lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
25.

Wiadomo, że najlepsze pomysły przychodziły po blancie. W ogóle świat po kilku buchach był jakiś taki lepszy, przyjemniejszy, bardziej wyluzowany. Ludzie wydawali się mniej irytujący i problematyczni, a same problemy? Praktycznie nie istniały. Uwielbiał ten stan, kiedy delikatnie mrowiła go potylica, powieki stawały się cięższe, a trzymana w ręku paczka chipsów smakowała jak największy rarytas, jaki kiedykolwiek mógł się w ogóle pojawić na świecie.
W takim też stanie na jednej z ostatnich imprez przy Fluorite View 133 poznał blondynkę, która przysiadła się do niego na tarasie i bezczelnie przyssała się do jego śmiesznego papieroska. To znaczy, byłaby bezczelna, gdyby nie hodowali zielska na potęgę w przydomowym ogródku, a każda kolejna impreza nie oznaczała więcej tego, niż alkoholu z strony gospodarzy. Dalej w tym stanie zostali przyłapani przez jakiegoś przypadkowego gościa, który zaczął o nich mówić jak o gołąbeczkach, a kiedy tak rozmawiali, uznali, że po prostu umówią się na randkę. Taką z prawdziwego zdarzenia, jak w filmach, bo sam Ryder nigdy na podobnej nie był, idealna więc to była okazja! A potem o wszystkim zapomniał.
Nietrzeźwy umysł spłatał mu jednak niezłego figla i postanowił zapisać do wydarzenie w kalendarzu, przez co dostał przypomnienie i ustaliwszy z Jo, że wszystko aktualne, rozpoczął przygotowania. Kasper wyprasował mu błękitną koszulę w palemki, taką na krótki rękaw, a Raja spakowała do koszyka piknikowego małe co nieco do jedzenia i gdy machał im na pożegnanie, kiedy odjeżdżali samochodem chłopca o skomplikowanym nazwisku (Guillebeaux), poczuł się trochę, jakby rodzice go odstawili na szkolną potańcówkę. Napisał na szybko dziewczynie smska, że jest już niedaleko wejścia do jaskini, a potem przypomniał sobie, że nie wziął żadnego kwiatka, zerwał więc kilka takich polnych i nawet zębami odgryzł łodygę, która się nie chciała ułamać, żeby były podobnej długości!
ryder fitzgerald
nata#9784
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
014.


In the car, I just can't wait
To pick you up on our very first date
Is it cool if I hold your hand?
Is it wrong if I think it's lame to dance?
Do you like my stupid hair?
Would you guess that I didn't know what to wear?
I'm just scared of what you'll think
You make me nervous so I really can't eat


Jo nigdy tak naprawdę nie poznała dobrych manier na tyle, by w późniejszym życiu móc je stosować. Cóż, uroki wychowywanie się w bidulu miały to do siebie, że tam tak naprawdę nic do końca nie było twoje. Zabawkowy pies od potencjalnej rodziny, która wzięła cię na spacer w zeszłym tygodniu i obdarowała upominkiem? Zabrany przez dzieciaki już w pierwszą noc po powrocie. Nowe buty? Ubrane przez starszą dziewczynkę, kiedy tylko krople deszczy zaczęły uderzać o dziedziniec domu dziecka. Tam każdy brał jak chciał i sama Jo nauczyła się tego niezbyt kulturalnego gestu na dalsze życie. Pod żadnym pozorem więc dziwne nie wydało jej się dołączenie do randomowego gościa imprezy i pokoszenie mu ładnie skręconego blancika, pociągając kilka niewinnych buszków. W końcu sharing is caring, nie? Poza tym wyszło nawet całkiem sympatycznie, bo i cały wieczór potem spędzili razem, rzucając żartami i naśmiewając z tych najbardziej pijanych gości, lejących prosto do doniczek ogrodowych, w trakcie jeszcze ustawiając się na randkę.
A no właśnie. Randka. Czy pamiętała o niej? Pewnie, że tak. Czy miała wobec niej jakiekolwiek oczekiwania? Absolutnie nie. Jo całym sercem była przekonana, że cały ten teatrzyk był wyłącznie na potrzeby ludzi, którzy nie chcieli dać im spokoju tamtego wieczoru i pewna, że najprawdopodobniej spotkają się tylko na butelkę piwka w luźnym akompaniamencie natury, ubrała się w najzwyklejszą czarną koszulkę z logo Arctic Monkeys, ciemne gacie i ujebane od błota adasie, upinając włosy w wysokiego koka. Zdecydowanie słaby outfit jak na prawdziwą randkę. Chociaż co ona tam mogła wiedzieć, nigdy nawet na żadnej nie była.
Na miejsce dotarła kilka minut później, zawodowo spóźniona, jak zwykle nie potrafiąc ogarnąć się w tych krętych ścieżkach i drogach do miejsca docelowego. Kilka kolejnych zajęło jej wypatrzenie Rydera, który osz kurwa wyglądał bardziej elegancko niż na zeszłotygodniowej imprezie. Odjebany jak szczur na otwarcie kanału.
Fitzgerald — krzyknęła głośno, usiłując zwrócić na siebie uwagę, po czym ruszyła w jego kierunku — Nie wiedziałam, żę jest jakiś dress code na dzisiejszą impreze — prychnęła pod nosem rozkładając ręce, tym samym ukazując swój wykwintny stój i brudne buciory. Wyglądała jakby spierdoliła z wysypiska śmieci. Dobrze, że chociaż dupę umyła — Wyglądam jak bezdomna, kiedy ty jak milion dolarów. I TE PALEMKI — zaklaskała w dłonie, przyglądając się drzewkom na koszuli. Coś pięknego.

Ryder Fitzgerald
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- King! - odkrzyknął, zupełnie jakby bawili się w Marco Polo, bo może i Ryder nie był stuprocentowo pewien na czym polegała ta zabawa, ale wydawało mu się, że na krzyczeniu swoich imion, czy tam nazwisk, żeby się znaleźć? Trochę takie upośledzone chowanego, skoro odkrzykiwało się swoje położenie, ale niechże będzie, może po prostu chodziło o to, żeby się odnaleźć. - A niee, to Kasper - wymamrotał, gładząc się przy okazji po wąsie, bo jak zobaczył ciuchy Jo, to rzeczywiście trochę przesadził. To nie tak, że wyglądała jakoś tragicznie, czy nawet źle, bo sam Fitzgerald wyglądał najczęściej jak półdupek zza krzaka, a moda dla kloszardów to był dokładnie jego styl, ale jak już miał iść na swoją pierwszą randkę od zawsze, to może lepiej, żeby się jakoś przygotował? Co prawda wyszło, że chyba jednak nie i zrobił z siebie trochę debila, ale trudno, jakoś to rozegra! Nawet rozpiął jeden guziczek, żeby nie było przypału, że jest taki fancy i elegancki, a najwyżej ją po prostu zdejmie. Mieszkali w końcu przy samym oceanie, ludzie w miasteczku ciągle chodzili w samych kostiumach kąpielowych i bez koszulek, więc to nic zaskakującego. - A weź przestań, wyglądasz mega spoko, wchodzimy? - mogli jeszcze ewentualnie spalić szluga, albo postać i się na siebie popatrzeć, ale z drugiej strony równie dobrze mgli to zrobić w środku jaskini, o ile nie będzie zbyt ciemno.
Zaproponował spotkanie tutaj, bo rozmawiali o pradawnych malowidłach, kiedy podkradała mu blanta i jako Aborygen w jakiejś jednej szesnastej, albo trzydziestej drugiej, matematyka nie była jego najmocniejszą stroną, postanowił pokazać dziewczynie na co go stać w tym przypadku, ale i tak musiałby się zdać na improwizację, jeśli chciałaby zadać jakiekolwiek pytania, bo nie był jednak najlepszy w te klocki, a przez t klocki rozumiał znajomość historii swoich przodków, takich całkiem pradawnych przodków, w końcu to nie tak, że jego prababcia latała po jaskini i malowała w niej wielkouchy, albo wombaty i kangury. - Mam coś do żarcia, ale nie wiem co, to możemy tam usiąść i obczaić - zaproponował, bo nie miał zielonego pojęcia co też Raja zapakowała do kosza, który stał kawałek dalej w trawie, za to miał coś innego zielonego, co mogło im trochę pomóc, w razie gdyby potrzebowali rozluźnienia, w sumie Fitzgerald już teraz potrzebował, bo się poczuł wygłupiony z tymi PALEMKAMI.
ryder fitzgerald
nata#9784
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Nie no przestań — zaśmiała się radośnie na uwagę o niesamodzielnym wyborze koszuli. W sumie mało dobry znak przyznawać się, że ktoś inny wybrał za ciebie outfit. To chyba trochę jak te wszystkie nastolatki na filmach, przygotowujące się na randkę życia, których Jo nigdy nie przyszło oglądać. Kurwa. Może faktycznie Ryder potraktował to jako super oficjalne spotkanie, a ona zjawiła się jak ostatni menel, pokazując tym samym, że jej podejście do sprawy diametralnie się różniło — Super są te palemki. Bardzo mi się podobają — postanowiła zapropsować koszulę. Należało jej się. Naprawdę była super — Może nawet ci ją ukradnę na koniec spotkania — roześmiała się głupio, spoglądając prosto w ciemne jak czekolada oczy, by już po chwili uzmysłowić sobie co właśnie powiedziała. Zabrzmiało co najmniej jakby planowała go zgwałcić w tej jaskini albo zabić, okraść z ciuchów i po prostu spierdolić. Brawo Jo, świetna robota, dobrze ci idzie. Trzeba było zmienić temat.
Wchodzimy!! — entuzjastyczny głos wybrzmiał lekko echem w jaskini, a ona z całej siły starała się nie myśleć o swoim nagłym, durnym i kompletnie bezpodstawnym zdenerwowaniu. Nie było łatwo. Myśli kłębiły się dookoła niemiłosiernie, kiedy niepewnym krokiem zawitali w sercu jaskini — O kurde, ale czad! — oczy miała jak pięciozłotówki, a usta mimowolnie wygięły się z szerokie “o”. Zresztą, nie było się jej co dziwić - pierwszy raz została zabrana w miejsce podobnego pokroju. Podeszłą bliżej skalnej ściany, opuszkami palców sunąc po chłodnym kamieniu, rozglądając się z zaciekawieniem — Byłeś tu już wcześniej? Co to za jaskinia? — zadawała pytania jedno za drugim, chciała wiedzieć wszystko. Wszystko, co się tylko dało. Kompletnie nie była zaznajomiona z tematem Aborygenów, ani ich historii i miała szczerą nadzieję, że skoro Ryder ściągnął ją aż tutaj, opowie chociaż co nieco. Spojrzała w stronę chłopaka, wzrokiem usilnie próbując namierzyć koszyk z jedzeniem. Z tego wszystkiego kompletnie zapomniała, że przyszła na spotkanie głodna jak wilk, miała więc nadzieje, na porządną dawkę świetnego jedzenia. No albo chociaż kanapki z szynką. Ona też byłaby spoko. Nawet bardzo.
Chcesz mi powiedzieć, że nawet jedzenia sam nie przygotowałeś? — uniosła brew ku górze, podchodząc nieco bliżej, ujmując w dłoń kawałek koszuli z palemki — Koszuli sam nie wybrał, jedzenia nie upichcił, ja nie wiem, Fizgerald — zacmokała głupio, odnajdując w tym wszystkim ciemne spojrzenie, zapewne zadzierając głowę wysoko do góry, bo przecież Jo była niska jak krasnal, a Ryder w profilu ma dobre metr osiemdziesiąt siedem — Będziesz się musiał chyba jakoś bardziej postarać — dodała bezczelnie, wspinając się na palce i doprawiając wyraz twarzy cwaniackim uśmieszkiem. No już chuj, że sama nic nie przyniosła, ubrała się jak Mietek z monopola i jeszcze miała zamiar najeść się jego prowiantem, on był facetem, nie? No. Oczywiście zgrywała się w tym wszystkim, chociaż głośne burknięcie brzucha tuż po chwili, zwiastowało, że faktycznie umierała z głodu. To gdzie to jedzenie, pardone?

Ryder Fitzgerald
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- To zajebiście, bo to moja jedyna sztywna koszula - rzeczywiście materiał nawet na wietrze nie poruszał się tak gładko jak stara, dobra bawełna, w ogóle ostatnim razem, kiedy planował ją założyć był pogrzeb jakiejś zupełnie nieznanej ciotki, ale wtedy w ostatniej chwili powstrzymali go współlokatorzy i dostał coś po Kasprze. Wtedy tez zaśmiał się, że pachnie identycznie jak jego pranie i wyszło na jaw, że to opakowanie kapsułek, które kupił kilka lat temu wcale magicznie się nie uzupełniało, tylko przez cały czas je nieświadomie podkradał. Ale jak nieświadomie, to się nie liczy, nie? - Zobaczymy! - wycelował w nią palcem, jakby rzucał wyzwanie, ale nie było się co oszukiwać, Ryder nie należał do speszonych chłopców, którzy mieliby teraz zacząć panikować. To znaczy jasne, gdyby Jo była jego obiektem westchnień, bratnią duszą, najbardziej wyczekiwaną wybranką, to pewnie by się teraz stresował i nerwowo kręcił loka, ale dawno nie poczuł nic takiego głębszego do kogokolwiek. Poza tym młodość nie była od takich miłostek, to samo ostatnio powtarzał Kasowi i to samo właśnie kłóciło się z tym, że poszli na randkę, a on się nią jednak trochę denerwował.
Bez sensu, trzeba było zajarać blanta.
- No normalnie jak te takie jaskinie gdzieś we Francji? Laskowe? Coś takiego - zjadłby orzecha laskowego. - Tylko tu sobie można normalnie wejść i popatrzeć, dotknąć nawet i nie ma żadnych tabliczek! - Ryder był całkiem ciekawy świata i lubił zwiedzanie, ale nie znosił ograniczeń. Kiedy oglądał jakiś zabytek, rzeźbę, czy inne dzieło sztuki, to chciałby dotknąć, a tak na każdym rogu czaiły alarmy, ochrona, no bez sensu. Co prawda wiedział, że te wszystkie ostrzeżenia są umieszczone nie bez powodu, ale to nie zmieniało nic w jego chęci dotykania. Tak samo jak z Bobem, wielkouchem, który mieszkał w Sanktuarium i który EWIDENTNIE chciał się z Ryderem zaprzyjaźnić. - To dziedzictwo kulturowe Aborygenów - wypiął dumnie pierś, aż te palemki na koszuli się wygładziły, bo może i nie miał sześciopaka, w końcu kto miał czas na jakieś siłownie i tak dalej, ale dużo się ruszał, mięśnie klatki piersiowej też miał JAKIEŚ. - I wiesz, ja wiem trochę rzeczy - zafalował brwiami, jakby opowieści o historii, czy legendy były czymś tak pożądanym i równocześnie nielegalnym jak jakieś fajne cukierki.
Wydął usta w zastanowieniu, bo już nie wiedział, czy się tłumaczyć, że chociaż sam je tu przyniósł, ale w sumie dotarło do niego, że ta niezręczność randki powinna minąć, bo na prawdziwej randce wcale nie byli. - Tak? A co takiego będę musiał zrobić? - brwi znów uniósł ku górze, bo się nieźle wycwaniła, że tu chciała tylko korzystać! A jak usłyszał burczenie w brzuchu, to się chytrze uśmiechnął i otworzył koszyk. - O, patrz jaka wypasiona kanapka! - jedna z tych, co miały oprócz chleba i sera jeszcze jakieś mięsko, warzywa i sos, taka, którą niby można było zrobić w domu, ale nikomu się nie chciało, więc leniwcy chodzili je kupować w kawiarniach. - Ale musisz mi najpierw powiedzieć jakąś dobrą ciekawostkę - na pewno znała takie od czapy, on miał w zanadrzu jedną o niebezpiecznych koalach!

Jo King
ryder fitzgerald
nata#9784
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
On znał legendy, a ona? Ona chciała poznać je wszystkie.
Przez liczne lata spędzone w zaciszu domu dziecka, Jolene nigdy nie miała okazji zwiedzać pięknych zamków na szkolnych wycieczkach, pochodzić po nudnych muzeach, w których piwo w autobusie było zdecydowanie ciekawszym zajęciem niż późniejsze wysłuchiwanie o sztuce i wielkim geniuszu Michała Anioła. Nie miała nawet najmniejszego pojęcia o społeczności Aborygenów, a przecież urodziła się w Lorne i to właśnie tutaj wiodła aktualnie życie. Wstyd, Jolene King. Wstyd jak jasna cholera.
Społeczność Aborygenów? — zainteresowała się, wlepiając powiększone, pełne fascynacji oczy w twarz chłopaka. Może gdyby była na super oficjalnej randce, której nie mogłaby spierdolić, pewnie spaliłaby już buraka za ten żałosne brak wiedzy, jednak przy Ryderze wszystko było jakieś prostsze. Czuła się przy nim wyjątkowo swobodnie — Brzmi jak jakaś sekta, albo nie, wiem, INDIANIE— klasnęła głupio w dłonie, rzucając pytające spojrzenie — A tak na serio, opowiedz coś więcej — trąciła go ramieniem, trafiając zapewne gdzieś w okolice łokcia, bo przecież Jo była niska jak jebany krasnal, więc nawet gdyby podskoczyła nie dosięgłaby do ramienia Fitzgeralda. Sad but true. Już się biedaczka zdążyła przyzwyczaić do faktu, że wszędzie jest najmniejszym człowiekiem na imprezie, a ci dwumetrowi ludzie musieli patrzeć pod nogi jak chodzili, by przypadkiem jej nie zdeptać. Takie życie niskiego karła. W dodatku głodnego karła, jednak cała szczęscie Ryder już po chwili raczył ją wielką, soczystą kanapeczką ze wszystkimi możliwymi dodatkami świata.
O prosze — aż się jej oczy zaświeciły jak małemu dziecku, które po raz pierwszy weszło na sekcje z zabawkami interaktywnymi. Zapewne iście komiczny widok musiał to być dla jej towarzysza — No to sprawdźmy, czy smakuje równie dobrze jak wygląda — już wyciągała rękę, by ją złapać, już prawie ją miała, już w ustach smakowała soczyste mięso, słodkie pomidory i delikatny sos, już ślinka zbierała się w kącikach ust, kiedy nagle jego dłoń cofnęła kanapkę, wymagając od niej.. ciekawostki? No chyba sobie jaja robił. Wyprostowała się lekko, otulając wzrokiem wyjątkowo piękne otoczenie.
Ohh Ryder, Ryder — zacmokała w powietrzu, ówcześnie robiąc z ust zawiedzioną podkówkę — Stąpasz po cienkiej lini, mój drogi. Mama cię nie uczyła, że nigdy nie zadziera się z głodną kobietą? — rzuciła pół żartem pół serio, obdarzając go zadziornym uśmiechem. No bo co on sobie myślał? Że może tak wymachiwać jej kanapką przez oczami, a potem tak po prostu ją sobie ZABRAĆ? — No ale dobrze, pomyślmy — rozbujała się lekko w tej wyprostowanej pozycji, wertując w głowie szufladkę z ciekawostkami. Nie znała ich wiele, a jak już jakieś gościły w jej pamięci były wyjątkowo durne, jednak nie pozostało jej nic innego jak właśnie takową podzielić się z kumplem. W końcu musiała dostać w posiadanie jedzenie — W Chinach nie wolno przytulać drzew. Wiedziałeś? Serio, jest to tam dosłownie ZAKAZANE — przypomniała sobie durny fakt, którym kilka lat temu podzielił się z nią Archer. Głupie? No może i głupie, ale ciekawostka jest? A no jest. Uśmiechnęła się ponownie, a głośne poburkiwaniu brzucha ponownie dało o sobie znać skupiając na sobie uwagę wszystkich zgromadzonych — To jak, zasłużyłam w końcu, żebyś mnie nakarmił? — prychnęła śmiechem, chociaż w brzuchu aż ją skręcało. Dej już to.

Ryder Fitzgerald
P.S. Przepraszam za takie opóźnienie, ale pokonało mnie życie.
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- Ale, że jak sekta? - wybałuszył oczy, bo w życiu by tak nie pomyślał! Jednocześnie był ze swoim dziedzictwem ze strony praprababki związany na tyle luźno, że mało kto w ogóle o nim wiedział, a sam Fitzgerald, pewnie podobnie jak reszta jego rodzeństwa, był dość słabo wyczulony na wszelkie komentarze, które pewnie nie były jakieś najbardziej poprawne, chociaż on jako privileged white male chyba nie miał prawa głosu w mówieniu co było okej, a co nie było? Ehh, gubił się w tym strasznie, ale wiedział chociaż tyle, że "sekta" była raczej malo fortunnym określeniem. - No bo to w sumie trochę jak Indianie, nie? Też przyjechali Europejczycy i ich powybijali, no ogólnie rasizm at its finest, chociaż mój pradziadek akurat postanowił sobie wziąć jedną za żonę, to jak w Pocahontas, to rzeczywiście jak Indianie - chyba? Bo Ryder akurat Pocahontas nigdy nie oglądał, jakoś mu średnio siadły pierwsze minuty kiedys, więc średnio pamiętał. I historii przyjazdu jego rodziny do Australii też tak dobrze nie pamiętał, ale Gwen ostatnio coś wspominała, że z wąsem przypominał Gunthera, jednego z ich przodków, więc może ona miała więcej informacji, skoro już rodziców zapytać o to nie mógł? Trochę żałował, że nigdy się więcej nie dowiedział, ani nie utrzymywał kontaktu z rodziną od strony tamtej babci właśnie, bo może mógłby poznać więcej szczegółów z kultury, jakieś legendy, przynajmniej bardziej unikatowe niż to, co znała większość ludzi, bo było to niezmiernie ciekawe, a też Jo mógłby zaskoczyć czymś więcej!
- No ja myślę, że są zajebiste, ale jak ci nie będą smakować to ja mogę zjeść - zaoferował się wspaniałomyślnie, bo Ryder był pochłaniaczem wszelkiego jedzenia i kiedy tylko miał okazję na próbowanie czegoś nowego, albo nawet dojadanie czegoś, co nie smakowało innej osobie, to specjalnie nie protestował, doskonale wiedząc, że wszystko i tak się dobrze pomiesza w żołądku, a dopóki nie było jakieś serio bardzo złe, dopóty nie było problemu z jego pochłonięciem. No, mogło być jeszcze coś zepsutego, tego też Ryder nie chciałby jeść, bo jak ostre pali dwa razy, to co dopiero takie ostro po terminie? - Mama doskonale wiedziała, że się nigdy nie zadziera z głodnym Ryderem - nie ma co, mama była mądra i czasem tej jej madrości Ryderowi w życiu brakowało, całe więc szczęście, że miał jeszcze sporo rodzeństwa, które częściowo przynajmniej dalej angażowało się w jego wychowanie. I Kaspra, miał też Kaspra, bo reszta przyjaciół niestety zdążyła mu wyparować w nie do końca znanych okolicznościach. - A czemu nie można? - zmrużył oczy, bo teraz go ciekawiło, czy ludzie może robili jakieś niewłaściwe rzeczy tym drzewom? A może one miały uczucia i to było zabieranie im przestrzeni osobistej? A takie krzaki było można? Bo Ryder kiedyś wpadł na jakieś krzaki iglaki pod domem i na nich usnął, to jakby popełnił przestępstwo w Chinach? - W sensie, że chcesz mi jeść z ręki? - wolał dopytać co oznacza to karmienie według panny King, bo jak już założył WYPRASOWANĄ koszulę w palemki, to mógł i ją jakoś tą kanapka nakarmić, tylko, że była na tyle wypasiona, że lepiej chyba było ją jakoś samemu trzymać, żeby się nie upaćkać wypadającymi składnikami, no, przynajmniej on by tak wolał.

Jo King
wspaniałomyślnie Ci wybaczam!
ryder fitzgerald
nata#9784
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
No dobra, może określenie sekta faktycznie nie należało do najbardziej pieszczotliwych, jednak na tamten moment jej usta po prostu zadziałały szybciej niż jakiekolwiek inne komórki w mózgu, odpowiedzialne za logiczne myślenie. I cóż, mina Rydera mówiła sama za siebie. Uniosła wzrok na jego ściągnięte brwi, przyglądając się intensywniej temu zdezorientowaniu, czując, jak na jej twarzy malują się niewielkie rumieńce. Często robiła z siebie idiotkę, ale jakoś ten raz wyjątkowo sponiewierał nią na krótką chwilę.
Słuchała uważnie opowieści o europejczykach i dziadkach, co chwile wpatrując się w niewielki lasek, przez który jeszcze chwilę temu weszli do jaskini. Historia zajebista sprawa, na co dzień nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele działo się przed nami. Jak wiele przyjaźni zostało zawartych w tych rejonach, jak dużo kłótni i szczerych wyznań miłości. Piękne to było na swój sposób.
Czyli nie było aż tak źle — zaśmiała się cicho. Skoro byli w stanie dogadać się na tyle, by wiązać na całe życie małżeństwem, to finalnie musiał gdzieś być w tym jakiś złoty środek — Miłość zza oceanu, piękna sprawa — poruszała zabawnie brwiami, poprawiając opadający na twarz kosmyk złotych włosów. Chciała, by opowiedział jej coś więcej, zastanawiała się, jak to tak naprawdę było z jego dziadkami, czy było im ciężko? Jak potoczyła się ich historia? Co jeszcze wiedział o tej tak bardzo tajemniczej dla niej społeczności? Miała dużo pytań, ale może niektóre powinna jednak zostawić na kolejne spotkanie. Jeszcze chłopaka przerośnie jej nagłe zainteresowanie i ucieknie w siną dal.
Jak mam być szczera, to mi mało kiedy coś NIE SMAKUJE — skwitowała, śliniąc się do oddalonej kanapki — Wiem, że to takie mało typowe dla dziewczyn, ale niestety.. — podniosła wzrok, łapiąc ciepłe spojrzenie chłopaka — Ja pochłaniam jak pieprzony odkurzacz — dokończyła zadowolona, wzruszając ramionami. Taka prawda. W domu dziecka nie było mowy o wybrzydzaniu — trzeba było jeść wszystko tak, jak zostało podane, a jeśli ci coś nie smakowało to sorry, chodziłeś głodny. Zdesperowany człowiek był w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego i w pewnym momencie dla Jo nawet grzybowa ze stopy nie zrobiłaby większej różnicy. A właśnie. Teraz też była strasznie głodna, jednak Ryder postanowił ją pierwsze przetorturować.
Co? A nie wiem, może po prostu cenią sobie swoją osobistą przestrzeń? — zacmokała w powietrzu, krzyżując ręce na piersi i rzucając mu zaintrygowane spojrzenie — No w końcu pomyśl sobie.. — i nagle na moment zapomniała o jedzeniu, gdy standardowo (jak to bywało w dobrym towarzystwie), włączała się rozkmina — Jesteś takim drzewem. Rośniesz w ziemi, jesteś zakopany po same kolana. Żyjesz sobie spokojnie na łonie natury, a tu nagle ktoś przychodzi i cie maca. No i nigdy nie wiesz, może to byś jakaś fajna dupa, ale może też jakiś totalny creep, Mietek spod monopola, który oprócz przytulaska jeszcze na przykład się na ciebie odleje. Kurwa. Przejebane być drzewem — podsumowała. Przepraszam bardzo, czy oni już SPALILI TEGO JOINTA? Bo Jo chyba dzisiaj podziękuje, i bez tego pierdoli jak ostatnia potłuczona. Z drugiej jednak strony doskonale zdawała sobie sprawę, że z kim jak z kim, ale z Ryderem to ona mogła porozmawiać na każdy temat świata. O.
Jeśli cię to kręci, to mogę zjeść ci nawet i z ręki — rzuciła rozbawiona, unosząc wysoko brwi. No kurwa, przecież nie będzie jeszcze wybrzydzać. Goal był, żeby skonsumować kanapkę, a czy zrobi to z własnych dłoni, czy chłopaka, było już mniej istotnym szczegółem — Tylko potem nie narzekaj, jak ci upierdolę palca! — a bo to wiadomo, nigdy nie wiadomo w tych sprawach.

Ryder Fitzgerald
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- I to pewnie takie, no wiesz, Romeo i Julia! - dodał jeszcze, żeby podkreślić romantyzm tej sytuacji. - Tyle tylko, że się potem nie zabili, no i mieli dzieci - i chociaż Ryder nie do końca się interesował historiami rodzinnymi, właśnie teraz zdając sobie sprawę z tego, że mocno ma dziury we wszelakich faktach, to wiedział, że nie zginęli w żaden spektakularny sposób - ot, zmarli ze starości, tak mu się przynajmniej wydawało, bo przecież to jeszcze stało się grubo przed jego narodzinami, a Ryder był jednak najmłodszym z Fitzgeraldów, ledwo co pamiętał rodziców swoich rodziców, a co dopiero jakichś pradziadków. - Ale podobno było ciężko, bardziej z babci stroną rodziny niż dziadka - bo skoro dziadek i tak wyemigrował na zupełnie nowy kontynent, to już rodzice mieli pewnie gdzieś z kim sobie ułoży życie, skoro w tamtych czasach taki rejs był sam w sobie ogromnym ryzykiem, ale w drugą stronę to wchodził jakiś biały Europejczyk z buciorami, nie znał żadnej kultury, historii, nie miał zielonego pojęcia o zwyczajach i chciał sobie ją wziąć za żonę! Nie do pomyślenia!
- Aha - skwitował tylko, niekoniecznie zadowolony, bo jednak był przyzwyczajony, że koleżanki to częściej pytały, czy nie chciałby od nich gryza, niż pochłaniały wszystko, a co za tym idzie, Jo nie do końca mu się pod jedzeniowym względem spodobała, okej? Kwestia rywalizacji. - To ja nie wiem czy się dogadamy jednak, bo zależy ile jest jedzenia - no a on się nim nie lubił za bardzo dzielić i jeśli porcja była dla jednego żarłoka i jednej dziewczyny, a były dwa odkurzacze, to chyba się będą musieli ścigać, albo wybierać na podstawie tego, kto pierwszy polizał.
- No ale to one mają uczucia? Bo wiem, że mają hormony, ale uczucia? - niektórzy twierdzili, że jak się mówi do roślinek to one lepiej rosną, więc może i miały swoje uczucia, owszem? Bo o hormonach to pamiętał jeszcze z lekcji biologii, bo to była jedna z rzeczy, która mu się wyjątkowo spodobała i go zainteresowała. Zawsze myślał, że rośliny są trochę bardziej jak grzyby i przez to są takie niekumate, ale przecież grzyby się też łączyły z drzewami, więc nie były takie głupie, więc może miały uczucia! - Nie chciałbym, żeby mnie jakiś Mietek przytulał - Ryder to w ogóle nie przepadał za dotykiem ze strony obcych ludzi, bo nie wiadomo czy można im ufać w kwestii mycia rąk po siku, czy są tymi sceptykami, co myją tylko po siku. Albo czy ktoś nie usiadł tyłkiem na ławce, na której wcześniej siedział żul i tym samym tyłkiem potem dotknął Fitzgeralda? No ludzie potrafili być paskudni, okej? Nawet ci, którzy na pierwszy rzut oka wyglądali na porządnych i mówili dzień dobry na klatce.
- Że tak seksualnie? - podrapał się w policzek, bo nie wiedział w sumie, jedzenie z ręki? Pewnie zależy czego, ale kanapka z szynką nie była jakaś seksowna w gruncie rzeczy. - Nie no, jak z gryzieniem to słabo, to trzymaj - bo wiadomo, od razu sobie skojarzył gryzienie w innych częściach ciała, a jego mały przyjaciel już raz był poważnie poturbowany i dopiero z pomocą Kaspra doprowadził go do porządku. Prawdziwych przyjaciół to się jednak poznaje w biedzie, za to Jo dostała kanapkę, a Ryder na chwilę aż stracił apetyt i może trzeba było rozpalić tego jointa, bo na trzeźwo rozkminy były jakieś zbyt wyraźne!

Jo King
ryder fitzgerald
nata#9784
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Jakoś się podzielimy — może i była odkurzaczem na jedzenie, ale przecież znalazła też jakiś umiar i potrafiła się dzielić. Wiadomo, nikt nie lubi, ale jak mus to mus. Poza tym, jedzenie i tak było Rydera, więc jakże by mogłoby być inaczej — A jeśli zjemy wszystko i dalej będziemy głodni, zapraszam na frytki — wzruszyła ramionami, rzucając w jego stronę wielki uśmiech. W końcu jedzenia nigdy za wiele, nie? No. Nie znała go jakoś długo, ale był facetem, a przecież oni chyba nigdy nie odtrącając okazji, żeby się porządnie nawpierdalać. A przynajmniej z takiego założenia wychodziła. Tak więc z racji, że ten teraz dzielił się z nią kanapką, ona bardzo chętnie nakarmi go opiekanymi ziemniakami. Taka transakcja. Obie strony zadowolone.
No nie wiem, a nie mają? — w sumie to sama nie była pewna. Nigdy nie była dobra z biologi, a co dopiero wiedzieć, w jakim stopniu czują drzewa, jednak lubiła wmawiać sobie, że natura czuje. Że przez to, że rośnie wokół nas również ma uczucia i trzeba się z nią obnosić z należytą delikatnością i szacunkiem. I King gdy była jeszcze mały szczylem zwykła nawet przepraszać trawę za deptanie, kiedy dookoła nie było żadnego asfaltu czy chodnika. Taka z tej Jolene była dobra duszyczka — A widzisz, a one nie mają wyboru. Jak ktoś je przytula nie mogą tak po prostu odejść albo odepchnąć. Wszystko się dzieje i chuj. Swoją drogą przejebane. Jakby się nad tym zastanowić to nawet podchodzi pod gwałt — zamyśliła się na moment rozbawiona, chociaż temat przecież iście poważny i jakże powszechnie lekceważony! GWAŁT NA DRZEWIE? Dlaczego nikt o tym nie mówi? Dlaczego nie walczy się o prawa drzew? To była dopiero istna dyskryminacja. Dobrze, że nie była jeszcze ujarana, bo z pewnością ta rozkmina weszłaby na całkiem nowy poziom, a Jo pewnie już byłaby w trakcie wykonywania telefonu do jakieś leśnej ambasady, kręcąc aferę roku. Całe szczęście na razie pozostawiła rozmyślenia w głowie i z dumą przyjęła w końcu tak bardzo wyczekiwaną kanapkę od Rydera.
Seksualnie jeść z ręki? — lewa brew wyrwała się ku górze, a na twarzy Jo wymalowało się rozbawienie. No niby nie byli na randce, ale jednak rozmówki z głupimi podtekstami wychodziły im całkiem nieźle. Gdyby ktoś tak siedział z boku i podsłuchiwał mógłby sobie niejedno pomyśleć — Zlizywałam kiedyś alkohol z ciała, ale o jedzeniu z ręki nie słyszałam jako o części gry wstępnej — chociaż zawsze mógł być ten pierwszy raz, nie? Jolene była zawsze chętna na wszelkie eksperymenty. W końcu do życia trzeba było podchodzić z dystansem. Wgryzła się w końcu w kanapkę, delektując połączeniem porządnej szynki z pomidorem. Nie ma to jak kurwa dobra kanapeczka w piękny słoneczny dzień. Kątem oka spojrzała na Rydera. On też zdawał się endżojować swoją, co jakiś czas mlaskając ustami.
Pierwsza klasa — zapropsowała, prostując się i otulając spojrzeniem głąb jaskini — Co tam jeszcze masz w tym magicznym koszyczku dobroci? Znajdzie się tam może coś zielonego? — zasugerowała głupio, doskonale zdając sobie sprawę, że przecież Fitzgerald nie przyszedłby na spotkanie z pustymi rękami, biorąc pod uwagę jak mocno go ostatnio obkurzyła.

Ryder Fitzgerald
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- O kurwa, no tak to o tym nigdy nie pomyślałem, ale możesz mieć jakąś rację - podrapał się po głowie, bo ewidentnie jej tok rozumowania miał coś w sobie i Ryder teraz się zastanawiał czy on był seryjnym gwałcicielem drzew? Chryste panie, wszyscy święci, chyba tak! W końcu opierał się czasem o drzewo, albo wspinał na pochyloną gałąź starego dębu (albo cokolwiek co jest bardziej typowe dla Australii), chowając przed rodzicami, jak był jeszcze taki mały, że miał mleko pod nosem. Ale nie tak dosłownie, jakby zrozumiał przysłowie Janusz Kowalski, tylko, że był jeszcze młodym chłopcem i niewiele o życiu wiedział. - Pojebane, tyle ci powiem - skwitował, bo chociaż czasem rozkminianie było idealnym sposobem pociągnięcia tematu, to jednak rozkminy o gwałtach? Może i był ignorantem, ale wolał nie myśleć o tym, ze był tak złym człowiekiem. Teraz jednak, za każdym razem, kiedy zobaczy jakiś pień, będzie sobie myślał o tej rozmowie. Albo przynajmniej za każdym razem przez najbliższy tydzień, bo potem o niej zapomni!
- No to ty to powiedziałaś! - nieprawda, to akurat Fitzgerald sobie dopowiedział na podstawie wspomnień ze swojej przeszłości. - Ale swojego, czy tak ogólnie? - bo jak Ryder stał za barem i była jakaś wyjątkowo ruchliwa noc, to takim zlizywaniem mógł się nieźle wstawić, jeśli jakoś nie do końca trafiał z alkoholem do kieliszków. Tylko w sumie mało mu się trzęsły ręce i tez byłoby to niehigieniczne, on sam nie chciałby obślinionego barmana przed sobą, ale no zdarzyło mu się zlizać z siebie, tak samo jak jedzenie, ale tego raczej nie robił w seksualny sposób. Chyba, że kogoś jarało mlaskanie jęzorem po policzku, żeby dosięgnąć tej kropki pomidorowego sosu ze spaghetti, która niespodziewanie wystrzeliła za daleko od ust. - No ja w sumie nie próbowałem, ale czemu nie? - takie oblizywanie komuś palca jako zwiastun oblizywania pytonga na przykład, o. I najeść się potem można było, tylko po porządnym posiłku to się akurat Ryderowi chciało głównie leżeć, a jak nie był porządny posiłek, to chciał więcej, więc tworzyło się jakieś pieprzone błędne koło i w ogóle mu to nie pasowało, bo bez sensu taki biznes.
- Sztosiwo - kiwnął głową, bo wspóllokatorka, ktora w trakcie naszej gry zdążyla się zdezaktywować (rest in pepperoni), robiła naprawdę dobre kanapki, nawet jeśli z niewiadomych względów nie jadła wieprzowiny, a potem potrafiła jeszcze opierdolić Rydera, że coś tam swinie i religia, ale no nie wiedział po co swoje wybrzydzanie musiała religią tłumaczyć. - Zielonego w koszyczku to może nie - bo gdzie tam bedzie blanty do jedzenia wrzucał, żeby przypadkiem ugryźć, zamiast spalić? Efekt byłby żaden, bo chociaż całkiem ladni byli z nich ludzie, to niewystarczająco gorący na to, żeby zielsko podgrzać. - Ale mam gdzieś indziej - zafalował brwiami, biorąc ostatniego gryza kanapki, bo tak właśnie rozwiał wszelkie wątpliwości czy coś przy sobie ma, nawet sięgnął do kieszeni spodni po swoją wymiętoloną paczkę papierosów, których palić raczej nie lubił, ale pod jointa czasem mógł wziąć buszka, poza tym paczka była dobrą skrytką!

Jo King
ryder fitzgerald
nata#9784
ODPOWIEDZ