marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
#8

Gdyby ktoś z boku spojrzał na wszystkich znajomych Kellana, doszedłby do wniosku, że mężczyzna kompletnie nie zastanawia się nad ich doborem. Były to osobistości w różnym wieku, o zupełnie innych zainteresowaniach i charakterach. Był też Jebbediah – indywiduum na skalę światową.
Nie zapominajmy też o Enrici, szanowanej pani neurochirurg, dla Kallena jeszcze kobiecie w kwiecie wieku. Szkoda tylko, że ona chyba siebie nie widziała w ten sam sposób. Stateczna, sztywna jak kij od miotły. Typowa angielka. Jej zachowanie często Jonesa bawiło i sam już nie pamiętał, ile to razy próbował namówić ją na coś szalonego. Według niego, gdyby choć raz odpuściła i dała się namówić np. na zabawy dla nastolatków, od razu by odżyła.
Kellan nie był jednak na tyle głupi, by od razu proponować Enrice skoki ze spadochronem, czy polowanie na wombaty. Na to było jeszcze stanowczo za wcześnie. Najpierw, postanowił ją upić. Ale nie jakimś drogim, wyszukanym winem. Nawet nie wódką. Postanowił, że do tego celu wykorzysta domowej roboty bimberek. Przepis znalazł w internecie i męczył się długo, by ten trunek nadawał się do spożycia.
Zanim też, udał się do posiadłości pani Macnee, sprawdził jej grafik w pracy przynajmniej piętnaście razy. Jak to zrobił? Zadzwonił do szpitala, podając się za jedno z jej dzieci. Iście szatański plan. Potem, upewnił się, że wspomniane wyżej latorośle Enrici nie będą im przeszkadzać, a na sam koniec w pewien sobotni wieczór, wskoczył na swojego Harleya i ruszył do przyjaciółki.
Miał tylko nadzieję, że nic jej nie wyskoczyło. Że któryś dzieciak nie dostał kataru, gorączki, czy cholera wie czego innego i nie zostało w domu. Albo co gorsza, że Macnee, nie będzie chciała się z nim zabawić.
Podejrzewał, że warkot jego motoru było słychać dużo wcześniej. Gdy tylko zajechał na miejsce, zaparkował gdzieś na uboczu, domyślając się, że jeśli zdoła namówić przyjaciółkę na popijawę, nie wróci tego wieczoru do domu.
Zadzwonił dzwonkiem i czekał aż ktoś mu łaskawie otworzył. Nie zapowiedział się wcześniej, więc sądził, że Enrica będzie zaskoczona jego widokiem.
– Cześć. Niespodzianka! - Zawołał, kiedy tylko drzwi stanęły przed nim otworem. - Dziś nie zajmujemy się niczym innym, tylko piciem. - Powiedział z szerokim uśmiechem na ustach, wyciągając zza poły swojej kurtki butelkę po mleku, wypełnioną bimberkiem. – Sam robiłem. Musisz koniecznie posmakować i nawet nie próbuj się wywinąć. - Dodał po chwili, grożąc jej palcem. - Czas, żebyś wyjęła ten kij z tyłka i zaczęła się bawić.


enrica duke-macnee
sumienny żółwik
żuczek#2609
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Nigdy nie postrzegała siebie jako osoby sztywnej. Z zasadami, racja. Perfekcyjnie zorganizowanej – a kto robił temu gamoniowi listy co zabrać w podróż (?) – owszem. Mającej na głowie szpital, dom i dwójkę dorosłych dzieci, odhaczyć. To, że czasami nie starczało jej życia na szaleństwo nie było dla niej żadnym wyznacznikiem. Ile razy ona trzymała w rękach wiertarkę, starając się ominąć tętniaka? Jeśli to nie było rozbrajanie bomby, to już nie wiedziała co tym jest. Takie działania jednak wymagały precyzji i przeświadczenia o nieomylnej ręce, więc raczej nie mogła się ciągle upijać na smutno. Owszem, powody były i na samą myśl o Irvingu najchętniej otworzyłaby jakieś dobre whisky (produkcji szkockiej, bo była przekonana, że wówczas jej mąż zerwałby się ze śpiączki, żeby potępić jej wątpliwy gust), ale na Boga, to że tak robi większość społeczeństwa to nie znaczy, że ona musi się tej modzie poddawać.
Wręcz przeciwnie, postanowiła dla dobra dzieci być na tyle dzielna i twarda, żeby nie dawać po sobie niczego poznać. Jak dotąd wychodziło jej to całkiem nieźle, bo jej synowie rozpierzchli się po mieście w poszukiwaniu rozrywek wszelakich, a jej pozostawało towarzystwo kota. Jeszcze tego najmniej zaprzyjaźnionego z nią, który prychał nieprzyjaźnie, bo nie była swoim męża. Oj tak, ona też tęskniła i w tej nostalgii była niemalże gotowa na tę jedną łzę żalu, ale nie została ona wylana, bo usłyszała dzwonek do drzwi.
Kogo mogło nieść o tak nieludzkiej porze? Jej synowie posiadali klucze i nakaz, by nie budzić matki w razie czego (w końcu wychowywali się z dwójką lekarzy na pokładzie), więc tu musiał być gość innego kalibru. Zapięła więc koszulę – nadal perfekcyjnie wyprasowaną i śnieżnobiałą – i ruszyła na powitanie… przyjaciela, znajomego?
Jakimś cudem Kellan przyplątał się do ich życia, a jej mąż – nieobecny już duchem, tylko ciałem – oczywiście zachował się jak typowy dzieciak i stwierdził, że chce go przygarnąć. Nie widział różnicy między dwumetrowym marynarzem, a kotami, które zwykle karmił, więc i Enrica postanowiła tego nie dostrzegać. Zwłaszcza że mimo jej sztywnego usposobienia, które zwykle krępowało tego jegomościa, darzyła go nieukrywaną sympatią.
Która oczywiście, mogła się skończyć po jej kontakcie z trunkiem, który właśnie przytachał.
- Nie dostałam twojego powiadomienia o byciu w mieście. Dzień przed wizytą wystarczyłoby się zapowiedzieć – pouczyła go, ale bardzo łaskawie uchyliła drzwi od swojego królestwa, wskazując mu kanapę i rozglądając się za odpowiednim naczyniem do tego czegoś. Podała mu karafkę, mógł przelać to coś, co może w kryształach zacznie wyglądać bardziej apetycznie. – Czego sobie życzysz do jedzenia? – Kellan faktycznie był jak kot, domagał się stuprocentowej uwagi i zazwyczaj wyżerał wszystko, co mieli.
Tylko koty ją czasami z wdzięczności lizały… Nie, zdecydowanie powinna przystopować z pic

Kellan Jones
sumienny żółwik
enchante #8234
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
To, że w pracy Enrica musiała być opanowana i zorganizowana, rozumiało się samo przez się. Przecież nikt nieodpowiedzialny nie mógłby grzebać ludziom w mózgach. Dla Kellana jednak niezrozumiałe było to, iż kobieta była taka sama również w domu. Czasami nawet, zastanawiał się jak jej dzieci to znosiły. Posiadanie tak sztywnej matki, pewnie jeszcze do tego posiadającej określone zasady życia rodzinnego, był zapewne kwestią iście nieznośną.
Jones, nie mając ostatnio zbyt wiele do roboty, postanowił iż jego kolejnym zadaniem będzie wyciągnięcie Enrici z tego jej sztywnego wizerunku i sprawienie, by choć raz zrobiła coś, co zepsułoby nieco jej nienaganny wizerunek.
- Nie psuj zabawy. - Stwierdził, słyszący ton przyjaciółki. – Wszak w niespodziankach chodzi o to, by pojawiać się niezapowiedzianym. - Wyjaśnił. Zresztą, niezadowolenie Enrici z jego niezapowiedzianego pojawienia się najmniej go w tym momencie interesowało. Bardziej był podekscytowany perspektywą wspólnego picia, aniżeli tym, że zepsuł jej wieczorne plany, których zapewne i tak nie miała.
Mimo wszystko jednak, kobieta zaprosiła go do środka, więc szybciutko usiadł na wskazanej wcześniej kanapie, jakby się obawiał, że jednak zostanie na kopach wyrzucony z rezydencji.
- Och, to będzie najlepsze co do tej pory piłaś. - Stwierdził rzeczowo, przelewając bimberek do podsuniętej mu karafki. - Sam robiłem, więc na pewno jest bardzo dobry. - Pochwalił się, jak łaknący pochwały dzieciak.
Porównanie Kellana nie było do końca nietrafione. Wszak, zazwyczaj chadzał własnymi ścieżkami. Przez bycie marynarzem, wracał do domu kiedy chciał, nawet po bardzo długim czasie, a i nawet wybierał sobie swoich ulubionych ludzi, z którymi uwielbiał spędzać czas. O lizaniu może nie wspominajmy, chociaż kto wie, co przyniesie wieczór spędzany na upijaniu się.
- Dziękuję, niedawno jadłem, więc się nie fatyguj. - Odpowiedział, jednocześnie klepiąc dłonią miejsce obok siebie. - Siadaj, odpręż się i na miłość boską, odepnij choć ze dwa guziki w tej koszuli, bo mam wrażenie, że przyszedłem na spotkanie z lekarzem, a nie starą znajomą. - Dodał, uważnie przyglądając się Enrici. - Jak Irving? - zapytał jeszcze.

enrica duke-macnee
sumienny żółwik
żuczek#2609
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Jak dzieci znosiły sztywną matkę? Właściwie rada na to była prosta. Ona była odpowiedzialna za wychowanie i karanie tych małych brzdąców od najmłodszych lat, a jej mąż rozpieszczał ich bezkarnie, sprawiając, że musiała się już wcześniej zacząć farbować, bo osiwiała od ciągłych przygód swoich potomków, którym wtórował równie szalony mąż. Mimo wszystko wierzyła, że w życiu potrzebny jest balans i podczas gdy ona była jak woda (spokojna, opanowana, a czasami jak czysty żywioł), to mężczyzna jej życia był ogniem, który spalał się za szybko. I potem pozostawały zgliszcza. Trochę jak teraz, gdy ona musiała sprzątać popiół po nim, a jeszcze nie doszło do kremacji.
Oczywiście, że miała czarne poczucie humoru. Sądziła nawet, że to jedyna rzecz, która obecnie pozwala jej to wszystko przetrwać i nie oszaleć.
- Te twoje niespodzianki są zawsze jakieś podejrzane – zwróciła się, patrząc na Kellana wzrokiem agentki z FBI, która usiłuje przewiercić mu mózg i wydobyć z niego całą prawdę. Zagrożeniem był fakt, że Enrica mogłaby na serio coś takiego zrobić, ale przynajmniej zdawała sobie sprawę, że to bez sensu. Nie da się czytać myśli, nawet jeśli wyjmie się mózg i rozprostuje jego zwoje mózgowe.
Właśnie takie poważne myśli zaprzątały jej głowę, gdy przelewała wątpliwy specyfik do karafki i stawiała przed nimi szklaneczkę, a jej przyjaciel łasił się jak kot na kanapie, domagając się uwagi.
- Ty robiłeś? Wiesz, że nasz zakaźny przeżywa oblężenie? – gdyby wierzyła w Boga, to właśnie składałaby ręce do modłów, a tak po prostu nalała im tego czegoś i spojrzała na niego dłużej. Jeśli miała umrzeć, to niech przynajmniej nie myśli, że jest na tyle tchórzem, by nie popróbować trucizny.
Wychyliła sporego łyka i chyba tak czuły się postacie na kreskówkach, bo miała wrażenie, że całą ją wykrzywiło, oczy wyszły z orbit, a ciało minutę lewitowało w czasoprzestrzeni.
I tak, siadanie to dobry pomysł, jak i odpięcie kilku guzików, bo nagle zrobiło się jej duszno.
- Coś ty do tego dolał i to na pewno legalne? – upewniła się, patrząc na niego lekko zamglonymi oczami, ale to trwało kilka sekund jeszcze.
Za chwilę wyprostowała się jak struna, łeb to ona jeszcze miała.
- Irving? Och, wciąż na grządce – taki żarcik lekarzy z pacjentów w stanie wegetatywnym, cholernie śmieszny, jeśli nie dotyczy własnego męża, ale nie zniosłaby już kolejnej poważnej rozmowy na ten temat.

Kellan Jones
sumienny żółwik
enchante #8234
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Pokręcił głową, z zaciekawieniem obserwując reakcję kobiety, na pierwszy łyk bimbru. I to co zobaczył ani trochę go nie zaskoczyło. Bimber miał być tak mocny, by wykręcić człowiekowi pysk. A i odpięcie przez nią kilku guzików koszuli było bardzo dobrym znakiem. Wszak o to chodziło, bu choć raz w życiu. Enrica się rozluźniła i nie martwiła o nic, prócz dobrej zabawy.
- Nie marudź, tylko pij. - Powiedział, niemal rozkazującym tonem. Blondynka zawsze musiała mieć jakieś ale. Choć raz mogłaby się powstrzymać i po prostu zrobić to, o co ją prosił. - Niczego tam nie dodałem. To bimber w czystej postaci, ale podejrzewam, że podniebienie jaśnie pani, nie miało okazji wcześniej posmakować trunku takiej klasy. - Dodał jeszcze, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że taka angielska sztywniara, jak Macnee pijała zazwyczaj whisky albo wino.
Słysząc żart Enrici, Kellan nie wiedział, czy ma zachować powagę, czy parsknąć śmiechem, zamiast tego wybrał więc opcję trzecią i napił się swojego bimberku. Jemu smakował. Był mocny jak trzeba, aż mordę wykręcało, ale chyba właśnie o to chodziło w alkoholu. Miał sponiewierać aż miło.
- Skoro jesteśmy praktycznie sami, to na co masz ochotę? - Zapytał. Przecież nie będą siedzieć jak te ciołki i tylko popijać alkohol. Kellan chciał jakoś spędzić ten czas, nawet na rozbieranym pokerze, a to zawsze mogłoby być zabawne. Ciekaw był, jak sztywna Enrica pozbywałaby się powoli kolejnych części swojej garderoby.


enrica duke-macnee
sumienny żółwik
żuczek#2609
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Enrica była lekarzem i wiedziała, że wszystko w życiu może być trucizną, jeśli zadba się o właściwe (to jest śmiercionośne) proporcje. Może dlatego z lekką obawą podchodziła do wyrobów swojego przyjaciela, bo była przekonana, że od odpowiedniej dawki to nawet można oślepnąć, a Duke- Macnee lubiła całkiem swój wzrok.
Ba, była wręcz przekonana, że do czegoś się jej w życiu przyda, na przykład do cerowania mózgu tego szaleńca, gdy już cukrzyca lub inna choroba (może pochodzenia wenerycznego?) wejdzie mu na głowę. Mogłaby postawić własne dzieci w zakładzie, że tak właśnie się stanie, ale przecież i tak miała słabość do tego wariata.
W innym razie nie sączyłaby tej trucizny.
- A mówią, że to whisky pędzą na szczurach – owszem, musiała dogadywać, bo to była część jej charakteru, zołza z niej zawsze była pierwszorzędna, ale przecież to w niej kochał. Chyba. Bo w piciu była żałośnie słaba, choć zgrywała twardego zawodnika, przechylając szklankę. Z każdym łykiem to coś zamieniało się w symfonię smaków i muskało delikatnie jej podniebienie.
Albo była już nieźle wstawiona, niepotrzebne skreślić.
Może dlatego pozwalała sobie na takie prostackie żarty, zresztą jak znała Irvinga (a nikt nie znał go lepiej od małżonki) to sam by jej przyklasnął. Nie należało brać życia na poważnie, bo przecież istniały marne (zerowe, Enrica, nie jesteś Disneyem) szanse, że wyjdzie się z niego cało. Inna sprawa, że dostawała już irytacji na pytanie, czy coś się zmieniło. Szybciej szło zauważyć metamorfozę u jej fiskusa niż u osoby w śpiączce. Lata praktyki i doświadczenia mogły zamienić się teraz u niej w udrękę, więc również wolała skupić się na chlaniu.
Które w jej wypadku było kulturalnym przelewaniem tego czegoś z karafki przy zachowaniu najwyższej klasy. Nawet jeśli ukradkiem sięgała właśnie po papierosa z torebki, potrzebowała nikotyny, by nieco rozjaśnić umysł i na czymś przyłapać Kellana.
- Zaraz, zaraz, Jones, skąd ty wiesz, że jestem sama w domu? – zadała jakże logiczne pytanie, czując tu leciutki podstęp, a jej oczy miały za chwilę zamrozić go tak bardzo, że nawet Disney w swojej komorze nie ma takich warunków.

Kellan Jones
sumienny żółwik
enchante #8234
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Kellanowi prostackie żarty blondynki w żadnym razie nie przeszkadzały. Dla niego to był jakby przedwczesny prezent gwiazdkowy, bo od czasu do czasu Macnee potrafiła wyjść ze swojej sztywniarskiej skorupy i stać się w miarę znośną babką. A on miał nadzieję, że może kiedyś sprawi, że ta jeszcze młoda i szalenie atrakcyjna babka, nie będzie już aż tak sztywna i poważna. W końcu życie miało się jedno i należało je przeżyć jak najlepiej. Jeszcze mu się tu teraz przemyślenia włączyły rodem od Coelho. Eh, dobrze, że nie wypowiedział ich na głos, bo blondynka albo by go wyśmiała, albo stwierdziła, że ma coś z głową i jeszcze gotowa by była tu i teraz wiercić mu w mózgu. Kellan aż się wzdrygnął na taką możliwość. On rzadko kiedy chodził do lekarza, bo zazwyczaj nic mu nie było, ale jak miałoby dojść do ingerencji w jego ciało, to protestowałby gorliwie.
Ups! Wydało się. Podejrzliwa bestia była z tej Enrici. Kellan o tym totalnie zapomniał, kiedy przeprowadzał swoje małe śledztwo. No ale trudno już. Wydało się i nie było co udawać.
- No wiesz... - Zaczął, rozsiadając się wygodniej na kanapie i szukając w kieszeni swojej koszuli cygara. - Pozwolisz? - Zapytał jeszcze, zanim odpowiedział na pytanie blondynki. Nic tak nie rozjaśniało mu umysłu po dobrym bimberku jak kubańskie cygaro. - Zrobiłem mały wywiad zanim tu przyszedłem. Ciebie wiecznie nie ma w domu, więc nie dziw się, że musiałem się jakoś zabezpieczyć. - Wyjaśnił z szelmowskim uśmiechem na ustach, znikającym nieco pod krzaczastą brodą, której po powrocie z morza nie zdążył jeszcze przyciąć. - Zresztą, czy to ważne? - Zapytał, rozpinając dwa guziki koszuli, bo i jemu od tego bimbru zrobiło się strasznie gorąco. - Ważne, że jesteśmy tu razem, a ty przełamałaś swój wstręt do alkoholi sobie nieznanych i patrz jak bibmberek ci wchodzi. - Zażartował, żeby nieco odwrócić uwagę Enrici od jej pytania.

enrica duke-macnee
sumienny żółwik
żuczek#2609
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Oj, fakt, nie znał jeszcze Enrici za starych studenckich czasów, gdy przeklinała jak szewc i równie łatwo się upijała, korzystając z przywilejów bycia młodym i wolnym. Oczywiście potem był piękny ślub, jeszcze w Wielkiej Brytanii, a potem tu, w Australii urodziły się dzieci i plany szaleństwa poszły w łeb. Ktoś musiał zachowywać się rozsądnie i nie trzeba było rzucać monetą, by stwierdzić, że to ona. Irving miał wiele zalet, ale jego wrodzona beztroska i spontaniczność poza pracą sprawiały, że to pani Duke- Macnee musiała być tą, która wszystko ogarnie. Nie przeszkadzało jej to za bardzo, póki sprawowała rządy. Ba, spełniała się w roli tego generała, który wszystkich rozstawiał z uśmiechem po kątach. Jeśli miała do czegokolwiek skłonność to właśnie do pomiatania wszystkimi w zasięgu swego wzroku, robiąc to, oczywiście, dla ich dobra.
W tym domu panował ustrój autorytarny i każdy głupi to wiedział, począwszy od ich pomocy domowej, a skończywszy na poczciwych kotkach, które nie wchodziły jej w drogę zbyt często. Może i była łaskawa i przez wzgląd na Irvinga traktowała je przez palce, ale takie ludzkie osobowości jak Kellan musiały mieć się na baczności.
Zwłaszcza, jeśli uruchamiały całą listę przekrętów, by zwabić ją do domu i otruć.
Z trudem przystała na jego cygaro – śmierdzi to potem i dzieci pytają który wujek był – ale wiedziała, że inaczej nie uzyska od niego odpowiedzi, więc co miała zrobić? Sama wzięła jedno i rolowała po swoim udzie, zastanawiając się nad czymś.
- To jakaś przyjacielska interwencja pod tytułem Enrica ma żałobę, trzeba ją rozerwać? – i z jej wzroku mógł wyczytać, żeby nie ważył się udzielać pozytywnej odpowiedzi, bo może na przykład wsadzić mu tę butelkę gdzieś głęboko, razem z korkiem, bo była zbyt dobrze wychowana, by rozlewać alkohol. Który magicznie znikał z karafki, sprawiając, że nabrała rumieńców i machnęła ręką, śmiejąc się. – A pieprzyć, Irving dziś się nie obudzi, to nie pora na wykopki – czarny humor dalej w normie.

Kellan Jones
sumienny żółwik
enchante #8234
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Może i Enrica lubiła wszystkich ustawiać po kątach, jednak Kellan był człowiekiem bardzo stanowczym i raczej rządzić się jej nie pozwoli. Dzieckiem już był, matkę swoją miał i bardzo szanował, więc w jego przypadku Macnee mogła sobie spokojnie odpuścić. Może i to już było u niej wrodzone, może nie potrafiła się powstrzymać od strofowania wszystkiego i wszystkich, ale nie z nim te numery. Przy nim miała, a raczej powinna się odprężyć i przestać być taka stanowcza i zasadnicza, bo nie oszukujmy się, powoli robiło się to strasznie nudne.
- Dzięki. - Zdążył jeszcze z siebie wyrzucić, zanim nie odpalił swojego cygara. Kultura wymagała zapytać najpierw czy można zapalić i to jeszcze nie w swoim domu, a Kellan miewał jednak czasami przebłyski dobrego wychowania.
Takiej odpowiedzi po Enrice to on się nie spodziewał, więc nie bardzo wiedząc co powiedzieć, parsknął śmiechem, aż cały bimber, który chwilę wcześniej wlał sobie do ust i zdążyć jeszcze nie połknął, poszedł mu nosem. Co za marnotrawstwo. Rozkaszlał się biedak, oczy niemal wyłaziły mu z orbit, jednak starał się zachować fason.
- Chcesz mnie zabić kobieto? - Wycharczał po minucie, czy dwóch, podczas których walczył o każdy oddech i spojrzał na blondynkę, która chyba świetnie się bawiła. – I to nie jest żadna interwencja, tylko chciałem spędzić z przyjaciółką trochę czasu. - Wyjaśnił wzruszając ramionami. - To co chcesz robić? Jakieś puzzelki? Rozbierany poker? - Dopytał, bo przecież nie będą siedzieć jak te ciołki, a ilości bimbru, które ze sobą przyniósł w tym tempie nie wystarczą im do końca wieczoru.


enrica duke-macnee
sumienny żółwik
żuczek#2609
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Tak naprawdę Enrica miała gdzieś to, że Kellan ją postrzegał jako nudną i zasadniczą. Właściwie dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi miało o niej podobne zdanie i nadal trwała uparcie przy swoim. Ot, typowa kobieta, której można było tłuc do głowy, że ma wyluzować, a ona i tak na przekór trwała przy swoim i jeszcze ciaśniej zapinała białą koszulę. Ta teraz miała grzeczny kołnierzyk, który zwykle sterczał przy szyi, pozostawiając wszystko dla wyobraźni. Z tym, że na całe szczęście wierzyła, że jest zbyt stonowana, by sobie ją wyobrażać w jakikolwiek seksualny sposób.
Przez chwilę miała jednak przemożną chęć, by pochwycić cygaro przyjaciela i go posmakować, a samo to w połączeniu z jej dziwnym poczuciem humoru wydawało się jej nagle absurdalne, więc sama zachichotała jak mała dziewczynka. Tak naprawdę dawno nie miała okazji, by po prostu rozluźnić gorset napięcia i stresu w związku z Irvingiem.
I obserwować jak jej przyjaciel marnuje to paskudztwo, z którego był bardzo dumny. Mogła już sobie nalać dodatkową porcję za udany komentarz, ale na razie wzdrygnęła się tylko. Czuła, że ta rozmowa zmieni się w listę wyzwań po pijaku, a ona może i była szalona, ale jakoś striptiz przed Kellanem i kotami był chyba zbyt… wyzwolony.
- Zagrajmy – i gdy Jones nie patrzył, sięgnęła po butelkę whisky, którą napełniła karafkę. Potrzebowała znacznie więcej alkoholu, bo zamierzała zabawić się na całego, obnażając coś znacznie ciekawszego niż pomarszczone ciało pięćdziesięciolatki.
- Prawda czy wyzwanie, Kellan? I nie, nie odłączamy mojego męża w ramach wyzwania – zaznaczyła, głównie chodziło jej, zresztą, o prawdę. Zamierzała go wypytywać ze wszystkich grzeszków, małych i dużych, a potem mieć na niego haki.
Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Kellan Jones
sumienny żółwik
enchante #8234
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
I tu by się Enrica zdziwiła, bo jednak pod tą maską zasadniczej i z gruntu wrednej baby, znajdowała się szalenie seksowna kobieta w kwiecie wieku, z którą dałoby się jeszcze to i owo porobić. Nie, żeby Kellan miał kiedykolwiek położyć łapska na jej dalej jędrnym ( a nie pomarszczonym) ciele. W życiu, zważywszy na to, że była żoną Irvinga – co z tego, że dogorywał w śpiączce, zupełnie nieświadomy tego, jak jego żona spędza wieczory; z samego szacunku do niej i jej dzieci; a przede wszystkim dlatego, że Jones już miał babę. Od niedawna, ale zawsze. A wiadomo, że jakąś wierność w związku zachowywać trzeba było.
- Chcesz się sztachnąć? - Zapytał, kiedy dostrzegł wzrok Enrici skierowany na jego cygaro. Może się z nią podzielić, czemu nie. Nie miał jakiejś fobii przed wymienianiem się śliną i innymi drobnoustrojami z drugim człowiekiem. Najwyżej zajadów dostanie albo opryszczki. Też mi wielka tragedia. Pływając statkiem trzeba było być przygotowanym na podobne akcje i sytuacje, więc tak wielkiemu marynarzowi nic co ludzkie nie było obce.
Parsknął śmiechem, słysząc propozycję blondynki. Będą się bawić jak dzieci, chociaż w sumie to mogłoby być całkiem zabawne, zważywszy, że Kellanowi bardziej zależało na wyzwania, aniżeli na prawdzie. Zanim jednak odpowiedział, nalał im szczodrze do szklanek bursztynowego płynu, zaciągnął się cygarem, upił spory łyk whisky – bo owszem zauważył różnice i pogładził po łbie kota, który właśnie się do niego przymilał.
– Zacznijmy od prawdy. - Stwierdził w końcu. Proste pytanie na rozgrzewkę nie mogło być aż takie trudne, prawda?


enrica duke-macnee
sumienny żółwik
żuczek#2609
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Mimo całej sympatii do Kellana (ogromnej, w końcu go gościła, a nie wykopywała za drzwi, żeby skomlał na wycieraczce) jakoś nie wyobrażała sobie nigdy ich razem. Przyczyna była prosta – Enrica koło trzydziestu lat temu postanowiła, że będzie kochać Irvinga póki śmierć ich nie rozłączy i jak przystało na honorową damę, słowa zamierzała dotrzymać. Śpiączka, stała bądź nie była tylko przerwą, która nie zwalniała jej od przysięgi. Mogła na ten temat żartować – tak jej nawet było łatwiej – ale jakoś nie wyobrażała sobie dalszego życia bez męża. Ktoś przecież musi wynieść w końcu jej zwłoki, bo skończy tak, że zjedzą ją te nienażarte bestie, które mężczyźni jej życia zgodnie nazywali kiciusiami.
Dobre żarty, ona już znała ten wzrok.
- Ty się cofasz w rozwoju do liceum – zauważyła bardzo obiektywnie i wcale nie tak wrednie, ot, stwierdzenie faktu, bo sztachali się tak ostatnio trzydzieści kilka lat temu. Przynajmniej ona, bo on był młodszy i pewnie obecnie przeżywał inny etap rozwoju, choć po kontakcie z wieloma mężczyznami zaczęła hołdować zasadzie, że oni tylko zdobywają umiejętności do piątego roku życia, a potem już tylko rosną. Zwłaszcza taki okaz jak Kellan, przy niej wyglądał jak King Kong i miała nadzieję, że nie zacznie niszczyć jej miasta, gdy postanawia go sponiewierać w grze.
Otóż, może i wydawała się niewinna i całkiem nieobyta w podobnych towarzyskich killerach, ale Enrica była też przenikliwą bestią i wiedziała, że takiemu chłopcu trzeba dać jakąkolwiek zabawkę, bo zaraz zacznie nudzić o taką, której nigdy nie dostanie. Na przykład, jej w negliżu bądź na tej przeklętej maszynie.
Wzięła na początek od niego cygaro, skwapliwie przemywając je płynem odkażającym i chusteczką (na szczęście nie zgasiła), a potem spojrzała mu prosto w oczy. Dłużej. Wypuściła powoli kółeczko z dymu.
- Twoja najgorsza łóżkowa wpadka. Z twojej winy. I nie mów, że ci nie stanął, bo to banalne – zastrzegła z uśmiechem, gotowa usłyszeć o przygodach małego marynarza.
Jak mniemała.

Kellan Jones
sumienny żółwik
enchante #8234
ODPOWIEDZ