- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Na rozgrzanych trotuarach warczały zagubione krople wody, gdy kroczyli tak chwiejnie ku apartamentowi zawieszonemu wysoko pod niebem. W gęstym powietrzu wciąż można było się udusić, a jej cienka sukienka w kwiaty, powiewająca przy śmielszych krokach, nie pozwalała im uciec od zapachu piwa drażniącego nozdrza. Śmiali się nieustannie, czasem gubili w własnych wypowiedziach przypominających zwykły bełkot obdarty z sensu i prawdziwych słów, ale przy tym wszystkim wciąż byli trzeźwi na tyle, by spędzić ze sobą niemalże całą noc. Gdy więc w przypływie umysłowego zaćmienia wdrapali się już schodami (windy to tylko iluzja, tak naprawdę stoi się w miejscu) na najwyższe piętro, dysząc jak astmatycy pozbawieni inhalatora, a kilka chwil później znaleźli się już wewnątrz utrzymanego w minimalistycznym stylu, zgrabnego mieszkania, Jane nie czekając ani chwili dłużej, postanowiła płynnym ruchem pozbyć się nieładnie pachnącej sukienki. - Zwykle nie jestem taka łatwa, ale no… rozumiesz - mruknęła, rozluźniając uścisk dłoni, wobec czego skrawek czerwonego materiału pofrunął ku przypadkowemu miejscu na ziemi. Kierując się w stronę skrytej w sypialni garderoby, postanowiła wypełnić im jakoś ten czas, jaki spędzić miała na przebieraniu się w obiecane jej garnitury. - To z kim mnie ostatnio zdradzasz, co? - zagadnęła, będąc stuprocentowo przekonana o istnieniu trzeciej osoby, stojącej na przeszkodzie ich miłości. Kobieca intuicja. - Bo wiesz, ja na przykład, jestem już jak te panie po czterdziestce, które przechodzą kryzys małżeński i zakochują się w młodszych typach, ciężko pracujących za marne grosze - wyjawiła wraz z pochwyceniem czarnych klamek, poprzez których pociągnięcie ujawniła się jej oczom kolekcja ciemnych garniturów, po których przejechała zgrabnie dłonią. Wykrzywiła usta do boku, namyślając się w ten sposób i ostatecznie wybrała najciemniejszy z tworów, a odrzuciwszy spodnie wraz z wieszakiem na łóżko, zarzuciła na swe ciało (naturalnie przykryte bielizną) ogromną jak na siebie marynarkę i nie zapinając jej, przydreptała z powrotem do mężczyzny. - Masz wino? - zapytała, zatrzymując się gdzieś pomiędzy salonem, a kuchnią.

benjamin hargrove
ambitny krab
-
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— dwadzieścia jeden (tak jakby) —


Potykając się niby to o pozostawione na ziemi przedmioty, a może tak naprawdę resztki rozsądku, odetchnął z ulgą, że to już, że wreszcie są; wyprawa ta okazywała się nazbyt wymagająca, bo w tych jego wyobrażeniach do jego mieszkania mieli się po prostu teleportować. Nieświadomy tego, jak późna jest już pora, zapomniał o wszelkich czekających na niego jutrzejszego dnia obowiązkach. Teraz liczyło się wyłącznie to, że i on zmuszony był się przebrać, bo deszcz i rozlane piwo swymi szponami dosięgły także jego ubrań, ale zdecydowanie nie miał w sobie wystarczająco wiele siły, by zrobić to z taką prędkością, jak Jane. — Nie krępuj się — odparł więc tylko, a podczas gdy jej sukienka opadła już na podłogę, on nieudolnie odpinał trzeci guzik swej koszuli. Wolnym krokiem powędrował jej śladem w głąb mieszkania, rozglądając się za czymkolwiek, co mógłby na siebie włożyć. — Z takim jednym dinozaurem — odparł swobodnie, nie chcąc naturalnie Waltera w żaden sposób obrażać, bo niektóre dinozaury były bardzo fajne przecież, ale jakoś trafnie to określenie pasowało. Miał tylko nadzieję, że Jane nie będzie ów tematu ciągnąć, bo przez ten alkohol, z którym jeszcze się nie pożegnali, mógł jej zaraz wbrew sobie streścić całą historię ich znajomości. — No w sumie nawet na taką wyglądasz — pozwolił sobie stwierdzić, po czym zmierzył ją spojrzeniem i uśmiechnął się lekko. — I co, masz już kogoś na oku? — dopytał, pozbywając się wreszcie tej przeklętej koszuli, którą odpinało się naprawdę ciężko, po czym wcisnął na siebie jakiś zwykły, nudny tshirt. Podczas gdy ona przeglądała jeszcze kolekcję jego jakże wytwornych garniturów, on zdążył przejść do salonu, w którym przygotowywać wszystko zaczął na oglądanie filmu. Skupiony na podłączaniu jakichś dziwnych kabli, bo od pięciu lat nie korzystał z połowy sprzętów, odwrócił głowę, gdy i Jane w końcu stawiła się w wybranym przez siebie stroju. — Wyglądasz w tym lepiej niż ja — stwierdził z uznaniem, a potem tylko głową skinął i zaszył się na moment w kuchni. Powrócił z paczką chipsów i dwiema butelkami wina, by każde z nich miało odpowiednią dla siebie ilość. — Czy to będzie coś strasznego? — dopytał, bo miałoby to sens, że Francis nie chce jakiegoś horroru obejrzeć.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Dookoła zalegała cisza, zmącona tylko przytłumionymi odgłosami przejeżdżających w oddali samochodów. Czasem powietrze na zewnątrz, od jakiego już się odgrodzili, wypełnił też cudzy krzyk lub śmiech, ale poza tym, cicho tu było jak w grobie. Mieszkańcy apartamentowców na Opal Moonlane najwidoczniej nie potrafili się więc bawić, ale nawet świadomość o naruszaniu ciszy nocnej nie była w stanie teraz Jane powstrzymać. Wcześniej przeklinając tego typu osoby, które na początku swej policyjnej kariery zmuszona była uciszać, teraz stała niemalże ich prekursorem. - Dinozaurem? - prychnęła, gdy dosięgnął ją głos podążającego za nią mężczyzny. - W końcu udało ci się jakiegoś wskrzesić? - dopytała, ściągając brwi i wpatrując się przez krótki moment w jego oblicze, jakby samym spojrzeniem zrozumieć mogła z jego wyznania więcej. - Ale mówiłeś przecież, że to niemożliwe, że za długi czas upłynął, że kontaminacja, że nie byłoby w co włożyć takiego... jądra komórkowego? blabla - dodała błyskawicznie, wzdychając przy tym ciężko i się męcząc, bo musiała wysilić szare komórki. Spędzając jednak tak wiele czasu z Benem, który nieustannie tylko krytykował Park Jurajski i wykładał jej punkt po punkcie, dlaczego takowy precedens nie mógłby zaistnieć, chcąc nie chcąc wykuła się tych argumentów na pamięć. - Dzięki. Cholera, ale ty dzisiaj miły - zauważyła sarkastycznie, znów obdarzając go swym krótkim spojrzeniem, choć teraz takim lekko zawiedzionym. - No… Tak jakby. Francis prosił niedawno, żebym wstąpiła do stoczni jego rodziców i no był tam taki… Dobra wiesz co, czuję się jak jakiś pedofil trochę, więc NIEWAŻNE, nie opowiem ci o żadnych swoich fantazjach - rozmyśliła się, nie wiedząc przy tym zupełnie, dlaczego w pierwszej kolejności zaczęła ów temat. Śmiesznie było doświadczyć nagle uczucia, które i Leona musiało dręczyć, gdy tak kiedyś się do niego przyczepiła natrętnie i nie chciała odpuścić. Nie mogąc się powstrzymać, obarczając winą wyłącznie krążący jej w żyłach alkohol, zerknęła w kierunku pozbawionego już koszuli Benjamina i uśmiechnęła się figlarnie, ale ostatecznie wróciła do przeglądania garniturów. A gdy już wróciła, zderzając się z pierwszym tego wieczora (czy raczej tej nocy lub ranka, zależy od trybu życia) komplementem, obróciła się wokół własnej osi, wyciągnęła prawą rękę ku górze i uśmiechnęła się dumnie, choć przez ruch ten zakręciło się jej lekko w głowie. - Wiem - żadne dziękuję, żadnej skromności, bo i po co. Wiedziała przecież, że wyglądała lepiej i po co w ogóle drążyć temat czy udawać inaczej. Na jego pytanie parsknęła śmiechem i odebrała uczciwie się jej należącą butelkę wina, z którą przysiadła na kanapie. - Nigdy nie oglądałeś niczego straszniejszego, mogę cię zapewnić - odparła i uśmiechnęła się szeroko, przypominając sobie, że ostatecznie nie wręczyła mu wspomnianego filmu, więc zjechała z siedzenia na ziemię, sięgnęła po porzuconą na podłodze torebkę, a szperając w niej chwilę, ostatecznie wyłowiła odpowiednią płytę, wędrującą następnie do rąk blondyna. Stwierdziła przy tym wszystkim, że wygodniej siedzi się jej na ziemi, a więc na niej też pozostała, opierając się o krawędź poduszki siedziskowej sofy.

benjamin hargrove
ambitny krab
-
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Czwarty guzik okazał się najbardziej nieposłuszny, wobec czego Ben przysiągł sobie (nadaremnie), że podobnych koszul zakładać już nie będzie. Wzdychając więc i plącząc swe palce w zetknięciu z materiałem, uniósł na moment wzrok, przenosząc go na Jane, a potem śmiejąc się pokręcił głową. — A widzisz, jakimś cudem jednak dinozaury po świecie chodzą — dał za wygraną, mimo tych swoich faktycznych licznych przemów. — Ale jednak zmieniłem zdanie, nie będę Waltera w taki sposób nazywać, bo to jednak przykre — zreflektował się, gdy już guzik został odpięty i przejść można było do kolejnego. Całkiem przy tym nie zwrócił uwagi, że oto jej pierwszej i jedynej zdradził zakazane jakby imię. Zapominając przy tym, że Jane w ogóle miała o tym wszystkim nie wiedzieć, choć nie do końca potrafił wskazać dlaczego — jakoś ona jedyna zdawała się wciąż nie wiedzieć o jego życiowych wyborach, chociaż to przecież niedorzeczne. Zamiast jednak na tym wszystkim się skupiać, począł żałować, że to z Jane tu jest, a nie z Walterem, no wiadomo, bawiłby się wówczas tysiąc razy lepiej. Chociaż wcale nie narzekał teraz. — No bo wiesz, chodzisz taka przygnębiona i zrezygnowana, a tak właśnie wygląda się po kilku latach małżeństwa — wyjaśnił jej to bardzo dokładnie, nie chcąc, by źle go zrozumiała. A ten jej smutek w istocie niezwykle się wyróżniał, co było przykre, bo nijak można było na niego zaradzić. Pozostawało tylko patrzeć, jak to małżeństwo, niczym czarna dziura, pochłania ją bez reszty. — Nie możesz przestać w momencie, w którym zaczęło być ciekawie! — zaoponował, nie kryjąc swego oburzenia. — Kto taki pracuje w stoczni? Jak mi nie powiesz, to jutro cię tam zaciągnę i zmuszę, żebyś mi palcem pokazała — prychając przestał znów siłować się z koszulą, niezwykle zaintrygowany dalszym ciągiem jej opowieści. Kto by przypuszczał, że w stoczni może pracować ktokolwiek ciekawy? Wycofując się z pokoju pozwolił, by temat ten przycichł na moment, ale nie zamierzał z niego wcale rezygnować. Kto by się spodziewał, że Jane może myśleć o kimś innym, niż Francisie bądź Leonie?
— Pewnie nawet jak będzie tak hiper straszne, jak mówisz, to i tak na tym zasnę — uprzedził już, gdy płytę wkładał do odpowiedniego napędu, nie spodziewając się ani trochę tego, co też Jane tu ze sobą przyniosła. A potem usiadł niedaleko niej, też na ziemi, bo tak prawdopodobnie miało być wygodniej. Sięgnął następnie po pilot, nacisnął „play”, bo po co dłużej zwlekać i upił z butelki spory łyk wina, badawczo jednak przyglądając się Jane a nie temu, co zaczynało majaczyć na ekranie.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Zdawało się, że w przyjaźni nie było miejsca na tego typu niedomówienia; że o życiu miłosnym rozmawiało się jeszcze częściej niż o pogodzie, że w tej jednej strefie nie miało się przed sobą żadnych tajemnic. Jakże złudne okazało się jednak to naiwne przekonanie w ich przypadku! Jane świadomie unikając rozmów na ten konkretny temat, sparzona i zawstydzona wciąż do granic możliwości przez jego młodzieńcze wyznanie miłosne, sama prosiła się o podobny obrót spraw. Nie odważyłaby się nigdy przyznać tego na głos, ale wolała myśleć, że gdzieś tam w nim jeszcze tlą się ciepłe uczucia względem jej osoby i że nie sposób jest je zmącić. - Waltera? - prychnęła, gdy niezauważalnie wypowiedział imię nieznanej jej osoby. - Kto niby daje tak swojej córce na imię? I co, czekaj, jak jest dinozaurem, to co, ma pięćdziesiąt lat, jest bibliotekarką i pewnie jeszcze ma paskudne wąsis… Ben? Walter wcale nie jest kobietą, prawda? - dopiero pod koniec to do niej dotarło, przez co przegryzła dolną wargę i zerknęła na niego niepewnie. Nigdy nawet nie podejrzewała, że… Nie wiedziała kiedy, jak, nic. Najgorsza przyjaciółka na świecie. I równie świetna pani detektyw, na miłość boską.
Po zasłyszanej rewelacji ucichła nieco, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Dlatego też nie była w nastroju opowiadać o aktualnym obiekcie westchnień, jak i wysłuchiwać po raz setny od innej osoby, że od jakiegoś czasu chodzi sposępniała. - Nie jestem zrezygnowana - żachnęła się jedynie, nie będąc w stanie dodać niczego więcej. Wciąż jej przecież zależało; na pracy, małżeństwie, na Benie. Teraz nawet bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, bo czuła się okropnie winna. - Śmiało. Wiesz ile się siedzi za uprowadzenie funkcjonariusza? - zapytała z powagą i zmrużyła oczy. W stoczni pracowało wiele osób, a więc wpadnięcie na tę konkretną wydawało się wręcz niemożliwe, ale mimo świadomości, że teoretycznie nie miała czego się obawiać, zarumieniła się nieco przez jego groźbę, czy raczej wyobrażenie sobie tejże sytuacji. - Nie wiem kim jest, ani nawet jak ma na imię. Cały był uwalony smarem, coś mu pomogłam przenieść, wybrudził mnie przez to i zaczął przepraszać tak, jakby właśnie sprowadził koniec świata - zakreśliła lapidarnie całą sprawę i wzruszyła obojętnie ramionami, odejmując jej tym samym wagi. Wybitnie głupie było tamto zdarzenie, jak i jej późniejsze myśli, ale co mogła zrobić? Planowała już nigdy nie zapuszczać się we wspomniane rejony, bo podobne zauroczenia wydawały jej się szalenie niewłaściwe. Nawet teraz, kiedy była tak strasznie pijana.
Wyrwała mu z ręki pilot, gdy tak natrętnie się w nią wpatrywał i obrzuciła go wrogim, ale jednocześnie rozbawionym spojrzeniem. Wcisnęła pauzę i pokręciła z rozczarowaniem głową. - Wiesz, że film jest na ekranie, a nie mojej twarzy? Na nim się trzeba skupić, Ben! I nie możesz zasnąć, ja tego sama oglądać nie zamierzam - ostrzegła go, bo jeśli już zaraz zamierzał odpłynąć, to trochę mijali się z celem. Podążyła też następnie w ślad za nim, upijając duży łyk wina i pozwalając, by rozbawienie z niej uleciało, przyjęła skruszony wyraz twarzy. - Nie miałam pojęcia, Ben, przepraszam - rzuciła cicho, nawiązując do wcześniejszej rozmowy. Przeprosić musiała, inaczej nie dawałoby to jej spokoju.

benjamin hargrove
ambitny krab
-
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Najdziwniejsze było to, że przecież jej mówił. Wtedy, gdy wrócił z półrocznej misji w Afryce i oznajmił odważnie, z uniesioną głową, że to już koniec. Że się zmienił, że niektóre kwestie zrozumiał, bo Charlie, no i że wobec tego odkochał się, już tak na zawsze. Myślał wtedy, tak naiwnie, że tłumaczyć tego wszystkiego wnikliwie nie musi; że to się da odkryć, wyłapać spomiędzy słów, bo tak wprost nazywać niczego nie potrafił. Ale ona wtedy zrozumiała, że Charlie to jakaś wyjątkowa panna, a on nie miał pojęcia, jak to wszystko sprostować. I chyba jakoś się w tamtym czasie wstydził, choć nie było czego — przy niej jedynej jednak cały ten temat miłości wszelakich zdawał się najtrudniejszym ze wszystkich. — A po co ktoś miałby tak nazwać córkę? — spytał skołowany, zapominając już nawet o tym, że to imię, którego nie spodziewał się usłyszeć, sam przed sekundą wypowiedział. — No tak, cóż, mam nadzieję, że nie jest kobietą — odparł rozbawiony, ale pod tymże żartem kryło się naturalnie przerażenie. Bo zrozumiał, że jej właśnie powiedział, że teraz, w taki sposób. I poczuł się natychmiastowo oceniany, krytykowany jakoś, choć było to niedorzeczne — koszula więc nagle rozpięła się w magiczny sposób, a on prędko począł wciskać na siebie inną, byleby tylko móc zniknąć gdzieś za ścianą.
Milczał już potem, nie chcąc niczego pogorszyć. Bo zrobiło się na moment dziwnie, prawda? Nie zamierzał więc podkreślać wcale tego, że ten smutek obecny w jej oczach jest ciężki w przeoczeniu i że kiedyś, kilka lat temu, w ogóle go tam nie było. Przed całym tym uzależnieniem Leona, które i ją zdawało się na zawsze pochłonąć. Nie chcąc jej jednak wmawiać niczego, nawet teraz, gdy był pijany (choć umysł jego jakby na moment otrzeźwiał), postanowił się skupić na zupełnie innych kwestiach. — To brzmi w sumie jak opis fabuły jakiejś książki, z tych takich o, wiesz — zaśmiał się, bo choć nigdy niczego podobnego nie czytał, tak od znajomych słyszał podobne rysy rzekomych bestsellerów. Głównie przy tym kierowanych dla strapionych życiem kobiet. — I? Wrócisz tam do niego jeszcze? — dopytał jeszcze, niezwykle zaintrygowany, bo nigdy nie podejrzewałby Jane o podobne przygody.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Gdyby to ją ktoś przyparł do muru, a cały świat zdawałby się wiedzieć o nieszczęsnym zauroczeniu, w jakim na próżno było szukać spełnienia, wydukałaby dokładnie tę samą formułkę. Że to definitywnie koniec, że kogoś poznała, że bezpowrotnie tamto uczucie minęło, że odfrunęło jak uwolniony na wietrze skrawek papieru, nigdy na tyle istotny, by podążać za nim szlakiem żywiołu. Każdy przecież na jego miejscu zakomunikowałby coś podobnego w ucieczce przed blamażem, a żadna z osób stojących po drugiej stronie nie przyznałaby na głos, że w ów historię nie wierzy, choć nawet najmniejsza cząstka rozumu zdawałaby sobie sprawę z kłamstwa, jakie przed momentem tak zuchwale zaserwowano. Zapewnienie to było zwyczajnie im wtedy potrzebne; by ruszyć dalej, by udawać, że nic się nie wydarzyło. Tak właśnie Jane traktowała je do dzisiaj.
Cisza, jaka niespodzianie zapanowała między nimi, faktycznie świadczyła o niezręczności. O tym, że Jane chciała zrozumieć, a nie zrozumiała. Że analizowała teraz przeszłość, teraźniejszość i ze strachem wyczekiwała przyszłości. Że myślała o Benie inaczej, choć bynajmniej, za nic w świecie, go nie oceniała i o tym jednym tylko chciała go zapewnić, nie potrafiąc jednak odszukać w głowie żadnych odpowiednich słów. A więc zmiana tematu, przynajmniej na teraz. - No wiem. Tych właśnie dla kobiet mojego pokroju, więc się wpasowałam - zgodziła się z wystosowaną przez mężczyznę uwagą i wyszczerzyła się zaraz potem. - Że ja o nich wiem to całkiem zrozumiałe, ale ty? Przyznaj się, to twój ulubiony dział literatury, pewnie wracasz do domu po pracy, wchodzisz do wanny pełnej piany, otoczonej świeczkami zapachowymi i zaczytujesz się w tych różowych okładkach z tytułem… W szponach namiętności, czy coś takiego - prawdę mówiąc, nie znała żadnej z takich książek. Podejrzewała jednak, że mogły właśnie w ten sposób się nazywać. Wydawała się teraz przemożnie dumna z prześwietlenia, jakiego się dopuściła, choć usłyszane pytanie ostudziło nieco jej entuzjazm. - Oszalałeś? Po co niby miałabym się z nim spotkać? - zapytała, pozwalając na to, by do jej głosu wkradła się nuta przejęcia będącego dowodem na to, że sprawa ta nie była dla niej lekka. Że podobny scenariusz rozważała. Jakie to jednak miało teraz znaczenie, skoro akcja dzisiejszej nocy pędziła w zawrotnym tempie, próbując pozostawić ją za sobą? Nie podejrzewała, że ich z zamysłu niewinne spotkanie, potoczy się w ten sposób.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
ambitny krab
-
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Ciężko byłoby mu kłamać w tak zuchwały i naiwny jednocześnie sposób, skoro szczerość była dla niego zawsze najważniejszą wartością. Szczerość, której gdzieś po drodze zabrakło, choć zdawało się to rzeczą irracjonalną. Dlaczego obawiał się odkryć przed nią prawdę, skoro nawet jego rodzice zdawali się prędko wszystko zrozumieć? Teraz tym bardziej zdawało się to idiotyczne, ale na próżno było dumać nad tym, że sprawy się tak skomplikowały. Nie miało to też większego znaczenia, nie teraz, nie… nigdy tak właściwie. Tak więc mówiąc jej, że jest ktoś inny, nie myślał nawet o tym, że brzmieć to może jak typowa, fałszywa wymówka. Wtedy naprawdę ktoś był, nie na tyle jednak ważny, by Ben cokolwiek z tamtej znajomości dziś pamiętał.
Przyznaję, przyznaję, skąd wiedziałaś? — najgorsze było to, że mimo wszystko poczuł się jakoś zablokowany. To znaczy, uśmiech nadal figurował na jego twarzy, a rozbawienie rozbrzmiewało w głosie, ale czuł się lekko zakłopotany. WInę zrzucał na mącący jego myślami alkohol, a więc jak to każda pijana osoba, począł sobie obiecywać, że już nigdy więcej. — No nie wiem, żeby przyznać, że Francis to nie koniec świata i możesz jeszcze znaleźć w życiu szczęście? — prosta sprawa, którą sama sobie komplikowała. Bo nie musiała się torturować, kiedy szczęście mogła mieć na wyciągnięcie ręki. Czy jakoś tak. Skoro dawno temu już ustalili, że Hargrove jest przeciwnikiem jakiegokolwiek małżeństwa, nie powinno dziwić jej to jego podejście. Tym bardziej, że obiecywał jej już dawno temu, że chętnie zajmie się jej rozwodem.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


benjamin hargrove
ambitny krab
-
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


benjamin hargrove
ambitny krab
-
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

A potem poszli spać, koniec.
jane hemingway-winfield
Zablokowany