dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
#5

Jack musiał przyznać, że zawsze przed świętami czuł się trochę dziwnie. Przez większość życia przegapiał takie rodzinne okazje, po prostu będąc za granicą, pracując i tak dalej. mało kiedy wpadając żeby spędzić czas z rodziną. A nawet jeśli już był, musiał strategicznie dzielić czas między jedne dzieci, a drugie. Więc no, kiedy przychodził ten czas, a on siedział w Lorne Bay, to sam nie wiedział jak się zachować. Nie był typem, który sięgał po różne rytuały i zwyczaje, nie znał się na tym i nigdy nie próbował się poznać. Jak dla niego choinka i prezenty były jasne i fajne, wspólna kolacja także, ale jakieś inne religijne sprawki? O nie, on zdecydowanie nie był religijnym typem, nie wierzył w żadne wyższe byty, ani magiczną moc stajenki i krzyża. Więc no, traktował to po prostu jako okazje na rodzinne spotkanie, zbierał powoli prezenty dla dzieci, tak żeby każdy był zadowolony. Miał w głowie zarysy pomysłów, ale sam nie wiedział, czy dawanie prezentów mu w ogóle wychodzi czy nie. Inaczej sprawa miała się z artykułami. Z nimi wiedział, że jest bardzo dobry w swojej robocie i że cokolwiek napisze, ludziom się spodoba. Wiedział też jak naprawić auto, co już parę razy mu dosłownie uratowało życie, więc kiedy Sienna poprosiła o pomoc, oczywiście że się z nią umówił na konkretny dzień. Wypił dzisiaj tylko jednego drinka i czekał aż córka się zjawi z motorem, na który zrobił miejsce w garażu. Nie prawił jej morałów z jego powodu, bo sam się zastanawiał, czy to nie czas sobie takowy sprawić. Zwłaszcza, że doskonale wiedział jak na nich jeździć, chociaż nie miał oficjalnego papierka. No ale, jak tylko córka się pojawiła, pomógł jej wprowadzić maszynę do garażu i uśmiechnął się lekko - no to co się z nim dzieje? Zepsułaś? - zapytał z lekkim rozbawieniem, mierząc córkę zaciekawionym wzrokiem. W jego oczach wciąż miała 12 lat i wydawała się taka malutka przy tej maszynie!
przyjazna koala
-
-
studentka weterynarii, mechanik — lorne bay mechanic
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Bad nights causing teenage blues
Get down ladies, you've got nothin' to lose
5


Podejście Jacksona do świąt naprawdę całkiem nieźle tłumaczyło, dlaczego ten okres Sienna najchętniej spędziłaby w pracy albo nad książkami. W końcu, niedaleko pada jabłko od jabłoni, prawda? Boże Narodzenie budziło w niej irracjonalną niechęć, która mijała dopiero w okolicach Nowego Roku. W końcu, jak tu się cieszyć z tego rodzinnego czasu, gdy przy rodzinnymstole zwykle kogoś brakowało? Nie epatowała jednak swoją niechęcią do całej tej świątecznej gorączki, po prostu w odpowiednim momencie zawsze sznurowała usta i zajmowała się swoją robotą.
Jak chociażby naprawianiem wiekowego motoru, kupionego za niewielkie oszczędności, z którym to od samego początku było więcej kłopotów, aniżeli pożytku. Gdy już wszystkie znane jej sposoby zawiodły, postanowiła zwrócić się do pomoc do ostatecznej instancji, jaką był nie kto inny, jak jej ojciec. - Martwi mnie twój brak wiary - powitała go cytatem z Gwiezdnych Wojen i nawet niczym Lord Vader zbliżyła do siebie kciuk i palec wskazujący. Zamiast jednak przydusić go Mocą, wzniosła tylko oczy do góry, pokręciła głową, posłała mu przewrotny uśmiech i uścisnęła go mocno. W jego oczach mogła mieć wciąż dwanaście lat (choć to dość felerny wiek, biorąc pod uwagę, że w tym okresie jej życia raczej go brakowało), ale przy nim czasem czuła się jak zagubiona pięciolatka, która potrzebowała, by ukochany tatuś wypędził potwora spod łóżka. - Nie zepsułam, naprawiłam. Znaczy, nie do końca bo niby jeździ, ale coś stuka i wolałabym nie zatrzymać się na drzewie - wyjaśniła, jednocześnie grzebiąc po kieszeniach spodni w poszukiwaniu gumki do włosów. Skoro mieli pracować przy silniku, należało już na wstępie zdyscyplinować jasne kłaki i pokazać im, gdzie ich miejsce. - Próbowałam ogarnąć sama o co może chodzić, ale patrzę na to tak długo, że już kończą mi się pomysły i potrzebuje, żeby ktoś zerknął świeżym okiem. A chłopaków w warsztacie nie poproszę, bo mnie śmiechem zabiją - rozwinęła, wywracając przy tym oczami, bo gdzieś z tyłu głowy już słyszała ten seksitowski rechot. Naprawdę lubiła swoją pracę i świetnie dogadywała się z innymi mechanikami, ale nawet mimo tego, że była równie dobra co oni, musiała mierzyć się z łatką jedynej laski w warsztacie. Jeśli któryś z chłopaków miał jakąś wątpliwość, to dumali nad tym wszyscy. Ale gdyby była to Sienna? Baby się nie znają.

jackson hargreeves
sumienny żółwik
.
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Jack nigdy nie chciał im psuć tradycji, nawet jeśli musiała być nieco… nietradycyjna. No i umówmy się, Australia ze swoim gorącym klimatem nie wpisywała się w tradycyjny obraz świąt, pełnych śniegu i tak dalej. Żaden normalny Mikołaj nie popylał po ulicach w pełnym wdzianku, długich gaciach, kubraku i czapce. No chyba że się chciał narazić na udar. Więc jako Australijczyk po prostu czuł, że nietradycyjne podejście jest dla niego najlepsze. Nigdy też nie liczył na to, że dzieciaki będą razem z Lorelai robić coś inaczej ze względu na niego. A święta spędza się z rodzina, niezależnie od tego ile osób liczy i kto jest blisko w danym momencie.
- Po prostu wiem, że nic się samo nie dzieje. Więc mów, co się stało, jak i kiedy - przechylił lekko głowę, z małym rozbawieniem. Nie oskarżał ją, że zrobiła to celowo, nawet nie podniósł głosu. Nigdy nie przykładał aż takiej wagi co do urządzeń i sprzętów - dbanie o ludzi było dla niego po prostu ważniejsze. Nawet jeśli lubił mieć swojego laptopa i swój telefon, to wciąż tylko rzeczy, z których dane można odzyskać. Z ludźmi nie było już tak łatwo. Dlatego objął swoją córkę i nawet lekko ją po włosach pogłaskał.
- Jak stuka? - zapytał, bo to też było istotne w ustaleniu co właściwie się działo. Bo może śruba była luźna, a może czegoś brakowało.
- A w warsztacie widzę świetna atmosfera, chcesz mi o tym coś więcej opowiedzieć? - zapytał, idąc po swoje narzędzia. Potrzebował ich teraz. Tak samo jak koca, na którym zamierzał przyklęknąć, bo wiek już nie ten i o kolana trzeba dbać! No i od razu wygodniej się pracuje, kiedy kamień się nigdzie człowiekowi nie wbija.
przyjazna koala
-
-
studentka weterynarii, mechanik — lorne bay mechanic
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Bad nights causing teenage blues
Get down ladies, you've got nothin' to lose
Bardzo chętnie powiedziałaby mu, gdzie taką tradycję może sobie wsadzić, ale niestety razem z matką jednak za dobrze ją wychowali i nauczyli względnego szacunku do starszych. Gdyby ktoś zapytał ją o zdanie (a nikt nigdy tego nie zrobi) to zapewne oświadczyłaby, że zupełnie nie interesują jej żadne zaszłości, Lorelai jest ich matką, Jackson ojcem i kropka. Święta powinno spędzać się razem z rodziną, a Jack wciąż nią był, niezależnie od tego jak mocno czasem nie próbowałby się z tego wykręcić. Niemniej, porzuciła już dziecinne pragnienie by znowu było tak jak kiedyś i pozostawało jej tylko bycie małym, świątecznym Grinchem - bo jeśli nie ma być dobrze, to lepiej niech nie będzie wcale.
- No przecież mówię, że nic się nie stało. Stuka i tyle. Trzeba było Wattsa słuchać jak mówił, żebym tego grata nie brała, teraz będzie miał używanie jak mi się nie uda naprawić - rozeźliła się nieco i bez zastanowienia wyciągnęła paczkę fajek, jedną wetknęła do dziuba i odpaliła. Na wszelki wypadek podsunęła je jeszcze ojcu, mając nadzieję, że dzisiaj był w dobrym humorze i nie wpadnie zaraz w tryb tatusia roku, zaczynając prawić jej kazania o szkodliwości tytoniu, podczas gdy sam palił pewnie dłużej, niż ona żyła. Chociaż w sumie, kto go wie to tylko taka moja teoria.
- Rytmicznie, na wyższych obrotach. Obstawiałam panewki, ale jak dla mnie wygląda legitnie - wyjaśniła, odsuwając się nieco od motoru i zostawiając ojcu więcej przestrzeni, by mógł zerknąć na tym, co działo się z jej skarbem.
- Niekoniecznie - wzruszyła ramionami. Jeśli chciał wiedzieć, co u niej słychać, to trzeba było inaczej sformułować pytanie - tak czułaby się, jakby napuszczała na kolegów z pracy swojego tatusia. Jeszcze tego by brakowało. - Poradzę sobie z nimi - zapewniła go, bo przecież zawsze jakoś radziła sobie sama i nie była już małą dziewczynką. W sumie, kiedy była małą dziewczynką też nie potrzebowała żadnej pomocy. Za to Jackson musiał wprawiać się w rolę pielęgniarki, gdy wracała do domu z podbitym okiem czy rozciętą wargą albo świecić oczami przed innymi rodzicami, gdy Sienna znowu wdała się w jakąś bójkę z chłopcami.

jackson hargreeves
sumienny żółwik
.
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
No Jack wiedział, że jego życie jest skomplikowane i nie każdy je rozumie. I kiedy Sienna podrośnie, to będzie mogła sama swoje związki i małżeństwa ustawiać, organizować i tak dalej. Ale tu nie mogła oczekiwać zbyt wiele. Tak czy siak zawsze święta spędzała z rodziną, z mamą która ją kochała, z rodzeństwem i oni razem mogli mieć swoje tradycje. A Jack.. no po rozwodzie pewne rzeczy po prostu nie wypadają. Bo co jak Lorelai będzie chciała mieć nowego męża, czy jak miała nowego faceta? Nie chciała, żeby czuł się niezręcznie na wspólnej wigilii, bo były mąż siedział obok. Tradycje mają to do siebie, że ewoluują i bywają po prostu różne. Ale do takich wniosków trzeba w sumie dorosnąć.
- E tam, to nie do końca tak. Starsze modele mają swój urok, są niepowtarzalne. Nowe czasem są tak zaklejone plastikowym badziewiem, że jak jedna rzecz się rozwali, to wymieniasz wszystko. A te… te mają charakter. I możesz szukać każdej części na złomowiskach albo licytacjach, rozłożyć do zera, a potem poskładać wszystko znów od nowa - podsumował. - I ich brzmienie… to trochę tak jak z winylami. Po prostu zupełnie inne doświadczenie w trakcie używania. Z klasą - podsumował. A potem westchnął ciężko. W sumie nie wpisałam w karcie jego podejścia do palenia, ale pewnie czasem sobie palił. Miał stresującą pracę.
- Hej, mama nie byłaby zadowolona - zauważył, krytycznie oceniając jej aktywności. Dziwnie się patrzyło na dziecko z papierosem… albo z alkoholem. Dlatego on z nimi nie pijał. Pił obok nich.
- Okej, zerknę - zdecydował, układając swoje narzędzia, a potem zabierając się za rozkręcanie, żeby mieć lepszy widok. - Nie twierdzę, że nie poradzisz. Po prostu jestem ciekaw - dodał, zerkając na nią pytająco. Była bardzo gniewnym dzieckiem, czasami się zastanawiał, po kim to miała.
przyjazna koala
-
-
studentka weterynarii, mechanik — lorne bay mechanic
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Bad nights causing teenage blues
Get down ladies, you've got nothin' to lose
Gwoli ścisłości, Sienna nie myślała o żadnych związkach i małżeństwach, zwłaszcza ze swoim udziałem. Kochała swoją mamę, jednak wolałaby nie pójść w jej ślady i nie zostać sama z trójką małych dzieci na głowie. Ponad to, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w jej życiu, miała aż zbyt dużą świadomość tego, że nie nadawałaby się na matkę i tylko skrzywdziłaby takiego kaszojada na resztę życia, więc odpowiedzialną decyzją wydawało jej się nie sprowadzanie żadnego na ten świat. Rzeczywiście, do pewnych wniosków należało dorosnąć, ale były też takie, z których nie dało się wyrosnąć - niezależnie od tego, jak bardzo by się tego pragnęło.
- Cieszę się, że złapałeś vibe i nie chciałabym ci go psuć, ale zdajesz sobie sprawę, że wybrałeś chyba jedyne swoje dziecko, któremu serio nie musisz tego tłumaczyć? - zaśmiała się ciepło, bo Sienna jako jedyna ze swojego naprawdę rozumiała. To dlatego praktycznie całe swoje mizerne oszczędności zainwestowała w ten stary motor i dlatego też była dumna z całej swojej kolekcji płyt winylowych, które przedkładała nad wszystkie współczesne wynalazki. To nic, że starsza siostra ryła się z niej na każdym kroku - miała to głęboko w nosie.
- W takim razie świetnie, że zgadzamy się w tym temacie i wcale nie musisz jej o tym mówić - wywróciła tylko oczami, bo przecież była już dorosła i nie miała zamiaru chować się przed rodzicami z fajkami. Z resztą, przed czujnym okiem pani Hargreeves niewiele mogło się ukryć, więc pewnie od dawna o tym wiedziała, ale po co niepotrzebnie robić z tego halo?
- Pomóc ci? - zapytała, nie bardzo wiedząc czy powinna mu gdzieś poświecić latarką, cyz może zostawić go w spokoju, żeby mógł się skupić. - Planujesz jakiś artykuł o dyskryminacji kobiet w typowo męskim środowisku pracy czy to dla ciebie zbyt trywialny temat? - nie potrafiła się powstrzymać przed drobną uszczypliwością. Gniewne dziecko, rzeczywiście ciekawe po kim to miała. Jeśli wciąż miał problemy ze zgadnięciem, to zawsze mógł sobie uświadomić jak niewiele brakowało, by jeździła jeśli nie po całym świecie, to po całej Australii z pewnością, starając się wybić w branży muzycznej i goniąc za tą nieuchwytną pasją, którą przejawiała od najmłodszych lat. Jabłko rzeczywiście padło niedaleko od jabłoni, choć w tym przypadku obróbka termiczna przerobiła je na powidła. - Jest okej, tato. Krzywda mi się tam nie dzieje i wiesz, że to lubię - uspokoiła go w końcu, bo kto wie, w okolicach świąt zdarzały się cuda, więc może Jackson rzeczywiście był ciekawy?

jackson hargreeves
sumienny żółwik
.
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Miała 22 lata, Jackson jak najbardziej się cieszył i nie dziwił, że ani trochę o zamążpójściu lub ożenku nie myślała. W końcu sam w jej wieku już jedno małżeństwo miał na koncie, więc doskonale wiedział, jaki to błąd. No ale, on był dzieckiem w zupełnie innych czasach, zupełnie inne wtedy mieli oczekiwania, wymagania i tak dalej od ludzi. On sam też musiał popełnić pewne błędy i liczył na to, że jego córka sie na tym nauczy. A dla Lorelai chciał jak najlepiej, miała prawo być szczęśliwa. Sam jej tego nie mógł dać.
- Nie zawsze chodzi o tłumaczenie. Czasami chodzi po prostu o powiedzenie na głos swojej opowieści - odpowiedział z figlarnym uśmiechem. - Widzisz, gdybyś opowiedziała mi o swojej przygodzie, w trakcie której usłyszałaś stukanie po raz pierwszy, wtedy ty byś mogła mówić teraz, a jak nie, to stary ojciec musi przejąć pałeczkę - mrugnął do niej z rozbawieniem, oczywiście nie mówiąc tego protekcjonalnie. Jackson po prostu uwielbiał opowieści. Uwielbiał je snuć, ich słuchać i je zapisywać, w końcu był dziennikarzem i tworzył reportaże. Nie zajmował się ani głupimi plotkami, ani krótkimi newsami.
- A dlaczego nie? - zapytał zaciekawiony. W końcu owszem, Sienna była już dorosła, więc w teorii nie powinna się wstydzić iz tym chować. Chyba, że jednak uważała że palenie nie jest wcale takie okej, jak teraz zgrywała.
- Jasne, chwytaj za śrubokręt i rozkręcaj - zaproponował z lekkim uśmiechem. Musiał zerknąć do środka. A potem zaśmiał się cicho - ani to ani to. Po prostu pytam jako ojciec - zauważył i zerknął na nią. - A o nierównościach pisze wystarczająco dużo kobiet, powiem Ci. I bardzo dobrze, bo to ich głos powinien być słyszalny, nie tylko w tym temacie - zauważył z lekkim uśmiechem. Znał wiele fantastycznych reporterek i nigdy ich nie dyskryminował, nie bawił się też w mansplaining, ani nie mówił im jak mają żyć.
- A jak skończysz studia, będziesz tęsknić? - zapytał z zaciekawieniem, bo w sumie czemu nie. Był ojcem, miał prawo do zadawania różnych pytań.
przyjazna koala
-
-
studentka weterynarii, mechanik — lorne bay mechanic
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Bad nights causing teenage blues
Get down ladies, you've got nothin' to lose
- Czasami zapominam, jak bardzo lubisz mówić - skwitowała tylko. Jako dziecko potrafiła godzinami słuchać jego opowieści i snuła się za nim jak cień wpatrzona w niego jak w obrazek. W końcu tatuś był jej bohaterem. Tylko, że bohaterowie nie zostawiają swoich dzieci, by szukać tematów. A od czasu rozwodu rodziców, Sienna jakoś nie potrafiła słuchać go jak wcześniej.
- Bo zaraz zacznie panikować, a wolałabym nie słuchać jej biadolenia, że zmarnuję sobie życie - matka to jednak matka, zawsze będzie troszczyć się o swoje dziecko, niezależnie od tego, ile to dziecko ma lat. Jackson zaś nigdy nie był typem szczególnie nadopiekuńczego ojca, nie miał problemu z tym, żeby swoje dzieciaki zostawić i wyjechać gdzieś na drugi koniec świata, więc tym bardziej nie powinny martwić go papierosy u przeszło dwudziestoletniej córki, prosta sprawa.
- Już, moment - odparła, grając na czas, bo przecież fajka sama się nie dopali, a ona nie była na tyle durna, żeby grzebać przy swoim cacuszku z petem w dziubie. Wypaliła więc papierosa, wyrzuciła niedopałek i zaraz dołączyła do Jacksona przy motorze. - Jako ojciec, to akurat mógłbyś sypnąć groszem, żebym nie musiała dorabiać w warsztacie albo przynajmniej mogła zjeść jakiś porządny obiad - rzuciła tylko, bo w końcu co jej szkodziło spróbować? Może tatuś miał akurat jakiegoś zaskórniaka, którym mógłby ją wspomóc, w końcu nie mogła narzekać na nadmiar pieniędzy. Co prawda, pewnie kiedy potrzebowała to rodzice dalej wspierali ją finansowo, ale już przeszło dwa lata temu postanowiła się usamodzielnić, wyprowadzić z domu i miała za swoje. - A nie uważasz, że męski głos mógłby rzucić na ten temat inną perspektywę i pomóc sprawie? - zapytała, zerkając na niego z zaciekawieniem jak z tego wybrnie.
- Może trochę? Z drugiej strony, nie zamierzam tego zamienić na jakąś koszmarna pracę za biurkiem, dobrze wiesz, że wolę zwierzęta od ludzi - ciężko, żeby nie wiedział, skoro odkąd nauczyła się chodzić sprowadzała do domu niezliczoną ilość bezpańskich zwierzaków i doprowadzała tym rodziców do szewskiej pasji, gdy znowu znajdowali pod jej łóżkiem jakieś porzucone kocięta, które pielęgnowała i przywracała do zdrowia. - Swoją drogą, nie chciałbyś na kilka dni przygarnąć uroczego psiaka, zanim nie znajdę mu domu? Trochę boi się Benjiego, a poza tym chłopaki już się poważnie cykają, że w końcu nas wyrzucą z chaty - no bo jednak technicznie rzecz biorąc, nie powinni trzymać w mieszkaniu żadnych czworonogów.

jackson hargreeves
sumienny żółwik
.
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
- Ale jeszcze bardziej pisać - rzucił, bo nie ma co się oszukiwać, od dawna lubił zabawę słowem. Już w czasach szkolnych znalazł same przyjemne aspekty pisania o różnych rzeczach, a potem tylko tą miłość pogłębiał. I dlatego bardzo lubił studiować. I to właśnie studia za granicą najszerzej otworzyły mu okno na świat, zwłaszcza biorąc pod uwagę to w jakich latach studiował. Jego życie wypełniały opowieści, zasłyszane i spisane. Wiele z nich nie mogło zostać opublikowanych, bo nie były odpowiednio zweryfikowane, bo ktoś postanowił że ta historia nie będzie miała dalszego ciągu.
- I myślisz że to tak działa? I ma trochę racji? - zapytał z zaciekawieniem, czy Sienna się po prostu buntuje, czy jednak dobrze wie, że mama ma rację. Jack nigdy nie chciał być wzorem dla swoich dzieci, swoją drogą. Nie chciał żeby podążały jego drogą, bo wiedział jaka ona jest niebezpieczna. Ale to nie znaczyło, że nie zasługiwały na własne pasje i życie. A to wymagało popełniania pełnych błędów, niektórych na złość rodzicom właśnie. I cóż, Jack nie zostawił dzieci samych w domu, zostawiał dzieci z matkami i z dziadkami, z wujkami i kuzynkami. Więc to nie tak, że porzucał je na pastwę losu. Były dobrze zaopiekowane i wiedział, że są bezpieczne. O wiele bardziej niż on w trasie.
- Ale ten pet lepiej niech znajdzie drogę do śmietnika - rzucił, bo co mu tutaj za śmieci zostawia, nieładnie! Może i nie był największym pedantem na świecie, ale nie chciał niedopałków zatruwających trawnik. Kulturka musi być.
- Na wspólny obiad zawsze możemy się umówić, ale nie za bardzo wiem jaki jest sens w sponsorowaniu życia. Zwłaszcza że z mamą przecież zaoferowaliśmy wam opłacenie uczelni - zauważył, z lekkim uśmiechem - a one mają na przykład stypendia, które możesz dowolnie wykorzystywać - dodał, bo to przecież była istotna sprawa. Mogła też wciąż mieszkać w domu rodzinnym, nie musiała wynajmować pokoju. Mogła też po prostu mieszkać na kampusie przy uczelni. Ale dawanie pieniędzy bez powodu… no to nie brzmiało dla niego jak nauka odpowiedzialności w życiu, ani szacunku do pieniądza.
- Męskie głosy już wystarczająco długo wypowiadały się w imieniu i zamiast kobiet - zauważył, z lekkim uśmiechem. Cieszył się, że Sienna znała taki świat, ale cóż.. on znał miejsca i pamiętał czasy, kiedy prawa kobiet były o wiele bardziej ubogie. A ich brak w pewnych sektorach, na przykład w polityce, wciąż był bolesny. Brak lub niedobór.
- Wiem to brzmi jak całkiem fajna praca. I kto wie, może za jakiś czas będziesz miała własną praktykę - zauważył, bo to przecież zawsze fajne robić coś po swojemu! - Albo zdecydujesz, że połączysz swoją miłość do majsterkowania z miłością do zwierząt i zrewolucjonizujesz świat leczenia i przechowywania zwierząt - podsumował, bo wiele mogła zrobić z takimi skillami. Może będzie robić super wózki dla piesków, którzy nie mają władzy w nóżkach? Zbuduje protezy? Coś w czym łatwiej będzie psa/kota badać? No kto wie!
- A co to za pies, który szuka mieszkania tylko na trzy dni? Jakiś pies biznesmen, który zaraz wylatuje do Berlina robić interesy? - zapytał z lekkim rozbawieniem, bo wyczuwał podstęp.
przyjazna koala
-
-
studentka weterynarii, mechanik — lorne bay mechanic
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Bad nights causing teenage blues
Get down ladies, you've got nothin' to lose
- Myślę, że każdy ma inną definicję marnowania sobie życia. Nasze się nie pokrywają - wzruszyła tylko ramionami, bo co więcej mu mogła powiedzieć? Nie zamierzała rzucać ani fajeczek ani zioła, bo za dobrze jej wchodziły, nie wyobrażała sobie też wieczora bez zimnego piwka do konsoli, ale to przecież w tym wieku zupełnie normalne, prawda? Korzystała z życia i dobrze się bawiła, no nie każdy musi iść w ślady jej matki i od razu rodzinę zakładać. A poza tym, to i tak narobi w jej ciele mniej spustoszenia, niż urodzenie trzech kaszojadów pod rząd, także tego.
- Jeju, nie spinaj się tak bo ci się zmarszczki porobią - może powinna się zastanowić, dlaczego Jackson nagle stał się taki czepliwy? Może dlatego, że dla odmiany był gdzieś obok, a ona przyzwyczaiła się, że go nie ma?
- Może nie wybiegajmy aż tak bardzo w przyszłość, na razie muszę skończyć studia - i szczerze mówiąc, nie zastanawiała się co dalej. Chyba w głębi duszy liczyła na to, że jak tylko dostanie swój dyplom to wszystko magicznie poukłada się samo, a ona będzie wiedziała co zrobić ze swoim życiem. Na razie cała ta wizja cholernie ją przerażała i wolała po prostu żyć chwilą.
- Nie mówię o sponsorowaniu życia, świetnie radzę sobie sama jakbyś nie zauważył - jak zwykle musiał wszystko inaczej zinterpretować, bo Sienna wcale nie prosiła, żeby ją utrzymywał. Ba, nawet tego nie chciała. Oczywiście, mogła mu wyjaśnić, że miała na myśli tylko tyle, że jak każdy normalny ojciec mógłby jej czasem podrzucić jakieś drobniaki, żeby wyszła gdzieś ze znajomymi czy sobie coś kupiła i nie musiała spinać się o każdy grosz, ale... po co? - Nieważne, zapomnij, że cokolwiek mówiłam - fuknęła tylko, bo tak przecież łatwiej.
- Bardzo zabawne - przewróciła oczami, uświadamiając sobie, że termin dad joke nie wziął się znikąd, a choć Jackson może i nie był ojcem roku, to najwidoczniej trzymały się nawet jego. - To porzucony szczeniaczek, już dla niego szukam nowego domu, ale dopóki się nie znajdzie to potrzebuję, żeby ktoś go przygarnął na kilka dni. Przychodziłabym oczywiście się nim zajmować, bo jest trochę wystraszony, a u nas zostać nie może bo to tylko jeszcze bardziej go stresuje - jakby na to nie patrzeć, w ich mieszkaniu był istny zwierzyniec, a chłopaki nie należeli do najcichszych towarzyszy, więc biedny maluch zwykle siedział skulony pod jej łóżkiem. Gdyby to zależało od Sienny, pewnie od razu by go przygarnęła na dobre, ale jednak musiała liczyć się z opinią współlokatorów. - Proszę? Nawet nie zauważysz, że tu jest - zrobiła olbrzymie, błagające oczy Kota w Butach ze Shreka, mając nadzieję, że jakoś zmiękczy serce swojego staruszka. I nawet jeśli nie dałby się wkręcić w jej niezbyt subtelny podstęp i nie pokochał tego szczeniaka całym sercem, to i tak naprawdę potrzebowała wyprowadzić go w jakieś inne miejsce.

jackson hargreeves
sumienny żółwik
.
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
- Więc spróbujcie to przedyskutować - zaproponował, bo dobrze wiedział, że z ich mamą uda się dogadać, jeśli człowiek się postara. Jemu się w końcu udało! Mogła go odciąć od dzieci i nie pozwolić mu na żadne kontakty, skoro ją zostawił, no ale jednak postanowiła zachować się inaczej. Poza tym Jack był dziennikarzem, żył z przekonywania ludzi o tym i o tamtym! I żył dzięki temu też, swoją drogą…
I ja nie wiem, czy ciała bardziej obciąża ciąża, czy jednak jaranie, chlanie i palenie… rak krtani, płuc i rozwalona wątroba może się z tym nie zgodzić.
- Porobią? Mam ich bardzo dużo i każdą z nich lubię - rzucił z lekkim rozbawieniem, bo nie miał najmniejszego problemu z tym, że się starzał. Nie chodził na zabiegi żadne, nie farbował włosów, nosił swój wiek z dumą.
- I nie myślałaś o jakiejś pracy u weterynarza już teraz? Nie szukają jakiejś recepcjonistki chociaż albo asystentki? Może nawet złapiesz jakieś dodatkowe punkty na studia i szansę na staż po zakończeniu ich? - zapytał, bo w sumie czemu nie? Ile lat już studiowała, 4? Skoro około 18 się kończy tam liceum to chyba tak. Więc ile jej zostało, z rok? Nie orientuje się ile trwa weterynaria, więc możesz mnie naprowadzić.
- Wiem - rzucił z rozbawieniem, bo cóż. A potem pokręcił głową. - Szczeniaczek… który będzie płakać, szczekać ,sikać, gryźć wszystko i robić na dywan nie brzmi jak coś, czego nie da się zauważyć. I nie brzmi jak coś, co pojawi się tu na trzy dni - podsumował, bo zdecydowanie nie miał do tego głowy, ani tym bardziej cierpliwości. - Moja odpowiedź wciąż brzmi nie, biznesowe szczeniaczki powinny znaleźć dom, ale nie tutaj - podsumował, bo naprawdę sobie tego nie wyobrażał.
- A jak tam wasze mieszkanie? - zapytał więc, zmieniając temat i uznając, kwestię psa za zamkniętą.
przyjazna koala
-
-
studentka weterynarii, mechanik — lorne bay mechanic
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Bad nights causing teenage blues
Get down ladies, you've got nothin' to lose
Wywróciła tylko pokazowo oczami, bo wcale nie zamierzała o tym dyskutować z matką, no jeszcze tego jej tylko do szczęścia brakowało. Chociaż (trochę) już wyrosła z nastoletniego buntu, to jednak wciąż nie dotarła do tego etapu życia, gdy doświadczenie życiowe rodziców zaczyna się traktować jak świętość i dzwoni się do nich z prośbą o radę w każdej sprawie.
- Wiesz, tatku. Teraz są takie czasy, że to już żaden wstyd jak facet idzie do kosmetyczki, może powinieneś spróbować? Trochę botoksu tu, trochę botoksu tam i voila - zażartowała sobie, bo kto jak kto ale akurat Sienna to nigdy progu salonu kosmetycznego nie przekroczyła i nic nie wskazywało na to, aby miało się to zmienić. Już prędzej jej starsza siostra miała fizia na punkcie swojego wyglądu i często męczyła ją o to, że mogłaby się choć trochę podmalować, ale... no cóż, znacznie bardziej wolała pospać rano. Nie wspominając już o tym, że obawiała się, iż przypadkiem mogłaby sobie oko wydłubać.
- Myślałam, ale potem zobaczyłam ile im płacą to jednak stwierdziłam, że wolę swoją robotę. I ja wiem, co mi zaraz powiesz, że najpierw trzeba zdobyć doświadczenie, bla bla bla i te sprawy, ale tato jak nie masz dyplomu to ci nawet na waciki nie starczy. A ja nawet wacików nie używam, to dużo mówi - uniosła obie ręce do góry w obronnym geście, prawie pewna, że jej teraz ojczulek tu wyskoczy z jakąś motywującą gadką dotyczącą poszanowania dla pracy. Tak naprawdę, miała na koncie kilka praktyk w czasie studiów, został jej jeszcze rok nauki i wiedziała, że w końcu przyjdzie czas na zdobywanie doświadczenia. Teraz jednak potrzebowała bardziej stałego źródła dochodu.
- Jesteś bez serca, serio - westchnęła tylko zrezygnowana, ale nie zamierzała mu wiercić dziury w brzuchu. No, przynajmniej do czasu, aż nie znajdzie kolejnego szczeniaczka, bo mógł być bardziej niż pewny, że prędzej czy później mu córcia ulokuje w domu jakiegoś milusińskiego.
- W porządku, dziadkiem nie zostaniesz, o nic się nie bój. Ewentualnie będę potrzebowała jakiegoś prawnika, jak już któregoś w końcu zamorduję za nie zmywanie po sobie naczyń - albo jak oni w końcu wsadzą ją do pralki, razem ze wszystkimi brudnymi rzeczami i ich koszulkami, które podkradała gdy nie miała już swoich czystych ubrań.

jackson hargreeves
sumienny żółwik
.
ODPOWIEDZ