zmienić. Jak z przyjaźni przejść mógł do fascynacji, która to okazywała się trwać już od lat, głęboko gdzieś uśpiona. — Ja… Co? Nie, nie, zasłużył sobie, wierzę ci — powiedział chaotycznie, ni to się uśmiechając, ni śmiejąc, cholera. Gdyby nie był tchórzem (a najwidoczniej był) po prostu pokonałby tę dzielącą ich odległość i powrócił do tamtego pocałunku, będąc pewnym, że tym razem nie zakończyłoby się wyłącznie na nim. Ale sparaliżowany stał jak posąg w jednym miejscu, a Geordan najwidoczniej wcale nie zamierzał poświęcać mu swojego czasu. Jak do tego wszystkiego, kurwa, doszło? — A gdzie idziesz? — spytał na wydechu, bo uprzytomnił sobie, że była to bardzo ważna czynność. — Bo my… my musimy porozmawiać, George — powiedział dość cicho, wściekając się niezwykle, że nie miał już przy sobie ani jednego pieprzonego papierosa.

geordan balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Nie podejrzewał nawet, że za jego sprawą w sercu Jude’a mógłby rozgrywać się taki chaos. Że tamten niefortunny pocałunek okazał się przełomowy nie tylko dla niego; że nie tylko Geordanowi pozwolił pewne sprawy pojąć i wreszcie przejrzeć na oczy. Bo to przecież było niemożliwe - to, że Jude odwzajemniłby te żałosne uczucia, które to teraz, swoją drogą, zdawały się całkiem zniknąć. Znał go przecież doskonale - dużo lepiej od jego rodziny i wydawało mu się, że nawet lepiej od samego Westbrooka - i wiedział, że to nie ludzie jego pokroju go interesują. Że to właśnie ktoś taki jak Sollie zdolny jest zająć jego serce i że tego jednego faktu nigdy nie uda się już zmienić. To więc, co było ze strony przyjaciela jasnymi sygnałami liczącymi na drugą szansę, w odbiorze Geordana było zwykłą litością i odczuwanym wciąż zażenowaniem.
Nie mógł nie zauważyć - nawet w swym rozkojarzeniu - osobliwego zachowania mężczyzny. Tego zaskakującego zapłonienia, tego uciekania wzrokiem, tego… wstrzymywania oddechu. Zdawał sobie sprawę, że przyjaciel chowa do niego urazę, która nie zniknie z dnia na dzień tak po prostu, ale… bał się ogromnie, że ta okaże się tak duża, że już na zawsze przekreśli ich przyjaźń. Przeprosił go jednak i to kilka razy - co jeszcze mógł zrobić? Czy Westbrook wrócił tu teraz, żeby z opóźnionym refleksem dać mu w twarz za tamten wieczór? Dokonać w końcu tego, co należało mu się od dawna? - Tak w sumie to… poznałem kogoś. I wiem o czym chcesz pogadać, dlatego, no, mi naprawdę już przeszło, Jude i ta osoba, do której idę… Wiesz, w tym przypadku to już wiem, że to jest prawdziwe, a z tobą wcale nie było no i… Jeszcze raz przepraszam, Judy - zmiękczenie jego imienia zmiękczyć miało także złość przyjaciela, którą Geordan powoli zaczął się coraz dotkliwiej przejmować. - Ale jak jednak nie możesz na mnie patrzeć i się mną brzydzisz, to… No nie będę cię nachodził i wszystko zrozumiem. Mówiłeś Sollie? - zapytał z nagłym przypływem smutku i wreszcie wcisnął na nogę buta.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Był jak to niebo nad nimi, niespokojne i mgliste, spod którego przedzierały się nieśmiałe, pojedyncze promienie słońca. Wystarczyłoby zdobyć się na odwagę, zawierzając słowom Olivii, która to nieświadomie (och nie był w stanie przyznać jej wtedy kogo jego strapione serce ma na myśli) poradziła mu zaryzykować. Wystarczyłoby po raz pierwszy w życiu mówić dużo i szczerze, nie zważając na możliwe potknięcia i przeszkody, których to życie wykreować miało tak wiele. Wystarczyłoby zdać się na łaskę Georga, raz po raz przepraszając za wszystko, w czym skryć miało się tylko jedno pragnienie: spróbujmy. I choć nieomal począł wymawiać to wszystko, nie licząc się z tym, że wygodniej byłoby w domu, z dala od ciekawskich spojrzeń sąsiadów, ale oto lunął nagle deszcz. Nie, nie; nie było żadnego deszczu, a jedynie zimne i bolesne słowa, których usłyszeć się nie spodziewał. Wbrew sobie prychnął. Złośliwie i prześmiewczo, a te wszystkie niedawne pragnienia nagle gdzieś przepadły; musiał struć się czymś, omamić umysł, tak, to stąd się wzięła ta chwilowa słabość. Dlaczego jednak poczuł się tak dotkliwie zraniony nie wiedział, ale nie zamierzał wcale swych emocji analizować. Wpatrywał się w przyjaciela (nie, już nie, na pewno nie, boże, nienawidził go teraz) ze złością, oburzeniem, pogardą, ciesząc się jedynie z tego, że nie zdążył się jakkolwiek skompromitować. — No to kurwa zajebiście — wycedził, kontrolując mimo wszystko tę możliwą burzę, wybuch, który raz na zawsze zakończyłby ich znajomość. Naturalnie Jude przez większość swego życia jawił się jako choleryk, ale Geordana zawsze traktował inaczej. Zawsze. Nie wybaczyłby sobie potem, gdyby pozwolił teraz niektórym słowom paść. — Nie o tym chciałem rozmawiać, ale skoro ważniejsza jest dla ciebie pieprzona randka, to nie ma sprawy, serio, znajdę sobie innego kumpla do omawiania moich, kurwa, problemów — najpewniej musiałby zwierzyć się wówczas jakiemuś bezdomnemu, ale tak, mogła to być dużo milsza rozmowa niż ta obecna. Nieświadomie (słowo!) ukazywał mu tym samym, jak bardzo jest biedny, zaniedbywany przez niego, skoro to swoje życie zapragnął dedykować nagle komuś innemu. A do tego prawa nie miał, nie, oczywiście że nie. — O czym jej miałem mówić, Balmont? Że przeprowadzałeś mały, chory eksperyment? I że się prawie porzygałeś? No wiesz, ona mi nie mówi z kim się pieprzy, więc ja jej chyba nie muszę mówić o takich idiotyzmach — parsknął, odwrócił się i drgające ze złości dłonie schował do kieszeni spodni. Kurwa. Skierował się do samochodu pragnąc stąd uciec, zniknąć, wyjechać z tego pieprzonego miasta, cokolwiek, ale… Przystanął. Czuł naraz zbyt wiele emocji, bo nienawidząc Georga k o c h a ł go jednocześnie, więc wziąwszy głęboki wdech odwrócił się z nieco zbolałą miną. — Nie brzydzę się tobą, jak możesz tak myśleć? — czyż nie powinno być raczej na odwrót? Czy to nie Geordan powinien wzgardzać właśnie nim, mającym najwidoczniej jakieś problemy psychiczne?

geordan balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Może i przez jego umysł momentami przedzierała się ta problematyczna świadomość o stawianiu siebie w ciągłym centrum zainteresowania i ignorowaniu problemów osób dla siebie ważnych, ale dopiero dzisiaj odczuł skutki tejże obserwacji tak dobitnie i jakże boleśnie. W mgnieniu oka z kącików jego ust zszedł cień uśmiechu i te przyjęły teraz wyraz nieodpartego rozczarowania. Rozczarowania sobą samym, naturalnie. Na te cztery rozgniewane, ale przy tym słusznie wymierzone słowa drgnął lekko i zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy od czasu jego powrotu chociaż raz rozmawiali tylko o Westbrooku. - Nie, nie jest, jezu Jude - zaprzeczył stanowczo, w chwilowe zapomnienie rzucając znikomą perspektywę zobaczenia się z Pearl i Leonem, którzy teraz już nic dla niego nie znaczyli. - Jakich problemów? Nie mogłeś od tego zacząć? Poza tym ty nie masz żadnych kumpli, nie bądź głupi, J. - chwytał się teraz wszystkiego - od obrócenia całej sytuacji na swoją korzyść poprzez nielogiczne pretensje, aż do próby zadrwienia z całości, by tylko pozbyć się tego nieznośnego, napiętego tonu wpędzającego go w wyrzuty sumienia. Nie potrafił zdecydować się na wyłącznie jedną taktykę, za bardzo krztusząc się napływem tysięcy myśli, w których bez przerwy tonął. - Co? Z kim się Sollie pieprzy? Teraz? W ciąży? - zapytał jednakowo oburzony i obrzydzony, bo od zawsze odnosił wrażenie, że z kobietami w ciąży pieprzyć się nie można, bo im ten ich brzuch eksploduje… Tak, w tej jednej kwestii (a może nie tylko jednej) był wybitnym debilem. Tylko że pytania te posyłał już tylko do pleców przyjaciela, oddalających się w stronę zaparkowanego wcześniej przed podwórzem pojazdu. Miał za nim pobiec? Wizja jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, nawet poprzez zwykłe dotknięcie ramienia w próbie zatrzymania go, nagle go zmroziła, krępując ruchy. Jakby bał się, że wówczas to złudne przeświadczenie pryśnie, że okaże się, że wcale się z tego idiotycznego zauroczenia nie wyleczył. Na szczęście nie musiał tego sprawdzać, bo w porę Westbrook jednak się rozmyślił, dając im trochę więcej czasu. - No… nie wiem, ja tam się trochę sobą brzydzę. Bo no, kumpli się przecież nie całuje i to tak bez ich zgody i nie wiem, naprawdę czułbym się lepiej, gdybyś dał mi w nos, Jude - westchnął, stwierdzając, że wówczas uniknęliby niezręcznej rozmowy. I spostrzegł nagle, że gdzieś tam, kilka absurdalnie niskich płotków dalej, ich rozmowie przysłuchuje się starszy mężczyzna w ogrodniczkach i z sekatorem dzierżonym w ręce, wobec czego przeklął głośno i pokazał mu środkowy palec. - Oni mnie kurwa stąd eksmitują. Możesz do kurwy nędzy wejść do środka? - poprosił z rozżaleniem, przejeżdżając dłońmi po udręczonej twarzy.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Nigdy mu to nie przeszkadzało. Ba, nigdy nie spostrzegł nawet, że coś w tej ich przyjaźni kuleje, że nie prosperuje w sposób odpowiedni, że on sam, świadomie, wykonuje zwinne uniki i odsuwa własne sprawy na bok, nadając im łatkę nieważnych. Jakież miało to w końcu znaczenie, wcześniej czy teraz, skoro to George, nie on, mierzył się ze znacznie ważniejszymi problemami? Ta chwilowa złość targająca jego ciałem miała jednak znacznie wszystko skomplikować, o ile nie zniekształcić na zawsze ten ich układ; złość będąca wynikiem strachu, co zrozumieć miał dopiero za tych kilka żałośnie spędzonych dni, podczas których duma przesłaniać miała mu wszystko. Ale póki co musiał swoiste błędy popełnić. Musiał, bo inaczej nie nauczyłby się niczego, nie odkryłby prawdy o sobie i o tym, co od zawsze do Georga czuł. — Może mam, skąd możesz wiedzieć — wycedził, choć Geordan miał rację; nie było w jego życiu nikogo. Jedynie Hope i Remigius, ale wcale nie miał ochoty na spotkanie z nimi, nie teraz. Wziąwszy głęboki wdech starał się uporządkować jakoś rozszalałe myśli, lecz w obecnym stanie było to zadaniem niewykonalnym — pragnienie wyznania mu prawdy (i niech zrobi sobie z nią co chce) było kuszące, ale ta jego dominująca strona, która przez lata nie zezwalała mu na otwarcie się na nieznane, nakazywała mu dokonać pełnej destrukcji. Wszystkiego. Bo czuł tylko litość i strach, że jeśli nie odpowie na jego uczucia, straci całą tę przyjaźń. Ale teraz nie było już czego tracić. — Nie wiem z kim, nie wiem czy teraz, nie obchodzi mnie to. Może znalazła sobie innego frajera, którego wrobi w ojcostwo, mam to w dupie — wymamrotał ostro, wywracając przy tym oczyma. Więcej mówić o tej sprawie nie chciał. W ogóle prowadzenie tejże idiotycznej rozmowy przestawało go już interesować jakkolwiek, choć naturalnie było to wyłącznie zasługą zazdrości. Nie przyznałby tego, jasne, ale myślami wciąż wracał do tego jednego zdania. Poznałem kogoś.
Sprawy potoczyłyby się lepiej, gdyby po prostu odjechał. Odczekał dzień lub dwa i pogodził się z pewnymi kwestiami, ale naturalnie zamiast tego przystanął i dość idiotycznie wpatrywał się w przyjaciela. Wciąż był zły, a jakże, ale tym razem nie wydobyła się z niego lawina gorzkich słów; w ciszy, nie zerkając nawet w stronę zaciekawionego i, jak zakładał, oburzonego sąsiada, powędrował niepewnie w kierunku domu, choć wątpił, by ta ich rozmowa miała potrwać jeszcze długo. — Zastanawia mnie jedno — mruknął, gdy znaleźli się już w zaciemnionym budynku, dziwnie obcym i nieprzyjemnym. — Dlaczego dopiero teraz? — spytał obojętnym tonem, choć skrywała się w nim najszczersza ciekawość. Początkowo łączył to ze ślubem, ale przecież był zaręczony już wcześniej, ponad dziesięć lat temu. I choć nie chciał niczego w ciemno zakładać, sensownym zdawało mu się, że w tamtej chwili łatwiej byłoby mu pewne bariery pokonać, bo… Był młodszy. Miał mniej zobowiązań na głowie. Nie mówiąc o tym, że jeszcze wtedy ślepo zgadzał się na każdą propozycję George’a.

geordan balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Westchnąwszy, spiorunował go wzrokiem. Do niedawna Jude był przecież najważniejszą dla niego osobą i Danny - choć wciąż zaabsorbowany głównie sobą - interesował się wszystkim, co tylko się na niego składało. Nawet urwany kontakt przysłużyć miał się właśnie Westbrookowi i to z myślą o nim powstał. Czyli jednak jest głupi, stwierdził więc, słysząc te oszczerstwa, będące absurdami nie do zdzierżenia. - Jak jakiegoś masz, to go zabiję - odparł ze spokojem, dopiero po chwili uśmiechając się szeroko. Ile jeszcze utrzymać mieli tak uciążliwy ton rozmowy? Geordan przecież zupełnie się do takowego nie nadawał.
- Nie masz tego w dupie, jeszcze tydzień temu chciałeś wziąć z nią ślub i się kurwa zestarzeć - przypomniał mu, również wywracając oczyma, czym nieco wyśmiał (jednak nie w sposób arogancki) zachowanie bruneta. Nagle też pojął, że jego złość na Sollie uleciała i nie odczuwał już potrzeby ucinania ich kontaktu. Nie wiedział tylko, czy było to skutkiem tego spektakularnego olśnienia, jakiego doznał ostatnio w związku z Judem, czy informacji przed momentem zasłyszanych.
Spodziewając się i poniekąd oczekując rozmowy o ostatnim niefortunnym zajściu, nie podejrzewał jedynie, że na takie pytanie właśnie padnie. Wyczekiwał raczej jakiegoś czy cię kurwa całkiem popierdoliło? albo nie powinni zwiększyć ci dawek tych twoich leków na głowę?, czy nawet i tak fatalnie całując, czego się w sumie spodziewałeś, idioto?, a tu jednak trafił na coś… takiego. Zmarszczył czoło, wpatrując się w przyjaciela w milczeniu przez dłuższy moment. Wcześniej miał zaćmienie umysłu, teraz już jednak był pewny, że przyjaciółmi byli cały czas. I pozostać nimi musieli do końca, innej opcji nie było. - No wiesz… odpowiedź chyba cię wkurwi - zaczął niepewnie, podchodząc do zakopanego w ciuchach krzesła, które nagle zapragnął oczyścić, z przesadną dbałością je składając. - Bo Jude, jezu, nie wiem, w takich chwilach człowiek sobie wmawia wszystko, byleby tylko dać sobie jakąś nadzieję, okej? No to ja cały czas byłem pewny, że ty w końcu pojmiesz, że tak w sumie to się zgadzamy w tej kwestii i stwierdziłem, że spokojnie sobie na ten moment poczekam. Nawet jak miałeś brać ślub z tamtą narwaną laską, to… no ja wiedziałem, że do tego ślubu nie dojdzie, że coś po drodze pierdolnie, bo się o to postarasz - wyznał, tym razem już nie odważając się na niego spojrzeć. Jak długo miał o tym opowiadać? Jak wiele Jude tak właściwie chciał usłyszeć? Cóż… zawsze mógł go powstrzymać, prawda? - No i, kurwa, pytałem się o zdanie kilku osób. Czy no, czy to ja powinienem ci to uświadomić, kurwa, chyba raczej wmówić. Ale potem pojąłem, że ty byś się może i nawet ślepo zgodził na ten eksperyment, a potem ta nasza przyjaźń by się zesrała, bo bylibyśmy za bardzo zażenowani, wkurwieni, nie wiem, po prostu zrozumiałem, że to musi wyjść jak już z twojej strony, tak jak wtedy na tej przeklętej imprezie szkolnej, kiedy jakaś idiotka nam przeszkodziła, a ty na dokładkę potem niczego nawet nie pamiętałeś - dodał, od razu żałując wspomnienia czegoś, co wydarzyło się dwadzieścia lat temu. Czy mógł się bardziej upokorzyć, niż właśnie w tym momencie? Bo Jude dotychczas mógł myśleć, że całe to nieszczęsne zauroczenie trwało zaledwie kilka lat. - Więc czekałem, nawet na tej pierdolonej kurwa pustyni, ja pierdole, czasem się czułem, jakbyś ty tam też był i chyba to sprawiło, że jak wróciłem, to już nie mogłem dłużej wytrzymać, a ty wtedy jeszcze powiedziałeś, że się żenisz z moją kurwa siostrą. I teraz wiem, że ten stary dziad Lounsbury miał rację, że po prostu tylko ty mnie już łączyłeś z tą zasraną przeszłością, że tylko przy tobie tak nie panikowałem i tylko to za to odpowiadało, ale no Jude, ja w końcu stwierdziłem, że jak coś mam zrobić, to tylko przed tym ślubem, bo potem to już będzie po wszystkim. Bo przecież kurwa męża mojej siostrze nie odbiję, nie wiem, serio mnie popierdoliło - skończył w końcu, zastanawiając się, czy Jude nie wyszedł stąd tak pięć godzin temu - wydawało mu się bowiem, że właśnie tyle trwał jego żenujący wywód.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Powinien być to zapewne ten przełomowy, typowy dla ich rozmów moment; ten, w którym Jude unosi wysoko dłonie, chwilę się jeszcze boczy, lecz po to tylko, by po chwili już wcisnąć na usta uśmiech i jasno wskazać, że się poddaje. Tym razem jednak miało być inaczej, musiało, bowiem te wszystkie targające nim uczucia i emocje sprawiały niejako, że zdawał się sam sobie innym człowiekiem. I chociaż pozostawił tę żartobliwą uwagę bez odpowiedzi, w duchu zaśmiał się pod jej naporem (bo nawet jeśli padło to w formie dowcipu, przyniosło z sobą kojące ciepło). Na sam jego uśmiech, sprawiający mu teraz ból, pozostał obojętny — złość wzrastała w nim z każdą kolejną chwilą, mimo że nienawidził się za to z całego serca.
Gówno wiesz o tym, czego chciałem — wycedził, jasno wskazując, że sprawy przybrały nazbyt poważny obrót. Że nie będzie się wycofywać, chować pod uprzejmościami, wymuszając szczerość, choć nie na takie wyznania dziś liczył. — Gdybyś nie wzdrygał się tak paskudnie za każdym razem, kiedy chciałem ci coś o niej powiedzieć, to może… może teraz… — wszystko byłoby jasne? Dla niego tak właśnie było — każda sprzeczka z Sollie, każda podejmowana przez niego decyzja, wszystkie słowa, którymi ją obdarzał — to wszystko było dowodem na to, że od samego początku tego małżeństwa nie chciał. Że w jego relacji z Sollie chodziło o coś zupełnie innego. Najgorsze dla Jude’a było to, że owszem, przechodził kryzys tożsamości, jeśli można to w ten piękny sposób nazwać, co poczynał jakoś akceptować, ale był w tej walce sam. I właśnie dlatego nie wiedział jak reagować, co mówić, jak się zachować. Potrzebował, żeby to właśnie George był odważniejszy, by wykonał nie tylko pierwszy, ale i drugi i nawet i dziesiąty krok, bo on sam po prostu nie wiedział jak.
No ale oczywiście próbował. Nieśmiało i w sposób zawoalowany, ale jednak jakaś wskazówka się tym wszystkim skrywała. Bo to dopiero teraz nie było wymówione z pogardą, a jasnym smutkiem, że gdyby tylko stało się to wszystko wcześniej, wszystko potoczyłoby się inaczej. Lepiej, tego był pewien. Po jego słowach wstrzymał oddech i utkwił w nim spojrzenie, trzymając się jednak wciąż blisko drzwi — choć winien był wykazać się rozsądkiem wiedział, że w pewnym momencie zapragnie desperacko uciec. Każde słowo nanosiło kolejną sprzeczność do jego już i tak pogrążonych w chaosie myśli; jednocześnie chciał mu przerwać ten monolog krzykiem i uśmiechem, jednocześnie unosił się dumą i pewnością, że dla nikogo poza Geordanem w jego życiu miejsca nie ma. Był zarówno przerażony jak i pełen odwagi, był szczęśliwy i nieszczęśliwy w ten sam, dominujący sposób. Usłyszał jednakże zbyt wiele. I to słów, które wzmocniły nienawiść do samego siebie, do czegoś, czego nie rozumiał, czego się nadal bał. — Pytałeś się. Pytałeś o zdanie innych, tylko nie mnie — uczepił się tejże informacji ze złością, gdy po chwili milczenia odważył się w końcu zabrać głos. — Czy ci się wydaje, że jestem jakiś kurwa upośledzony, że da mi się różne rzeczy w m a w i a ć? Że nie mam, kurwa, mózgu? Że nie jestem w stanie podejmować decyzji? — głos się mu gdzieś po drodze załamał w sposób budzący pytania. Było to wynikiem jakiejś nagłej pewności, że tak właśnie musi być, że faktycznie tychże decyzji podejmować nie potrafi i że każdy to wie. Ale co gorsza Balmont przywołał nagle tamtą imprezę, tę, której faktycznie w pewien sposób nie pamiętał. W pewien sposób, bo jej skrawki kurzyły się w jego pamięciach od lat, uświadamiając mu teraz tak wiele. — Unikałem cię wtedy — przypomniał gorzko, ze strachem, lecz nie zyskał szans na to, by wyjaśnić, co było tego prawdziwym powodem. Bo o ile jeszcze przed momentem jakaś część jego chciała doprowadzić do absurdalnego nowego początku, kolejne słowa mężczyzny odebrały mu wszelkie prawo do… czegokolwiek, tak właściwie. Chciał go przeprosić. Za to, że nie wiedział i nie wie nadal, jak się zachować; by przestać być przeszkodą w jego życiu. By przestać je zatruwać, raz za razem, od tak długiego czasu. Czyż nie był przyczyną całego nieszczęścia, które na Geordana od lat spadało? Czyż nie odpowiadał za każdy wypadek? I teraz, egoistycznie, miałby odebrać mu szansę na to, w końcu pewne sprawy sobie uporządkował? Kiedy jego ciałem wstrząsnął lekki dreszcz był pewien, że nie, nie może. Mówić mu o tym, że chce spróbować, bo musiałby mu zaoferować dużo więcej. Skąd mógł mieć jednak pewność, że i tym razem jakoś go nie skrzywdzi? — To się nie uda — wymamrotał cicho, na wdechu, odwracając spojrzenie. — To, my. Ta przyjaźń. Nie teraz — dodał nieco pewniej, chociaż wciąż tym dziwnym tonem, zupełnie dla niego nietypowym. — Musimy… muszę od tego odpocząć. Zrobić sobie przerwę — miał zbyt wiele spraw do poukładania sobie w głowie, zbyt wiele kwestii do przemyślenia, a George… nie mógł być tego częścią.

geordan balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
W końcu też pojął, właśnie za sprawą tej brutalnej obojętności, że naprawdę coś się zmieniło. Wcale sobie tego nie uroił, nie wyolbrzymiał - z Judem nie łączyła już ich ta sama przyjaźń, co kiedyś.
W milczeniu wysłuchując jego pretensji, odczuł dodatkowo, równie boleśnie i niespodziewanie co wcześniej, że nic już nie będzie w stanie ich relacji naprawić; nie tak całkowicie, by wróciła do początkowego, idealnego wręcz stanu. Było to druzgocące spostrzeżenie, pod którego naporem przez moment utracił zdolność oddechu - nie wiedział bowiem, kiedy dokładnie przegapił moment, w którym tlił się jeszcze ostatni płomyk nadziei. Ciemność, którą ta roztoczyła po swoim odejściu, spostrzegł dopiero przed momentem. Teraz nie widział już nic poza nią. - Bo nie chciałem niczego między nami zepsuć - wytłumaczył się żałośnie, w obliczu zarzutów o pytanie się o radę każdego, tylko nie osoby zaangażowanej w całą sprawę bezpośrednio. - Oczywiście, że nie, przecież w ogóle nie o to mi chodziło! Wydawałeś mi się raczej najlepszym przyjacielem pod słońcem, który z głupiego wyrozumienia gotowy byłby zrobić coś dla mnie wbrew sobie - odparł z mocą, znacznie podnosząc ton głosu. Przecież nie tak to miało zabrzmieć, nie do takich wniosków miał dojść! Czuł, że traci grunt pod nogami, choć nie poruszył się ani o milimetr. Czuł, że cały pokój nieprzyjemnie wiruje, choć ani przez moment nie sprawiło mu trudności namierzenie sylwetki przyjaciela. Właśnie tej chwili się obawiał; jej wystrzegał się przez całe to, pieprzone dwadzieścia lat, a gdy teraz do niej doszło, nie mógł pojąć jej bezwzględności i brutalnej powagi, tego, że działa się tak na poważnie, że faktycznie mogła im zaszkodzić. Że cały ten czas była realnym zagrożeniem. - Myślałem, że to sobie wmawiam, ale… Ale chyba mnie to nie dziwi, bo przecież… Pewnie ja sam to jakoś sprowokowałem, musiałem, w końcu sam byś tego nie zrobił, przepraszam - powiedział głucho, wiedząc już doskonale, jaki koniec będzie mieć ta rozmowa. Nawet granie na zwłokę nie mogło go przed tym uchronić, nawet najobszerniejsze wyjaśnienia, najłaskawszy akt skruchy, żadne błagania, żadne przeprosiny świata, nic. I w końcu to usłyszał.
Objęty paraliżem, czując przesuwające się po żołądku kostki lodu rozpoznawał w sobie początki najprawdziwszej paniki. Przecież bez niego sobie nie poradzi i Jude doskonale o tym wiedział. Musiał wiedzieć. A i tak nie wycofywał swoich słów, zamiast tego szykując się do wyjścia, do faktycznego zostawienia go samego. Na jak długo? Przecież nie na zawsze, prawda? A jednak ta przebudzająca się panika podpowiadała mu coś innego. - Nie możesz, Jude - wyjąkał, mówiąc teraz niemalże szeptem. Przecież nie mógł, nie mógł mu tego zrobić. Najpierw ta panika, teraz kalejdoskop rozmaitych emocji; od odrętwienia do wzburzenia, od rozpaczy do palącej złości. - Kurwa, nie możesz - sprzeciwił się agresywnie, stwierdzając, że złość będzie lepsza, że wszystko będzie lepsze od desperacji nakazującej mu w najbardziej upokarzający sposób błagać o zmianę decyzji. - Jesteś zasranym egoistą, Jude, kurwa, przeklętym skurwysynem, ja pierdole, tak bardzo cię teraz nienawidzę - posyłane wyzwiska, będące niczym innym, jak tylko wołaniem o pomoc miały jakoś mu ulżyć, ale i na to nie miał co liczyć. Chwytając to przeklęte krzesło, które dopiero co oczyścił z nadmiaru ubrań, cisnął gdzieś z impetem o pobliską ścianę, tak jak i lampę stojącą tuż obok, jak niedawno odzyskane listy z przeszłości, które pomagały mu nie zwariować, jak zdechłego kwiata, który obecnie miał się lepiej od niego; jak wszystko, co tylko mógł znaleźć pod ręką, by w końcu wzrokiem nie móc już znaleźć Westbrooka. A więc wyszedł, zostawił go.

jude westbrook
KONIEC :tear: :tear: :tear:
ODPOWIEDZ