Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  A czy to trochę nie było krzywdzące wrzucać tak wszystkich do jednego wora tylko przez to, że jeden z przedstawicieli okazał się wadliwy? Oczywiście, że było! Nie pomoże w przyszłości, ale nie zamierzał jej umoralniać. Byli też ludzie dobrzy i tak samo były… takie frajerzyska. Osobiście by ich tak nie określił bo to nieładnie, ale wiadomo o co chodzi!
  Szybko cała ta sielanka została przerwana. Nie spodziewał się chyba, że stanie sięto tak szybko a z drugiej strony to czego on się niby spodziewał? Że sobie pójdzie i będzie fajnie? Że nagle zyska życie prywatne i nikt go nie zakłóci bo i skąd? Typie, poznałeś dziewczynę przez przypadek więc to nie powinno cię zaskoczyć.
  — Nie jest to aż takie złe. — Odpowiedział na jej komentarz, że bycie sławnym ssie. Były też plusy. Znaczy o ile nie było takich akcji to było w porządku. Można było odwiedzać rezerwaty, ale tylko gdy było to faktycznie zorganizowane i dzięki temu – zabezpieczone – wyjście. Ale czasami o prywatnym życiu dało się zapomnieć. Znaczy: należało zapomnieć. Tak jak teraz. Miał chwilę dla siebie, ale ona nie trwała długo. W końcu idolem miał być na pełny etat.
  RIP jego dobry humor. A tak dobrze się bawił.
  — W porządku, Lilith. Tak się dzieje. — Odpowiedział grzecznie i też nie tylko z tej wrodzonej grzeczności, ale też dlatego, że tak czuł. W sensie: takie rzeczy się działy. Nie podejrzewał jej, bardziej się zastanawiał „jak to się stało” ale po drodze na przykład było kilka możliwości by go namierzono. Jak czekał na taksówkę czy nawet jak w tej taksówce był. A co jeśli taryfiarz był faktycznym Traumas? Może to on dał cynk? Z drugiej strony – przecież nikt paranoicznie nie rozgląda się za idolem po mieścinach, w których nie powinno go być, w których pojawienie się go graniczyło z cudem. Być może ktoś dał cynk, że chłopak będzie w Australii już wcześniej? — Jest kilka komentarzy, w tym jeden „czyli to prawda, że będzie w Lorne Bay” — powiedział, przeglądając zrzuty ekranu przesłane przez przyjaciela. Nie odczytywał już tej części, gdzie niektóre fanki ogłaszały, że jeśli faktycznie tak jest to one zaraz tu będą. Ale to pojedyncze sztuki, w tym niektóre tylko gadały.
  W czasie gdy Lilith prowadziłą dyskusję z Marshallem, on wymienił kilka wiadomości z Paniczem Damonem o całej tej sytuacji. Ale tamten nie tyle co nakręcał całą tę dramę co po prostu pytał jak jest. To mu Moon wysłał nawet ich selfiaka, gdzie była także Lilith z Korkiem. Tak, to był też czas na takie rzeczy. Chyba przeżywał to mniej niż dziewczyna, ale nie było co się dziwić – dla niego to kolejna taka akcja, dla niej raczej nie. I choć zabrało mu to sporo humoru, to jednak starał się podejść do tego wszystkiego na spokojnie. Albo raczej – z pokorą przyjąć konsekwencje swoich działań. I nie chodziło tutaj o ewentualną napaść ze strony Traumas a wściekłego pana P.
  Rzecz jasna przysłuchiwał się wymianie zdań między nimi, miał taki trochę multitasking przy tym. Odłożył telefon w momencie, w którym dziewczyna podała mu bluzę. Spojrzał na nią nieco zaskoczony i chyba zbyt zaskoczony tym planem by jakkolwiek cokolwiek powiedzieć. A gdyby powiedział to tylko tyle, by wzięła to na spokojnie. Im bardziej się uzbroi i pozasłania tym bardziej podejrzany będzie. Jednak zastosował się do instrukcji dziewczyny. Na moment tylko zaprzestał wciągania na siebie kawałka ubrania, kiedy padło hasło „randka”. Ale nie mówiąc nic, jedynie zerkając krótko na dziewczynę, dokończył przywdziewanie nowej stylówki. Pan P. by się popłakał. Nie dlatego, że bluza była zła!
  Zawsze to jakieś nowe doświadczenie. Jeszcze nigdy nikt go nie przemycał.
  Problem pojawił się dopiero kiedy mieli faktycznie opuścić teren bo niektóre Traumas głupie nie były. I nie czekały pod głównym wejściem tylko bocznym. A Isaac… nie myśląc zbyt wiele – po prostu wciągnął Lilith w zarośla, zanim dziewczyny odwróciły się w ich stronę. W sumie to nawet nie wiedział czemu wciągnął dziewczyne, wystarczyło aby sam tam wskoczył choć… No on nigdy nie wskakiwał w krzaki. A na pewno nie z kimś! To był jego pierwszy raz.
  — Przepraszam — powiedział przyciszonym głosem, kiedy wylądowali w krzaczorach, kiedy on się w tym wszystkim odbił od niej. — Nie wiem co robię. — Dodał jeszcze, żeby nie myślała, ze takie skoki w zaroślach u nich są normalne. Dla niego nie były! A środki ostrożności były zachowane. Co jeśli Traumas go… wywęszą? Nie można było lekceważyć niektórych egzemplarzy. A co jeśli skoczą na niego i zrzucą mu czapusię? — Chodźmy może naokoło? — Przez krzaki i przez płoty, czemu nie. — Znaczy… ja mogę pójść. Sam. Nie będę cię w to wciągał może. — Najwyżej umrze bo nadepnie na węża i nie będzie miał kto mu jadu wyssać jak w RDR2. Chociaż tego nie powinno się w ogóle robić, ale no wiadomo – w desperacji i na adrenalinie odwalało się różne rzeczy.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Nie jest to aż takie złe. Pewnie nie, zwłaszcza dla kogoś kto zdołał się już przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy, ale dla kogoś kto mocno cenił sobie niezależność, wolność i wielokrotnie też spokój, wyglądało to dość strasznie. Nie wyobrażała sobie pilnować się na każdym kroku, uważać na to z kim rozmawia, przy kim, gdzie, analizować wszystko co robi, co nosi, co umieszcza w internecie, aby przypadkiem kogoś nie obrazić… Nie mógł faktycznie wyjść ze znajomymi, bo upierdliwi fani byli wszędzie i to po to, aby tylko ulotnie spojrzeć z bliska w kierunku idola, a jak im się poszczęści to może nawet go dotknąć czy strzelić foteczkę. No dramat. Zero prywatności, zero luzu, jak tu żyć? On już pewnie przywykł, ale ona nie wyobrażała sobie, że te wszystkie ploty o dziwnych fanach są faktycznie prawdziwe.
Tak się dzieje.
- Bez sensu…- mruknęła. Dla niego to pewnie chleb powszedni, ale ona w tej chwili faktycznie się zestresowała. W sensie, była zła, że jakoś to wyciekło, bo naprawdę starała się zadbać o każdy najmniejszy szczegół. Nie wiedziała też czy i jakie konsekwencje się za tym ciągną, ale skoro poprosił ją o dyskrecję, to chyba nie bez powodu, nie? Więc tak, trochę się zestresowała i teraz jej umysł pracował na zwiększonych obrotach, aby jakoś z tego wyjść bez większych szkód. Ona to tam chuj, jej nic zrobić raczej nie mogli, nie była znana, ale skoro już Isaac był jej ziomeczkiem, to należało pamiętać, że ona o takich dbała.
A teraz potraktowała to jak wyzwanie.
Głupie komentarze. Plotki ploteczki, wszystko się potem napędzało i ludzie szaleli. Na dobrą sprawę fanki nie wiedziały jeszcze czy jego pobyt był prawdą. Ktoś coś powiedział i reszta to podchwyciła. Był tu zaledwie dzień! Niektórzy są lepsi niż psy tropiące, ale chciała ich przechytrzyć! A przynajmniej taką próbę podjęła i sprzedała swojego kumpla Marshallowi za to, aby ten przez chwilę poudawali kogoś innego i odciągnął od tyłów zainteresowanie. Może nawet jakby te z tyłu usłyszały z przodu wrzask zachwycenia to by tam przeszły? Za dużo filmów się naoglądałaś, Lilith… ale kto wie, może teraz się to przyda!
Gdy obydwoje założyli swoje fancy wdzianka, ona jeszcze wyjrzała sniki za okno jakby w poszukiwaniu czy ktoś już się wdarł na teren rezerwatu, ale na szczęście widziała tylko kangury.
- Nie przechytrzą mnie jakieś typiary, teraz to się też o honor rozchodzi. - mruknęła, gdy Marshall ruszał autem do wejścia. No halo, myślały, że były sprytniejsze? Potrzymajcie jej piwo! Nie po to tyle planowała i się starała, aby jakieś napalone nastolatki jej wszystko psuły.
Problem w tym, że tyły też były zawalone.
- Boże, one są wszędzie… - mruknęła widząc jak ktoś stara się wyjrzeć przez furtkę kilka metrów dalej, ale jeszcze ich nie widział. I wtedy poczuła pociągnięcie, którego się chyba trochę nie spodziewała, bo wydała z siebie krótki, przyciszony, zaskoczony dźwięk, który mógł zwrócić uwagę niektórych. Spojrzały się nawet podejrzliwie w ich kierunku, ale byli ukryci! Zerknęła na niego i uśmiechnęła się lekko kącikiem ust.
- Ja też nie. - nie wiedziała co ona sama robiła, a co dopiero reszta! Ale niech nie myśli, że jest w tym sam. Wyjrzała zaraz lekko zza krzaków, aby zobaczyć czy mają gdzieś jakieś wolne przejście, ale było z tym dość ciężko… Słuchała go gdy zaproponował przejście na około i mimowolnie zerknęła w tamtym kierunku. Do samochodu mieli zdecydowanie bliżej, no ale w tej chwili nie mieli przejścia. Chyba trochę się czuła jak w The Walking Dead gdzie fanki były zombie. - Nie mamy innego wyjścia. - mruknęła i wycofała się, aby się lepiej schować, a potem posłać mu wymowne spojrzenie. - I przestań, mówiłam - nie pokonają mnie jakieś fanki. Czy chcesz, czy nie, już i tak w tym siedzę odkąd pomyliłam cyferkę w numerze telefonu. - powiedziała i nawet dźgnęła go lekko palcem w pierś. - Więc przestań też mnie przepraszać. - dodała, uśmiechając się łagodnie i dość pociesznie… i wtedy usłyszała pisk. Głośny, z przodu rezerwatu. Marshall chyba się ujawnił koleżankom. Zerknęła szybko w kierunku fanek, które okupywały tyły i wszystkie skupiły się na krzyku, odwracając spojrzenie od nich. - Teraz! - rzuciła i chwyciła go za nadgarstek, aby pociągnąć w kierunku głębszych krzaków, a stamtąd podbiec do płotu z siatki i gestem głowy kazać mu jako pierwszemu przeskakiwać przez górę. Sama zaraz za nim zrobiła to samo. I jak wylądowała na ziemi po drugiej stronie, obejrzała się za ramię czy ktoś ich widział, a potem raz jeszcze chwyciła go za rękę i pociągnęła przed siebie, w kierunku kolejnych krzaków i ukrytej ścieżki. - Jakkolwiek poważne to nie jest… to czuję się trochę jak w filmie akcji. - rzuciła swoim jakże głębokim wyznaniem, bo chociaż była zestresowana, to jednocześnie adrenalina jej skoczyła! Nigdy nie musiała tak uciekać i się chować, ok? Jak w tej grze - policjanci i złodzieje! A ona nie zamierzała przegrać z fankami. - Mamy trochę drogi przed sobą, ale pójdziemy do Echo, to nas ukryje dopóki wszystko nie przycichnie. - powiadomiła go o planie, a potem dość gwałtownie zahamowała słysząc jakieś głosy. Spojrzała na niego wymownie i pociągnęła go w dół, w wysokie krzaki. Fanki chyba już ogarnęły, że ich podstawiona gwiazda… to nie gwiazda. I chyba chciały osobiście przeszukać teren, tak dla pewności. - Musimy się przedostać tam. Pomysły? - spytała, zerkając na niego. One naprawdę były jak zombie! I oni musieli się dostać na teren za nimi.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Kącik ust uniósł mu się w lekkim, acz rozbrajającym uśmiechu, kiedy to Lilith przyznała, że wbrew temu czy on chciał czy nie to ona też w tym siedzi i to właśnie od momentu, w którym przekręciła cyferkę w numerze, gdy do niego pisała. Acz przepraszał ją bardziej za to, że na nią wleciał niźli to, co się działo. Znaczy za to także by ją przeprosił, pewnie chwilę później, bo niepotrzebnie też ją w to wciągnął. W krzaki i w ogóle w całą tę imprezę z dziewczynami.
  Na dobrą sprawę było rozwiązanie dla tego, teoretycznie o wiele łatwiejsze bo nie angażowało przemykania się przez krzaki, ryzykowania pokąsania przez węża i ewentualnej śmierci wskutek takiego zdarzenia, skoków przez ogrodzenia i tym podobnych. Wystarczyło wyjść, zdecydowanie samotnie, na spotkanie z fankami. Problem jednak w tym, że wtedy pogrzebałby całkowicie szanse na spędzenie tutaj bezstresowych kilku dni, w towarzystwie dziadków. Już teraz ten spokój zostanie zachwiany bo jakieś plotki już poszły, ale jeśli nie będą miały potwierdzenia, to na pewno będzie łatwiej się w ogóle tu… przemieszczać. Szkopuł w tym, że Lorne Bay nie było duże, wiec jeśli faktycznie pójdzie fama, że jest to… Isaac raz jeszcze przekona się jak „wierne” są Traumas. I skore do poświęceń.
  No i na pewno w efekcie tego wszystkiego wytwórnia nie byłaby zbyt zachwycona, bo co innego deklarował, kiedy pytał czy może się tutaj wybrać. Kontrola pracodawcy nad pracownikiem, klasyk w Korei. Normalna rzecz.
  I jak zwykle Moon był tym grzecznym i pokornym chłopcem, który trzymał się wytycznych dobrego wychowania i funkcjonowania w koreańskim społeczeństwie, tak teraz chyba postanowił zawalczyć o tę swoją wolność. Już kolejny raz – buntować się zaczął chłopak. Jak nie rozmowy z Lilith to spotkanie z nią, a teraz ucieczka przed konsekwencjami okłamywania wytwórni.
  Popsuje się chłopak.
  Pomknął więc za nią – chrzanić konsekwencje – kiedy dała sygnał do ewakuacji. Przez samo ogrodzenie przeskoczył bardzo sprawnie bo choć nie robił tego za często to jednak niestraszne były mu takie wspinaczki i ogólnie wysiłek fizyczny. Nie żeby na co dzień skakał przez płoty i uciekał przed fankami, zwykle to się brało na klatę – dosłownie i w przenośni, ale dzisiaj… No chyba tak mało był sobą. A może właśnie bardziej niż zwykle.
  Nie wnosząc dalszych protestów podążał za nią, kiedy prowadziła, przez chwilę tylko kontemplując jej chwyt na swoim nadgarstku. I jakoś głupio się pod nosem uśmiechnął, na ułamek sekundy. Zwykle go nikt tak nie ciągał za rękę. I zwykle nie był takim… buntownikiem! Pisać za plecami wytwórni to jedno, ale robić takie akcje?
  — Trochę tak. — Skwitował jej słowa, uśmiechając się lekko. — Jeszcze nigdy nie uciekałem przed Traumas. To coś nowego. — Dodał, z niezmiennym grymasem na twarzy, jaki pojawił się już wcześniej. No i zwykle do takich sytuacji nie dochodziło bo wszystko kontrolowała wytwórnia, ale teraz? Troszkę się poprzestawiało.
  — To koleżanka od śpiewania, tak? — Zagadnął, spoglądając na nią, kiedy wspomniała że przeczekają u Echo. Nie był pewien czy to dobry pomysł by jeszcze do tego wszystkiego nachodził jakieś dziewczyny po domach bo jeśli to wyjdzie (a na pewno wyjdzie, on to czuł, ale zepchnął gdzieś w odmęty umysłu) to będzie niezła amba . Z drugiej strony wreszcie coś fajnego, poza kontrolą. O ile skradanie się po krzakach mogło być fajne.
  Zatrzymał się, przeprowadził wzrokiem fanki, a potem wrócił spojrzeniem na Lilith.
  — Poczekajmy po prostu — rzucił przyciszonym głosem. Wiedział, że po krzakach go szukać nie będą właśnie dlatego, że nigdy takiej akcji nie było. Nigdy nie uciekał. — Zaraz powin… ny przej… — momentalnie przestał się ruszać, nawet głową nie ruszył tylko zerkał na swoje ramię, stojąc sztywno. A na ramieniu miał pajączka. Nie byle jakiego pajączka. Jakiegoś jebanego mutanta, który był chyba większy niż jego głowa. Isaac to chyba oddychać przestał. Momentalnie też pobladł. A pająk? Chyba kurwa chciał być wzięty na barana bo zaczął faktycznie przechodzić z placów chłopaka na jego ramię. Moon nie panikował, ale wiedział że to kwestia kilku sekund zanim faktycznie zacznie się rzucać na wszystkie strony z wrzaskiem „zabierztozabierztozabierzto”. Chyba jeszcze nie do całego ciała dotarło, że jakiś mutant po nim kroczył.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Jak było to dość stresujące przeżycie tak też całkiem ciekawe. W sensie, wkurzona była, ale się trochę jarała tą ucieczką i chowaniem się po krzakach, aby nikt ich przypadkiem nie znalazł. Nie chcieli przecież potwierdzić plotek! A fanki były jak psy tropiące, dlatego to było takie ekscytujące. Lubiła wygrywać! I ucierać nosa innym, a teraz mogła zrobić jedno i drugie, należało jedynie nie dać się złapać. Więc zarządziła szybkie ucieczki przez płoty i krzaki, gdzie podobno nie mieli ich szukać. A przynajmniej taką miała nadzieję, bo już widziała do czego są zdolni namolni fani. Ale przynajmniej przyznał jej rację, kiedy sama się podekscytowała tych ich małą, sneaky ewakuacją z miejsca zbrodni. A zbrodnią było jego rebelstwo, ona była tylko partnerką w tym wszystkim. Partners in crime!
- Nie ma za co, polecam się. Karmienie koali, australijskie safari, przebieranki, zabawy w kotka i myszkę… czego dusza zapragnie. - zareklamowała się tak jakby faktycznie prowadziła jakąś jednoosobową firmę zapewniającą rozrywkę. Nie tak miał wyglądać ten wypadek co prawda, ale należało przyznać, że cały czas się coś działo. Zaczęło się niewinnie, a teraz byli uciekinierami. A dzień to się jeszcze nie skończył, Lilith miała w głowie jeszcze kilka pomysłów! Jednym z nich było wbicie na krzywą mordę do Echo. Dziewczyna pewnie nie będzie miała nic przeciwko jak Shelby przyjdzie z gościem! Gorzej, o wiele gorzej by było jakby poszli do Chiary, ale ta to w ogóle nie była opcją.
Gorzej jak ChiChi będzie u Park. Chyba trzeba będzie napisać do dziewczyny czy jest sama… tak dla pewności. Zwłaszcza, że zaczynało się już ściemniać.
- I od wódki, dokładnie. Jak będzie ciemniej odwieziemy cię niepostrzeżenie do dziadków. - powiedziała, spojrzeniem lustrując okolicę w poszukiwaniu fanek, które mogłyby ich zdradzić. I chociaż pałętało się ich tu jeszcze trochę, bo chodziły nie tylko w grupach, ale też samotnie, chyba licząc na swoje własne szczęście, to powoli zaczęło się przerzedzać. Merlinie… miało być ich kilka, a Lilith to już zliczyła kilkanaście. - Nie martw się, to typ osoby, który nawet mnie by pomylił z inną Azjatką jakby stała obok, a znamy się całe życie. - dodała dość żartobliwie, chcąc chyba też nieco rozluźnić tą ucieczkową atmosferę, która wcześniej im się trochę popsuła przez nagłe wiadomości i plotki.
Instynktownie wycofała się pół kroku do tyłu widząc Traumas nieopodal. Zaledwie kilka metrów dalej przechodziły ścieżką, ale na szczęście ich nie zauważyli. Półmrok, który zaczął nadchodzić działał na ich korzyść w tym wypadku. Lilith nawet nie wiedziała czemu ona się boi zostać zauważona, przecież to nie tak, że ktokolwiek ją zna czy w ogóle połączyły z Moonem, ale chyba udzielił jej się nastrój kolegi i ten cały motyw bycia niezauważonym uciekinierem.
Patrzyła wciąż w stronę dziewczyn i słuchała tego co chłopak jej mówił… przynajmniej do czasu w którym nie zaczął się zacinać. Zerknęła w jego kierunku, a jego blada twarz w tym momencie była doskonale widoczna. Nagle stał się prawie biały. Początkowo nie wiedziała o co chodzi, ale wtedy zauważyła ruch na jego ramieniu. Oh… no tak. Jedna z konsekwencji chodzenia po krzakach. Pająki. I to nie takie zwyczajne. W chuj wielkie, australijskie pająki.
- Isaac. - zaczęła spokojnie i podniosła nawet dłonie w uspokajającym geście, ale widząc, że ten jest bliski krzyku, sama przyłożyła mu w pewnym momencie dłoń do ust, gdy już chciał panikować. - Shhhhhsshh! Nie krzycz. - szepnęła i zerknęła szybko przez ramię czy ktoś ich zauważył, ale było czysto. - Zabiorę go, nie ruszaj się. - powiedziała i ostrożnie zabrała rękę z jego ust, aby cofnąć się nieco za jego plecy i jak gdyby nigdy nic, delikatnie wzięła bydlaka mutanta w dłonie. Tak po prostu. Jakby to nie był wielki wyczyn i zabierała od niego króliczka. Wkrótce pająk już był u niej. - Nic ci nie zrobi, nie jest jadowita. Masz dzisiaj dziwne szczęście. - mruknęła z nieco rozczulonym, pociesznym uśmiechem, palcem głaszcząc wystraszoną samicę po odwłoku. Chociaż dla niego to pewnie ogromny pech, bo jak nie wąż, to fanki i teraz kurwa pająk wielkości dłoni na jego plecach. Ale obiecała, że go obroni! I właśnie to zrobiła! Lilith już przywykła do wszelkiego tego typu stworzeń, jak nie węże, skorpiony czy krokodyle, to wielkie ptaszniki czy inne latające owady. Klimat Australii pozwalał na wielkie rozmiary tego typu zwierzaków, które to wykorzystywały przystosowując się do warunków kontynentu. Dlatego tu wszystko było trzy razy większe niż gdziekolwiek indziej.
Odłożyła pająka na drzewo kilka metrów dalej i wróciła do chłopaka, aby zlustrować go spojrzeniem.
- Wszystko w porządku? Już jej nie ma. Nic innego też po tobie nie chodzi, spokojnie. Ale hej, chciałeś poznać faunę Australii, to poznałeś kolejnego przedstawiciela! Heh…nie? Nieśmieszne? Okay. - awkward. Podrapała się po szyi i zerknęła na ścieżkę, która wcześniej była okupywana przez fanki. - O, droga wolna, chodź. - uśmiechnęła się do niego raz jeszcze i zaczęła prowadzić wzdłuż ścieżki. Jakby tego wszystkiego było mało, to nad ich głowami zaczęły też latać nietoperze, które polowały na komary oraz inne, mniejsze owady. Dla niej normalka, trochę jak ptaki, nawet nie zwracała na nie uwagi. Gorzej jak się we włosy wplączą, a się zdarzało!
Przeszli jeszcze kawałek i teraz już nie było słychać żywej duszy. Fanki chyba zostały przy rezerwacie od którego się oddalali. Na piechotę. No ale samochód został tam, a raczej nie zamierzali się wracać. Lilith napisała jeszcze szybkiego smsa z zapytaniem do Echo czy jest sama i czy może wbić z towarzystwem. Naprawdę nie chciała, aby natknęli się na Chiarę. Bez urazy.
- Już niedaleko. - powiedziała, zerkając na niego i wkrótce pojawił się dom doskonale jej znany i zamieszkany głównie przez jedną osobę, której rodzice nigdy nie są obecni. Obejrzała się jeszcze na Moona i skierowała w kierunku drzwi, aby w nie zapukać. Halo, Echo, proszę otworzyć. Potrzebujemy podwózki do domu.

/eot
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Od powrotu do Lorne Bay paradoksalnie nie miała aż tak dużo wolnego czasu, jak początkowo jej się wydawało. Tuż po przyjeździe musiała zająć się sprawami związanymi nie tylko z testamentem i domem, który po śmierci Anne należał do niej, ale przede wszystkim herbaciarnią, której prowadzenie okazało się sporym wyzwaniem. Zwłaszcza dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie miał własnego biznesu. Przyjechała tu z nastawieniem, że cokolwiek by się nie działo, na pewno sobie poradzi. Czasem już nie była tego taka pewna, ale była zbyt uparta, by przyznać się do tego.
Niekiedy zdarzały się dni takie jak ten – luźne, podczas których mogłaby odpocząć i poleniuchować, gdyby to rzeczywiście było w jej stylu. Ale nie było, dlatego postanowiła wybrać się na spacer. Chciała trochę pokręcić się po okolicy, może poczuć to, co czuła dawniej, gdy spędzała w Tingaree całe godziny. Ale to było przed tamtą strzelaniną i przed śmiercią Lucasa. Coraz nic nie mogła poradzić, że każdy głośniejszy dźwięk wywoływał w niej pewien lęk i co raz oglądała się przez ramię. Nienawidziła tego.
Dlatego w pewnym momencie zeszła ze ścieżki, kierując się nad pobliskie jezioro. Dawniej uwielbiała to miejsce. Szczególnie, kiedy żar lał się z nieba, a ona mogła godzinami siedzieć w wodzie – raczej przy brzegu, bo nie była dobrą pływaczką. Teraz nie było tak gorąco, ale od kilku dni też nie padało, dlatego Cora powoli ściągnęła spodnie, zostawiając jednak koszulkę. Weszła powoli do wody; jedynie po kolana – była zbyt chłodna, by chciała się zanurzyć. Nagle gdzieś za sobą usłyszała hałas i odwróciła się – gwałtownie, z delikatnym przestrachem. Była zła na siebie, nie powinna podskakiwać na każdy niespodziewany dźwięk. Zmarszczyła brwi, widząc mężczyznę, który także stał przy brzegu.
Myślałam, że nikt już nie pamięta o tym miejscu – powiedziała głośno, wiedząc, że ją usłyszy, w końcu nie stała daleko od brzegu. Odrobinę zresztą przesunęła się w tamtym kierunku, w razie gdyby musiała szybko wyjść, choć sama nie wiedziała, czemu ta myśl zagnieździła się w jej głowie.

Jarrah Willis
wystrzałowy jednorożec
-
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
#13

Co u licha wywiało Gemmę tak daleko w las? A to było bardzo dobre pytanie! Gemma ostatnio nie miała najlepszych… no dni, tygodni, ani miesięcy, zrobiła dużo głupot i trochę się w tym wszystkim pogubiła. I tak naprawdę Gemma w tym momencie trochę czuła się jak jakaś wariatka i musiała znaleźć złoty środek, żeby odzyskać życiową równowagę. A takie zadanie czasem wymaga ekstremalnych środków, jak na przykład wybranie się na skomplikowane zajęcia o tantrycznym odnalezieniu siebie. Co prawda nie wiedziała, jak się na to zapisywała, że to tak naprawdę zajęcia z tantrycznego seksu, a nie z otwierania swojego wewnętrznego, trzeciego oka, no ale to nie był pierwszy raz w jej życiu, kiedy w coś się wpakowała. Ostatecznie zajęcia były całkiem przyjemne, chociaż żałowała, że poszła na nie sama. Ostatnio na Raję nie miała co liczyć w kwestii jakiegokolwiek wsparcia, więc chyba po prostu musiała poszerzać swoje grono znajomych i przyjaciół, no i trochę wybranie się w nowe miejsce, na potencjalnie nowe zajęcia miało jej w tym pomóc. I tak, sporo się dowiedziała, a teraz wracała po nocy do domu, mając nadzieję, że nie zje jej po drodze żaden krokodyl. A to nie było.... no aż takie łatwe do uniknięcia w zaroślach. Dlatego kiedy coś tam usłyszała podejrzanego, to trochę zeszła z trasy, nieco bardziej w stronę jeziora, uznając że na plaży szybciej zobaczy jakiegoś potwora, niż w krzakach, gdzie w ciemnościach i w ogóle, no w generalnej zieleni o wiele łatwiej im się było kamuflować. Więc tak, to miało sens. Oczywiście jak wyszła na plaże i zobaczyła nagiego Rydera, to od razu tej decyzji pożałowała, bo chyba wolałaby jednak oglądać nagie krokodyle.
- Kurwa Ryder, czy to Twój penis?! - wypaliła, zamiast przywitania, no ale halo, ON BYŁ NAGI, a do tego to BYŁ RYDER, nie wiadomo jak i skąd! Więc pomijając bzdurność tego pytania - w końcu czyj to niby miałby być penis, raczej od nikogo sobie penisa nie pożyczył tak na dzisiaj, żeby jutro oddać - była w szoku i myślała że to jakiś koszmar.
przyjazna koala
-
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
14.

Myślał sobie trochę ostatnio o tej liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią, o której luźno rozmawiali z Duncanem. Co prawda nawet jakoś dużo się na ten temat nie rozwodzili, ale kiedy wracał do domu i padł mu telefon, musiał pomyśleć o czymś, czymkolwiek, padło więc na listę. Co mógł chcieć w życiu zrobić, oprócz wycieczki po świecie? Skok ze spadochronem, bungee, nurkowanie z rekinami - to wszystko były rzeczy, które mógłby kupić za pieniądze, których nie chciało mu się na tym etapie życia odkładać na tyle, żeby rzeczywiście wydawać na nie, za to przez myśl przemknęła mu naga kąpiel pod osłoną nocy i to nie w wannie przy Fluorite View 133, ale tak na łonie natury!
Kasper był zajęty po pracy, Duncan niebezpiecznie kojarzył mu się aktualnie z jądrami, a żadna z dziewczyn, które o dziwo stanowiły jego bliższy krąg znajomych, nie wydawała mu się na tyle dobrą kandydatką, żeby nie mówić, ze ona się wstydzi, albo coś z tych rzeczy. No, może Lula, ale jakoś wyleciała mu z głowy, więc odłożył swoje rzeczy na kamieniu obok wody i wszedł do środka.
Woda bez fal była... dziwna, taka inna od potęgi oceanu, który raz za razem przykrywał głowę kolejną porcją morskich prądów. Nie minęło jednak dużo czasu, kiedy zdążył się znudzić, a wróciwszy na brzeg... - KURWA! - syknął głośno, widząc tylko swój telefon i paczkę papierosów, ale brak spodni i koszulki. Zostały nawet buty, ale był bez ubrań, nie widział jednak po drodze nikogo, kto mógłby je zakosić! - GEMMA, TO NIE JEST ŚMIESZNIE! - no serio? Gemma? Zakrył rękoma swoje męskie krocze, które było jak wąż, łypiąc groźnie na przyjaciółkę. - Oddawaj mi rzeczy, no! - pewnie gdyby on to zrobił to owszem, śmiałby się do rozpuku, ale teraz chciałby chociaż dostać majtki, żeby tak na golasa nie biegać po lesie, to nawet chyba niehigieniczne!
ryder fitzgerald
nata#9784
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
Takie listy były całkiem niezłe, chociaż sama idea ich była nieco depresyjna. Gemma wolała planować krótkoterminowo, na przykład na nadchodzący rok. Analizowała co chce zmienić, co chce ulepszyć, a z czego zrezygnować. Niektóre plany wychodziły jej lepiej, inne gorzej, zwłaszcza te w których zamierzała w końcu zapomnieć o takim Finnie. Ale hej, nie była pesymistką, powinna się trzymać w swoim… no uporze i próbować! Bo pewnie w końcu się uda. Niby jest to powiedzenie, że nie można robić co chwile tego samego i oczekiwać innych wyników, ale tak się przecież uczą dzieci chodzić. Padają na swój ryj jakieś sto razy, aż w końcu załapią o co chodzi z tymi nogami i dalej jakoś się kula. Więc stawiała na podejście ewolucyjne, czy coś tam.
- Nie, oczywiście że nie jest śmieszne. Jest nawet całkiem proporcjonalne, nie musisz się wstydzić - zapewniła go, pewna że właśnie mówił o swoim penisie, bo ten widok, mimo że było ciemno, aktualnie był wryty w jej pamięci w tym momencie i nie chciał się z niej usunąć. A potem zmarszczyła brwi, kręcąc powoli głową.
- A skąd ja właściwie miałabym mieć Twoje rzeczy? - zapytała, szczerze zdziwiona i rozejrzała się, czy aby Ryder był tutaj sam, czy może jednak ktoś się chował w tej wodzie albo krzakach. - Ale co ty właściwie robisz tutaj… nago? Wiesz, że krokodyle mogą cię złapać za coś, czego łapać nie powinny? - zapytała, z lekką obawą, a potem nawet odwróciła się bokiem, żeby nie myślał, że się gapi na jego nagie ciało teraz, bo wcale przecież tego nie robiła. Zresztą było ciemno, mogła udawać że nic nie widziała. I przecież wcale nic nie powinna nić widzieć, bo to był RYDER.
przyjazna koala
-
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- Do czego proporcjonalne? - on z kolei ani trochę nie pomyślał, że właśnie wyraziła swoją opinię na temat jego penisa, przed wszystkim dlatego, że już raz go widziała, a przynajmniej na zdjęciu, kiedy miał swój mały wypadek z koalą, a obaj z Kasprem byli zbyt zjarani, żeby podjąć jakąś racjonalną decyzję w kwestii postępowania z tym całym wypadkiem, więc do akcji w końcu wkroczyła Gemma, która poustawiała ich do pionu i sprawiła, że Fitzgerald wylądował szczęśliwe u lekarza, a wszystko też zakończyło się dobrze i bez większych komplikacji.
- No nie wiem, może zabrałaś? - w końcu ktoś zabrał, nie był to on, bo zostawił je na miejscu, a skoro został też telefon i buty, oznaczało to, że nie żadne zwierzę sobie wybiórczo porwało jego klamoty, ani jakiś biedny, czy bezdomny człowiek, a ktoś dla jaj! No i może wlaśnie Gemma chciała dla żartów mu taką akcję zgotować? - A co ty tu robisz w ubraniach? - wypalił w odpowiedzi i zmarszczył brwi, bo chyba nie powinno go dziwić, że dziewczyna w jakimś miejscu ma na sobie właśnie ubrania. - To znaczy, no co tu w ogóle robisz w nocy, co? - poprawił się zaraz, bo jednak byli kawałek od domu, stąd wizja kradzieży odzieży (hehe) przez przyjaciółkę wydawała mu się być dosyć realną. Po co innego miałaby się tutaj szlajać? - Poza tym tu akurat nie ma krokodyli! - a przynajmniej tak właśnie słyszał i nawet w to wszystko wierzył, więc byłoby głupio, gdyby jednak jakiś wyskoczył niespodziewanie z zarośli, bo ucieczka na golasa byłaby trochę utrudniona. W końcu nie miał na sobie butów, no i nie wybiegnie na ulicę, bo taki obnażanie się to nawet nie jest chyba legalne? Nie wiedział, nigdy nawet nie próbował!
ryder fitzgerald
nata#9784
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
- Do reszty - odpowiedziała z typowym ‘duuuuh’, jakby to była największa oczywistość z oczywistości, skoro sama dobrze wiedziała o czym mówi. To aż dziwne że nikt tutaj nie był poważnie narąbany, skoro mieli takie problemy ze zrozumieniem o co chodzi. Ale sytuacja była dość mocno szalona, więc nie ma co ich oceniać, Gemma na pewno nie spodziewała się, że wracając do domu zobaczy nagiego faceta. I to jeszcze Rydera! Wszechświat chyba jej mówił, że jej celibat to durny pomysł, skoro atakował ją takimi widokami…
I no tak, widziała go już, ale wtedy były na nim zmiany chorobowe, a teraz jednak był zdrowy i w pełni sił i faktycznie ją uderzyło, że to penis przyczepiony do Rydera, a nie jakiś penis na zdjęciu, co nie.
- Tak Ryder, mam pięć lat i nie mam czego robić w życiu, jak tylko zabierać jakieś ubrania, które znalazłam gdzieś w drodze do domu - zmarszczyła brwi i nawet rozłożyła ręce, żeby zobaczył, że nie kłamała. Zresztą, Gemma okłamywała tylko samą siebie w sprawie swoich uczuć, nie kłamała na co dzień. Za to Ryder tak, jak coś obiecywał, a potem te obietnice łamał! Więc pewnie dopadła go karma za rozgadywanie o majtkach z Gemmy, za karę sam stracił swoje.
- Ja sobie idę w stronę domu, miałam coś do załatwienia w okolicy. I przy okazji chyba znalazłam kogoś, kto naprawi mi moje włosy i nie ma powiązań z fryzjerkami z miasteczka - dodała, unosząc brwi i chwaląc się tą małą dobrą wiadomością. Bo naprawdę miała dość tego co miała na swojej głowie…
- Ryder, na pewno się nie zjarałeś i nie zostawiłeś ciuchów w innym miejscu? Nie pomyliły ci się brzegi jeziora? - zapytała - i co ważniejsze, czy kąpiesz się tu sam, czy ktoś był z Tobą i powinnam się martwić, że nie widać tej osoby? - dopytała, mrużąc lekko oczy. Jeśli był tu z Lyrą to smacznego, niech sobie ją zjadają krokodyle, na pewno się nią bardzo nasycą przez jej dwa metry wzrostu i posturę koszykarza, który chce walić we wszystko co się nawinie pod jego rękę, ale innych ludzi trochę szkoda!
przyjazna koala
-
barman/współwłaściciel — Moonlight Bar
24 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo skręca blanty, jeszcze lepiej jeździ na desce, a surfuje tak, że się za nim kurzy, do tego polewa piwa w rodzinnym barze, a Lyra go pocałowała
- A skąd ja mam wiedzieć, żee na przykład mnie nie śledziłaś? Może specjalnie się tak zakradałaś, żeby mi zrobić głupi żart? - bo o wygadaniu się z majtkami to on wcale nie pamiętał. Z tajemnicami powierzonymi Ryderowi był ten problem, ze często zapominał o tym, ze były tajemnicami. W końcu to nie tak, ze w domu nie widzieli wszyscy swojej bielizny jakieś milion razy, sam Fitzgerald miał w zwyczaju zostawiać majtki pod prysznicem, to co tu się dziwić, ze sekret Gemmy nie brzmiał dla niego jak sekret. Co innego rewelacje Raji o Kasprze i Max, którzy planowali zerwanie, a przynajmniej tak sobie przełożył myślenie o rozstaniu na język bardziej ryderowy, bo skoro już chłopiec o skomplikowanym nazwisku zakładał koniec związku, to chyba nie było co ratować, a przynajmniej tak zakładał, bo przecież sam nigdy nie był w relacji, której ratowanie w ogóle byłoby jedna z opcji.
- Aha, No cudownie, cieszę się twoim szczesciem - mruknął bez przekonania, bo on tu jednak poważne rzeczy, brak ubrań (a nie ich nadmiar, jak w przypadku bielizny na drzewie), a ona mu opowiada o fryzjerze? Z jednej strony odpowiedziała na zadane pytanie, ua z drugiej to wcale się nie wyczuwała w powagę sytuacji i jego marznący tyłek! - No tak, pewnie zapomniałem, ze jestem zjarany - prychnął zniecierpliwiony, bo o ile Ryder nie należał do najbardziej odpowiedzialnych ludzi, nawet wręcz przeciwnie, to jednak raczej wiedział, ze wchodzenie samemu do wody pod wpływem czegoś niosło za sobą konsekwencje, niekoniecznie dobre. Co innego jak się wygłupiali z grupa znajomych. - Nic mi się nie pomyliło, Jezu, No widzisz, ze są tu moje buty! - a przecież nie rozbierałby sie na raty, bo to nie miałoby sensu. - Sam, nikogo tu nie było, przynajmniej nikogo ze mną, bo ktoś mi je jednak zawinął! - a trzeba było przyjść z kimś i umówić sie na jakieś pilnowanie, czy coś, to nie byłoby problemu!
ryder fitzgerald
nata#9784
studentka, która pracuje — w biurze
23 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
kiedyś zostanie pełnoprawnym inżynierem i coś będzie tworzyć, a póki co psuje sobie życie uczuciowe i zarabia ogarniając papierki w dziale HR
- Głupi to jesteś ty Ryder, nie mam czasu ani ochoty robić ci jakichś żartów rodem z przedszkola - wywróciła oczami, bo teraz to ją zirytował takimi oskarżeniami - jakbyś nie zauważył, to ostatnio miałam inne problemy na głowie, ale w tym domu to chyba tylko Kas się interesuje czymś poza czubkiem własnego nosa - fuknęła cicho, bo właściwie to na wypadzie miała być z nią Raja, ale ostatnio nie miała dla niej ewidentnie nigdy czasu. A Gemma bardzo potrzebowała swojej przyjaciółki i dość mocno ją to raniło, że nie mogła na nią liczyć.
- I po co miałabym cię śledzić? Nie jestem porąbana jak Lyra, która kandyduje chyba do następnego sezonu American Crime - wywróciła oczami, bo jednak ta psycholka się kręciła po ich chacie z Ryderem, zaprzyjaźniała się z jej przyjaciółmi i się im podlizywała, mimo że pobiła Gemmę i KTOŚ tu powinien jednak wykazać się jakąś solidarnością i ją wyganiać na zbity ryj, a nie zapraszać na kanapę na której często siadywała Gemma. Chyba powinna więcej czasu spędzać w tych okolicach i szukać sobie generalnie jakichś nowych przyjaciół, skoro nie szanowali ani jej tajemnic, ani tego, że ktoś stosował wobec niej przemoc fizyczną. Gemma była maleńka, miała 160 wzrostu, a jak taka wielka baba się na nią rzucała, mogła jej zrobić krzywdę!
- Jesteś pewien? - zapytała, chociaż już słyszała po głosie, że chyba jednak był trzeźwy. A potem zmarszczyła brwi. - No wyglądają jak Twoje - przytaknęła, a potem wzruszyła lekko ramionami.
- No to nie wiem, ja w każdym razie wracam do domu. Jak chcesz dalej polować na przechodniów i ich o coś oskarżać to możesz tu zostać, a jak chcesz wrócić do domu, to weź chociaż jakąś gałąź, żeby się zakryć - zmarszczyła brwi, bo jednak tyle pokazów jej wystarczyło na dziś. Żyła teraz w celibacie, a celibat nie obejmował zbliżania się do nagich penisów, okej.
przyjazna koala
-
ODPOWIEDZ