barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Pierwszego dnia po wypadku odkrył, że spanie na kanapie jest dużo wygodniejsze; przestał mieć duszności, a czerpanie każdego oddechu przychodziło z mniejszym trudem. Drugiego odkrył, że noszenie pasa żebrowego nie jest wcale takie złe, więc zaczął stosować się do zaleceń lekarza. Trzeciego odważył się nie tylko wyjść z domu, ale znów odezwać do Percy’ego, bo minione zdarzenia dobijały go na tyle, że łaknął towarzystwa przyjaciela. Odwiedzić zamierzał go dnia piątego, kiedy już zaznajomiony z bólem był w stanie perfekcyjnie udawać, że nie jest mu nic; przed wyjściem z domu wmusił w siebie potężną dawkę leków przeciwbólowych, dobrał odpowiednią koszulę (na szczęście dzień był pochmurny) i… to by było na tyle. Percy miał usłyszeć, że w jego życiu dzieje się kompletne nic, bo nie chciał go jakkolwiek martwić. Tym bardziej, że i Matthews z czymś się zmagał, a Perry już tak miał, że wolał skupiać się wyłącznie na nim. Tak więc zero informacji o uszkodzonej łodzi, wypadku na morzu, powrocie do dilerki, ojcu uciekającym z więzienia, stracie pracy, o Orfeuszu. To było w sumie trochę dziwne, że o nim pomyślał i to w kategorii tematów zakazanych, ale bynajmniej nie zamierzał jakkolwiek tego analizować. Po prostu o nim nie wspomni w żaden sposób.
Nie miał pojęcia, czy w ogóle go zastanie. I czy Percy otworzy drzwi, gdy odkryje, kim jest jego gość. Zakazał mu w końcu przychodzić teraz, kiedy otoczyły go jakieś podejrzane problemy, ale… Pericles przecież musiał. Dał mu wystarczająco wiele czasu na ciszę i złość, którą jak najbardziej mógł go obdarzać. Teraz jednak należało udowodnić, że nie rzucał słów na wiatr i że zamierza o tę ich przyjaźń zawalczyć, nawet jeśli miało być to niezwykle ciężkim zadaniem. Dotarcie pod właściwy adres zajęło mu trochę więcej czasu, niż zwykle, bo przez złamane żebra męczył się dość prędko i potrzebował po drodze kilku mniejszych przystanków. Początkowo chciał zaryzykować przedostanie się przez miasto na rowerze bądź desce, ale zdecydowanie wyczerpał już w tym roku limit swej głupoty, więc… Szedł. Autobus o tej porze nie kursował, a go nie było stać na taksówkę czy ubera, ale to nic, naprawdę, bo bardzo chciał Percy’ego zobaczyć. Tyle że gdy dotarł już do jego domu, obleciał go strach i zamiast zacząć się jakoś mądrze dobijać, przysiadł na ganku i począł się zastanawiać co dalej.

percy matthews
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
[10]

Twój chłopak tu jest. Tylko, że Pericles Campbell nie był już jego chłopakiem i chwilę zajęło, by to dziadkowi wyperswadować. A w zasadzie przypomnieć, choć jego dziadkowi zdarzało się jeszcze od czasu do czasu dokładać do czwartkowych kolacji o jeden talerz za dużo przy stole. Ot, z przyzwyczajenia, które tak bardzo irytowało Percy’ego. Ale cóż, od pewnych rzeczy trzeba po prostu przywyknąć. Dopiero po wytłumaczeniu, że Perry nie jest jego chłopakiem i właściwie jest teraz… tu nastąpiła dramatyczna pauza, po której Percy uznał, że nie warto tego ani analizować, ani przesadnie roztrząsać i po prostu odwrócił się na pięcie, by podejść do drzwi wejściowych. Po dopiero po tym, Percy skupił się na tym, co faktycznie jego dziadek chciał mu przekazać. Perry tu był? Ale gdzie dokładnie? Bo przecież, gdy rozejrzał się po pokoju przechodnim, to nigdzie nie dostrzegł chłopaka. I kiedy dziadek wskazał w stronę drzwi wyjściowych, Percy tylko zmarszczył brwi. Podszedł do nich powoli, trochę z ciężkim sercem i trochę plując sobie w twarz, że tak kiepsko rozegrał całą rozmowę drogą sms-ową.
Co on mu takiego napisał? Ach tak, że kiepsko się czuje, kiepsko wygląda i generalnie jest dziwnie, i to nie najlepszy czas. Szkoda, że nie uzmysłowił sobie w porę, jak bardzo dla Perry’ego musiały być alarmujące te wszystkie zdania. Głupek ze mnie, pomyślał mimochodem i przewrócił oczyma. Nie musiał być taki prawdomówny przecież. Fakt, że przed tygodniem wydarzyła się ta paskudna walka na ringu, podczas której celem przeciwnika było definitywnie zabicie Percy’ego, i fakt, że dopiero tydzień temu wypuścili go ze szpitala, ale nie musiał o tym wcale mówić – a i tak odruchowo dał Perry’emu pewną wskazówkę w wiadomościach. I to zupełnie niepotrzebnie. Już pominę fakt, że kiedy ostatnio poszedł po raz pierwszy do pracy od czasu wypadku, to jedyna myśl, która zaprzątała jego głowę dotyczyła tego, że Perry chce się z nim spotkać.
Jeszcze zanim otworzył gwałtownie i z rozmachem drzwi, dyskretnie wyjrzał najpierw przez okno sąsiadujące z nimi, by upewnić się, że w istocie dostrzegł pochyloną postać chłopaka, na którego widok poczuł ścisk serca. Westchnął tylko i niemal skulił się w grubej bluzie, w której chciałby teraz utonąć. Dobrze, że opuchlizna z oka mu zeszła, bo przynajmniej nie wyglądał już jak Quasimodo. Jedynie szwy zdobiły jego prawą brew. Reszta obrażeń była skutecznie ukryta. – Co ty wyrabiasz? – zapytał, gdy tylko te drzwi z mocą otworzył. Nawet nie miał na myśli tego, co pericles campbell robił w jego domu, tylko na tym nieszczęsnym ganku.
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Spoiler
Obrazek
Wiatr smagał ciemną czuprynę, przypominając mu jedynie, że wypadałoby sięgnąć po nożyczki i nieco skrócić długość włosów. A jednak napływ morskiej bryzy okazywał się zbawienny, jako że słońce nawet skrywając się za ciężkimi chmurami, wysoką temperaturą przypominało o swej obecności. Tymczasem ich dwójka, pozując na cyrkowe klauny, skrywała się w grubych bluzach — tak jakby trzydzieści stopni było zwiastunem rychłej zimy. Któż jednak myślałby o gorączce targającej ciałem, kiedy oczy dostrzegły zarys tej jednej jedynej postaci, której obecności tak mocno łaknęły? Pericles był pewien, że rozstanie to przeszedł wzorowo. Że nie wpłynęło na niego, że najwidoczniej wcale nie było w nim miłości, że to jak nic. Jednak dopiero dostrzegając chłopaka serce jego na moment stanęło, w trzewiach rozbrzmiał ucisk, a on już myślał o tym tylko, że zjebał, że schrzanił sprawę. Bo teraz nie miał nic, nie miał łodzi i szans na ucieczkę z miasta, więc w imię czego zrezygnował z jedynej osoby, która go kochała?
Obserwuję mrówki. Macie tutaj całkiem pokaźną kolonię, wiesz? — rzucił poważnym tonem, nie ruszywszy się z miejsca. Głowa, która zwróciła się wcześniej w kierunku Percy’ego, powędrowała teraz znów w nieznaną stronę — tam zapewne, gdzie znajdowała się mrówcza dolina. Nie da rady. Cholera, nie da. Dźwignął się jednakże na nogi, a odwracając przodem do chłopaka wcisnął na usta przyjazny uśmiech. Tylko nie pękaj, idioto. Pomyślałem sobie, że wpadnę, bo przypadkiem byłem w okolicy. W końcu tak postępują przyjaciele, prawda? — być może i Perry posiadał wiele wad, ale upór zdecydowanie nie był jedną z nich. Nie odpuszczał w tak wielu sprawach, więc i w tej nie zamierzał się poddać. Nie teraz. Musieli spróbować, musieli dać sobie szansę, bo wraz z rozstaniem, ta ich infantylna miłość przecież nie rozmyła się, nie zniknęła — wciąż tam była. Po prostu nie mogli już sobie na pewne sprawy pozwalać, choć o tym Pericles jakby na moment zapomniał. — Mam nadzieję, że ten drugi wygląda gorzej — mruknął butnie, kiedy to w ułamku sekundy znalazł się tak blisko chłopaka, że jego dłoń swobodnie mogła sunąć po tej smutnej, naznaczonej echem walki twarzy, jakby sam jego dotyk mógł ściągnąć z niej wszelkie deformacje.

percy matthews
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Przekupiłaś mnie lamą, nie będę kłamać, że nie.
Percy niemal przez całe nastoletnie życie ukrywał się pod bluzami, więc choć ten gorąc i żar momentami mu doskwierał, wmawiał sobie uparcie, że już do tego przywykł. Niewielka cena za to, by nie przyciągać ciekawskich spojrzeń i nie prowokować niechcianych pytań. Zresztą, gdy tylko jego oczom ukazała się postać byłego chłopaka natychmiast zapomniał o temperaturze i o tym, że przecież miał się ukrywać. Ciężko się jednak ukrywać we własnym domu, skoro niemal każdy wie, gdzie można cię odnaleźć.
Mrówki? – powtórzył ze zdumieniem i skierował swe spojrzenie w punkt, w który wpatrywał się Perry. Trochę to było niepokojące, ale przecież nie zamierzał właśnie w tym momencie zajmować się kolonią mrówek i dochodzić przyczyny okupacji jego ziemi przez te zwierzątka. Nie w momencie, gdy miał przed sobą Perry’ego. Dlatego to właśnie na niego skierował swój wzrok, poświęcając mu całą swoją uwagę z bijącym sercem. Obserwował, jak chłopak dźwiga się na nogi i wreszcie staje tuż przed nim. Odruchowo wręcz odwzajemnił uśmiech, bo był miękką bułą i nie potrafił inaczej. Jednakże tylko na moment, bo zaraz jego twarz wykrzywił grymas, gdy dobiegła do niego wypowiedź o byciu przyjacielem. Nie było niczego złego w byciu czyimś przyjacielem, ale Percy’emu złośliwy głosik w głowie dopowiadał niczym ironiczny narrator, iż jest tylko przyjacielem. – Nie chcę być twoim kumplem – powiedział z niechęcią zanim zdołał ugryźć się w język i trochę pożałował, że nie zdołał zapanować nad tym złośliwym narratorem w jego głowie. – Codziennie rano sprawdzam czy nie napisałeś, bo jesteś dla mnie ważny. To głupie, wiem, ale nic nie mogę na to poradzić – wyznał szczerze.
Westchnął, by trochę spuścić z tonu i mimo wszystko nie psuć tej rozmowy już na starcie – tylko dlatego, że czuł się zraniony. Uśmiechnął się więc lekko, nie chcąc przecież wyjść na kozaka i powiedzieć, że owszem, tamten wygląda znacznie gorzej. Bo nie taka była prawda. Prawda była taka, że gdyby nie Lia i jej akcja z wyłączeniem prądu to prawdopodobnie by tam zginął. – Jestem w to coraz gorszy – palnął bezmyślnie, myśląc o tym wszystkim. Ale to nie była jego wina czy jego techniki walki – od początku z tym zleceniem było coś nie tak, począwszy od tej absurdalnie olbrzymiej gotówki, a skończywszy na jego rywalu. – No cóż, życie – skomentował szybko. – Co naprawdę tu robisz? Bo nie mogłeś tak po prostu przechodzić… to wcale nie po drodze – stwierdził, spoglądając na niego powątpiewająco.
pericles campbell
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Zdumienie zajaśniało w jego oczach, na kilka krótkich chwil odbierając mu zdolność posługiwania się jakimikolwiek słowami. Oczekując na dalszy ciąg tego wyznania, bo przecież wyjaśnienia paść musiały, pozwolił sobie na moment wyzbyć się też maski, którą przy Percym musiał zakładać. Gdzieś tam więc rozbrzmiewał smutek, gdzieś tam skrywała się rozpacz, a cały wszechświat pozbawiony był znaczenia — mrówki czy upał, ba, mógłby i nadciągać właśnie koniec świata, a i to nie przyciągnęłoby już jego uwagi. — A kim chcesz być, Percy? — spytał wbrew sobie i wbrew wszystkiemu. Nikim, prawda? Nie chciał go już w tym swoim świecie, w którym to jako autor powieści po prostu sięgnąłby po gumkę i wymazał wszelkie jego opisy, uznając, że postaci tej prowadzić już nie należy. Dłoń jego zastygła na policzku Matthewsa, naiwnie wierząc w to, że łatwo byłoby jeszcze wszystko zmienić. Naprawić. Tyle że Pericles miał nawrót choroby, a wywołane nią przerażenie jego współlokatora sprawiło, że nie był w stanie infekować sobą życia kogokolwiek innego. Szczególnie kogoś takiego, jak Percy. — Nie chcę się narzucać, ale… — głos lekko mu zadrżał, przybierając nieomal formę szeptu. Gubił się w swoich uczuciach i pragnieniach, naiwnie myśląc o tym, jak łatwo byłoby sięgnąć teraz do jego ust i udawać, choćby przez moment, że nie spieprzył tej jedynej dobrej relacji w swoim życiu. Cofnął nieśmiało dłoń, dostrzegając przy tym, jak egoistycznie postępuje. Powinien odejść, prawda? Tym razem definitywnie. — Więc to zostaw, Percy. Przecież mógłbyś robić coś innego, przecież jakoś dałbyś sobie radę — ingerowanie w jego wybory nigdy nie doprowadzało między nimi do kłótni, bo Pericles wiedział, że obaj mają przeróżne powody dla prowadzenia niebezpiecznych i toksycznych działań. Mimo to Campbell nienawidził oglądać go posiniaczonego, nienawidził strachu o jego zdrowie i przede wszystkim nienawidził tego, że Percy ani trochę nie przejmował się tym, że dając się okładać, rani tak wiele bliskich mu osób. Czy po zerwaniu Perry mógł więc w końcu dać upust tejże frustracji? — Kurwa, Percy, nie mogę pozwolić ci na to, żebyś po prostu zniknął — wymamrotał gniewnie, ale w głosie jego zadrżało też coś na kształt wstydu. Mimo to bacznie się mu przypatrywał, kierując się tymże swoim wielkim uporem — może i dla Matthewsa to było zbyt ciężkie, może potrzebował czasu, ale Perry nie mógł mu pozwolić na to, by całkowicie się wycofał. Po prostu nie. Nie potrafił sobie wyobrazić, że mogliby mijać się na ulicy i odwracając spojrzenie w przeciwnym kierunku udawać, że nic ich nigdy nie łączyło.

percy matthews
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Sincerely sorry for being a lama </3 miałam zanik weny ;c


Z trudem powstrzymał się, by ciężko nie westchnąć. Posłał mu, więc tylko zbolałe spojrzenie. – Przepraszam, Perry – powiedział szczerze i ze skruchą, bo nie znał odpowiedzi na to pytanie i miał z tego tytułu wyrzuty sumienia, bo czuł jakby trzymał tą sprawę – ich – w nieznośnym zawieszeniu. Z jednej strony też naprawdę nie chciał pozwolić mu odejść, z drugiej strony nie wiedział, czy potrafiłby być jego przyjacielem. Tak po prostu. Ale na pewno nie nikim, bo choć zachowywał się jakby chciał się odciąć, to wręcz przerażała go myśl, że miałby już więcej nie rozmawiać z chłopakiem.
I – co było jeszcze głupsze – poczuł się odrobinę lepiej, odrobinę mniej spięty, gdy poczuł dłoń na swoim policzku. Nawet na moment się lekko uśmiechnął i nakrył swymi palcami jego dłoń. – Ale? – powiedział z naciskiem i cichą nadzieją, ciekaw co Perry ma do powiedzenia. Zawsze chciał wiedzieć co chłopak ma do powiedzenia. Liczył, że naprawdę się dowie i im dłużej przyglądał się oczom Periclesa, tym śmielej myślał o tym, że zaraz nastąpi przełom i być może odwróci się cała ta pokręcona sytuacja, w której tkwili. I być może wszystko wróci do normy. Trochę nienawidził się w środeczku za te naiwne myśli. I poczuł potworną pustkę, gdy nagle zabrakło dłoni Perry’ego na jego skórze i pod jego palcami.
Był zaskoczony. Nie przypominał sobie, by Perry kiedykolwiek wcześniej wypowiedział choć w minimalnym stopniu tak stanowczą opinię dotyczącą tego, w jak poprany sposób Percy zdobywał kasę. Jego brew uniosła się odruchowo. – Nigdy wcześniej, gdy byliśmy razem, jakoś ci to nie przeszkadzało – odparł obojętnie, wzruszając ramionami i przyglądając mu się jakby z wyrzutem. Bo dlaczego nagle te słowa wypłynęły? – Nie mogę „jakoś dawać radę”, muszę… – Urwał, kręcąc głową i postanawiając, że porzuci w tym momencie ten temat. Nie miał zamiaru teraz mówić mu, że naprawdę nie widzi innego wyjścia. Zresztą, zapewne rozmawiali o tym wielokrotnie. Percy do tej pory się sprawdzał i dopóki tak było nie zamierzał lekkomyślnie rezygnować z walk. Inna sprawa, że prawie otarł się o śmierć, ale o tym – pocieszał się w myślach Percy – Perry nie wiedział.
Tym razem nie powstrzymał gwałtownego wciągnięcia powietrza i odruchowo się cofnął. – Naprawdę? A co z twoją dziewczyną? No wiesz, tą, w której się zakochałeś? Czy jej nie przeszkadza, że nadal chcesz zatrzymać mnie w swoim życiu? ¬– wyparował, unosząc się frustracją. Przebiegło mu przez myśl, że może niepotrzebnie się uniósł i być może był cholernie niesprawiedliwy, ale nie wycofał swoich słów, wpatrując się w Perry’ego z wyczekiwaniem i całą mieszanką uczuć, które wewnątrz niego eksplodowały.
pericles campbell
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Naznaczony niewiedzą (wszak Percy był pod każdym możliwym względem tą jego pierwszą osobą w życiu) poddawał się lekkiej panice, gdy kolejne słowa i reakcje chłopaka odbierały mu nadzieję na jakkolwiek szczęśliwe zakończenie. Chciał, nie, zaraz — pragnął — przeskoczyć cały ten ponury czas, zostawić za sobą wszelkie raniące słowa i to wielkie, ogłuszające rozczarowanie. Ale to przepraszam musiało być definitywnym końcem. Po prostu. Skoro Percy nie był w stanie określić swoich pragnień, skoro uciekał przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji (gdyby tylko się jakoś ośmielił! Pericles podążyłby jego śladem, bez względu na obraną przezeń drogę), nie mieli już o czym rozmawiać. Tak, Pericles Campbell był człowiekiem naiwnym i niezwykle infantylnym, ale po prostu pogubił się w życiu i utracił wiarę w to, co ważne.
Czy to ma jeszcze jakieś znaczenie? Skoro wolałbyś, żeby mnie tu nie było? — spytał z naciskiem, wymuszając znów tę przeklętą otwartość. Przestępując nerwowo z nogi na nogę, bez przerwy wpatrywał się w jego bursztynowe oczy i poszukiwał w nich potwierdzenia, że nie wszystko jeszcze stracone. Sądził, że da sobie radę, że będzie silny, że zawalczy o tę ich przyjaźń bez problemu, ale powrót — typowy przecież dla nich — do tego, co łączyło ich od tak dawna, był niezwykle kuszącą wizją. Przecież jeszcze by się udało. Przecież mógł rzucić w niepamięć wszelkie argumenty, przez które to znaleźli się w tym nieprzyjemnym położeniu. — Musisz co? Są inne sposoby, Percy — rzucił twardo, lekko rozgniewany, choć było to zwyczajną kumulacją wszystkich tych dni ich rozłąki. — Przeszkadzało mi to zawsze, po prostu o tym nie mówiłem. Ty nie chciałeś, żebym handlował prochami, ja żebyś przestał narażać swoje życie. Ale nigdy tak naprawdę o tym nie rozmawialiśmy, nigdy — rzekł z uporem, nie zamierzając porzucić tego tematu. Być może rzeczą irracjonalną było uczepić się tego dopiero teraz, właśnie teraz, ale musiał chwytać się czegokolwiek. W istocie o sprawach tych debatowali wielokrotnie, ale każdy z nich w pewnej chwili odpuszczał — wzajemne przyzwolenie na tak niebezpieczne praktyki uchronić miała ich od kolejnej kłótni, a więc i kolejnego rozstania.
Z zakłopotaniem przyjrzał się mu uważnie, sam nieomal się przy tym cofając. Tym razem jednak pozwolił na to, by ostatni promień przeszłości rozświetlił zgliszcza ich relacji, nim runąć miała na zawsze. Zdecydowanym krokiem podszedł więc do chłopaka i ujmując jego twarz w dłonie, złożył na jego ustach pocałunek. Zabrakło w tym wszystkim delikatności, niepewności czy też prób odzyskania tego, co dawno zostało już utracone; nie było najmniejszych wątpliwości, że jest to pożegnalny pocałunek, ten ostatni, równie ważny, jak ten pierwszy. Odsunął się po chwili o kilka milimetrów, potem jeszcze o dwa kroki, cztery, pięć, bo panujący w głowie chaos ciężki był w ujarzmieniu. — Desideria wie, że jesteś dla mnie ważny. Że nigdy nie przestaniesz być częścią mojego życia, Percy — wymamrotał cicho, spuszczając wzrok na ziemię. — Lepiej będzie, jeśli już pójdę — dodał bez przekonania, choć wiedział przy tym, że powinien. Że dla nich obu tak będzie lepiej. I że będzie musiał potem czekać miesiące, może lata, nim Percy w końcu wyrazi chęć na to, by odnaleźli w sobie na nowo przyjaciół.

percy matthews
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Percy chyba po prostu za bardzo wziął do siebie to zerwanie i poddał się na starcie, nie mogąc przełknąć własnej dumy. Tyle, że naprawdę nie widział sensu w walce o Perry’ego, skoro ten chciał spróbować czegoś innego, z kimś innym i miał do tego prawo, i właśnie dlatego Percy był teraz taki zagubiony i coraz bardziej oddalał się od osoby, która była przecież dla niego najważniejsza. Prawdę mówiąc – w tej jednej kwestii nic się nie zmieniło, bo nadal był gotów za nim wskoczyć w ogień bez cienia namysłu. Albo w wodę – jak Nancy. – Tak, ma to dla mnie znaczenie – oznajmił, bo nadal się łudził, że sytuacja może się zmienić z choćby jednym słowem Perry’ego. Choć te złudzenia były naprawdę krótkotrwałe.
Jasne, że są, ale nie tak szybkie i skuteczne jak ten sposób – odparł przez zaciśnięte zęby, zamierzając obstawać przy swoim. Być może właśnie teraz było łatwiej spierać się o rzeczy, które były zawieszone między nimi w przeszłości. Obecnie nie byli parą, żadna z tych wypominek czy żali nie mogła doprowadzić do rozstania, bo to już dawno nastąpiło. – Tak, nie chciałem, żebyś handlował prochami. Bo różnica polega na tym, że ja swoim zachowaniem zagrażam tylko sobie. I to w dodatku całkiem świadomie – oznajmił uparcie i zmarszczył brwi. Kiełkowały w nim też zupełnie inne obawy, których zawsze bał się wypowiedzieć na głos. Takie jak to, że Perry, któregoś razu zostanie złapany albo zaplątany w jakieś porachunki, albo sam stanie się uzależniony. Ale z te wszystkie obawy zawsze starał się zdusić w sobie, byleby tylko nie doprowadzić do masywnej kłótni z Perrym.
Narastał w nim gniew, więc stał tam ze spuszczonym spojrzeniem i kompletnie nie spodziewał się tego, co nastąpiło. I wreszcie poczuł coś znajomego, coś niemalże kojącego, co tylko zachęciło go do podążania ślepo za Periclesem. Przynajmniej, dopóki nie poczuł w tym pocałunku równie wielkiej desperacji i gwałtowności. I całkiem mu go zabrakło, gdy Perry postanowił się odsunąć. Wzdrygnął się na jego kolejne słowa i poczuł się jak totalny idiota. – Tak, chyba rzeczywiście tak będzie lepiej – oznajmił z westchnieniem i odsunął się, by jeszcze bardziej się od chłopaka zdystansować. A następnie obserwował jak pericles campbell powoli odchodzi i chociaż chciał go zatrzymać, to tego nie zrobił.

/zt x2
ODPOWIEDZ