lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
robi własne świeczki sojowe — Eli's Candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zmiksuje ci świeczkę o dowolnym zapachu, nawet rozczarowania :')

Recepta na całe zło świata? Dla Eliany od pewnego czasu była nią praca, której po rozstaniu, albo raczej po zostaniu porzuconą przed ołtarzem, całkowicie się poświęciła. Mieszanie zapachów fascynowało ją od zawsze, ale dopiero w trakcie związku z byłym narzeczonym została zmotywowana do tego, aby zawalczyć o swoje pragnienia na serio. Rzuciła pracę w korporacji, a później wskoczyła na głęboką wodę, wynajmując niewielki lokal w Tingaree, w którym otworzyła swoją pracownię. Szczerze? Czuła się w niej jak ryba w wodzie, dlatego w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy spędzała tam tak wiele czasu. Zdarzało się, że sprawiała wrażenie, jakby nie wychodziła stamtąd w ogóle, a wszystko przez to, że odkąd zamieszkała z Rhiannon, miała wyjątkowo blisko do domu. Zakradała się tu więc wczesnym rankiem, a wracała do mieszkania późnym wieczorem, całkowicie poświęcając się pracy. Dziś zresztą był jeden z takich dni. Choć nadal było dość wcześnie, Eliana od kilku godzin była już na nogach i mieszała właśnie przeróżne olejki, aby jeszcze dziś przygotować kolejną partię nowych świec. Był to zapach, który dopiero zamierzała wprowadzić do swojej oferty, ale uważała go za coś przełomowego, dlatego tak bardzo się w to wciągnęła. I liczyła na to, że nikt nie będzie jej przeszkadzał.
Niewielki dzwoneczek zawieszony w drzwiach zasugerował jednak coś innego. Raynott wypuściła głośniej powietrze, przeklinając w myślach moment, w którym nie zamknęła zamka. Nie lubiła, kiedy ktoś przeszkadzał jej w pracy, a przecież sklep nie był jeszcze czynny. Było to jednak dziwne, bo przecież o tej porze z reguły nikt tu nie zaglądał. - Jeszcze zamknięte! - krzyknęła z wnętrza pracowni, ale postanowiła upewnić się, że intruz zdecydował się wyjść. Opłukała ręce, które przybrudzone były woskiem, a po chwili wyłoniła się z części, która wydzielona była na jej pracownię. Już miała otworzyć usta i wyjaśnić stojącemu w środku mężczyźnie, że godziny na drzwiach jasno sugerowały, że jeszcze nie przyjmowała klientów, ale jego twarz wydała jej się znajoma, przez co w myślach skupiła się na tym, aby powiązać ją z konkretną osobą. - Cześć - odezwała się, w końcu docierając do tego punktu swojej pamięci, który nieco jej rozjaśnił. Nie była pewna czy dobrze pamiętała jego imię, ale wydawało jej się, że musiał znać jej brata. Sami zresztą też mieli okazję się poznać, a jednak było to na tyle przelotne, że nie musiał jej pamiętać. Ona jednak zdecydowała się z tego powodu go nie wypraszać.

fletch buchanan
powitalny kokos
Magda
właściciel winiarni w cairns — Bouteille d'Or
32 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel winiarni, mieszkający od ponad pięciu lat w Cairns. Rok temu poślubił dziewczynę, która niemalże doszczętnie ogołociła jego majętny portfel i zniknęła bez słowa. Teraz spotykają się w Lorne Bay, więc postanawia zatrzymać się na farmie brata i odzyskać skradzione pieniądze.
2.


Wracając do rodzinnego miasteczka zaledwie kilka razy w miesiącu, blondyn nie miał w zwyczaju wpychać całej rodziny w swój grafik i poświęcać całego dnia na odwiedzinach - jeśli nie liczyć Lyalla, który dość nieoczekiwanie został jego tymczasowym współlokatorem. Zaglądał jedynie do Frogs Restaurant w celach czysto służbowych, wpadał do salonu fryzjerskiego Alberta i zwykle obierał kurs na Cairns, jednak nieplanowanie postanowił pozostać w Lorne nieco dłużej. Powodem jego raptownej zmiany decyzji była Aura, której wcale nie spodziewał się spotkać ani w rodzinnym mieście ani gdziekolwiek indziej. Po ucieczce i ograbieniu jego konta bankowego, pewien był, że zaszyła się gdzieś albo nawet opuściła kontynent ale nie, los chciał by spotkali się właśnie tutaj. Ku zdziwieniu, Fletch faktycznie nie zgłosił sprawy na policję, a kiedy odzyskał większą część swoich pieniędzy puścił dziewczynę wolno i chyba nie pamiętał kiedy ostatnio mierzył się z czymś równie druzgocącym uczuciem. Jakby jego wciąż niezagojone rany posypać solą.
Musiał jednak funkcjonować dalej. Odzyskane pieniądze powróciły na jego konto, a on czując pewnego rodzaju ulgę, postanowił spotkać się z siostrą, która z cała pewnością chciałaby usłyszeć o rozwiązaniu całej sprawy. Nie zamierzał jednak wpadać z pustymi rękoma, bo przecież nikt nie wspierał go przez ostatni rok tak jak własnie Dottie. Zanim jednak zdecydował się na prezent, pokręcił się trochę po lokalnych sklepikach aż wpadł na niewielki sklepik z ręcznie robionymi świecami. Blondynka je uwielbiała, więc nie mógł się oprzeć wrażeniu, że lepiej trafić nie mógł!
Jako, że był rannym ptaszkiem, jego dzień zaczynał się znacznie wcześniej niż reszty mieszkańców miasteczka. Przyzwyczajony był do pracy od świtu do zmierzchu, przez co zignorował wiszącą na szklanych drzwiach tabliczkę, informująca klientów o zamkniętym lokalu. Wystarczyło mu jedynie to, że lokal był otwarty. Dopiero głos dochodzący z służbowego zaplecza, sprawił, że rozejrzał się dookoła.
Przepraszam, było otwarte, a ja nie zwróciłem uwagi na informacje na drzwiach.. — od razu się wytłumaczył i wskazał kciukiem na drzwi, zamierzał nawet opuścić sklep i poczekać do otwarcia, jednak kiedy dziewczyna wyjrzała zza wnetrza, zmarszczył czoło i odwzajemnił uśmiech. — Eli? Cześć — odpowiedział pełen konsternacji, bo przecież nie miał pojęcia o tym, że młodsza siostra Alberta posiadała w Lorne własny biznes. A może była jedynie pracownicą? — To twój lokal? Twój brat nie chwalił się, że jego siostra podbija tutejszy rynek — dodał i zrobił krok w przód, przyglądając się uważnie jej twarzy. Pewien był, że gdy widzieli się ostatnim razem, wyglądała inaczej. Włosy miała teraz dłuższe, a cera jasno świadczyła o zmianach, które zaszły przez ostatnie lata. Nie była już dziewczynką, kręcącą się po salonie Raynotta i wcale nie umknęło to jego uwadze.

Eliana Raynott
powitalny kokos
marta
robi własne świeczki sojowe — Eli's Candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zmiksuje ci świeczkę o dowolnym zapachu, nawet rozczarowania :')
Szykowała się do tego, aby mu odpowiedzieć. W głowie ułożone miała już pouczenie w kwestii tego, że plakietki na drzwiach znajdowały się po to, aby je czytać, ale kiedy dostrzegła znajomą twarz, chęci strofowania mężczyzny gdzieś wyparowały. Było to dziwne, ponieważ poza wizualnymi zmianami, w ostatnich miesiącach zaszły w Elianie również inne, dokładnie takie, które tyczyły się jej charakteru. Nigdy nie brakowało jej pewnego rodzaju zadziorności, ale odkąd jej związek rozpadł się, a ona sama została na lodzie, zamieniło się to w kąśliwość, która z reguły jej nie opuszczała. Wyglądało to trochę tak, jakby za swoje nieszczęście winiła wszystkich dookoła, podczas gdy w rzeczywistości rozładowywała w ten sposób towarzyszące jej napięcie. To zdecydowanie nie było w porządku, ale musiała jakoś poradzić sobie z tym, co nagle stało się z jej życiem. Bo owszem, ona również nie miała zbyt dobrych doświadczeń.
Uśmiechnęła się łagodnie, kiedy ją rozpoznał. Ostatni raz widzieli się ile? Kilka lat temu? W dodatku na tyle przelotnie, iż ona nie była w stanie ocenić zmian, które zaszły w jego twarzy. Z całą pewnością wyglądał dobrze, ale może tak samo było ostatnim razem? Wtedy mogła nie zwrócić na to uwagi i, cóż, teraz zdecydowanie też nie powinna. - Albert generalnie nie lubi się mną chwalić - odparła, a kącik jej ust uniósł się nieco wyżej. Tak, z reguły bywała dość złośliwa dla swojego brata, ale nie było to niczym więcej, jak przejawem prawdziwej, rodzinnej sympatii. Zanim powiedziała coś więcej, zaplotła za ucho niesforny kosmyk włosów, które przy takiej pracy większość osób prawdopodobnie nosiłaby związane w koczka, a jednak Eliana nigdy za tym nie przepadała. - To chyba stwierdzenie trochę nad wyrost. Nie podbiłam jeszcze żadnego rynku, ale… Nie mogę też narzekać - stwierdziła, po czym zbyła temat machnięciem dłoni. Nie znała go na tyle, aby rozmawiać z nim o swoim interesie, a zresztą, czy to rzeczywiście go interesowało? Wymieniali ze sobą przecież tylko grzecznościowe uwagi. - Szukasz czegoś konkretnego? - zapytała po chwili, bo nawet jeżeli była tu głównie po to, aby popracować nad nowymi kompozycjami, nie zamierzała odprawiać go z kwitkiem. Jej słowa sprzed kilku minut sugerowały coś innego, ale ostatecznie mogła chyba zająć się jednym klientem. Powiedzmy, że robiła to dlatego, że całkiem dobrze znał się z jej bratem.

fletch buchanan
powitalny kokos
Magda
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.

[akapit]

JEDEN

Trzy miesiące. Dokładnie tyle mijało dziś od dnia, kiedy ni stąd ni zowąd stwierdziła, że poukładane, małżeńskie życie wcale nie jest dla niej. Nie zaplanowała tego, ponieważ ucieczka wcale nie była jej pierwotnym zamiarem. Pragnęła ułożyć sobie życie, tylko w którymś momencie wydarzyło się coś, co pozwoliło jej zrozumieć, że to wcale nie musiało być dla niej. Chciała być szczęśliwa, ale nie chciała być czyjąś żoną, choć za późno zrozumiała, że wcale nie musiała. Łamała wiele stereotypów, a jednak na złamanie tego nigdy nie umiała się odważyć. Wydawało jej się, że posiadanie kogoś bliskiego oraz założenie rodziny to coś, do czego została stworzona. Ba, wydawało jej się, że jeśli się na to nie zdecyduje, w oczach innych już zawsze będzie wybrakowana. I może się nie pomyliła – może jej bliscy rzeczywiście mieli oceniać ją przez pryzmat tego, że nie zdecydowała się na zamążpójście, ale dla niej nie miało to już znaczenia. Kiedy się wycofała, a może raczej gdy spakowała swoje walizki i wróciła w rodzinne strony, odetchnęła z ulgą. Odżyła na nowo i po raz pierwszy skupiła się na tym, co powinno być dla niej najważniejsze – na sobie. Dzięki temu odkryła nowe zainteresowania i po raz pierwszy trzymała się pracy dłużej, niż kilka krótkich tygodni. Zbudowała również coś, z czego naprawdę była dumna – miejsce, w którym mogła uciec od całego świata i po prostu się realizować.
Krzątała się właśnie po pracowni, kiedy zawieszony w drzwiach dzwoneczek oznajmił przybycie jakiegoś klienta. Nie miała ich tu wielu – powiedzmy sobie szczerze, produkcja świeczek cieszy się raczej większą popularnością pośród internetowych nabywców, dlatego Gianna słyszała ten dźwięk głównie wtedy, kiedy sama otwierała i zamykała drzwi wejściowe. Teraz, kierowana szczerą ciekawością, przetarła dłonie, na które przed sekundą rozlała lawendowy olejek, aby chwilę później wyjść z zaplecza i przywitać mężczyznę szczerym uśmiechem. Nie zamierzała interweniować od razu, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zbyt nachalni sprzedawcy najczęściej zniechęcali ludzi do zakupów, ale wystarczyło kilka kolejnych minut i cień zagubienia malujący się na twarzy bruneta, aby jednak zdecydowała się odezwać. - Na jaką to ma być okazję? - zapytała, mimowolnie zakładając, że to, czego szukał, miało być prezentem. Choć nie miała w zwyczaju oceniania książki po okładce, jakoś tak wyszło, że stwierdziła, iż nie wyglądał jej na kogoś, kto mógłby przyozdabiać swoje mieszkanie świeczkami. Kolejny argument na jej obronę? Gdyby jednak to robił, nie byłby tu aż tak zagubiony.

Sonny Chapman
masażysta — Pullman PD Sea Temple Resort & Spa Hotel
27 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
impulsywny, łaknący uwagi i zagubiony facet, który chciałby zadowolić wszystkich wokół, byleby tylko go nie zostawili. przez to zupełnie nie myśl o sobie i skończył w pracy, która ani trochę go nie cieszy i w związku bez miłości, przynajmniej z jego strony
Jej wystarczyły trzy miesiące, by na nowo poukładać sobie życie, dla niego zaś nawet kilka lat to było za mało, aby osiągnąć to samo. Kiedyś motywowany przez wiarę innych, po zaprzepaszczeniu tego nie potrafił się ogarnąć. Cały czas był zagubiony i nie był w stanie się pozbierać, dlatego dzień w dzień chodził do pracy, która była dla niego nudnym obowiązkiem, a nie pasją, jednocześnie nie mając odwagi, by podzielić się ze światem lub chociaż jedną osobą tym, co tworzył w samotności. Czy jednak był nieszczęśliwy? I tak, i nie. Mógłby mieć o niebo lepsze życie, gdyby zapomniał o tym, co kiedyś inni mu mówili, ale nie mógł też powiedzieć, że było bardzo źle. Potrafił czerpać przyjemność z tego, co miał i bawić się swoim życiem, przynajmniej w wolnym czasie, kiedy mógł robić wszystko, na co tylko miał ochotę. Ta swoboda akurat była dobra i korzystał z niej do granic możliwości, przynajmniej tego jednego nie chcąc zmarnować w swoim życiu. Nie miał zatem nie wiadomo jakich powodów do dumy, ale mógł przynajmniej być zadowolony z tego, że pomimo pewnych ograniczeń wciąż potrafił czerpać z życia garściami i gdzieś pośród tego starał się troszczyć o bliskich. A w tę troskę wliczał również pamięć o nich w szczególnych dniach w roku, jak chociażby podczas zbliżającego się dnia matki, na który nadal nie miał prezentu dla swojej rodzicielki. Usłyszał jednak od znajomej o lokalnej pracowni świeczek, w której mógłby znaleźć coś fajnego. Uznał, że to może być niezły pomysł, jego mama lubiła otaczać się tego rodzaju rzeczami, dlatego postanowił dziś zajrzeć do owej pracowni, w której rzeczywiście był po raz pierwszy i nie miał pojęcia czego tak właściwie tutaj szukać. Było tu wiele rzeczy, a on nie wiedział na czym się skupić, co tak właściwie powinno go zainteresować, przez co czuł się zakłopotany, bo wyobraził sobie, że pewnie zwykle przychodzą tu jacyś znawcy świeczek, a on był zupełnie zielony w tym temacie. Dlatego kiedy dziewczyna stojąca za ladą odezwała się do niego, została jego osobistą bohaterką. Brunet zaraz przeniósł na nią spojrzenie. - Prezent na dzień matki - odparł niemal od razu. - Ale tyle tu tego, że nawet nie wiem od czego zacząć - dodał po chwili ze śmiechem, jednocześnie wymownie rozglądając się wokół, jednak prędko wrócił spojrzeniem do dziewczyny i uśmiechnął się do niej pogodnie, choć za tym grymasem kryło się również pewne zakłopotanie. Czuł się tu totalnie nie na miejscu, nie bez powodu, choć tak czy siak było to niepotrzebne i sam zdawał sobie sprawę z irracjonalności tego, ale nic nie był w stanie poradzić na to, jakie emocje towarzyszyły mu w tej chwili.

Gia Faraday
sumienny żółwik
Edyta
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Rzeczywiście nie widywała tu zbyt wielu zbłąkanych dusz, choć to też nie tak, że nie pojawiały się tu zupełnie. Od czasu do czasu, kiedy już jakiś klient pojawiał się w jej skromnych progach, nie zawsze okazywał się w stu procentach pewien, czego tak właściwie poszukiwał. Nie ma w tym jednak nic złego, bo choć sama Gianna pewien czas temu zapałała szczerą miłością do zapachów i produkcji sojowych świeczek, była realistką przynajmniej w tej kwestii, aby zdawać sobie sprawę z tego, iż nie każdy musiał jej pasję podzielać. Ona przecież też nie pozjadała wszystkich rozumów i nie znała się na wszystkim, dlatego nie miała przeciwwskazań ku temu, aby od czasu do czasu posłużyć komuś pomocą. Może nawet lubiła to? Przecież dla niej ta praca nie była przykrym obowiązkiem, a możliwością realizowania się, dlatego oddawała się temu ze szczerą przyjemnością. Miała wówczas wrażenie, że w ten sposób mogła się wykazać i udowodnić, iż rzeczywiście była w czymś dobra. Dla innych osób mogło nie mieć to większego znaczenia, ale dla niej było na tyle istotne, iż dzięki temu czuła się lepiej.
Uniosła jedną brew ku górze, a chwilę później pokiwała głową ze zrozumieniem. Rzeczywiście była to obecnie dość popularna okazja, a Gia zdołała nawet wypuścić z tego powodu specjalną kolekcję. To właśnie w jej kierunku zwróciła się w pierwszej chwili, ale zanim wyszła z jakąkolwiek propozycją, postanowiła najpierw przeprowadzić drobny wywiad. Zawsze robiła właśnie to, zanim podsuwała jakieś pomysły. Musiała przecież mieć przynajmniej minimalny pogląd na to, co lubiła osoba, która miała zostać obdarowana. - W porządku… Jakie zapachy lubi? Coś bardziej kwiatowego? Słodkiego? Mocne, delikatne? - zagaiła, po czym omiotła bruneta uważnym spojrzeniem. Jedna z jej dłoni automatycznie spoczęła na brzegu szafki wypełnionej po brzegi kolorowymi fiolkami i słoiczkami. Jeden z nich przy okazji poprawiła w taki sposób, aby jego etykietka znajdowała się przodem do potencjalnego klienta. Lubiła porządek, co mogło być dość nietypowym kontrastem dla tego chaosu, który zwykle wkradał się do jej życia. Co się zaś tyczy samej obsługi, choć jej umysł sam podsuwał jej opcje, na które sama by się zdecydowała, nie chciała tak od razu go nimi zasypywać. Uśmiechnęła się więc i zaplotła za ucho kosmyk włosów, który zaplątał jej się gdzieś na twarzy.

Sonny Chapman
masażysta — Pullman PD Sea Temple Resort & Spa Hotel
27 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
impulsywny, łaknący uwagi i zagubiony facet, który chciałby zadowolić wszystkich wokół, byleby tylko go nie zostawili. przez to zupełnie nie myśl o sobie i skończył w pracy, która ani trochę go nie cieszy i w związku bez miłości, przynajmniej z jego strony
Tego mógł jej pozazdrościć. Z jednej strony sam chciałby zawodowo zajmować się czymś, co mógłby nazwać swoją pasją, ale z drugiej strony obawiał się tego, że nie zostałby dobrze przyjęty i to mogłoby zniechęcić go do dalszego realizowania tej pasji. Właśnie dlatego wolał kontynuować pisanie do szuflady, a zarabiać na życie masując ludzi. Po paru latach praktyki już przyzwyczaił się do robienia tego, choć nie zawsze mógł opisać to jako lubiane przez siebie zajęcie. Bywały chwile, gdy oddałby wszystko, żeby zwiać przed tym, ale jak mus to mus, prawda? Z czegoś musiał żyć, a skoro do robienia jednej rzeczy brakowało mu odwagi, a drugą, którą była jego kariera sportowa, kompletnie przekreślił, to nie powinien wybrzydzać. I teoretycznie nie robił tego, był wdzięczny za to, że miał jakąkolwiek pracę i chociaż zdarzały się chwile, gdy coś mu w niej nie odpowiadało, to koniec końców nie mógł powiedzieć, że była taka zła. Mógł trafić gorzej, a umiejętności z tej mogły mu też przydać się na co dzień, niekoniecznie w godzinach pracy, więc coś z tego wyciągał, heh.
Usłyszawszy jej pytanie, brunet mimowolnie ściągnął ku sobie brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Znał swoją mamę, więc dojście do tego nie powinno być dla niego trudne, ale i tak potrzebował chwili, żeby jakoś to sobie poskładać. - Coś kwiatowego, zdecydowanie. W domu niemal cały czas trzyma jakieś świeże kwiaty, więc najlepiej będzie pójść w tym kierunku i… Najlepiej, żeby zapach nie był zbyt mocny - ostatnie dodał wyraźnie rozbawiony, ponieważ przypomniał sobie coś związanego z jego mamą. - Mama ma w zwyczaju wymownie kichać, kiedy uważa, że czyjeś perfumy są za mocne, więc lepiej nie ryzykować - wyjaśnił co go tak bawiło, choć to wcale nie musiało dziewczyny interesować. Sonny po prostu jest straszną gadułą i często dzielił się rzeczami, które innych ani nie dotyczyły, ani nie musiały obchodzić. Plus tego taki, że przynajmniej w jego towarzystwie rzadko kiedy zapadała niezręczna cisza, bo nawet jeśli inni nie wiedzieli co powiedzieć, on zawsze znalazł coś, o czym mógł z innymi porozmawiać. Może jednak powinien czasem przefiltrować to, co mówił, bo na przykład za komentarz sprzed chwili mama mogłaby wytargać go za uszy, gdyby tylko się o tym dowiedziała, ale brakowało mu hamulców. A poza tym kłóciłby się z tym, że powiedział o niej coś złego, bo jego zdaniem właśnie w takich rzeczach krył się jej urok.

Gia Faraday
sumienny żółwik
Edyta
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Kariera Gianny potoczyła się w ten sposób, ponieważ nie brakowało jej odwagi, aby sięgnąć po własne marzenia. Warto nadmienić, że te zmieniały się z prędkością światła, bo ilekroć znajdowała sobie nową pasję, angażowała się w nią całą sobą. Miała na swoim koncie wiele ścieżek zawodowych, ale żadnej nigdy nie doprowadziła do jakiegoś konkretnego celu. Dopiero teraz, kiedy zajęła się produkowaniem świeczek, zakotwiczyła przy tym na dłużej. Własne oszczędności włożyła bowiem w dzierżawę lokum, w którym obecnie się znajdowali, a kiedy już zdobyła to miejsce, ze szczerym oddaniem przygotowywała kolejne kompozycje zapachowe, byle tylko jakoś swój biznes rozkręcić. Obecnie była nawet na dobrej drodze ku temu, aby sprzedaż internetowa rozkwitła poza Instagramem, zatem należy wspomnieć, że radziła sobie coraz lepiej. Wszystko to dzięki temu, iż nie bała się być ocenianą. Kiedy podejmowała kolejne, coraz bardziej nietypowe decyzje w swoim życiu, nie zrażała się tym, że na kimś mogłaby zrobić nie do końca dobre wrażenie. Bądź co bądź to ona miała być szczęśliwa, a jeśli komuś nie podobał się sposób, w jaki próbowała swoje życie przeżyć, cóż, nie czuła się wcale zobowiązana do tego, aby komukolwiek się podporządkować. - W takim razie róża zdecydowanie odpada. Nie chcielibyśmy, żeby zakichała się korzystając z prezentu - oznajmiła, wcale nie zrażając się jego komentarzem. Warto wspomnieć, że Gianna zaliczała się do grona osób na tyle otwartych, iż z przyjemnością słuchała cudzych opowieści. Podobne rzeczy uważała za fascynujące, stąd uśmiech, który wymalował się teraz na jej twarzy. Przy okazji przesunęła się też trochę, starając się dostać do półki, na której znajdowały się odpowiednie egzemplarze. - Tutaj jest lawenda. O, a tutaj bez - wyjaśniła, każdorazowo podając brunetowi niewielkie słoiczki, które w trakcie mówienia ściągała z regału obok. - A może coś mniej oczywistego? Gdzieś tutaj miałam świeży len… - zaproponowała, jednocześnie rozglądając się po szafkach. Chwilę później uświadomiła sobie, że to, czego szukała, upchnęła na samą górę. Stanęła na palcach i wyciągnęła dłoń, ale i tak nie była w stanie dosięgnąć odpowiedniej świeczki, dlatego moment później cofnęła się i rozejrzała za niewielkim stołkiem, z którego korzystała zazwyczaj w takich sytuacjach. Jak na złość, nie było go w zasięgu wzroku, a ona nie do końca pamiętała, gdzie go odstawiła. Pewnie zaciągnęła go na zaplecze, kiedy przed chwilą bawiła się tam zapachami.

Sonny Chapman
masażysta — Pullman PD Sea Temple Resort & Spa Hotel
27 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
impulsywny, łaknący uwagi i zagubiony facet, który chciałby zadowolić wszystkich wokół, byleby tylko go nie zostawili. przez to zupełnie nie myśl o sobie i skończył w pracy, która ani trochę go nie cieszy i w związku bez miłości, przynajmniej z jego strony
W takim razie może powinna doradzić Sonny’emu, jeśli ona na tym polu radziła sobie z sukcesami i miała do tego zdrowe podejście? Bo Chapman niestety za bardzo zastanawiał się nad tym, co myśleli inni. Przejmował się ich zdaniem przez to, że w przeszłości kilka razy spotkał się z krytyką, bezpodstawną, ale i tak go dotknęła. Bliscy dali mu odczuć, że pisanie nie jest dla niego, nie poradzi sobie z tym i właśnie przez to obecnie miał takie opory. Może ci bliscy nie mieli niczego złego na myśli, ale efekt ich działań był jaki był, a warto zaznaczyć, że żadne z nich nie poświęciło nawet pięciu minut na to, by zapoznać się z tym, co tworzył Sonny. Z góry założyli, że powinien zająć się czymś innym, bo to nie dla niego, bo powinien robić inne rzeczy, bo to do niego nie pasuje… Masa powodów, w których nikt nie wziął pod uwagę tego, co on chce i w czym rzeczywiście jest dobry. A podobno pisał nie najgorzej, tak przynajmniej usłyszał od jedynej osoby, która faktycznie się jego pasją zainteresowała i wierzyła w niego. Drugiej takiej nie spotkał. - Albo, żeby przy okazji następnych dziesięciu rodzinnych spotkań powtarzała, że chciałem ją udusić - dodał nie przestając się uśmiechać. Tego swojej mamie nie mógł odmówić, była do bólu szczera, a poza tym, podobnie jak jej syn, bez oporów mówiła rzeczy, które czasami pewnie powinna zachować dla siebie lub dla innej pary uszu.
Słuchając jak wymieniała kolejne kwiaty, brunet odbierał od niej słoiczki, zastanawiając się nad tym, czy któraś z wymienionych przez nią nazw brzmiała dla niego znajomo. Bo warto podkreślić, że Sonny znał się na kwiatach jak wilk na gwiazdach. - Bez… To takie małe fioletowe kwiatki? Takie, co kwitną w dużych grupach? - zapytał, nie będąc w stanie lepiej opisać tego, co wyobraził sobie po usłyszeniu tej nazwy. Jednak jeśli się nie mylił i bez to właśnie te kwiaty to chyba mieli zwycięzcę, choć i tak był ciekawy innych propozycji. Ale zanim zdołał usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź, spostrzegł, że dziewczyna miała problem z dosięgnięciem świeczki. Dla niego to nie powinno być problemem, dlatego dwie otrzymane wcześniej świeczki upchnął sobie w jednej ręce, żeby zwolnić drugą, bo po podejściu bliżej do regału musiał sięgnąć nią po słoiczek, który był poza zasięgiem Gii. - O tę chodzi? - zapytał po ściągnięciu i podaniu świeczki brunetce. Wydawało mu się, że właśnie ją próbowała zdjąć, ale jeśli się pomylił, mógł zaraz sięgnąć po właściwą.

Gia Faraday
sumienny żółwik
Edyta
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Problem polega na tym, iż ciężko cokolwiek doradzić drugiej osobie, jeśli nie zdaje sobie sprawy z istnienia problemu. Sonny był dla niej zupełnie obcą osobą, o której życiu nie wiedziała nic. Nic nie wskazywało także na to, aby cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić, bo przecież był wyłącznie jej klientem, a też nie wyglądał na kogoś, kto mógłby zapragnąć skorzystać z innego rodzaju usług, które Gia mogłaby mu zaoferować. Jasne, z miłą chęcią wyciągnęłaby talię kart i postawiłaby mu tarota, ale to wymagałoby jakichś chęci z jego strony, a… No, wówczas też nie miałaby szansy na wyrażenie własnej opinii, a jedynie przekazanie mu tego, co przygotował dla niego los. Nikłe szanse na znalezienie motywacji, co?
Choć nie znała jego matki, słysząc tę uwagę mimowolnie się uśmiechnęła. Nie chodziło jednak o to, co mówił, a raczej o sposób, w jaki o tym opowiadał. Od razu dało się wyczuć tu pewnego rodzaju przywiązanie, co Gianna uważała za niesamowitą rzecz. Czasami miała wrażenie, że rodzinne więzi nie były w obecnych czasach jakoś szczególnie powszechne. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, zamiast tego skupiając się na kolejnych propozycjach. Gdy jedna z nich sprawiła, że brunet na głos zastanowił się nad wymienionym przez nią kwiatem, Faraday odwróciła się w jego kierunku i zerknęła na niego tak, jakby była szczerze zdumiona jego niewiedzą. Bo owszem, Gianna była tym typem człowieka, który zakładał niekiedy, że coś, co oczywiste było dla niej, takie samo powinno być dla innych. - No, tak. To znaczy… prawie, bo niekoniecznie muszą być fioletowe. Jest sporo odmian. Zresztą, o! Tutaj jest też biały! - podzieliła się swoją wiedzą, a później odkręciła jeden ze słoiczków, chcąc pokazać brunetowi zdobienie świeczki, które wykonane było właśnie z tych niewielkich kwiatuszków. Uśmiechnęła się przy tym ciepło, może nawet odrobinę zadowolona z tego, że ktoś wykazał większe zainteresowanie, niż tylko wybranie świeczki i szybka ucieczka. Czasami tylko na to mogła liczyć. Co się zaś tyczy świeczki, którą to Sonny musiał ściągnąć z półki, Faraday lekko pokiwała głową, a gdy ją od niego przejęła, odkręciła zamknięcie i najpierw to sobie przytknęła ją do nosa. - To jedna z moich ulubionych - przyznała, po czym wyciągnęła słoiczek w stronę bruneta, aby i on mógł zapoznać się z zapachem. Może powinna pozwolić na to, aby zrobił to sam, ale to akurat kolejna z tych kwestii, na które Gianna nieczęsto zwracała uwagę. Była bezpośrednia i czasami przekraczała granice ustanowione przez powszechne normy, ale była przy tym tak niewinna, iż wydawała się zupełnie nie zdawać sobie z tego sprawy.

Sonny Chapman
masażysta — Pullman PD Sea Temple Resort & Spa Hotel
27 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
impulsywny, łaknący uwagi i zagubiony facet, który chciałby zadowolić wszystkich wokół, byleby tylko go nie zostawili. przez to zupełnie nie myśl o sobie i skończył w pracy, która ani trochę go nie cieszy i w związku bez miłości, przynajmniej z jego strony
Dlatego niestety Sonny raczej pozostanie w swojej kiepskiej sytuacji, bo nawet jeśli coś przesądziłoby o tym, że zakolegowaliby się, to wcale nie oznaczało jeszcze, że dowiedziałaby się o jego zmartwieniach. Dopóki nie przełamie się i nie zacznie o tym mówić komukolwiek, raczej nie miał co liczyć na pomoc z zewnątrz. I to też nie tak, że na nią czekał. Był raczej przyzwyczajony do tego, jak wyglądało jego życie. Nie było idealne, ale miał też wszystko to, czego potrzebował, dlatego nie skarżył się i dzień w dzień chodził do tej nie wymarzonej pracy, a w wolnym czasie realizował swoją pasję, żeby później kolejne opowiadanie wcisnąć do szuflady.
A jednak są ludzie, którzy zupełnie nie znali się na kwiatach. Jasne, Chapman widział ich sporo w swoim życiu, nawet ich nazwy słyszał, ale nigdy nie przywiązywał do tego szczególnej wagi. Nie interesowało go to, dlatego zwykle takie informacja wpuszczał jednym uchem, a drugim wypuszczał. Czasem coś zapadło mu w pamięć, ale jak w obecnym przypadku, nie do końca był pewny czy dobrze to zapamiętał, dlatego bez wstydu wolał upewnić się, że dobrze kojarzył. I z zadowoleniem przyjął informację, że nie pomylił się, a kiedy brunetka pokazała mu zdobienie świecy, z wyraźnym zainteresowaniem przyjrzał mu się. - Rzeczywiście, białe też gdzieś kiedyś widziałem - przyznał, właśnie sobie o tym przypomniawszy. Miała szczęście, że trafiła na klienta, który lubił słuchać jak inni o czymś mu opowiadali. Często liczył na to, że wyciągnie z tego coś fajnego, ponieważ wierzył, że każdy ma coś interesującego do przekazania, a jeśli te informacje po prostu nie były mu przydatne, nie zapamiętywał ich. Nie musiał zbywać ludzi, mówiąc im, że średnio go to obchodzi. Prawdę powiedziawszy często bardziej niż sama możliwość dowiedzenia się czegoś, podobało mu się to, że mógł po prostu kogoś wysłuchać i dać mu szansę na podzielenie się czymś, co go interesowało. Sam wiedział, jak świetnym uczuciem to jest, więc czemu miałby komuś uniemożliwić doświadczenie tego? Tym razem jednak był tym zafascynowany, chociaż może bardziej niż wiedzą o kwiatach, to raczej tym, jak wykonane były świece. Prezentowały się znacznie lepiej niż to, co widuje się w sklepach, co pozwoliło mu przekonać się do tego, że dobrze zrobił, przychodząc tutaj. Kiedy Gia przytknęła mu pod nos świecę, którą przed chwilą zdjął z półki, pochylił się lekko i powąchał ją. - Pachnie naprawdę ładnie… I mamie chyba by się spodobała - przyznał, może nie z pełnym przekonaniem, ale to tylko dlatego, że jego mamę naprawdę ciężko było wyczuć. Jemu samemu zaś ten zapach z całą pewnością się podobał. - Na pewno nie miałbym nic przeciwko temu, żeby u mnie tak pachniało - dodał po chwili ponownie się do niej uśmiechając.

Gia Faraday
sumienny żółwik
Edyta
ODPOWIEDZ