studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
#8

Gemma ostatnio sama nie wiedziała co się z nią działo i bardzo się starała, żeby o tym jak najmniej myśleć i jak najmniej analizować. I prawdę mówiąc to czuła się w tym dość mocno samotna, tak jakby nie miała z kim naprawdę o tym pogadać. Ale tak to chyba czasami bywa, że liczymy że jednak przyjaciel zauważy, że ktoś jest w kiepskim miejscu i się tym zainteresuje bez specjalnego proszenia, zamiast no… zajmować się tylko i wyłącznie swoimi problemami. Zwłaszcza, jeśli ten przyjaciel wiedział jaki problem ma jego przyjaciel z rozmową o problemach, uczuciach i tak dalej, tych wszystkich wyznaniach płynących prosto z serca. A Gemma zdecydowanie do takich osób należała. W jej domu niewiele się o tym mówiło, co człowieka naprawdę gryzło, a jej rodzice przez pół życia odstawiali chorą szopkę, z akcentem na jej ojca. I.. no nie nauczyła się pewnych zachowań, które były uważane za normalne i zdrowe, skupiając się na wyparciu i szukaniu zapomnienia. I właśnie w ten sposób wylądowała dzisiaj w kuchni, z wielkim arbuzem, w którym zrobiła dziurę i do którego wlewała butelkę wódki.
- O cześć, robię śniadanie - rzuciła do Kasa, posyłając mu krzywy uśmiech, kiedy wszedł do kuchni, ale nie przerywała. I nie tłumaczyła czemu ma na sobie wczorajsze ubranie. - Świętuje urlop w pracy - dodała, uśmiechając się nawet do niego trochę szerzej i nieco bardziej promiennie. Dobrze wiedziała, że Kas to się przynajmniej przejmuje tym co się z nią dzieje, pokazał to w końcu na imprezie, jako jedyny do niej przychodząc, ale cóż… imprezy mają swoje prawa.
- Myślisz że to czekoladowe ciasto już zniknęło z lodówki? - dopytała, bo jak wiadomo ,to dobre połączenie do arbuza i wódki. Które powinni się trochę marynować w lodówce przed zjedzeniem, ale Gemma chyba nie zamierzała czekać na ten moment… W końcu mimo wszystko kilka godzin pospała, więc potrzebowała energii na dzień dobry, trochę witamin, trochę... no.... witamin, tak. W arbuzie były jakieś witaminy.
przyjazna koala
-
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
9.

Kasper właśnie podjechał pod dom. Miał dzisiaj jedną z tych chujowych zmian w kawiarni, gdzie musiał się pojawić w pracy wcześnie rano, żeby razem z dwiema innymi osobami przygotować lokal do porannego ruchu. Robili ciasta, wypiekali bułki, robili jogurty, wszystko dla klientów, którzy i tak będą drzeć na nich mordy od samego rana, że coś jest nie tak z ich zamówieniami. Kasper zdążył się przyzwyczaić do tego, że ludzie zawsze będą się na nich wkurwiać. Nauczył się jednak, że z chamskim klientem nie wygra, więc po prostu gapił się na taką osobę, słuchał jej, a właściwie to nie słuchał i zapominał ruszając ze swoim życiem i z dalszą robotą. W sumie to był w szoku, że jeszcze z tej roboty nie wyleciał. Może dlatego, że jego szef był tak obecny w tej robocie jak ich współlokatorka Flora. W sumie nie wiedział co się z dziewczyną działo i kiedy ostatecznie się wyprowadziła. Kasper wiedział tylko, że mają dodatkowy pokój na zbyciu i fajnie jakby ktoś się pojawił, bo i byłoby więcej mord między, które można by dzielić rachunki. Zapalił jeszcze przy aucie szybkiego papierosa gapiąc się po oknach sąsiadów, wziął swoje rzeczy i wszedł do domu.
-Siemka – Przywitał się na wejściu, a później wszedł do kuchni skąd słyszał jakieś hałasy. –Hej – Przywitał się z Gemmą już bardziej personalnie. Zaśmiał się widząc jej śniadanie. –Załapię się na porcję? Albo dwie? – Zapytał i postawił na blacie papierową torbę z żarciem, które zabrał z kawiarni. Zapewne nie powinien tego zabierać, bo jakieś resztki mogli zabierać pod koniec dnia, żeby na drugi dzień nie sprzedawać klientom wczorajszych rzeczy, ale Kasper uznał, że te nadęte buraki nie zasługują na wszystkie pyszności jakie Kasper ze współpracownikami wypiekali rano. –To jak potrzebujesz towarzystwa to ja mogę poświętować z tobą to, że resztę dnia mam wolną. I jutro też. Chyba. – Zastanowił się przez chwilę, a później uznał, że w sumie wyjebane. Najwyżej pójdzie do pracy na kacu. Albo nie pójdzie wcale tłumacząc się tym, że go brzuch boli.
-Wątpię. Nic co czekoladowe nie wytrzymałoby w tym domu zbyt długo. – Powiedział, ale podszedł do lodówki, otworzył ją i próbować zlokalizować coś co mogło sugerować obecność tortu. –Skąd w ogóle był ten tort? – Zmarszczył brwi. Nie pamiętał, żeby jakiś przynosił, ale też często był tak zjarany, że nie pamiętał, że jest zjarany. –Ale przyniosłem coś z pracy. – Powiedział i chwycił torbę i zaczął z niej wyciągać gotowe bułki i jakieś kawałki ciasta. –Ta szarlotka jest dobra. – Wskazał.

gemma macfarland
sumienny żółwik
alemalpa#7279
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Dlatego Gemma wolała swoją pracę. Szła do biura, nie przeszkadzało jej milion osób, które próbowały się na niej wyżywać, tylko… no miała swój komputer, swoje telefony i papierki do zrobienia. I nie musiała się przejmować nawet tymi rozczarowanymi pracownikami, bo nie była swoją szefową, a jedynie pracownikiem biurowym, więc wszystko jej przekazywała. Ewentualnie dawała komuś raporcik do skargi do wypełnienia, więc mogli się wyżyć na tym biednym skrawku papieru i długopisie, a nie na niej. Zresztą i tak nie miała tam żadnego wpływu na decyzje i całe postępowanie, więc mogła sobie spokojnie kacować po chlaniu dzień wcześniej, jeśli akurat miała czas szalonych imprez.
- Tak, zdecydowanie, ale nie wolno ci narzekać jak będzie mało… - spojrzała na arbuza - wypieczony - i podsumowała, chociaż wiadomo że nasiąkanie wódką niewiele ma wspólnego z pieczeniem. I tak, po prostu będą jeść wódkę z kawałkami arbuza, a nie wódkowego arbuza, ale kto dba, w brzuchu i tak wszystko się wymiesza.
- Mogę chcieć towarzystwo, zwłaszcza jak masz coś fajnego w tej torbie - uniosła brwi, czekając aż pokaże, czy przyniósł jakieś kanapki, czy inne przysmaki. Lubiła te niespodzianki, zwłaszcza z jej kiepskimi zdolnościami kulinarnymi. A teraz były w ruchu, nie mogła sprawdzić sama, bo pewnie arbuz razem z butelką by wylądował na ziemi.
- A to bestie - mruknęła, chociaż to pewnie ona zjadła większość tego ciasta, żeby zajeść smutki. Gems nie potrafiła kontrolować własnych emocji i niestety często zajadała stresy. Albo wręcz przeciwnie, przegładzała się w trudnych chwilach. Miała bardzo niezdrowe relacje z jedzeniem. - Nie wiem, ale mogłoby go być więcej. Coś jeszcze możemy uczcić, na przykład to że zostało już tylko pięć włochatych bestii - zmrużyła lekko oczy - i jeden wygląda jakby zdechł, ale nie daj się nabrać, one hibernują, ciotka mnie uprzedziła. Była pewna, że wszystkie wpadną w hibernację z rozpaczy, że jej nie ma, ale te niewdzięczne szczury bez ogona nie mają za grosz uczuć w sobie - podsumowała, wbijając nieco mocniej butelkę w arbuza. Właściwie to już była pusta, ale nie zauważyła, więc trzymała dalej.
- Nieźle pachnie - przyznała, kiwając lekko głową, a potem sięgnęła po widelec z szuflady, żeby uszczknąć sobie kawałek - o cholera, faktycznie - pokiwała, a potem zmarszczyła brwi. - Powiedziałabym że lepsza niż seks, ale wiadomo że tak nie jest, inaczej nie mielibyśmy problemów w życiu - dodała, niezbyt wyraźnie, no ale jadła, okej? Poza tym chyba nie chciała o tym gadać, nawet jeśli już gadała.
przyjazna koala
-
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Kasper lubił swoją pracę, ale na dłuższą metę to taki stały kontakt z ludźmi był w chuj męczący. Cieszył się, że za kilka lat będzie pracował tylko ze zwierzętami i głownie z takimi, które nie mają właścicieli więc nawet nie będzie musiał dilować z ludźmi. Jego przyszłość zapowiadała się bardzo przyjemnie. Chociaż kto wie co się wydarzy, może jednak do końca życia będzie wycierał stolik i w tej kawiarni.
-Postaram się nie narzekać. Ale będzie ciężko, bo dzisiaj słuchałem dużo narzekania, więc jestem nabuzowany. – Pewnie z chęcią, w ramach żartów użyłby niektórych skarg, które serwowali mu od rana zdesperowani klienci. –Co to w ogóle za pomysł? – Zapytał wskazując na wódkowego arbuza i nawet poszedł umyć ręce, bo był jaki był, ale o higienę dłoni musiał dbać.
-Zawsze. – Nigdy nie przynosił czegoś paskudnego. Paskudztwa zostawiał dla innych pracowników, albo dla klientów. Mieszkańcy Nory zasługiwali na frykasy, na które pewnie sami nie mogli sobie pozwolić. Więc Kasper wykorzystywał to, że mógł zabierać to jedzenie. Chociaż „mógł” to bardzo naciągane słowo.
-Co się stało z resztą? – Zmarszczył brwi. Nie pamiętał, żeby ktoś tutaj przychodził i pytał o chomiki w celu adoptowania jakiegoś. Nie kojarzył też, żeby Gemma z chomikami wychodziła. A wiadomo, że sama raczej by z nimi nie wyszła, bo raczej prosiłaby o pomoc Kaspra albo Rydera, żeby je gdzieś przetransportować. Także no… zaczął się zastanawiać co z tymi chomikami. –Myślałem, że do tego czasu może jednak uznasz, że są słodkie i urocze i że zaczniesz z nimi żyć w zgodzie. – Kasper to pewnie wchodził do pokoju Gemmy jak jej nie było i gadał sobie z tymi chomikami i cieszył się ich towarzystwem, bo były takie słodkie i urocze i głupiutkie.
Zaśmiał się i sam wziął sobie jakiś sok z lodówki i się napił. On zdążył sobie podejść trochę w pracy, więc frykasy, które stały przed Gemmą były zdecydowanie dla domowników. Wkrótce i tak ma m kolejną zmianę więc uzupełni im zapasy.
-Liczyłem trochę na to, że może uda nam się dokończyć rozmowę z imprezy. – Nie owijał w bawełnę. Pamiętał o tym, że impreza nie była dobrym miejscem na tą rozmowę, a Gemma była ewidentnie czymś przybita. –Co się dzieje, MacFarland? – Zapytał wprost, napił się soku i wyjął z kieszonki papierośnicę, w której miał kilka blantów. Jednego położył przed Gemmą, a drugiego odłożył sobie.

gemma macfarland
sumienny żółwik
alemalpa#7279
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Gemma uważała, że jest w niej bardzo dobry. I że w ogóle, dobrze się nadaje do kontaktów z ludźmi. Cieszyła się generalnie, że przed laty w tej piaskownicy postanowiła stanąć po stronie Raji i ją uratować, bo przez nią poznała bardzo ważnego dla niej przyjaciela. Przyjaciela na dodatek, który naprawdę się przejmował tym, co się z nią działo i czuł kiedy trzeba być obok. Sama tak nie do końca umiała, bo jak wiadomo, jej rodzice byli trochę upośledzeni pod tym kątem i… no może od Kasa się nauczy.
- Narzekanie jest najgorsze. Po co narzekać i się nad sobą użalać, jak można się zamknąć i kupić arbuza, a potem wsadzić mu butelkę w dziurę - mruknęła, bo to brzmiało dla niej lepiej niż rozmawianie. W ogóle nie chciała gadać, tylko rzucać się w wir autodestrukcyjnych zachowań. Zresztą, jakie rzucać, już się dawno w nim taplała i kręciła dookoła.
- Nie słyszałeś nigdy o pijanym arbuzie? - zapytała, szczerze zdziwiona. - To taka bardziej naturalna wersja pijanych żelków albo szotów z galaretek - dodała, przechylając lekko głowę w bok. - A wiadomo jaka jestem eko, lubię wszystko co naturalne - dodała zaraz potem, unosząc brwi. - Możemy sobie wziąć coś naturalnego do tego - dodała, mając na myśli oczywiście blanta, ale Kas na pewno się w tym już dawno połapał. Ostatnio Gemma o wiele częściej sięgała po ten ziołowy umilacz życia.
- Znalazłam forum dla starszych pań, które się martwią, że nie mają siły się schylać do kociej kuwety i boją się o swoje rośliny, więc im poleciłam trochę mniejsze kotki - wyjawiła, kiwając powoli głową. - Rzuciły się na nie jak dzikie, bo każdej powiedziałam, że mam tylko trzy sztuki - dodała, bo miała jednak łeb do interesów, kiedy się postarała! A no, tu miała naprawdę dość tego, że całe jej życie było zasyfione, więc musiała chociaż swoją sypialnię odzyskać i pozbyć się syfu stamtąd. Była bardzo zdesperowana.
- Te pomioty szatana sprowadzają na domy zagładę, pożary i inne kataklizmy. Chcesz zginąć? Życie ci niemiłe? - zapytała, całkiem serio, bo uważała je za prawdziwe zagrożenie i Kas powinien o tym dobrze wiedzieć, znał ją jak historia o nawiedzonym chomiku miała miejsce i widział ślady ugryzień, jak jeszcze krwawiły, bo takie były świeże!
Wpatrywała się w swojego arbuza, pojąc go wódką do samego końca, a potem wyjęła butelkę, trochę zbyt gwałtownie, kiedy wspomniał o imprezie. - Daj spokój, musiałam się wbić w nastrój - skłamała, wzruszając lekko ramionami. A potem westchnęła i podniosła na niego wzrok. Najpierw schowała arbuza do lodówki, a potem wzięła arbuza, usiadła na blacie koło jedzenia, wbijając widelec w pierwsze ciasto i biorąc gryza - a jak myślisz? Znowu wszystko chrzanię i wracam do punktu wyjścia - przyznała, sięgając zaraz potem po tego blanta i ze stanika wyciągnęła zapalniczkę, bo jak wiadomo, stanik to super schowek na wszystko. - Finn się dzieje - doprecyzowała, gdyby miał jakieś wątpliwości.
przyjazna koala
-
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Tak na poważnie to Kasper powinien zacząć myśleć o tym, żeby może znaleźć pracę w swoim zawodzie. Nawet coś w ramach praktyk, ale żeby jednak gdzieś zdobywał doświadczenie. Nie pomyślałby nawet o tym, ale rozmawiał z Rają i ona też myśli o zmianie pracy żeby jednak coś robić w zawodzie. No i tak do Kaspra zaczęło powoli docierać, że może to jest ten moment kiedy ich paczka powoli się rozpada. Każdy zaczyna myśleć o tym, żeby iść w swoją stronę i rozpocząć życie na własną rękę.
-Bo ja wiem… – Zastanowił się na chwilę i spojrzał na nią z uśmiechem. –Wszyscy narzekamy. Na wszystko. Czy tego chcemy czy nie. – Wzruszył ramionami. Nie dało się tego uniknąć. Nawet jakby Kasper wiódł życie bogatego człowieka i pracowałby w zawodzie, albo miał pracę marzeń to na bank znalazłby coś na co mógłby sobie ponarzekać. –Planujesz topić swoje smutki i zmartwienia? – Zapytał, bo jednak jej ton głosu wskazywał na to, że coś ją gryzie.
-Nie. – Pokręcił głową. –Czy ja ci wyglądam na kogoś kto gustuje w owocach? – Zapytał chociaż to było głupie pytanie, bo jednak był chudy i patykowaty i wszystko w nim sugerowało, że dbał o to jak się odżywia, ale to jedna tylko pozory i dobre geny.
-Czekaj… co? – Zmarszczył brwi i się wyprostował, bo teraz nie ogarniał absolutnie o czym Gemma mówi i czy mówiła poważnie. –Serio oszukałaś starsze kobiety wciskając im chomiki, którymi nie będą w stanie się opiekować? Poza tym… serio nie odróżniły chomika od małego kota? – Dobra, dla Kaspra to było trochę niepokojące. W końcu nie po to studiował weterynarię i nie po to obiecał sobie zajmować się zwierzakami, żeby teraz słuchać o tym, że Gemma znęcała się nad chomikami i wysłała je na pewną śmierć. Są granice wszystkiego. Już naprawdę lepiej byłoby je oddać do zoologicznego, albo jakiegoś ośrodka gdzie posłużyłby jako pokarm dla węży. Naturalna kolej rzeczy. A tak… chomiki prawdopodobnie będą żyły w syfie i w warunkach, do których nie są dostosowane. O ile w ogóle przeżyją, bo to wszystko brzmi jak pewna śmierć. –Brałaś coś? – Zapytał zatroskany. Wiedział, że Gemma nie miała dobrej relacji z tymi chomikami, ale teraz to już zaczął się o nie martwić.
-Jeśli mam być szczery to absolutnie nie wyglądałaś na kogoś kto planował się wbić w nastrój. – W końcu przyszła, pokazała się i zaraz poszła do kibla, żeby siedzieć samotnie. No, a później rozmowę, która się nawet nie zaczęła przerwała im, nawet nie pamiętam kto, bo tyle się ich przewinęło. –No właśnie nie wiem, dlatego pytam. – Usiadł sobie i zaczął obracać w dłoniach butelkę z sokiem, wpatrywał się przy tym w przyjaciółkę. –W sensie… jesteście razem? Zaczęliście się spotykać? – Nie pamiętam jakie masz z nim relki i szukałam u ciebie w relkach, ale nic nie ma więc muszę postawić na takie zachowanie.
sumienny żółwik
alemalpa#7279
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Gemma też będzie go wspierać, jeśli będzie szukać czegoś nowego. Wybierze mu zacne ubranko na rozmowę o pracę, tak żeby poczuł siłę i pewność siebie, jak po jakimś TedTalku! I no kiedyś trzeba było dorosnąć, ale to wcale nie znaczyło, że relacja musiała się rozpaść. Po prostu z czasem trzeba było wprowadzać pewne zmiany. Co prawda Gemmie ani trochę się nie podobały te zmiany, które wprowadzała Raja, ale widocznie miała swoje powody żeby ją odcinać. Każdy chyba jakieś zawsze ma, to ich zasadność jest kwestią sporną.
- Topić, zatłuc i dźgnąć w samo serce - przytaknęła i mocniej wbiła butelkę w arbuza, dla podkreślenia swoich słów. A potem uniosła brwi - co innego się z nimi robi? - dopytała, tak jakby nie wiedziała, że są zdrowsze i dojrzalsze sposoby pod ręką.
- Tak. I na takiego, co z chęcią by założył taką kieckę z bananów, jak Josephine Baker - rzuciła, na sekundę odzyskując iskierkę swojego dobrego nastroju i rzucając mu nieco wyzywające spojrzenie. Chociaż wiadomo że Kas był chyba najbardziej dojrzały w tym domu. Ciekawe czy to przez to, że miał taką dojrzałą dziewczynę…
- Jakie oszukałaś? Powiedziałam, że to lepsze koty - rzuciła, unosząc brwi - poza tym dzięki temu będą mogły się wyspać i nie będą się martwić, że kot im zje ich tabletki, czy tam jedzenie, zanim zdążą do niego dojść - dodała, bo jej plan w jej głowie miał jak najbardziej sens. A potem wzruszyła lekko ramionami. - Nie były przebrane za koty, widziały co im przyniosłam, a jak zobaczyły małe klatki i zdjęcie w powiększeniu, to się zakochały - dodała, żeby nie myślał, że oszukiwała staruszki i zaraz przyjdzie ją jakiś dzielnicowy ścigać. O to się nie musiał martwić, sprawa była pod kontrolą.
- Kopnę cię zaraz - rzuciła na jego pytanie o to, czy coś brała i rzuciła mu zirytowane spojrzenie. Poza tym powinien się z nią cieszyć, w końcu pozbyła się koszmaru ze swojego pokoju. Chociaż ich zapachu jeszcze do końca się pozbyć nie umiała..
- Before to znana praktyka - mruknęła, brnąc, ale nieważne. Impreza była w ich mieszkaniu, starała się, okej? Mimo że miała paskudny nastrój i że trochę jej się w życiu sypało, bo po raz milionowy popełniała takie same głupie błędy.
- Nie… - pokręciła głową - to znaczy spotykamy się, bo oczywiście wszechświat musi mi go zawsze wciskać pod nos, ale ‘razem’ robimy tylko niektóre rzeczy - dodała, trochę ponuro, uciekając wzrokiem w bok.
przyjazna koala
-
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Kasper niby był mega poważny. A już na pewno był najpoważniejszym mieszkańcem tego domu. Mimo wszystko dopiero niedawno dotarło do niego to, że przeraża go wizja tego, że jednak będą musieli dorosnąć. Oczywiście pomijam fakt, że już byli pełnoletni. Po prostu dopóki jeszcze Kasper miał status studenta to poczuwał się, że nie ma jakiś sensownych obowiązków. Zaraz jednak studia się skończą, będzie trzeba rozpocząć dorosłe życie i pracę na pełen etat. Bał się tego, ale jednocześnie bał się o tym mówić na głos. Któremukolwiek z przyjaciół.
Trochę się zmartwił widząc tą agresję i nawet zszedł z tego blatu i podszedł do Gemmy. Położył jej dłoń na ramieniu. –Spokojnie. To dosyć ostre metody. Spróbujmy najpierw o tym pogadać. Co ty na to? – Zaproponował i nawet się uśmiechnął.
Zaśmiał się. –Dobra. To oczywiście było źle zadane pytanie, bo oczywiście, że wyglądam na kogoś takiego. – Podrapał się po policzku i myślał o tej kiecce z bananów. –Masz rację. Z chęcią bym taką złożył. – Pokiwał głową. –Oczywiście najpierw bym się upewnił, że nie ma tam żadnych pająków i innych dziadostw. – W końcu swego czasu z fascynacją czytał artykuły o tym jak do polskich marketów trafiały banany, które przyozdobione były egzotycznymi pająkami. Nie chciałby zostać dziabnięty przez takiego. –Dobrze bym się w niej prezentował, nie? – Zapytał w ramach żartu i nawet zrobił jakiś piruecik, żeby pokazać, że nosiłby taką kieckę z klasą i gracją i w ogóle ze wszystkim. Figurę miał odpowiednią.
-Mam nadzieję, że były świadome tego co ostatecznie zaadoptowały. – Posmutniał, bo nie chciałby słyszeć o tym, że chomiki szybko pozdychały. Teraz pewnie namiętnie będzie myślał o tych chomikach przez kolejne kilka dni. Westchnął ciężko i prawie dramatycznie złapał się za serce, ale już sobie podarował.
-Wiesz… biorąc pod uwagę jak bardzo agresywna jesteś w stosunku do biednego arbuza, to może kopnięcie mnie trochę by ci pomogło. – Zasugerował z lekkim uśmiechem, ale jednocześnie obawiał się tego, że Gemma serio zaraz mu przypierdoli, a on będzie żałował swojej propozycji. No, ale czego nie robi się dla przyjaciół?
Westchnął ciężko. –Dlaczego znowu w to brniesz skoro dobrze wiesz jak to się skończy. Spójrz jak już się z tym czujesz i co przez to robisz. – Wskazał na arbuza. –Wszechświat może ci go wciskać, ale pamiętaj, że możesz po prostu powiedzieć „nie”. – Położył jej dłoń na ramieniu i ją przez chwilę pomiział.

gemma macfarland
sumienny żółwik
alemalpa#7279
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Tak, zdecydowanie w tym domu miał koronę odpowiedzialności, z tym nawet nie ma co sie sprzeczać przecież. Tak życiowo Gemma też sobie nie radziła wcale źle, to z uczuciową częścią tego całego bałaganu miała ogromny problem. I tak, koniec studiów był tuż za zakrętem. U Gemmy przygoda z szkolnictwem wyższym była trochę szalona, pełna różnych zmian, ale nie narzekała na swoją drogę. W końcu po to są studia, żeby odnaleźć siebie w tym szalonym świecie. I trzeba podejmować ryzyko i próbować różnych rzeczy, żeby mieć pewność czego człowiek chce. I.. no podejrzewała, że za niedługo pozna odpowiedź na to pytanie. Więc Kasper mógł z nią swobodnie o tym gadać, bo dobrze wiedziała co to za uczucie.
- No okej, wyłączę tryb April Ludgate - obiecała, chociaż nie wiedziała czy da radę dotrzymać słowa, bo ostatnimi czasy była dość nieprzewidywalna. Aczkolwiek to jej dotykały zapędy destrukcyjne, a nie innych osób…
- Zrobimy ci taką na Halloween - obiecała, bo jak wiadomo to zawsze było super święto. Chociaż ja nie wiem kiedy Australia je obchodzi, skoro teraz świętują początek wiosny, ale to zdecydowanie nieodpowiedni moment na takie rozkminy.
- Nie chce cię kopać - odpowiedziała od razu - chyba - i dodała po sekundzie, zastanawiając się przez moment nad tym co powiedziała - nie, zdecydowanie nie chcę - i podsumowała, żeby trochę go uspokoić. A potem… no potem zajęła się rozdrapywaniem rany, która chyba nigdy tak naprawdę się nie zagoiła.
- Bo.. tak - odpowiedziała. - Nie umiem tego wyjaśnić. To po prostu się dzieje. On jest obok, a moje rozsądne myślenie znika. Nie mogą istnieć w jednej przestrzeni, to pewnie jakieś prawo fizyki - rozwinęła, kiwając powoli głową. Nie potrafiła wyjaśnić czemu zawsze mu się poddawała. To było zbyt niezdrowe na miłość.
- Właśnie nie umiem. Tracę głowę, głupieję i robię… no uprawiam z nim seks, który zawsze jest wspaniały i pozbywa się z mojej głowy kolejnych szarych komórek - uzupełniła i zerknęła na niego. - Masz jakieś pomysły jak z tym walczyć? Bo ja naprawdę nie wiem - przyznała - miałeś tak kiedyś? - i dopytała ciszej, żeby sprawdzić, czy jest sama w tym szaleństwie, czy jednak nie.
przyjazna koala
-
lorne bay — lorne bay
23 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
There is no way to my heart, someone else still has it.
Zmarszczył brwi. –To nawet nie April Ludgate. To bardziej Wednesday Addams. – April była dosyć specyficzną postacią, ale do nastroju Gemmy to Wednesday pasowała bardziej. No i trochę go to martwiło, bo raczej wszyscy byli tutaj pozytywnym towarzystwem, a jak mieli jakieś problemy to nie było nic czego nie obgadaliby wspólnie. Chociaż ostatnimi czasy nie było za bardzo czasu na to, żeby spędzali czas we czwórkę. Może dorosłość dopadła ich szybciej niż przewidywali.
-Halloween to chyba nie jest odpowiednia okazja na taki strój. – Jak każdy [chyba] normalny człowiek, Kasper był fanem Halloween, które rzeczywiście miało straszne klimaty. No i takie stroje zazwyczaj wybierał. Taka sukienka zdecydowanie nie nadawała się na to święto. Tym bardziej, że Guillebeaux świętował Halloween co roku. Jego stroje były starannie dobrane.
Wysłuchał Gemmy i co jakiś czas kiwał głową, żeby miała świadomość, że Kasper łyka każde jej słowo i rzeczywiście to jest moment, w którym może się wygadać, bo będzie wysłuchana i nikt nie będzie jej oceniał.
-No wiesz… w tym przypadku najlepsze byłoby po prostu odcięcie się. Tak kompletnie. Olej go, jak go widzisz to przywitaj się i idź dalej, jak wpadniesz na niego przypadkowo to nie pozwalaj sobie na to, żeby interakcja trwała dłużej niż dwie minuty. – Zaproponował. –Z tym, że to jest ta trudniejsza część. – Bo wiadomo, nie da się po prostu tak kogoś ignorować. Zwłaszcza kogoś kto wiesz, że jest dla ciebie złym wpływem, ale i tak chcesz z tą osobą przebywać. –Druga opcja jest taka, że po prostu… pozwól sobie na to co macie. Korzystaj z tego, ale staraj się wypierać z tego emocje. Wiem, to też jest ciężkie, ale wiesz… jesteśmy młodzi, seksowni, nie mamy tak naprawdę jeszcze żadnych obowiązków i zobowiązań. To jest najlepszy okres w naszych życiach, kiedy możemy sobie pozwolić na to, żeby mieć złamane serce… i żeby łamać serca innym. – Uśmiechnął się i położył jej dłonie na ramionach. –Bądźmy młodzi i beztroscy. – Dodał.

gemma macfarland
sumienny żółwik
alemalpa#7279
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
- Byłyby najlepszymi przyjaciółkami… - zauważyła, unosząc brwi. To byłby naprawdę zgrany duet, Wednesday by torturowała, a April obserwowała i się jarała. Albo wręcz pomagała, kto to wie. Tylko Andy miałby zdecydowaną konkurencję, bo co gdyby April zakochała się w kimś z rodziny Addamsów? Albo w samej Wednesday? To miałoby sporo sensu!
- A jaka jest? Chcesz ją zaprezentować Max na prywatnym pokazie? - zapytała, bo w sumie nie wiedziała o planach Kasa i cóż, nikt jej nie wtajemniczył w tym całym bliskim towarzystwie, w którym wszystkie sprawy tak razem były obgadywane. Ten łańcuszek smsów ją ominął, nie jako jedyny zresztą. Więc Gemma się od nikogo nie odsuwała w dorosłość, po prostu handlowała z tym co miała i z tym jak ją ludzie traktowali. I dlatego dopiero teraz mogła się w końcu wygadać, chociaż była na to gotowa już od dwóch miesięcy...
- Próbowałam, poległam - przyznała, bo naprawdę się starała. Ignorowała go na plaży, ignorowała go, kiedy przyszedł tutaj i wprosił sie do środka.. - Gdzie się mogę tego nauczyć? - zapytała, bo Kas naprawdę był świetnym słuchaczem i bardzo dobrą ciocią radą, więc może po prostu Gemma potrzebowała jakiegoś profesjonalnego treningu w tym zakresie, no i to właśnie Kas był człowiekiem do tej roboty?
- Uciekam od niego po seksie, ale on doskonale wie co to znaczy i jaki ma na mnie wpływ - pokręciła głową. - Ale nie wiem Kas, ja po prostu… wiem że chce mieć coś poważnego i ważnego z kimś, i wiem że Finn nie jest tą osobą. Bo widzę, że się nie zmienił, że nie bierze odpowiedzialności za to co w przeszłości robił. Nigdy mnie nawet nie przeprosił za swoje humory, za wieczne wyżywanie się na mnie, kiedy mu się sypało. A każde rozpoczęcie czegokolwiek z nim, to znowu wpadanie w ten dół, z którego oboje wyjdziemy skrzywdzeni - westchnęła ciężko. - Może powinnam poszukać jakiegoś klasztoru i wybrać się tam na wymianę studencką… o ile siostry zakonne zajmują się też nauką, a nie tylko kuciem na pamięć modłów i odkrywaniem, jakie sandały nosił Jezus w tych swoich uniwersytetach katolickich… - mruknęła. Oczywiście wiara się też nie zgadzała jej z ich, ale czego człowiek nie zrobi, żeby wyleczyć złamane serce! No i sobie pewnie jeszcze pogadali coś tam o skomplikowanych sprawach, upili się arbuzem i poszli spać, czy coś.

/zt x2
przyjazna koala
-
ODPOWIEDZ